- Opowiadanie: jjerzy - Kolejne kuszenie człowieka: Mina cz. II ost. [18+]

Kolejne kuszenie człowieka: Mina cz. II ost. [18+]

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Kolejne kuszenie człowieka: Mina cz. II ost. [18+]

 

 

 

– Słyszałeś może o Adamie i Ewie? Albo o cudownej, urodzajnej krainie na wschodzie, pełnej wszelkiego bogactwa, w której kiedyś beztrosko żyli, zanim On ich stamtąd przegnał, przepełniony udawanym gniewem, wmawiając im, iż nie są Jemu posłuszni?

 

– Ano, pamiętam taki motyw, gdy jeszcze robiłem w oświacie, czyli…, ja wiem…, zanim mi dycha stuknęła. Brałem ten wątek. Ale tam trefna roślinność rosła, niejadalne jabłka, itepe. Coś nie ten teges i takie fest miodzio to chyba nie było!?

 

– To był rajski ogród, Eden, w którym wszyscy ludzie mieli żyć w szczęśliwości, mieli być nieśmiertelni. Rozumiesz? NIEŚMIERTELNI! Zostało im to obiecane. Adam był oddanym Bogu ogrodnikiem, pełnym ufności w Jego wszechmoc i czyste intencje. Zresztą…, tylko ktoś bezrozumny mógłby podejrzewać swojego Stwórcę, który jest samym Dobrem, iż ma wobec niego niecne plany. Jakże Bóg Jedyny mógłby posługiwać się podstępem w stosunku do swoich dzieci, tym samym czyniąc zło!? Adam i Ewa żyli zatem bez zła i poza złem. Byli z natury dobrzy i ufni. Pomiędzy nimi panowała harmonia i w harmonii obcowali z przyrodą, współgrali z całym światem, nad którym mieli panować, czyli rozumieć go i sprawić, by rozkwitał, rozwijał się na cześć Boga.

 

– No i w pytę! Urzekła mnie twoja historia, lecz nie można by nieco chyżej popierdalać przez mitologię? Załapałem się na podobne pitoły na kościółkowych kompletach przed Pierwszą Komunią Świętą i…

 

… Ejże, co jest? Co tam wyprawiasz u powały? Poczemu tak dymasz po ścianach na okrętkę, jak nakurwiator w uzbeckim cyrku?

 

ol sonuf vaoresaji, ol sonuf vaoresaji, ol sonuf vaoresaji[i]

 

– Że jak, bo nie ogarniam!?

 

– Mówię, że chcę służyć ludziom, choć jestem ponad nimi!

 

– No, już lepiej! Ale nie goń ponad moją skromną osobą, tylko stój mi tu z tą walizą, bo bez niej, to chuj wielki i bąbelki z naszej współpracy.

 

– Właśnie po to wróciłem. Nie chcę się na Tobie zawieść, Kamilu. To, o czym mówię, wymaga pokory i postępowania według moich wskazówek. Tylko wtedy zostaniecie uwolnieni z więzów chorób, śmierci, popędów, z ograniczeń narzucanych przez czas i przestrzeń, w których żyjecie jako istoty ułomne. Ty zaś zostałeś wybrany, aby ta wolność ponownie nastąpiła.

 

– Hej, mówisz jak moja babula! Kamilu, liczę na ciebie; Kamilu, zachowuj się. A ty zapewne Rysiek jesteś, trafiłem?

 

– Ja jestem Samuel, prawowity władca ludzi oraz tego, co na ziemi istnieje, rośnie i porusza się – roślin, zwierząt, wody, ognia, powietrza, skał, chmur i wszystkiego innego. Jestem sędzią i oskarżycielem, budowniczym i niszczycielem. Wszelkie zaś ludzkie przymierza z tym, który człowieka oszukał, poniżył i odepchnął od siebie, a którego nazywa się Bogiem i traktuje z czcią, nie są nawet cieniem świętości i doskonałości bycia u mego boku. Nazywanie ich świętymi jest bluźnierstwem przeciwko mnie oraz tym, których wskażę, by rządzili w moim imieniu.

 

– To ostra akcja będzie, jak sam bos, który trzęsie nawet szpinakiem, skunksem i sołtysem, nie mówiąc o kumulusach i kamolach, fatyguje się do mnie z misją.

 

– Dobrze rozumiesz. Razem sprawimy, że będzie jak było, a zniknie to, co jest. Na ziemię powróci raj, odrodzi się to, co zmyły wody potopu, zesłanego dla ukrycia niedoskonałości dzieła bożego. Potomkowie Sema, Chama i Jafeta, wnuki, prawnuki i praprawnuki Noego, powrócą do łon i pozostaną nienarodzone. Ziemię ponownie zamieszkają wybrani przeze mnie potomkowie Adama i przekazywać będą swoim synom wiedzę tych aniołów, którzy zeszli na ziemię, by ją rozwijać i wzbogacać jej mieszkańców. Wtedy też przeminie przekleństwo rzucone na człowieka w Babel, w krainie Sumer, a ludzie posługiwać się będą jednym językiem. Żadne pomieszanie nie przeszkodzi im już w staniu się równymi Bogu, w osiąganiu nieosiągalnego. Nie będzie dzieła, którego człowiek by nie mógł dokonać.

 

– Ja sunę, skrytojebczy plan na Pana Boga. Pełna profeska, grabula! Czyli koniec z ogranicznikiem: nie piję, bo mi nie staje! Nigdy bym nie pomyślał, że ja – Kamil Lampart z ulicy Skalnej – przyczynię się do apgrejdu świata!!! To co mam skołować w tym scenariuszu?

 

– Mam tutaj coś, co przekażę Tobie na Górze Hermon. Spójrz, ten owoc…

 

– Ni chu chu! Nie szamam owocków. Mam po nich zawsze trampola w ryju.

 

– Nie możesz go zjeść! Na dany przez nas znak, skierujesz go w miejsce, z którego został zabrany. Wtedy rzeki wrócą do swoich koryt, a ludzie do rajskich osad, by żyć w nieśmiertelności i łasce anielskiej po wsze czasy.

 

– Zarka, to jest was więcej, niż jeden łysy pacior tutaj?

 

– Będą z nami moi towarzysze, Szemihaza, Azazel, Asmodeusz i inni. Aniołowie, którzy ukochali ludzi i przekazali im różnorodne umiejętności, między innymi takie, jak znajdowanie drogi według gwiazd, obróbka drewna i metalu, zdobienie tkanin i ciała. Przelali na ludzi całą swoją wiedzę i miłość. Jak widzisz, będziesz wśród przyjaciół. Zjawią się jedynie na krótką chwilę.

 

– A jak mam go ‘skierować’? Na pilota, z kopa?

 

– Przybędziemy na Górę Hermon, gdzie zjawią się aniołowie. Każdy z nich ma trzy pary skrzydeł. Rozpostrą je, gdy ogarnie ich blask przelatujących orionid, a ja przekażę Tobie owoc. Ty zaś umieścisz go na otwartej dłoni i wyciągniesz ramię w kierunku, w którym spoglądać będą aniołowie, czyli na wschód. W ten sposób zwrócisz niepotrzebną już ludziom wiedzę i uwolnisz ich od wszelkich ograniczeń, uwolnisz od grzesznego kontaktu z podstępnym Bogiem. Wyzwolisz także aniołów, którzy już na zawsze będą opiekowali się ludźmi.

 

– To pikuś! Tylko takie pytanko: po różowy chuj dajesz mi za ten wyczyn walizkę cukru, skoro trafię do raju, gdzie będę mógł fukać, kiedy mi się tylko podoba, towaru będzie jak kurew na dworcu i żadna psiarnia mnie nie przemoże? Nie ma jakiegoś chwytu na czachę w tej współpracy? Nie chcę skończyć, jak Pan Twardowski – na przykład na jakimś oddalonym księżycu Saturna!

 

– To jest mój znak dla Ciebie, okazanie mocy, którą dysponuję. Dowód na to, iż nie posługuję się kłamliwym słowem, a wszelkie ograniczenia ustąpią po ponownym nastaniu Edenu.

 

– Fuck yea, przekonujący, to ty w istocie jesteś. Mogę jeszcze dwa słowa, zanim odżyję w innym, lepszym świecie?

 

– Oczywiście, do przelotu orionid mamy jeszcze nieco czasu dla siebie.

 

– Znałem we wczesnym dziecięctwie sponio gostka – w konfesjonale tyrał. Powiedział mi, gdy bluznąłem mu nieletnimi, grzesznymi wyczynami…

 

– Jego słudzy nie będą was już więcej prześladowali i sprawiali, abyście donosili sami na siebie.

 

– Skumałem to już, bracie. Ale chwila…, gdy mu tak bluznąłem małoletnią nieboskomyślnością, a on odbębnił te swoje hece, sam wiesz: Ja Tobie odpuszczam…, itepe, to powiedział coś jeszcze.

 

– A cóż istotnego mógł powiedzieć ten, który szerzy kłamliwą naukę?

 

– Powiedział, iż każdy człowiek może krótką piłką wychujać dowolnego demona, Szatana czy srałbądź którego, gdy ten przylezie, by go kusić i pleść mongolskie teorie.

 

– Wszystko, co Tobie wyjawiłem, jest czystą prawdą, a swoją wszechmoc ukazałem dostatecznie przekonująco!

 

– I w pytę się składa, bo właśnie do tej wszechmocy nawiązał. Twierdził, że przynajmniej w dwóch sprawach jesteście ciency jak siki pająka – primo: nie oglądacie człowieczej myślenicy; secundo: musicie szpącić, jak Cygan pod marketem, żeby skłonić śmiertelnika do robienia tego, co wam się pod kopułą usrało. Bo wolnej woli nie wydymacie!

 

– Kamilu, pycha i głupota przemawiają przez Ciebie.

 

– I to, co ów gostek wtedy powiedział Kamilowi, właśnie teraz wychodzi na spacer, jak grzyb spod napleta. Już nie drążę twojej niedawnej przechwałki o Kryśce, gdy ostatecznie poprzestałeś na zgadywance dla mózgojebów, o kim może myśleć szesnastolatek pucujący torpedę co kwadrans. Ty nawet nie wiesz, do kogo nawijasz przez ostatnie pół godziny! A informowałem Ciebie ostatnio, że gdziekolwiek się nie pojawisz, to wali w okolicy jak z murzyńskiej chaty, a ja alergikiem jestem!

 

– Ka… Kkk… Kamael [ii]…??

 

– Taaa, Kamael czy Kamil, gancegal. Faktem jest, że znowu, ochujały fantasto, pocisz jęzor o niczym, miast ścisnąć pizdę, żeby Ciebie słychać nie było. I jeszcze ta banda ciuli, Asmodeuszów, Azazelów i im podobnych…, co im ma pomóc zwrot rajskiego owocu! I puszczasz te teksty do Kamaela Lamparta, jakbyś był po podwójnej ciągłej?

 

– Ale…, ale Kamaelu! Skąd Ty tutaj, z tym słownictwem, z takim zachowaniem?

 

– Bo, kurwa, TAK! Styknie? I jeszcze jedno – na Hermonie Żydzi mają teraz jedyny kurort narciarski. Posterunki i Mossadu w pizdu. Kłaniaj się, że wam dupska ratuję – jak myślisz, co by zrobili, gdyby zobaczyli eskadrę takich skrzydlatych zboków, która ląduje na ich terytorium?

 

-------------------------------------------------------------------

 

[i] Władam wami (z jęz. enochiańskiego)

 

[ii] Anioł broniący przed złymi duchami, wspierający siłę woli, lampart na skale, umacniał Jezusa w ogrodzie Getsemani, (uważany za władcę Marsa)

Koniec

Komentarze

Dalej się podoba. Zakończenie ciekawe, zaskakujące. :-)

Babska logika rządzi!

Pierwszy odcinek zrobił na mnie lepsze wrażenie, ale nadal parę tekstów zasługuje na oklaski. Mój ulubiony: "Już nie drążę twojej niedawnej przechwałki o Kryśce, gdy ostatecznie poprzestałeś na zgadywance dla mózgojebów, o kim może myśleć szesnastolatek pucujący torpedę co kwadrans." Chociaż nie wiem, czy w tej części odrobinę nie wkradł się syndorm polskiej komedii dla młodych – kiedy postacie na ekranie bluzgają, sala kinowa wpada w brech. Co do zaskoczenia – trafiła kosa na kamień! Mnie zaskoczyłeś. Jako, że oba odcinki należy traktować jako całość, łącznie uważam to za bardzo udany, oryginalny tekst.

Dziękuję wam za przeczytanie i pozostawienie komentarzy. Jak zawsze! Mam nadzieję, że bluzgatory jednak nikogo nie zwiodły, gdyż wszystko to służy przemyceniu bardzo religijnego przesłania. A że w języku dość dosadnym i może nieco hermetycznym? A czemu nie. W końcu, gdy sytuacja tego wymaga, to nawet anioł musi się dostosować, by skutecznie wykonać robotę. A może czasami robi to z przyjemnością? Zawsze jakaś odmiana :)

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

No kto by pomyślał… Podobało mi się. Uśmiałem się. Teraz, po lekturze , mogę zaszpanować nowymi zwrotami, które przysposobiłem z tego dzieła. Wiele z nich na stałe wejdzie do mojego słownika

Ja "majtki z uzdą" już zdążyłam puścić w obieg. Baaaardzo misie… ;-)

Babska logika rządzi!

Majtki z uzdą wypłynęły na portalu poświęconym fantastyce. Ja mamrotam, to chyba wbrew i w poprzek? :) Nie chciałbym mieć was na sumieniu, że jakieś złe wzorce, itp. Dziękuję za komentarze, jak zawsze!

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Postawiłem sobie wyzwanie ani razu nie zachichotać podczas lektury obu tekstów. Niestety, poległem przy "chuj wielki i bąbelki". Majstersztyk językowy. Do tego wyprodukowany oryginalną techniką i zaskakująco wciągający. Czekam na dalsze teksty.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Gnoom, ja do slangu młodzieży podchodziłem, jak kojot do jeżozwierza. Niemniej rzeczywiście, niektóre ich zwroty, nazwy, określenia są majstersztykami. Choć bezprzedmiotowego bluzgactwa także jest co niemiara. Dziękuję za przeczytanie i opinię!

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Uśmiałam się. Bardzo mi się ten tekst spodobał (obie części). Sformułowanie "apgrejd świata" niezmiernie przypadło mi do gustu. :)

Hmm… nie czytałem pierwszej części, ale ta jakoś średnio przypadła mi do gustu.

~~Hmm… nie czytałem pierwszej części, ale ta jakoś średnio przypadła mi do gustu.

???

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

jjerzy, to że inni uśmiali się przy Twoim tekście, dobrze się przy nim bawili, nie znaczy że tak będzie reagował każdy czytelnik. Rozumiem, że Twój wywód na shoutboxie był spowodowany moim lakonicznym komentarzem. Tylko jak koeijo dodała równie krótki, ale pochwalny komentarz to nie domagałeś się uzupełnienia. To że jestem w Loży nie znaczy, że będę pod każdym tekstem się rozpisywał. Tam gdzie będę miał coś mądrego do napisania, to napiszę :) Twoje opowiadanie mnie nie rozbawiło, nie trafiłeś po prostu w mój gust. Tyle.

Pozdrawiam.  

Domek, mnie interesuje to, czemu zabierasz głos, gdy nie czytasz? A nie to, czy się śmiejesz, czy nie? Nie zabieram głosu na temat Twoich upodobań. Nie jest problemem dla mnie rodzaj Twojej opinii – czy pozytywna, czy negatywna. Mam tylko pytanie o Twoje lekceważące podejście do komentowania. Nie czytasz, to się nie wypowiadasz. To takie proste! Zatem nie wywijaj kotem jak bejsbolem.

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Lekceważące podejście? Bo nie przeczytałem poprzedniej części? Może powinienem, ale w kolejce czekają inne teksty. Skoro nie życzysz sobie, żebym zostawił pod Twoim tekstem jakikolwiek ślad obecności, to nie ma problemu. Mogłem przecież kliknąć tylko "przeczytane" i byłoby okej. 

Tylko dziwne, że z powodu jednego komentarza wylewasz swój żal i zarzucasz mi lekceważący stosunek do portalowych opowiadań. 

Pozdrawiam.

Ja przypomnę, że zgodnie z dawno ustaloną zasadą, Loża nie ma obowiązku komentowania "drugich części", które akurat przypadną na jej dyżur. Bo to oznaczałoby konieczność zapoznania się i z poprzednimi i biedny mistrz Loży, który trafi na cykl. Dlatego nie posądzaj nikogo o lekceważący stosunek.

Tu się raczej pojawia pytanie, po co zamieszczać w częściach tak krótki tekst?

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Nowa Fantastyka