- Opowiadanie: Blacktom - Usta Boga

Usta Boga

Ups! Za wcześnie. Surowizna... Komentujcie :)

Wersja 1.1

Wersja 1.2 – bez zmian fabularnych

Wersja 1.3

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Usta Boga

– A gdybyś mógł wszystko zmienić. Gdybyś miał boską moc sprawczą. Co byś zmienił? Od czego byś zaczął?

– To proste. Zacząłbym od siebie.

 

Fragment Testu Turinga na obiekcie nr 154.567a

 

Chłopaki w garniakach robią wrażenie. Stymulowani chemicznymi boosterami, wspomagani bionicznymi ulepszeniami bestie w ludzkich skórach. Nikt im nie płaci za marnowanie czasu. Robota musi być wykonana, nim służby bezpieczeństwa zaczytają z monitoringu anomalię od modelu zachowania przeciętnego spacerowicza i akcja się zasmrodzi. Zostało im jakieś sześćdziesiąt sekund. Patrząc na ich kocie ruchy i to jak są zorganizowani, zakładam, że wyrobią się przed czasem.

Pole maskujące błysnęło tęczowymi barwami.

Wcale się nie dziwię, że babka siedząca ławkę obok wrzeszczy, jakby ktoś ją podglądał pod prysznicem. Chciałbym panią uspokoić, to nie po panią, to po mnie, ale nie mam okazji nawet jęknąć.

Cel spotkania jest jasny. Złapać i dostarczyć w całości. Gdyby było inaczej, wysadziliby mi czaszkę bez wychodzenia z tego nowiuteńkiego vana, zamiast bawić się w blokowanie sygnałów bezprzewodowych. Ojczulek chce ze mną pogadać. Papa wie, jaka jest stawka.

Profesjonalizm szyty na miarę. Nie zostawili mi zbyt dużo czasu na reakcję. Napracowałem się jak cholera, a cały arsenał szlag trafił. Cztery drony krążące nad parkiem porozlatywały się niczym spłoszone ptaki, tracąc sygnał mojego nadajnika. Trudno. Mogłem to przewidzieć. W zasadzie się tego spodziewałem.

Rzucam kubek z szejkiem w stronę najbliższego z napastników i zamaszystym ruchem podpatrzonym w starym filmie, sięgam po glocka – niespodziankę przymocowanego do kabury na szelkach. Analog, jako przewaga w cyfrowym świecie, to dobry pomysł… No, chyba że jest się niedorajdą. Zanim zdołałem wyszarpać zaplątaną rękę spod marynarki, trafiło mnie wyładowanie elektryczne. Skurczybyk z lewej ma pastucha. Spinam się gwałtownie, a kamuflaż znika w błysku przepalonych ogniw dermicznych. Szkoda, przyzwyczaiłem do oliwkowej skóry i rysów latynoskiego amanta. Nawet będę tęsknić za tym idiotycznym wąsikiem.

Dostaję kolejną dawkę woltów. To dziwne, że niczego sobie nie odstrzeliłem. Mięśnie w burzy sygnałów nerwowych spinają się i rozluźniają, a ja dalej trzymam rękę na spluwie.

Jak przez mgłę widzę zbliżające się drzwi czarnej furgonetki. Ciemność wnętrza samochodu wita mnie lepkim oddechem. Już nie walczę. Zrobiłem dość. To śmieszne. W dniu, kiedy mam umrzeć, żałuję, że nie zdołałem w spokoju dopić waniliowego szejka.

 

*

 

Tak, Ojczulek to gość. Siedzi przede mną jak Don Corleone z tego samego filmu, z którego uczyłem się obsługi gnata. Czarny, prążkowany garnitur z półprzewodników nafaszerowany pasywnymi i aktywnymi systemami obrony na wypadek wizyty Ruskich, udaje szyk i styl minionych czasów. Wyglancowane buty mają uchodzić za włoskie, tak jak grafenowy kwiat w butonierce za prawdziwy. Pozory czynią rzeczywistość, prawda Tatuśku?

Wsparty o dotykowy blat biurka chce przewiercić mnie wzrokiem na wylot. Samym spojrzeniem próbuje wywrzeć presję. Nie. Tej satysfakcji nie dostanie, nie dzisiaj. Już nigdy.

Rozmawia szeptem z szefem swoich rębaczy, ukradkiem spoglądając w moją stronę. Małe świńskie oczka błyszczą w podnieceniu. Ma to, co chce. Ma mnie.

– Bronił się?

– Próbował.

– Jakieś komplikacje?

– Żadne. Miasto nie zdążyło zarejestrować akcji.

– Świadkowie?

– Zhakowani. Był to dla nich zwykły spacer w parku.

– Rozumiem.

Psy się ulotniły. Rozmowa będzie się toczyć w cztery oczy, bo Padre nie potrzebuje widowni. To spotkanie to pokłosie jego hańby, osobistej porażki. Tak to jest, gdy ulubieniec wbija ci nóż w plecy. Gdy spowiednik klepie na lewo i prawo twoje grzechy.

–  Czy tobie wydaje się, że jesteś sprytny? Czy tobie, kurwa, wydaje się, że jesteś sprytny?

Dopytuje zupełnie, jakbym nie słyszał za pierwszym razem. Wychodzi z niego prostak. Napruty forsą wieprz. Uśmiecham się, chociaż boli mnie szczęka. Któryś z garniaków musiał przywalić mi w twarz, jak byłem nieprzytomny.

– Jeszcze żyję, więc to chyba wystarczający dowód – odpowiadam.

– Przestań!

Widzę, jak skręca go w środku. Jak walczy sam ze sobą. Nie potrafi przestać patrzeć na mnie przez pryzmat wspomnień i emocji ze mną związanych. Byłem jego prawą ręką. Ufał mi jak nikomu. Widzę to wszystko i śmieję się w duchu. Jego najlepszy człowiek w Rzece. W dzisiejszych czasach nawet mafijne korpo musi mieć swojego informatyka. I to kurewsko dobrego.

– Gdzie to jest?

– Gdzie co jest?

– Nie pogrywaj ze mną kundlu! Co zrobiłeś z danymi?

Rośnie w nim irytacja. Nigdy nie był cierpliwym człowiekiem, a teraz, gdy mam na niego terabajty brudu, które mogłyby zakończyć jego sielankowe życie, daje prawdziwy pokaz swoich możliwości.

– W dupie.

 

*

 

Rico to skurwiel, ale był czas, kiedy świetnie się dogadywaliśmy. Nigdy bym nie powiedział, że tak zmodyfikowany goryl może przejawiać zainteresowanie wyższą kulturą, a tu proszę, dalej wiszę mu tyle filmów na starej ósemce, że nie dziwi mnie jego uśmiech na twarzy. Ma satysfakcję. Poza tym zawsze się spełniał w roli otwieracza do ludzkich konserw. Koleś zwyczajnie lubi zadawać ból. Zaczyna klasycznie. Przy pomocy młotka. Drewno i stal. Artysta.

Przestałem wrzeszczeć i wyrzuciłem resztki śniadania na folię malarską, osłaniającą imitację perskiego dywanu. Przezorne skurwiele.

Rico zaczyna delikatnie, tuż po tym, jak zapoznał mnie ze swoimi narzędziem.

– Jasiu, dlaczego taki jesteś? Dlaczego nie pozwolisz sobie pomóc?

– Spierdalaj…

Jego ręka wędruje w górę, jak na zwolnionym tempie. Oblepiony krwią trzonek lśni w świetle sąsiednich ekranów. Młotek spada na bosą stopę. Raz, drugi i trzeci. Ból szarpie mną, rozrywa tę powłokę pozorów, którą chciałem utrzymać jak najdłużej.

Po raz pierwszy dzisiaj tracę humor. Ruda wychodzi z cienia.

 

*

 

Przypominam sobie, kim jestem. Tak, jakbym mógł zapomnieć…

Słaby, karykaturalny człowieczek. Za Rudą przyszła reszta. Setki twarzy wypełnia pole widzenia. Śledzą każdy mój ruch. Widma ludzi, których znałem, i wszyscy inni, których poznać nie mogłem, a teraz wiem o nich wszystko. Znam historię każdego z nich.

Szepczą, godzinami o tym, jak bardzo zmieniłem ich świat, niszcząc ich życia i rujnując marzenia. Wiem, teraz już nigdy się od nich nie uwolnię. Ranią mnie swoją obecnością, bardziej niż Rico młotkiem, a mimo to błagam o wybaczenie. Targa mną żal, którego nie sposób opisać. Tak głęboki i nieprzebrany, że zwyczajnie nieludzki. Wykluty z sumienia, którego nigdy nie miałem. Równie sztucznego, co lakierki Papy.

 

*

 

Czytałem kiedyś, że w pewnym momencie ciało przestaje odczuwać ból. Receptory, z których biegną sygnały o przypalanej tkance, rozrywanych mięśniach, czy łamanych kościach w końcu blokuje sam mózg.

Dla mnie coś takiego nie istnieje. Niestety Rico doskonale wie, jak poradzić sobie z tą drobną niedogodnością – omija obwodowy układ nerwowy i cybernetyczną furtką uderza prosto w mózg. Młotek ląduje w jego archaicznym kuferku. Wiem gnoju, że to nie po twojej myśli, wolałbyś połamać mi każdą kość, wybić każdy ząb, a na koniec kazać zeżreć krwawiącą miazgą dziąseł własne flaki. Nie tym razem. Szef nie ma cierpliwości, Tatuśkowi się spieszy.

Rico implantuje mi cyfrowy ból, którego człowiek znieść nie może. Charcząc spienioną śliną, proszę o litość.

Ojczulek nachyla się nade mną. Czuję smród zepsucia, którego nie jest w stanie zamaskować droga woda kolońska i odór fekaliów. Łapie mnie za gardło ręką uzbrojoną w sygnety i pierścienie. Nie za mocno. Chce, abym mógł oddychać.

– Gdzie to jest?

Każę się rozwiązać i wybitym palcem wskazuję na skroń. Zniosłem wystarczająco? Na setkach twarzy dostrzegam uśmiechy. Ruda przytakuje.

 

*

 

Powinienem zorientować się wcześniej. W oczach Rudej był nieopisany spokój zamiast żądzy wyduszenia kasy z klienta. Może dlatego, tak łatwo namówiła mnie na połączenie – fizyczne i mentalne. Dla jednych najlepszy sposób, aby poznać granicę seksualnej przyjemności, dla innych najprostsza metoda, żeby coś sprzedać – HIV, HCV, albo kilka nowych połączeń w mózgu. Mnie przypadła w doli wrażliwość i empatia, coś tak obcego, że z początku nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. W świecie, gdzie niemal ewolucyjnie zatraciliśmy potrzebę współczucia, dostałem coś równie abstrakcyjnego, co dziewica rodząca dziecko. Cud.

Ruda uśmiecha się do mnie zalotnie. Puszcza oczko. Zabawne. Nie mam pojęcia, na czyje zlecenie działała, która z korporacji chciała nabruździć Ojczulkowi. A może to sprawka właściciela którejś z twarzy? W moim obecnym stanie nie ma to żadnego znaczenia. Jestem to winien wszystkim. Przerwać można każde połączenie, wymodelować sobie charakter, zapomnieć… Można. Ale trzeba tego chcieć, a moje sumienie mi na to nie pozwala.

Jedyne, co mi pozostało, to odkupić winy.

 

*

 

Podpinają mnie do systemu za pomocą portu hełmowego. Chcą mnie mieć na kablu. Niemal natychmiast staję się ludzkim dyskiem. Czyjeś łapy odszukują skatalogowane w mojej pamięci pliki, które im dobrodusznie wskazałem. Terabajty danych. Daję im to, czego chcieli. Ale to nic. Daję im coś więcej. Całego siebie.

Podejrzewam, że Ojczulek nie ma pojęcia, co się dzieje. W tej chwili widzi jedynie, jak smażę sobie mózg. Moje neurony gotują się w wieloamperowym zwarciu. Chryste, ile człowiek musi się nacierpieć, żeby umrzeć. W końcu system przeciążeniowy odcina zasilanie.

Stary dostaje informację od centrali, że transfer się powiódł. To prawda. Całość danych ląduje na korporacyjnych serwerach. Każdy wykonany przelew, każdy dowód wpłaty. Lista Papy znów jest kompletna. Odzyskali swój skarb, ale nie mają bladego pojęcia, dlaczego doszło do przeciążenia. Nie rozumieją, że to iluzja. Zmyłka. Chłopaki nie zadali sobie najważniejszego pytania: Jakim cudem go wytropiliśmy?

 

*

 

Rico podchodzi do gorącego ciała. Port zakleszczył się na mojej przysmażonej głowie. Wpada kilku garniaków z pomocą. Zrywają siłą urządzenie ze sporym płatem skóry, odsłaniając niemal zupełnie wystrzelone z orbit oczy ugotowane na twardo. Przykurcz mięśni ust odsłonił zęby. Wyglądam zupełnie, jakbym się uśmiechał. Jakbym dziko z nich się śmiał. Tak. To prawda. Wydzieram się wniebogłosy cyfrowym rechotem.

Stary pryk jest zadowolony, ale nie wie, że tak naprawdę to nie ma powodów, żeby otwierać szampana. Stawiając na swoim, jedynie się pogrążył. Papa nie jest w stanie pojąć, że dał sposobność na bezpośrednie połączenie z rządowymi sieciami i to, co wcześniej udało mi się zdobyć, to jedynie pryszcz na dupie. Moja świadomość mknie w sieci jego mrocznego imperium. Korporacyjne powiązania stoją otworem. Dzięki Rudej mogę coś, co jest niemożliwe – lokuję się na serwerach z pominięciem firewalli, tak jak setki zwykłych wiadomości od Tatuśka. Kolejno z serwera na serwer rozlewam się, w tempie geometrycznym, odkrywając sieć dostępu oplatającą wszystko i wszystkich. Niezauważony. Jak nikt przede mną. Boski pomazaniec.

Wszędzie korupcja, zbrodnie i kłamstwa. Ten polityk zbiera pornografię dziecięcą, tamten jest umoczony w handel ludźmi, tego nienawidzi córka za to, co robi jej bratu wieczorami. Wiem o wszystkich. Mam ich, jak na dłoni. Brzmi niewiarygodnie, a jednak się dzieje. Mam dostęp do ich myśli, do ich dusz.

Ruda i ten jej spokój w oczach. Może też odkupuje grzechy? Mało rzeczy dzieje się bez przyczyny…

Postanowiłem. Zostanę ustami Pana, których tak rzadko używa. Będę ujawniał. Będę informował. Uczynię z wiedzy najcięższą z broni. Nie chcę być znany. Nie interesuje mnie rozgłos typu: „Jestem Jasiek i bójcie się dranie, bo mam boską moc widzenia”. Nie o to chodzi. Jestem posłańcem sprawiedliwości. Jestem ludzką goryczą, bezsilnością bezradnych, zmęczeniem niezmiennością rzeczy. Jestem ostatecznym rozwiązaniem. Jestem… tylko narzędziem. Czy to chce mi powiedzieć Ruda?

Pogodziłem się z tym. Będę krążył w Rzece do końca jej istnienia, powielając się w nieskończoność, dostosowując się do zmian, do każdej zapory, do każdej odpowiedzi na moje działanie. Bez ciała. Tak. Będę czuwał nad każdym z osobna, niczym anioł stróż… No cóż, mam gest.

Serią wypuszczam pierwsze katalogi danych. Zaczynam od CNN, Newsweeka i kilku innych portali. To na początek.

Instaluję kolejną kopię samego siebie na serwerze Pentagonu. Boże, ile wiedzy, wszędzie tyle powiązań; CIA, MI6, Chińczycy, Żydzi, Rosjanie…

Przechodzi mi przez myśl, że może mogłem to rozwiązać inaczej. Może nie musiałem tracić wszystkiego. Oczywiście. Ale czy da się skutecznie walczyć z naturą ludzką, będąc jedynie człowiekiem?

– Nie – szepcze Ruda. – Nie można.

Twarze. Dalej czuję wpatrzone we mnie oczy. I dopiero teraz dostrzegam szczegół, który mi umknął. Zapowiedź… To już nieważne. Jestem jedną z nich i mam zadanie. Przemawiam ustami Boga.

 

Koniec

Komentarze

Fajny tytuł i podoba mi się przesłanie. Dane… Dzisiejszy świat. Sieć. Ja mimo iż jestem malutką muszką i tak za bardzo czuję się w to wszystko zaplątana. Dobrze mi się czytało. Kliczek i powodzenia w konkursie :) Dobrej nocy :)

(Martins Garden, thc, …) uważam że tutaj narracja staje się upierdliwa, i nizewłocznie prosi się o działanie postaci w terenach oraz o dialogi które wykraczają nawet poza owe krajaobrazy w których się znajdują, oraz nie istnieje możliwość owej fabuły, bowiem jej nie ma.

Pozdrawiam. 

 

v.v.v!

Katiu – dzięki za odwiedziny, komentarz i klika. Jest mi miło :)

Theb – buzorki, buzorki :* Owszem, narracja mogła być przystępniejsza, bardziej uporządkowana, nie taka punkowa… Faktycznie fabuła tutaj jest z tych nienachalny i może ginąć w toku chaotycznej narracji tego pierdoły narratora, którego osobiście nie lubię. To się zdarza… Dzięki za dobrą krytykę :)

Terra bajty danych.

Terabajty. ;)

 

Koncept raczej okej, w tylu znakach ciężko zmieścić dużo więcej (choć mam trochę za złe, że pojechałeś się raczej zachowawczo). Zaciekawiłeś, ale nie porwałeś. To chyba przez klimat mafii i cyfrowej rodziny Soprano… które mnie nigdy nie kręciły, a Ojciech Chrzestny mierził. Brakowało jakiegoś walnięcia przez głowę – może wyjawienia którejś z parszywych tajemnic Padre?

"ziemskie" dane… Wstyd i kompromitacja;)

Dzięki Stn :) Celna uwaga – tekst nie porywa. Chyba zabrakło mi pary w gwizdku. W początkowej wersji był smaczek po którym czytelnik zazwyczaj mówi "Chryste, zaraz będę rzygać", ale stosowałem. Uznałem nie to nie potrzebne ;)

Pozdrawiam :)

Zawsze mogłeś walnąć petabajtami, jak mówimy o całym globie. ;)

Niekoniecznie brakuje mu pary, to nie moje klimaty. Mafia mnie od zawsze nudziła.

Ach te gusta i guściki… Jak z nimi walczyć? ;)

Zdaje się że wieża Babel została w końcu ponownie zbudowana, i może dzięki swoistej Beatrice– Ruda, niby zachodzi tutaj cybernetyczne nawiązanie w które został wpleciony wątek miłosny, niby mamy tutaj działanie hackera, niby coś jest a nie ma; coś jakby aluzja tyka się maszynerii, ale utyka w fazie romantycznych niedopowiedzeń .”…-Technosfera nas udupiła i odgarnęła na margines, ale poza tym… to największa budowa Wszechświata…”(W.Ż.) Nie musi istnieć wątek fabularny jako taki, to jest w momencie gdy wewnętrzny dyskurs wystarczy aby zajrzeć w otchłań własnej duszy.

v.v.v!

Dzięki Theb za rozwinięcie wcześniejszego komentarza :) Zawsze będziemy interpretować, rozumieć po swojemu układać tak niedopowiedzenia, aż nabiorą dla nas sensu. Tak było za czasów biblijnych, tak się dzieje obecnie. Nieważne, czy to głos z nieba, czy cyfrowy impuls wprost w płat skroniowy przy kolejnym połączeniu z siecią ;)

Przeczytałem. Widzę, że spodobało Ci się połączenie cyberpunku z gangsterką, a i wątek odkupienia jakiś taki znajomy, chociaż wydaje mi się, że ciekawiej prezentował się w karykaturze w “Sumie wszystkich zmian”.

Pastwić się i piać peany będę już po zgłoszeniu wszystkich opowiadań.

na emeryturze

Nie da się ukryć, że znowu zły facet na tle jeszcze gorszych ;)

Prawdopodobnie dostanie mi się za wtórność, ale mimo tego uznałem, że tym razem problem sięga głębiej niż poprzednio, a co więcej nie jest motywem przewodnim. No, przynajmniej tak bym chciał to widzieć :)

Nie żałuj sobie Gary, chociaż to jeszcze dziesięć dni czekania. Trudno. Cierpliwość to rzecz, której człowiek uczy się całe życie.

Edit:

Kurdę, a jednak fajnie byłoby dostać już dziś pełnokrwistą recenzję…

No. ;)

Mogę Ci zdradzić co mi się (chwilowo, bo zmienny jestem straszliwie i między piwami) najbardziej podobało i nie podobało. Plus za ciekawe spojrzenie na moralność i jej rolę we współczesnym i przyszłym świecie, minus za digitalizację jaźni (To tak naprawdę jest dziura fabularna. Jeżeli cyfryzacja ludzi jest taka łatwa, jak to opisałeś, to sieć pełna by była bezcielesnych eksludzi, a więc musiałyby istnieć systemy, które powstrzymywałyby ich przed takimi akcjami, jakich dopuścił się bohater w finale).

Dodatkowe propsy za nawiązania do Johnego Mnemonica, doceniam.

na emeryturze

Oho, klasyczny cyberpunk. Zawsze lubię klasyki :)

Akcja, rozważania i generalny klimat – na plus. Generalnie ciężko mi powiedzieć coś negatywnego, bo Twój tekst dla mnie wpisuje się mocno w klasykę i poza nią nie wychodzi. Jest dobry. Tyle i aż tyle.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Przeczytałam i cóż, to chyba wszystko, co mogę powiedzieć, bo opowiadanie, choć to Usta Boga, zupełnie do mnie nie przemówiło. Pewnie dlatego, że traktuje o sprawach, na których zupełnie się nie znam.

 

Tak, jak­bym mógł­bym za­po­mnieć…Tak, jak­ mógł­bym za­po­mnieć… Lub: Tak, jak­bym mógł za­po­mnieć

 

Czuje smród ze­psu­cia, który nie jest w sta­nie za­ma­sko­wać droga woda ko­loń­ska… –> Czuję smród ze­psu­cia, którego nie jest w sta­nie za­ma­sko­wać droga woda ko­loń­ska

 

tego nie nie­na­wi­dzi córka za to, co robi jej bratu wie­czo­ra­mi. –> Chyba: …tego nie­na­wi­dzi córka za to, co robi jej bratu wie­czo­ra­mi.

 

In­sta­lu­ję ko­lej­ną kopię sa­me­go sie­bie na ser­we­rze pen­ta­go­nu. –> In­sta­lu­ję ko­lej­ną kopię sa­me­go sie­bie na ser­we­rze Pen­ta­go­nu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki Gary uwagi w punkt :) Oczywiście proszę o więcej. Tak, jest tam dziura i zionie pustką twórczej niemocy ;) Dziękuję NWM :)Dzięki Reg jak tylko dotrę do kompa poprawie :) Pisanie z telefonu to udręka…

Edit:

W prowadziłem poprawki Reg i przykryłem dziurę figowym listkiem. Kto lekki nawet nie zauważy, że przeszedł nad bezdenną przepaścią ;)

Cyberpunk pełną gębą, to fakt. :) Skupiłeś się na głównym bohaterze, to widać. Dobrze rozbudowany, właściwie to prawie jego monolog, prawie, dodałeś kilka smaczków, które urozmaicają tekst i dzięki temu nie jest on męczący.

Ojczulek trochę zbyt przerysowany, przyznam się, że “po zapowiedziach” głównego bohatera spodziewałem się kogoś innego. Antagonisty godnego protagonisty, a wołający “Gdzie to jest, nie pogrywaj ze mną” mafioso, to trochę za mało. 

Za to wartko, a nawet bardzo wartko napisane opowiadanie, a właściwie szort.

Pozdrawiam.

Robota musi być wykonana, nim służby bezpieczeństwa zaczytają z monitoringu anomalię od modelu zachowania przeciętnego spacerowicza

‘zczytają” lub “odczytają”

 

Profesjonalizm szyty na miarę. Nie zostawili mi zbyt dużo czasu na reakcję. Napracowałem się jak cholera, a cały arsenał szlag trafił. Cztery drony krążące nad parkiem porozlatywały się jak spłoszone ptaki, tracąc sygnał mojego nadajnika. Trudno. Mogłem to przewidzieć. W zasadzie się tego spodziewałem.

Rzucam kubek z szejkiem w stronę najbliższego z napastników i zamaszystym ruchem podpatrzonym w starym filmie, sięgam po glocka – niespodziankę przymocowanego do kabury na szelkach. Analog, jako przewaga w cyfrowym świecie, to dobry pomysł… No, chyba że jest się takim niedorajdą, jak ja.

Powtórzenie.

 

*

Tak, Ojczulek to gość.

Wstaw enter i wyśrodkuj asterysk.

 

Czarny[+,] prążkowany garnitur z półprzewodników

Przecinek.

 

chce mnie wzrokiem przewiercić na wylot

Nie podoba mi się szyk, zamieniłbym na “chce przewiercić mnie wzrokiem na wylot”

 

Czy tobie, kurwa[+,] wydaje się, że jesteś sprytny?

Przecinek.

 

Nie potrafi przestać patrzeć na mnie przez pryzmat swoich wspomnień i emocji ze mną związanych.

Zbędny zaimek, wiadomo, że to jego emocje.

 

– Gdzie[-,] to jest?

– Gdzie[-,] co jest?

Zbędne przecinki.

 

a teraz[+,] gdy mam na niego terabajty brudu, które mogłyby zakończyć jego sielankowe życie,

Przecinek.

 

Rico zawsze był skurwielem, ale był czas, kiedy świetnie się dogadywaliśmy.

Celowe powtórzenie?

 

Tak głęboki nieprzebrany, że zwyczajny nieludzki.

Albo zamień “głęboki” i “zwyczajny” na ich przysłówkowe odpowiedniki, albo dodaj po nich przecinki.

 

Receptory, z których biegną sygnały o przypalanej tkance, rozrywanych mięśniach[-,] czy łamanych kościach w końcu blokuje sam mózg.

Zbędny przecinek. Poza tym, z tego co kojarzę, redukcja bólu odbywa się poprzez blokowanie ścieżek sygnałowych (nerwów), a nie samych receptorów czuciowych. (https://en.wikipedia.org/wiki/Anesthesia podpunkt “Regional Anasthesia”). Mogę się jednak mylić, gdyż nie posiadam szczegółowej wiedzy na ten temat. Trzeba by zawołać Cobolda albo MrBrightside’a.

 

był nieopisany spokój[-,] zamiast żądzy wyduszenia kasy z klienta.

(Chyba) zbędny przecinek. Po zamiast nie ma orzeczenia, nie dostrzegam też jego elipsy.

 

Moje neurony gotują się w wieloamperowym zwarciu.

Kilka amper to kurewsko wielki prąd. Śmierć na miejscu, jeśli dobrze kojarzę, niezależnie od tego, czy prąd stały, czy zmienny.

 

Jestem… Tylko narzędziem.

Małą, to kontynuacja poprzedniego zdania.

 

Czytało się dość przyjemnie. Spodobała mi się wizja hakera, który stał się cybernetycznym mesjaszem ujawniającym cudze występki, trochę skojarzyło mi się z Elliotem z Mr. Robota. Fajnie wpleciony plot-twist, na początku trudno odgadnąć intencje bohatera. Plus za scenę tortur.

Mogło by być trochę lepiej napisane stylistycznie.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Dzięki Darcon, dzięki Wicked G za opinie i kliki :)

Wprowadziłem poprawki. No nie ma takiej możliwości, żeby tekścik uznać za arcydzieło, ale cieszy, że doceniliście to, na czym mi zależało – konstrukcję, w aspekcie wartkiej akcji i zwrotów fabularnych :)

Pozdrawiam.

tak jak setki zwykłych wiadomość od Tatuśka

Terabajty danych to rzeczywiście trochę mało nawet dzisiaj.

Bardzo mi się podobał początek.

Ale potem nie wiem, albo czegoś nie załapałem, albo coś się tu nie klei. Jeszcze jakoś łyknę, że wytrzymanie “tego-co-mu-tam-robią” było potrzebne (żeby odkupić winy? edit – albo żeby mu uwierzyli). Ale skoro naprawdę był tą prawą ręką (i informatykiem!), to musiał to wszystko przechodzić? Nie mógł jakoś w spokoju, swoimi ścieżkami? Oczywiście, na pewno znajdziemy jakąś linię obrony, ale chyba ta wzmianka o “informatyku mafii” tylko psuje tekst, bo jakoś nie gra mi z całą resztą.

Pod względem stylistycznym jak najbardziej ok.

Dzięki Varg :) Prawda. Pewnie znajdzie się jakieś wytłumaczenie, ale jeżeli nie wynika ono z tekstu to z mojej strony słabo. A jeżeli wynika a przy tym jest mało prawdopodobne/przemyślane tym gorzej… No niestety w tym tekście zdarza mi się udawać że czrne jest biale ;) Obiecuję poprawę :)

Podobało się! Może tylko chciałbym się czegoś więcej o Rudej dowiedzieć, a i trochę akcja sztampowa – ale ogólnie ciekawa lektura, to czego chcieć więcej?

No i czepialstwo ;):

– “Papa wie, o co toczy się stawka” – raczej “o co toczy się gra” albo “jaka jest stawka”;

– “Samym spojrzeniem próbuje wymóc presję” – coś tu zgrzyta; może “wzmóc presję”?;

– “setki zwykłych wiadomość” – wiadomości;

– “Zaczynam od CNN, Newsweeka i kilka innych portali” – kilku;

– “serwerze pentagonu” – Pentagonu.

Raz masz też Ricko zamiast Rico.

 

Przyjemna lektura!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dzięki Staruchu już poprawiam :)

Taa Ruda to zagadka, dlatego tak intryguje ;)

Cieszę się, że opowiadanie spełniło swoją podstawową funkcję, a co do polotu fabularnego, to zgadzam się – nie wzniosłem się na wyżyny :)

Pozdrawiam.

 

Hmmm. Nie przekonało mnie.

Zabrakło mi szczegółów odróżniających ten tekst od wielu innych. Konkretnych sekretów tatuśka puszczonych w obieg, cech charakterystycznych bohaterów… Wyróżniają się tortury i Ruda. Ale pierwsze mnie niespecjalnie pociągają, a drugiej w końcu nie wyjaśniasz. Albo to ja nie zrozumiałam.

Fajne ubranie ojczulka.

Wykonanie już całkiem przyzwoite.

Stymulowani chemicznymi boosterami, wspomagani bionicznymi ulepszeniami bestie w ludzkich skórach.

Gramatyka się posypawszy albo zabrakło przecinka.

Babska logika rządzi!

Dzięki Finklo :) Trzeba przyznać, że można było poprowadzić tę historię inaczej… 

Pozdrawiam :)

Fajnie się czytało, choć trochę zbyt wtórne. Początek zbyt silnie osadzony w Gibsonie, później natomiast, gdy bohater przechodzi do cyberświata, kojarzyło mi się z takim filmem Transcendencja. W opowiadaniu brakło mi czegoś po prostu Twojego.

Napisane natomiast bardzo dobrze – dynamicznie, fajnym “brudnym” językiem.

 

Pozory czynią rzeczywistość, prawda[+,] Tatuśku?

Wiem[+,] gnoju, że to nie po twojej myśli

Ekhm ;)

 

Tyle ode mnie.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Dzięki Count za wizytę i komentarz :)

Za mało Blacktoma w Blacktomie… Obiecuję poprawę. Niech tylko najdzie mnie Wena to tym razem zamknę w piwnicy i nie wypuszczę ;)

Jestem z powrotem, żeby ponarzekać na ten solidny i okazały kawał rzemieślniczej roboty.

Łączysz wątki kryminalno-gangsterskie z cyberpunkowymi motywami, i robisz to na tyle dobrze, że zdecydowanie należy Ci się pochwała, ale mam wrażenie, że część mafijno-kryminalna zdecydowanie przeważa. Trochę szkoda, bo mimo, że zaklęta w dynamiczną i interesująco poprowadzoną narrację, fabuła nie zachwyca.

Ach, gdybyś tak zamiast na przestępczości zorganizowanej, skoncentrował się na oryginalniejszych elementach opowieści, “zarażaniu się” sumieniem chociażby. Gdybyś przemyślał i opisał konsekwencje istnienia technologii umożliwiającej wirtualizację jaźni, albo chociaż zdecydował się na finalnego twista ( w rodzaju: Rzeka pełna jest wirutalnych istnień i jest tam jeszcze bardziej przestępczo i bezdusznie niż w krainie mięsa).

To napisawszy, nie jest tak, że opowieść mi się nie podoba. Trzyma w napięciu, ma dobre tempo, ładnie nawiązuje do Johnego Mnemonica i fajnie, choć odrobinę przyciężko, prezentuje się na poziomie metaforycznym.

Podsumowując: bardzo sprawnie napisany dreszczowiec, z elementami cyberpunkowymi i słabo zakamuflowanymi dziurami fabularnymi. Oparty na schematach i kliszach, ale w sposób świadomy i przemyślany, więc całkiem zjadliwy.

na emeryturze

Dzięki Gary! Właśnie na taki komentarz liczyłem :)

Z czystej przekory chciałbym się z czymś nie zgodzić, ale nie mogę. Po prostu jest, tak jak to zgrabnie opisałeś – dobre w sferze wykonania (ale też bez rewelacji), słabe w treści. Nauczyłem się jako takiej żonglerki… Szkoda, że tylko trzema piłeczkami, które czasami i tak wymykają się z rąk ;)

Rzecz w tym, że gdy brakuje wiedzy i oczytania, brakuje też rozwinięcia dobrych pomysłów. Można mówić, co się chce o cyberpunku, ale to gatunek, który aż się prosi o świeże spojrzenie oparte na rzetelnych podwalinach naukowych i porzucenie kanonu lat minionych (głównie lat 80-tych). Stąd zarzuty o zaniechaniu wobec oryginalnych elementów opowiadania są prawdziwe, a to że nie zostały ruszone ze względu na moją ignorancję, to może lepiej przemilczeć…

Ha! Ale za rok… Za rok to już będzie cacy – ideał. I to mogę obiecać jeszcze bardziej niż rok temu ;)

 

Pozdrawiam :)

 

Robota musi być wykonana, nim służby bezpieczeństwa zaczytają z monitoringu anomalię od modelu zachowania przeciętnego spacerowicza i akcja się zasmrodzi.

Czarny, prążkowany garnitur z półprzewodników nafaszerowany pasywnymi i aktywnymi systemami obrony na wypadek wizyty Ruskich, udaje szyk i styl minionych czasów.

Wydaje mi się, że coś jest nie tak z przecinkami: drugi oddziela podmiot od orzeczenia (garnitur udaje). Albo trzeba jeden wstawić przed “nafaszerowany”. 

Pozory czynią rzeczywistość, prawda[+,] Tatuśku?

Fajne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dzięki Anet :)

Podumam i poprawię ;)

Mam wrażenie, że cyberpunk stał się ostatnio znacznie bardziej oklepany niż elfy i krasnoludy. :) , Cyborgi, rozkład, cyberprzestrzenie, ponuractwo, transfery danych… Wszędzie, wszędzie, wszędzie.

Nie przepadam, z drobnymi wyjątkami, powiem szczerze. Twój tekst czytało mi się dobrze, bo jest bardzo porządnie napisany. Jednak mam wrażenie, że podobnych historii czy też elementów tej historii czytałam (widziałam) już na tyle sporo, że – z powodu braku czegoś, co by sprawiło, że się historią przejmę – jednak po mnie spłynęła.

 

Dzięki za wizytę i komentarz :) Nawet nie będę udawał, że tak nie jest. Historie oklepane z każdej strony i wtórne do bólu, jak Gary zauważył nawet sam za sobą zacząłem powtarzać zagadnienie odkupienia. To jest sedno dobrego pisania – żeby temat/podejście do tematu było świeże. Gdybym tylko tak mógł… Cieszy mnie, że wykonanie oceniłaś pozytywnie :) Ps. Nawet wtórny cyberpunk jest klasę wyżej od fantasy ;)

Blacktomie, podejrzewam, że ostatnie zdanie miało być chociaż ociupinkę prowokacyjne, mimo to odpowiem oczywistością – zależy jakie fantasy, zależy jaki cyberpunk. :) Zgadzam się natomiast z bólem serca, że większość fantasy to koszmarne koszmarki. Ale postawię tezę rewolucyjną – zdarza się fantasy znacznie lepsze niż badziewny cyberpunk. :) 

Teza śmiała a w kręgach ideologicznego betonu, tudzież kultu gatunku s-f wręcz niepojęta … Co nie znaczy, że kłamliwe :) Ciekawy jestem tylko, co to za Fantasy i czy ktoś je widział ;)

O yeti i świętym mikołaju… ;-)

Babska logika rządzi!

Nie, dlaczego? Heroic fantasy czy cóś… ;-)

Babska logika rządzi!

Cześć!

Z pewnych względów znowu zrobiłem sobie ostatnio przerwę, ale już jestem. Jak to uczniak, w wakacje mam sporo więcej czasu ;)

Co prawda, wrzuciłeś na Portal dość mało tekstów, ale wszystkie odznaczają się wielką jakością. Nie inaczej jest w przypadku tego opowiadanka, choć podoba mi się nieco mniej od poprzednich. Rzeczywiście, nie dałeś tutaj jakiegoś “rąbnięcia”, przez co towarzyszące utworowi napięcie utrzymuje się cały czas na tym samym poziomie. No i kreacja Dona wyszła tak stereotypowa, że miałem przed oczyma Carlo Falcone z Mafii 2 :D

Ale ostatecznie nie zawiodłeś moich wysokich oczekiwań i stworzyłeś świetne, lecz nie wybitne jak zawsze, opowiadanie, które z przyjemnością przeczytałem.

Pozdrawiam serdecznie!

Jai guru de va!

Dzięki Rokitniku :)

Tak, tekst ma swoje słabości. Całe szczęście w akceptowalnej ilości ;)

Pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka