- Opowiadanie: szyszkowiec - Regulator smaku

Regulator smaku

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Regulator smaku

 

Kotlet schabowy leżał sobie wieczorową porą na talerzu w kuchni. Był piękny i jeszcze ciepły. Przyodziany w złocisty płaszcz ze smażonej bułki tartej. Patrzył niewinnie przed siebie. W górę. Gdy sobie uświadomił, że nie może się ruszać oblał go pot, a raczej aromatyczny tłuszczyk. Nie wiedząc co teraz zrobi, postanowił czekać. Może ktoś go znajdzie i uratuje. Będzie czekał cierpliwie.

 

Gdy zaczęło robić się ciemno nasz mały kotlecik, już lekko zmęczony wyczekiwaniem za konsumenta, zaczął sobie przypominać. W jego głowie pojawiły się obrazy. Uświadomił sobie, że miał kolegów, inne kotlety, że leżeli wszyscy razem na tym talerzu. Dużo się śmiali. O tak… było zabawnie. Przypomniał sobie nawet jak flirtował z ziemniakiem z sąsiadującej miski. Jego kształty przyprawiały go o drżenie włókienek mięśniowych niczym przyprawa z Bliskiego Wschodu. Zarumienił się. To były czasy. Ale co się stało. Czemu jest sam. Nie ma już miski pełnej atrakcyjnych ziemniaków. Nie ma też jego kompanów. Dlaczego. Z całych sił próbował sobie przypomnieć. Skupił się tak, że znowu spocił się na swój sposób. Aż nagle jakiś błysk rozświetlił jego umysł. Już wiedział. Wszystko pamięta. Tak, to ludzie ich zjedli. Ci okropni ludzie. Wielkie, śmierdzące i nie kształtne stwory, machające metalowym trójzębem i chropowatym mieczem, rozradowane zabijaniem małych, bezbronnych kotlecików. Poczuł jak wzbiera w nim złość a zarazem ulatuje życie. Całą noc Kotlet myślał nad tym wszystkim. Nad sensem swojego istnienia i nad tym jaki czeka go los. Doszedł do wniosku, że takie życie nie jest dobre. Stracił on wszystkich swoich przyjaciół i znajomych, którzy są teraz gdzie indziej a on został sam. W takim razie to może o to chodzi w życiu każdego kotleta. Jego przeznaczeniem jest zostać spożytym. Nasz Kotlet czuł się dotknięty niesprawiedliwością jaka go spotkała. Czemu ludzie go nie zjedli. Śmiałby się teraz pewnie wraz z innymi, bądź rozmawiał ze swoim ziemniakiem. Ich związek mógłby wejść na wyższy poziom. Do jadalni, gdzie na stole leżał talerz weszli ludzie. Byli dziwnie ubrani, inaczej niż wczoraj i tak jakby nieogarnięci. Serce Kotletowi, aż zadrżało. Tak! – pomyślał. Ludzie wrócili się by go zjeść. W końcu spotyka go coś dobrego od życia. Zostanie zjedzony i spotka się z resztą kompanów. Ludzie kręcili się po pokoju. Nie zważali na niego uwagi, co zaczęło go powoli niepokoić. Wreszcie pewien mężczyzna podniósł go na talerzu. Świat zaczął wirować. Kotlet patrzył się na niego. –Tak pamiętam go – pomyślał – był wczoraj na obiedzie i zjadł dużo ziemniaków. Dobrze trafiłem. Kiedy tak Kotlet był gdzieś niesiony czuł błogi spokój i odprężył się. Nadal czasem rzucał okiem na konsumenta i stwierdził, że powoli łysieje. Ich spojrzenia spotkały się a konsument uśmiechnął się zdradziecko, pochylił talerz i brzegiem metalowego trójzęba zsunął Kotleta w ciemną otchłań kosza. Tak właśnie, niewdzięcznie zakończył się żywot Kotleta, naszego bohatera. Żył on skromnie i poczciwie, a ludzie postanowili oddzielić go od rodziny i przyjaciół i zesłać go w bezkresną otchłań smrodu i zanieczyszczeń śmieci z całej okolicy. Teraz czeka go wegetacja, bo życiem tego nazwać nie można.

Koniec

Komentarze

Usuń kropeczkę z tytułu, bo Cię za to zlinczują.

Ja miałbym taką 'pretensje', iż tekst nie wyciąga kotletowatości z kotleta. Nie wyciąga tej niepowtarzalnej 'różnicy gatunkowej'. Póki co, to mogę sobie równie dobrze pod kotleta podstawić fasolkę szparagową, białą kiełbasę czy na przykład bakłażana – a i tak na jedno wyjdzie. Po drobnych korektach kulinarnych – bez różnicy. No i pointa na miernym poziomie, a w zasadzie, to jej nie ma. Zatem w moim odczuciu, trzeba by pojechać kotletowatością bez trzymanki i zakończyć z przytupem. I wtedy danie będzie pożywne i smaczne. Póki co, nie jest.

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Pomysł w sumie nienowy, ale zrealizowany na przyzwoitym poziomie. Były już spinacze, zszywacze, karpie, pająki i cała masa różnych spojrzeń na personifikację wykonaną w ten sposób. O ile jednak tekst właściwie niczego nowego sobą nie odkrywa, o tyle można przeczytać go bez bólu.

Szyszkowy, ten tekst był adresowany do wegetarian czy to moja nadinterpretacja?

Dzięki wszystkim za komentarze. Waranzkomodom, nie, nie kierowałem tego tekstu do wegetarian. Prędzej do ludzi, którzy bezsensownie wyrzucają jedzenie, co mnie osobiście drażni.

Bez wątpienia masz wyobraźnię ;)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka