- Opowiadanie: Bellatrix - Anna Helena

Anna Helena

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Finkla, CountPrimagen

Oceny

Anna Helena

Koła pociągu dudniły cicho. Zamknął drzwi przedziału i popatrzył na ukochane pamiątki. Amulet, o kształcie miniaturowego, złamanego dawno temu sztyletu oraz zdjęcie Anhel. Anny Heleny. Nawet teraz, mimo że minęło tyle lat, nie mógł na nie patrzeć bez drżenia serca. Szukał jej od tamtej pory, bezskutecznie i uparcie, pragnąc poznać prawdę o tym, co się wydarzyło.

 

*

Poznał ją przez sieć mając siedemnaście lat i zakochał się. Godzinami mógł wpatrywać się w jej zdjęcie, pisać do niej e-maile i wyobrażać sobie jak gładzi te wspaniałe, rude włosy, jak tonie w bursztynowych oczach. Obsesja na punkcie Anhel zawładnęła nim i nie obchodziło go ani, że jest starsza o 10 lat ani że nie zna jej osobiście. Kupił kilka amuletów, mających zapewnić wzajemność w miłości i odprawił setkę internetowych rytuałów. W końcu kolega poradził mu, żeby spotkał się z nią, zamiast wzdychać do monitora. Pomysł okazał się być łatwiejszy do realizacji niż przypuszczał. Anhel sama zaproponowała mu udział w letnim obozie, na którym miała być jedną z opiekunek.

W rzeczywistości przerosła nawet jego marzenia. Sposób w jaki poruszała się, odgarniała z czoła włosy, jej głos, zapach… Często rozmawiali przy ognisku, oglądali gwiazdy. Czuł się przy niej wspaniale, jak przy nikim innym wcześniej ani później. Marzył, by ten obóz trwał wiecznie a wszyscy jego pozostali uczestnicy gdzieś zniknęli.

*

W mieście gdzie mieszkała był kilkukrotnie, szukając jej, szukając samego siebie. Wspólni znajomi odsunęli się. Miał tylko strzępy informacji, z różnych źródeł, zupełnie do siebie nie przystających. Dopiero po latach, dawny znajomy powiedział, że spotka ją w rodzinnej wsi, przy grobowcu rodziców.

Nie wiedział nawet, że pochodziła z tej miejscowości, ale natychmiast wsiadł w pociąg.

*

Ciepłe, sierpniowe popołudnie było przedostatnim dniem obozu. Odprowadzili na stację kolegów. Drżał z niecierpliwości wiedząc, że będą wracać sami. Osiem kilometrów, przez las. Nie pamiętał o czym rozmawiali w drodze do obozu, za to doskonale pamiętał prąd, jaki go przeszył, gdy ich dłonie zetknęły się a następnie splotły w uścisku. Zatrzymali się na niewielkiej, zacienionej polanie. Patrzył w jej oczy, próbując wyrazić to, co czuł.

– Daj spokój, wiem. Widzę – szepnęła słodko.

Pocałował ją, nie protestowała. Smakowała jak poziomki, które zbierali po drodze.

– Po to tu przyjechałeś, nie? – spytała cicho, łapiąc oddech.

– Przyjechałem tylko dla ciebie i po ciebie – odparł szeptem, zanurzając dłonie w jej gęstych, długich włosach. Zwarli usta w kolejnym pocałunku, tym razem głębszym i śmielszym. Oparła się o drzewo, odchylając prosząco głowę do tyłu. Musnął delikatnie ustami płatek jej ucha i spełnił niemą prośbę, wodząc językiem po całej szyi i niżej, aż do dekoltu. Zatrzymał się niepewnie, docierając do krawędzi bluzki. Rozpięła powoli guziki. Pod nią miała nagie ciało.

– Ja śnię – szepnął, czując tętniącą w żyłach krew, która spłynęła niżej i ogarnęła ogniem lędźwia.

Musiała to poczuć, delikatnie i z wprawą uwolniła tłamszoną męskość. Poprowadziła jego dłonie, pokazując jak gładzić aksamitne w dotyku piersi, jak zsunąć spódnicę, bieliznę…

Położyła się na trawie. Klęczał nad nią, próbując w nią wejść. Pomogła mu, oplatając nogi na biodrach. Ogarnęła go ciepła, wciągająca wilgoć, przy każdym ruchu niosąca błogą obietnicę nieziemskiej ekstazy. Patrzył na falujące w rytm pchnięć mlecznobiałe piersi, oblane teraz rumieńcem i kroplami potu, na rozchylone usta i cudowne włosy, rozsypane na mchu i tańczące z całym ciałem.

Jego ruchy stały się coraz szybsze, słyszał jęki i słodkie westchnięcia.

Chciał ją mieć taką, na zawsze, tylko dla siebie. Spazmy ogarniały ciało. Musiał zrobić coś, żeby Anhel była jego. Tylko jego. Na zawsze.

I to była ostatnia rzecz, jaką pamiętał.

*

Kupił bukiet pąsowych róż i zagadnął przechodzącą mieszkankę o Annę Helenę. Wieśniaczka splunęła z obrzydzeniem i uciekła, nie patrząc za siebie. Poczuł niepokój, który jednak ustąpił miejsca podekscytowaniu, że może wreszcie ją spotka.

*

Ocknął się w szpitalnej sali, nic nie pamiętając. Dowiedział się, że znaleziono go w lesie, leżał w śpiączce dwa tygodnie. Rodzice milczeli, gdy pytał czy był tam sam. Anhel nie odzywała się. Jakby nigdy nie istniała. Zdobył kontakty do obozowiczów, lecz nikt nie chciał powiedzieć, co się stało. Słyszał tylko strzępy słów o strasznych zwierzętach, o tym, że Anhel rzuciła urok, że oszalała, że jest demonem, lecz były to jedynie plotki, które milkły natychmiast, gdy pytał, gdzie może ją znaleźć.

*

Cmentarz był opuszczony i zaniedbany. Gdyby nie reakcja wieśniaczki, pomyślałby, że kolega zrobił mu brzydki żart.

*

Poszedł na studia i na jakiś czas zapomniał. Wiodło mu się nieźle, tylko miał problem z kobietami. Do żadnej nie umiał poczuć nic głębszego a gdy próbował, zdesperowany, korzystać z usług profesjonalistek, ciało odmawiało posłuszeństwa. Wiedział, że musi dociec, co naprawdę wydarzyło się tamtego pięknego popołudnia. Wiedział, że pomóc mu może tylko Anhel.

*

W oddali dostrzegł rude włosy. Przedarł się przez zarośniętą ścieżkę. Przy grobie, ubrana w długą, czarną suknię, siedziała kobieta.

– Anhel? – zapytał drżącym głosem.

Odwróciła się. Nie miał wątpliwości że to ona, lecz jakże straszliwie oszpecona. Lewy policzek i czoło pokrywały czerwone, pofałdowane szramy, jakby ktoś, kiedyś próbował zdrapać jej twarz. Lewa ręka kończyła się po parunastu centymetrach smętnym strzępem, podobnie noga. Tylko włosy pozostały takie, jakimi je zapamiętał. I oczy. Bursztynowe, przenikliwe. Pytające, czemu tak długo…

– Nikt mi nie chciał powiedzieć, gdzie jesteś i co się stało – wychrypiał, zaciskając dłonie na łodygach trzymanych róż. Nie poczuł bólu, gdy kolce przebiły skórę. Patrzyła na niego z wyrzutem, z miłością, ze łzami w oczach. Otworzyła usta i zamknęła je bez słowa.

– Powiedz mi… – wyciągnął krwawiącą rękę w jej kierunku.

Wstała.

– Chciałeś mnie mieć dla siebie? – zapytała dziwnym tonem – Wystarczyło, idioto, poprosić! – Jej głos przeszedł w przenikliwy, nieludzki krzyk. Upuścił kwiaty na pobliski grób, próbując zatkać uszy.

– Przestań! – powiedział, nie mogąc znieść tego dźwięku. Głos zawodził i targał koronami drzew. Jęki przeszły w przejmujące wycie. Zobaczył ją taką, jak wtedy, nagą, piękną, ujrzał drżące piersi i własną dłoń z amuletem, małym ostrzem. Naznaczył jej ciało, szepcząc pradawne zaklęcia, wyczytane w Internecie. Trysnęła krew, wszystko pociemniało, jedynie bursztynowe oczy jaśniały z przerażenia. Ogromne pazury wyłoniły się z ziemi i chwyciły ją za rękę, nogę, twarz. Chrupnęły łamane kości. Zobaczył, jak bestia pochyla się nad Anhel i cofa zakrwawione szpony, by po chwili je wysunąć i przytulić ją.

Wrzasnął i zamknął oczy. Gdy je otworzył, wszystko ucichło. Był sam. Popatrzył na leżące kwiaty i nagrobek, na który upadły. Skromniutki, bez krzyża. Widniał na nim napis:

„Anna Helena zmarła śmiercią samobójczą, niech dobry Bóg zmiłuje się nad jej opętaną duszą".

Koniec

Komentarze

Nnoo... Nie mój klimat, ale wrażenie zrobiło.

Upuścił kwiaty na pobliski grób, (...). Popatrzył na leżące u stóp kwiaty i skromniutki nagrobek, bez krzyża, na który upadły.
Nie byłoby źle, gdybyś to "wyprostowała".

dzięki za komentarz, ale mam zaćmienie umysłu i nie widzę które słowa są do "naprostowania" :) możesz bardziej łopatologicznie? :)

Ciekawie pomieszany czas w narracji. Bardzo dobrze napisane. Rzeczywiście, może robić wrażenie.
Tak jak AdamKB - nie mój klimat.

Upuścił kwiaty na pobliski grób, próbując zatkać uszy.  A więc nie upuścił ich wprost pod nogi; poruszał rękoma w celu zatkania uszu, dlatego wiązanka poleciała nieco w bok. Zgadza się?

Popatrzył na leżące u stóp kwiaty i skromniutki nagrobek, bez krzyża, na który upadły.
Wytłuszczone zaprzecza powyższemu. No, chyba że nieświadomie wszedł, wskoczył na ten nagrobek --- ale, jeśli tak, trzeba coś o tym nadmienić. Niekoniecznie wprost. Jakieś słówko czy dwa, że cofał się, odsuwał od wizji, odskakiwał... Wtedy zgodzi się jedno z drugim.

Przy okazji: przenieś 'bez krzyża' przed nagrobek, bo kwiaty upadły na nagrobek, nie na krzyż, którego nie ma. Tak wynika z szyku...

Świetne! 
Raz - czytało się dobrze. Dwa - nie znalazłem żadnych błędów czy nieścisłości (co nie znaczy, że ich nie ma; pewnie nie zauważam, bo sam błędów robię masę ;). Trzy - low/dark fantasy to kompletnie nie moja broszka, a bez najmniejszych problemów, nawet z zaciekawieniem, dotrwałem do końca. :)
Jak dla mnie - 4/5. Problem w tym, że jeszcze nie mogę oceniać. :)

Wymiatasz, dziewczyno! :D



całkiem dobrze się czytało.
Ale jak powiedziałam - czekam na jakiś duży motyw.

Świetna historia. Chyba jedyny jej minus to, że jest za krótka :-)

W przeciwieństwie do kilku ,,kolegów po fachu'' podoba mi się ten klimat. Piszesz po prostu genialnie. Niezły pomysł i mistrzowski opis współżycia. Inne opisy też dobre, ale ten... pełna profeska.

Pozdrawiam i czekam na kolejne opowiadania,

Horn.

@AdamKB: dzięki, poprawiłam. Tylko błagam, nie mów, że teraz napis widnieje na krzyżu, którego nie ma ;)
@Agrest: wiem, pamiętam :) Jak znajdę ciut więcej czasu, to zamieszczę coś takowego.
@Michał Strogonow, exturion, mniam, Jack Rayan, Urban Horn - dzięki za komentarze i miłe słowa :) Opowiadanie jest krótkie, bo pisane jakiś czas temu jako miniatura na konkurs.

pozdrawiam,
B

@Michał Strogow miało być, głodna się zrobiłam a za późno na jedzenie, stąd podświadomie się dodały 2 literki. Przepraszam za przekręcenie nicka :)

Ja się dołączę. Jestem pod wrażeniem języka i stylu. Naprawdę dobre :)

Z czysto perwersyjnej przyjemności przyczepiłbym się do pierwszych dwóch zdań, w których podmiot, cokolwiek domyślny, wskazuje na pociąg zamykający drzwi przedziału. Jednakowoż jestem właśnie w trakcie lektury "Drogi" Cormaca McCarthy'ego. Kto czytał, ten wie, jakie cuda wyprawia tam Cormak z podmiotem, tymi swoimi króciutkimi, urywanymi zdankami i tymi swoimi równoważnikami zdań. Ale, Boże Słodki i Litościwy!, to jest arcydzieło, warte wszystkich nagród, i tego Pulitzera i innych. Czemu o tym piszę, bo nigdy więcej, przysięgam solennie, nie przyczepię się do niejednoznacznego podmiotu - Cormac mi świadkiem.

 

I dobrze, bo później Twoje opowiadanie, Bellatrix, wciągnęło mnie i przestałem zwracać uwagę na ewentualne przeoczenia, jak choćby ten rozbrat z logiką, wskazany przez AdamaKB, umknął mi niezauważenie. Uwielbiam grozę, zwłaszcza tak dobitnie ukazaną jak w tym przypadku. Dosłowność mi nie przeszkadza, wręcz szukam jej w literaturze, dlatego "Anna Helena" wywarła na mnie jak najlepsze wrażenie.

 

Mocą nadaną mi przez adminów tej strony daję 5+

Aaaa i jeszcze wczoraj zapomniałam dopisać :D rzuciło mi się w oczy - pierwsze zdanie już zapewnia czytelnika, że akcja nie dzieje się w Polsce. Sprytnie to zrobiłaś :D

ot, taki gorzki żarcik z mojej strony.

@AdamKB: dzięki, poprawiłam. Tylko błagam, nie mów, że teraz napis widnieje na krzyżu, którego nie ma ;)

Nie powiem. >joke moede on< Aż takim formalistą nie jestem. >joke mode off<

@RheiDaoVan & terebka - dzięki za komentarz i głos :)
@Agrest - bo koła dudniły cicho, czy dlatego, że dało się zamknąć przedział? ;)

Obstawiam, że jedno i drugie.

Krótkie, ale pełne treści. Choć sam pomysł dla mnie nie był nowością, to przedstawiłaś go tak umiejętnie, że na pewno zapadnie mi to opowiadanie w pamięć.

Nie ma co się rozpisywać - bardzo dobre.

Pozdrawiam.

Mnie też się podobało, a scena erotyczna pierwszej jakości.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@Fasoletti
Ale w terenie w taki dzień to muchy gryzą. I bąk złośnik huczy basem.

Bardzo klimatyczny tekst. Rzadko wystawiam oceny, ale teraz robię wyjątek.

Napiszę jeszcze raz, bo teraz, nie chwaląc się, mogę już oceniać, a więc strzeżcie się ludzie;)
Nie, żartuję, będę oceniać nieczęsto i z rozmysłem.
Waham się między 4 a 5, ale jako że miałaś tak cudowną scenę kopulacyjną i z twoich komentarzy pod mymi opkami wyciągnąłem nauki, które z pewnością pomogą mi pisać lepiej, dam 5.
I dzięki, że poświęciłaś czas moim opowiadaniom.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Ja (Horn, znaczy się;])

Choćby dlatego warto było robić autoreklamę, że to znalazłem.

Zupełnie nie moje zabawki, ale poszło szybko i, było nie było, przyjemnie.

Jakbym piórko widział chyba...

Bardzo, bardzo dobre... a scena erotyczna - świetna. Panujesz nad formą i treścią - 5.

Kolejny Twój horror, który przeczytałam z przyjemnością. Całkiem nieźle tworzysz klimat pełen niepokoju i zagadek.

 

że jest star­sza o 10 lat… – …że jest star­sza o dziesięć lat

 

Ja śnię – szep­nął, czu­jąc tęt­nią­cą w ży­łach krew, która spły­nę­ła niżej i ogar­nę­ła ogniem lę­dź­wia. – …ogar­nę­ła ogniem lę­dź­wie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O :) Jak miło, pod starymi opowiadaniami pojawiły się nowe komentarze:) Dzięki, Regulatorzy, za przeczytanie/skomentowanie i wyłapanie błędów :)

Ano, zastój na stronie, to odwiedzam dawne teksty wciąż aktywnych użytkowników. Tak trafiłam, ku własnemu zadowoleniu, także do Ciebie. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie moja tematyka, a jednak się spodobało. Zakończeniem mnie kupiłaś. Takie nieoczekiwane było, cały czas podpuszczałaś, że wcale nie o to chodzi… :-)

O rany, liczby cyframi… Interpunkcja kuleje. To musiało być dawno pisane. ;-)

Babska logika rządzi!

Dzięki Finklo :) Tekst jest faktycznie stary przeokrutnie, starszy nawet, niż sugeruje data dodania :)

To co, niedługo pełnoletniość? ;-)

Babska logika rządzi!

Chyba ze 3-4 latka brakuje ;)

Jednym słowem: esencjonalnie. Tak wybrzmiała miłość, groza, niepokój… Fabularnie może niezbyt mnie urzekł, ale twist w sumie niezły, a immersja, jak to u Ciebie, pierwsza klasa.

Nawet jeśli była to pierwsza klasa podstawówki :D

 

Count aprobuje i stempluje tego szorta!

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Nie no, w pierwszej klasie podstawówki za erotyki się nie brałam ;)

Piszesz, że tak dawno, przeokrutnie daaaaawno, to mnie poniosło ;)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Nowa Fantastyka