- Opowiadanie: sinner - Dziewczyna z patykiem w (...), część IV z VI

Dziewczyna z patykiem w (...), część IV z VI

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Dziewczyna z patykiem w (...), część IV z VI

Dziewczyna z patykiem w cipce, część IV z VI.

 

Po robocie, po serii bezsensownych rozmów i nic nie dających analiz, wrócił do domu, zdławił głód tania pizzą i zmieniła ubrania. Towarzyszące mu zimno nie opuszczało go teraz nawet na krok. Trząsł się więc, choć wlewał w siebie coraz więcej gorącej kawy i niemal nie czuł już dłoni, stóp i nosa. Nigdzie nie mogąc znaleźć sobie miejsca marzył jedynie o mocnej gorzale i objęciach snu. Chciał już nawet zrezygnować ze spotkania z kornerem, ale uznał, ze lepiej zrobi jak ruszy się z domu. Nie miał w końcu nic do roboty, a nie zamierzał upić się do nieprzytomności i paść o tak wczesnej porze. A innej opcji nie widział.

O siedemnastej wyszedł z domu z papierosem w ustach i drobnymi w kieszeni. Spacerował niemal godzinę nie mogąc uciec od siebie. Myślał o kobiecie. Niebo czerniało coraz bardziej, a cienie rosły rozlewając się wokół wszystkiego niczym plamy, pełznąc dalej przed siebie. Szarpane deszczem drzewa gubiły resztki przegniłych liści.

Shagan zdrętwiałymi dłońmi, zimnymi jak u trupa, postawił kołnierz swojego prochowca. Dygotał niczym w gorączce.

Wstąpił do sklepu, gdzie kupił płaską, stumililitrową buteleczkę whiskey i ogrzał się odrobinę jej zawartością. O osiemnastej, zgodnie z planem, dotarł do baru, gdzie koroner męczył kufel mętnego piwa w atmosferze tytoniowego dymu.

Shagan przysiadł się do niego, zamówił kielicha i czekał w milczeniu. Jakoś nie miał ochoty się odzywać. Koroner upił długi łyk tego co miał w kuflu i westchnął ciężko. Sagan popatrzył na niego i przekonał się, że wygląda dużo gorzej niż rano. Podkrążone oczy miał smutne i wystraszone.

– Jak tam śledztwo? – zapytał.

Shagan wzruszył ramionami. Tkwiło w końcu w tym samym punkcie: brak tożsamości, brak motywu, brak podejrzanych. Wprawdzie na posterunku pojawiło się kilkoro wezwanych rodziców – nie tylko z miasta, ale i z jego dalszych okolic – których zaginione córki choć trochę przypominały dziewczynę z patykiem w cipce. Paru gliniarzy odwiedziło szkoły i wypytywało o nią uczniów, ale wszystko to na nic. Toksykologia i cała reszta też niczego nie dały – ta mała, jeśli chodziło o używki, była czysta jak łza.

Niepokoiło go tylko to, co wyczytał z papierów Herbba. A mianowicie fakt, że osoby z listy o znanej tożsamości – listy ofiar o tonących płucach – w większości znały się lub miały ze sobą kontakt. Był wśród nich nawet jeden policjant. I choć nie wiedział nic o reszcie, przeczuwał, ze śmierć jakby przenosiła się pomiędzy nimi niczym wirus, tylko że wybiórczo. A gdy ustępowała, znikła, jakby trafiła na jakąś przeszkodę, powrót zajmował jej wiele lat. Niby głupota, ale…

Dowiedział się też czegoś jeszcze. Kilkakrotnie w miejscach tych zbrodni znajdowano inne ofiary i to w krótkim czasie po zgonie poprzednich. Różniły się jednak od pozostałych: wprawdzie też były uduszone, ale ich płuca… cóż, nosiły ślady rozległych uszkodzeń. Dlaczego? Koroner uważał, ze może chodzić o nałogi. Czytał raporty z sekcji ich zwłok i tylko tym się różniły od reszty zabitych. A co najciekawsze zawsze morderstwa ustawały po odnalezieniu takich ofiar.

Rozmawiali o tym około czternastej, kiedy koroner przyniósł wyniki nastolatki z laboratorium i od tamtej pory nic się nie zmieniło.

Koroner zapalił papierosa.

– Badałem te płuca prawie do wyjścia – powiedział – Cholera. Nie ma w nich ani metali ciężkich, ani żadnych guzów, przerostów czy skaz. Zwyczajne zdrowe płuca niepalącej dziewczyny. Tylko ten brak powietrza jakby coś je wyssało.

Dopalił papierosa, zdusił go, dopił, piwo i zamówił kolejne. Shagan sączył powoli gorzką irlandzką whiskey chcąc się ogrzać, ale jeszcze nie upić. Nadal pozostawał jednak zmarznięty.

– Tandeta się odezwała?

Shagan pokręcił głową.

– Ach te baby.

Shagan nie lubił rozmawiać o Audrey, jak każdy facet, któremu przyprawiono rogi. To był cios dla dumy, najgorsze poniżenie.

-Chyba nie o niej chciałeś gadać – odezwał się w końcu. Głos miał zachrypnięty od długiego milczenia. Chrząknął głośno i przełknął ciężką grudę flegmy.

Zjawił się barman z piwem. Koroner przyjął je, skinął w milczeniu głową i zaczął pić długo i powoli. Kiedy odstawił kufel, połowy jego zawartości nie było.

Shagan upił whiskey. Koroner milczał więc przywołał barmana i zamówił ciemne piwo z dużą wkładką.

– Dłużej tak nie mogę – odezwał się wreszcie specjalista od sekcji zwłok. Upił nieco piwa, gdy Shagan dostał swoje. – Minęło ledwie półtorej doby a ja… Ech… – pokręcił głową.

Shagan przerwał picie i zaczął uważnie mu się przyglądać.

– Nie próbuj mi wmówić, że zwariowałem. – ciągnął koroner. – Też to czułeś, nie? Tam gdzie ją znaleźli i potem w prosektorium, co? Cholera! Pewnie tak samo jak ja nie możesz się od tego uwolnić przez cały pieprzony czas. Może się mylę?

Shagan nadal milczał.

– Co to kurwa jest? – koroner zapytał jakby sam siebie. – Nie spałem całą ostatnią noc.

Zamilkł. Dopił piwo, zamówił kolejne. Wciąż pozostawał zupełnie trzeźwy.

– To wszystko to jakaś pieprzona farsa. Co to ma niby być? Zauważyłeś żeby dotyczyło to kogoś jeszcze? Ja nie. Czemu więc tylko my? Dlatego, że byliśmy najbliżej zwłok czy to może tylko przypadek? Obaj czytaliśmy te raporty i… – Walnął pięścią w stół, na co nikt nie zwrócił uwagi. – Kurwa, powiedziałbyś coś!

– A co niby mam powiedzieć?

Chwila ciszy.

– Jak sobie z tym radzisz? – zapytał w końcu koroner.

Shagan pełnym wymowności gestem podniósł kufel i opróżnił jedną trzecią. Koroner odebrał swój.

– Ile tak można? – ciągnął i nagle roześmiał się chrapliwie. – Zresztą w ogóle o czym ja mówię. To wszystko przez tę robotę i pogodę. Człowiek żyje w stresie, jesień go przybija a gdy tylko trafia się dziwna sprawa od razu zaczyna wariować. – starał się przekonać sam siebie, ale nie za dobrze mu to wychodziło. – Mało to bezsensownych zbrodni? Ech.. kurna, choćby Kuba Rozpruwacz. Albo tamten dusiciel, nie?

Shagan wykonał nieokreślony ruch ramionami nieodrywając ust od kufla.

– Małomówny coś dziś jesteś.

To była prawda. Nawet jak na siebie, Shagan milczał aż za bardzo. Ale co miał zrobić, kiedy nie miał nic do powiedzenia. Szczególnie, że rozmowa nie wniosła absolutnie niczego nowego.

– Ale przyznasz, że… A zresztą nie ważne. Jak wypijemy może wyskoczymy na kurwy? Co ty na to? Spuścimy trochę z krzyża to lżej się będzie myśleć – puścił oko.

– Czemu nie – zgodził się Shagan. I tak nie miał nic lepszego do roboty, a jak większość coś znaczących glin z mniejszych miast, wizyty w okolicznym burdelu miał darmowe. I nie wzdrygał się przed korzystaniem z tego.

Dopili więc piwo, zapłacili i wyszli w wietrzny, deszczowy mrok.

 

 

•••

 

 

 

Dziwka, którą wybrał Shagan była młoda, ledwie pełnoletnia – o ile w ogóle. I była posiniaczona na brzuchy i żebrach a jedno z ust miała pęknięte.

– Możesz jej spuścić w pierdol jeśli chcesz. Jest przyzwyczajona – poinformował go alfons, szczupły wysoki facet z hiszpańską bródką, opalenizną i wyżelowanymi włosami.

Dziwka poszła z nim do pokoju i zdjęła z siebie stanik i majtki. Głowę miała cały czas spuszczoną i jej blond włosy opadały tak, że niemal zasłaniały drobne piersi. Cipkę miała wygoloną.

Shagan zrzucił z siebie przemoczone ubrania i położył się z nią do łóżka. Trochę polizał piersi o dużych, sztywnych sutkach, po czym kazał sobie obciągnąć aby postawić penisa. Dziwce jednak nie szło to za dobrze. Usta może i miała miękkie i mokre, ale robiła to za szybko i za delikatnie. Ale wtedy dostrzegł niebieski lakier na paznokciach jej palców, którymi przebierała po jego fiucie jak flecistka i jego członek w kilka chwil sterczał wciąż obejmowany jej ustami.

Shagan położy się na dziewczynie i zabrał do dzieła.

Była ciasna i to bardzo. Krzywiła się z bólu, gdy się w niej poruszał, choć rozmiarami nie przekraczał średniej. Podniecało go to i co raz celowo wyginał się w bok by rozciągnąć jej szparkę by zobaczyć jak oczy zachodzą jej łzami. Jednocześnie ściskał mocno sutek jej prawej piersi tak, że dziwka jęczała z bólu. Jęczała, niemal płakała, ale nie protestowała.

Już miał dojść, kiedy znów poczuł to zimno. W tej samej chwili dziewczyna otworzyła szeroko oczy jakby i ona tego doświadczyła.

Cienie zgęstniały.

Shagan przypomniał sobie dziewczynę z patykiem w cipce. Młodą i uduszoną. Tak podobną do kurwy, którą miał w tej chwili pod sobą.

Złapał ją za gardło i zaczął dusić. Zapatrzył się w żyły naprężone na jej czole i szyi, półotwarte usta i wytrzeszczone oczy osadzone w czerwonej teraz twarzy i spuścił się, ale nie przyniosło to ulgi. Tylko chłód.

Puścił szyję dziwki, wyjął członka z jej cipy, wstał i zaczął się ubierać. Dygotał jak diabli. Czuł się mordercą.

Dziewczyna zaczęła płakać trzymając się za gardło. Zsikała się i leżała teraz z żółtą plamą na prześcieradle pod jej chudym tyłkiem.

Shagan ubrał się i wyszedł.

 

 

Koniec części IV

 

Michał P. Lipka

 

Koniec

Komentarze

Coraz mroczniejszy i zimniejszy masz klimat. Fajnie to narasta. Wkradło się sporo literówek (gdzieś w pierwszym czy drugim zdaniu masz czasownik w rozdzaju żeńskim zamiast w męskim; gdzieś jest Sagan itd.). Nie podobał mi się opis ostatniej sceny. Jest strszliwie suchy i taki, noo, nieładny. Domyślam się, że to zamierzone, więc nie krytykuję. Ale to nie w moim guście.

Jest coraz lepiej, czekam na ciąg dalszy.

Nowa Fantastyka