- Opowiadanie: brajt - Bajka o włochatym baloniku

Bajka o włochatym baloniku

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Bajka o włochatym baloniku

To był wy­jąt­ko­wo przy­jem­ny dzień. Mała Se­le­na cały czas śmia­ła się i kla­ska­ła, za­chwy­co­na przed­sta­wie­niem. Nigdy wcze­śniej nie była w cyrku i było to dla niej nie­sa­mo­wi­te prze­ży­cie. Ze wszyst­kich dzi­wów – za­baw­nych klau­nów, fa­scy­nu­ją­cych po­pi­sów li­no­skocz­ków, czy bu­dzą­cych prze­ra­że­nie po­ka­zów tre­su­ry zwie­rząt, naj­bar­dziej po­do­ba­ły jej się jed­nak ba­lo­ni­ki. Nie cho­dzi­ło o zwy­kłe, gu­mo­we kulki, lecz o naj­praw­dziw­sze, żywe ba­lo­ni­ki, wi­ru­ją­ce w po­wie­trzu w naj­pięk­niej­szym tańcu, jaki tylko można było sobie wy­obra­zić. Ci wdzięcz­ni tan­ce­rze, wło­cha­ci jak plu­szo­we zwie­rząt­ka, o uśmiech­nię­tych, pu­co­ło­wa­tych bu­ziach, za­pa­dli dziew­czyn­ce głę­bo­ko w pa­mięć. Całą drogę do domu wy­py­ty­wa­ła swo­je­go tatę o wszel­kie ba­lo­ni­ko­we spra­wy. Ten, choć wie­dział na ich temat nie­wie­le, znał przy­naj­mniej naj­waż­niej­szą z od­po­wie­dzi – wło­cha­te ba­lo­ni­ki miesz­ka­ły na far­mie za mia­stecz­kiem, po dru­giej stro­nie lasu. Nie spo­dzie­wał się je­dy­nie, że jego có­recz­ka mo­gła­by kie­dy­kol­wiek wy­brać się tam bez niego.

 

Po nocy peł­nej pięk­nych snów, Se­le­na z sa­me­go ranka udała się w drogę. To była dla niej praw­dzi­wa wy­pra­wa – nigdy jesz­cze nie za­pusz­cza­ła się za mia­sto, które, choć małe, dla jesz­cze mniej­szej dziew­czyn­ki wy­da­wa­ło się ogrom­ne. Ale pra­gnie­nie przy­go­dy było w niej sil­niej­sze. Za­pa­ko­wa­ła ma­śla­ne bu­łecz­ki, ja­ki­mi roz­piesz­cza­ła ją bab­cia, a także bu­tel­kę pysz­ne­go soku, dwa jabł­ka z ro­sną­ce­go przy domu drze­wa i wszyst­ko, co uzna­ła za przy­dat­ne – od gumki po ka­wa­łek sznur­ka. Droga była pro­sta i dziew­czyn­ce nie gro­zi­ło za­gu­bie­nie, mimo to czę­sto za­trzy­my­wa­ła się z naj­róż­niej­szych po­wo­dów. Wy­star­czy­ło, że barw­ny motyl przy­siadł na po­bli­skim kwiat­ku, by ze­chcia­ła na­tych­miast z nim po­roz­ma­wiać. Innym razem słoń­ce od­bi­ja­ło się w rzece tak, jakby na jej dnie le­ża­ły złote ka­my­ki, a Se­le­na ko­niecz­nie chcia­ła zdo­być jeden z nich. Osta­tecz­nie za­wsze jed­nak górę brała chęć uj­rze­nia ba­lo­ni­ków, mknę­ła zatem na swych ma­łych nóż­kach coraz głę­biej w las, a potem, jak to bywa ze ścież­ka­mi, coraz bli­żej przej­ścia na jego drugą stro­nę. Tam zaś, gdy drze­wa roz­stą­pi­ły się już przed nią, uj­rza­ła w od­da­li po­wie­wa­ją­ce nad ho­ry­zon­tem syl­wet­ki wło­cha­tych tan­ce­rzy.

 

W sercu dziew­czyn­ki, prze­peł­nio­nym na­dzie­ją, po­ja­wi­ła się praw­dzi­wa ra­dość. Po­pę­dzi­ła w stro­nę wzgó­rza, a gdy przy­sta­nę­ła pod ogro­dze­niem, za­uwa­żył ją jeden z ba­lo­ni­ków. Se­le­na nie bar­dzo wie­dzia­ła, jak się do niego ode­zwać, lecz szyb­ko prze­ła­ma­ła swoją nie­śmia­łość i z jej drob­nych ust po­pły­nę­ła praw­dzi­wa la­wi­na słów. Wy­py­ta­ła ba­lo­nik nie­mal o wszyst­ko, co tylko przy­szło jej do głowy. A póź­niej sama za­nu­rzy­ła się w opo­wie­ści o życiu poza farmą, które tak cie­ka­wi­ło jej no­we­go przy­ja­cie­la. Wło­chacz, bo tak go na­zwa­ła (ach, jaki był za­zdro­sny, gdy do­wie­dział się, że wszy­scy poza ba­lo­ni­ka­mi mają ja­kieś imię!), oka­zał się wy­jąt­ko­wo miłym kom­pa­nem i uważ­nym słu­cha­czem. Wkrót­ce jed­nak za­czę­ło się robić późno i nad­szedł czas po­wro­tu do domu. Bo nigdy tak szyb­ko nie mi­ja­ją nam chwi­le, jak w to­wa­rzy­stwie tych, któ­rych naj­bar­dziej lu­bi­my. Spo­tka­nie do­bie­gło końca, dziew­czyn­ka po­gna­ła na obiad, a dwa dni póź­niej, bo trze­ba też było prze­cież od­wie­dzić uko­cha­ną bab­cię i pomóc w go­spo­dar­stwie, po­now­nie udała się na ba­lo­ni­ko­wą farmę.

 

W ten spo­sób Wło­chacz i Se­le­na spę­dza­li ze sobą ko­lej­ne przed­po­łu­dnia, a ich zna­jo­mość roz­wi­ja­ła się szyb­ko i bez prze­szkód. Pew­ne­go dnia jed­nak, gdy dziew­czyn­ka do­tar­ła na farmę, ba­lo­nik przy­le­ciał do niej mar­kot­ny i obo­la­ły. Po­cząt­ko­wo nie chciał mówić o co cho­dzi, jed­nak jej do­cie­kli­wość w końcu wzię­ła górę. To, czego do­wie­dzia­ła się od swo­je­go przy­ja­cie­la, wpra­wi­ło ją w wiel­ki smu­tek. To prze­cież było okrop­ne! Nie mogła uwie­rzyć w taką nie­go­dzi­wość. Zresz­tą, kto spo­dzie­wał­by się cze­goś ta­kie­go? Hi­sto­ria Wło­cha­cza po­ru­szy­ła ją do głębi. Oka­za­ło się, że cyr­ko­we wy­stę­py sta­no­wi­ły je­dy­nie przy­kryw­kę dla wła­ści­cie­la farmy, który tak na­praw­dę był złym i okrut­nym czło­wie­kiem. Każ­dej nocy wy­ko­rzy­sty­wał bied­ne ba­lo­ni­ki do pracy w ko­pal­ni, która roz­cią­ga­ła się pod całym wzgó­rzem. Dla­te­go w dzień były przy­wią­za­ne, aby nie mogły wznieść się zbyt wy­so­ko ponad ogro­dze­nie i od­le­cieć. W ko­pal­ni gro­zi­ło im wiele nie­bez­pie­czeństw i czę­sto ba­lo­ni­ki, prze­no­sząc z miej­sca na miej­sce po­tęż­ne cię­ża­ry, gi­nę­ły pod gru­za­mi. Tej nocy taki los mało nie spo­tkał Wło­cha­cza, ale udało mu się jakoś wy­do­stać z za­wa­li­ska.

 

Och, jak żal zro­bi­ło się Se­le­nie jej no­we­go przy­ja­cie­la! Ze wszyst­kich sił chcia­ła mu pomóc, ale to wcale nie było takie pro­ste. Bo co zro­bił­by bied­ny ba­lo­nik? Wło­chacz jed­nak wie­dział do­brze, gdzie tak na­praw­dę chciał­by się zna­leźć. Gdzieś w górze, nad chmu­ra­mi, ist­nieć miała pięk­na kra­ina, praw­dzi­we ba­lo­ni­ko­we niebo. To tam ode­szli po­dob­no kie­dyś jego ro­dzi­ce, któ­rych nie wi­dział od ma­łe­go i za któ­ry­mi bar­dzo tę­sk­nił. To było naj­cu­dow­niej­sze miej­sce, jakie znał i wła­śnie tam pra­gnął­by uciec. Nie na­my­śla­jąc się długo, dziew­czyn­ka chwy­ci­ła mocno za sznu­rek, który zwi­sał po­ni­żej ele­ganc­kiej ko­kard­ki, po czym roz­plą­ta­ła su­pe­łek. Po chwi­li oboje zna­leź­li się nad ogro­dze­niem, a wkrót­ce potem – ponad wzgó­rzem i wszyst­ki­mi oko­licz­ny­mi drze­wa­mi. To był na­praw­dę prze­pięk­ny widok, który wraz z na­głym po­czu­ciem bez­gra­nicz­nej wol­no­ści za­chwy­cił Se­le­nę i Wło­cha­cza. W dole roz­cią­gał się wspa­nia­ły kra­jo­braz, pełen zie­le­ni i błę­ki­tów – cią­gną­cych się za­wi­ja­sa­mi wstą­żek rzek, które wpa­da­ły do wiel­kie­go je­zio­ra w od­da­li. Mło­dzi przy­ja­cie­le cie­szy­li się sobą i świa­tem wokół. Czuli się na­praw­dę szczę­śli­wi.

 

Mi­ja­ły ko­lej­ne se­kun­dy, te zaś szyb­ko za­mie­nia­ły się w mi­nu­ty. Zie­mia była coraz dalej, two­rząc pod nimi fan­ta­stycz­ną mo­zai­kę naj­róż­niej­szych kształ­tów i ko­lo­rów, a do bia­łych jak śnie­go­wa koł­der­ka chmur z każdą chwi­lą było coraz bli­żej. Gdzieś po dro­dze do nich, mi­nę­li stado wę­drow­nych pta­ków. Z ra­do­ścią słu­cha­li ich barw­nych opo­wie­ści, przy­wie­zio­nych pro­sto z cie­płych kra­jów, w któ­rych zi­mo­wa­ły. Z tyłu, nieco w od­da­li le­cia­ła trój­ka z nich. To ro­dzi­ce pil­nie uwa­ża­li na swoje ma­leń­stwo, które nie było jesz­cze tak wpraw­ne w la­ta­niu, jak resz­ta. Se­le­na, która przy­glą­da­ła się tej sce­nie, nagle roz­pła­ka­ła się. Wło­chacz spoj­rzał ku niej i zmar­twio­ny za­py­tał, co się stało. Wkrót­ce on też się za­smu­cił. Tego nie wziął w ogóle pod uwagę, a prze­cież po­wi­nien był to zro­bić w pierw­szej ko­lej­no­ści. Dziew­czyn­ka także miała swo­ich ro­dzi­ców i na pewno tę­sk­ni­ła za nimi. A oni? Co po­my­śle­li­by, gdyby ich uko­cha­na có­recz­ka nie wró­ci­ła na noc? Szu­ka­li­by jej, a potem na pewno wpa­dli­by w roz­pacz. Choć ba­lo­ni­ko­we niebo wy­da­wa­ło się już tak bli­sko, do­brze wie­dział, że sam czuł­by się okrop­nie, oglą­da­jąc w nim co­dzien­nie nie­szczę­śli­wą, za­pła­ka­ną przy­ja­ciół­kę.

 

Wło­chacz wie­dział, że nie może jej teraz zo­sta­wić, bo spa­dła­by w dół i za­mie­ni­ła się w mokrą plamę, zanim zdą­żył­by za­wo­łać jej imię. Dla­te­go pod­jął je­dy­ną de­cy­zję, jaka przy­szła mu do głowy. Po raz ostat­ni spoj­rzał w górę, ku niebu, któ­re­go bli­skość nie­mal czuł już w sercu, po czym nadął po­licz­ki i po­wo­li, bar­dzo ostroż­nie, za­czął wy­pusz­czać z sie­bie po­wie­trze. A gdy to robił, wraz z dziew­czyn­ką opusz­cza­li się coraz niżej i niżej. Wi­docz­ne na ziemi ma­leń­kie kształ­ty rosły w oczach, za­mie­nia­jąc się po­now­nie w plamy zie­le­ni i rzecz­ne za­krę­ta­sy, a wkrót­ce widać też było dachy dom­ków w mia­stecz­ku, z któ­re­go oboje wy­le­cie­li. Se­le­na spo­glą­da­ła to w dół, to na niego, z jed­nej stro­ny cie­sząc się, że wróci do ro­dzi­ców, z dru­giej zaś bojąc się o swego przy­ja­cie­la, który z każdą chwi­lą wy­da­wał się słab­szy. W końcu, gdy zna­leź­li się na dole, Wło­chacz, do tej pory pełen życia, był już nie­mal zwy­kłą, ku­dła­tą szmat­ką. Ba­lo­ni­ko­wy uśmiech po­ja­wił się jesz­cze na mo­ment, szczę­śli­wy, że dziew­czyn­ka bez­piecz­nie do­tar­ła na zie­mię, po czym zgasł. Za­pła­ka­na Se­le­na pu­ści­ła się bie­giem do domu, tuląc przy­ja­cie­la do pier­si i co chwi­lę ocie­ra­jąc z noska łzy.

 

Ko­lej­ne dni spę­dzi­ła nie wy­cho­dząc z łóżka. Była zmę­czo­na i prze­raź­li­wie smut­na. Gdy stra­ci­ła przy­ja­cie­la, ode­szły jej siły aby śmiać się, bawić i bie­gać po oko­li­cy z in­ny­mi dzieć­mi. To był trud­ny okres dla dziew­czyn­ki i jej bli­skich. Kiedy jed­nak obu­dzi­ła się pew­ne­go razu, obok niej, za­wie­szo­ny na sznur­ku, cze­kał Wło­chacz. Jego pełen tro­ski uśmiech spra­wił, że krzyk­nę­ła ra­do­śnie. Po chwi­li w po­ko­ju po­ja­wi­li się ro­dzi­ce i wszy­scy wpa­dli sobie w ob­ję­cia. W ciągu tego czasu wiele się zmie­ni­ło. Tata zna­lazł przy­pad­kiem ba­lo­nik i na­dmu­chał go, a gdy ten opo­wie­dział mu całą hi­sto­rię, za­dba­li wspól­nie, aby zły far­mer zo­stał aresz­to­wa­ny. Na wzgó­rzu za­szły wiel­kie zmia­ny i ba­lo­ni­ki otwie­ra­ły nowy roz­dział w swoim życiu. Ale Wło­chacz nie chciał już tam wra­cać. Miał teraz wła­sną ro­dzi­nę i naj­lep­szą w świe­cie przy­ja­ciół­kę. A Se­le­na co­dzien­nie mogła cie­szyć się pięk­nym, ba­lo­ni­ko­wym tań­cem.

Koniec

Komentarze

Pytałaś o coś dłuższego, to masz, z dedykacją. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Miła opowiastka. Ładnie podana językowo. Jednak nie ma w samej historyjce nic odkrywczego - prowadzona jest schematem tak oklepanym, jak grzbiet stuletniej klaczy. Oczywiście nie jest to żaden przytyk, bo 3/4 bajek opowiadanych jest własnie w taki sposób. Brava za styl, mniejsze za treść (a może już zwyczajnie za stary jestem na bajki ;) )

Ale się uśmiałam! I to nie tylko z tej dedykacji...

Tekścik przyjemny, napisany bardzo sprawnie. Widać, że pisanie przychodzi Ci z łatwością.

A co do oceny.... Przeczytam córce, zobaczymy co Ci wystawi:D

Ja, podobnie jak przedmówca (przedpiwca?) jestem już za stara na takie rzeczy.

Ibastro rozumiem, o co Ci chodzi. Z bajkami jest tak, że te dla dziewczynek są właśnie bardziej schematyczne, nastawione na samą opowieść. Najlepszym przykładem jest "Dziewczynka z zapałkami", gdzie nie dzieje się praktycznie nic, ale bajka jest niesamowita. Oczywiście tej wiele do niej brakuje. ;) Za to chłopcy czekają na jakiś zaskakujący zwrot akcji pod koniec i najlepiej, żeby bohatera pożarł smok albo zjawa. Choć wiadomo, że to też zależy od indywidualnych cech dziecka.

Tylko pamiętaj, że jak się uśpi w połowie czytania, to nie znaczy, że bajka jest nudna, a skuteczna i wielokrotnego użytku. ;) Nie wiem, czy będzie chciała słuchać o własnej mamie, więc imię podczas czytania możesz zmienić. ;) A ona jakie ma i ile ma lat? Czekam w takim razie na opinię najokrutniejszego z krytyków - dziecka.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Tego jeszcze tu nie było. Normalna bajka na dobranoc... Brawo, Brajcie.

Hej, to jest DOBRE!!!
Bo w bajce przecież nie o fajerwerki chodzi, nie o akcję, że pifpaf - wzięli i zabili, nie o oryginalność dziwloągowatopotworniaczą i nie o bohaterów przepsychologizowanych. Tylko o bajkowość.
Super pomysł. Nie mam córki, żeby jej czytać, ale pamiętam, co mi się podobało, jak byłem mały. Bajki o zajączku z rozbitego lusterka i tak dalej - ten styl.
Wyślij na jakiś konkurs, jest całe mnóstwo konkursów na bajki dla dzieci.

Dzieki. :) Ale na ewentualny konkurs ten tekst sie nie nadaje, bo przez brak moralu nie spelnia najpopularniejszych kryteriow "bajkowosci".

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

dobre dobre :)

Bardzo fajna bajka :) dla małych i trochę większych dzieci, bo gdy się jej dobrze przyjrzeć, to można doszukać się kilku ciekawych metafor.
Bardzo fajna.

Pozdrowienia :)

masakra;]nie wiem co bierzesz, ale ja też chcę;]
genial!

Dostałem dzisiaj listę poprawek do tej bajki dłuższą, niż ona sama. :) Co więcej, sporą część z nich uznałem za słuszne. Szkoda, że tu można poprawiać tylko przez pierwszą dobę, ale niech już zostanie, jak jest. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Fakt, że to i owo można byłoby poprawić, zmienić słowo na lepiej dobrane i te de, ale żeby lista poprawek była dłuższa od tekstu... Albo geniusz, albo wyjątkowy skrupulat ze skłonnościami typu"winorośl".

Ode mnie pięć. Prościutka bajeczka dla dzieciaczków, ale super napisana i śmieszna.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Muszę Ci to napisać :)
Przeczytałem Twoją bajkę pięciolatkowi i... pełny sukces. Wytrzymał do końca :))).
Serio, wysłuchał bajki z dużym zaciekawieniem.
Mam nadzieję, że te poprawki jej nie popsują, bo jest naprawdę dobra.
Gratuluję :)

Mogę już stawiać oceny, więc wracam, by sprawiedliwości stało się za dość:)

Julka oceniła na 5.

jak wyżej :)

Witaj!

 

Dopiero od niedawna nadrabiam zaległości w tekstach na NF, więc musisz wybaczyć, że nie zajrzałem tu wcześniej. Bajka zdecydowanie pierwsza klasa! Sam chciałbym umieć takie pisać. :)

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Dzięki! :)  Choć ona czeka od dawna na stanowczą poprawkę, a właściwie przepisanie sporych fragmentów od nowa. A Ty próbowałeś się mierzyć z bajkami? Konkurs jest na tapecie aktualnie. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Hmmm. Mnie nie porwało. Pewnie nieodpowiedni wiek. A może za mało dziewczynki w dziewczynce?

Babska logika rządzi!

A wiesz, to też możliwe. Pisząc to nie próbowałem nawet wczuwać się w małą dziewczynkę, zresztą z małymi dziewczynkami od lat nie miałem kontaktu – chyba od czasów jak opiekowałem się małolatami na obozach wakacyjnych.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Eeee, nie. Mi chodziło o siebie; nigdy nie pociągały mnie lalki, patrzenie na taniec wydaje się bardzo nudne – te rzeczy. ;-)

Babska logika rządzi!

W kategorii bajek o włochatym baloniku, bajka jest odpowiednio bajkowa, bardzo balonikowa i naturalnie włochata. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ładne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka