- Opowiadanie: welern - Czupryna

Czupryna

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Czupryna

 

– Załóżcie hełm na tę czuprynę – z uśmieszkami złośliwości zwracali się do mnie wszyscy, którzy podnosili wzrok ku mojej fryzurze. Nie mogłem nic na to poradzić, ciężko było samemu, używając noża równo przystrzyc włosy przeglądając się w lustrze wody, a fachowi fryzjerzy liczyli sobie zbyt wiele by moja sakwa mogła wytrzymać takie obciążenie. Mimo prób i lat praktyki, zawsze miałem pokudłaną czuprynę.

 

Libacja w karczmie dobiegała końca, gdyż wszyscy upici mieszczanie – było ich wyjątkowo dużo – zaczęli się powolnie, wahadłowym krokiem rozchodzić. Jakiś mężczyzna zatoczył się i bym go złapał gdyby nie rozbawiony głos karczmarza.

 

– Kleofadorze, unik – załapałem ostrzeżenie zbyt późno, czyli wtedy, gdy mieszczanin zwymiotował mi pod nogi.

Spojrzałem i skrzywiłem się z odrazą. Cuchnące wymiociny rozpłynęły się po dębowych deskach i znikały częściowo tam gdzie były wąskie szpary. Od samego widoku chciało mi się rzygać.

 

Karczmarz pstryknął palcami i chwilę potem z za drzwi za jego plecami wyszła służka. Obszedłszy ladę ze spuszczonym nisko wzrokiem, pospiesznie starła wymiociny. Moim oczom nie umknął fakt, że była bardzo młoda i piękna. Pod fartuchem służki rysowały się co najmniej idealne kształty. Spod czapeczki, która była typowa dla służących, wypływały włosy o pięknym rudawym kolorze.

 

– Koria, nie trzyj tak. Już wystarczy. Możesz wrócić do kuchni – wybił mnie z zamyślenia tubalny głos karczmarza.

 

– Nawet imię ma nienajgorsze – mimowolnie dokończyłem moje myśli na głos.

 

– Ano, ładna jest, nie zaprzeczę – zarechotał właściciel gospody, a ja odprowadzałem Korię wzrokiem.

 

– Macie rację, pobudza zmysły – nie ukrywałem zachwytu. – Raczcie powiedzieć gdzie mieszka.

 

Karczmarz rzucił zdziwione spojrzenie, tylko nie wiedziałem czemu, akurat takie. Czyż w moich słowach było coś traktowane w tych stronach za nierozsądne, a może obelżywe? Tego nie wiedziałem, ale łatwo było się przekonać mimo, że pobyt w tym mieście był dla mnie zupełnie czymś nowym.

 

– Nie mówcie, że widzicie ją pierwszy raz. Przecież ona mieszka w pokoju obok was, to niemalże niemożliwe byście ją przeoczyli, a może już zapał i wzrok nie ten? – tubalny głos karczmarza w połączeniu z głośnym rechotaniem, był nieziemskim dźwiękiem. – Napijcie się, to poprawi wzrok i zapał, bo chyba dziś w nocy się przyda.

 

Przez chwilę podziwiałem, jak mój rozmówca ze zręcznością napełnia kufel przednim winem. Nalał również sobie. Wznieśliśmy naczynia do toastu.

 

– W takim razie za co teraz? – spotkałem pytające spojrzenie.

 

– Za piękne kobiety, upojne noce i szalone jutrznie – mój ton był na poły pytający, na poły oznajmujący.

 

– Toż to będą trzy toasty – wyszczerzył zęby.

 

– No jeśli już stawiacie.

 

– Niech będzie – stuknął o mój podniesiony kufel.

 

Wino miało smak winno-miodowy i trafiało idealnie w mój gust i głowę. Po trzecim toaście rozstałem się z karczmarzem i udałem do swojego pokoju.

 

– Kiedy kończy Koria? – spytałem na odchodnym.

 

– Za godzinę – usłyszałem rechotanie jeszcze głośniejsze niż kiedykolwiek.

 

Gdy znalazłem się już w pokoju, zdjąłem skórzane odzienie obnażając liczne blizny po walkach z tymi przeklętymi harpiami. Blizny były przeważnie krótkie, a szerokie, gdyż noże, którymi rzucają te bestie wbijają się głęboko w ciało. Odświeżyłem się wodą z miednicy stojącej pod ścianą i rozpocząłem oczekiwanie, na skrzypienie desek podłogi korytarza. Czułem, że wino zaczęło lekko działać, ale nie czułem się kompletnie pijany, jak to było zawsze po powrocie z libacji u karczmarzy. Teraz musiałem myśleć trzeźwo, by osiągnąć i zdobyć to czego dzisiaj zapragnąłem mocniej niż w ostatnich czasach. Nie wiem ile minęło czasu, ale przypuszczałem i wyczuwałem, że za chwilę rozlegnie się skrzypienie.

 

Koria widocznie stąpała bardzo lekko i z gracją, gdyż skrzypnięcia, które pod moimi krokami były głośne jak trąby, teraz były ledwo słyszalne. Chwyciłem klamkę i wyszedłem na korytarz tak szybko, że dziewczyna zdezorientowana wpadła na mnie. Zapewne tego nie poczuła, ale z zaskoczenia objęła mnie.

 

– Ostrożnie – rzuciłem cicho.

 

– Przepraszam, ja nie… – zakłopotała się.

 

Uśmiechnąłem się do niej szczerze, a ona odpowiedziała takim samym uśmiechem. Nie ukrywam, że jej przypadkowy uścisk, rozpalił moje pożądanie jeszcze bardziej.

 

– Co tak piękna kobieta robi sama w karczmie? – zapytałem.

 

– Może nie jest sama – użyła złośliwego tonu.

 

– I tego, kto sprawia, że nie jest sama, ukrywa w pokoju całymi dniami?

 

Chyba dopiero teraz się zorientowała, że mnie obejmuje i rzuciła mi złośliwe spojrzenie. Jednak nie poczułem by chciała się wyrwać.

 

– Mógłbym być tym, którego byś chciała ukrywać przed innymi kobietami w pokoju.

 

– A może ja takiego kogoś nie potrzebuję – w tych słowach nie było złości.

 

Chciałem ją obejmować, ale wiedziałem, że rozmowa w tej pozycji jest co najmniej niewygodna, a po za tym staliśmy na korytarzu. O wiele lepiej jest się tulić siedząc, a najlepiej leżąc, tylko najpierw musiałem wszystko poprowadzić tak, by do leżenia doszło. Odsunąłem się delikatnie.

 

– Wejdźmy może do pokoju, na siedząco lepiej się rozmawia – zaproponowałem.

 

Przyjęła mój pomysł z aprobatą. Tak na prawdę się zdziwiłem, mimo tego, że właśnie na to liczyłem. Weszliśmy, ona pierwsza, a ja za nią podziwiając jej krągłe kształty bioder. Miałem ochotę chwycić ją, przyciągnąć do siebie i zacząć realizować swoje marzenia związane z tą pięknością. Pokój był pogrążony w półmroku, do póki Koria nie rozpaliła lampy (i jeszcze bardziej moich zmysłów) stojącej na małym stoliku przy oknie. Usiadłem na zydlu obok łóżka, a ona na łóżku. Wciąż dziwiło mnie to jak łatwo mnie wpuściła do pokoju.

 

– Od jak dawna tutaj mieszkacie? – zapytałem z zaciekawieniem.

 

– Odkąd zostałam wyrzucona z domu – zauważyłem w jej oczach smutek.

 

– Co tak złego uczyniłaś? – przesiadłem się obok niej. Widocznie jej to odpowiadało, gdyż uśmiechnęła się kącikiem ust.

 

– Wyrażałam po prostu swoje zdanie, ale nie zacz…

 

Nie dosłyszałem słów które wymawiała potem, zamyśliłem się, zapragnąłem rzucić ją na łóżko i zadowalać się pięknem i jędrnością jej młodego ciała. W spodniach zaczęło mi się robić ciasno, co było dziwne bo lata młodzieńcze miałem już dawno za sobą i potrzebowałem czułych pieszczot by mój żołnierz powstał. Spojrzałem Korii w oczy, ale jej wzrok był skierowany w dół, ku mojej przepasce biodrowej, nie zawstydziło mnie to i nie kryłem podniecenia. Przysunąłem się bliżej niej.

 

– Panie…

 

– Jestem Kleofador, tak mi mów, nie jestem żadnym panem, nie dla Ciebie.

 

Uśmiechnęła się najszczerszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałem. Jej oczy zalśniły, czułem tak jakby ona myślała dokładnie to samo co ja. Nie widziałem jej ręki, która zmierzała w stronę mojej przepaski, ani jej nie czułem, a jednak ją złapałem w moją dłoń. Wtedy zrozumiałem, że oboje myślimy o tym samym. Drugą dłonią chwyciłem jej drugą rękę i pchnąłem ją na łóżko. Nie wyrywała się ani nie krzyczała, gdyż była zajęta rozbieraniem siebie i mnie. Ciągle jej szeptałem do ucha czułe, gorące słowa, które rozbudzały jej pożądanie.

 

Gdy już wyswobodziliśmy swe ciała z wszelkich okryć, objąłem Korię mocno, pieszcząc jej ciało dłońmi, a wargi ustami. Jej zgrabne ciało wiło się gdy pieściłem jej kobiecość dłonią, wzdychała, pojękiwała. Jęknęła głośniej gdy zacząłem napierać.

 

– Ohh… Kleofadorze.

 

– Słucham cię, moja pani?

 

– Nigdy nie czułam się w ramionach mężczyzny tak, jak w tym momencie – wyszeptała mi do ucha kuszącym tonem.

 

– Mniemam, że to dobre uczucie – słowom nadałem ton pytający.

 

– To nie jest dobre uczycie. To jest cudowne…

 

Oddawała się z pasją, była cudowna. Nasze ruchy idealnie się zgrywały ze sobą, przez co doznania były nie do opisania. Patrzyłem jej w oczy, widziałem ogromną rozkosz. Otworzyła usta szerzej, a ja je od razu pocałowałem. Moje dłonie szalały po jej ciele, poznając wszystkie zakamarki i tajemnice, ustami pieściłem jej szyję.

 

– Masz takie cudowne ciało, będę się nim zajmował przez całą noc – szepnąłem jej do ucha.

 

Poczułem jak jej ciało się napina, a już chwilę potem jęczała cichuteńko gdy zaczęła szczytować. Ja opóźniałem ten moment by sprawiać jej największy wymiar rozkoszy i jak najdłużej. Nadszedł czas na mnie. Napierałem jeszcze kilka chwil, a potem padłem na Korię bez sił.

 

– Jesteście cudowni – usłyszałem głos, który koił moje uszy odkąd go usłyszałem po raz pierwszy.

 

– Niezmiernie mi miło. Ty jesteś za to idealna. Jesteś spełnieniem moich marzeń i pasji i pragnień.

 

Uśmiechnęła się, pochwyciła moją głowę i namiętnie pocałowała.

Koniec

Komentarze

poruchał to poruchał na co drążyć temat

Fryzjer? Mało pasuje – może cyrulik, balwierz albo golibroda?

 

Pod fartuchem służki rysowały się co najmniej idealne kształty - a w tych lepszych wypadkach, co by się rysowało?   Ja też nie widzę po co był drążony temat, w każdym razie nie przy takim wykonaniu.

Wykonanie, myślę, do bardzo złych nie należy, czytałem teksty, jeżące włosy łysemu, ale niezbyt wielka to pociecha, dwie sceny dość sztywno i schematycznie opisane nie budzą żadnych emocji.

Nie myślałem o tym, że wykonanie jest bardzo złe, chociaż trochę jest powtórzeń i niezręczności. Raczej chodziło mi o to, że tylko naprawdę świetny, poruszający wyobrażnię opis sprawiałby, że warto wrzucić pojedynczą scenę erotyczną, nie obudowaną w zasadzie niczym.

:-)  Obaj napisaliśmy to samo przy użyciu innych słów, Waranie.   Zaryzykuję stwierdzenie, że w pewnym przedziale wiekowym takie sceny już chce się opisywać, ale jeszcze brakuje po temu eksperiencji, tak literackiej, jak i tej drugiej.  :-)

Opisanie sceny erotycznej wymaga finezji, której tu nie ma. Nie wiemy, dlaczego bohater miał tak łatwy podbój erotyczny, nie wiemy, dlaczego dziewczyna opuściła rodzinny dom. Nie dowiedzieliśmy się, dlaczego karczmarz tak rechotał. Nie wiemy w ogóle nic. Opis erotyczny płaski i nijaki, nie zaciekawia i nie wzbudza emocji. W literaturze sceny erotyczne opisywane są na milion sposobów, a Twój opis, autorze nie wnosi nic nowego. Pozdrawiam.

Eeeee… Co to miało być? Porno? Jak rozumiem, fantastyka sprowadza się do tego, że dziewczyna błyskawicznie się zgadza?

Babska logika rządzi!

Finkla – dobre! Ale ogólnie dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

Noo.. Zarejestrowałem się, wejszlem w dział opowiadań, kliknąłem pierwsze lepsze, zacząłem czytac i lico mi pobladło… Welern, ja bym je usunął… No ale ja to ja:D

Ech, na czymś trzeba się nauczyć pisać. Dlatego pozostanę wyrozumiałą. Ogólnie rzecz biorąc o fabule nie pogadamy, bo jak to ładnie ujęto w pierwszym komentarzu "poruchał to poruchał na co drążyć temat" :)  Powiem Ci za to, nad czym musisz popracować, jeśli w przyszłości chcesz, by jednak kojarzono Cię z finezją (przynajmniej w opisach).    – Załóżcie hełm na tę czuprynę - z uśmieszkami złośliwości zwracali się do mnie wszyscy, którzy podnosili wzrok ku mojej fryzurze. – Twoje zdanie jest nieco chaotyczne. Pozwolę sobie na korektę? – Załóżcie hełm na tę czuprynę – zwracał się do mnie każdy, kto podniósł wzrok na moją fryzurę. – Nie musisz pisać, że złośliwie się uśmiechali, bo czytelnik potrafi wyczuć sytuację i zrozumieć. 

Nie mogłem nic na to poradzić, ciężko było samemu, używając noża równo przystrzyc włosy przeglądając się w lustrze wody, a fachowi fryzjerzy liczyli sobie zbyt wiele by moja sakwa mogła wytrzymać takie obciążenie. – To zdanie jest za długie.  Nie mogłem nic na to poradzić, ciężko było samemu, używając noża, a za lustro mając tafle wody, równo przystrzyc włosy. Fachowi fryzjerzy liczyli sobie zbyt wiele, by moja sakwa mogła wytrzymać takie obciążenie. – Obciążenie sakwy raczej kojarzy się z tym, że jest pełna. A Tobie przecież chodzi o coś całkiem odwrotnego.

Mimo prób i lat praktyki, zawsze miałem pokudłaną czuprynę. – lata praktyki świadczą o tym, że  coś już opanowaliśmy. A więc – Mimo licznych prób zawsze miałem rozczochrane włosy. Co to znaczy "pokudłane"?

Libacja w karczmie dobiegała końca, gdyż wszyscy upici mieszczanie – było ich wyjątkowo dużo – zaczęli się powolnie, wahadłowym krokiem rozchodzić. – I znów wyrzuciłabym ze zdania słowo "powolnie". Piszesz że pijani i że szli wahadłowym krokiem, pozwól, że resztę wyobrazi sobie czytelnik. 

Jakiś mężczyzna zatoczył się i bym go złapał gdyby nie rozbawiony głos karczmarza. – Jeden z mężczyzn zatoczył się w moją stronę, złapałbym go, ale ostrzegł mnie rozbawiony karczmarz. Zdecydowanie ładniej :)

Myśl nad tym, co piszesz, co chcesz powiedzieć i dużo czytaj na głos. Dużo zdań jest nieczytelnych, bo chcesz w nich za dużo powiedzieć. Są przeładowane treścią zbędną, bo oczywistą. Trenuj, trenuj, może kiedyś …

Nowa Fantastyka