Stała sparaliżowana strachem i patrzyła, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Jej wielkie oczy spływały łzami.
– Patrz, to żołnierze! Hej heeej, żołnierze! Czy ja też mogę po… – Słowa Nadii urwały się, gdy gąsienice czołgu BT-2 zmiażdżyły jej drobne ciałko. Kości trzasnęły jak pękające w ognisku konary.
A później był już tylko warkot silnika i śmiech siedzących na żerdziach kruków.
I rozpacz ojca, który drżącymi rękoma próbował zebrać z błota resztki swego połamanego szczęścia.
Później Nina usłyszała, że mama również w tamtej chwili płakała. Z Nieba.
Koszmary przychodziły zwykle w noce takie jak ta – bezgwiezdne i bezwietrzne, gdy w powietrzu unosił się zapach pieczonej strawy oraz szlochy umierających w lazarecie żołnierzy. W przeddzień bitwy.
Nina zamrugała intensywnie, pozbywając się wzbierających w oczach łez i powstrzymała się od pociągnięcia nosem – lepiej, by żaden ze śpiących towarzyszy jej nie usłyszał.
Rozwinęła arkusz i wpatrzyła się w hipnotyzujące ślepia. Wyciągnęła rękę, by po chwili cofnąć ją z zażenowaniem. Przecież tygrys nie istniał, był tylko wytworem wyobraźni szalonego Fina.
Mimo że minął już ponad rok od wojny zimowej, kiedy to zawitała do małej wsi u brzegu rzeki Vuoksi, Nina wciąż pamiętała gałązki w jego jasnych włosach i piegowaty nos. I głośny śmiech, gdy chłopak wyszedł z krzaków, by wręczyć jej malunek. Pamiętała, że prawie go wtedy zabiła, jednak widok tygrysa, tak bardzo niepasującego do spokojnego pejzażu Karelii, wioski Losevo i kolegów z plutonu, zupełnie wytrącił ją z równowagi.
Pamiętała, że chciała zażądać od niego wyjaśnień, jednak nim cokolwiek z siebie wydusiła, malarz zniknął. Na odchodnym powiedział tylko te kilka słów, które tak wiele zmieniły w jej życiu:
„Będzie cię chronił ode złego”.
– Co za brednie – mruknęła dziewczyna, muskając palcem pręgowany grzbiet. Poprawie nastroju towarzyszyło jednak gorzkie poczucie winy. W końcu Nina pragnęła już tylko umrzeć.
Ranek przywitał ją eksplozjami na horyzoncie i ostrym zapachem prochu, jednak na dziewczynie nie zrobiło to większego wrażenia. Przywykła, podobnie jak większość żołnierzy Armii Czerwonej na tyle doświadczonych, by dożyć awansu na stanowisko oficerskie.
– Pani porucznik? Kompania karna zakończyła oczyszczanie pola minowego. Kapitan zarządził apel.
– Spasiba, Misza. – Nina skinęła przysadzistemu żołnierzowi, zarzuciła na ramię swoją pepeszę i opuściła kwaterę. Ucieszyła się, że zawczasu pomyślała o kąpieli; jeśli droga przez umocnienia rzeczywiście stała otworem, na drobne przyjemności nie starczy już czasu.
Karelia wciąż pamiętała wojnę sprzed roku – z wielu wiosek pozostały zgliszcza, a rzeki i jeziora zanieczyszczały unoszące się w toni trupy. Przyroda straszyła ciszą wypalonych połaci gruntu i rozerwanych przez artylerię drzew. Tylko obecność kruków i much przypominała, że zwierzęta nie zapomniały zupełnie o tym miejscu.
Najstraszniejsza z tego wszystkiego była jednak rozciągająca się po horyzont linia umocnień, zza której ledwie kilka tygodni wcześniej nadciągnęły diabły Mannerheima. Na nic zdały się przelane podczas wojny zimowej morza krwi i potu. Na nic dziesiątki tysięcy młodych Rosjan, którzy oddali życie za swój kraj i swoją partię. Finowie wrócili jak najgorszy koszmar, a dywizje Woroszyłowa, chcąc nie chcąc, znów musiały stanąć na linii frontu.
Sumiasty wąs zadrgał nerwowo, jednak cokolwiek pomyślał kapitan Borys Iwankow, tym razem postanowił zachować to dla siebie. Słusznie zresztą – bez względu na okoliczności, Nina nie miała zamiaru zmieniać swoich przyzwyczajeń i siadać na miejscu zastępcy, u jego boku. Wolała zydel w rogu pomieszczenia.
Koledzy z plutonu zerkali na nią z mieszaniną strachu i fascynacji. W Armii Czerwonej służyło niewiele kobiet, a żadna nie była równie sławna co Nina. Swym głodem krwi przerażała wrogów, a pogardą dla śmierci – sojuszników.
Kapitan krótkimi zdaniami podsumował dotychczasowy przebieg wojny, przypomniał o niebezpieczeństwie jakie stanowiły zmobilizowane siły III Rzeszy i potwierdził zakończenie przemarszu karnej kompanii. Stacjonująca na Przesmyku Karelskim 88 Dywizja Strzelecka przechodziła do ofensywy, a pluton Iwankowa miał być kłem, który jako pierwszy zatopi się w szyi przeklętego Mannerheima.
Gdy rozkazy zostały już wydane, a żołnierze rozeszli się do swoich obowiązków, do Niny podszedł starszy trep z nieodłącznym petem w kąciku ust.
– Skąd ta kwaśna mina od samego rana, diewuszka? Jeszcze niewystarczająco się ciebie boją? – Giena zaszczycił ją widokiem swego wybrakowanego, brązowego od tytoniu uzębienia i usiadł obok. – Wiesz, co mówią w plutonie? Że powinienem przestać z tobą gadać, bo inaczej… pożre mnie tigr.
– To przestań – odparła dziewczyna, nie patrząc na niego.
Śmiech Gieny brzmiał dokładnie jak charkot umierającej pod gąsienicami Nadii. Żołnierze nawet się nie zatrzymali, nawet nie obejrzeli w swym chwalebnym przejeździe przez ulice Leningradu. Bo co też znaczy jedno życie w obliczu całego Związku?
– Tyle że nie chcę, diewuszka. Cholera… może na starość robię się melancholijny, ale serce mi się kraje, gdy patrzę, co ze sobą robisz. Wczoraj znów nie mogłaś spać, prawda? Ninka, pozwól sobie pomóc…
– Dla ciebie pani porucznik, sierżancie Głuszko – odpowiedziała chłodno i wstała. Odchodząc, czuła się jednak nieco lepiej. Niebo wydawało się jakby… mniej pochmurne.
Rozminowane pole wypełniały pourywane kończyny i wykrwawiający się na śmierć towarzysze z karnej kompanii. Osłabieni, nie mieli już sił wołać o pomoc, której i tak nikt by im nie udzielił.
Przekraczając linię fińskich umocnień, Nina zwracała przede wszystkim uwagę, by na nic nie nadepnąć. Jej twarz wyrażała spokój i skupienie, które towarzysze z plutonu od dawna już utożsamiali z ciszą przed burzą. Pepesza kołysała się na ramieniu dziewczyny, do pasa przytroczone miała kilka zapasowych magazynków bębnowych.
W plutonie panowała pogodna atmosfera. Wszyscy wierzyli w Ninę i jej szczęście na polu bitwy. Od kiedy pojawiło się ono przed rokiem, tak trwało po dzień dzisiejszy, objawiając się w najgorętszych momentach pod postacią poszarpanych gardeł i śladów pazurów na ciałach wrogów. Co bardziej złośliwi mówili, że to sama dziewczyna w szale bojowym rozrywa zwłoki, większość jednak wolała wierzyć w bajkę o tygrysie z malowidła.
„Będzie cię chronił ode złego”.
Głos tego beztroskiego Fina rozbrzmiewał w jej głowie, a uśmiech roztapiał serce. Swym jednym głupim obrazkiem przekreślił wszystko, czego pragnęła, odebrał szansę na godną śmierć. Wszedł z butami w jej życie, a jednak Nina… wcale nie czuła się z tym tak źle, jak powinna. Przecież była to winna Nadii, dlaczego więc teraz wątpiła?
Coś poruszyło się na skraju jej pola widzenia, jednak dziewczyna nie obróciła głowy. Wiedziała, że i tak nie dostrzeże czającego się tam tygrysa. Jeszcze nie teraz.
Gdzieś w pobliżu wybuchł granat, jej twarz zasypały grudki ziemi, w uszach zaczęło nieznośnie piszczeć. Nina rzuciła się na ziemię, posyłając serię z pepeszy w kierunku chmury pyłu. Przeturlała się i przyklęknęła, ponownie naciskając spust.
W okopie panował półmrok, słońce przysłaniał dym wysadzonych pojazdów i podpalonego obozowiska Finów. Kule świstały wokół jej głowy, część grzęzła w wilgotnej od krwi ziemi.
Nina wstała i zaszarżowała w ciemność, w biegu wymieniając magazynek. W ostatniej chwili uniknęła skaczącego na nią Fina i zdzieliła go kolbą. Mężczyzna zwiotczał i upadł, poprawiła pojedynczym strzałem w twarz.
Gdy wrócił jej słuch, uświadomiła sobie, że odgłosy walki dochodzą z zupełnie innego rejonu – Armia Czerwona zdobywała teren, przesuwając się w kierunku centrum dowodzenia dywizji Mannerheima.
Nagle na jej kark spadło ciężkie uderzenie. Nina jęknęła i osunęła się na ziemię. Spróbowała zrobić unik, jednak pokryty sadzą Fin był zbyt blisko. Przypadł do dziewczyny, wcisnął kolano w jej brzuch i zacisnął ręce na szyi.
Nina nie walczyła. Świat zaczął wirować, płuca paliły żywym ogniem. I gdy przymykała oczy, by zasnąć na zawsze, nad głową jej oprawcy pojawił się, jakby znikąd, ogromny pręgowany kształt. Warkot zagłuszył terkot karabinów, ciężka łapa opadła na Fina, zrzucając go z dziewczyny. Tygrys dopadł ofiary i przygwoździł ją do ściany – wrzaski wkrótce przeszły w gulgot i zupełnie ucichły. Porozrywany niemal na części, Fin przestał przypominać człowieka.
– Dlaczego nie pozwalasz mi umrzeć? – spytała Nina, po raz pierwszy wtulając twarz w ciepłą sierść zwierzęcia. Czuła bijące w klatce piersiowej serce. Jak na iluzję, tygrys był zaskakująco rzeczywisty. – A może już nie żyję?
Zwierzę wysunęło tylko szorstki, zbrukany krwią jęzor i polizało ją po ręce. Dziewczyna poczuła, że maska jej nieustępliwości stopniowo się rozsypuje, teraz wyraźniej niż własną śmierć widziała twarz młodego Fina.
Przypomniała sobie tamten dzień w Losevo, wiosce przylegającej do linii Mannerheima, przez którą prowadził kolejowy szlak zaopatrzeniowy z Leningradu. Przypomniała sobie cerkiew i chmurne twarze mieszkańców – wcale nie cieszyli się z przybycia Armii Czerwonej.
– Tylko ty jeden patrzyłeś na mnie inaczej. Czyżbyś chciał, bym…
Tygrys, jakby tylko wyczekując tych słów, przysiadł na ziemi. Dziewczyna chwyciła wodze i chwilę później leżała już wtulona w ciepły grzbiet. Zwierz odbił się lekko i poleciał, jakby nieświadom praw fizyki. Z każdym ruchem potężnych łap pojawiał się i znikał – uzyskiwał realność, by zaraz ją stracić. Do jakiego świata należał?
Mknąc w przestworzach do niewielkiej wsi, w której z pewnością znów trwały walki, Nina stopniowo wyzbywała się rozterek. Po raz pierwszy od dziewięciu lat jej serce zabiło żywiej.
*
Gdy łuna zalała pracownię, a płomienie zatańczyły na jego pracach, płótnach i sztalugach, Jaakko potrafił tylko trwać pośród zgliszczy i się uśmiechać. Jej spokój lśnił w oddali jak drugie słońce. Nareszcie była szczęśliwa.
Na uliczkach Losevo zaroiło się od fińskich żołnierzy, pociąg z zaopatrzeniem dla Armii Czerwonej wykoleił się, przygniatając część eskorty. Jaakko poczuł nagle ciepło – biel jego koszuli zabarwiła brocząca z ran krew. Malarz ostatkiem sił wypełzł na zewnątrz i skrył się w zaułku. Musiał wytrzymać jak najdłużej. Jeśli odejdzie przedwcześnie, wtedy to dzieło, kwintesencja jego uczuć, straci rację bytu. A jeśli zniknie… również ten wątły kwiat, który dopiero co wychynął spod spękanej wojną ziemi, zostanie zdeptany.
Kocham cię.