- Opowiadanie: koik80 - Z uszu Szczepana

Z uszu Szczepana

Krótko i refleksyjnie i na ważny temat!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Z uszu Szczepana

Szczepana gdzieś w środku swędziały uszy. Strasznie. Pomyślał o tym i bardzo mu się ta myśl spodobała.

Nie. Nie swędzenie same w sobie, ale to zdanie, które sklecił w głowie: „Świąd uszów Szczepana od środka”. Uśmiechnął się i rozpoczął lecznicze drapanie. Nie pomogło.

Palce już wepchał aż po drugie stawy i kręcił nimi w nierównym rytmie, sycząc przy tym niemiłosiernie i klnąc dość klasycznie. W akcie desperacji sięgnął po leżącą na ziemi kredkę – „czarną i długą jak kobra!” – pomyślał, ale jemu ostatnio wszystko się źle kojarzyło.

– No ja pitolę – syknął raz jeszcze i wcisnął drewno ostrym końcem do lewego ucha.

Cała kredka utonęła w odmętach niedomytej małżowiny, piekielny swąd zaczął ustępować, z drugiej strony głowy wysypywały się słowa.

– No dalej! – krzyczał już biedny Szczepan, popychając drewnianą kobrę najdłuższym, zdecydowanie nie serdecznym, palcem.

I wtedy coś nagle huknęło. Odgłos jak przy otwieraniu szampana rozniósł się po jego starym M3, a na podłogę wyleciały serpentyny zdań, którym mężczyzna zaczął się z uwagą przyglądać.

„Mama Madzi” przeczytał największy z napisów i zgniótł go w spracowanych dłoniach. Literki poumykały z cichym piskiem w szczeliny między panelami, zarzekając się, że jeszcze powrócą, w dodatku z jakimś detektywem. Wyglądały jak małe mrówki, a ich – o czym Szczepan wiedział z doświadczenia – trudno się pozbyć.

Wyjątkowo długie zdanie przyczepiło mu się do rękawa. Chwycił je i rozprostował na kolanie.

„Polska modelka erotyczna robi karierę w USA!”

„Ładne zdanie” – pomyślał i zaczął szukać komputerowej myszki, by w nie kliknąć.

Zezłościł się sam na siebie i nieco zawstydził. Rozejrzał się nerwowo i strzepnął je z kolan. Odbiło się od wyjątkowo czarnego słowa i zostało przez nie błyskawicznie pożarte.

„Smoleńsk” wydawał się być wyjątkowo agresywną zbitką liter, wyraźnie dominującą nad całą kupką.

Szczepan wziął je z szacunkiem na ręce i włożył do najpiękniejszego i najwygodniejszego, jakie kiedykolwiek wyprodukowano pudełka, by zaznało choć odrobinę spokoju. Postawił je na kominku i podumał przez chwilę. Wzruszył się.

Wracając ugrzązł w istnym kłębowisku krótkich zdań.

„Skandal w polskim rządzie!”, „Pedofilia w kościele!”, „Wojewódzki, Cichopek, ksiądz Mateusz, biust, pupa!” i wyblakłe już nieco: „Balcerowicz musi odejść!” z ułamanym wykrzyknikiem i ukruszoną kreseczką nad c. Hasła te przywarły na stałe do znoszonych kapci i razem z nimi wylądowały po paru dniach w śmieciach.

Szczepan podniósł się z wielkim trudem – bo i lata młodości miał dawno za sobą; zostawił je gdzieś w tramwajach, klasach lekcyjnych i na wiejskich dyskotekach, a także w Urzędzie Stanu Cywilnego i w Powiatowym Urzędzie Pracy. Sprawność fizyczną utracił w poprzednim stuleciu, ale trochę też w ostatnich latach – podczas serfowania w Internecie i pod osiedlowym blaszakiem.

Poszedł do przedpokoju po odkurzacz i wziął się za porządki. Rura zapchała się jednak już na samym początku.

– Co jest? – jęknął, mocując się z wyjątkowo masywnym i twardym słowem.

Przydeptał końcówkę pasiastego węża i z całych sił pociągnął za ostatnią, wystającą literkę. Bezskutecznie. Dopiero przyniesione z kuchennej szuflady cążki i trzy łyżki oliwy z oliwek załatwiły sprawę. Na podłodze, z głośnym hukiem, wylądowało słowo „Pudzian”.

Spodobało się Szczepanowi, bo miało w sobie siłę, więc postanowił wstawić je w metalową ramę, aby zawisła na jednej ze ścian (upewniając się wpierw, czy nie jest ona ścianką działową i zdoła utrzymać taki ciężar).

Stary Elektroluks poradził sobie z całą resztą liter, choć pod koniec wyraźnie rzęził i stracił na mocy, wypchany zastygłym atramentem od kabla po ssawkę.

Szczepan wyłączył go i usiadł na dywanie, by chwilę odpocząć. Zdziwiła go nagła cisza; brak jakichkolwiek szumów i lęków w głowie. Przypomniał sobie o wielu ważnych sprawach, które odkładał na wieczne potem, o rodzinie i o górce za blokiem, z której zjeżdżał zimą na sankach – zawsze z trudem wyciąganych z dna piwnicy.

Przypomniał sobie o dziewczynie z klatki obok, którą kochał całym chłopięcym sercem, o kokosowych wafelkach na wagę w pobliskim sklepie, o wałach kolejowych, gdzie z dziadkiem palili ogniska, a z popiołu wyciągali ziemniaki. O tacie harującym całymi dniami i mamie z każdym rokiem coraz bardziej przygarbionej i złamanej życiem.

Pomyślał o wykopywanych piłkach, piaskownicach ciętych przez dzieciaki kuchennym nożem, o karabinach z patyków, obtartych kolanach, które całowała mama i o bliźnie na łokciu – wpierw rosnącej, a teraz starzejącej się razem z nim.

Zatęsknił za pokojem starszych braci, w którym pachniało przygodą, drewnem, świnką morską, muzyką akustyczną i tą z winylowych płyt. O wysokiej lampie, którą przykrywali chustą harcerską pełną odznaczeń i ważniejszych odznak. Chustą przesiąkniętą nadmorskim wiatrem, rozgrzaną wakacyjnym słońcem i wyblakłą od ciężaru wspomnień.

Przypomniał sobie o marzeniach sprzed lat, o chęci życia, z którą atakował każdy dzień, o tym głodzie wspaniałych chwil, pragnieniu miłości, o przyjaźniach, trzymających wpierw człowieka w jednym miejscu, by nagle wypuścić – chwiejącego się i samotnego – w ramiona kolejnych, równie tymczasowych, choć dla ciebie tak ważnych; na całe życie.

Zapłakał nad śmiercią – każdą z osobna i wszystkimi razem. Od rybek, po przyjaciół i dziadka. Od sąsiada, zabierającego mu piłkę, w obawie o brudne okna, po chomika, na którego niechcący nadepnął, biegając przepełniony dziecięcą radością po pokoju – tą radością jedyną, ulotną, która w jednej chwili zmienia się w coś przeszłego, straconego, ale na zawsze pulsującego w sercu.

Smutny, ale szczęśliwy Szczepan otarł przyjemnie mokre łzy i odetchnął swobodnie, rozkoszując się zapachem kolorowych wspomnień, które powoli odpływały, ginęły gdzieś za kaloryferem, za stołem pełnym rachunków, za telewizorem – tym zamulaczem w sreberku barwionym kolorami miliardy razy oglądanej tęczy. Tego hipnotycznego pudełka, które połamało wszystkie jego patykowe karabiny, zgasiło największe z ognisk, chwilom bezcennym nie dało być, obżarło się jego życiem.

Podszedł do niego, ale nie uderzył niczym; nie rozbił na plastikowe kawałki, choć tęsknił za wszystkim, co stare, co dało się rozwalić w drzazgi. Uśmiechnął się na widok tych przeszło czterdziestu cali, z tymi wszystkimi skrótami, o których przed kupnem musiał się naczytać.

Wyciągnął kabel z gniazdka i na widok gasnącej diody zaśmiał się pierwszy raz od wielu lat – tak szczerze, jak kiedyś, gdy mama musiała go uciszać, bo tata spał. Kiedy potrafił cieszyć się wszystkim, co dzisiaj stało się takie wstydliwe, zarezerwowane dla dzieci, ekscentryków i wariatów.

I wtedy usiadł, a raczej wskoczył na fotel, który zniósł to dzielnie – z ledwie słyszalnym marudnym trzaskiem. Westchnął i zaczął zastanawiać się nad swoim nowym życiem, nad powrotem do zwykłych przyjemności, bez wszystkich tych bzdur, którymi zaśmiecał sobie głowę od dziesięcioleci.

Układał w myślach plany spacerów i rowerowych wypraw, gdy poczuł, że z ramienia zsuwa mu się coś niewielkiego, ale w jakiś magiczny sposób przykuwającego jego uwagę. Walka z samym sobą trwała zaledwie chwilę, lecz zrosiła czoło potem. Szczepan postanowił zerknąć. Zerknął raz, później drugi i trzeci, by wreszcie gapić się na tych parę liter, jak zaczarowany.

Po jego ręce zsuwało się powoli to potężne słówko, wobec którego nie potrafił być obojętnym: „Futbol”.

Zsuwało się niżej, po spodniach na kolano. Mężczyzna podbił je fachowo – tak, jak za dawnych lat – by po chwili zatrzymać je przy ziemi, czyli fachowo ZGASIĆ. Zmęczył się.

„Piłka nożna” – pomyślał i klasnął w spocone dłonie, zapominając o wspomnieniach.

Włączył Internet, sprawdził najnowsze doniesienia z PZPN-u, przejrzał tabele co ważniejszych lig europejskich i eliminacji mistrzostw świata, szykując się na wieczór, na kolejny występ „Biało-Czerwonych” – dziś transmitowano mecz o honor, a takie Szczepan kochał najbardziej.

Spotkanie trwało przeszło dziewięćdziesiąt minut pełnych nerwów i straconych goli. Mężczyzna dosłownie rwał sobie włosy z głowy, rzucał podwórkową łaciną, a w pewnym momencie zdarł z siebie koszulkę i ze zwierzęcym rykiem wyrzucił ją z balkonu wprost do śmietnikowej wiaty.

– Rooobeeert! – darł się do zawstydzonego księżyca, który niespecjalnie lubił być w pełni.

– Zamknij pan ryj! – odkrzyknęła plotkarska sąsiadka z okna naprzeciwko, sprowadzając biednego kibica na ziemię.

Szczepan wrócił do pokoju i obejrzał cały blok reklamowy, gdzie najgłupsze spoty puszczono nawet po dwa razy. Później siadł przed komputerem, aby popodziwiać pośladki i piersi celebrytek, a także dodać coś od siebie w komentarzach…

Na sam koniec wieczoru zaprawił się tanim marketowym piwem, a w zasadzie promocyjnym sześciopakiem i seteczką żytniej na rozluźnienie. Włączył radio, by posłuchać najnowszego przeboju nastolatek: „Ryp mnie” grupy Music Punk, ale zasnął w połowie refrenu.

Śnił mu się stadion z trybunami ciągnącymi się do samego nieba, ginącymi gdzieś w szarych chmurach. Po hipnotycznie zielonej murawie biegali piękni piłkarze, tłumy kibiców skandowały wulgarne pieśni, co jakiś czas przelewała się po ludziach meksykańska fala.

Wszyscy pili piwo, jedli sypiące żartami parówki i czekali na upragnione gole.

Czekali na ostatni gwizdek i strasznie swędziały ich uszy.

Koniec

Komentarze

Zapraszam do lektury.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Niewolnik nałogu własnej wiary w gol znów popada w szpony uzależnienia od szumu? :D Ładna metafora bałaganu informacyjnego. A podobało mi się do snu, bo snu… No nie paniałem, chociaż ładnie brzmi. Wrócę i spróbuję ten sen ugryźć.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ja mam podobnie jak Psychofish – wrażenie, jakby sen nagle zabierał się za inny wątek niż wcześniejsza część (chyba, że to ją zupełnie źle zrozumiałem). Pomysł i realizacja złożyły się w fajną całość. Problem mam tylko z tym zdaniem – oprócz tego, że mi się nie podoba, to chyba nie jest poprawne:   Palce już wepchał do drugich stawów i kręcił nimi w nierównym rytmie, sycząc przy tym niemiłosiernie i klnąc dość klasycznie – może chociaż "Palce wepchnął aż po drugie stawy"?

Podejście trochę zartobliwe, ale sam temat jak najbardziej życiowy i smutny niezmiernie. Ciekawa refleksja, ubrana w ciekawą formę. Jak dla mnie nieźle.

Dziękuję za komentarze i za poświęcony czas. Wpychanie palców do drugich stawów (póki co) zostawię, choć również mam co do tego zdania wątpliwości, ale brzmiało i brzmi mi to lepiej do tej żartobliwej stylizacji. Niepoprawnie, ale tak agresywnie; mocno. :) Sen sens swój ma… Ten sen ma sens… ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Poprawność (niekoniecznie polityczna) ponad wszystko i palce zmienione :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dodałem pomocnicze pół zdania na sam koniec… :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

I tu Koiko objawił nam swoją poetycką duszę. Refleksja filozowiczno– sentymentalna. Zgrzytnęła mi "muzyka akustyczna", chyba chodziło Ci o muzykę klasyczną. W jednym fragmencie masz dwa razy "głowa" zbyt blisko siebie. Muszę spróbować tej kuracji, bo też mi się w uszach sporo uzbierało. Pozdrawiam.

a czekaj… bramka numer trzy… samotność i tęsknota za byciem w stadzie? :) 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Wyrzuć, Marku, jeden "blok" z dwóch koło siebie – blok reklamowy i blok mieszkalny.

Dzięki :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Powtórzenia dopadłem, a muzykę akustyczną zostawiam; chodziło mi o grę "starszych braci" na gitarach (akustycznych).

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

@Sajkofiszka – tęsknota za tanim piwem i samotność w sieci ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

No, no, kolejny Twój tekst, który można czytać dla samej analizy zdań. :) Chyba najbardziej podobał mi się fragment z telewizorem. Pozdrawiam.

Niezłe opowiadanko. Niestety, lektura o Szczepanie dała mi do myslenia…:) Pozdrawiam

Mastiff

Dziękuję bardzo. @Ocha – dzięki za zachętę do publikacji tekstu, bo faktycznie od dłuższego czasu nic nie wrzucałem. I dzięki za miłe słowa. @Bohdan – polecam książką zwalczać bloczki reklamowe, ale z pupami na onecie nic się już nie da zrobić ;)

 

Jakiś czas temu zmusiłem się do obejrzenia filmu na polsacie (zwykle wybieram stacje, które emisji nie przerywają). Reklamy wbiły mnie w sofę… Głupotą głównie. Pocztę na onecie aż strach odpalać, bo na głównej stronie więcej cycków niż w Szninkielu, a o polityce szkoda gadać :) Wystarczy, że oni gadają. I wlewa nam się to wszystko do łepetynek i oswajamy się, przyzwyczajamy, pasjonujemy nawet. A uszy swędzą :) Pozdrawiam wszystkich.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Zaznaczyć nieśmiało chciałem, że cycki w Szninkielu niejako takie fajniejsze nawet były, bajeczne wręcz ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Te po przemianie :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ty, no właśnie, bo jak Szninkiel – to Szninkielu czy Szninkla? A zresztą – cycki, są cycki jest okejka ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Koik – masz jakiś problem do Music Punk? "Ryp mnie" to kawałek lepszy nawet od "Ona tańczy dla mnie" :)   PS. Cieszę się, że publiknąłęś.

https://www.martakrajewska.eu

Co za pomysł! Koiku, jestem pod wrażeniem. 

Ciekawy pomysł, fajnie się czyta. Szkoda, że Szczepan jednak przegrał.

Babska logika rządzi!

Dzięki :) @Marta(Krajemarta) – Ryp mnie na bank podbiłby tłumy :) Chyba, że ktoś woli tańczyć… @FiszkaSajkologiczna – Szninkla IMO, ale to cycki się najdłużej pamięta :) @Marta (vel Prokris) – naszedł mnie, zaswędział i musiałem go na monitor przelać :) @Finkla – Szczepan przegrał, ale dla nas jest nadzieja.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

No mnie też właśnie Szninkla leżało bardziej… Spasiba :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Za ciocią Wiki: "Le grand pouvoir du Chninkel, dosł. Wielka potęga Szninkla" :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Wielka potęga Finkla? :):)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Bardzo przypadło mi do gustu – po poczatkowym, lekkim i humorystycznym wstępie dlasza część jest bardziej nostalgiczna, z przemyśleniami i tęsknotą za minionym czasem, wrażeniami i radosnym, swobodnym życiem.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dobry tekst. Wielu ujrzy swoje odbicie w tym zdecydowanie krzywym, ale jednak zwierciadle. Pozdrawiam

Dziękuję Wam bardzo. @FiszekSajkolożkowy – a co? A nie wykazał się? :) Francuzi…

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Uprzedzam, że to będzie bardzo dziwny komentarz.   Ucieszyłem się, widząc, że koik coś wrzucił. Przeczytałem raz, po dłuższej przerwie ponownie… I jak lubię teksty Kolegi, tak ten skreślam. Skłania mnie do tego zbyt prawdziwy obraz, stworzony bardzo dobrym piórem.    Dwa szwajcarskie zegarki; nieprawdaż? Nie, bo za bardzo tak. No, ale uprzedziłem na wstępie…

Troszeczkę nie zrozumiałem, ale dzięki, bo i o dobrym piórze było, a i teksty moje zazwyczaj lubisz :) Może następnym razem obejdzie się bez skreślenia. Dziękuję.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Chyba powoli rozumiem :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja chyba też rozumiem komentarz Adama – niedobre bo prawdziwie prawdziwe.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przecież to był ogromny komplement, koiku. Nie paniałem wprawdzie, czy przez szwajcarskie zegarki Adam nawiązywał do analogii zegarek – układ słoneczny/wszechświat (gdzie ten Bóg-konstruktor?), ale to swoista zabawa, wpaść z interpretacji opowiadania w interpretację pochwalnego komentarza… ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Niby tak, ale jednak skreśla :) Myślę też, że wg Adama przesadziłem na wielu płaszczyznach, ale nie pisałem z zamiarem uskuteczniania jakichkolwiek popisówek :/

W ogóle kompletnie nie wiedziałem, czy ten tekst pokazywać szerszemu gronu (nie chodzi o kokieterię; "zupełnie inne beczki" trudno samemu ocenić). Ani to opowiadanie z krwi i kości, ani też typowy dla mnie (sic! Jak to brzmi!) styl, ale miło mi, że parę osób się razem ze mną nad tym swądem zadumało :) A jeszcze milej, że "do mnie" zaglądacie. Dzięki!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Marku. Właśnie otrzymałem drugą papierową "antologię". Bardzo dziękuję. Niektórych autorów nie rozpoznałem. Pozdrawiam.

Super, Ryszardzie :) Przyjemnej lektury Ci zycze i pozdrawiam serdecznie:)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

koiku: chodziło ci o świądem ? :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Też miałam wątpliwości – świąd czy swąd!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Swąd chyba bierze się tu stąd, że za mocno drapiemy świąd ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Cosik mi sie literki posypaly, pogubily i kreseczka odpadla. :) A teraz nie mam polskich znakow :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dumanie jest najwazniejsze, a nad czym – to juz sprawa drugorzedna :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Świąd również bierze się stąd, Że Koik z literek ułoży SWĄD ;D

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

"swędzenie same w sobie" – EEE? Yeyq. Obciach! Obciach w drugiej linijce! Podobało się. Troszku mało odkrywcze, ale fajowo piśnięte, i hu-hu-hu! (to śmiech miał być) hu-hu-hu-humor jest! :-) Taki śmiech przez łzy troszku, bo i smutne to takie (bu).  

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dzięki, Jerohu :) Już nie odliterkuję i nie przeliterkuję tej literki, niestety.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Było już trochę po północy, a śnieg przestał w końcu padać. Siedziałem wciśnięty w oparcie samochodowego fotela i czekałem na spóźniający się autokar. Wtedy ze spowitych mrokiem zmęczenia zakamarków sennej świadomości wychyliło się wspomnienie o tym, że Koik chyba jakiś tekst niedawno opublikował. Czasu na czytanie niewiele obecnie, więc trzeba korzystać, pomyślałem. Po chwili na ekranie mojego leciwego telefonu pojawiły się pierwsze linie Twojego tekstu, przed nimi zaś piłka. No to będzie gleba, taka myśl głęboka mnie naszła, ale co tam, zaczynamy. I tu żeś mnie, Koiku, zaskoczył; może to przez tę piłkę. Początkowy opis cierpień „fizycznych” Szczepana był na tyle dobry, że sam poczułem chęć drapania się w uszy, później było trochę pieprzenia o pieprzeniu, ale to chyba prawidłowo, a chwilę potem utonąłem w nostalgicznym opisie Szczepanowych wspomnień. Może nawet nie utonąłem, lecz zatopiłem bez walki, poddając się melancholii, chłonąc zapach młodych lat – nie tylko tych Szczepana, ale i własnych, choć przecież nie do końca; wspólny zapach wszystkich wspomnień z młodzieńczych lat, uniwersalny taki. Rozkleiłem się wtedy nieco, rozmarzyłem i głową z uznaniem pokiwałem. Osiemnastolatek, choćby nie wiem jak zdolny, takiego fragmentu by nie stworzył. Potem zdradziecko zaatakowała piłka i to ona, ku mej radości  (jako antyfona tego sportu), sprowadziła bohatera znów na drogę bezrefleksyjnego wchłaniania życiowej papki. Odetchnąłem z ulgą, bo w moim przypadku przynajmniej ta jedna pokusa odpada. Są przecież jednak setki innych uzależniających głupot, które sprawiają, że ślizgamy się gdzieś obok życia, zapychamy czas zamiast go wykorzystywać, dryfujemy zapominając o tym, że mamy przecież wiosła. Dzięki za chwilę bardzo ładnie podanej refleksji, Koiku.

Sorry, taki mamy klimat.

antyfana*

Sorry, taki mamy klimat.

Piękny komentarz, Sethraelu. Dziękuję Ci bardzo.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Faktycznie, Sethraelu, Twój komentarz równie dobry jak opowiadanie Koika – chylę czoła!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Sethraelu, Twoje komentarze to mistrzostwo świata. W różnych kategoriach. ;) A teraz czekam na Twój tekst. :)

Sethrael potrafi być: a. romantyczny b. do bólu szczery c. złośliwy d. nostalgiczny e. ironiczny f. dowcipny g. sarkastyczny h. moralizatorski i. denerwujący j. błyskotliwy   Pozdrawiam.

CZyli jest prawdziwym człowiekiem!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przecież to anioł! :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

O proszę, mój komentarz niespodziewanie zrobił karierę! ;) Dziękuję za miłe słowa. Ocho, szybko to raczej tekstu tu nie wrzucę; gdybym dysponował sporą ilością wolnego czasu, to co innego, a tak, niestety – pomysły są, czasu na realizację brak :/ Choć skrobię coś czasem i przyznam się, że z  planowanego początkowo dość rozbudowanego opowiadania pomysł rozrósł się tak (a i narracja się rozdmuchała: opisy, retrospekcje i to wszystko polane spora ilością metafor), że mam około 35k znaków – kończę drugi rozdział, a kluczowa bohaterka jeszcze się nawet nie urodziła… Do tego cały dochodzą pomysły na wątki poboczne i postacie wzbogacające główny nurt fabuły i wpływające na niego w różne zaskakujące sposoby. W tym tempie za 10 lat może to skończę… Ryszardzie, bardzo udane zagranie polegające na tym, żeby prosto za „denerwującym” dać – działające jak balsam na skołatane ego – określenie „błyskotliwy”; jeszcze nie zdążyłem dobrze nabrać powietrza by wyrazić oburzenie, a już samo ze mnie zeszło po zauważeniu przez Ciebie tej ostatniej, lecz dominującej przecież(!) cechy. ;) Koiku, wybacz ten offtop w Twoim wątku. Pozdrawiam anielsko! ;)

Sorry, taki mamy klimat.

No tak. Szkoda, Sethraelu, ale zupełnie to rozumiem. Pozdrawiam.

Sethraelu, mnie offtopy nie drażnią :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ja już jakiś czas temu przeczytałem ów tekst, drogi kolego :) Sugestywny. Ponura prawda, jak i z innych, ostatnich tekstów kolegi – wyziera. 

Jakoś mnie na prawdomówność wzięło, kolego Janku ;) Dzięki wielkie!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Koiku – zostało Ci chyba jeszcze kilka pustych linii do usunięcia i kwestia obrazka – jest link na końcu, a obrazka brak. Może usuń link, albo dodaj obrazek i przesuń link do strony z obrazkiem w miejsce komentarza odautorskiego. 

A piszę nie po to, aby się czepiać drobiazgów, tylko żeby tekst dodano do biblioteki. :)

Piszę, żeby mi nie zaginęło, jak skończysz edycję. Pozdrawiam

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Próba edycji kończy się errorem :/ Do biblioteki szczęśliwie dodano, dzięki. Pustych linii nie mogę wywalić :/

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Brajt fiksnął edytowanie :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

To dobrze, że brajt jeszcze nie sfiksował ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

To wręcz zaskakujące :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Pomysł nader interesujący podany w nieszablonowy sposób. Przez chwilę nawet sam “utonąłem” w wspomnieniach Szczepana, bardzo fajnie, klimatycznie je opisałeś. 

Cieszę się, że tutaj zajrzałem :-)

 

Dziękuję, Domku :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

To chyba jedyny Twój tekst, Koiku, którego do tej pory nie czytałam, więc przeczytałam. Mimo że lektura była całkiem satysfakcjonująca, mam nadzieję, że to nie jest Twoje ostatnie słowo. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Regulatorzy :)

Na portalu pojawiam się sporadycznie, a nowych tekstów niestety nie wrzucam, za to co jakiś czas, [regularnie ( :)], publikuję opowiadania w przeróżnych antologiach. Daj znać, jak jakaś wpadnie Ci w ręce. :)

Pozdrawiam Cię przeserdecznie :)

Dziękuję, że do mnie zajrzałaś.

Marek

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

I ja, Koiku, pozdrawiam Cię najładniej jak umiem. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ciekawy szort. Z jednej strony na czasie (patrząc na datę publikacji), a z drugiej – taki ponadczasowy. Wydaje mi się jednak, że mocniej mógłby wybrzmieć, gdyby go trochę skrócić (np. to wymienianie wracających wspomnień). Ale ogólnie dobrze napisane. 

I jeszcze jedna uwaga. 

piekielny swąd zaczął ustępować

A co tam się przypaliło, że był “swąd”? ;D 

Pozdrawiam :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wow, fajowo, że zajrzałeś. Faktycznie, trzy lata strzeliły, swąd pozostał :)

 

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Sprawnie napisana, ciekawa opowieść surrealistyczna, ocierająca się o groteskę. Literówki są do poprawienia, ale w ogóle nie utrudniają czytania. 

Pozdrówka.

PS.  Zapędziłem się i chciałem kliknąć bibliotekę, a tekst biblioteczny już jest. Bardzo dobrze..

Ładne. Nie żałuję, że odkurzyłem. Polecam

Nowa Fantastyka