- Opowiadanie: Unfall - LUCA

LUCA

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

LUCA

Luca był szczęśliwy. Udało mu się namówić piękną Nehad na rytualny, zalotny podwieczorek. Siedzieli nad brzegiem oceanu, wpatrując się w zachodzącą za horyzont gwiazdę. Pieścili podniebienia wyszukanymi frykasami i, splatając macki, cieszyli intymną atmosferą dziewiczej planety.

Ugryzł właśnie kawałek soczystego trafta, gdy coś zachrzęściło między zębami. Spojrzał na owoc i zobaczył zielonego, śmierdzącego gruja, a w zasadzie jego połowę. Trzy żołądki zareagowały natychmiast, wyrzucając swój ładunek w przybrzeżne wody. Kątem oka zobaczył odchodzącą w stronę teleportu samicę.

Przekonany o utraconej szansie na potomstwo, pozbierał piknikowe akcesoria i odszedł. Nie wiedział, że na zapłodnionej zawartością jego trzewi planecie rozwinie się życie.

Koniec

Komentarze

Nie czytać przy jedzeniu ;)

To stąd ten zalążek życia na Ziemi! A naukowcy się tyle zastanawiali, skąd życie na naszej planecie :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Gruje mają może specyficzny zapach, ale raczej łagodny, a poza tym są pyszne. Więc nie rozumiem… Tak czy inaczej, Uniwersalny byłby pewnie zdziwiony, że jego prawnuk tak wiernie opisał  wydarzenie sprzed niemal czterech miliardów lat ;-)   Stary motyw. Ale jakże malowniczo zagrany ;-) Podobało się.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

No proszę – myślałem że wymyśliłem sobie "gruja", a tu się okazuje, że gruj już istnieje, tylko że w języku słowackim. Jak to ciężko teraz połączyć kilka zgłosek tak, aby nie miały jakiegoś już określonego sensu. Bemik, Jerohu – bardzo wam dziękuję.

Ojej… obrzydliwe. Ale interesujące.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

zamiast w wode powinien haftnąć w wybranke, byloby juz maksimum tragizmu :D

 

dobry tekst :D

Okazuje się, że "traft" też już jest i to w niemieckim, który podobno znam. Na szczęście nie jako rzeczownik, a jedynie jako jedna z form odmiany czasownika. Jednak słowotwórstwo to ryzykowne zajęcie. W każdym razie, jedząc trafty patrzcie, czy nie ma w nich grujów. ;)

 

Joseheim – masz rację, obrzydliwe. Bardziej niż pożeranie zwłok, do którego wszyscy już tu przywykli? Bardziej niż herbatka z tampona, tasiemiec, czy zielona gula na torcie? Czuję się nieco usprawiedliwiony, bo nie ja jeden opisałem obrzydlistwa. Poza tym temat konkursu (posiłek przerwany czymś zielonym) aż się o to prosił. Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że w moim przypadku obrzydliwość nie miała czytelnika zaszokować sama z siebie, ale skłonić (o zgrozo!) do refleksji. :)

 

Taz – byłoby tragiczniej, ale życia by nie było i puentę by diabli wzięli. :)

 

Dzięki za komentarze.

faktycznie, na rczecz puenty trzebabyło poczynić jakies ofiary ;D

Z tego co wiem, gruj grujowi nierówny, a spożywany łącznie z soczystym traftem, istotnie, może przyprawić o mdłości i spowodować uwolnienie dorodnego pawia. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No dobra. To niech mi Ufnall powie, ile to Luca miał nieudanych randek?

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Zalth – i ile planet zapodnił? Powiedzmy, że Luca miał niestety tylko jedną taką nieudaną randkę… ale przecież takich jak on mogły być miliony. ;)

Takie sobie; w sumie już zapominam o tym tekście, czyli jak na Ciebie, Unfallu, bieda z nędzą.

Sorry, taki mamy klimat.

Samo podniesienie tafta do ust to za mało, by gruj zachrzęścił na zębach…    Lem był dosadniejszy.

Sethraelu – dzięki za szczerość. Adamie – święta racja.

Po przeczytaniu tekstu i komentarzy pozostanę jednak przy sprawdzonych daniach np chłodnik z alfitek.

A Luca mógł wybrać bramkę nr trzy… Niezłe, Unfallu, choć po Tobie spodziewałem się przynajmniej dobrego :)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Wychodzi na to, że obniżam loty. Będę musiał jakoś wygospodarować więcej czasu na pisanie. Epikonie, Tyraelu – dzięki.

Unfallu Jak się przekonuję, wszyscy lubimy starego Lema. A Lem wymyślił jeszcze "Gżdyle". Co do słowotwórstwa, to matematycznie można wyliczyć, że mamy jeszcze masę możliwości. Ilość kombinacji spółgłosek i samogłosek, artykulacji, akcentu, znajdowania dźwięków pośrednich jest tak ogromna, że można wymyślać jeszcze miliardy nowych słów.Pozdrawiam. Przy okazji, chciałbym podzielić się z Tobą jeszcze jedną rewelacją astronomiczną: Okazuje się, że gwiazda Proxima z układu Centaura – czerwony karzeł ma szanse na "życie" jeszcze przez 320 miliardy lat. A cały nasz Wszechświat ma podobno ok. 20 miliardy lat. Jakie byś z tego wnioski wyciągnął? Pozdrawiam.

Proxima Centauri jest czerwonym karłem, jak 80% gwiazd w naszej galaktyce, a one są długowieczne. Problem w tym, że życie na planecie obiegającej tego typu gwiazdę nie byłoby łatwe (i samo też tak łatwo by tam nie powstało), tak więc, gdy nasza gwiazda się wypali, będziemy chyba musieli poszukać czegoś innego. Ale to dopiero za kilka miliardów lat. Dzięki, Ryszardzie i również pozdrawiam.

Zajrzyj, proszę, pod tekst pt. "Droga Keplera". Jest na stronie. Byłoby ładnie, gdybyś się w tamtym wątku wypowiedział.

No cóż, ciekawa wizja, co by nie powiedzieć.

Tytuł trochę zbyt wiele zdradza. No i… dawcą rozwiniętego życia został LUCA czy jego bakterie? OK, mogły się jakieś komórki z wyściółki żołądka czy czegoś takiego zaplątać.

Babska logika rządzi!

Eksploatujesz przewrotnie fantastyczną kliszę: życie jako efekt womitnej randki… :):) Mnie się spodobało, choć faktycznie pachnie Lemem.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Vyzarcie, Finklo, PsychoFishu – dzięki za komentarze.

 

Myślę, że Lem siedzi w nas gdzieś tam z tyłu głowy i czasem spycha nasze myśli w koleiny jego twórczością wyżłobione.

 

Finklo – LUCA czy jego bakterie? Z jednej strony Luca znacznie się od nas różni (macki, trzy żołądki), a więc jego fizjologia również. Z drugiej, świadomie inaczej zapisałem imię bohatera, niż w tytule. Luca i LUCA wcale nie muszą być tą samą istotą.

 

Powstanie życia na ziemi to może wyeksploatowany temat, ale myślę, że nadal intrygujący. Człowiek uważa się za istotę szczególną (i słusznie), stąd chciałby, aby jego powstanie było w jakiś sposób szlachetne. Jedni wieżą, że stworzył nas Bóg, istota jeszcze bardziej szlachetna. Inni uważają, że za powstaniem życia na Ziemi stoi inna, starsza i bardziej rozwinięta cywilizacja. Ewentualnie jesteśmy skłonni uwierzyć w przypadek (samoistne powstanie związków organicznych, lub materiał przywleczony przez meteoryt). A przecież początek życiu może dać też zwykłe niechlujstwo, czyjeś niedbalstwo. Być może za kilka miliardów lat inteligentni mieszkańcy Marsa zastanawiać się będą, skąd się wzięło życie na ich planecie, nie wiedząc że dawno już wymarła, ziemska cywilizacja wysłała na sąsiednią planetę sondę, ale niedokładnie ją wysterylizowała. Może po następnej erze lodowcowej na martwą już, ale znów ciepłą Ziemię spadnie ostatni z kosmicznych śmieci, których teraz pełno na orbicie i życie rozpocznie się na nowo.

…i to mi się właśnei w twoim drabble'u podobało :)   pst: wierzyć! RZ!:)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ups. ale plama :( Ale w następnym zdaniu jest już poprawnie.

Intrygujące. Już myślałam na początku, że znów pojedziesz imiesłowami przysłówkowymi wspołczesnymi, ale na szczęście spłynęła na mnie przedwieczna energia spokoju i równowagi, a wtedy już mogłam w ciszy delektować się Grujami, Traftami, będąc jak ten Luca, choć rozum nakazywał odejść wraz z piękną Nehad. Ale jak tu odejść, skoro pomimo obrzydlistw, wciągająco napisane. 

Coś mi się wydaję, że od jednego rzygnięcia życie nie powstanie, a już z pewnością nie rozprzestrzeni się na planecie.

Ciekawe :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Fokker, a mi się wydaje, że łatwiej z pawia rojącego się od bakterii, niż z walnięcia pioruna w morze bulionu.

Babska logika rządzi!

Skłaniam się do opinii, że życie było konsekwencją stworzonych warunków. Inaczej mażna zarzygać całą planetę i nic z tego nie wyniknie. Musi być stworzona koegzystencja.

Fokker – same warunki, to jeszcze może być za mało.

Kiedyś w szkole każde dziecko miało zadanie z biologii (może nadal tak jest) – wyhodować w słoiku pleśń. Trzeba było stworzyć odpowiednie warunki (pożywka, wilgoć temperatura, cień), ale guzik by z tego wyszło, gdyby do słoika nie przedostały się zarodniki. Tak więc warunki jak najbardziej, ale same nie wystarczą. Na opisanej w drabblu planecie był ocean (woda w stanie ciekłym / odpowiednia temperatura), a więc założyłem, że warunki już były.

 

Almari – dzięki. Tym razem z imiesłowami mi się udało i mam nadzieję, że mi tak zostanie. Może zrobię jedynie wyjątek na "Grafomanię"

 

Berylu – dzięki.

Jasna sprawa Unfall, warunki to nie wszystko. Ale bez nich nie da się wychodować pleśni. No i zauważ, że warunki nie są nigdy stałą. 

Unfall – Wybacz tę dygresję, ale wiedziałam, że kogoś mi przypominasz. Gościa z reklamy Nutelli! 

Nie widziałem tej reklamy, więc nie wiem czy się cieszyć, czy płakać :)

To zależy, jak spojrzeć, aczkolwiek mi chodziło o to, że obydwaj macie przyjemne usposobienie. No i grzywy macie podobne ; )

Nowa Fantastyka