- Opowiadanie: Ikumi - Ze śmiercią mu do twarzy - Epilog

Ze śmiercią mu do twarzy - Epilog

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Ze śmiercią mu do twarzy - Epilog

[Jeżeli jesteś kimś, kto lubi szczęśliwe i romantyczne zakończenia: lepiej przeczytaj co innego. ;) Jeżeli jednak chcesz poznać prawdziwe oblicze pana Śmierci, to powinieneś się z tym zapoznać. ;)]

 

 

 

Epilog.

Zimny wiatr niosący zeschłe liście owiewał twarz Śmierci. Wyczuwał obecność demona w parku, jednak nie mógł go nigdzie znaleźć. Podejrzewał, że potwór mógł kogoś opętać, co znacząco utrudniłoby zadanie.

Dziwne spojrzenia ludzi, którzy go widzieli również nie pomagały.

Obrócił się na pięcie i poszedł nad staw.

Było tak, jak oczekiwał. Na brzegu stała dziewczynka w białej, puchowej kurtce, z brązowymi włosami związanymi na czubku głowy.

Tylko żniwiarz widział niewyraźny miraż monstra, unoszący się nad dzieckiem.

– Bardziej oczywistego rozwiązania nie mogłeś znaleźć. – mruknął z rozbawieniem. – Kto by podejrzewał, że demon schowa się w małej dziewczynce, co? Powinieneś oglądać więcej horrorów.

Zbesztanej małej wyraźnie nie pasowały reprymendy. Twarz wykrzywiła w grymas upodobniający ją do wściekłego psa, dłonie wykrzywiła w szpony. Nie czekając na nic skoczyła w kierunku przeciwnika.

Śmierć uśmiechnął się pod maską, sięgnął ręką pod szkarłatny płaszcz, który narzucił tego dnia na siebie. Nim opętana przebyła w locie połowę drogi szybkim ruchem wydobył kosę. Machnął nią raz, ustawiając w udoskonalonej samodzielnie broni ostrza do ataku. Podniósł wzrok i drugą ręką sięgnął na tył głowy.

Kiedy zdjął maskę do jego uszu dobiegł szalony wrzask nieszczęśliwców, którzy akurat przechodzili w okolicy, lecz nie przejął się tym.

Oczy rozbłysły złoto. Machnął kosą, kiedy demon był tuż przed nim.

Wyglądało to wszystko jak wybuch bomby. Mężczyzna czekając, aż odzyska wzrok po oślepieniu blaskiem założył lisią twarz z powrotem.

Przyjrzał się rozpłatanym i zakrwawionym zwłokom swej niedawnej ofiary. Wyglądało to tak, jakby potwór wychodził z wylinki w kształcie dziecka, które również zginęło. Cel uświęca środki.

– Gdybym o tym wiedział… – szeptał w podnieceniu, wdychając zapach krwi małej i zgnilizny wroga. – Gdybym wiedział, że mogę być tak potężny przez jeden głupi pocałunek… Iż mogę wchłonąć całą duszę… Wystarczyła jedna, żebym był silniejszy niż po stu resztkach… Czas to naprawić, stanę się najpotężniejszą istotą na świecie! Pora ruszyć na łowy!

Poczuł, że coś się w nim szamotało bezradnie i buntowniczo. Na jego twarz znów napłynął uśmiech.

– Och, a czego Gwen oczekiwałaś? Będę kochał cię do apokalipsy, aby na koniec zmienić w Królową Zmarłych, żonę Śmierci? Dziewczyno, daruj sobie… Jeżeli ktoś tu już będzie władczą czegokolwiek, to ja i to niepodzielnie. Może i kiedyś kochałem, ale mi przeszło. Trzeba być głupcem, żeby kochać.

Coś siedzące w nim jakby osłabło, straciło nadzieję.

– Ha, ty Śmiercią… – zaśmiał się do siebie. – Ze śmiercią to tylko mi do twarzy.

 

Koniec

Komentarze

Dziękuję za to zakończenie. Pomijając, że Śmierć zachłysnął się mocą i perspektywą wszechwładzy ;)
Po drodze (mówię tu o wszystkich trzech fragmentach) literówki, raz (chyba) zły zwrot. Ale podobało mo się. Lekkie i przyjemne...Napisałabym bardziej ambitny komentarz, ale nie mogę się zebrać ;p

"Podeszła do martwego ciała, podnosząc z ciekawości przykrywające je materiał. Cmoknęła i otrzęsła się teatralnie.
- Nawet ładny nie był. Dobrze zrobił."- kurde, główna bohaterka zaczyna mnie przerażać:).
"Ponieważ jedynie ktoś, kto mnie pokocha szczerze, może ujrzeć moją twarz i na tym nie ucierpieć"- buuuu.... zaraz gdzie ja trzymam chusteczki? Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać (^^).
"- Wiesz, co znaczy twoje imię? - stęknęła siwa kobieta niewyraźnie. - „Odkrycie znaczenia światła Zaświatów"..."- Ale dramaturgia. Naprawdę.
"Lecz i oni wyraźnie tracili nadzieję. Mijało właśnie półgodziny."- nie chciałbym wprowadzać w błąd, ale 4 min. przerwania akcji serca powoduje zwykle nieodwracalne zmiany w mózgu. Dlatego raczej dłuższa reanimacja niż jakieś 15 min. nie ma sensu. Robili ją na trupie.
"Nie gadam z glinami i tak nic nie potraficie zdziałać."- samego mnie to ciekawi- tu nie powinno być przecinka? Jako przed dygresją? To chyba jest wyjątek od "i" zasady.
Reasumując: piszesz tak dobrze, że mi pozostaje się jedynie o takie opowiadania modlić (albo kiedyś ruszyć dupę w troki i zacząć ćwiczyć(^^)), a postacie, jakie tworzysz są barwne i pełnowymiarowe. Dobra robota. A że się wyzłośliwiałem? No cóż, preferuje raczej inną literaturę.

Ja rozumiem. ^^ Mi tam złośliwości nie przeszkadzają, wręcz za nimi przepadam, sama jestem złośliwa. ;)
Czasami zdarza się, że reanimacja trwa dłużej, niż te właśnie 15 minut. Głównie to na "Ostrym dyżurze" były takie przypadki.xD  Ale jak łatwo się domyśleć: osoba odratowana po takim czasie już jest inwalidą do końca życia.
Z tym przecinkiem to też zaczęłam się teraz poważnie zastanawiać, ale interpunkcja to nie jest moja mocna strona, więc nie wiem... ^^"
Straszne romansidło mi wyszło co by nie mówić. ^^ A ciężko było, bo za romansidłami nie przebadam (stąd epilog ;)).
Cóż, dziękuję za komentarz i jestem mile nim zaskoczona, nie spodziewałam się takiej dobrej o tekście opinii. :)

O, to zakończenie lepsze.

A co do przecinka – rozbiłabym to na dwa zdania. I problem zniknie. :-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka