- Opowiadanie: wenido - Obłuda - kolory świata

Obłuda - kolory świata

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Obłuda - kolory świata

Obłuda

 

 

 

Pierwszy zaatakował mnie niezgrabnie, celując tępym ostrzem w pierś. Mógł mieć dwadzieścia lat, jego blond włosy sterczały posklejane tłuszczem i podrygiwały komicznie, kiedy rzucił się do szarży. Krzyknął bojowo, lecz czułem podskórnie, jak młody przesiąka strachem.

 

Jego życie bądź moje – oto wybór, który postawił dowódca. Posłał chłopaka na pewną śmierć.

 

Przywołałem ciemność.

 

Ułożenie dłoni, inkantacja. Gniew rozlał się gęstą cieczą i niby wściekły pies wgryzł się w młode serce. Szczeniak oberwał paskudnie. Patrzyłem, jak wije się, krwawiąc w kałuży błota. Patrzyłem obojętnie.

 

Ja, ów młodzik niewinny i furia żywiołu; skryta w niej ciemność. Zasiała burzę, ostre krople deszczu i wyła z rozpaczy, wyła okrutnie, uginając drzewa, przygniatając trawę do ziemi. Oszalała z miłości do mnie. Jej namiętność na tle piorunów, wyrywanych z trzewi czarnych chmur. Wzruszający widok.

 

Wiedziała, jak zrobić wrażenie.

 

Zebrał się spory tłum. Uzbrojeni strażnicy, za nimi milicja wiejska. Za moimi plecami rozpościerał się widok na posępną dolinę. Tam w dole gnili moi współbracia. Czułem, jak ona płacze za nimi, jak próbuje ich wskrzesić, słaba i zdesperowana.

 

Zrobiło mi się jej żal. Ów naparstek emocji zaskoczył mnie, zdekoncentrował. Oto z szeregu wyrwał się mężczyzna, odziany w szaty zakonne. Uniósł srebrny krucyfiks i zaintonował modlitwę.

 

Zaśmiałem się bezczelnie.

 

– Za dużo wiejskich podań, zakonniku. Za mało przeczytanych ksiąg – oznajmiłem.

 

Tak, największy spośród głupców, przodownik gawiedzi, analfabeta o oczach pełnych wiary zląkł się mej mowy; zachrypniętej od mocnych trunków. Modlił się głośniej, z większym afektem. W połach jego szaty ujrzałem brudną stal.

 

Szykował ją specjalnie na mój kark.

 

– Na mocy Boga naszego jedynego… – Wyglądał żałośnie, wzywając Stwórcę. Gardziłem nim od samego początku. Młot na czarownika? A to dobre.

 

– Żadne gusła nie przyniosą błogosławieństwa. – Odciąłem się. Poszczułem na niego czarne, skłębione jęzory, które oplotły mężczyznę, lecz ten nie stracił wiary.

 

– Jesteś słaby, nekromanto. Twoje sztuczki już nikomu nie zagrażają –

 

Miał racje. Nikt się już nie nabierze.

 

Zbliżył się na odległość ciosu. Krok w tył oznaczał upadek. Staliśmy przez chwile mierząc się wzrokiem; miał przenikliwe spojrzenie. Znałem ten typ, znałem lepiej niż ktokolwiek inny.

 

Był zbyt blisko, aby użyć nieporęcznej broni. W środku tego szaleństwa, w pomieszaniu zmysłów nie spostrzegłem, kiedy wyciągnął sztylet. Eksplozja bólu dała znać o tym skrytobójczym ataku. Padłem w jego ramiona; on zaś trzymał mnie, zwycięzca, czekając na ostatnie słowa.

 

Czekał, aż go przeklnę, obsypie życzeniem śmierci na trzy pokolenia wprzód.

 

Próżny głupiec.

 

– Twój krzyż nie podziałał, choć według twojej miary, winniśmy wszyscy kulić się przed jego obliczem. A wiesz czemu? – Czułem, jak piekło bucha z mojej rany.

 

– Zamilcz! –

 

– Twój krucyfiks utopiłeś w krwi. Widziałem twoją przeszłość. –

 

Rozsierdził się. Wyciągnął ostrze. Nieomal zemdlałem z bólu. Wówczas zobaczyłem, jaki jest naprawdę; lubujący się w krzyku sadysta, gorszy od najgorszego z nas. Oddychał ciężko, triumfując. Tłum wzniósł radośnie;

 

Gloria! Gloria!

 

Zepchnął mnie z krawędzi. Zdołałem jeszcze dojrzeć ludzi pochylonych nade mną, ich gniewne twarze. Ciemność krążyła nad nimi. Znajdzie sobie nowego.

 

Zrozumiałem, że zwycięstwo jest nasze.

 

– Gloria obłudnikom – wyszeptałem, umierając już na dnie, pośród nagich kości.

 

Uśmiech nie potrafił zniknąć z mojej twarzy.

Koniec

Komentarze

Ciekawe. Ale na opowiadanie to trochę za mało. Rozwiń pomysł.

Bardziej scenka ;) I nie wiem, czy można zezować stępniałym mieczem w pierś.

Przynoszę radość :)

Do cna wyczerpanego próbami zrozumienia kto, co , jak, gdzie i po co, stać mnie tylko na krótki komentarz: łojjj…

Ja pierdziu, a obiecywałem sobie tyle razy w komentarze zaglądąć najpierw, a tu nic nie było, odszedłem, doczytałem, przeładowałem i już były i mogłem być ostrzeżony, ale nie zostałem…   celując stępiałym ostrzem w pierś – rozumiem, że ostrze jest na ostrych psychotropach i dlatego stępiało? może "tępym ostrzem", choć to samo w sobie podejrzanie zbliża się do oksymoronu… "tępa klinga"?

Krzyczał, choć czułem, jak jego ciało przesiąka strachem. – czasy pomieszane, krzyczenie nie wyklucza krzyczenia ze strachu więc opozycja niezrozumiała.

Jego życie bądź moje – oto wybór, który postawił jego dowódca. – dwa razy "jego" w jednym zdaniu, spory wyczyn. Zapraszam do zapoznania się z wykładem prof. Zaimka, a potem już na poważnie, z ciekawym artykułem z poradami.

Rzucił młodzika na rekonesans. – w sensie, że dowódca chwycił młodzika i miotnął nim na rekonesans? Muszę sobie to wynotować, ale zdanie warte Grafomanii :) Unikaj takich niezamierzonych komizmów, chyba, że ten był zamierzony, a ja się nie znam i jestem głupi.

Chłód profesji pozbawił mnie empatii. – jak wyżej, rozumiem, że narrator rozpakowuje norweskiego łososia w chłodni? :):)

płaszcząc trawy.o matko huto, ojcze bimbrowniku… :):) jak się płaszczy trawy? Może "przyginając trawę do ziemi"?  Zdajesz sobie sprawę, że po trzech takich żarcikach blisko siebie żaden czytelnik nie bierze tekstu już na poważnie? :)

Szykował ją specjalnie pod mój kark. – chyba: "na mój kark"? :)

Wiatr bawił się jego zarostem. – znaczy: iskał mu wąsa, gładził szczecinkę? :):):):) Bardzo niefortunne, bo nigdzie wczesniej nie wspominasz o brodzie zakonnika, którą wiatr mógłby targać, szarpać, poruszać… Więc zarost w środku niecnej zabawy z wiatrem napada na czytelnika i obala go radością, celem turlania po podłodze w niekontrolowanych spazmach czegoś tam ;) Następne zdanie tylko dobija :) 

Tłum skandował jego imię.

 

Gloria! Gloria!

A niech mnie, zakonnik o imieniu Gloria!? :D   ich zadowoloną głowiznę. – Tu się popłakałem. Ze śmiechu. Tłumaczę: wyobraziłem sobie tłum, który pochyla odarte ze skóry, spreparowane fragmenty mięsa nad pokonanym nekromantą, a na dodatek jest w stanie tej krwawej masie nadać wyraz zadowolenia. I od razu pomyślałem o przeżywającej orgazm karkówce a także o ogonówce w depresji :D:D:D:D:D Głowizna to nie to samo co głowa.     Nie ma błędów ortograficznych – plus. Pretensjonalne zwroty, sama scenka, lekki nadmiar zaimków (zwłaszcza we frgamencie o ciemności), niedopracowane. – minus. Spory. Nie poddawaj się, tylko ćwicz. Mnie pomaga rozpisanie co chcę, żeby w opowiadaniu było, niektórzy zaczynają od finału i konstruują tekst pod to (też dobra metoda), a tu… Miało być mrocznie, a wyszła komedia :)   Ci, którzy tu wchodzicie, zostaliście ostrzeżeni.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Psycho wyminił Ci już, autorze drogi, w zasadzie wszystkie błędy, przy których sama się uśmiechnęłam; Gloria i głowizna wymiatają, chylę czoła :) Było jednak pare zwrotów, które mi się spodobały. W sumie tylko o słownictwie mogłabym coś powiedzieć, bo scenka za krótka na rozwój fabuły czy bohaterów. Rozwiń i wrzuć coś dłuższego ;) Unikaj może tylu krókich, akcentowanych zdań, niby tempo rośnie, ale tekst jest taki urywany, nieprzyjemny, niejasny, niewiarygodny. Musisz wypośrodkować trochę. Jeżeli chcesz użyć powtórzeń jako zabiegu literackiego, a takich chyba miałeś zamiar ( Patrzyłem, jak wije się, krwawiąc w kałuży błota. Patrzyłem obojętnie.) , użyj więcej niżtylko dwóch. Dwa wyglądają na przypadek, i wyglądają po prostu brzydko :)   Offtop: Czy ja mogę dostać funkcję podświetlania opowiadań, które skomentowali konkretni użytkownicy? Przecież ja po większości komentarzy sajkoryba leżę i rechotam, nie wspominając nawet, że czytam je chętniej niż tekst docelowy :D

A dziekuję niebieska, ale na pocieszenie Autora dodam, że to jeden z dwóch przeczytanych w całości na pięć tekstów, które dziś wieczór usiłowałem przeczytać…  :) Ponieważ prywatny licznik eksploduje mi zawsze po trzeciej nieudanej lekturze, idę potrollować albo spać… Jeszcze nie wiem co wybiorę ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Fakt miało być mrocznie, być może zbyt prędko wrzuciłem tekst i nie wyłapałem tych oczywistości.  Generalnie, cieszę się, że przyprawiłem cię o tak dobry nastrój. Pomimo tego, że komentarz gorzki, przynajmniej wiem na co mam wyczulić się podczas pisania. Ot to by było na tyle.  Dobranoc 

Mną sie nie przejmuj wenido, ja tu tylko dowcipkuję – a żartem chyba łatwiej zapamiętać, niż brutalnymi słowy…? Mam nadzieję, że pomogłem. Jeśli masz jeszcze czas na edycję, to wejdź w swój profil, obok tytułu masz przycisk EDYTUJ – i poprawiaj smiało :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Jasne, że tak. PsychoFish doceniam formę, jak najbardziej strawna. Jestem raczej poirytowany na samego siebie – piszę już od dłuższego czasu i poniekąd stać mnie na lepsze teksty. Po prostu nie potrafię zrozumieć jakim cudem tak mocno ocierałem się o grafomanie? Ten tekst to raczej dowód na to, że musze odpocząć sobie od tego typu aktywności i zacząć realizować się w innej, mniej inwazyjnej ^^ 

Nie byłbym taki drastyczny. Raczej napisałbym, że tekst musi odpocząć od oczu twoich nieco dłużej, nim wylezie do publiczności i zacznie przed nią sztuczki uprawiać ;) A ty sobie pisz w międzyczasie, co innego :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Masz rację, odpocznij sobie od ocierania się o grafomanię ;D Poocieraj się o coś innego, z pewnością będziesz szczęśliwszy :P   Poprawiaj i nie poddawaj się, od tego przecież jest krytyka, żeby pokazać co nie zagrało :)

Jasne, że tak. Za to cenie sobie ten portal – byle tekst zostanie tutaj porządnie przetrzepany. W takich chwilach uświadamiam sobie, że pisanie (nawet lekkich pseudo-fantasycznych scenek) to nie taka łatwa sprawa.Niebieska, ocieranie, czy sama grafomania; jeden już diabeł. A fakt, krytyka ma boleć :P 

Teraz tyle grafomanii na portalu, że można przemknąć niezauważonym. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Hahaha Szyszkowy, mam odebrać to, jako komplement? :D

wenido… nagie kości raczej już nie gniją, a ty najpierw piszesz o gnijących współbraciach, a później o nagich kościach ;-) Owszem, jest troszkę niezręczności i czytając pierwszy raz ciężko wyłapać kto z kim i w ogóle co się dzieje… to jak taka scenka wyrwana z kontekstu, ale… nie będę rzucać kamieniem, jako, że sama podobny bałagan funduję w swoich tworach ;-) Mi się osobiście scenka podoba, ma zadatki na niezły klimat i ma jakiś pomysł, taki, który mi odpowiada. Jakoś przypada mi do gustu to, co o czarownikach i czarownicach traktuje. Osobiście czekam na kolejny, może bardziej dpracowany tekst w podobnym klimacie, lub na dopracowany i rozszerzony tekst powyższy.   Pozdrawiam

Mroczno, owszem, jest – to znaczy: udało Ci się wykrzesać jakiś klimat. Szkoda, że cała reszta jest z czapy. Jak zauważył Adam: kto z kim i dlaczego to kwestie, które warto czytelnikowi wyjaśnić. 

I po co to było?

Nowa Fantastyka