- Opowiadanie: RobertZ - Drobne uwagi na temat bitwy o Tritan

Drobne uwagi na temat bitwy o Tritan

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Drobne uwagi na temat bitwy o Tritan

Do Jego Waszmości, chronotyka Kartezjana Septembera Admusa,

Roku Wyspy 3143, 10 Dzień Wiosny

Drogi Kajtku!

Mimo osobistych obaw muszę się z tobą podzielić pewnymi wątpliwościami, które narastały we mnie w miarę lektury przysłanych przez ciebie „Kronik wojny wyspiarskiej". Mimo całego szacunku jaki żywię wobec twojej pracy naukowej nie mogę nie zwrócić uwagi na wyjątkową tendencyjność jaką wykazują się wzmiankowane wyżej „Kroniki…"Pozwolę sobie posłużyć się tu materiałem dowodowym, oczywiście dowodu twojej winy mój drogi „przyjacielu".

A więc po kolei.

Na stronie trzynastej „Kronik…,, piszesz: „…Wspaniała to bitwa; Godna chwały Wyspiarskiego wojownika. Naprzeciw siebie stanęły nierówne siły: blisko dziesięciotysięczna armia trytańska zaprawiona w boju z okolicznymi księstwami i zaledwie pięciotysięczna armia wytrwałych Wyspiarzy, ludzi odważnych, dumnych, ale nie przywykłych do boju. Wystarczył zaledwie dzień, aby złamać opór barbarzyńskiego Tritanu…"

Po pierwsze: nie dzień lecz dwa dni. Po drugie: gdzie ty doliczyłeś się tych dziesięciu tysięcy? Tritan miał zaledwie półtoratysięczną armię i to na pewno nie zaprawioną w boju z pobliskimi księstwami, gdyż ostatnia wojna, w którą zostało wplątane tritańskie miasto miała miejsce dwanaście lat temu. Zginęło wtedy pięciu (!) tritańskich wojowników i co najważniejsze, zginęli oni nie w Tritanie, lecz w głębi lądu w pamiętnej wojnie pięciu księstw. Tritan, jak zapewne pamiętasz, był związany przymierzem krwi z jednym z nich.

Na stronie szesnastej piszesz: "…Natarcie naszej niezwyciężonej flotylli ruszyło z trzech kierunków. Do lewej odnogi Rzeki wpłynęły okręty admirała Leca. Tenże miał za zadanie zajęcie Dzielnicy Północnej, a także ostrzał Wyspy Portowej, która leżąc pośrodku Rzeki, obsadzona najlepszą gwardią trytańską, dobrze uzbrojona, stanowiła najtrudniejszy kąsek do zgryzienia. Znamy zasługi admirała Leca. Już popołudniu tego samego dnia kontrolował całą Dzielnicę Północną. Wyciął stacjonującą tam gwardię w pień, a próbujących stawić mu opór mieszkańców nadzwyczaj skutecznie potopił w Rzece.

Wyspą Portową zajął się sam czarnoksiężnik Arth. Na czele najliczniejszego zgrupowania okrętów, o świcie rozpoczął atak na Bramę Bogów. Potężne odrzwia, które broniły dostępu do serca miasta. Obsadzała je najbardziej bojowa armia wojowników Tritanu. To oni. widząc nadpływającą flotyllę zamknęli gigantyczną spiżową bramę i dawali zaciekły odpór naszym walecznym żołnierzom i czarnoksiężnikowi Arth aż do samego południa.

Trzecia grupa, niemniej odważna, lecz najmniej liczna przeprowadziła desant na skalne Wybrzeże. Górzysta to kraina, żłobiona nieustannie przez przychodzące i odchodzące morze miała dość istotne znaczenie. Celem admirała Gryfa nie było zdobycie górzystej, przez nikogo nie zamieszkanej i przez nikogo nie bronionej ziemi, lecz wkroczenie od strony południowej do miasta i, jak to wulgarnie określają nasi wrogowie, wbicie noża w plecy Tritanu.

Admirał Gryf nie wykonał swojego zadania, ale jak nam wiadomo jedynym powodem był brak czasu. Główne siły uderzeniowe jeszcze tego samego dnia otoczyły zamek autarchy, a przecież plany ataku zakładały aż dwa dni i to zaciekłych walk. Jak wiadomo Tritańczycy nie okazali się aż tak odważni jak nasi stratedzy wcześniej przypuszczali…"

Bój się Sellusa, boga oceanów, drogi Kąjtusiu. Od czasu lektury pamiętników księcia Qttaru, który twierdził, że jego przodkowie przylecieli na nasz świat z jednej z gwiazd, nie czytałem aż tak stronniczej relacji. Wybacz, ale takie właśnie są fakty. Pozwolę sobie wypunktować najważniejsze przeinaczenia dostrzeżone tylko w tym fragmencie tekstu:

1. Admirał Leca, ten niby bohater to bałwan i kretyn najcięższego gatunku. W czasie ostrzału Wyspy Portowej stracił dwa okręty i to tylko dlatego, że podpłynęły one zbyt blisko brzegu. Co zabawniejsze, jeden z jego okrętów po prostu utknął na mieliźnie, gdzie pod sam wieczór spłonął przypadkowo trafiony przez błyskawicę ciśniętą przez jednego z naszych najbardziej podrzędnych magów, czy też raczej, jak niektórzy powiadają, magików. Drugi okręt poszedł na dno, gdy jego burtę przedziurawił jeden z kamieni ciskanych przez stojące na brzegu wyspy katapulty, Nie wiem czy słyszałeś, ale stały tam tylko dwie katapulty i to najmniejszego kalibru. Tego typu katapulty ciskają stukilogramowym głazem na odległość zaledwie trzydziestu metrów. Katapulty stały na plaży,nie trudno więc wywnioskować, że przynajmniej część statków admirała Leca płynęła przy samym brzegu.

Drugim z kolei celem admirała była Dzielnica Północna zamieszkana głównie przez biedotę tritańską. Na spotkanie z naszymi wojownikami wybiegli tutejsi mieszkańcy, z widłami w garściach. Tłum jest raczej nieporadny, gdy dochodzi do regularnej bitwy. Nie ma kto nim pokierować, a jeśli nawet znajdzie się ktoś taki to najczęściej nie wie co ma ludziom powiedzieć, co nakazać. Na dodatek zazwyczaj nikt go nie chce słuchać.

Nie wątpię, że wiesz jak postąpił admirał Lec. Na widok nacierającego tłumu chłopów zamiast wydać rozkaz ataku kazał okopać się swoim żołnierzom na plaży. Jednocześnie wydał rozkaz użycia katapult. I nie ciskał zwykłymi kamieniami, lecz nakazał owijać je nasączonymi olejem szmatami, które następnie podpalano. Ostrzał trwał przez pół dnia. W jego efekcie spłonęła cała Dzielnica Północna, a dzięki wywołanej pożarem panice wielu niewinnych ludzi straciło życie. Może to wspaniałe, gdy ginie wróg, przynajmniej dla ciebie, ale nie zapominaj, że najliczniejszy z obecnych w Tritanie posterunków jest umiejscowiony właśnie w Dzielnicy Północnej ,a przydział do niego traktuje się jako karę. Zresztą nic dziwnego, każdy tamtejszy mieszkaniec z chęcią udusiłby gołymi rękami każdego napotkanego Wyspiarza.

Tubylcy, widząc jak płonie ich dobytek zdecydowali się na złożenie broni, ale admirał Lec zamiast zabrać się za zaprowadzanie porządku dał przyzwolenie na rabunek. Nie pozostało wiele do zrabowania w spalonych domostwach. Żołnierze admirała Leca nie znużeni bitwą, nie znajdujący także wymarzonych łupów z ochotą gwałcili miejscowe dziewczyny, a każdego kto im się przeciwstawił torturowali, a następnie zabijali. Na co admirał Lec mający przecież wpływ na swoich podwładnych także zezwolił.

Co do jeńców, których wzięto do niewoli to obaj również wiemy jak było naprawdę. Gdy doszło do pierwszych gwałtów mężczyźni, którzy dobrowolnie oddali się wcześniej w ręce admirała zaczęli głośno protestować. Tenże kazał ich związać, a następnie największych krzykaczy nakazał wrzucić do Rzeki. To są wszystkie znane mi dokonania admirała Leca.

2. Tak samo jak ty doceniam zasługi czarnoksiężnika Artha. To dzięki niemu nasza wyspa wyszła z wieloletniego okresu stagnacji oraz marazmu. Także jego zasługą jest to, że Wyspiarze ponownie zostali docenieni i doczekali się uznania w całym znanym nam świecie. Nie ma kraju, który nie kupowałby naszych towarów, państwa nie korzystającego z naszej wiedzy, czy też naszych odkryć. Trudno również nie docenić jego wkładu w naukę, szczególnie w rozwój magii użytecznej. Czarnoksiężnik Arth jest ambitny. Zbyt ambitny.

Na samym początku bitwy o Tritan spotkało go poważne niepowodzenie. Zaledwie garstka wojowników tritańskich potrafiła dać odpór nacierającym pod dowództwem czarnoksiężnika Artha oddziałom wyspiarskim. Nie tylko zamknęła ona Bramę Bogów, te spiżowe odrzwia oddzielające Tritan od morza, lecz także potrafiła obronić ją przed natarciami znacznie liczniejszej armii wyspiarskiej. Wielu wojowników zginęło rażonych, przez ciskane na nich z góry kamienie. Ich ciała spłonęły, albo zostały pochłonięte przez strumienie lawy spływające ze stopionych mocą magii czarnoksiężnika wzgórz.

Nie trzeba było niszczyć spiżowej bramy. Niestety czarnoksiężnika Artha rani każde niepowodzenie. Musiał zniszczyć Bramę Bogów, aby pokazać wszystkim, że jest niezwyciężony. Mieszkańcy Tritanu nazwali go potworem. Wyobraź sobie ,że oni nie zapamiętali jego nazwiska. Nie wiedzą kto to jest Arth, ale gdy wspomina im się o Potworzę nic nie mówiąc spluwają na ziemię. Nie ma większej obelgi w mieście Tritan i nie ma bardziej zasłużonej oceny. Czarnoksiężnik używał tylko jednego zaklęcia, najprostszego, ale w jego wykonaniu najskuteczniejszego. Bitwa o Wyspę Portową, ten gigantyczny port Tritanu, prawdopodobnie największy port na świecie, trwała kilka godzin. Mogłaby trwać krócej, gdyby nie czarnoksiężnik Arth. Prawdopodobnie w ciąga tych kilku godzin żywcem usmażył więcej ludzi niż my obaj mieliśmy szansę spotkać w czasie całego naszego raczej niekrótkiego życia. Ktoś mógłby się zapytać, dlaczego się nie poddali? Ale czy ktokolwiek dał im szansę na złożenie broni? Wiedząc co ich czeka mogli tylko walczyć. I walcząc zginęli. Dopiero wieczorem rozpoczęła się inwazja na miasto. Mieszkańcy Tritanu widząc co się działo na Wyspie Portowej, a łuna pożaru, proszę ciebie, była widoczna nawet w odległości stu mili. od Tritanu, nie stawiali wielkiego oporu i tylko to uchroniło Dzielnicę Portową od całkowitego zniszczenia.

Jeszcze tego wieczoru nasze wojska otoczyły twierdzę autarchy, aby tam stoczyć swoją ostatnią bitwę. W zasadzie jest to jedyna prawdziwa informacja, którą zamieszczasz, wśród wielu innych fałszywych, w swoim niby to historycznym opracowaniu.

3; Nie chce mi się już wspominać o trzeciej grupie uderzeniowej admirała Gryfa. Co prawda o tym nie napisałeś, ale zapewne wiesz, że ci odważni wojacy odwiedzili jedyną istniejącą w tej okolicy gospodę i balowali w niej przez całe dwa dni. Najbardziej pijany był sam admirał Gryf. Niektórzy powiadają, że otrzeźwiał dopiero w trzy dni później i to w zupełnie innym miejscu, bo na Wyspie Zachodzącego Słońca w sali tronowej naszego nam najmiłościwiej panującego króla, jak ostatnio słyszałem cesarzem się mianującego, gdzie nasz władca zdegradował admirała Gryfa do funkcji czyściciela pokładowych dział, ale o tym w swej księdze już nie piszesz.

Cóż mogę tobie życzyć mój drogi „przyjacielu"? Żywię głęboką nadzieje, że kolejne wydania „Kronik…" będą bardziej poprawne, bliższe tego co się wydarzyło. W końcu nawet historię trzeba poprawiać chociaż zapewne zupełnie odmiennie rozumiesz to, czym miałoby być to poprawianie. Ja nie poprawiam historii, lecz to historia najczęściej sama, gdyż z czasem moja wiedza na temat przeszłych zdarzeń jest coraz większa, poprawia popełnione przeze mnie wcześniej błędy. Gdy mylę się potrafię przyznać się do pomyłki i tobie także życzę, aby Stwórca Oceanów obdarzył ciebie tym samym talentem.

Z poważaniem: Twój kolega po fachu Celsjusz

 

Do chronotyka Celsjusza, Roku Wyspy 3143, 3 Dzień Lata

„Tobie się gówno wymieszało z rozumem. Jak możesz o takim człowieku pisać? Ty bandyto! Szlag cię jeszcze nie trafił, a szkoda! Zastanawia mnie fakt, że tacy jak ty diable mają prawo mieć jeszcze coś do powiedzenia. Kryminał jest twoim miejscem, ty plugawcu. Nie jesteś człowiekiem, jesteś poza barierami człowieczeństwa, jesteś dno, błoto, gnój tej ziemi obleczony w ludzką skórę, można cię tylko zdeptać, na to wieprzu-nieczysty zasługujesz. Ty nędzna kreaturo! ! ! Nie nadajesz się paść bydła u porządnego gospodarza, a co dopiero do pracy jako historyk.

Opowiedziałem o wszystkich twoich wyczynach. Pokazałem twój list cesarzowi. Czeka cię szubienica „Ty żałosny pajacu".

Bez poważania: Chronotyk Kartezjusz Semptember Admus

Opracowane na podstawie:

1 „Kronik Oralskich"-aneks zawierający związane z wojną wyspiarską dokumenty-str. 2832-2879

2. Tygodnika „Nie"-numer 35 (100) z 27 sierpnia 1992r;-rubryka pt. „Listonosz doniósł"

Chronotyk Kartezjusz September Admus skorzystał ze znajdujących się w rubryce „Listonosz doniósł" listów dla opracowania własnego listu do Celsjusza. Niestety, z listu zachował się jedynie końcowy fragment. Reszta spłonęła w pożarze Biblioteki Cesarskiej. List ten odtworzyłem korzystając z podkreśleń i adnotacji zawartych w tygodniku „Nie”. Jest to tylko rekonstrukcja i niekoniecznie musi być ona zbieżna z rzeczywistą treścią listu napisanego do Celsjusza.

Co do samego tygodnika „Nie" to jak na razie nie znane mi są fakty związane z jego pojawieniem się w domu Chronotyka Kartezjusza Septembera Admusa. Autor intensywnie pracuje nad tą sprawą i może jedynie przyrzec, że postara się ją wyjaśnić.

Koniec

Komentarze

Ciekawe

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

dziękuję :)

To i te głębiny – najlepsze.

Świetne

Nowa Fantastyka