- Opowiadanie: Rex87 - Pętla

Pętla

Shorcik stworzony na potrzeby "Nadszańca Fantastyki". Skoro nie zmieściłem się w trójce laureatów, wrzucam – zobaczymy jak wam się spodoba. Gwoli ścisłości: tematyka musiała dotyczyć podróży w czasie i przede wszystkim, obowiązywał limit dwóch stron, który pozwolił mi na taką ilość tekstu jaką widzicie poniżej. Miłej lektury zatem :)

Przecinki zlikwidowane :)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Pętla

Max Brenton pocił się. Już sam fakt noszenia kilkunastokilogramowego kombinezonu ochronnego mógłby niejednego przyprawić o przyspieszony oddech, ale to nie było dla niego problemem. Godziny spędzone na sali gimnastycznej zrobiły swoje.

Zupełnie inną historią był zbliżający się nieubłaganie moment skoku. Tego nie dało się wyćwiczyć. Możesz przenosić się w czasie setki razy, bez komplikacji. Za sto pierwszym zorientujesz się, że z przyjaciela obok została tylko dłoń, wciąż kurczowo zaciśnięta na twojej, podczas gdy cała reszta dryfuje radośnie gdzieś pomiędzy „teraz, a wtedy”.

 

Skoki zdecydowanie potrafiły podnieść poziom adrenaliny.

 

Coś zgrzytnęło we wbudowanych w hełm głośnikach. Znajdujący się w pomieszczeniu powyżej sali skoków, dyspozytor pochylił się nad mikrofonem.

– Zmiana C, odczyty w normie. Rozpoczynamy odliczanie. Trzydzieści sekund do skoku – zawahał się przez chwilę, po czym dodał – By zapobiec tragedii, przyjaciele.

 

Max zmarszczył czoło. Przez jedną krótką chwilę, mimo zniekształceń fal radiowych, głos mężczyzny wydał mu się dziwnie znajomy. Znajomy tak bardzo, jakby…

Któryś z pozostałej trójki naukowców drgnął nerwowo. Mimo, że miała to być ich siódma wspólna podróż w przyszłość, napięcie unoszące się dookoła, było niemal namacalne.

– Postarajcie się nie ruszać – poinformował dyspozytor – Jakikolwiek ruch podwaja ryzyko nieprawidłowej transmisji danych. Piętnaście sekund do skoku.

 

Nieprawidłowa transmisja danych. A to dobre, pomyślał Max. Wyjątkowo wysublimowane określenie jak na śmierć.

– Dziesięć sekund… Dziewięć…

 

Wciąż nie mógł pozbyć się wrażenia, że skądś znał ten głos. Zamknął oczy. To wyobraźnia z pewnością płatała mu figle. Nie mógł sobie teraz na to pozwolić.

– Sześć… Pięć…

 

Jeszcze przed pierwszym skokiem wyobrażał sobie, jakie cuda zaoferuje im przyszłość. Latające miasta? Podróże do granic układu słonecznego?

To co ujrzał, było wystarczające. Nie chciał widzieć niczego więcej. A jednak musiał tam wrócić. Z nadzieją by zapobiec temu, co jeszcze się nie wydarzyło.

– Dwie… Jedna…

 

Oślepiający błysk jakim świat eksplodował chwilę później, był inny niż do tej pory. Przez ułamek sekundy, Max poczuł intensywny ból. Dokładnie taki, jak opisywali na szkoleniach, kiedy molekuły twojego ciała rozpadają się by już nigdy nie powrócić do pierwotnego stanu równowagi. Dokładnie taki, jaki następuje podczas nieprawidłowej transmisji danych.

 

***

 

Z otępienia wyrwało go przeraźliwe trzeszczenie licznika Geigera. Rozejrzał się dookoła. Wciąż znajdował się w sali skoków. W pomieszczeniu panował gęsty mrok, rozpraszany jedynie przez fosforyzujące światło sygnalizacji alarmowej.

Zgodnie z procedurą, lokalizację skoku określała zawsze poprzednia zmiana, tak by móc przejąć podróżników, w miejscu ich przybycia. Tym razem nikt na niego nie czekał. Trójka jego kolegów również zniknęła.

Został zupełnie sam.

 

Kombinezon wyposażono w niezależne, mogące działać przez sześć godzin źródła światła. Max włączył je i ostrożnie zszedł z podestu. Wtedy ich zauważył. Całą czwórkę. Zmiana B, pod dowództwem profesora Hargettena.

Wyglądali tak, jakby usiedli na podłodze żeby odpocząć. Oparci plecami o ścianę, z głowami zwieszonymi pod ciężarem trosk. Każdy trzymał w ręku pistolet.

– Hargetten… – Max poczuł jak wzbiera w nim żal – Coście najlepszego zrobili.

Obok ciała uczonego leżał zmurszały kawałek papieru. Max rozwinął go ostrożnie. Pierwsza strona New York Timesa. Nagłówek krzyczał tłustymi literami:

 

„SKUTKI KATASTROFY W KOMPLEKSIE BADAWCZYM, NASILAJĄ SIĘ.

 

Naukowcy biją na alarm. Powstałe w następstwie wydarzeń z 15 maja 2019 w Future Technologies Research, zjawisko przypominające burzę magnetyczną roku 1859, wydaje się nieustannie zwiększać swe rozmiary, zagrażając osadom ludności…”

 

Świadomość spadła na niego niczym grom z jasnego nieba, aż zakręciło mu się w głowie. Piętnasty maj był datą ich ostatniego skoku. Przypomniał sobie nienaturalny ból, jaki poczuł na chwilę przed podróżą. Cokolwiek się wtedy wydarzyło, prowadziło do nieuchronnej konkluzji.

To oni spowodowali zniszczenia których pochodzenie do tej pory bezskutecznie starali się odkryć. To oni byli odpowiedzialni za śmierć miliardów niewinnych ludzi.

W jednej chwili podjął decyzję. Nie zamierzał zostać zapamiętany jako morderca.

 

Hargetten i jego ludzie zdążyli przygotować indywidualną stację skoków. Wystarczyło jedynie wyznaczyć czas i miejsce. Max wziął głęboki oddech, wpisując koordynaty. Miał tylko jedną szansę by zapobiec temu, co miało się wydarzyć.

Urządzenie zadziałało dokładnie tak jak powinno. Pojawił się na miejscu pół godziny przed swoim siódmym skokiem. Nie zwlekając, udał się do dyspozytorni. Ogłuszył pracującego tam operatora i zablokował drzwi.

Z góry miał doskonały widok na całą procedurę przygotowawczą. Widział jak technicy uwijają się dookoła czterech naukowców, przygotowując ich kombinezony do podróży. Uśmiechnął się, gdy w jednym z uczonych rozpoznał samego siebie.

Minutę przed skokiem dał znać technikom, że jest gotów do rozpoczęcia sekwencji startowej. Wartości zasilania ustawił na trzykrotnie przekraczające normę bezpieczeństwa, by mieć całkowitą pewność. Teraz już zrelaksowany, pochylił się nad mikrofonem.

– Zmiana C, odczyty w normie. Rozpoczynamy odliczanie. Trzydzieści sekund do skoku. – Zawahał się przez chwilę, po czym dodał – By zapobiec tragedii, przyjaciele.

 

Pół minuty później, świat eksplodował oślepiającą bielą. Inną niż do tej pory.

 

Przez ułamek sekundy, Max poczuł intensywny ból. Dokładnie taki jak opisywali na szkoleniach, kiedy molekuły twojego ciała rozpadają się, by już nigdy nie powrócić do pierwotnego stanu równowagi. Dokładnie taki, jaki następuje podczas nieprawidłowej transmisji danych.

 

Koniec

Komentarze

Trochę poplątane przyczynowo-skutkowo, ale może być. :-)

Babska logika rządzi!

W niektórych zdaniach jest za dużo przecinków. Szorcik w mojej ocenie nie wyróżnia się niczym szczególnych, od innych podobnych tekstów o podróżach w czasie. Idea samowolnego zapętlenia się jakoś mnie nie przekonuje – przecież bohater wiedział, że nic mu to nie da. Pozdrawiam.

…Opowiadań o podróżach w czasie jest tyle, że obecnie najlepiej pisać o tym w humoreskach, bo na poważnie to się już chyba nie da. Pozdrawiam bez emocji wywołanych tym "błyskiem"

Mnie nawet przypadło do gustu, bo się nie znam, za SF nie przepadam i za wiele podobnych histoprii nie czytałam. Tyle, że tekścik, choć tak krótki, ma w sobie mnóstwo błędów. Dialogów jak na lekarstwo, a i tak zapisane niekoniecznie prawidłowo. Nadprzecinkowość w przypadkowych miejscach straszna – a interpunkcja poważnie wpływa na odbiór tekstu, albo coś się czyta gładko, albo jest poszarpane, jak w tym przypadku.   Namacalne napięcie unoszące się dookoła? – dziwne.   Do poczytania, ale bez rewelacji.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Tekst krótki, ale do przeczytania. Nie najlepszy na świecie, ale zdecydowanie wart poświęcenia chwili na lekturę.

Dzięki wielkie za opinie! :)

And one day, the dream shall lead the way

Przeglądanie starszy tekstów, to trochę jak podróż w czasie. Mogę się tylko cieszyć, że od momentu kiedy powstała Pętla, poczyniłeś duże postępy. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za miłe słowa i że chciało Ci się tu zajrzeć po latach, Reg :)

And one day, the dream shall lead the way

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka