- Opowiadanie: RevanitaPL - Wojna Imperiów

Wojna Imperiów

Kenobi wychodzi z pojedynku jako przegrany, ginąc od miecza własnego ucznia. Padme jednak umiera przy porodzie, pomimo tego że ma przy sobie Anakina ponieważ myśli że zmarł w momencie przemiany Republiki na Imperium Galaktyczne. Skywalker domyśla się że został oszukany przez Palpatine'a, więc go zabija. Przejmuje władzę w Imperium i postanawia że Leia zostanie politykiem, natomiast Luke będzie Rycerzem Sith. Po dwudziestu latach sprawy jednak zaczynają się walić, Sojusz dla Przywrócenia Republiki powraca,  natomiast w sercu Imperium szykuje się spisek na życie Anakina, nikt jednak nawet nie spodziewa się że największe zagrożenie pochodzić będzie z innej galaktyki.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Wojna Imperiów

Rozdział 1

 

Anakin krążył po bazie na Endorze, dodatkowo samą swoją obecnością popędzając wszystkich do roboty. Nie ważne czy był to żołnierz, mechanik czy zwykły sekretarz, obecność Anakina Skywalkera dawała dziwne poczucie… grozy zmieszanej z dumą starszych żołnierzy.

 

Anakin chyba znał tego powód. Niedawno dla całej Galaktyki przestał być małym, szkolącym się na Jedi chłopcem z Tatooine. Teraz był Darthem Vaderem, Imperatorem Sith.

 

Czasami zastanawiał się, co by było gdyby Obi-Wan przeżył podczas ich walkę na Mustafar. Czy on by wtedy…? Dobrze że zabił tego ślepego głupca, zasmucił się gdy przypomniało mu się że Padme zmarła podczas porodu. Zaczął myśleć nad aktualnie najtajniejszym projektem w Imperium, Projekcie Eclipse. Wszystko zaczęło się przez dziwne odczucia w mocy, o nadciągającym zagrożeniu z Innej Galaktyki, momentalnie przypomniała mu się Zenoma Sekot, ta żyjąca planeta. I zaginiona Jedi, Vergere. Dlatego pomimo braku zagrożenia zbroił się na konflikt który wyczuwał że nadejdzie. Eclipse było jednym z głównych projektów mających stanowić trzon sił w razie Wojny z pozagalaktycznymi istotami, był to większy Executor i silniejszy z wbudowanym Superlaserem. Jeśli jego założenia wyciągnięte z misji na Zenomie Sekot jako młody padawan, Galaktyka nie będzie gotowa na najeźdźców. Musi zacząć łączyć wszystkie frakcje, zanim będzie za późno.

 

Pewnie bujał by w obłokach jeszcze dłużej, gdyby nie głośny alarm, który rozległ się po wnętrzu bazy, Skywalker wiedział co oznacza, atak niezidentyfikowanych sił.

– Co się dzieje? – spytał niedaleko stojącego oficera logistyki, rozkazującego oddziałowi Szturmowców

 

– Statki pochodzą z Mon Calamari, natomiast siły lądowe to zbieranina różnych gatunków, wnioskuje że to Rebelianci, mój Lordzie – odpowiedział mężczyzna, rzucając przestraszone spojrzenie w stronę nadlatujących szarych kanonierek pochodzących najpewniej z Wojen Klonów.

 

– Pierdolone bezużyteczne ISB – mruknął Anakin, głośniej natomiast dodał – Scentrować siły tu, tu i tu.

Wskazał strategiczne miejsca, na datapadzie, Oficera

– Tak się stanie mój Lordzie – odparł mężczyzna, po czym odbiegł na znaczną odległość, najprawdopodobniej do Centrum Dowodzenia

Skywalker spojrzał jeszcze raz na niebo pełne myśliwców, krązowników i kanonierek wchodzących w atmosferę. Jakim cudem ich wywiad nie odkrył takiej siły.

***

Walka toczyła się już od dobrych paru godzin, siły rebelii wspierane przez czołgi typu T2-B przejmowały inicjatywę, straty w ludziach po jego nadal rosły.

Anakin miał wyrywał sobie włosy, następnie niespodziewanie dla Oficerów, nacisnął przycisk rozkazujący wycofać się do bazy, gdzie zostaną przetransportowani na krążownik typu Imperial II.

 

Jego myśli nadal wędrowały ku niekompetencji jego ludzi. Nie było opcji, by coś ominęli. Ale… jeśli mają kreta? Ta placówka była ściśle tajna, ktoś musiał wypaplać lokalizację, oczywiście wtedy kiedy się na niej znajdował.

 

Skywalker nie mógł dopuścić do siebie myśli że wśród jego współpracowników których szczerze polubił, nikt nie potrafił tak doprowadzić go do uśmiechu jak Wielka Admirał Sloane która często podczas obrad, kłóciła się z Tarkinem, najczęściej o sposób działania. Było to widowisko niezwykle rozśmieszające.

Gdy większość Oficerów i Szturmowców znajdowało się w pełnych po brzegi Kanonierkach, zaczął przemowę.

 

– Dzielnie walczyliście – zaczął. – Lecz nie pozwolę byście ginęli kiedy sprawa jest już stracona, Rebelia powróciła i odniosła pierwsze zwycięstwo, acz jedna przegrana bitwa, nie oznacza że przegraliśmy Wojne!

 

Szturmowcy krzyknęli jak na mustrze: Wiwat Imperator. W momencie kiedy Kanonierki zaczęły odlatywać, nacisnął przycisk i cały kompleks za nim, wyleciał w powietrze. Wszedł do myśliwca i zaczął ściągać z radością, myśliwce które próbowały zaatakować kanonierki, dawno się tak dobrze nie bawił w nieszczęściu.

***

Leia siedziała samotnie w mieszkaniu. Właściwie… to nie było mieszkanie, to był ogromny apartament.

Powinna teraz trenować wraz z Lukiem, jednak udało jej się wyprosić od Katarna, parę minut przerwy.

 

Powodem tej nagłej przerwy nie było zwykłe zmęczenie .Znaczy, w pewnym sensie tak, ale… zmartwienie o Ojca, który z raportów ISB które przeglądała, był na Endorze w momencie ataku niezidentyfikowanych sił zbrojnych.

 

– Leia? – usłyszała nagle głos, który natychmiast ją rozweselił. Był tak bardzo jej znajomy, jednak tak bardzo rzadko przez nią słyszany…

– Tata! – dziewczyna wstała jak oparzona, po czym rzuciła się Anakinowi na szyję – Tak dawno cię nie widziałam! Myślałam że coś ci się stało, całe ISB bada ten atak.

 

– Ehh… Nie powinnaś się w to mieszać, ale przecież jesteś Kanclerz. Gdzie Luke? Chciałbym go zobaczyć…

Jakby na zawołanie do pokoju siostry wszedł Luke, który na widok ojca uśmiechnął się.

– Cześć tato – przywitał się.

***

 

Rozdział 2

 

Spotkania z innymi dowódcami nigdy nie były łatwe. Jeszcze dwadzieścia lat temu niektórzy z nich popierali Republikę, a teraz nastały nowe czasy Imperium. Anakin wziął sobie sobie za cel przekonanie dowódców o zdrajcy w ich szeregach, co na pewno nie będzie łatwe.

 

Właśnie zobaczył się z dziećmi, a teraz ma je znowu zostawić? Przynajmniej wiedział, że na Coruscant są bezpieczne…

 

***

Luke śnił. Był przekonany, że śni.

 

Leciał właśnie nie dużym statkiem, przez jakiś, dziwny tunel. Był to jeden z tych snów, w których miał pełną kontrolę nad swoimi ruchami i mógł samodzielnie podejmować decyzje.

 

Unikał wieżyczek strzelniczych nagle jego skrzydłowy został zestrzelony, usłyszał za sobą strzały. Nagle ktoś zdjął ścigające go myśliwce, zbliżając się do końca tunelu, usłyszał dziwny głos mówiący do niego znikąd "By użył Mocy". Momentalnie wystrzelił Torpedę… Cały tunel nagle wybuchł.

 

Obudził się zlany zimnym potem.

*** 

– Proszę o ciszę – powiedział Anakin, biorąc głęboki oddech.

 

– Jak mamy zachować spokój, skoro prawdopodobnie w naszych szeregach jest zdrajca, a do tego najwyraźniej musi być to ktoś mądrzejszy niż Yularen – odparł z ironią w głosie Tarkin.

 

– Ja chociaż nie zniszczyłem planety tylko dlatego że tam podobno byli Rebelianci. – krzyknął oburzony Admirał Yularen

 

– Nie dojdziemy jednak do tego, kto nim jest, jeśli ciągle będziecie nas przekrzykiwać – zauważył Thrawn. Ta uwaga z ust doskonałego stratega który w bitwie o Ord Mantell, pokonał przeważające siły wroga, I prawdopodobnie większość Rebelii, wystarczyła, by Tarkin i Yularen się zamknęli.

 

– To aż nie możliwe by Rebelia mogła przypuścić tak zmasowany atak, wywiad zawiódł – Odezwał się już spokojny Admirał Yularen, który po wojnach klonów został szefem wywiadu.

 

– A może po prostu, Pan słabo szukał oznak tworzenia się floty – odezwała się Sloane

– To twoje statki stacjonowały na Endorze Rae, i przegraliśmy, najwyraźniej twoja załoga powinna czegoś się ode mnie nauczyć, w Wojnach Klonów, moja załoga zawsze osiągała najwyższe osiągi.

 

– No i zaczyna się, znowu będziesz pierdzielić jaki to byłeś wspaniały i uzdolniony podczas Wojen Klonów, przypominam ci że walczyłeś przeciw słabym droidom – odparła wyraźnie z niego kpiąc

 

– Gdyby nie moje poświęcenie dzięki któremu wygraliśmy, byłabyś znając ciebie, teraz Admirałem Separatystów.

 

Nagle do sali weszła Leia, zakłócając ich fascynującą kłótnie.

 

– Kanclerzu – Przywitali ją wszyscy obecni

Co prawda był Imperatorem i nad wszystkim sprawował kontrolę, jednak Senat musi mieć kogoś kto będzie trzymać ich krótko i prezentować się na plakatach. Leia była już od dwóch lat Kanclerzem, a i tak była najmłodsza w historii. Na szczęście Senatorowie, cieszyli się z tak energicznej i młodej Pani Kanclerz.

 

– Ojcze, Panie i Panowie – Przywitała się z nim i podeszła do wielkiego stołu taktycznego wyświetlającego całą galaktykę.

 

– ISB udało się dojść do Rebelii i przekupić jednego z Rebeliantów, na razie ich flota stacjonuje na Endorze, nie ruszając się zbytnio poza ten sektor – odparła Leia a następnie dodała – Proponuje zaatakować używając Executora, nie Tarkin, nie użyjemy Gwiazdy Sprawiedliwości.

 

– Rozpocząć cichą mobilizacje floty, nie chciałbym żeby media dowiedziały się o niej ani o przegranej na Endorze. – odparł Skywalker

 

– Tak się stanie mój Lordzie – odparł Thrawn z uśmiechem, który był dziwny.

 

– Zamykam na dzisiaj obrady, proszę się rozejść. – rozkazał Anakin

*** 

– Tak, zaatakujcie Mon Calamari, resztę załatwie sam. – odparł Thrawn

 

– Co z dofinansowaniem? – zapytał się Ackbar

 

– Zobaczymy jak wykonasz misje – odpowiedział mu siedzący obok Thrawna, Tarkin.

 

Następnie zakończyli rozmowę.

***

Rozdział 3

 

Już od wejścia do apartamentu Anakin usłyszał przekleństwa oraz odgłosy bójki?

Spokojnie wszedł do mieszkania, omijając potłuczone wszędzie naczynia. 

Kierował się do kuchni kiedy stanął wryty.

 

Jego dzieci… Pomijając fakt że miały już dwadzieścia lat, wymyśliły wspaniałą zabawę. Luke stał z zamkniętymi oczami a Leia rzucała w niego naczyniami. Które ten przecinał mieczem treningowym, no chyba że został przez nie trafiony.

 

– Mieliście mieć teraz lekcje z Kyle'em – krzyknął Anakin – Gdzie on jest?!

– Eee to… Hmm… – rozmyślał Luke

– Zamknęliśmy go w szafie, używając kajdanek dostosowanych do użytkowników Mocy, które znaleźliśmy w twoim gabinecie – szybko powiedziała Leia

 

Anakin zmarszczył brwi.

 

– Wypuśćcie go, nic wam nie zrobił biedak – Anakin wyrzucił z siebie, nie tyle zły co zmęczony – Jutro będziecie mieli dodatkową sesje z Katarnem. 

* * *

Anakin rozsiadł się w swoim biurze, i zaczął przeglądać wiadomości z całej Galaktyki. 

 

Nasz informator który chciałby pozostać Anonimowy, wyjawił nam co się wydarzyło tak na prawdę tydzień temu, na Księżycu Sanktuarium, według oficjalnych źródeł doszło do buntu żołnierzy który został opanowany.

Nasz Informator jednak dementuje te plotki informując nasz że to tak naprawdę był Atak Rebeliantów.

Przypomnijmy że cztery lata temu Rebelia została oficjalnie zakończona po podpisaniu złożenia broni przez Bail'a Organę który tuż po tym wydarzeniu został zamordowany złapany i odbyła się jego publiczna egzekucja, sądząc że ten ruch atakował w ich ideologie.

 

Informator donosi też że Imperium zamiast walczyć wycofało się. Interesuje nas jakie kroki rozpocznie Wielka Kanclerz Skywalker oraz Imperator Skywalker. Nie długo możemy usłyszec o dużej mobilizacji flot. Czy wybuchnie kolejny konflikt zbrojny?

 Mówiła dla HoloFaktów, Natsele Harkeel.

 

Anakin zaczął kipieć ze złości, nie dość że mieli ogromny przeciek to Media zaczną żądać głowy jego i Leii. Już chciał napisać do ISB by przeprowadzili śledztwo w tej sprawie, kiedy w pokoju w pokoju obok, gdzie mieści się jego Biuro Taktyczne, rozległ się alarm.

 

Szybko wbiegł do niego i odpalił pilną transmisje z Mon Calamari, jednej z planety gdzie wojsko nie stacjonuje normalnie, ale jest pełna okupacja i wprowadzona godzina policyjna. Transmisja była mocno zakłócona i niewyraźna.

 

– Zaatako… zzzzz nas…. zzzzz Wróg ma… Pride of Core… zzzz Flota… rozsypce… zzzz potrzebu… zzz sparcia… zzzz Uwa.. zzz - Dowódca przerwał odwracając się. Nagle do sali wbiegł rebeliancki terrorysta z pasem detonatorów termicznych i krzykiem "Ku chwale Rebelii!". Transmisja skończyła się.

 

Natychmiast wysłał wiadomość do Floty Stacjonującej na Coruscant by w tej chwili zmobilizowali się i przygotowali na skok do Mon Calamari.

Szybko wybiegł z domu i wpadł do myśliwca, lecąc nim na Executora.

 

***

 

Anakin wszedł na mostek swojego okrętu, co jednak go zdziwiło był pełny świetnie wytrenowanych, elitarnych gwardzistów Thrawna i Tarkina. W sekundę wszystko pojął. Thrawn I Tarkin powołali do życia Rebelię by móc odwrócić jego uwagę. Atak na Mon Calamari jest podpuchą.

 

Było już jednak za późno. Nim dobył miecz, został postrzelony w bok przez jednego z gwardzistów, wystrzelił w kierunku paru błyskawice mocy i wyciągnął miecz świetlny. Szybko zatoczył młynek zabijając kolejnych wrogów, atakował, parował, po chwili był po kostki w trupach, powoli zbliżał się do ostatniego przeciwnika pozbawionego nogi. Już miał zadać cios, kiedy ten odbezpieczył granat. I nagle wszystko stało się czarne.

 

Po chwili Anakin się obudził

 

Nadal był żywy acz miał na sobie poważne poparzenia, udało mu się doczołgać do konsoli, w tej samej chwili z mostkiem Executora, połączył się Thrawn i Tarkin.

– Wiedziałem że to przeżyjesz, na szczęście to tylko iluzja, za minutę dotrze tutaj mój oddział i zamieni cię w atomy – odezwał się spokojnie Thrawn.

 

– Dzięki nam, Imperium stanie się potężniejsze i zdławimy tą nędzną Rebelię którą stworzyliśmy. – Powiedział z dumą i pasją Tarkin

 

– Usmażycie – Anakin zakaszlał krwią – się w piekle.

 

– Ty się za to usmażysz na swoim statku, Były-Imperatorze. – Odpowiedział mu Tarkin

 

– Rozpocząć sekwencje strzału – Tarkin uśmiechnął się

 

– Ty głupcze! – Thrawn krzyknął

 

Anakin wyłączył transmisje i ostatkiem sił wysłał wiadomość w Mocy do Kyle’a, dzieci i dowództwa.

 

– Uciekajcie z Coruscant, zbierzcie armię, Kuat, Kuat tam wszyscy się zbierzcie – zasmucił się na myśl o dzieciach.

 

Superlaser wystrzelił a Skywalker sekundy przed uderzeniem lasera, zjednoczył się z mocą.

 

Wszystko zamieniło się w nicość.

 

Niebo Coruscant rozświetlił Superlaser a następnie wybuch Executora.

Cała Planeta-Miasto nagle przystanęła i z niepokojem patrzyła się na ogromny wybuch. Wiedzieli że nadchodzą mroczne czasy.

* * *

Kyle wpadł do apartamentu Skywalkerów. Udał się do nich natychmiast gdy usłyszał wiadomość od swojego szefa i przyjaciela. Zastał Leie zapłakaną i Luke'a z mieczem świetlnym z gabinetu ojca.

 

– Przyszedłeś nas zabić? Dla tego… tego Chissa? – zapytał Luke

 

– Nie, ojciec kazał mnie was zabrać i chronić – Powiedział Kyle, wyraźnie smutny śmiercią swojego przyjaciela.

 

– Jestem najwyższą kanclerz Imperium, nie poddam mojego Imperium od tak! Nie ucieknę jak tchórz! – krzyczała Leia

 

– Twój ojciec był Imperatorem i wiesz jak skończył. Dla ciebie Thrawn ma pewnie ciekawszą śmierć – Spokojnie odpowiedział jej Kyle – Musimy uciekać! Na parkingu czeka mój statek.

 

– Dobrze – odpowiedziała Leia po krótkiej chwili ciszy – Kiedyś pomszczę śmierć ojca.

Wszyscy udali się na frachtowiec i udało się im bezproblemowo opuścić Coruscant.

***

 

Rozdział 4

 

„– Dobra za dziesięć sekund zacznij nagrywać – Natsele poinformowała, kamerzystę w studiu.

 

Wiedziała że wiele ryzykuje tą przemową.

 

Trzy.

 

Dwa.

 

Jeden.

 

– Obywatele, nie pozwólcie by propaganda Imperatora Tarkina i Kanclerza Thrawna, zaćmiła wam umysły. Wszyscy widzieliśmy jak Gwiazda Śmierci, niszczy cnotę floty Imperium Skywalkerów, zabijając naszego Imperatora, bohatera Wojen Klonów i Ojca Kanclerz, która zaginęła mogła zostać zamordowana z ramienia rządu Imperium Thrawna . Nie stójcie spokojnie i nie patrzcie jak samozwańczy Imperator i Kanclerz niszczy Imperium które zostało zbudowane na zgliszczach korupcji. Buntujcie się, udajcie się na Kuat! Ocalcie Imperium! Ocalcie marzenia.

 

Nagle Natsene usłyszała strzały z blastera… Imperialnych Blasterów.”– Ostatnia transmisja Natsene przed wymordowaniem przez ISB studia HoloFaktów.

 

***

Nie był głupi, od razu po zdobyciu Mon Calamari, kazał wycofać się do Endor, musiał porzucić swój dom. Zanim jednak to uczynił wszystkie Statki-Miasta dołączyły do floty Rebelii, wiedzieli że mają do wyboru zostać i umrzeć lub przeżyć i dołączyć do Rebelii… Po tym jak usłyszał że Tarkin i Thrawn obalili Imperatora, wiedział że ich sojusz dobiegł końca. 

Będą chcieli się popisać, likwidując Rebelie.

– Admirale Ackbar – Mon Mothma której nie zauważył, usiadła koło niego – Za godzinę będziemy na Endorze.

 

– Wyglądasz na zaniepokojoną Mon – powiedział Gial – Co cię trapi?

 

– Mimo że Skywalker był naszym wrogiem , martwi mnie los jego dzieci, ich matka była moją przyjaciółką – odezwała się Mon

 

– Ah, była wspaniałą kobietą, spotkałem ją gdy byłem jeszcze Kapitanem w Wojnach Klonów – odpowiedział jej Ackbar, wspominając te czasy

 

– Wracając do tematu Endora, czy to dobry pomysł zbierać całą flote w jedno miejsce, Gial? -Spytała się go Mon

 

– Nie możemy rozciągać naszych sił, jeśli chcemy przetrwać musimy być silni i zjednoczeni – odparł spokojnie Ackbar

 

***

– Lecimy na Kuat, tam jeszcze nie dotarło Imperium Thrawna, a tam znajduje się ukończona nowa Superbroń a zarazem Super Star Destroyer, nazywa się bodajże Eclipse – Kyle spokojnie pilotował i rozmawiał z siedzącymi obok dzieciakami.

 

– Superbroń, coś jak Superlaser? – spytał Luke

 

– Superlaser nie jest tak potężny jak w Gwieździe Śmierci, ale za to pancerz jest prawie niezniszczalny – odpowiedział Kyle z ekcytacją.

 

Nagle wtrąciła się Leila.

 

– Po tym jak go zdobędziemy, zamierzam polecieć na Coruscant i odebrać to co mi zabrano – powiedziała twardo.

 

– Miałem cię chronić, nie polecisz na pewne samobójstwo, musimy zebrać potężną flotę by móc chociaż zagrozić potędze Coruscant – stanowczo zaprotestował Kyle.

 

***

Wkrótce po ostatniej transmisji Natsele, wiele Star Destroyerów, myśliwców, korwet, krążowników liniowych i frachtowców, skoczyło do Kuat które oficjalnie stało się ostatnim bastionem Imperium Skywalkerów.

 

***

Nagle statek Kyle'a wyskoczył z nadprzestrzeni.

 

– Nie, nie, nie, nie – Kyle zaczął walić w konsole

 

– Co się stało?! – Krzyknął Luke.

 

– Hipernapęd padł – Kyle sprawdził radar i zauważył na nim jednostke YT-1300 – Spróbuję się połączyć z tym statkiem.

 

– Oby – Leia Prychnęła

 

– Tu Moldy Crow, hipernapęd nam padł, potrzebujemy podwózki na Kuat, zapłacimy w nieoznakowanych kredytach, 30000. – Kyle połączył się z YT-1300

 

– Tutaj Kapitan Solo, Han Solo, Sokół Millenium to nie jest statek pasażerski – Kyle wsłuchał się i w tle usłyszał ryk Wookiego

 

Leia podeszła do mikrofonu i poirytowana zaczęła krzyczeć na przemytnika.

 

– Jesteś cholernym przemytnikiem, i nie chcesz nasz przewieźć, zapłacimy podwójnie! Ale masz już się zamknąć i nasz zabrać na Kuat!

 

– Hola, hola, paniusiu mogłabyś się uspokoić i nie krzyczeć na mnie. Nadal nie jestem usatysfakcjowany tą ofertą – W tle rozległ się ryczący Wooki – No dobra, przewiozę was za te skromne 60000 cr.

 

Statki rozpoczęły dokowanie.

***

 

Rozdział 5

 

– Generale Mohc – powitał głównodowodzącego siłami lądowymi na Kuat – Melduję siebie i nowych kadetów.

 

– Witaj Brendol – odezwał się Mohc – Jak przebiegła podróż?

 

– Bezproblemowo, po ucieczce z Caridii na wielkim transportowcu, wycieczka przebiegła bezproblemowo – odpowiedział mu Hux – Ponad dwa tysiące kadetów można by wcielić do Armii, tysiąc innych potrzebuje dalszego szkolenia

 

– Dobra wiadomość – odpowiedział mu zakładając hełm – Na planecie mamy armię, a na orbicie flotę, po drugiej stronie planety za to mamy coś co odwróci bieg tej Wojny.

 

– Słyszałem o projekcie Eclipse – wyprostował się, nie ukazując swojego ogromnego zmęczenia – Czy przypadkiem Skywalker nie zakazał publicznych zgromadzeń? Umiem rozpoznać kapłanów Mocy.

 

Rom ubrany w potężną zbroje Mrocznego Szturmowca fazy trzeciej, odwrócił się.

 

– Ah… chodzi ci o Chirruta i Baze'a, ten pierwszy to jeden z kapłanów Mocy, a ten drugi to jego hmm… ochroniarz czy coś w tym stylu – Ram usiadł na murku – Dzięki niemu wielu wierzących opuściło szeregi Imperium Thrawna i dołączyło do nas. A tak propo pomyliłeś się Skywalker nie zakazał zgromadzeń

 

-Och, przepraszam. Bez Lei, nie mamy żadnego wsparcia Banku na Muunilinst, ani politycznego poparcia senatorów największych planet – odparł Hux siadając obok Rom'a

 

– Ostatnia transmisja z ich statków informowała Kuat, że w systemie Fedalle stracili hipernapęd w wyniku awarii, zabrał ich najemnik, nie jaki Kapitan Solo. Sprawdziliśmy go, drobne kradzieże, bójki, przemyt przyprawy lub ludzi. Z akt wynika że na Kashyyyk'u uratował swojego drugiego pilota rasy Wookie, przed tradoshańskimi handlarzami niewolników. – Rom wyraźnie się zaniepokoił – Mam co to tego złe przeczucia.

* * *

Jako że Luke i Kyle poszli spać, Lei'a została sama z tym szmuglerem i jego chodzącym dywanem marki Wookie.

 

– Kiedy dolecimy? – spytała wyraźnie naburmuszona i obrażona

 

– Panienko, dolecimy kiedy dolecimy, gdybym wiedział że będę przewozić szanowną Panią Kanclerz, kazałbym Chewbacce się umyć. – Solo odpowiedział jej swoim nonszalanckim tonem.

 

– Ten złom za wolno leci… – Leia się nawet uśmiechnęła słysząc wypowiedź Kapitana, szybko jednak spoważniała.

 

– Hola, hola, paniusiu. Ten "złom" przeleciał trasę na Kessel w 12 parseków. – odpowiedział jej z dumą przemytnik.

 

– W 12 parseków?! – Leia nie kryła zdziwienia

 

– Tak, dobrze usłyszałaś paniusiu. – Solo, rozsiadł się na fotelu

 

– Nie. Nazywaj. Mnie. Tak – Leia zaczęła dusić Hana, po chwili go puściła widząc wycelowaną w nią kuszę.

 

– Dobrze, dobrze – mruknął pod nosem – Nienawidzę polityków, szczególnie tych którzy mnie duszą.

 

Nagle przed nimi wyskoczył Gwiezdny Niszczyciel klasy Imperial II, pomalowany z czerwonymi z zdobieniami

 

– Chewie, ładuj hipernapęd – Solo zaczął wciskać różnorakie przyciski.

 

– Czekaj! To nie jest Imperium Thrawna… – Leia odepchnęła Hana i połączyła się z Gwieznym Niszczycielem – Tu Wielka Kanclerz Skywalker.

 

– Polecono nam panią odeskortować na Kuat, by mogła pani wziąść udział w ochrzceniu nowego Niszczyciela. – Komandor poinformował Leie – Udzielam pani statkowi zgodę na lądowanie.

 

Leia odeszła od mikrofonu.

 

– Widzisz, Kapitanie? Nie trzeba było uciekać. – odpowiedziała mu z nieukrywaną satysfakcją.

 

* * *

– Jego mina była bezcenna, Thrawn. Szczególnie *hic* gdy zaczęliśmy ładować Superlaser. – Tarkin wesoło popijał wino. – Teraz to my sprawujemy władzę w tej *hic* pierdolonej Galaktyce.

 

– Nie musiałeś niszczyć Executora, przez twój kaprys straciliśmy znaczną część Floty i Armii. – odpowiedział mu Chiss.

 

– Ale było takie fajne *hic* buuuum – zaśmiał się Tarkin. Najwidczniej alkohol uderzył mu już do głowy.

 

– Dobrze, to ja się zmywam, zostawiam ci podarunek na jutro. – Thrawn zostawił pod stołem niewielką paczkę., po czym odszedł.

* * *

Ackbar usiadł w swojej kajucie która była trochę wilgotniejsza od innych części statku. Włączył trochę imperialnej propagandy. Oniemiał z zaskoczenia. Na wszystkich stacjach telewizyjnych mówili o jednym, o wybuchu bomby która zmiotła "Pięć Setkę Republiki", zabijając wielu polityków w tym Tarkina.

 

Biegiem udał się na mostek.

 

***

 

Rozdział 6

 

" – Kanclerzu, utraciliśmy kontakt z ekspedycją w Nieznanych Regionach – Powiedział Adiutant, przeglądając Datapada

 

– Hmm… Pewnie wpadli w studnie grawitacyją lub znaleźli się za blisko Czarnej Dziury. – Odpowiedział mu Thrawn – Wypadki się zdarzają, i tak ta ekspedycja to przeżytek dziwnej intuicji Imperatora co do zagrożenia.

 

– Panie, ostatnia transmisja informowała Coruscant o dziwnym myśliwcu – czytał Adiutant – Został określony przez załogę jako Skoczek Koralowy, według skanerów była to żywa forma życia, sir.

 

Thrawn prychnął.

 

– Żyjący Myśliwiec? – Thrawn zaczął się śmiać – Dodaj ten raport do Archiwum Imperialnych a w mediach napisz że Ekspedycja zaginęła lub prawdopodobnie rozbiła się.

 

– Tak jest, sir – Odparł oficer" – Zignorowanie Zagrożenia z Innej Galaktyki przez Thrawna

 

Hypori – Planeta Czarnego Słońca

 

– Sir, 600 tysięcy droidów bojowych jest już gotowych – odparł Tradoshanin

– Dobrze, dobrze, na razie zostańmy na poboczu powiększając swoją Armię – odpowiedział mu Xizor – Prędzej czy później Imperia same się pozabijają wtedy wkroczymy my.

 

– Prędzej czy później któraś ze stron konfliktu, odkryje że się zbroimy – odparł Bossk – Co wtedy zrobimy?

 

– Wtedy będzie już za późno dla Imperium… jakiegokolwiek. – odparł Xizor z wrednym uśmieszkiem na twarzy.

***

 

Skywalker wkrótce po zabiciu Palpatine'a, odwołał Rozkaz 66. Zamiast tego kazał pojmać każdego Jedi. Tysiące łowców nagród zaczęło poszukiwać użytkowników Jasnej Strony Mocy.

 

Wkrótce potem wszyscy, ponad dwa tysiące użytkowników Mocy, zostało zesłanych na planetę Tython. Mieli założyć tam kolonie i nigdy nie opuścić tej planety… Skywalker uznał to za eksperyment, jak szybko Jedi wyrzeczą się swojego kodeksu by nie wyginąć…

______________________

– Mistrzyni, Mroczni Szturmowcy opuszczają planetę – Odezwał się Kanan – Ogłosili że wezmą ze sobą każdego Jedi, który postanowi dołączyć do Imperium Skywalkerów i udać się z nimi na Kuat

 

Depa zakaszlała.

 

– Rób jak uważasz, mistrzu Dune – odpowiedziała mu – Pomimo tego że Skywalker zabił Windu, zabił też Palpatine'a. Byliśmy ślepi sądząc że równowaga oznacza Jasność. On nie był Jedi ani Sithem. Pomimo tego że nie musiał, okazał nam łaskę. Nie zbudował dla nas więzienia. Dał nam całą planetę.

 

– Mistrzyni, to znaczy że mam dołączyć do Imperium? – zapytał Caleb.

 

Depa nie zdążyła odpowiedzieć bo nagle usłyszeli krzyki…

 

Kanan odpalił stary holoprojektor ukazujący planetę i otaczające je statki

 

– Rebelia – Stwierdził Kanan

 

Kobieta prychnęła.

 

– Zbieranina różnych ras, żądających Demokracji. Nawet jeśli pokonali by oba Imperium, ich rząd pochłonie korupcja, jak to miało miejsce w Republice… – Depa próbowała wstać – Nie pozwolę by Jedi do nich dołączyli.

 

Nagle jej komunikator zaczął pikać, gestem ręki go włączyła.

 

– Mistrzyni Billabo, mistrz Yoda zwołał nadzwyczajne zebranie Rady Jedi w związku z ogłoszeniem Rebelii – odezwał się Ki Adi Mundi.

 

– Dobrze, mistrzu Mundi – wyłączyła komunikator – Calebie mógłbyś mi pomóc?

 

Kanan podniósł Depe i ułożył ją na wózku inwalidzkim 

 

***

– Do rebelii dołączyć, Imperium wesprzeć? – odezwał się Yoda.

 

– Jeden raz już pomagaliśmy Republice, pełnej korupcji i spisków – zauważyła Depa – Nie możemy już być strażnikami pokoju! Służmy Imperium! 

 

Staruszka wyjęła spod wózka miecz świetlny i wyjęła z niego kryształ 

 

– Nie możemy służyć jednej stronie Mocy! Jeśli będziemy podążać taką drogą równowaga znowu zostanie zakłócona, a wtedy Moc znowu się o nią upomni – Depa zmiażdzyła trzymany w ręku zielony kryształ i rzuciła prochy na podłogę, parę innych Jedi także zrobiło to ze swoimi kryształami. 

 

– Mistrzu, jesteś najstarszy, do ciebie należy decyzja – powiedział Mundi.

 

– Trudna to decyzja, tradycje porzucić, do Imperium które nas tu zesłało dołaczyć. Hmm… – odparł Yoda – Stary ja jestem, planeta ta zostanie moim grobem, siły już nie mam by walczyć, ale w młodych Jedi, nadzieja jest. Udać się na Kuat musicie, pomóc Imperium, stworzyć nowy zakon Jedi… Nie Jedi…

 

Yoda nacisnął przycisk i na całej planecie rozległ się alarm który był znany przez każdego Jedi… ewakuacja planety za pomocą ukrytego starego krążownika… 

 

– Mnie zostawić musicie, ktoś zostać musi, by otworzyć wrota hangaru, potężny Mocy użytkownik, musi to być– powiedział stary mistrz na zakończenie zebrania. 

_______________________

– 2311 Jedi i 1980 Mrocznych Szturmowców jest już na statku – przeczytał Kanan – Możemy startować.

 

– Rozpocząć sekwencje startową – rozkazała Billaba.

 

– Niech z wami będzie moc – powiedział przez komunikator Yoda.

 

Wielkie wrota hangaru zaczęły się otwierać, powoli ale skutecznie. Krążownik wyleciał bez przeszkód.

 

Yoda upadł na podłogę, popatrzył się na krążownik, koło niego zmaterializował się Anakin.

 

– To już czas, Mistrzu –

 

– Rację, masz młody Skywalkerze

 

 Mały stwór rozpłynął się w powietrzu.

 

– Mistrzyni, Nebulony biorą zaczynają nas namierzać! – krzyknął Caleb

 

– Rozpocząć obliczanie skoku na Kuat – powiedziała spokojnie Billaba – Pozwólcie by Moc wami kierowała, stańcie się jednością ze statkiem… 

 

Nebulony odpaliły całe swoje uzbrojenie jednak krążownik omijał je wszystkie, po chwili skoczył w nadprzestrzeń

***

 

Rozdział 7

 

– Zamknąć ruch w Systemie, żaden statek nie może opuścić ani dostać się do systemu – odezwał się spokojnie Thrawn, siedząc przy wielkim holoprojektorze przestawiającym przestrzeń wokół Coruscant oraz głaszcząc swojego jaszczurkowatego pupila rasy Isalamir – Rozpocząć rozstawianie min, tu, tu i tam. – Thrawn wskazywał kolejne punkty na Holoprojektorze.

 

– Sir, żadne nasze posiłki nie będą mogły dostać się do systemu – powiedział Pellaon – A tym bardziej jednostki nie będą mogły go opuścić.

 

– W tych miejscach wyskoczą Skywalkerowie, napotkają wtedy silne ufortyfikowania oraz nasze myśliwce – odpowiedział wciąż spokojnie Thrawn – Ja zaś będę z Gwiazdy Śmierci dowodzić obroną.

 

– Sir, to zbyt ryzykowne – wtrącił się Pellaon.

 

Thrawn prychnął.

 

– Ta broń wytrzyma ostrzał z najcięższych dział, abordaż na nią nie wchodzi w grę ponieważ zajęło by to miesiące. – zaśmiał się – Jeśli Gwiazda Śmierci zostanie zniszczona, nie będzie już nadziei.

_______________

Leia stała nad szafą ubrań i zastanawiała się co ubrać na tak ważną uroczystość jaką było oficjalne orędzie.

 

– Czarna czy czerwona – Leia mówiła do siebie wybierając sukienkę

 

– Hej… – wparował nagle przez drzwi Han

 

– Puka się! – krzyknęła Leia zasłaniając się jedną z suknii – Wyjdź.

 

Han odwrócił się zostając w drzwiach

 

– Kiedy otrzymam wypłatę? – Han z pogardą w głowie się zapytał – Nie jestem najemnikiem który da dla paru kredytek ustrzelić się jak kaczka.

 

– Kiedy zdobędę Coruscant – powiedziała Leia – Módl się żebym cię do tego czasu nie rozstrzelała.

 

Han prychnął.

 

– Do tego czasu już mnie nie będzie na Kuat – Solo się zaśmiał – Żadna blokada mnie nie powstrzyma..

 

Leia się zamyśliła…

 

– Ach.. propo tego "Sokoła", oddałam go do renowacji i do umycia, bo wygląda jakbyś przewoził w nim sraczkę i kawę – uśmiechnęła się Leia – Inżynierowie wprowadzą parę usprawnień.

 

Han zaniemówił

 

– Jak śmiałaś?! – krzyknął – To mój dom i mojego drugiego pilota.

 

– A… Tego dywanika? – Kanclerz się zaśmiała – Stawiał opór podczas zatrzymania więc potraktowaliśmy go środkami uspokajającymi.

 

Han natychmiast opuścił pokój, wyraźnie zdenerwowany.

***

– Atak, z użyciem gniewu nie zda się na dużo. – odparł Kyle kolejny raz unikając ataku Luke'a – Twój ojciec nadał mi kiedyś tytuł, Pierwszego Miecza Imperium. Nie przez moje zasługi ani coś w tym stylu. Podczas turnieju wyzwałem go na pojedynek, naiwny Ja myślałem że wygram. Przegrałem, jednak nasza walka trwała dwie burzliwe godziny.

 

– Co to ma do rzeczy? – spytał się Luke jednocześnie dalej próbując choć dotknąć Mieczem Treningowym, Najemnika.

 

– Twój stary wiedział kiedy zaatakować, a kiedy mnie podpuścić – zaśmiał się Kyle – Skoro nie radzisz sobie ze mną spróbuj czegoś innego.

 

– Czego? – zapytał się Luke

 

– Hej, Phasma, podejdź tutaj! – krzyknął najemnik do niebieskookej dziewczynki która wywijała miotłą, udając że walczy – I tak widzę że nie sprzątasz.

 

– Tak, panie Katarn – odpowiedziała Dziewczynka – Czego, by pan sobie życzył?

 

– Jesteś najbardziej uzdolniona ze wszystkich moich uczniów, chciałbym byś stoczyła pojedynek z Luke'iem – odparł Kyle.

 

Luke prychnął

 

– Przecież ja ją zabiję samym Mieczem Treningowym – zaśmiał się Luke

 

– W takim razie chce to zobaczyć – odpowiedziała mu Najemnik odsuwając się z maty – Walczcie.

 

Luke rzucił się na dziewczynkę, ta ominęła jego ostrze, wykonując parę uników. Po dwudziestu minutach walki, dziewczynka upadła, broniąc się przed zaciekłymi atakami Luke'a, nagle drugą ręką sięgnęła po blaster i ogłuszyła Luke'a.

 

– Świetnie się śpisałaś, nie chwal się nikomu o tym bo jeszcze Luke'a przez dumę każe kogoś ściąć – odparł Katarn – Mam dla ciebie prezent, załatwiłem ci upragnioną szkołę Imperialną na Kuat, nie będziesz musiała już całymi dniami szorować podłóg. Odwiedzaj dostałaś też mój apartament, szczerze mówiąc nawet jeśli przeżyje te czasy, to zamieszkam na Naboo

 

Dziewczynka przytuliła go

***

Leia stanęła na podeście, nie była spięta pomimo milionów oczu spoczywających na niej. Było to kolejne z jej przemówień

 

– Ludy Imperium! Żołnierze! Marynarze! Mój ojciec został zdradziecko zabity przez jego własnego Admirała, przejął nas klejnot Imperium, planeta Coruscant! – Leia kontynuuowała przemowę – Rebelia powstała, syndykaty się ponownie połączyły. Imperium przetrwa tą próbę! Imperium przetrwa Wieki! Chciałabym także w tym oto werdykcie wybaczyć wszystkie zbrodnie Jedi!

 

Nagle na całym placu odpaliło się tysiące mieczy świetlnych.

 

– To nie wszystko, chciałabym wam zaprezentować broń która zniszczy Gwiazdę Śmierci!!! I pomści mojego Ojca!- krzyczała charyzmatycznie Leia

 

Cały plac został spowity cieniem, gdy słońce zostało przykryte ogromnym Krążownikiem

 

– Oto, Eclipse!!! – Krzyczała Leia – Walczcie! Walczcie na każdej planecie Imperium!

 

Leia zszedła z podestu. 

 

I udała się do mieszkania.

_____________________

– Mon, musimy działać, jeśli uda się jej odzyskać Coruscant, ruszy na Endor z swoją nową zabawką! – krzyczał Ackbar – Musimy Ruszyć na Coruscant!

 

– Możemy to załatwić na drodze dyplomacji, Admirale – spokojnie odpowiedziała Mon Mothma

 

– Na drodze dyplomacji to możemy się jedynie kapitulować a i tak obetną nam głowy tymi świetlnymi patykami – Ackbar uderzył o stół

 

– Będziemy Czekać, taki jest mój werdykt – odpowiedziała mu Mon

 

Akcbar odwrócił się

 

– Przykro mi Mon – Nagle drzwi się otworzyły i dwóch rebeliantów celowało w Głównodowodzącą – Niestety się nie porozumieniliśmy

 

– Więc tak to chcesz załatwić – powiedziała smutno Mothma

 

– Jesteś aresztowana -odparł Gial – Paragraf.70: "Jeśli Głównodowodzący jest niezdolny do wydawania rozkazów lub został zabity, władzę przejmuje Najwyższej Rangi oficer.

***

 

Rozdział 8

 

Thrawn zaczął głaskać swojego Isalamira, będąc w jednym ze swoich częstych transów, kiedy to miliony możliwych scenariuszy przewijało się przez jego niebieską głowę. Po dłuższej chwili odsapnął i zwrócił się w stronę jedynej osoby której bezgranicznie ufał.

 

– Jakie mamy floty którymi moglibyśmy zaatakować Kuat? – zapytał Kapitana Pellaeon'a.

 

– Sir, aktualnie posiadamy czternaście krążowników Tector, dziesięć klasy Imperial, dwajścia cztery Acclamotory, pięć Arquitensów, oraz około tysiąc eskadr myśliwców TIE. – odparł spokojnie Pellaeon – Jednostki te stanowią obronę planety, Balmorra, Neimoidii oraz Alderaanu. Na tejże też planetach znajduje są stare droidy z Wojen Klonów.

 

Wielki Admirał obrócił się w stronę swojej kolekcji dzieł, trzymając w jednej ręce datapada pełnego danych. 

 

Nagle rzucił datapadem przeklinając. Nie było to typowe dla niego zachowanie.

 

Więc, Skywalker zbudował nową superbroń… pomyślał Thrawn.

 

– Ten… Klon, Joruus, jest gotowy? – spytał tonen pełnym zniesmaczenia samym istnieniem klona szalonego Jedi, którego zabił kiedy jeszcze służył w Marynarce Chiss.

 

– Sir, jednostka Joruus C'baoth jest niestabilna, testy dowiodły że nie można jej tak łatwo kontrolować – odparł zaniepokojony pytaniem admirała, Pellaeon.

 

– Scentrujcie flotę planetarną Balmorry i Neimoidii na Alderaanie, wyślijcie tam Joruusa – rozkazał Wielki Admirał – Niech czeka na rozkazy, aktywujcie Droidy.

 

– Tak jest, sir – odpowiedział mu kapitan, zostawiając swoje wątpliwości dla siebie.

* * *

Dziewczyna kontynuowała sprzątanie, rozmyślając.

 

Phasma…

 

Nigdy nie miała imienia, wiedziała jedynie że jej matka była podrzędną córką barmana, a jej ojciec, jednym z wielu żołnierzy Republiki, którzy pomimo tego że klony ginęły za nich, ciągle się zaciągali do wojska. Urodziła się w roku 12 BBC, wedle nowego kalendarza jaki miał obowiązywać w Imperium Skywalkerów. Kanclerz zarządziła że ten rok, zważywszy na zbliżającą się bitwę o Coruscant, jest rokiem zerowym.

Matka dziewczyny zmarła przy porodzie, natomiast ojciec wdepnął na minę podczas dławienia jakiejś Rebelii. Została sama, a z racji tego że ani matka, ani ojciec nie mieli rodziny, została przeniesiona do sierocińca. Po osiągnieciu wieku pięciu lat, uciekła wraz z paroma innymi dziećmi i zamieszkała w slumsach. Jako że mało osób znało jej prawdziwe imię, wszyscy zaczęli do niej mówić Phasma. Szybko przyzwyczaiła się do tego przezwiska.

 

Lata mijały, aż już podświadomie przedstawiała się jako Phasma. Życie w slumsach nie było łatwe, żeby przetrwać musiała kraść, żebrać i oszukiwać, pomimo tego, wolny czas przeznaczała na trening. Szybko została, tak zwanym, hersztem bandy dzieciaków ze slumsów i traktowała ich jak swoich własnych braci i siostry. Sama głodowała, by najmłodsi byli nakarmieni, kradła zabawki dla dzieci, a nawet raz sprzedała się za marne dwieście kredytów, by zakupić leki dla chorej dziewczynki ze swojego "stada".

Niestety pewnej nocy, Imperium przeprowadziło nalot na kryjówkę jej bandy, zabierając dzieci do sierocińca. Phasma sama zdołała uciec. Wtedy też w jej życiu zakończył się pewien okres.

 

Pewnego razu na rynku, postanowiła "zarobić", szybko zauważyła mężczyznę który się odrobinę wyróżniał. Postanowiła go okraść. Gdy podeszła bliżej okazało się, że mężczyzna przy boku trzyma dziwny cylinder. Gdy już go chwytała, mężczyzna obrócił się, i zamiast ją okrzyczeć lub zawołać szturmowców, po prostu spytał jak się nazywa. Odpowiedziała mu tak jak wszystkim, Phasma…

 

Tak poznała Kyle'a, który stał się dla niej jak ojciec którego nigdy nie poznała. Zabrał ją ze slumsów oraz pozwolił zamieszkać u siebie w mieszkaniu, stał się dla niej nauczycielem życia. Od historii po szermierkę. Kiedy Kyle uciekł z Coruscant, szybko opuściła jego mieszkanie, używając jego śmigacza. Szybko jednak została przechwycona, przez jak się jej na początku wydawało, wrogich szturmowców. Okazało się, że to jednostki które miały opuścić Coruscant, kierując się na Kuat, ale gdy wykryli sygnał Kyle'a pomyśleli, że to on. I tak oto trafiła tutaj. Pokonała nawet samego Skywalkera, któż by pomyślał…

 

Może nie było to uczciwe zwycięstwo, ale Kyle powtarzał że wróg wykorzysta każdą szansę na pokonanie cię. Ucieszyła się na wieść o wcześniejszym prezencie urodzinowym od Kyle'a, jakim było opłacenie jej edukacji pod kątem zostania szturmowcem. Po dłuższym namyśle jednak zasmuciła się, ponieważ wiedziała, że skoro dał jej wcześniej prezent, to znaczy że może polegnąć w stolicy…

Phasma…

 

Szybko powtórzyła to słowo w myślach, i wróciła do pewnie ostatniego mycia podłóg na tej planecie.

* * *

Han oniemiał z wrażenia.

 

Sokół był masywniejszy, czystszy a przede wszystkim Solo natychmiastowo rozpoznał najnowsze modele działek, anten, silnika oraz radaru, które były jedynie dostępne dla obiektów wojskowych. Nawet jeśli chciało by się je dostać na czarnym rynku, zapłaciło by się fortunę. Nagle za nim pojawiła się pani kanclerz

.

– Widzę że już nie jesteś taki oburzony – odparła spokojnie Leia.

 

– A ja widzę że jesteś już ubrana – wypalił Han bez zastanowienia. Leia zrobiła się czerwona na twarzy.

 

– U-Uważaj bo zawsze mogę ten złom zezłomować – ostrzegła, plątając się we własnych słowach.

 

– Przepraszam, wasza królewska mość – Han kucnął i pocałował Leię w wierzch dłoni.

 

Nie pomogło jej to, ponieważ jej twarz zaczęła przypominać pomidora. Chewbacca zaryczał, nabijając się. Chyba. Ale któż to wie.

 

– D-dobrze wyb-baczam ci – opamiętała się Leila – Nie dotykaj mnie więcej, najemniku.

 

Przez chwile jeszcze tak stali, wpatrując się w Sokoła Millenium.

 

* * *

Xizor był przerażony.

 

– Jeden myśliwiec, jeden pierdolony myśliwiec – mówił sam do siebie. – Jak to możliwe…

 

Nie bez powodu był przerażony. W nieznanych regionach, Lot Pozagalaktyczny, na którym miał agentów został zniszczony. Jego agent zdołał wysłać dane bitwy tuż przed zniszczeniem.

 

Dane były przerażające, choć udało się przetrwać bitwę i zniszczyć myśliwiec wroga. Po paru godzinach zabrakło tlenu w jedynym ocalałym Dreadnought'cie, które wyleciały że stoczni Sluis Van i które uczestniczyły w projekcie. 

 

Nie chciał wiedzieć co mogła chmara takich myśliwców.

 

A co dopiero, jeśli istnieją krążowniki korzystające z takiej technologii. Po szybkich obliczeniach, wiedział że tylko cała galaktyka może go powstrzymać, zjednoczona… Dlatego zaniechał planów podboju i wszystkie pieniądze rozkazał przeznaczyć na budowę floty oraz rozwoju droidów.

Wiedział, że jeśli teraz, podczas trwającej pierwszej Wojny Galaktycznej, wtrąci się i zacznie mówić o jakimś zagrożeniu z Nieznanych Regionów, to oba Imperia uznają go za przeciwnika i szaleńca. Wystarczyło się uzbroić i czekać.

* * *

Mara podała napój swojemu panu. Podobno dostał bęcki od małolaty, jednak nikt nie mówił tego przy nim.

 

Przy okazji zaczęła wspominać dobre czasy, kiedy to została przygarnięta na dwór przez samego, świętej pamięci Imperatora. Sama nie wiedziała dlaczego, skoro miał do wyboru cały sierociniec, a jednak wybrał trzy letnią, rudą dziewczynkę.

 

Gdy kiedyś spytała go o to, odpowiedział jej że jest wyjątkowa. Nie potrafiła zrozumieć co może być w niej wyjątkowego, pomimo tego że była świetną służką. Gdy dotarła do domu Skywalkerów, pierwsza została powitana przez entuzjastycznego Luke'a.

 

Anakin wyglądał na rozweselonego zachowaniem syna, lecz po chwili posmutniał jakby przytłoczyły go smutne wspomnienia. Od piętnastego roku życia stała się służką Luke'a, jednak ten traktował ją tylko po części jako służącą.

 

W sumie nawet teraz z własnej woli mu przyniosła picie, nawet jeśli nie chciał. Nie przypominała sobie żeby kiedykolwiek Luke, rozkazał coś jej zrobić. Podobała jej się taka praca, gospodyni domowej, lecz, chwilami czuła że w innym miejscu, jej życie byłoby pełne przygód. Ale także w takich chwilach czuła zimną pustkę albo ciepłą jasność, było to dość dziwne, aczkolwiek nie przejmowała się tym.

 

Czasami wyobrażała sobie swoje życie jako partnerka Luke, ale ten nie zwracał na nią większej uwagi od dnia, kiedy wszystko się zmieniło. Dnia w którym rozpoczęła się era pierwszej Wojny Galaktycznej…

***

 

Rozdział 9

 

Leia leżała na łóżku, nie myśląc o nadchodzącym ataku na byłą Stolicę, lecz o tym najemniku.

 

Zaciekawił ją, przy nim czuła się… dziwnie… Dzięki kontaktom udało jej się prześwietlić jego historię. Urodził się w slumsach na Korelii, prawdopodobnie tam wygrał statek od Lando, bodajże… Carlosa? Już zaczynała się gubić. Opuścił planetę, w międzyczasie uwolnił się z niewoli u Tradoshanów, ten chodzący dywanik.

 

Nie był jakiś szczególny, acz kolejny zawadiaka, jakich w Galaktyce nie mało. Ale jednak uspokajała ją jego obecność. A co jeśli się zakochała? Nie dopuszczała do siebie nawet takich myśli. Znowu zamyśliła się na temat Solo. Skarciła się w myślach. Ciekawe co by jej ojciec powiedział, on zawsze wiedział więcej od jej i Luke'a. Jej rozmyślenia przerwał wybuch.

***

Niebo było rozdzierane, tysiące laserów w każdej sekundzie wypalało. 

Wokoło większych jednostek gromadziły się chmary myśliwców TIE. Mieszkańcy byli zafascynowani tym spektaklem bitewnym, acz sami uczestnicy bitwy już mniej. W zgiełku bitwy, nikt nie zauważył małej kapsuły, najwyraźniej uznano ją za złom. Na orbicie natomiast dalej działy się rzeczy które zapisą się w historii. Krążowniki wroga, które stosowane były jak Kamikaze. Nagle Eclipse okrążył planetę, dołączając się do bitwy, nagle zielony laser rozbłysnął i największy z Tectorów rozleciał się na atomy. Momentalnie planeta ucichła a potem wszyscy krzyknęli z zachwytu. Tylko niektóre starsze osoby, wiedziały że taka broń nie oznacza niczego dobrego. Nikt nawet nie zainteresował się "złomem"..Natomiast obrona przeciwlotnicza ostrzeliwała kanonierki starych droidów skonfiskowanych po Wojnach Klonów i składowanych na Coruscant.

***

Obudził się zlany potem, znowu śniły mu się stare "dobre" czasy. 

 

Czasy, gdy służył jako kapitan w jakże to, już zapomnianym, konflikcie zwanym Wojnami Klonów. Wstał i po chwili usłyszał ten dźwięk, lądujące kanonierki pod ostrzałem. Dawno już nie słyszał tego dźwięku.

 

– No i wojna dotarła także i na Kuat. 

 

Powiedział sam do siebie i ubrał zbroję oraz hełm, wyciągnął z szafy stare zakurzone pistolety, po czym je odbezpieczył. Wyszedł z domu i jego oczom ukazało się istne pobojowisko, tysiące droidów przemierzało ulice i strzelała do schowanego za osłoną, oddziałem szturmowców. Momentalnie się wzdrygnął, przypominając wszystkich zabitych braci przez te cholerstwa. Wybiegł szybko do oddziału, unikając wiązek z starych karabinów blasterowych E-5.

 

Szybko dotarł za osłonę gdzie ze zdziwieniem patrzono na jego pancerz i hełm. Rzucił granat i zastęp droidów szybko zmienił się w kupkę złomu. Nagle zauważył potężne AT-AT wychodzące zza rogu, ostrzelało ono droidów i nareszcie przeszli do ofensywy.

***

Joruus stał przy drzwiach luksusowego apartamentu, mając nadzieję na spotkanie dzieci Skywalkera. To była jego pierwsza misja zlecona mu przez Thrawna, musiał ją wykonać albo zostanie kolejnym wyeliminowanym klonem swojego pierwowzoru. Wpadł do willi potężnym kopnięciem mocy i od razu skosił dwóch strażników rzutem mieczem. Po chwili pierwszy cel sam wybiegł mu na spotkanie, wściekle krzykąc, parował kolejne ciosy, następnie przeszedł do ofensywy. Skywalker próbował parować ciosy, jeden jego błąd wystarczył i po chwili miecz wraz z jego ręką poszybował, a sam Skywalker zemdlał.

 

Zaczął roznosić swoje macki w mocy, wyczuł w willi dziwną obecność Mocy, nie była to jednak Leia. Najpewniej siedziała w takim razie w jakimś bunkrze, otoczonym Jedi.

Jego pan powinien być zadowolony choć z jednego Skywalkera.

Nagle robrzmiał alarm, i wybiegła ta dziwna obecność którą wyczuł, była to… pokojówka?

Zdziwił się i włączył miecz świetlny. Kobieta podniosła miecz Luke'a i go włączyła, czuła przepływający przez nią gniew.

Zaatakowała, szybko odbił jej ataki, ta jednak napierała używając całej swojej złości. Po chwili musiał zejść do defensywy przed gromadą ataków z różnych stron.

Joruus popełnił błąd i momentalnie straciłby głowę, ale udało mu się odepchnąć kobietę za pomocą mocy, tak mocno, że przy uderzeniu zemdlała.

Zaczął uciekać ze Skywalkerem, ponieważ alarm mógł przyciągnąć armię szturmowców. Udało mu się dotrzeć do małego statku kosmicznego, po czym szybko opuścił orbitę planety. 

***

Leia siedziała w bunkrze pod stolicą, wraz z wszystkimi dowódcami którzy zarządzali ruchami floty oraz armii. 

 

Po chwili na wszystkich ekranach pojawił się Thrawn.

 

– Witajcie, drogie panie oraz panowie. Jutro o godzinie piętnastej dojdzie do egzekucji jednego z bliźniąt Skywalker. Poddajcie się i złóżcie broń, to resztę życia spędzicie w areszcie domowym, a młody Skywalker zostanie, nie bójmy się użyć tego słowa, moją marionetką. – Transmisja się zakończyła i ekrany znowu rozbłysły milionem danych strategicznych. 

 

Nagle usłyszała oklaski za sobą. Wstała z fotela i podeszła, okazało się że to adiutantka Wielkiej Admirał Rae Sloane, niejaka Ciena Ree, ułożyła świetny plan.

 

Wracając do samej Cieny, była to postać, w jej ocenie, postać tragiczna. Ukończyła akademię ze swoim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. Tę dwójkę wyraźnie coś ich kusiło do romansu. Leia miała podejżenia, że mieli więcej niż bliższy kontakt, ponieważ rutynowy skan dowiódł że Ciena nie jest już dziewicą. Niestety, sielanka się skończyła gdy jej przyjaciel chciał wstąpić do Rebelii i jej o tym powiedział… Spędziła z nim ostatnią noc, a następnie o godzinie trzeciej czterdzieści dziewięć usłyszano strzały.

Znaleziono ją, płaczącą przy martwym przyjacielu z pistoletem w ręku.

 

Na początku ISB chciało umieścić ją na plakatach propagandowych oraz urządzić jej mały kult. Leia jednak po usłyszeniu całej historii, postanowiła odwieść ich od tego pomysłu, dać awans oraz tzw. "premię" za utratę bliskiego. Czasem próbowała się postawić w jej sytuacji, czy zrobiłaby tak dużo dla Imperium? Zajrzała na monitor gdzie widniał plan. Ciena go zaczęła tłumaczyć.

 

 

– Błyskawice symbolizują miejsca które zostaną zniszczone, natomiast duże kwadraty to maszyny kroczące AT-AT, małe to AT-ST, kreski symbolizują oddziały Jedi… przepraszam. To znaczy Rycerzy Imperium, kwadraty natomiast to duże kanonierki z szturmowcami. Gwiazdy czwororamienne to punkty które zostaną zbombardowane przez nasze sily, natomiast te jajka to prawdopodobny punkt wrogiej piechoty. Pięciokąty to wrogie karabiny samopowtarzalne.

Plan powinien się w dziewiędziesięciu procentach udać, ale może być to trudne ponieważ mierzymy się z rekordzistą symulacji strategicznych, Thrawnem. Jego rekord na symulatorach akademii nigdy nie został pobity. – rzekła Ciena. 

 

Leia pochwaliła ją. Przeszła na podest stojący trochę dalej i zaczęła swoją przemowę. 

 

– Rozpocząć mobilizację flot, zapakować na okręty żołnierzy i maszyny kroczące. Wszystkich Jedi obsadzić jako załogę Eclipse, każdy weteran wojen klonów ma się stawić w specjalnych punktach poborowych. Jutro o dziesiątej przypuszczamy atak. Oczekuj nas, Thrawn…

 

***

Koniec

Komentarze

Hmmm. Przeczytałam dwa pierwsze rozdziały i nie wciągnęło. Być może dlatego, że “Gwiezdne wojny”nigdy mnie nie rajcowały.

Wykonanie bardzo słabe. Pełno literówek, kłopoty z pisownią łączną/ rozdzielną. Interpunkcja kuleje, wiele zdań nawet nie ma na końcu kropki ani nic pełniącego jej funkcje.

Po co Ci te odstępy po niemal każdym akapicie? IMO, szatkują niepotrzebnie tekst i dodatkowo utrudniają odbiór.

Nie ważne czy był to żołnierz,

Nieważne. A po nim przecinek.

Babska logika rządzi!

Historia alternatywna “Gwiezdnych Wojen”, ale niestety słabo wykonana. Treść nie wciągnęła, bo i opisana jest słabo. Postacie sztampowe. Tak więc jeszcze trochę pracy przed Tobą, ale nie ma co się poddawać. Chwytaj przydatne linki, przyswój wiedzę w nich zawartą i niech Ci dobrze służy, Autorze ;)

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Z trudem przebrnęłam przez dwa rozdziały i, wybacz Revanito, ale reszta Twojej opowieści pozostanie dla mnie tajemnicą.

Niezmiernie przykro mi to mówić, ale cóż, Wojna Imperiów jest napisana tak źle, że w obecnej postaci chyba nie powinna zostać zaprezentowana czytelnikom. Wskazałam tylko niektóre błędy i usterki, jest ich bowiem tak wiele, że nie jestem w stanie pochylić się nad niemal każdym zdaniem.

Sugeruję, Revanito, abyś nie porzucał prób literackich, ale nim przystąpisz do tworzenia kolejnego dzieła, spróbuj najpierw dobrze poznać zasady rządzące językiem polskim. I dużo czytaj.

 

gdyby Obi-Wan prze­żył pod­czas ich walkę na Mu­sta­far. –> Nie rozumiem, o co tu chodzi?

 

Pew­nie bujał by w ob­ło­kach jesz­cze dłu­żej… –> Pew­nie bujałby w ob­ło­kach jesz­cze dłu­żej

 

gło­śny alarm, który roz­legł się po wnę­trzu bazy… –> …gło­śny alarm, który roz­legł się we wnę­trzu bazy

 

na niebo pełne my­śliw­ców, krą­zow­ni­ków i ka­no­nie­rek… –> Literówka.

 

stra­ty w lu­dziach po jego nadal rosły. –> Tu chyba czegoś brakuje.

 

Ana­kin miał wy­ry­wał sobie włosy… –> A tu chyba czegoś za dużo.

 

Jego myśli nadal wę­dro­wa­ły ku nie­kom­pe­ten­cji jego ludzi. –> Czy oba zaimki są konieczne?

Proponuję: Ciągle myślał o niekompetencji swoich ludzi.

 

Gdy więk­szość Ofi­ce­rówSztur­mow­ców znaj­do­wa­ło się w peł­nych po brze­gi Ka­no­nier­kach, za­czął prze­mo­wę. –> Piszesz o większości, więc: Gdy więk­szość ofi­ce­rów i sztur­mow­ców znaj­do­wa­ła się

Dlaczego wielkie litery?

 

– Dziel­nie wal­czy­li­ście – za­czął. –> Po co powtarzasz to, co napisałeś w poprzednim zdaniu?

 

nie ozna­cza że prze­gra­li­śmy Wojne! –> Literówka. Dlaczego wielka litera?

 

Po­wo­dem tej na­głej prze­rwy nie było zwy­kłe zmę­cze­nie .Zna­czy… –> Zbędna spacja przed kropką, brak spacji po kropce.

 

zmar­twie­nie o Ojca, który z ra­por­tów ISB które prze­glą­da­ła, był na En­do­rze… –> Dlaczego wielka litera? Powtórzenie.

Może: …zmar­twie­nie o ojca, który, jak wynikało z ra­por­tów ISB, był na En­do­rze

 

– Leia? – usły­sza­ła nagle głos… –> – Leia? – Usły­sza­ła nagle głos

Często źle zapisujesz dialogi. Skorzystaj z poradnika wskazanego przez NWM.

 

ale prze­cież je­steś Kanc­lerz. –> …ale prze­cież je­steś Kanc­lerzem.

Czy wielka litera jest konieczna?

 

Ana­kin wziął sobie sobie za cel… –> Dwa grzybki w barszczyku.

 

Le­ciał wła­śnie nie dużym stat­kiem, przez jakiś, dziw­ny tunel. –> Le­ciał wła­śnie niedużym stat­kiem przez jakiś dziw­ny tunel.

 

Uni­kał wie­ży­czek strzel­ni­czych nagle jego skrzy­dło­wy zo­stał ze­strze­lo­ny, usły­szał za sobą strza­ły. –> Czy to ostateczna wersja zdania? Powtórzenia.

 

Mo­men­tal­nie wy­strze­lił Tor­pe­dę… –> Dlaczego wielka litera?

 

– To aż nie moż­li­we by Re­be­lia… –> – To aż niemoż­li­we by re­be­lia

 

– A może po pro­stu, Pan słabo szu­kał… –> – A może po pro­stu, pan słabo szu­kał

Formy grzecznościowe piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

moja za­ło­ga za­wsze osią­ga­ła naj­wyż­sze osią­gi. –> Brzmi to fatalnie.

Proponuję: …moja za­ło­ga za­wsze uzyskiwała naj­wyż­sze osią­gi/ wyniki/ rezultaty.

 

od­par­ła wy­raź­nie z niego kpiąc –> Brak kropki na końcu zdania.

 

Nagle do sali we­szła Leia, za­kłó­ca­jąc ich fa­scy­nu­ją­cą kłót­nie. –> Literówka.

 

– Ojcze, PaniePa­no­wiePrzy­wi­ta­ła się z nim… –> – Ojcze, paniepa­no­wieprzy­wi­ta­ła się z nimi

 

Pro­po­nu­je za­ata­ko­wać… –> Literówka.

 

Tak, za­ata­kuj­cie Mon Ca­la­ma­ri, resz­tę za­ła­twie sam. –> Literówka.

 

– Zo­ba­czy­my jak wy­ko­nasz misje… –> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Lubię “Gwiezdne Wojny”, więc byłam ciekawa, co stworzyłeś, chociaż już po przeczytaniu wstępu zaczęłam się nieco obawiać. Niestety, nie jestem w stanie przeczytać całości. To po prostu kiepsko napisany fanfic, w którym bohaterów przemieniasz w zupełnie niewiarygodne, odmienne od oryginałów postaci. Oprócz nazw – nie widzę tu niestety “Gwiezdnych Wojen”.

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka