- Opowiadanie: Suzuki M. - Czas ołowiu

Czas ołowiu

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Czas ołowiu

Kiedy zaczął robić śniadanie, usłyszał dzwonek do drzwi. Wytarł poplamione sokiem z pomidora dłonie w ścierkę i ruszył otworzyć.

 

– Jesteś za wcześnie – powiedział na widok gościa.

– Poczekam – odpowiedziała dziewczyna i przestąpiła próg mieszkania.

Był zaskoczony i nawet nie próbował tego kryć. Podążał za nią wzrokiem, kiedy szła do pokoju. Dopiero po dłuższej chwili zamknął drzwi i wrócił do kuchni.

 

Stracił apetyt, ale doszedł do wniosku, że głodówka nic już nie zmieni. Wziął kanapki i usiadł przy stole w pokoju. Ona siedziała w ulubionym fotelu jego zmarłej żony, pod oknem. Patrzył jej prowokująco w oczy i zdecydowanie odgryzał kolejne kawałki, jakby chciał udowodnić, że wizyta nie robi na nim żadnego wrażenia, ale każdy kęs stawał mu w gardle. Zaczął płakać.

 

A ona się tylko uśmiechała. Znała wszystkie te zagrywki.

 

Została i była wciąż obok, chociaż marzył, aby zniknęła. Kiedy się budził, jeszcze zanim otworzył oczy, wyobrażał sobie, że jej nie ma, że wszystko jest po staremu. Czasem to była najprzyjemniejsza chwila dnia.

 

Pielęgniarka, która go odwiedzała, wcale nie była zaskoczona. Już się przyzwyczaiła. Przy pacjencie udawała, że w ogóle jej nie widzi. Uśmiechała się i żartowała, kiedy mierzyła ciśnienie, robiła zastrzyki…

 

Nie miał do kogo chodzić w odwiedziny, więc siadywał na ławce w pobliskim parku i godzinami obserwował ludzi. Czasem nawet udało mu się wciągnąć kogoś w pogawędkę. Zapominał wtedy, że ona czeka i znowu był szczęśliwy.

 

A ona siedziała sama w mieszkaniu. Z nudów ususzyła kwiatki, psuła sprzęty, czytała książki i z każdej się śmiała, a kiedy wracał, uśmiechała się do niego i patrzyła, jak płacze.

 

Co jakiś czas wpadała córka. Patrzyła na niechcianego gościa kątem oka. Zabierała ojca na zakupy, do kawiarni, rozwiązywała jego problemy i pamiętała, żeby zachowywać się normalnie. Po powrocie do domu długo nie mogła powstrzymać łez.

 

Kiedyś obudził się w środku nocy. Bardzo go bolało. Otworzył oczy i widział, że wpatruje się w niego z ciemności.

– Odejdź – wyszeptał.

– Nie mogę – odpowiedziała sucho. – Jestem twoja.

 

Kiedy nie mógł już nic robić, zabrali go do szpitala. Wtedy zauważył, że towarzyszka wcale nie uśmiecha się złośliwie. Siedziała cierpliwie przy jego głowie i co jakiś czas głaskała po włosach, a dotyk przynosił ukojenie. Z biegiem dni jej obecność coraz bardziej go cieszyła.

 

To był czwartek. Zegar na pobliskim kościele wybijał dwunastą. Popatrzył jej głęboko w oczy i, po raz pierwszy, odwzajemnił uśmiech.

– Chodźmy stąd – powiedział.

 

Koniec

Komentarze

Po pierwsze, zauważyłem pewne faux pas- w tekście nie znalazłem ani jednego błędu! Komentator w takim przypadku czuje się niepotrzebny, uprzejmiej byłoby przynajmniej przestawić jakiś przecinek;).
Po drugie, od razu powiem że tekst nie jest z pewnością nie dla mnie- zwykle słabiej odbieram uczucia nieujęte w jakieś konkretne sytuacje i nijak nie domyślam się, kim był ten domowy lachon. Niemniej tekst napisany sprawnie i nawet do mnie dotarł pewien ładunek emocjonalny.

To ja chcę takie faux pax popełniać cały czas ;)

Chyba ne będę lachona demaskować, później człowiek tak się cieszy, jak jednak sam na jakieś rozwiązanie wpadnie :) 

www.portal.herbatkauheleny.pl

nie będę udawał mądrego. Przeczytałem i nie bardzo rozumiem. W pewnym momencie pomyślałem że to jego żona która jest przewlekle chora. Może zatrudny temat jak na niedzielny wieczór:)
pozdrowionka 

No co Wy... Przecież to proste :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Rozumiem, że dziewczyna to śmierć. Temat zylion razy przerabiany, ale nawet nieźle go przedstawiłaś. Do mnie jakoś szczególnie nie przemówił, ale doceniam zamysł i umiejętny sposób opowiedzenia.

Pozdrawiam.

No, a już się bałam, że jest całkiem nieczytelne :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

takie proste, a ja na to nie wpadłem:(
wstyd mi:)
pozdrawiam serdecznie

Weekend Cię usprawiedliwia ^^

www.portal.herbatkauheleny.pl

nie nie wiem Suzuki:) ale dzięki za słowa otuchy:)

Sam lubie opowiadania do przemyśleń, ale jakoś temat samej śmierci omijam bokiem. Bardziej bliskie mi sa rozważania co jest po śmierci. W kazdym bądź razie o de mnie 5.

Suzuki, ale dlaczego tytul to "Czas olowiu"?
W ogole, bardzo przyjemny tekst :)

Tak właściwie, to jest klucz. Jest taka piosenka.

I dziękuję :) 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Dobry tekst. Ma to coś w sobie. Mnie poruszył (może to kwestia wywołanych przez niego wspomnień? Brrrr....).

Fajne i klimatyczne. Niby nic nowego, ale i tak daje radę :)

Dziękuję :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Strasznie trudno mi komentować czyjąś twórczość. Pisanie to bardzo subiektywna i osobista dziedzina twórczości. Jedno pytanie. W dwóch opowiadaniach na trzy, które dotychczas przeczytałem użyłaś do narracji męskiej formy osobowej. Specjalnie tak eksperymentujesz? Wydaje mi się, że wrażliwośc kobieca jest jednak trochę inna niż męska. Nie boisz się, że wkładając w usta i postać bohatera twoje własne przemyślenia i cechy charakteru, trochę go przekłamiesz, wykoślawisz, usztucznisz, a przez to przestanie być wiarygodny.    

Narracja w formie męskiej jest tylko w "Sobocie". I ten bohater to moje jedyne męskie wcielenie. W pozostałych opowiadaniach mężczyźni tylko występują. Wymagasz ode mnie, żebym, będąc kobietą, pisała tylko o kobietach? :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

No i wreszcie trzeci z moich komentarzy [na razie] do trzeciego Twojego opowiadanka.

 

No to w końcu sobie trochę nagrabisz :) :) Dopiero teraz, bo dopiero po przeczytaniu Twojego trzeciego opowiadania z rzędu uzmysłowiłem to sobie. One wszystkie są świetne, dobrze napisanie i mają atmosferę. Ale one są przeraźliwie wręcz monotonne, chłodne i niemal sterylne. I co ciekawsze i dziwniejsze - one nie są nudne, ale w nich naprawdę niewiele się dzieje (!) To tylko jakby sucha relacja, komentarz obdarty z emocji, choć przecież jest często mowa o emocjach właśnie, ale jakby bez życia. I nie tylko dlatego, że tematyka jest zawsze bliska śmierci. Nawet jak opisujesz emocjonalne reakcje na niedoszłego samobójcę, to jest jakby trochę z dystansem i z boku. Jakby jakaś maszyna to opisywała a nie żywy człowiek (w odniesieniu do bohatera tego opowiadania oczywiście).

No i ta córka... Zawsze słyszałem i uczono mnie, że nie można w ten sposób prowadzić narracji, żeby pisać o czymś, czego będąc narratorem nie można wiedzieć. Bo niby skąd wiadomo, że córka „po powrocie do domu długo nie mogła powstrzymać łez"? Z punktu widzenia snującego opowieść nie można tego wiedzieć. Ale gdyby napisać, że „po powrocie do domu prawdopodobnie długo nie mogła powstrzymać łez", to byłoby ok. :)

Wreszcie Cię dopadłem, he he he he :)))))))

Oczywiście to żart z tym triumfujacym śmiechem. Wszystko co powyżej to po prostu moje subiektywne odczucia i naprawdę bez cienia złośliwości. Starałem się być autentycznie obiektywny. Najlepiej może o tym świadczyć to, że faktycznie nawet powyższe opowiadanie, jak i dwa poprzednie rzeczywiście bardzo dobrze się czyta i wciąga. Tylko że spojrzenie z perspektywy wszystkich trzech okazało mi takie a nie inny obraz. Z mojego punktu widzenia rzecz jasna :)

Pozdrawiam :)

Bo ja patrzę na świat jak maszyna ;) A na serio, to jest taka zachowawczość, wolę pisac z dystansu niż wpadać w zbytni emocjonalizm, lub, nie daj boże, patos. Ale chyba nie we wszystkich moich opowiadaniach tak jest.

Z tym narratorem to nie do końca tak. Zależy, jaki sposób narracji wybierzesz. Tu akurat narrator jest neutralny i wszechwiedzący, więc nie jest błędem, że wie, że córka płakała. Błędem byłoby, gdybym prowadziła narrację w pierwszej osobie. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Hmmm. Tekst do mnie nie przemówił. I zarzuty mam właściwie takie same, jak do poprzedniego szorta – temat tak znany, że za łatwo zgadnąć, o co chodzi. Chyba wolę, kiedy coś mnie zaskakuje, lubię dowiadywać się czegoś nowego.

Babska logika rządzi!

Z pewnością nie zaskakuje, ale za to dobrze się czyta.

I choć mówisz o sprawach niewesołych, to uśmiech bohatera, mimo że ostatni, wcale nie wydał mi się smutny.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Finklo, na swoje usprawiedliwienie mam, że kiedy pisałam ten tekścik byłam literacko bardzo młodziutka, a że pisany był z potrzeby serca, to mam do niego sentyment, choć widzę już wszystkie mankamenty. Nie chcę go jednak już rozgrzebywać, niech sobie śpi w spokoju.

 

Regulatorzy, spodziewałam się litanii korektorskiej, a tu takie miłe zaskoczenie :D Taki właściwie był cel tekstu, nie tyle zaskoczyć, bo faktycznie łatwo się domyślić, a raczej pokazać cały proces w łagodniejszym świetle.

 

Dziękuję ślicznie za wizytę :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka