- Opowiadanie: -13- - Neptun

Neptun

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

dj Jajko

Oceny

Neptun

 

– Cerber jeden. Cerber jeden. Jesteś tam? – głos w interkomie brzmiał sucho. Pilot odczekał chwilkę.

– Zgłasza się cerber jeden. Mam nadzieję, że chcecie nas zluzować? Więcej się dzieje w moim łóżku małżeńskim, niż wokoło tej stacji – odpowiedział z wyraźnie słyszalnym znudzeniem w głosie.

– Spokojnie, cerber jeden. Zdążysz do baru. Panienki nie uciekną. Tymczasem skierujcie się do punktu przybycia. Za chwilę powinien pojawić się tam statek rejsowy. Rutynowe przywitanie, a potem wracacie.

 

Adam Nowicki spojrzał przez szybę kokpitu. Po prawej, nieco z tyłu lśnił w świetle pobliskiej gwiazdy myśliwiec jego skrzydłowej. Kanciasty kokpit podwieszony był pod szerokie, wygięte ku przodowi skrzydła. SA-7 Rosomak najlepsze czasy miał za sobą, nadal jednak był powszechnie wykorzystywany w armii. Piloci cenili go za odporność i siłę ognia. Niestety brakowało mu nieco szybkości i zwrotności, przez co powoli wypierany był przez nowocześniejsze konstrukcje.

 

– Cerber dwa, zgłoś się. Cerber dwa. – Pilot czekał kilka sekund na odpowiedź. Interkom milczał.

– Beata! Zasnęłaś tam?

– Co się irytujesz? – usłyszał rozbawiony, kobiecy głos. – Paznokcie akurat malowałam. Przecież tu się można na śmierć zanudzić.

– Ty i paznokcie. Jasne. Prędzej uwierzę, że polerowałaś swój kastet.

– Co? – Kobieta wykrzyknęła zszokowana. Albo przynajmniej taką udawała.

– W moim tosterze jest więcej kobiecości niż w tobie. Nie na darmo dostałaś ksywkę „wiedźma”.

– W tosterze? To zobaczymy, jak wrócisz kiedyś do kajuty i zobaczysz mnie w twoim łóżku w seksownej bieliźnie. – Głos Beaty szybko przeszedł ze złośliwego, w bardzo uwodzicielski i zmysłowy ton.

– Twój seksowny ubiór? Czyli co? Założysz kombinezon mechanika? Ciężki pancerz szturmowy? A po drugie, to nawet gdybym nie miał żony i córki, wybrałbym oglądanie meczu niż widok twoich naprężonych, męskich mięśni. – Pilot nawet nie ukrywał satysfakcji z możliwości obrażenia koleżanki po fachu.

– Świnia!

– Wiem.

– Cerber jeden, cerber dwa. Tu matka. Nie chcę się wtrącać, ale wasze pogaduchy idą w eter. Cały pokój kontroli kula się ze śmiechu. Tak nie można pracować. – Kontroler z trudem utrzymywał powagę.

– Cerber jeden do matki. Lecimy do bramy… cerber dwa – lecisz za mną. Kastet… znaczy się paznokcie dokończysz później.

– Odebrałam.

 

Myśliwce wykonały ostry zwrot i skierowały się do boi sygnalizacyjnej oznaczającej punkt, w którym okręty kierujące się do stacji SS-A Freedom powinny zakończyć przeskok nadświetlny. Po chwili zajęły wyznaczone pozycje i zamarły w oczekiwaniu na przybycie zapowiedzianych gości. Pilot przebiegł wzrokiem po kontrolkach. Upewniwszy się, że wszystko jest w najlepszym porządku, rozluźnił się nieco.

– Hej, Wiedźmo. Zadowolona jesteś ze służby? Bo coś słyszałem, że chyba nie. Za co tym razem siedziałaś w karcerze? – zagadnął przez interkom.

– A takie tam – odpowiedziała z ociąganiem kobieta. – Pobicie wyższego stopniem. W sumie to nawet żadne pobicie. Dostał w ryj i padł.

– Znowu? W końcu się doigrasz, zobaczysz.

– A na cholerę gapił się na mój tyłek? Sam się prosił!

– No oczywiście. Przyznaj lepiej, że szukasz zaczepki, bo ci się najzwyczajniej nudzi. A po drugie: jeśli trafi się facet, który dostrzega w tobie coś pociągającego, to powinnaś go walnąć czymś w łeb i zakonserwować w formalinie. Takie eksponaty się rzadko zdarzają.

– Słów mi brak na ciebie, Inferno. Chyba po prostu cię zabiję albo zaciągnę do łóżka, byś przestał mi dokuczać. A jak ty tu wytrzymujesz? Co dzień to samo: treningi, odprawa, patrol, poker w kantynie, ewentualnie burda lub seks z jakimś lalusiem ze stacji. Adam, jak się z tobą zaciągałam, to liczyłam na akcję, adrenalinę, a nie na dom spokojnej starości.

– Wkurza cię, że trafiliśmy do gwardii, a nie do sił reagowania? Cóż. Zamiast uganiać się całymi dniami za piratami, rebeliantami i terrorystami, możesz się seksić co wieczór z jakimś obezwładnionym wcześniej i przykutym do łóżka przystojniakiem – roześmiał się. Jednak jego rozmówczyni milczała. Nowicki cieszył się, że nie siedzą teraz przy stoliku w kantynie twarzą w twarz. Był zbyt związany emocjonalnie ze swoim uzębieniem.

– Nie uwierzę, by ktoś miał odwagę iść z tobą do łóżka z własnej woli. A poza tym z kim chcesz walczyć? Od siedemdziesięciu lat mamy spokój.

– Daj spokój, Inferno. Wiesz, o co mi chodzi. Pod tą twoją maską wzorowego żołnierza czujesz to samo.

 

Adam zamilkł na chwilę. Beata miała rację. On też ciężko znosił nudę i rutynę służby. Do tego przydział do kontyngentu ochraniającego anglosaską stacje kosmiczną w leżącym z dala od głównych szlaków sektorze nie poprawiał sytuacji. Jedyna nadzieja w tym, że po zakończeniu swojej tury zostanie przeniesiony w ciekawsze miejsce, gdzie chociaż po służbie będzie można się trochę rozerwać. I najważniejsze – miał nadzieję, że następny przydział rzuci go bliżej rodziny.

Z zamyślenia wyrwał go ostrzegawczy sygnał urządzeń namierzających. Rozbłysk światła trwał może sekundę. W jego miejscu pojawiła się podłużna sylwetka „Neptuna”. Prawie czterystumetrowe srebrno-czerwone cygaro zakończone sześcioma dyszami silników powoli i dostojnie ruszyło w kierunku stacji kosmicznej. Zupełnie jakby mający przed momentem miejsce przeskok nadświetlny nie miał w ogóle miejsca.

– Matka, tu cerber jeden. Nawiązałem kontakt wzrokowy z „Neptunem”. Wszystko wygląda dobrze. Proszę o pozwolenie na skierowanie się do doków.

Inferno wpatrywał się w statek wolno przesuwający się przed nimi. Odpowiedź kontrolera ze stacji jednak nie nadeszła.

– Matka, tu cerber jeden. Możemy kończyć?

– Cerber jeden, tu matka. Zostańcie na pozycji i oczekujcie na dalsze polecenia.

Komunikat zaskoczył pilota. Procedura kontroli w wypadku stanu podwyższonego ryzyka sprowadzała się do nawiązania kontaktu wzrokowego, potwierdzenia tożsamości statku. Następnie kontrolerzy stacji przeprowadzali dalekosiężny skan, a na jego podstawie wydawali pozwolenie na dokowanie dla przybysza, co było równoznaczne z zakończeniem zadania przez patrol. Normalna procedura nie zakładała obecności myśliwców, zaś w najbardziej rygorystycznym wariancie patrol odprowadzał nowo przybyły okręt do samych doków. Jeżeli zaś stacja kosmiczna posiadała uzbrojenie obronne, działka, czy też wyrzutnie rakiet, zapewniały dodatkowe wsparcie, mając przybysza cały czas na muszce. SS-A Freedom była jednak stacją cywilną. Na domiar złego stosunkowo nową. A w projektach nowszych stacji zrezygnowano z uzbrojenia ze względów finansowych, zapominając o doświadczeniach walk z bionitami. Oczywiście Nowicki doskonale zdawał sobie sprawę, że krótka zwłoka nie musiała niczego oznaczać.

 

– Cerber jeden, cerber dwa. Zostańcie w gotowości. System identyfikacyjny „Neptuna” nie odpowiada. Załoga również nie reaguje na próby dokonania identyfikacji głosowej.

– Zrozumiałem – odpowiedział sucho.

– Co o tym sądzisz, Inferno? – Kobiecy głos rozbrzmiał w hełmie pilota. – Daję sto kredytów, że to jakieś niezapowiedziane ćwiczenia. Pewnie zainscenizowali jakąś akcję, by sprawdzić naszą czujność.

– Też tak myślę. Dlatego na wszelki wypadek używajmy kodów. Jasne, cerber dwa?

– Tak jest, cerber jeden! Jasne jak dupa admirała na tle czarnej dziury! – odpowiedziała, rechocząc głośno.

– I tego się obawiałem – odpowiedział zrezygnowany Nowicki.

Pilot szybko przebiegł wzrokiem po ekranach przyrządów. Upewnił się, że jego maszyna jest przygotowana na każdą ewentualność. Jednak miał nadzieję, że za moment usłyszy komendę, po której skieruje się do doków. Potem tylko raport z patrolu, dwa lub trzy piwa w barze. A jutro przed południem odbierze z doków żonę i córkę. Obie bardzo chciały go odwiedzić. I świat znów będzie kolorowy.

 

– Cerber jeden! – Głos kontrolera był zimny i zdecydowany. – Cerber jeden!

– Tu cerber jeden. Oczekuję na dalsze instrukcje.

– Oto one. Natychmiast wejść na kurs przechwytujący, zażądać zatrzymania okrętu i w razie potrzeby oddać serię ostrzegawczą. Potwierdź, że zrozumiałeś, cerber jeden.

– Przechwycić, zatrzymać, oddać serię ostrzegawczą w razie potrzeby, czekać na dalsze polecenia. Zrozumiałem. – Nowicki momentalnie zamienił się z pogodnego człowieka w chłodną maszynę wykonującą rozkazy, analizującą odczyty urządzeń pokładowych, gotową do lawirowania, namierzania i niszczenia, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.

– O w mordę! Co jest grane? Inf… cerber jeden, rozumiesz coś z tego? – Wiedźma była najwyraźniej zaskoczona obrotem sytuacji.

– Cerber dwa, za mną – odpowiedział chłodno Nowicki.

Myśliwce gwałtownie zerwały się z miejsca i ruszyły w pościg za Neptunem. Właściwie nie był to pościg – statek pasażerski, używając pełnej mocy swoich silników, nie był w stanie uciec wojskowym maszynom. A Neptun nawet nie próbował. Wolno, lecz nieubłaganie podążał w stronę stacji kosmicznej. Po krótkiej chwili myśliwce zajęły pozycje za liniowcem.

– Neptun, tu cerber jeden. Zatrzymajcie się natychmiast. Nie przeszliście weryfikacji. W przeciwnym wypadku za pięć sekund otworzymy ogień.

Cisza. Interkom milczał jak zaklęty. Pilot wpatrywał się w wyloty silników okrętu. Co jakiś czas zerkał na odczyty. Nie było wątpliwości – nie zwolnili.

– Cerber dwa, tu cerber jeden. Oddaj salwę ostrzegawczą, ale tak, by widzieli z kokpitu. Może nas w ogóle nie słyszą.

– Zrozumiałam, cerber jeden.

Myśliwiec Wiedźmy przyspieszył, odbił nieco w bok. Jego działka obróciły się nieco. Trzy krótkie serie pocisków przemknęły tuż przed dziobem okrętu.

– Inferno, tu coś śmierdzi! Czujniki wykryły skażenie radioaktywne na pokładzie.

– Cerber dwa, powtórz. Przełączam na kanał ogólny, niech matka nas słyszy.

– Czujniki wykryły promieniowanie. Niezbyt silne, ale wyraźne.

– Ładunek nuklearny? My nic nie odczytujemy! – Głos kontrolera zadrżał.

– Możliwe, ale nie ma pewności. To może być też coś innego. Nie wiem. Jeśli bomba to albo niewielka jak na atomówkę, albo jakoś zabezpieczona przed wykryciem. Dlatego stacja niczego nie wychwyciła. Jesteśmy jeszcze za daleko, by wykryć tak nieznaczną anomalię. A może coś napromieniowało okręt?

– Cerber jeden, cerber dwa. Oczekujcie na dalsze polecenia. Utrzymujcie dystans do celu.

– Zrozumiałem, oczekujemy na instrukcje.

Nowicki wpatrywał się w sylwetkę liniowca. Zastanawiał się, jak skończy się całe zamieszanie. Na szkoleniach przećwiczył różne scenariusze starć, jednak teraz nie do końca wiedział, jak postępować. Na szczęście decyzja nie należała do niego. Rolą pilota jest jedynie wykonywać polecenia, a to potrafił.

Kątem oka zauważył, że jego skrzydłowa wyrwała się do przodu. Po chwili zrównała się z Neptunem i kontynuowała lot równolegle do niego w bardzo małej odległości.

– Cerber dwa, co ty wyrabiasz?

– Inferno, tu jest pusto. Widzę przez iluminatory wnętrze. Ilu tam powinno być ludzi?

– Pewnie z pół tysiąca. Nie widzisz nikogo? – Nowicki był zdziwiony.

– Nie. Na pewno nie ma nikogo w części pasażerskiej. Cholera. To naprawdę dziwne.

– Wracaj na pozycję.

Każda sekunda oczekiwania na dalsze polecenia ciągnęła się w nieskończoność. Pilot jednak zachowywał spokój. Czekał. Wiedział, że zrobi to, co będzie trzeba.

 

W pokoju kontroli Thomas Rogers również oczekiwał na polecenia. Jednak nie potrafił ukryć zdenerwowania. Bębnił palcami o pulpit. Co chwila ocierał pot z czoła. Cały czas widział na monitorze obraz zbliżającego się liniowca. Miał przeczucie, że za chwilę dojdzie do największej draki w jego karierze. Napięcie udzielało się także pozostałym członkom ekipy kontroli. Szczególnie było to widać po Jasonie Simsie. Niedawno dostał przydział na stację, jednak już przypadł do gustu Thomasowi. Kilka razy wyskoczyli do baru po pracy. Rogers miał nawet nadzieję, że dziś uda się mu namówić tego cichego, szczupłego bruneta na kolację połączoną ze śniadaniem. Widział akta Simsa i wiedział o jego orientacji. Jemu zaś było najzwyczajniej obojętne. Kobieta, mężczyzna, rura odkurzacza. Rogers miał tego pecha, że był samotny, nieśmiały i raczej niezbyt przystojny. Dlatego wychodził z założenia, że nie należy zbytnio wybrzydzać. Dalsze rozważania przerwał mu dźwięk komunikatora. Jednak zamiast informować o oczekującym połączeniu, wypluł z siebie pisemny komunikat opatrzony klauzulą tajności. Pod Rogersem ugięły się nogi. Pierwszy raz odbierał taką informację, ale wiedział doskonale, że ten dzień właśnie zamienił się w piekło.

– Cerber jeden, cerber dwa, odbiór! – Chłodny głos komunikatora rozbrzmiał z głośników w obu kokpitach.

– Cerber jeden zgłasza się.

– Cerber dwa zgłasza się.

– Uwaga, ta rozmowa jest nagrywana. Rozkaz ze sztabu floty brzmi: zniszczyć Neptuna.

– Kurwa! – Nowicki nie zdołał się tym razem opanować.

– Matka, tu cerber dwa, powtórz rozkaz.

– Tu matka. Powtarzam. Natychmiast zniszczcie Neptuna. Za niewykonanie rozkazu grozi sąd wojskowy. Wykonać.

– Zrozumiałam.

Przez następne kilka sekund panowała cisza.

 

Rogers odłożył mikrofon i opadł na fotel z rozkazami w ręku. Wbił wzrok w monitor. Wpatrywał się przez chwilę w rosnącą powoli sylwetkę liniowca. Następnie przeniósł wzrok na podwładnych siedzących sztywno na swoich stanowiskach. Sims był roztrzęsiony, blady. Sytuacja najwyraźniej go przerosła.

– Panowie, nie muszę chyba przypominać, że całe to wydarzenie stanowi ścisłą tajemnicę. Nie wolno wam pisnąć ani słówka. Wszelkich informacji może udzielać jedynie sztab. Kto się wygada, idzie pod sąd. Pamiętajcie: was tu nie było, mnie tu nie było. I tego cholernego liniowca też tu nigdy nie było!

 

– Inferno, to jakieś szaleństwo! To cywilny statek! Pół tysiąca ludzi!

– Mamy rozkazy.

– Do diabła! Przecież to jakieś nieporozumienie! Błędne odczyty albo coś. Podlecę jeszcze raz i dokonam pomiarów. Zrób to samo. Może moje czujniki nawalają. Proszę, Inferno, błagam!

– Cerber dwa, tu cerber jeden. Zajmij pozycję i wykonaj atak.

– Co? Człowieku! Tam są ludzie!

– Tego nie wiesz! Mamy rozkazy. Jeśli tam jest faktycznie bomba, to całą stację szlag trafi.

– A może jej nie ma? Może to moje czujniki…

– Cerber dwa! Wykonaj atak!

– Odmawiam – warknęła wściekle kobieta.

– Cholera! Cholera! Niech cię szlag, Beata!

Myśliwiec Nowickiego przyspieszył. Po chwili zajął pozycję za Neptunem, lecz nieco nad nim. Kciuk pilota zsunął się wolno. Odbezpieczył spust. W tym czasie system pokładowy namierzył cel i powiadomił o gotowości do strzału. Pilot wpatrywał się w okręt przed nim. Gdzieś daleko słyszał wrzaski dochodzące z jego komunikatora.

– Inferno! Sprawdźmy to najpierw jeszcze raz! Inferno! Tam są ludzie!

Palec przycisnął spust. Jednak nacisk był zbyt mały. Nowicki zacisnął zęby i zamknął oczy. Wcisnął spust do końca. Dwie rakiety bezgłośnie pomknęły przed siebie, pozostawiając za sobą smużki szarego dymu. Dalej poszło już łatwo. Pilot wykonał ostry zwrot, po czym przyspieszył. Jego myśliwiec szybko oddalał się od liniowca.

 

Olbrzymia eksplozja rozerwała silniki. Następne wybuchy rozrywały kawałek po kawałku kolejne fragmenty kadłuba. W końcu dziób okrętu zniknął w płomieniach, a te w pustce kosmosu.

 

– Matka, tu cerber jeden. Rozkaz wykonany. Liniowiec zniszczony. – Nowicki z wysiłkiem skrywał zdenerwowanie pod maską chłodnego profesjonalizmu. Treningów, nawet tych najbardziej realistycznych, nie można było porównać ze zniszczeniem cywilnego okrętu. Nawet jeśli tak brzmiał rozkaz przełożonych.

– Cerber jeden, cerber dwa. Tu matka. Wracajcie. Cerber trzy i cztery właśnie startują.

 

Nowicki wiedział dobrze, że ten dzień jeszcze długo się nie skończy. Po wylądowaniu został odprowadzony przez żandarmów do swojego pokoju. Przed drzwiami postawiono straże. Wszelkiego rodzaju komunikatory zostały skonfiskowane. Domyślał się, że Beatę spotkało to samo. Jednak nie był zaskoczony. Sporządził szczegółowy raport z patrolu i oddał go oficerowi. Na tym na razie jego rola się kończyła. Teraz czekał na rozwój wydarzeń.

Minęło kilka godzin bezczynności i rozmyślań. W końcu strażnicy zaprowadzili go do pokoju dowódcy, z którego właśnie wychodziła Beata. Odwróciła wzrok, gdy się mijali. Jakby się brzydziła. A może to nie obrzydzenie, a wstyd?

 

Nieduże pomieszczenie urządzone było prosto i staromodnie. Duże, rzeźbione biurko i wygodny fotel utrzymany w tym samym stylu stanowiły komfortowe miejsce pracy. Pod ścianą stały jeszcze dwa fotele. Na ścianie kilka pamiątkowych zdjęć, jakiś dyplom. Do tego duży, solidny regał z książkami. Nathaniel West, dowódca stacji, siedział za biurkiem. Jednak, ku zdziwieniu Nowickiego, nie był sam. Pod oknem stał drugi mężczyzna. Wysoki, łysy, wiek około pięćdziesiątki. Jeszcze bardziej zdziwił go wojskowy mundur ze słowiańskimi dystynkcjami oraz naszywką symbolizującą służbę w wywiadzie.

– Proszę siadać. – West wskazał dłonią miejsce przy biurku. – To był ciężki dzień dla pana, poruczniku Nowicki. Dlatego nie przedłużajmy.

Łysy mężczyzna przeszedł pod ścianę i zaczął intensywnie przyglądać się czemuś za oknem. Wydawał się niezainteresowany rozmową.

– Przeczytaliśmy z majorem Dobrzyńskim pański raport. Znaleźliśmy w nim kilka błędów, które postanowiliśmy poprawić. Myślę, że ta wersja jest bliższa… rzeczywistości. – West podał pilotowi teczkę. – Proszę się z nim zapoznać, a następnie podpisać.

Nowicki uważnie przeczytał tekst. Jego oczy wyrażały niedowierzanie, zdumienie, zaskoczenie. Przeczytał raport ponownie, po czym położył teczkę na kolanach.

– Z całym szacunkiem, ale naniesione zmiany są niezgodne z prawdą. Czujniki nie dały jednoznacznej odpowiedzi, czy na pokładzie Neptuna znajdowała się bomba. – Pilot zamilkł, oczekując na reakcję mężczyzn, a ponieważ reakcji nie było, kontynuował: – Centrum kontroli także niczego nie potwierdziło. Poza tym nie możemy z całą pewnością stwierdzić, że liniowiec był pusty i leciał na autopilocie. To, że Beata nikogo nie zauważyła, przelatując wzdłuż kadłuba, niczego nie przesądza.

– Drogi Adamie – rozbrzmiał niespodziewanie niski, ochrypły głos oficera wywiadu. – Kontaktowałem się w tej sprawie z moimi przełożonymi. Zgodnie stwierdziliśmy, że raport należało uściślić i doprecyzować. To zrozumiałe, że był pan w szoku i udokumentował pan wszystko dość chaotycznie i nieprecyzyjnie. – Dobrzyński obrócił się i podszedł do biurka. Stanął przed Adamem i spojrzał mu głęboko w oczy.

– Dlatego właśnie postanowiliśmy doprecyzować opis wydarzeń zawarty w raporcie pana, jak i pańskiej skrzydłowej. I w takiej formie powinien on trafić do akt. Opinia publiczna na pewno będzie domagała się wyjaśnienia tego incydentu. Nie możemy więc sobie pozwolić na to, by drobne nieścisłości zasiały nutę zwątpienia, jeśli chodzi o słuszność przeprowadzonej akcji i pańskich działań. Po co robić ludziom mętlik w głowach. – Dobrzyński obszedł powoli biurko i stanął obok Westa, opierając dłonie o mebel. – Moi przełożeni doszli również do wniosku, iż pańska wzorowa służba, a także służba pana towarzyszki, choć pełna małych… nazwijmy to "potknięć", powinny zostać nagrodzone awansem oraz przeniesieniem do dowolnie wybranej jednostki. Wystarczy tylko podpis pod raportem. Dodam też, że kapitan Różańska zgodziła się, że pierwotny raport, jaki sporządziła, był niespójny. Podpisała naszą… jej wersję dokumentu. Panu zalecam to samo.

– Raport nie jest zgodny z prawdą – odparł powoli Nowicki. W jego głosie wyczuć można było wahanie. Z jednej strony coś mu bardzo nie grało. To naginanie prawdy nie było w jego stylu. Z drugiej strony jednak i tak już nic nie zmieni. Zrobił, co do niego należało. Wykonał rozkaz, czyli wypełnił swój obowiązek. A możliwość przeniesienia w wybrane miejsce równała się szansie na normalne rodzinne życie. Tak bardzo za nim tęsknił.

– Nie wiemy, jaka jest prawda. – Dobrzyński znów podszedł do okna. – Nie wiemy, czy była bomba, co się stało z pasażerami. Ale zgodzi się pan, że nie można było ryzykować życia mieszkańców stacji. Zrobił pan to, co było trzeba. Oczywiście wykonywał pan jedynie rozkazy. Ale wypełnił pan swoją rolę bez wahania. I chcemy to nagrodzić.

Nowicki jeszcze raz przebiegł wzrokiem po tekście. Zastanowił się długą chwilę. Dobrzyński i West cierpliwie czekali. Nie wykonali ani jednego gestu, który można by było uznać za ponaglenie. W końcu Nowicki podpisał dokument. Teczkę oddał Westowi. Dowódca stacji z zadowoloną miną schował ją w szufladzie biurka.

– Nie muszę dodawać, że cała sprawa ma charakter tajny i zobowiązany jest pan do zachowania tajemnicy. Tak jak wspomniał major, otrzyma pan awans i możliwość przeniesienia. Ale na razie odsyłam pana na urlop. O jego długości zadecyduje pan sam. – Twarz mężczyzny spochmurniała. Pilot zauważył to i spojrzał pytająco na rozmówcę.

– Jak pan zauważył – pociągnął wątek Dobrzyński – skonfiskowaliśmy panu wszelkie komunikatory. Oczywiście niezwłocznie wrócą na swoje miejsce. Jednak w pamięci automatycznej sekretarki znaleźliśmy pewną wiadomość. Proszę ją odsłuchać. Od tego momentu zostaje pan odesłany na wypoczynek. – Major podał Nowickiemu mały odtwarzacz. Pilot wziął go w dłoń i uruchomił odczyt zapisanej wiadomości.

– Cześć skarbie, tu Julia – odezwał się miły, ciepły kobiecy głos. – Udało mi się załatwić dodatkowy wolny dzień. Przylecimy wcześniej z Anką. Nawet nie wiesz, jak się stęskniłyśmy. Jeśli nie będziesz mógł nas odebrać z doków, poradzimy sobie. Tym się nie przejmuj. Ale jak co, to oczekuj nas dziś przed wieczorem. Zresztą sprawdzisz w wykazie lotów. W spisie przylotów szukaj liniowca Neptun.

Koniec

Komentarze

" Cały pokój kontroli kula się ze śmiechu." --- Ja słyszałam o kulganiu się ze śmiechu, ale nie wiem...

"Ładunek nuklearny??" --- Albo trzy pytajniki, albo jeden. Niestety, kompromisu nie będzie.

Trafił się jeden, czy dwa przecinki. Drobnica.

Na razie tylko przeskanowałam, ale jeszcze tu wrócę. Czuję się zintrygowana.

Świetne. Zabawne, intrygujące, dramatyczne, z zaskakującym zakończeniem. Jak już pisałam, w kilku miejscach interpunkcja Ci siadła, gdzieś tam brakuje ogonka przy odmianie, ale to drobnica.

Rozważałeś dopisanie dalszego ciągu lub rozbudowanie tego do czegoś większego? Jestem bardzo ciekawa, o co chodziło z tym tajemniczym, pustym statkiem... Bomba? Zbuntowani bionici [właśnie, co to za jedni?; też by się przydało wyjaśnienie]? Kosmici?

Ogólnie: podobało mi się.

Dobre. Lubie takie mięsiste sci-fi z przydatkami :)

Parę błędów, takich jak ten: "Z resztą sprawdzisz w wykazie lotów."

Infundybuła chronosynklastyczna

*Lubię...

Infundybuła chronosynklastyczna

Jak to nikomu nie można wierzyć... Ani żonie, ani szefom...

Czy cokolwiek w kosmosie może zniknąć w płomieniach? W sensie: jak wygląda eksplozja w próżni?

Babska logika rządzi!

Finkla - zakładam, że przez moment spalania tlenu z wnętrza byłby to normalny wybuch, ale krótszy. Dlatego zaznaczyłem, że płomienie zniknęły zaraz w pustce kosmosu. Wzorowałem się na filmach - nie miałem okazji wysadzić niczego w próżni:P

Antona Ego - pisząc ten tekst wychodziłem z założenia, że może być prologiem dla serii kolejnych opowiadań. Nie wiem jednak, czy starczy mi czasu i weny, by zagłębić się w jeden temat. Tym bardziej, że teraz dla odmiany kiełkuje mi pomysł na tradycyjne fantasy. Neptun miał być też dłuższy ( wstęp nie wnoszący za wiele do fabuły), ale bałem się, że zbyt długiego tekstu nikt nie przeczyta.

Miło słyszeć pochwały. Poprzednie moje teksty różnie były przyjmowane. Widocznie danie sobie więcej czasu na pisanie poskutkowało:)

Na filmie to ja kiedyś widziałam helikoptery na Księżycu. I nie była to komedia... ;-)

Babska logika rządzi!

Nie lubię sci-fi, ale opowiadanie było dobre skoro dotarłam do końca i oczy mi się nie zaczęły kleić.

Nie jestem fanką sci-fi, ale to opowiadanie mnie wciągnęło, zaintrygowało. Podoba mi się i nie obraziłabym się na więcej.

Podobało mi się. Nie lubię SF, a jednak. Brawo ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Uprzejmie informuję, że przeczytałem, ale do zachwytów się nie dołączam. Taka sobie historyjka.

pozdrówko

Mam podobne zdanie do gwidona. Do przeczytania. Lubię s-f, i to bardzo, ale powyższy tekst jakoś mnie nie przekonał.

 

Pozdrawiam

Mastiff

Troszkę tu jednak za mało s w tym s-f tak na mój gust. Opowiadanie jest dobre, ale nie wybija się w żaden sposób. Za to zakończenie jest fenomenalne. Spodziewałem się czegoś zupenie innego i cieszę się, że zostałem zaskoczony, a zakończenie ładnie zamyka całą kompozycję.

Bardzo dziękuję za opinie. Szczególnie cenne są wszelkie wskazówki: czego za dużo, czego za mało, co można inaczej. Oczywiście nie da się napisać czegoś, co spodoba się wszystkim. Tego jestem świadom. Ale jeśli kogoś nie przekonało - fajnie byłoby wiedzieć dlaczego.

vyzart - wiem, że za mało science. Akurat jestem po lekturze "Niezwyciężonego" Lema i zdaję sobie sprawę, jak powinno rasowe s-f wyglądać. To moje opowiadanko to taka space opera o poziomie "naukowości" zbliżonym do gwiezdnych wojen. Mi chyba ogółem bardziej po drodze do sci-fi z naciskiem na fiction. Może to znak, by spróbować sił w fantastyce. Cieszy mnie, że zakończenie się spodobało.

Przekomarzanie się na początku średnio do mnie trafiło, część właściwa akcji jest już poprowadzona dużo lepiej. Logiki zdarzeń w kilku miejscach można by się przyczepić, ale rozumiem, że dramaturgia rządzi się swoimi prawami. Zakończenie lekko ścisnęło gardło, więc osiągnąłeś pożądany efekt. Nie ma rewelacji, ale jest nieźle.

Byłem:

--- dialogi do mnie nie przemówiły --- za grzecznie i za sztywno,

--- fabuła również mną nie wstrząsnęła. Finał w zasadzie jest oczywisty przy zestawieniu: krótki teskt+wojskowe myśliwce+statek cywilny. Wydaje mi się, że jeżeli decydujesz się na tak prostą oś fabularną, to powinieneś ją zamaskować wprowdzeniem i uwypukleniem innego wątku (może np. przebudowaniem postaci żołnierki i dorzuceniem gryzącej sumienie bohatera zdrady albo --- nieco ryzykownie, ale o ile ciekawiej --- przypisaniem mu cechy biseksualności i rozwinięciem sfery opisu psychiki),

--- na plus jest panowanie nad opowieścią. Tekst powyżej nie jest zły, ale --- wydaje mi się --- powinieneś być w stanie napisać wyraźnie lepsze. Oczywiście --- przy większym nakładzie pracy.

pozdrawiam

I po co to było?

Nieźle napisany tekst z nieco zaskakującym finałem, ale dobre wrażenie zostało skutecznie zepsute kilkoma mało wyszukanymi zdaniami –– m.in. o braku akcji wokół stacji, o tosterze, czy o preparowaniu w formalinie, że o jasnym elemencie admirała na tle czarnej dziury, nie wspomnę –– imitującymi, jak się domyślam, dowcipy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dramatyczne, ale podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Zajrzałam w Twój profil, bo zastanawiałam się, czy nie przeoczyłam kolejnego odcinka Córki karczmarza i trafiłam na to opowiadanie. Ciekawe, napisane fajnym, żywym językiem. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bardzo, bardzo fajne, ale jako początek czegoś większego.

Świetnie się czyta, bardzo lekki język – naturalny.

 

Ale takie zakończenie nie pasuje mi do tej historii – nie przekonuje mnie. Dobre, ale na koniec rozdziału.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

DJ mnie śledzi…………………………………………………………………… uciekam!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Interesujący mobbing komentarzowy, bemik zawsze zamieszcza komentarz PRZED moim. Czuję się osaczony!

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

To teraz czas na beryla, który skomentuje/niby przypadkiem ustawi się tuż za DJem i będzie kanapka… ;-)

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka