- Opowiadanie: Szeptun - Tarcze. Krąg Vendariona (short)

Tarcze. Krąg Vendariona (short)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tarcze. Krąg Vendariona (short)

Opowiadania poprzedzające poniższy tekst znajdziesz na

http://szeptun.blogspot.com

Tarcze. Krąg Vendariona. Okruchy

Autor: Piotr Grochowski

 

 

 

/Rezydencja Rogera Blake’a, Memoria, wiosną 59 r./

 

– A tę – Roger Blake wykonał zamaszysty gest ręką i dokończył burcząc niskim głosem – zwiemy Komnatą Tarczowników.

 

Roderick wydął policzki, chcąc rzucić jakąś uwagę, w stylu: „I niby czemu miałoby mnie to choć trochę interesować”. Powstrzymał się jednak i rzekł:

 

– Hm. Robi wrażenie…

 

Blake pochylił siwą głowę i spojrzał na młodzieńca spod na wpół przymkniętych powiek, po ustach starca błąkał się delikatny uśmiech.

 

– Doprawdy… – ciągnął Roderick, starając się zabrzmieć jak najszczerzej. Chociaż, tak właściwie, to sala u każdego oglądającego mogłaby wywołać podziw. Była monumentalna. Wysoki, zdobiony strop, pokryte drewnem ściany, ciemna, kamienna podłoga. I tarcze. Dziesiątki, a może setki tarcz. Różnorodne w kształcie – od idealnie okrągłych, poprzez po prostu owalne, prostokątne, po takie, te najbardziej znane, które posiadały szpiczaste zakończenie i kształtem przypominały wydłużone trójkąty. Były i fantazyjne, wymyślne, o nieregularnych bokach. Tarcze. Ściany były nimi obwieszone. – Niezwykłe…

 

– Zaiste, to nie jest zwykła komnata. To izba tajemnic.

 

Tym razem Roderick nie zdołał ukryć rozbawienia i niedowierzania. Gdy zdał sobie z tego sprawę poczerwieniał lekko. Nie było jednak karcącego wzroku, żadnego komentarza ze strony starca, Blake zamyślił się.

 

– Twoje imię, dawne imię…

 

Młodzieniec pokiwał głową. „No tak”, rzucił w myślach, „przecież teraz nie jestem już Roderickiem. Nie wolno mi o tym zapominać. Roderick Noakes nie żyje”.

 

– To imię o wielkiej potędze. Jakaż szkoda, że nie mogłeś go zatrzymać. – Blake posmutniał. – Było wielu tego imienia, pośród Tarczowników. Nadawano je często narbońskim i nezańskim rycerzom, także wybitni gwardziści, strażnicy, czatownicy byli nim obdarowywani. Chociaż… – Blake pojaśniał na twarzy – co z radością przyznaję, Vincent to równie ważne imię. Niejeden czarodziej… Ale miałem nie o tym.

 

Roderick westchnął. „Vincent – czarodziej, wprost wyśmienicie”. Roger Blake, posiadacz największej fortuny w Północnym Dystrykcie, w tym drugiej co do wielkości korporacji w samej Memorii, musiał posiadać jakieś dziwactwa. Zamiłowanie do bajd i legend, oto jedno z nich. „Przynajmniej, a nietrudno sobie wyobrazić że mogło być gorzej, to niegroźne dziwactwo”.

 

– Wspominałem o komnacie – kontynuował Blake, a jego niski głos niósł się po sali – o tajemnicach i potędze, o mocy imion. Powinienem ci rzec o mocy tarcz. Bo tarcze nie są zwykłymi częściami oręża. O nie…

 

Starzec podszedł do masywnego stołu, umieszczonego pośrodku pomieszczenia. Na nierównym, drewnianym blacie spoczywała okrągła tarcza. Blake podniósł ją, jakby z czcią, mrucząc coś pod nosem. Roderick zmarszczył brwi.

 

– Vincencie. Myślę, że będzie dobrze, jeśli ją założysz.

 

Roderick skrzywił się. Spojrzał pytająco.

 

– Powinieneś sam wybrać sobie jedną – rzekł Blake – ale raz, że nie mamy czasu na rytuały, a dwa, tak z całą pewnością będzie ciekawiej…

 

Roderick pokręcił głową, nie rozumiejąc co się dzieje. Starzec wręczył mu tarczę, trzymając ją za brzegi. Wewnątrz, na spodniej części umocowano skórzany uchwyt.

 

– Pasuje – roześmiał się Blake. – No widzisz, a ja się martwiłem. – Klasnął w dłonie. Trzykrotnie. Głośno. Gdzieś skrzypnęły drzwi. Kilkukrotnie.

 

W komnacie pojawili się mężczyźni. Czterej rośli ludzie, ubrani w wykwintne białe koszule z zakasanymi rękawami, zdobione kamizelki, ciemne spodnie i wypolerowane wizytowe buty, zaczęli krążyć dookoła środka sali. Blake raźno przemaszerował między dwoma z nich i zatrzymał się w drzwiach, przez które wcześniej wszedł z Roderickiem. Młodzieniec został sam.

 

Nieznajomi trzymali broń, jakieś długie ostrza. Ich twarze były jakby wykute z kamienia, jasne, nieprzeniknione, spokojne, pozbawione wyrazu. Roderick poczuł strach. W pierwszej chwili pomyślał, że to jakiś głupi żart, ot kolejne dziwactwo Blake’a. Teraz bał się naprawdę.

 

Roger Blake złapał za uchwyty na skrzydłach drzwi i, powoli zamykając je za sobą, wycofywał się z sali, mówiąc:

 

– Panowie, ten młody, jasnowłosy człowiek to Vincent Blake, długo nie widziany w tych zacnych progach członek naszego rodu. Kto zdoła go zabić, otrzyma nagrodę. Będzie imponująca, a znacie mnie i wiecie, że w przypadku ważnych spraw nie bywam skąpy.

 

Roderick zbladł. Zabójcy obserwowali go bacznie, wysłuchując poleceń. Co najmniej dwaj z nich do pasków u spodni przymocowali kabury z bronią palną.

 

– Vincencie, mój drogi, nie przynieś mi wstydu. Bądź tak miły i nie daj się zabić. To proste. By przeżyć, stań się Tarczownikiem.

Koniec

Komentarze

Możesz dopisać kontynuację i dać ją na KONFRONTACJĘ. Nieźle napisane, ale jako że nie znałem poprzednich opowiadań, czułem się trochę jak we mgle.

Nie czytałem o konkursie… w założeniu nie ma byc oczywistej kontynuacji. Taka większa kontynuacja bedzie w kolejnym duzym opowiadaniu…

Mnie się podobało.

Przynoszę radość :)

Nie miałem czasu przeczytać tekstu, więc nie wiem czy się nań nadaje, ale jeśli chodzi o konkurs, to szczegóły tutaj.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Bardzo dobry tekst. Szkoda tylko, że kończy się w najciekawszym momencie. Mam tylko małą wątpliwość. To zdanko: "Co najmniej dwaj z nich do pasków u spodni przymocowali kabury z bronią palną" Facetów było czterech, więc nie wiem, czy nie lepiej powiedzieć konkretnie ilu z nich miało broń – trochę jakby bohater nie umiał liczyć. Po drugie – użycie czasownika przymocowali -. Przymocowali w obecności bohatera czy mieli przymocowane już wcześniej?

Porządnie napisane, interesujące, ale wkurzające. No bo dlaczego nagle kończy się w momencie, w którym coś zaczyna się dziać? ;-)

 

„…Roger Blake wykonał zamaszysty gest ręką i dokończył…” –– Wystarczy: …Roger Blake wykonał zamaszysty gest i dokończył

Za SJP: gest  «ruch ręki towarzyszący mowie, podkreślający treść tego, o czym się mówi, lub zastępujący mowę»

 

„…to sala u każdego oglądającego mogłaby wywołać podziw”. –– Wolałabym: …to sala mogłaby wywołać podziw każdego oglądającego.

 

„…od idealnie okrągłych, poprzez po prostu owalne, prostokątne, po takie, te najbardziej znane, które posiadały szpiczaste zakończenie i kształtem przypominały wydłużone trójkąty”. –– Wolałabym: …od idealnie okrągłych, poprzez owalne, prostokątne, po te najbardziej znane,

posiadające szpiczaste zakończenie i kształtem przypominające wydłużone trójkąty.

 

„Starzec podszedł do masywnego stołu, umieszczonego pośrodku pomieszczenia”. –– Powtórzenie.

Wolałabym: Starzec podszedł do masywnego stołu, ustawionego/ tkwiącego pośrodku pomieszczenia. Lub: Starzec podszedł do masywnego stołu, umieszczonego pośrodku komnaty/ sali.

 

„Roger Blake złapał za uchwyty na skrzydłach drzwi i, powoli zamykając je za sobą, wycofywał się z Sali…” –– By nie było wątpliwości, czy Blake zamyka drzwi, czy uchwyty, proponuję: Roger Blake złapał uchwyty na drzwiach i, powoli zamykając za sobą obydwa skrzydła, wycofywał się z sali

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

…Autorze. Zacząłeś efektownie, ale prawdziwego mistrza pióra poznajemy po tym nie jak zaczyna ale jak kończy. A Ty uniknąłeś rozwiązania zawiązanej intrygi. Moim zdaniem najlepsza tarcza nie zabezpiecza przed bronią palną, jeżeli napastnicy dobrze się ustawią. Ale Ty, jak sądzę, masz w zanadrzu odpowiednie zaklęcia. Pozdrawiam.

Niebawem zajrzę do ciagu dalszego. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zaciekawia na tyle, że chyba przeczytam ciąg dalszy, choćby po to by sprawdzić czy tarcza chroni przed kulami.

Całkiem intrygujące, sprawnie napisane. Ciekawe, czy bohater wygra walkę ; )

I po co to było?

 syf.  Kontynuacja na forum…

A – widzę  ; )

I po co to było?

Nowa Fantastyka