- Opowiadanie: sinner - Dziewczyna z patykiem (...), część I z VI

Dziewczyna z patykiem (...), część I z VI

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Dziewczyna z patykiem (...), część I z VI

Od autora

 

 

Drodzy czytelnicy. Zanim rozpocznę tę historię chcę wyjaśnić pewną rzecz i prosić w niej o wyrozumiałość. Chodzi mi mianowicie o pewne odstępstwa od rzeczywistości. Mam tu na myśli swobodę z jaką potraktowałem aspekty prawne i pracę policji, a także pewne kwestie medyczne. Jest to jednak wymogiem fabularnym tej opowieści i mam nadzieję, ze nie zaburzy to lektury.

 

 

Michał P. Lipka

 

 

Dziweczyna z patykiem w cipce część I z IV.

 

 

Ta sprawa była jakaś od samego początku i uparcie pozostawała taka przez cały ciąg dalszy.

– Kto znalazł ciało? – zapytał Shagan osłaniając dłonią osobiście skręconego papierosa. Wiatr szarpał nikłym płomykiem. Prochowiec Shagana szaro-brunatna płachta o głębokich kieszeniach, wzdymał się i tańczył.

Koroner kucał tuż przed nim dłońmi w gumowych rękawiczkach zbierając z ubrania ofiary jakieś włosy. Wzrokiem przeszukiwał każdy widoczny fragment ciała, stroju i najbliższą okolicę. Policyjny fotograf robił zdjęcia zwłok pod różnymi kątami, a kliku funkcjonariuszy starało się znaleźć jakieś ślady nieco dalej.

– Mieszkająca niedaleko kobieta – odparł Herbb, jeden z detektywów, po czym zajrzał do nabazgranych przez siebie notatek. – Melina Taylor. Rencistka, która wyszła wywiesić pranie. Choć to nie tak do końca ona.

Shagan milczał przez chwilę. W końcu udało mu się zapalić papierosa i delektował się pierwszym zaciągnięciem krążącym ciepło w jego płucach. Zapałkę rzucił dalej w wilgotną ziemię, którą przebadano już na obecność śladów i postawił kołnierz prochowca.

– A kto? – ponaglił nie doczekawszy się ciągu dalszego.

Jesień balansowała wokół na krawędzi zimy i przejmujący chłód irytował go. Wszystko było szare i smutne, pod kłębiastymi chmurami szarpanymi wilgotną wichurą.

Herbb drgnął, wsadził dłonie do kieszeni swojej kurtki okolonej na mankietach i kołnierzu puszkiem i kontynuował:

– Ta kobieta, Melinda, skończyła właśnie robić pranie i wyszła na dwór.

– Mówiłeś.

Shagan nie lubił zbędnego ględzenia. Zawsze był oszczędny w słowach i rzeczowy i tego samego oczekiwał od innych. Nie lubił jednak, gdy milczeli tak jak on.

– Wiem – powiedział Herbb. – Słuchaj dalej, dobrze? Ta Melinda Taylor postawiła kosz na ziemi i zaczęła wieszać ubrania.

Shagan popatrzył w stronę rozciągających się na podwórku sznurów na bieliznę. Oczyma duszy niemal widział jak ta kobieta wykonuje swą pracę.

Znajdowali się przy jednopiętrowych blokach na obrzeżu miasteczka o wdzięcznej nazwie Nothingtown. Dalej ciągnęły się łąki i krzaki – w jedną stronę; magazyny i odleglejsze bloki w drugą. Biedna dzielnica, ale nie patologiczna, choć znalazłoby się tu kilku cwaniaczków. Jak wszędzie zresztą.

– Kończyła już, kiedy to zobaczyła – ciągnął Herbb. – To były dzieciaki, trzech chłopców w wieku dziesięciu – dwunastu lat. Jedyna dzieciarnia w okolicy. Dwaj bracia i ich kumpel. Kucali w tych krzakach – wskazał ręką n krzew bardziej kojarzący się z małym drzewem, pod którym leżały zwłoki – i szeptali coś między sobą. W ich zachowaniu było coś dziwnego, więc Melinda podeszła. Myślała, że znowu męczą jakiegoś kota, ale…

– Znalazła ją. – wszedł mu w słowo Shagan.

– Właśnie.

Obaj popatrzyli na krzaki, w których leżała ta martwa, na oko szesnastolatka. Blondynka, której ręce i nogi były rozrzucone odsłaniając gładkie pachy i młode różowe krocze. Nie miała na sobie majtek – te leżały zaczepione wciąż o jedną ze stóp odzianych tylko w białe skarpetki frotte, a niebieską mini podciągniętą miała nad biodra. Jej rozpięta bluzeczka rozlewała się wokół niczym plama. Wykręcony stanik odsłaniał drobny biust o małych zmarszczonych sutkach. Niewielki pieprzyk na lewej wciąż przyciągał wzrok Shagana równie intensywnie jak błękitny lakier na paznokciach.

– Wiesz co te pojeby zrobiły?– Zapytał Herbb.

Shagan beznamiętnie pokręcił głową. Cokolwiek to było mogło go zaciekawić, ale nie wzbudzić emocji. Nie oburzali go pedofile bzykający dzieci, które nawet nie potrafiły jeszcze mówić ani nawet te hujki, które kręciły się podrzynaniem gardeł laskom, których tyłki właśnie posuwali. Gdy słyszał o kolejnym wariacie zmuszającym swoją dziewczynę do zabicia kogoś albo siebie samej w trakcie seksu nie był zniesmaczony. Zdjęcia operacyjne z miejsc takich zbrodni mogły go jedynie podniecić.

– Najpierw rozpięli jej bluzkę i macali cycki. – ciągnął Herbb. – A potem zdjęli jej majtki, rozłożyli nogi i bawili się wkładając jej patyk do… no sam wiesz.

-Cipki?

-Właśnie.

Shagan spojrzał pomiędzy kształtne uda nastolatki. Różowe niewielkie wargi nie były ze sobą zlepione. Rozsunięte prezentowały kilka zadrapań, ale zrobionych pośmiertnie, bo niekrwawych. Cala ich okolica była wydepilowana. Z każdego miejsca ciała biła oszałamiająca uroda tej dziewczyny.

– Jest szansa, ze to oni ją zabili? – Shagan dopalił skręta, rzucił na ziemię i przydeptał.

Koroner wstał wzdrygując się i odezwał:

– Nie ma mowy. Dziewczyna nie żyje od co najmniej dziesięciu godzin, bo utrwaliły się już plamy opadowe, a w nocy wszyscy trzej byli w domu. Tak zgodnie twierdzą rodzice i raczej nie kłamią.

– W porządku. Ktoś coś zauważył? – spytał Herbba.

– Taa, jasne…

– Przyczyna zgonu? – zapytał Shagan, choć nie musiał: sino-czerwone otoczki wokół oczy, krwawe wybroczyny na białkach oczu i sinawa skóra mówiły wszystko. Czerwona pręga na szyi była jeszcze bardziej wymowna.

– Uduszenie. Prawdopodobnie.

– Prawdopodobnie?

– Źle się wyraziłem. To jasne, ze została uduszona, ale na razie parę rzeczy trochę nie pasuje. Po pierwsze brak śladów walki, po drugie brak defekacji. Niby o niczym to nie przesądza, ale zdarza się na tyle rzadko, że wzbudza zainteresowanie. – Wzdrygnął się. Chodźmy stąd, piździ tu jak cholera.

Shagan zignorował go, choć wiedział o co mu chodziło. Też to czuł i nie miało to nic wspólnego z pogodą.

– Czyli są szanse, ze zginęła inaczej?

Koroner westchnął i pokręcił głową.

– Spójrz na oczy – powiedział wskazując palcem na dziewczynę. – Widzisz? Wybroczyny i pęknięcia. Albo ta pręga na szyi. Wszystko wskazuje na uduszenie. Zdarzały się owszem przypadki, kiedy ktoś w trakcie duszenie umierał na co inne, zawał na przykład, ale wszystko i tak sprowadza się do jednego. Wszystko zresztą powie sekcja.

– A co z tym brakiem walki i tak dalej?

– Ktoś ją najprawdopodobniej udusił gdy była nieprzytomna. Może pijana, a może naćpana, bo na głowie nie ma śladów urazu.

– A przez sen? Mogła tu spać i…

– Nie. Obudziłaby się. Wielu opcji nie ma. Ale jak mówiłem, zrobię sekcję, będę wiedział.

– W porządku. Jakieś ślady? Gwałtu?

– Na razie trudno powiedzieć. Pieprzone dzieciaki z tym ich patykiem.

– Ślady w okolicy?

– Żadnych poza dzieciakami i tą kobietą. W nocy padało i wszystko rozmyło. Odciski na ciele pewnie też. Jak sądzisz, zginęła tutaj?

To był już zakres pracy Shagana, śledczego Wydziału zabójstw Okręgowego Posterunku numer 72.

Ten wzruszył tylko ramionami. Znów nawiedziło go to dziwne uczucie, którego nie czuł nigdy wcześniej. To miejsce…

– Zabieramy się czy chcesz zrobić tu coś jeszcze? – zapytał koroner.

– Idziemy – powiedział Shagan.

Koroner z ulgą kazał zapakować ciało do karetki.

– Wyskoczymy po robocie na browara? – zapytał.

– Nie dzisiaj.

– W porządku. A co z Tandetą?

Tandeta. Tak nazywali prawie byłą żonę Shagana, Audrey*. Szczupłego rudzielca o potężnym biuście i tyłku przyprawiającym o zawrót głowy.

Shagan machnął tylko ręką.

Ekipa włożyła ciało dziewczyny do czarnego plastikowego worka, położyła na noszach i wsunęła do karetki. Koroner udał się do swojego wozu, a Shagan do swojego.

Ale coś było nie tak. Coś nie pasowało; Shagan to czuł. W tym miejscu coś było i teraz wlokło się za nimi.

 

 

Koniec części pierwszej

 

Michał P. Lipka.

 

 

* gra słów: po ang. „tandeta” to „Towdry”;

 

Koniec

Komentarze

Technicznie poprawne, ale treściowo? Na razie nic szczególnego. Może potem się rozkręci...

Ok, tytuł spełnił swoją funkcję, przeczytałam. Młode, różowe krocze i białe skarpetki frotte zostaną w mojej pamięci na zawsze. Na razie praktycznie cała atrakcyjność tekstu opiera się na opisie nagiej szesnastolatki, jeżeli w następnej części nie będzie żadnej gołej baby, to czarno to widzę ;P
Pozdrawiam 

Smutna kobieta z ogórkiem.

Byłem, przeczytałem, nie ukrywam, że historia zaciekawiła mnie na tyle by przeczytać kolejną część, więc za to duży plus. Minusy:
- Wstęp całkiem skutecznie zniechęcił mnie od wypisywania co jest nie tak w opowiadaniu od strony logiczno-kryminalistycznej, bardzo zwracam na to uwagę, a opowiadanie pod tym względem leży i zdycha.
- "hujki" to chyba "chujki"
- zdziwiło mnie, że baba wieszała pranie na zewnątrz jesieniozimą. Zimno i wilgotno, a ona pranie wiesza - dziwne.
- od strony technicznej niechlujnie.

"Ta sprawa była jakaś od samego początku i uparcie pozostawała taka przez cały ciąg dalszy." - Tylko jaka w końcu byla ta sprawa -- zawila, dziwna, niespotykana, normalna, zwykła,  niecodzienna,  zawikłana ?
"Wiatr szarpał nikłym płomykiem." -- Czego plomykime -- zapałki, zapalniczki, pochodni ? 
"Wzrokiem przeszukiwał każdy widoczny fragment ciała, stroju i najbliższą okolicę. " -- patrzył  "szerokokątnie"?
"W końcu udało mu się zapalić papierosa i delektował się pierwszym zaciągnięciem krążącym ciepło w jego płucach." Dziwne sformułowanie... 
"Jesień balansowała wokół na krawędzi zimy i przejmujący chłód irytował go" -- Bohater winien się przestraszyć, i to śmiertelnie. A co by sie stało, jakby jesięeń spadła z tej krawędzi? 
"Jej rozpięta bluzeczka rozlewała się wokół niczym plama." -- Wokól czego? Czy może tak dosłownie wokól wszystkiego? Duża bluzeczka...
"Koroner wstał wzdrygując się i odezwał:" -- odmiana czasownika zwrotnego " wzdrygać się" kłania się...
I tak dalej... 
Krótki tekst, językowo wybitnie niedopracowany. Dalsze części chyba należaloby lepiej przemyśleć i dopracować.
Słabowite bardzo.
Pozdrowienia.

Mam podobne odczucia, co RogerRedeye.

"Koroner kucał tuż przed nim dłońmi w gumowych rękawiczkach zbierając z ubrania ofiary jakieś włosy" - Kucał dłońmi?Tekst niedopracowany, brakuje sporo przecinków, jak chociażby w wymienionym powyżej zdaniu.

Mimo to na kolejną część rzucę okiem, może będzie lepiej.

A ja nie przebrnałem. Strasznie ciężko sie czytało. Ten poprzedni był lepszy.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

" Najpierw rozpieli jej bluzkę i macali cycki" -skąd wiadomo, jaka była kolejność? Po czym można to stwierdzić? 
To opowiadanie ma swoje zalety. Jest krótkie. 

najlepszy z tego wszystkiego jest tytuł
reszt za długa i nie chce mi się czytać
może kiedyś:) 

Nowa Fantastyka