- Opowiadanie: walter_bez_mienia - Złożę CI ofiarę

Złożę CI ofiarę

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Złożę CI ofiarę

 

„Ciągle nie ma deszczu. Dlaczego? Dlaczego ON to robi? Czy naprawdę kara musi być tak okrutna? I dlaczego wszyscy musimy cierpieć? Wszystko wyschło. Nie nadążam nosić wody z rzeki. Bolą mnie ręce. Bolą mnie plecy i nogi. Boli mnie wszystko. Ja przecież nic nie zrobiłem. Nic! Od kiedy pamiętam, stale ciężko pracuję. Co mogę więcej zrobić? Jak pracować lepiej, gdy ręce mdleją? Jak zrobić więcej?”

 

Chłopiec potyka się i upada. Twarzą w wyschniętą ziemię. Z przewróconego wiadra wylewa się woda. Kałuża dociera do twarzy chłopca i pochłania ściekające po niej łzy.

 

– Czy chcesz mnie zabić? Tego chcesz? To zabij mnie tu i teraz, skoro tak mnie nienawidzisz!

 

Chłopiec leży jeszcze przez chwilę, po czym z wysiłkiem wstaje. Podnosi wiadro i robi kilka kroków. Następnie pada na kolana i pochyla w pokorze głowę.

 

– Wybacz mi. Jestem tylko prochem marnym, niegodnym TWEJ łaski. Zrobię wszystko, czego zażądasz.

 

Zrezygnowany podnosi się i zawraca ku rzece.

 

***

 

– Synu, jak twoje pole?

– Źle, ojcze. Nie ma deszczu. Ja… Nie dam rady nawodnić sam wszystkiego. Czy mój brat nie mógłby mi jutro pomóc? We dwóch byłoby nam łatwiej.

 

Ojciec kręci przecząco głową.

 

– Twój brat ma swoje owce. Jest młodszy i słabszy. Musisz poradzić sobie sam. Pamiętaj, że od twojej pracy zależy, czy będziemy mieli co jeść. I czy będzie z czego złożyć ofiarę.

 

„Owce. On ma owce. Ma dużo lżej. I wcale nie jest dużo słabszy. Gdybyśmy we dwóch robili to samo, to razem zrobilibyśmy więcej. Ale on jest ulubieńcem. Ulubieńcem ojca, ulubieńcem matki i ulubieńcem JEGO”.

 

Wieczerza jest skromna. Zapasy się kończą. Gdyby nie susza, byłyby już pierwsze plony. Chłopiec w milczeniu przełyka resztki wodnistej polewki. Wstaje i wychodzi z jaskini. Podchodzi do zagrody i bierze na ręce małą owieczkę.

 

– Witaj, Obłoczku. Mam coś dla ciebie.

 

Owieczka ufnie wtula się w jego ramię i pomekuje radośnie.

 

– Piękna, prawda?

 

Chłopiec odwraca się. Za nim stoi jego młodszy brat z zagadkowym uśmiechem.

 

– Piękna. Uwielbiam ją. Mam nadzieję, że jeszcze długo będzie z nami.

 

Brat nie odpowiada. Wciąż się uśmiecha. Zawsze się uśmiecha. Zawsze jest zadowolony i szczęśliwy. Nic nie mówiąc, odwraca się i znika w jaskini. Czas na modlitwę. Chłopiec delikatnie umieszcza owieczkę w zagrodzie i podąża za bratem.

 

***

 

– Synu…

– Ojcze, ja naprawdę ciężko pracowałem! Dlaczego nie ma wciąż deszczu?

 

Na kamieniu ofiarnym leżą smętne i powysychane łodygi, przyozdobione rachitycznymi i pożółkłymi owocami. Leżą tak od wczoraj. Ofiara nie została przyjęta. Ojciec odwraca wzrok i ciężko wzdycha. Obejmuje ramieniem syna i pociąga go w stronę domu.

 

– Chodźmy. Jutro twój brat złoży ofiarę.

 

***

 

Obudził go szum kropel. Padało. Ojciec i matka ściskali jego brata i wznosili dziękczynne okrzyki. Powoli, wraz z powracającą świadomością, spadły na niego wspomnienia ubiegłego dnia. Jego brat złożył ofiarę. Krwawą. Zabił bezbronne, niewinne zwierzę, by przebłagać JEGO. By zlitował się nad swymi niewolnikami i dał im odrobinę deszczu, który nawodni pole.

 

„Dlaczego Obłoczek? Dlaczego? Czemu ona? Przecież miałeś inne owce! Wiedziałeś, jak bardzo ją kocham! Wiedziałeś! Nienawidzę cię, braciszku. Nienawidzę…”

 

Ojciec chwyta go za rękę i wyciąga z posłania.

 

– Wstawaj i módl się z nami! Dziękuj MU!

 

Chłopiec pada posłusznie na kolana.

 

„Kim TY jesteś? Jakiej podłej rzeczy dopuścili się moi rodzice, że tak nas karzesz? Dlaczego żądasz krwi? Dlaczego każesz nam zabijać niewinne stworzenia? Przecież Obłoczek to było jeszcze dziecko! Do czego CI krew? Czemu po prostu nas nie pozabijasz, skoro tak CI krew smakuje? Czy aż tak ją uwielbiasz? Dlaczego?”

 

Ręka chłopca natrafia na twardy przedmiot. Podnosi głowę, patrząc wyzywająco w górę.

 

„Tak bardzo pragniesz krwi? Złożę CI ofiarę!”

 

Dłoń zaciska się kurczowo na ostrym kamieniu.

 

– Ablu, bracie mój… Wyjdźmy na pole…

Koniec

Komentarze

Do czego CI krew?    Primo – nie ma uzasadnienia pisania całego zaimka wersalikami. Wystarczy pierwsza duża litera.   Secundo – należałoby stosować zawsze formę pełną zaimka, chociażby z tego powodu, że chłopiec zwraca się do Tego, Czyjego Imienia Wymawiamy.   Nawet interesująca propozycja objaśnienia genezy wiadomego zabójstwa.

Uzasadnienie zawsze się znajdzie. Na przykład fantazja autora :) W kwestii stosowania pełnej formy zaimka, to nie jestem pewien, czy zrozumiałem. Czy chodzi o formę akcentowaną, czyli np. TOBIE zamiast CI? Jeśli tak, to tutaj bym polemizował. Użyłem pisowni wersalikami do wyróżnienia, nie do akcentu. Akcent w zdaniu: "Do czego CI krew?" pada na "krew".

Ha, odgadłem puentę, gdy czytałem zdanie o ulubieńcu. Bardzo dobry szort.   Zgadzam się z Adamem w kwestii wersalikowania zaimka CI. Niepotrzebne, a może zbić na chwilę czytelnika z tropu i przez to zmniejszyć płynność odbioru.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dobry szort. Końcówka mnie pozytywnie zaskoczyła.   Pozdrawiam.

Gwoli jasności. Nie zgadzam się z AdamemKB co do jego secundo. Albo go nie rozumiem, bo – dajmy na to – nie wiem czegoś o zasadach stosowania zaimka "Tobie".  Możesz rozwinąć swoją myśl, Adamie? Natomiast tym, co moim zdaniem może zbić czytelnika z tropu jest, że słowo wyróżnione przez duże litery chciałoby się akcentować. A u Ciebie, Walterze, jak sam zauważasz, mamy nieakcentowaną formę zaimka. Oczywiście możesz się bronić, pokazując licencję poety, ale miej świadomość, że owo "CI" powoduje pewne zamieszanie.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

No dobrze… Użyłem majuskuł w pewnych zaimkach, chcąc nawiazać do pisowni pewnego tetragramu. Rozsiekajcie mnie :)

Jeroh. Chłopiec zwraca się bezpośrednio do konkretnego, do swojego Boga, więc, skoro wiemy, o jakie bóstwo chodzi, a cytujemy słowa wyznawcy tegoż bóstwa, duża litera w zaimku zastępującym imię bóstwa będzie na miejscu.    Stosowalność zaimka w pełnej formie sprowadza się, z praktycznego punktu widzenia, do zaznaczenia szacunku i w pismie, i w mowie, oraz do skontrastowania*) lub wyróżnienia. Tu występuje, moim zdaniem, swoista hybryda i wzajemna "nakładka" powyższych uwarunkowań.   Daję to tobie, a nie jemu  //  Daję to ci, a nie mu.  ---> Co lepiej brzmi, lepiej nawet wygląda w piśmie?   >>>>>>>>>>>>   Nikt nie będzie nikogo rozsiekiwał, wystarczy wzruszenie ramion: tak psuć wizualnie tekst dla nieczytelnego nawiązania?

Jedno ale. "Tobie" z szacunku to rzecz co najmniej kontrowersyjna.   Sieku-sieku-sieku-sieku-siek.   No i widzisz, Walterze, ogoliłem się, więc jutro rano będę miał jedną rzecz do zrobienia mniej. Ponieważ często się nim golę, mój miecz stał się całkiem tępy. Pojawia się problem, bo śmierć przez rozsieczenie takim tępym ostrzem boli jak cholera, a ja nie jestem sadystą. Nie możesz sam się jakoś ukarać?   PS. Miałem nadzieję, że moje uwagi dotyczące "CI" nie miały zbyt kategorycznej formy, i że nie zostaną odebrane jako krytyka oraz żądanie zmiany. Ja bym napisał "Ci" i podałem argument. Tyle.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Moje następne opowiadanie będzie składało się z samych zaimków, pisanych majuskułą. :/

Co do Twojego najnowszego komentarza… Lepiej zmilczę.   Przyznam uczciwie: użyty przeze mnie argument słabnie w obliczu faktu, że od początku szorta konsekwentnie używasz w odniesieniu do bóstwa zaimków pisanych samymi wersalikami. Wcześniej mi to, o dziwo, umknęło. A raczej miałem wrażenie, że większość bożych zaimków piszesz normalnie, tj. po prostu dużą (jedną) literą. (Jeśli zaimki nie zmieniły się od czasu pierwotnej wersji tekstu, to powinienem chyba udać się do okulisty). Zatem czytelnik powinien szybko zorientować się, że nietypowy zapis nie określa akcentu i możesz zignorować moje najwyraźniej bardzo Ci niemiłe uwagi. Zresztą poprzednio też mogłeś.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Nie ingerowałem w tekst, po jego opublikowaniu. A uwag nie uważam za niemiłe. Co najwyżej za nieco zaskakujące. A tym, co mnie zaskakuje jest ich meritum. 

OK. Czasem tak jest, że dyskusja narasta wokół jakiegoś drobiazgu. Przecież wiadomo.   Pozdr

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Niezły szorcik. Czuć bezsilność protagonisty i swoiste wyobcowanie od NIEGO ; )

I po co to było?

Tak w ogóle, to dzięki za wszystkie komentarze :)

Podobało  mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka