- Opowiadanie: wenido - Wyprawa Hadesa

Wyprawa Hadesa

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wyprawa Hadesa

 

Bieg to oddech.

 

Bieg to zatracenie. Zatracenie to zaufanie instynktom. W głębi lasu instynkt to jedyne wybawienie.

 

Biegł nieprzerwanie. To przez jej zew, jej nawoływanie zapadł w przedziwny trans przerywany od czasu do czasu cięciem myśliwskiego noża. To przez naturę powoli tracił wiarę, że kiedykolwiek opuści labirynt.

 

Nawet nie wiedział, kiedy las odsłonił przed nim nową, egzotyczną scenerię. Przypominało to nagłe wybudzenie ze snu.

 

Zatrzymał się na polanie, w sercu której rósł potężny orzech. Jego korona otuliła okolicę malując na wysokiej trawie poszarpany cień. Zdecydował, że przenocuje pośród mocarnych gałęzi drzewa.

 

Przerzucił tobołek nad jedno z rozłożystych ramion, a sam wdrapał się odnajdując miejsce na spoczynek. Odstawił łuk oraz zatrute strzały, owijając je wcześniej w liście odtrutki. Zabezpieczywszy dobytek ułożył się wygodnie i spojrzał tęsknie na niebo.

 

Po firmamencie wędrowali trzej patroni; gigantyczny Io o skutej lodem nawierzchni. Był też szmaragdowy Gnu a także odległy, podziurawiony kraterami Starszy. Trzy planety płynęły przez pustkę kosmosu, zmierzając nieuchronnie ku porannej zmianie.

 

To właśnie odbity blask Io nadawał puszczy błękitnej poświaty. Lodowy patron powlekł las eteryczną aurą, której piękno i niebezpieczeństwo przeplatały się w miłosnym uścisku. Puszcza niby zaczarowana kraina kusiła wolnością od trosk i bólu. Upojony widokiem przymknął oczy i wyrównał oddech. Po chwili usłyszał, jak gwiazdy pytają:

 

„Kim jesteś łowco?” Setki tysięcy świetlistych punktów przyklejonych do granatowego tła. Czuł, że ich ogrom przytłacza, zabiera głos.

 

Milczał.

 

„Dokąd zmierzasz łowco?” Zapytały raz jeszcze.

 

Przebudził się tknięty niepokojem. Las przebrzmiewał kakofonią zwierzęcych jęków. Srebrzysta rosa osiadła na wszelkiej florze lśniąc oślepiająco. Piękno lasu to złudzenie. Nawet więcej. To śmiertelne oszustwo.

 

– Nazywam się Hades i jestem pierwszym strzelcem, o czcigodni przodkowie! – rzekł butnie, niepomny ciszy, która królowała wśród listowia. – Jestem ostrzem, co tnie ciemność, tarczą, która odbija blask słońca. Jestem śmiercią i przetrwaniem –

 

Naraz okolicę wypełniło rozdzierające wycie. Dźwięk ów był dobrze znany Łowcy; wataha księżycowych psów rozpoczęła polowanie.

 

Polowanie na człowieka. Myśliwy zamienił się w ofiarę.

 

Nawoływanie wzmagało się. Podniecenie i strach wyostrzyły zmysły. Serce wybiło gorączkowy rytm. Czaiły się na niego od wielu dni. A teraz pod osłoną nocy przypuszczą atak.

 

– Przecież jestem ostrzem, które tnie ciemność – oznajmił szeptem nieprzyjacielowi. Czuł, jak strach wkłuwa się boleśnie w ciało i otępia umysł.

 

Chwycił bezszelestnie łuk, nałożył strzałę i napiął cięciwe. Po dłuższej chwili wpatrywania się w ciemność ujrzał czerwone ślepia. Uronił je mrok, wypluł pierwszą parę, zaraz potem następną. Doliczył czterech, które spozierały na niego czujne, pełne napięcia.

 

Jako młodzieniec był najsilniejszy i najszybszy, a jego odwadze nie mógł równać się nikt spośród równieśników. Napuszony dumą zapominał o słabości, która decydowała o jego porażkach. Jego słabością była niepewność. Ułamek sekundy, drobne ziarenko piasku na pustyni czasu, które mogło zasiać zamęt większy niźli tropikalna burza. Ale niepewność to już historia. Tak samo jak i ojciec, który pomógł ją zwalczyć.

 

„Ziarenko piasku na pustyni czasu” wspomniał słowa po czym wypuścił strzałę. Pocisk przeciął powietrze z świstem i wbił się między czerwone tęczówki pierwszego psa. Ten zawył i wyskoczył z kryjówki. Grot z czarnej skały zdołał jedynie zahaczyć o pancerz zwierzęcia.

 

Łowca zaklął soczyście, po czym policzył strzały.To tylko dziewięć szans na ocalenie. Rozjuszony pies utonął w morzu traw. Za jego przykładem ruszyła pozostała trójka. Obecność pierwszego znaczyły wystające znad traw lotki feralnej strzały.

 

Księżycowe psy osaczyły drzewo. Krążąc cierpliwie, powarkiwały, a smród bijący z ich pysków przypomniał łowcy jak cuchnie zgniłe mięso. Ich ciężkie oddechy wypełniały pustkę, jaka zapanowała wśród nocnych stworzeń.

 

Są zmęczone, ocenił łowca, i przeraźliwie spragnione.

 

Odłożył broń i wspiął się wyżej. Po chwili jego wzrok sięgał już ponad liście kolosa. Przed nim rozpościerał się widok na polanę a także graniczący z nią gąszcz. Z początku nie dostrzegł nic obiecującego. Wtem ujrzał pobłyskującą w oddali taflę wody.

 

W myślach podziękował Io. Wrócił po łuk i strzały. Odliczył cztery a następnie cofnął się do punktu widokowego. Wiatry sprzyjały.

 

Wystarczyło skoncentrować się na celu. Cięciwa zatrzeszczała czterokrotnie, czterokrotnie posyłając czarne groty. Usłyszał cichy plusk wpadających pocisków. Ów dźwięk oznaczał zwycięstwo.

 

Jad, którym jeszcze przed wyprawą nasączył ostrza rozpłynie się, zachowując morderczą siłę.

 

Ułożył się do snu spokojny niczym dziecko w łonie matki.

 

„Kim jesteś łowco?” zapytały gwiazdy. Miliony, miliardy gwiazd wpatrzonych weń wyczekująco.

 

Wczesnym świtem ujrzał cztery szare cielska leżące u brzegu wodopoju. Zamiast diamentowych refleksów woda miała kolor błota.

 

– Nazywam się Hades, o czcigodni przodkowie! Jestem śmiercią i przetrwaniem. Moim pragnieniem jest krew tego, który zarżnął moją rodzinę i wytrzebił plemię z najsilniejszych braci. Z pomocą Bogów lub bez dopadnę bestię a z jej kości stworzę puchar, z którego będę pił gorzkie wino. To prosty świat, czcigodni przodkowie. -

 

Zszedł z bezpiecznych objęć drzewa i odwiesił worek z żywnością.

 

Wyciągnął pasek suszonego mięsa i włożył go do ust. Wlepiwszy wzrok w ziemię odnalazł odciski łap księżycowych psów i podążył ich tropem. Mniej więcej w połowie drogi do wodopoju naznaczoną trasę przeciął nowy,masywny ślad. Pozostawił go zwierz żądny krwi, oszalały z wściekłości a przy tym przebiegły i sprytny.

 

Hades wgryzł się w mięso czując, jak przegryza ścięgna.

 

Ślady prowadziły do wyrwy w ścianie poszycia. Łowca zasyczał czując wzbierający gniew.

 

– O tak czcigodni przodkowie, to prosty świat: łowy, łowca i ślad – rzekł pewnie po czym ruszył w kierunku olbrzymich śladów.

 

Hades uśmiechnął się cierpko. Jeżeli na tym świecie istniała boginii zemsty, to właśnie otrzymał od niej błogosławieństwo.

 

W jego umyśle kłębiła się jedna myśl.

 

Bieg to oddech.

Koniec

Komentarze

Trochę nadęte, ale niezłe opowiadanie. Jak rozumiem – zachęta do poznawania reszty historii Hadesa. Niestety, niektóre kolokacje nie powinny brzmieć tak jak u Ciebie. Przykładowo: "Doliczył SIĘ czterech, które spozierały na niego czujne, pełne napięcia. Gotowe zabić" Dziwne to musiały być oczy, gotowe zabić łowcę. Trudno by im było spełnić swoje pragnienie…

Odstawił łuk oraz zatrute strzały, owijając je wcześniej w liście odtrutki – myślę, że powinien mieć je już wcześniej zawinięto, bo w biegu sam mógłby się skaleczyć

 firnamencie – firmamencie

Srebrzysta rosa osiadła na wszelkiej florze – ta flora tu nie pasuje, zbyt "naukowo"

Piękno lasu to złudzenie. Nawet więcej. To śmiertelne oszustwo. – a to bardzo ładne i prawdziwe.

watacha – wataha

A teraz pod osłoną nocy przepuszczą atak. – przypuszczą

napiął cięciwe – cięciwę (i kolejność nie taka: najpierw nakłada się strzałę, potem napina cięciwę)

a smród bijący z ich zębów – raczej pysków

 w oddali tafle wody.– taflę

zachowując morderczą siłe. -siłę

 wodopoju naznaczoną trase – trasę

Poza tym przecinki, myślniki na końcu zdań, po których nic nie ma. Pewnie jeszcze trochę błędów by się znalazło. Kolejna scenka, która jest dość ładnie napisana, ale nic nie mówi. To znowu jakiś wstęp do czegoś większego?

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

…dużo powtórzeń, momentami brak przecinków, a orzechowiec to ciasto. Jeśli chodziło Ci o drzewo, to zamień na orzech. :) Poza tym z powiastki słabo wynika, po cóż tak główny bohater po próżnicy sobie biegał? I cóże bohater czynił myśliwskim nożem, że wypadał przez to z transu? I czemuż w niego wpadł? I idąc w ślad wskazówek Szkapy – ma to jakieś znaczenie dla fabuły? Jest jeszcze pare rzeczy, które nie rozumie. Jak owijanie zatrutych strzał odtrutką. Ale z tekstu wynika, że mimo to trutka dalej truła. Pytanie czy odtrutka, skoro się stykła z trutką, to czy dalej będzie odtrutkowywać, czy też wręcz na odwrót, będzie zatrutkotrutkować. Nie rozumie też, czemu bohater, który potrafił trafić pieskowi między oczy, strzelając czterokrotnie do wody, raz pudłuje. Zrobiła unik czy co?

Tintin – Przyznaję bez bicia; faktycznie nieco nadęte, ale wpadłem w taką stylistyke i trudno mi było ując losy bohatera w lżejszej formie. Oczy faktycznie nie mają takiej siły sprawczej, ale pazury i kły to już inna sprawa – to pójdzie pod warsztat :)  Bemik – dzięki za wgląd w tekst. Zgadłeś – w zamierzeniu to wstęp do krótkiego opowiadania. Ja tam wole wrzucać wersje "demo" bo dzięki temu jest szansa, że więcej osób dobrnie do końca :) 

Drobne sprostowanie – zgadłAś

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Michalus – najwidoczniej strona techniczna sprawiła, że opowiadanie straciło na jasności, bądź też przeczytałeś tekst pobieżnie; prócz głupich błędów z tekstu jasno wynika motywacja bohatera; jedna z jego wypowiedzi jasno określa cel; jest nim zemsta.  Trans bohatera wynika z wielogodzinnego biegu "Bieg to zatracenie" tudzież oddania się prawom natury, które są równie proste co bezlitosne. Bohater wpadł na trop bestii która zaatakowała jego wioskę.  Choć trans bohatera nie ma wpływu na fabułe, to w moim zamierzeniu, ma nakreślać sposób myślenia bohatera, który w końcu jest dzikusem i wiele aspektów życia traktuje "szamańsko-magicznie"  Fragment z strzałami może brzmieć niejasno, ale w gruncie rzeczy jest to sprawa tego czy komuś to przeszkadza, czy nie. Bo w końcu dlaczego nie mógł spudłować? Przecież nawet najlepszym zdarzają się wpadki :P 

Michalus – jeszcze jedna kwestia; powtórzenia nie są w tekście błędem, lecz świadomym zabiegiem. Oczywiście chodzi mi o zwroty typu "O czcigodni przodkowie" "To prosty świat" czy wspomnienie słów ojca bohatera. Narzuciłem opowiadaniu konwencje szlachetnego dzikusa, którego światopogląd to przemieszanie sacrum-profanum. Co do rozważania funkcji odtrutki warto pomyśleć – odtrutka miała działanie niwelujące, bo gdyby miała inne, nie zachowała by swojej siły, kiedy trafiła do wodopoju. Jeżeli jest tu jakaś wątpliwość to właśnie ta, którą poruszyła tantin :)

Kolejne sprostowanie – a tintin to facet :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Same pudła :> 

Chodzi mi o to, że nie jest to jasno opisane. W połowie tekstu piszesz o zemście i polowaniu na bestię, a owszem stoi tak. A z początku wynika, że bohater sobie hasa po lesie na haju, i w zasadzie to złapał takiego tripa, że nie może znaleźć drogi w tym labiryncie, do czasu aż nie spojrzał w gwiazdy, z którymi nie zaczął konwersować. Łowca się tak nie zachowuje, powinieneś opisać, jak np.: szuka śladów bestii, i mimo zmęczenia biegnie dalej, bo raz po raz wydaje mu się, że widzi przed sobą cień uciekiniera. Stąd obstaję przy swoim, że w tekście nie wyjaśniłeś, po co bohater sobie hasa po próżnicy. Z Twojego komentarza wynika, że masz wyjaśnienie po co. Po prostu umieść to w tekście. :) Co do pudła – jasne. Ale jak już piszesz że jegomość ten spudłował, to przynajmniej niech to coś spowoduje. Powinien przynajmniej zakląć. W kołczanie zostały mu w końcu tylko cztery strzały, jakby plan nie wyszedł, to tylko po jednej na każdego stwora. Każda z nich jest zatem na wagę złota. A tu brak emocji. Reasumując – masz ciekawy materiał, nie spieprz tego. Pzdr. m. :) (mam nadzieję że daję dobry przykład konstruktywnie krytykując :P )

Dobry, Michalusie, dobry. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Michalusie, za to cenie ten portal – przyjąłem uwagi i dziękuje serdecznie, za wskazanie głównych wad ;)

A mnie się opowiadanie podobało, choć również zauważyłam kilka szczegółów, w tym np. brak przecinków w wielu miejscach, gdzie powinny się znaleźć. Do przeczytania skusiło mnie imię Hades, tak uroczo przywodzące na myśl moją ukochaną grecką mitologię, ale nie spodziewałam się, że ów Hades będzie polował w lesie. Przysiądź jeszcze nad tym tekstem, autorze, wczytaj się głębiej i popoprawiaj wszelakie błędy (literówki, przecinki itp.). Chętnie bym przeczytała coś więcej o tym Hadesie, bo w sumie wygląda mi to na fragment czegoś dłuższego.

Mermaids take shelfies.

…O fabule więcej się dowiedziałem z komentarzy niż z samego opowiadania. Hades  – ma zupełnie inne konotacje i zmylił mnie na wstępie. P.

Serena – dzięki za lekturę tekstu i cieszę się niezmiernie, że okazałaś zainteresowanie. Tekst poprawie a kontynuacja, która tu się pojawi mam nadzieje, że zbierze więcej pozytywnych komentarzy :) 

Przeczytałam. Nie poruszyło mnie zupełnie. Może ciąg dalszy zrobi lepsze wrażenie…

 

„To właśnie odbity blask Io nadawał puszczy błękitnej poświaty”. –– To właśnie odbity blask Io nadawał puszczy błękitną poświatę.

 

„Serce wybiło gorączkowy rytm”. –– Raz wybiło?

Może: Serce zaczęło bić/ uderzać w gorączkowym rytmie.

 

Doliczył czterech, które spozierały na niego czujne, pełne napięcia”. –– Wolałabym: Naliczył cztery, które spozierały na niego czujne, pełne napięcia.

Rozumiem, że chodzi o cztery pary oczu.

 

„Jako młodzieniec był najsilniejszy i najszybszy, a jego odwadze nie mógł równać się nikt spośród równieśników”. –– Wolałabym: Jako młodzieniec był najsilniejszy i najszybszy, a jego odwadze nie mógł sprostać żaden z rówieśników. Lub: Jako młodzieniec był najsilniejszy i najszybszy, a odwagą nie mógł równać się z nim żaden spośród rówieśników. Albo: Jako młodzieniec był najsilniejszy, najszybszy i najodważniejszy spośród rówieśników.

 

„Łowca zaklął soczyście, po czym policzył strzały.To tylko…” –– Brak spacji po kropce.

 

„To prosty świat, czcigodni przodkowie. –” –– Po kropce zbędny dywiz.

 

„Zszedł z bezpiecznych objęć drzewa i odwiesił worek z żywnością”. ––  Wolałabym: Opuścił bezpieczne objęcia drzewa i zdjął/ zabrał worek z żywnością.

Skoro spał na drzewie, to oczywiste jest, że musiał z niego zejść.

 

„…naznaczoną trasę przeciął nowy,masywny ślad”. –– Brak spacji po przecinku.

Nie wydaje mi się, by masywny, było dobrym określeniem śladu.

Za SJP: masywny  «mający mocną budowę i duży ciężar»

 

„Jeżeli na tym świecie istniała boginii zemsty…” –– Jeżeli na tym świecie istniała bogini zemsty

 

„W jego umyśle kłębiła się jedna myśl”. –– Jedna myśl, by się kłębić, musiała być bardzo długa. ;-)

Jeśli mają się kłębić, to raczej kilka myśli.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobało mi się, dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

Trucizna, która w tak małej ilości jest w stanie zatruć cały wodopój zupełnie mnie nie przekonuje. Poza tym opowiadanie do przeczytania. Napisane w sposób ciekawy, inny, choć odnoszę wrażenie, że trochę na siłę.  Jednak jeśli szykuje się kolejna część przygód łowcy, szczerze powiedziawszy nie czuję się zachęcony do jej poznania.

Nowa Fantastyka