- Opowiadanie: Joan_Stark - Ziemia była jałowa. cz I

Ziemia była jałowa. cz I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ziemia była jałowa. cz I

Ziemia była jałowa.

Gdyby jakikolwiek człowiek zechciał znaleźć się na jej powierzchni, w kilka sekund po wyjściu na słońce spłonąłby doszczętnie. Nie miałby nawet czasu poczuć, jak żar spala jego skórę na popiół, jak od wszechobecnych toksyn wypalają się i wysuszają jego wnętrzności. Gałki oczne zapadają się wgłąb ciała, usta zostają wchłonięte. Inne objawy nie mają nawet szans na pokazanie swej niszczącej mocy, bo po kilku sekundach ciało wręcz wyparowuje. Nawet w nowoczesnych ochronnych kapsułach można przeżyć na powierzchni jedynie do kilku godzin. Bywało, że śmiałkowie (którymi przeważnie okazywali się skazańcy lub bezdomni, nie mający nic do stracenia) wylatywali na powierzchnię na dłuższy czas. I chociaż zdarzały się, choć rzadko, powroty, to ludzie którzy opuścili podziemia, nigdy już nie opuścili wojskowego szpitala. Choroba popromienna niszczyła ich powoli od środka, pomimo odkrycia leku na raka, atak tego zmutowanego nowotworu nie dawał szans na wyleczenie. Pomimo całego cierpienia, ludzie ci przeważnie zdawali się patrzeć w dal swoimi wypalonymi oczyma, bez jęku, bez krzyku, który byłby zrozumiały u ludzi w ich stanie.

Jedno było pewne – że zobaczyli na powierzchni COŚ, co teraz kazało im milczeć, coś tak strasznego, że nieraz ciężko poparzeni sięgali po poduszkę i dusili siebie nawzajem. Niektórzy podczas śmiertelnej agonii przywoływali do siebie bliskich i zaklinali ich, aby nigdy nie odważyli się wyjść na powierzchnię, ponieważ TO ich tam nie chce. Żaden nie odpowiadał na pytania czym jest "to", czy to widział itd. Umierali zaraz po wypowiedzeniu ostrzeżenia, w ciszy i smutku najbliższych.

W podziemnym świecie, do którego musiała zejść ludzkość w 2140 roku, po serii wybuchów bomb wodorowych (jeżeli można mówić o serii, to był pieprzony megawybuch obejmujący wszystkie kontynenty globu), ludzie bali się TEGO. Bali się "rzeczy", która niewątpliwie istniała gdzieś tam, na lądzie. Teraz cała ziemia pokryta została twardą, radioaktywną skorupą, ale widocznie COŚ potrafiło tam przeżyć. COŚ, o czym wszyscy wiedzieli, ale bali się mówić. Bo skąd się wzięło, skąd przyszło? Czemu atakuje wszystkie statki kosmiczne, które ludzie próbują wysyłać w wszechświat, aby znaleźć nową Ziemię, nową planetę matkę, którą obiecują szanować? Czemu TO niszczy stacje badawcze umieszczone na powierzchni, wypełnione robotami badającymi , co zostało z niegdyś zielonej planety? Takie pytania zadaje sobie każdy szary obywatel, a tym bardziej zadaje je sobie Gordon Mills, szef Ministerstwa Obrony Nowego Świata. Gordon, którego ojciec zobaczył TO, podczas jednej z misji zwiadowczych nad dawnym kanałem La Manche (który obecnie niczym się nie różnił np. od Sahary – jedno wielkie nic). To on siedział przy ojcu gdy wypadały mu garściami włosy, gdy skóra złaziła płatami z napromieniowanego ciała. To on, i tylko on usłyszał jedno jedyne zdanie, wypowiedziane szeptem, tuż po ostrzeżeniu wypowiadanym przez każdego umierającego, który spotkał się z TYM. To jedno zdanie zmieniło całe jego późniejsze życie.

– Ministrze!

Gordon, siedząc w swoim biurze nad raportami z kolejnych nieudanych misji, podniósł wolno głowę. Miał podkrążone oczy i wygniecioną koszulę. Krawata w ogóle nie nosił, tak jak kamizelki i marynarki – uważał, że za bardzo krępują jego ruchy. I trudno mu się dziwić. Miał nielichy problem ze znalezieniem na siebie odpowiednich rozmiarów w jedynej fabryce ubrań na Nowej Ziemi – 198cm wzrostu i 100kg wagi to duży kawał człowieka. Chociaż był ministrem, tak jak inni dostawał comiesięczny przydział na ubrania, jedzenie i inne środki potrzebne do życia. Alkoholu i papierosów nie produkowano wcale, tak jak innych szkodliwych produktów. Sama zdrowa żywność.

– Tak Quincey? – zapytał stojącego w drzwiach zastępcę – coś pilnego?

Zastępca podszedł do biurka i położył na stole stos dokumentów do podpisania, potrzebnych do kolejnej ekspedycji.

– To dla pana. Do podpisania – dodał, jakby Gordon tego nie wiedział.

– Kogo mamy do misji? – spytał, a sądząc po wyrazie twarzy zastępcy wiedział, że odpowiedź mu się nie spodoba – No, wyrzuć to z siebie, nie mogę zmarnować tu całego dnia.

– No więc… pana siostrę, ministrze. – wyjąkał Quincey, czerwony na twarzy. Wiedział, że jego szef kategorycznie zabronił swojej siostrze udziału w jakichkolwiek ekspedycjach, nawet tych całkowicie bezpiecznych, w tunelach wydrążonych tuż nad ziemią, oddzielonych od powierzchni grubą warstwą pancernego szkła, wyprodukowanego z tworzyw najnowszej generacji Po części zgadzał się z ministrem (sam miał młodszą siostrę), ale twierdził, że jak dziewczyna jest dorosła, to brat nie ma co się wtykać do jej życia. Oczywiście tego Gordonowi nie powiedział, bo znał go aż nazbyt dobrze i jego wybuchy gniewu nie były mu obce.

Mills jednak tym razem zaskoczył swojego podwładnego i przyjął informację ze spokojem, chociaż zacisnął dłonie w pięści.

– Tak, wiem. Kogo jeszcze?

Quincey był bardzo ciekaw, czemu szef nie nawymyślał w tej chwili na swoją siostrę i nie wybiegł z gabinetu trzaskając drzwiami, zostawiając go tu z papierami walającymi się po całym gabinecie, ale nie dał tego po sobie poznać. Szef nie lubił ciekawskich.

– Ola Mindhaus, zgłosił się pół roku temu do pułku ochrony stacji badawczych, oraz Thomas Hawk, z gwardii obrony ludzkości.

– Dobrze. – Gordon bez słowa podpisał papiery i oddał je zastępcy. – Teraz wyjdź i pilnuj aby mi nie przeszkadzano przez następną godzinę, dobrze?

Gdy za wychodzącym Quinceyem zamknęły się drzwi, Gordon opadł na oparcie fotela. Wiedział, że w końcu ta uparta dziewucha postawi na swoim. Zawsze dążyła do celu i nic nie mogło jej powstrzymać, więc wiedział, że w końcu i to się jej uda. Od kiedy ich ojciec zmarł po nieudanej misji zwiadowczej, a matka niedługo po nim na atak serca, tylko on opiekował się swoją młodszą siostrą, Charlie. Miał wtedy 25 lat, ona 17, była jego jedyną rodziną i oczywiście bardzo ją kochał, ale nieraz dawała mu do zrozumienia, że nie chce jego opieki. Gdy skończyła 18 lat udawało mu się jeszcze poskromić jej ambicje, odwoływać ekspedycje, w których miała brać udział i w ostatnim momencie zmieniać załogę i wykreślać z niej siostrę. Jednak teraz nie było już na to sposobu – dostał prywatny list od prezydenta, gdzie proszono go, w bardzo miłych i uprzejmych słowach, o nie wpieprzanie się tam, gdzie go nie chcą. Oczywiście, pod groźbą zwolnienia.

Duży wpływ na taką decyzję prezydenta miał oczywiście fakt, iż jego siostra była jednym z najlepszych pilotów w Nowym Świecie. Zaczęła się uczyć w wieku lat 10, razem z ojcem ćwicząc na symulatorach. W wieku 18 lat zdążyła zaliczyć szkołę wojskową, kurs pilotażu najwyższego stopnia oraz wszystkie inne kursy potrzebne do odbywania misji.

A jej brat, Minister Obrony Nowego Świata, nie chciał jej wypuścić spod swoich skrzydeł.

No cóż, teraz miał związane ręce. Musiał jej na to pozwolić, jednak nie miał zamiaru pozwolić lecieć jej samej. Uśmiechnął się do siebie i napisał podanie o przyjęcie go do załogi kapsuły L458 – załogi, do której już należała Charlie.

Koniec

Komentarze

Fajne, fajne, ale wygląda na to, że to dopiero 5% całości :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Po 5% trudno cokolwiek powiedzieć. Ale wydaje mi się, że dobrze byłoby zaznaczać, opowiadanie to, czy powieść...

Nie zaznaczam czy to powieść czy opowiadanie, ponieważ sama tego nie wiem... Mam dużo pomysłów, więc może się rozwinąć bardziej niż opowiadanie, ale kto wie;]

zbyt mało !!!!! (powieści ?, opowiadania?) czytam praktycznie wstęp i żadnej kwintesencji .

Mnie satysfakcjonuje. Narobiło mi to lekkiego apetytu :)

Nowa Fantastyka