- Opowiadanie: niepytaj - Śmiech komiwojażera cz I

Śmiech komiwojażera cz I

Oceny

Śmiech komiwojażera cz I

 

– Pierdolona pogoda, pierdolona robota , pierdolony Prezes – Bartek walnął z całej siły w kierownicę, aż zajęczał czarny plastik. Popatrzył przed maskę Octavii na wirujące w snopach reflektorów płatki. Nie było innej możliwości, trzeba wyjść na zewnątrz. Przednie lewe koło zakopało się niemal po osie w ciężkiej, mokrej brei. Mężczyzna sklął z kolei samego siebie, tym razem już tylko w myślach. Co za idiotyczny pomysł, żeby zjechać z czarnego asfaltu Chopina na śnieżnobiałą Stromą. Trzeba było zaparkować na oczyszczonym fragmencie jezdni i te paręset ostatnich metrów przeczłapać na kwaterę pieszo. Teraz dodatkowo rysowała się poranna perspektywa wypychania auta z zimowej pułapki.

 

Kierowca westchnął ciężko. Zabrał z siedzenia pasażera torbę z laptopem i pchnął drzwi łokciem pociągając za klamkę. Stąpnął nie patrząc w dół i wylądował po kostki w zimnym błocie.

– Niech to jasny fiut strzeli ! – Bartek cofnął nogę i desperacko ostukał but o próg samochodu. Sięgnął po komórkę. Musnął kilka razy kciukiem po ekranie. Światło diody skierowane w dół pokazało tylko, że nie ma szans na wydostanie się z pojazdu suchą stopą. Bartek wygramolił swe prawie dwumetrowe ciało z siedzenia kierowcy. Starał się stąpać na palcach, jakby to mogło wiele pomóc.

– Fuck, fuck, fuck… – akcentował kolejne kroki wzdłuż samochodu.

 

Kolejna katastrofa nastąpiła podczas wydobywania torby z bagażnika i ekwilibrystyki z zamykaniem pokrywy bez stawiania czegokolwiek na ziemi. Telefon spadł, odbił się od zderzaka i wpadł w niewielką zaspę. – Nieee… – jęknął Bartek. Puścił cały bagaż i włożył jednocześnie obie dłonie w świeżo utworzoną dziurę w śniegu. Znalazł aparat w sekundę, ale sprzęt nie dawał już żadnego znaku życia.

– No to pięknie, kurwa, pięknie – uszkodzony Wildfire wylądował w kieszeni, a mężczyzna pozamykał samochód i z ubabranymi nieziemsko bagażami ruszył w głąb uliczki.

– Idealnie pasują do równie uświnionych nogawek i rękawów – pomyślał z wisielczym humorem.

 

Mijając krok za krokiem ledwo oświetlone chałupy Bartek męłł w zębach wyzwiska na pasje sportowe Prezesa. To przez nie wylądował w Szklarskiej Porębie pod koniec lutego i w efekcie musiał brnąć przez ciemność po łydki w ciapai. Gdyby nie bieg Justyny Kowalczyk po trasach Polany Jakuszyckiej, narada podsumowująca rok odbyłaby się tradycyjnie gdzieś pod Poznaniem. Bo na szczęście w dobie triumfów Małysza szef miał na tyle zdrowego rozsądku, żeby nie ciągnąć całego zespołu do Zakopca.

 

Po prawej stronie od drogi straszył kilkupiętrowy blok z wielkiej płyty. Tabliczka na ścianie zaniedbanego domu po lewej sugerowała, że to dopiero połowa dystansu do Willi Jodłowej. Zgodnie z internetowym anonsem, budynek mieścił się przy Stromej 17. Bartek sam nie wiedział, jakim cudem udało się znaleźć z dnia na dzień wolny pokój w zawalonym kibicami miasteczku. Wczoraj zadzwonili z Hotelu Borowego z przeprosinami za przypadkową anulację rezerwacji i najlepszy Key Account Manager firmy Roomday jako jedyny z zespołu sprzedażowego musiał szukać kwatery na własną rękę. Przez dwie godziny nie odejmował telefonu od ucha, przegooglowując się przez kolejne serwisy turystyczne. Wreszcie upragniony sukces: jedno miejsce w pokoju z łazienką w domu położonym ponoć pięć minut od Skiarena Szrenica, a tym samym jeszcze bliżej Hotelu Borowego przy Turystycznej. Bartek od razu zapłacił z góry za cały pobyt przelewem. Nie kręcił nosem, chociaż do optymizmu nie skłaniał ani brak zdjęć na lakonicznej wirtualnej wizytówce Willi, ani mrukliwy głos jej właściciela w słuchawce. Rano wyjazd z poznańskiego biura, szybkie wizyty u trzech klientów w Lesznie, a potem mało kłopotliwy dystans do Szklarskiej, z szybkim przejazdem po nowej obwodnicy omijającej wrocławskie korki. Problemy pojawiły się dopiero na ostatnim odcinku trasy. Zapowiedzią kłopotów było zamieszanie z nawigacją po wyjechaniu z Jeleniej Góry. "Hołek" zgłupiał i to twierdził, że ulica Stroma 17 nie istnieje, to lokalizował ją raz po jednej, raz po drugiej stronie strumienia spływającego ze stoku pod Szrenicą.

 

Ostatnie zatem wyzwanie na ten wieczór, to trafić pod właściwy adres. Na szczęście śnieg przestał prószyć. Dobre i to. Bartek uparcie podążał koleinami brodząc w roztopach, ale stanął bezradnie na rozwidleniu drogi. Można było iść albo dalej prosto, albo w bok do rysującego się nieco niżej mostku. Z ulgą dostrzegł, że w najbliższym domu uchylają się drzwi, zapala światło nad wejściem i na ganku pojawia się niewysoka postać z łopatą do odśnieżania.

– Halo… Proszę pana! Dobry wieczór… – Poznaniak krzyknął w kierunku tubylca. Ten podszedł do furtki, więc trzeba było przeczłapać po błocie i śniegu kolejne kilka metrów. Właściciel posesji był niższy od Bartka o dobre dwie głowy. Szczupły, krótko ostrzyżony, w kurtce o kroju wojskowym i wysokich gumiakach wyglądał nawet na jeszcze drobniejszego. Bartek na oko dawał mu pięćdziesiątkę, może kilka lat więcej.

– Dobry, dobry… W czym mogę pomóc, jak mawia moja córka za ladą w makdonaldzie – czerstwy staruszek wyszczeczył zęby w uśmiechu.

– Szukam Willi Jodłowej. Na Stromej pod siedemnastką. To może u pana?

Pytanie zdmuchnęło uśmiech z twarzy za płotem.

– Uchowaj Boże… – mężczyzna wykonał gest, jakby chciał się przeżegnać.

– To jak tam się dostanę? Bo już naprawdę szlag mnie trafia. Zakopałem samiochód, rozwaliłem komórę, marzę tylko o ciepłym łóżku. – Bartek wyczarował ten sam ton głosu i uśmiech, dzięki którym zdobywał w sekundę przychylność wszystkich sekretarek potencjalnych kilentów.

– Panie, niech pan nie gada takich rzeczy, bo może pan w złą godzinę…

– Oj tam, oj tam. Nie jestem przesądny, za to kompletnie mokry i zmarznięty – budowanie mimowolnego porozumienia, kolejny manewr z arsenału doświadczonego KAM-a branży logistycznej. – To jak tam? Może pomogę odśnieżać w zamian za kąt na piecu i miseczkę ryżu? Albo za magiczną kulę wskazującą drogę zbłąkanym wędrowcom?

Staruszek wyraźnie nie był w nastroju do żartów. Wskazał bez słowa ciemną sylwetkę domu po drugiej stronie parowu z ciekiem.

– Bóg zapłać, dobry człowieku. W dzieciach albo w gotówce – mistrz relacji handlowych uśmiechnął się jeszcze szerzej przy kolejnym wymuszonym żarciku, ale rozmówca tylko wzruszył ramionami i rozpoczął odśnieżanie swego podwórka.

– Co za gburowaty typ – mruknął Bartek i powędrował wskazaną drogą na przeprawę przez strugę.

 

Kiedy przybysz zniknął za zakrętem, starszy mężczyzna przestał szuflować. Splunął w stronę Willi Jodłowej i sięgnął do kieszeni kurtki.

– Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur Nomen tuum… – bezgłośnie poruszał ustami, przesuwając między zanurzonymi w kurtce palcami paciorki różańca.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Plus za, jak sądzę, umiejscowienie akcji w realnym miejscu. Przy czym rozumiem przez to, że sprawdziłeś, że kilkupiętrowy blok z wielkiej płyty, znajduje się w połowie dystansu do Willi Jodłowej przy ul. Stromej 17.

Brak pointy. Kończysz opowiadanie akurat w tym momencie, w którym coś zaczyna się dziać. Szkoda.

Wycinaj przymiotniki, przysłówki.

„- Bartek cofnął półbuta i" - naprawdę cofnął półbuta? A może nogę?
„Sięgnął do wewnętrznej kieszeni po komórkę.". Po co „wewnętrznej"? Lepiej będzie po prostu: Sięgnął po komórkę.
„Musnął kilka razy kciukiem po ekranie i odpalił jasna diodę aplikacją „latarka". Przegadane.

Dzięki za uwago redaktorskie :) ale wycinać przymiotniki, przysłówki? nie mój styl - może i niestety :)

No to jedziemy. A droga jest długa i wyboista.

 

„- Pierdolona pogoda, pierdolona robota , pierdolony Prezes” - zbędna spacja przed drugim przecinkiem oraz brak kropki po „Prezes”. Przy czym, o ile to nie imię/pseudonim a funkcja, to ten prezes małą literą.

 

„Popatrzył przed maskę Octavii, na wirujące w snopach reflektorów płatki.” - Niepotrzebny przecinek po „Octavii”.

 

„Trzeba było zaparkować na główniejszej ulicy i...” - Główniejszej? Naprawdę? Niby to nie słowa narratora a myśli bohatera, ale i tak mnie dziabnęło w oko.

 

„Teraz dodatkowo rysowała się perspektywa wypychania rano auta z zimowej pułapki.” - Dodałabym, że rysowała się „przed nim”.

 

„Zabrał z siedzenia pasażera torbę na laptopa i pchnął drzwi pociągając za klamkę.” - Raz, że raczej torbę z laptopem (bo inaczej mi brzmi, jakby była pusta, a zakładam że jednak komp był w środku...), ale to ta druga część jest rozkoszna. A więc pchnął drzwi, jednocześnie je ciągnąc? Boskie! Zakochałam się w tym zdaniu i chcę mieć z nim dzieci!

 

„- Niech to jasny fiut strzeli - Bartek cofnął nogę i desperacko ostukiwałbut o próg samochodu.” - Raz, że to powinno być od nowego wiersza, dwa, że „fiut strzeli” wypadałoby zakończyć może wykrzyknikiem, aby nadać trochę ekspresji. A jak nie wykrzyknik to kropka po „strzeli”, bo jakiś znak interpunkcyjny musi tu być. A na koniec jeszcze nie „ostukiwałbut”, a raczej „ostukał but”.

 

„Starał się stąpać na palcach, jak by to mogło wiele pomóc. - Fuck, fuck, fuck... - akcentował kolejne kroki wzdłuż samochodu.” - „Jakby” razem. A Fuck, fuck, fuck znowuż od nowego wiersza.

 

„Kolejna katastrofa nastąpiła podczas wydobywania torby z bagażnika i ekwilibtystyki z zamykaniem pokrywy bez stawiania czegokolwiek na ziemi.” - Miałeś zapewne na myśli „ekwilibrystykę”. Literówka.

 

„Telefon spadł, odbił się od zderzaka i wpadł w niewielką zaspę. - Nieee... - jęknął Bartek.” - Myślę, że telefon raczej upadł niż spadł (bo z czego miałby spadać?), poza tym można zgrabnie uniknąć powtarzania się – np poprzez „zagłębił się” zamiast „wpadł”.

 

„Puścił oba uchwyty bagażu i włożył jednocześnie obie dłonie w świeżo utworzoną dziurę.” - Iik. Może po prostu „puścił bagaż” albo „cały bagaż”, żeby nie powtarzać „obu”? I napisałabym, że „dziurę w śniegu”... bo niby wiadomo, ale jakoś mi tego brakuje.

 

„Znalazł aparat w sekundę, ale sprzęt nie dawał już żadnego znaku życia. - No to pięknie, kurwa pięknie - uszkodzony Wildfire wylądował w kieszeni, a mężczyzna pozazmykał samochód i z ubabranymi nieziemsko bagażami ruszył w głąb uliczki. - Idealnie pasują do równie uświnionych nogawek i rękawów - pomyślał z wisielczym humorem.”

Ponownie: słowa bohatera od nowego wiersza! Poza tym po „kurwa” przecinek. Po „pięknie” kropka, a „uszkodzony” wielką literą. W „pozamykał” jest literówka. Aha, no i skoro to było zmrożone błoto, to myślę, że telefon raczej nie wpadłby jakoś super głęboko w zaspę, no i nie popsułby się tak od razu. Szmelc jakiś straszny. ; / Nie pisz może o tym mrozie, niech to będzie po prostu mokra i głęboka kałuża...

 

„...żeby nie ciągnąć całego zespoły do Zakopca.” - „Zespołu”. Literówka.

 

„Zgodnie z internetowym anonsem, budynek mieścił się przy Stromej 17.” - Brakujący przecinek.

 

„Wczoraj zadzwonili z Hotelu Borowego z przeprosinami za przypadkową anulację rezerwacjii najlepszy Key Account Manager firmy Roomday jako jedyny z zespołu sprzedażowego musiał szukać kwatery na własną rękę.” - Literówka w „rezerwacji”. Poza tym zdanie bez sensu. Po tej „rezerwacji” brakuje jakiegoś „i”, „więc” albo „w związku z czym”.

 

„Przez dwie godziny nie odkładał telefonu od ucha...” - Raczej „nie odejmował”.

 

„Wreszcie strzał celny, jedno miejsce w pokoju z łazienką w domu położonym ponoć pięć minut od Skiarena Szrenica...” - Ten „strzał celny” źle brzmi, nie po polsku jakoś. Może po prostu „Wreszcie udało mu się znaleźć...”

 

„Zapowiedzią kłopotów były kłopoty z nawigacją...” Nie, nie, nie!

 

„...albo w bok do rysującego się nieco niżej mostka” - Intuicja podpowiada mi, że „mostka” to takiego co to się ma na piersi, ale jeśli chodzi o konstrukcję przerzuconą przez ciek, to niżej „mostku” z „u” na końcu.

 

„Właściciel posesji był niższy o dobre dwie głowy .” - „Niższy od Bartka”, zaznaczyłabym, poza tym zbędna spacja przed kropką.

 

„To może u Pana?” - W kwestiach dialogowych i w ogóle w tekście, o ile to nie jest bezpośredni zwrot do kogoś np. W liście, zwroty typu „pan”, „pani” zawsze piszemy małą literą.

 

„- Uchowaj Boże - mężczyzna wykonał gest, jakby chciał się przeżegnać.” - Po „Boże” kropka, „Mężczyzna” wielką literą.

 

„- To jak tam trafić, bo już naprawdę szlag mnie trafia.” - ... Jestem pewna, że dasz radę przearanżować tę kwestię tak, żeby nie było powtórzenia. I gdzieś tu powinien być znak zapytania, bo gość w końcu pyta, jak trafić do Willi Jodłowej.

 

„...marzę tylko o ciepłym łóżku - Bartek wyczarował ten sam ton głosu i uśmiech, dzieki którym zdobywał w sekundę przychylność wszystkich sekretarek potencjalncyh kilentów.”

Człowieku! Słyszałeś może o module sprawdzania pisowni w edytorze tekstu?

Raz, że po „łóżku” kropka. Dwa – literówka w „dzięki”. Trzy – literówka w „potencjalnych”. Trzy, literówka w „klientów”...

 

„...magiczną kulę wskazujacą drogę zbłądzonym wędrowcom?” - Literówka we „wskazującą”. I nie ma takiego słowa jak „zbłądzony”. Miałeś zapewne na myśli „zbłąkanym”.

 

„...domu po drugiej strony strugi.” - „po drugiej stronie”.

 

„- Bóg zapłać, dobry człowieku, w dzieciach albo w gotówce - mistrz relacji handlowych uśmiechnął się jeszcze szerzej przy swym kolejnym żarciku, ale rozmówca tylko wzruszył ramionami i rozpoczął odśnieżanie swego podwórka.
- Co za gburowaty typ - mruknął Bartek i powędrował wskazaną drogą w stronę mostka.”

Przecinek po „zapłać”. Poza tym swój, swoja, swoje i tym podobne to śmiertelni wrogowie pisarza, to drugie spokojnie możesz skreślić. I ponownie „mostku” a nie „mostka”. I tenże mostek jest też w kolejnym kawałku.

 

„Dzień dobry miła, kocham Cię. Już posmarowałem Tobą chleb.” - Ponownie, tutaj „cię” i „tobą” małymi literami.

 

„Po kolejnym ślubie przecież Alicja straciłaby prawo do alimentów” - Brak kropki po „alimentów”.

 

No dobrze. Na początek tyle, możliwe, że przegapiłam coś jeszcze np. literówki. Których spokojnie mógłbyś uniknąć, gdybyś zwyczajnie sprawdził pisownię przed wrzuceniem w edytorze (niesistniejace słowa podkreślają się na czerwono, wiesz...) oraz gdybyś uważnie przeczytał tekst w jakiś tydzień po napisaniu.

 

Tyle, jeśli chodzi o techniczne czepialstwo. Ostrzegam, że kontynuacji nie przeczytam, jeśli będzie tak samo najeżona jak ten fragment... Ale mam nadzieję, że jednak nie będzie, bo nawet jestem ciekawa, co tam dalej umyśliłeś. ; )

 

Pozdrawiam.

 

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Posypałem głowę popiołem :) dzięki za wszystkie uwagi ;) niestety w moim edytorze tekstów nie ma opcji sprawdzania pisowni :) ale masz rację, literówki to moja słaba strona :) postaram się poprawić  :)

Matko, to co to za edytor? Wszelkie wordy i openoffice mają choćby podstawową wersję słownika... A nawet jeśli używasz angielskiej edycji, to można zainstalować polski słownik. Anyway... jeśli masz kłopoty z literówkami, to tym bardziej radzę albo doinstalować adekwatny słownik, albo nowy edytor. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

A może chciałabyś mnie wspierać jaki pierwsza czytelniczka i redaktorka? :)))) 

i drobne komentarze - bo już przeedytowałem co było do poprawienia, jeszcze raz dzięki
„Prezes" - to ksywka.

Główniejszej? mi się podobał ten neologizm, ale skoro dziabie w oko... :)

„Zabrał z siedzenia pasażera torbę na laptopa i pchnął drzwi pociągając za klamkę - A więc pchnął drzwi, jednocześnie je ciągnąc? Boskie! Zakochałam się w tym zdaniu i chcę mieć z nim dzieci! - doprecyzowałem, że pchnął łokciem, tak właśnie otwierał :) alimentów od ewentualnego potomstwa nie płacę :)

Aha, no i skoro to było zmrożone błoto, to myślę, że telefon raczej nie wpadłby jakoś super głęboko w zaspę, no i nie popsułby się tak od razu. Szmelc jakiś straszny. ; / Nie pisz może o tym mrozie, niech to będzie po prostu mokra i głęboka kałuża... - to prawda, HTC to szmelc, odesłałem szwankujący egzemplarz na gwarancji do naprawy, ale nie uznali, jak stwierdzili - wykazuje ślady ingerencji cieczy, a daję słowo że nie rzucałem go w zaspę ani nie topiłem w piwie - być może miałem wilgotną od deszczu rękę, jeśli już...

 zatem do poczytania

Ło, romans się kroi :)

Ja tylko od siebie dodam, że ta "zahaczka" na czytaczy mogłaby być jednak trochę mocniejsza, bo tu niby można się zastanowić, o co chodzi z tym domem, ale podejrzewam, że za pół godziny w ogóle o tekście zapomnę.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka