- Opowiadanie: RogerRedeye - Bezsilność

Bezsilność

Pomiędzy pisaniem “Żółtej kokardy” (tekst ukazał się w styczniowej ”Histerii”) a dokonywaniem korekty “Anioła śmierci” (opowiadanie można przeczytać w najnowszym, marcowym numerze “Okolicy Strachu”) naszedł mnie był dziwny pomysł...

Poniżej efekt.

Miniaturę opublikował ostatniego dnia lutego “Szortal”, jednakże w stosunku do pierwowzoru zmieniłem kompozycję tekstu.

Spokojnej lektury. 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Bezsilność

 

Z satysfakcją zauważyła, że młoda aktorka wzięła głęboki oddech.

Wyglądało na to, że odtwórczyni roli Julii świetnie opanowała warsztat. Dziewczyna znała swoją robotę. Czekała ją długa kwestia dialogowa z ukochanym.

Gdyby tylko w wypowiadane słowa wkładała jeszcze więcej uczucia, wyraziściej grała ciałem, popracowała nad gestami… Na pewno szybko trafiłaby na plan filmowy. Podczas prób wielokrotnie rozmawiano o rolach w serialach i kinowych przebojach.

Skupiła się na słuchaniu. 

Tekst brzmiał nieźle, nasycony uczuciem miłości – i zawodu, że stojący pod balkonem młodzieniaszek nosi znienawidzone w jej rodzie nazwisko.

W myślach wtórowała Julii. Lubiła sztuki Szekspira. Nie wszystkie, bo uważała, że spłodził sporo tandety, pragnąc napełnić pusty trzos.

 

Romeo! czemuż ty jesteś Romeo!

Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!

Lub, jeśli tego nie możesz uczynić,

To przysiąż wiernym być mojej miłości,

A ja przestanę być z krwi Kapuletów.[i]

 

Głos wibrował, nasycony poczuciem rozczarowania, że ten, którego Julia pokochała całą duszą, jest śmiertelnym wrogiem jej rodziny. 

Rozległy się brawa. Niespecjalnie intensywne, jednak z aprobatą kwitujące sposób przekazania jednej z najważniejszych scen znanej tragedii.

Niebawem ucichły, nie przemieniając się w owację.

Mogła z tej sceny wycisnąć dużo więcej – pomyślała. – Cholera, mimo wszystko spatałaszyła sprawę! Jednak powinna popracować nad mową ciała. To takie proste, a ona tego nie rozumie! Czekała ją wielka rola, a gra zaledwie trochę lepiej niż dobrze.

Chciała wyrzucić z siebie serię bluzgów, ale się powstrzymała. Uważała, że wulgaryzmy uwłaczają jej godności.

Skupiła się na oglądaniu widowni. Szeleściły opakowania chipsów, niekiedy błyskał flesz smartfonu, co pewien czas oklaski wieńczyły dobrze zagraną scenę. Reagowano zbieżnie z jej odczuciami – jest interesująco, ale widowisko nie wywoływało fascynacji teatromanów, wypełniających rzędy foteli. Na pewno myśleli podobnie jak ona: ciekawy spektakl, jednak niespecjalnie poruszający. Niebawem uleci z pamięci.

 

***

 

Przeniosła teraz uwagę na osobę, którą bardzo lubiła – suflera. Pracował, dobrze ustawionym, wyraźnie słyszalnym szeptem przypominając aktorom tekst.

Jego twarz wykrzywiał nigdy do tej pory niewidziany, dziwny grymas.

 Obserwowała go od lat, sama nie wiedziała, jak długo. Zdawała sobie sprawę, że nie rozumie miar czasu, ale tym się nie przejmowała. Istniało bardzo wiele spraw, absorbujących jej uwagę, znacznie przecież ciekawszych od liczenia tygodni i miesięcy. Pamiętała, jak się zdziwiła, gdy smoliście czarna czupryna tego podpowiadacza poczęła dziwnie blaknąć. Pojęła, że po prostu siwieje. Czoło i policzki powoli pokrywały zmarszczki. Zastanawiała się na tymi zjawiskami, i wtedy zrozumiała znaczenie cichcem wypowiadanego przez aktorów zwrotu – „chłop się nam starzeje…”.

Tylko ten wspaniały baryton pozostawał bez zmian.

O sobie sądziła, że jest niezmienna, niezależna od upływu okresów, nazywanych latami. Jednak z niepokojem notowała w pamięci uwagi, że coś jej dolega. Niczego złego u siebie nie dostrzegała, i w końcu przestała o tym myśleć.

Ponownie skierowała spojrzenie na człowieka siedzącego w budce, skrytej przez oczyma widzów.

Po raz pierwszy widziała taki wyraz twarzy suflera, chyba oznakę bólu, może nawet cierpienia. To nie mogło być znudzenie widowiskiem, nieźle przecież przygotowanym, w sumie dość interesującym.

W ciągu wielu lat, mimo ograniczonego pola widzenia, wyrobiła w sobie umiejętność wychwytywania najistotniejszych elementów spektaklu, decydujących o jego sukcesie. Ten mężczyzna reagował identycznie. To ją cieszyło, bo widziała, że pasjonuje się swoją pracą, zawsze uważny, czujny, świetnie wykonywał wcale niełatwe obowiązki.

Przez długą chwilę zastanawiała się nad czymś, co od jakiegoś czasu bardzo ją męczyło, doskwierało i często nie pozwalało się skupić na oglądaniu nowego przedstawienia, reakcji widzów, krytyków i dziennikarzy.

Nie mogła zrozumieć, w jaki sposób posiadła swoje dziwne umiejętności. Sądziła, że po prostu słowa, wypowiadane co wieczór,  wypełniające scenę, gęsto nasycające powietrze zmieniły jej jestestwo. Przeobraziły w coś albo kogoś zupełnie innego.  Fale dźwiękowe oddziaływały na cząstki, z których się składała, przemieniały, przynosząc zaskakujący efekt rozumienia wszystkiego, co się działo. Nie pamiętała, kiedy to się stało, ale się wydarzyło.

 

***

Powróciła do obserwacji suflera.

Głowa spoczywała na pulpicie, a pięść zaciskała się na kartach tekstu. Już nie podpowiadał, tylko charczał. Z kącika ust spływał  strumyczek krwi.

Rozumiała, że stało się coś bardzo złego. Pragnęła pomóc, wrzasnąć, żeby przerwano spektakl, żeby ktoś zajął się jej ulubieńcem.

Nie mogła. Ogarnęło ją poczucie, które coraz bardziej ją męczyło, niekiedy przyprawiało o furię – poczucie bezsilności. Całkowitej niemocy. Nic nie mogła zrobić. A ten człowiek chyba umierał.

Dobrze wiedziała, czemu tak jest.

Przecież, tak naprawdę, była tylko kurtyną teatralną, mocno już pogryzioną przez mole.

 

24 stycznia 2018 r.  Roger Redeye

 

[i] Tekst tragedii Szekspira w tłumaczeniu Leona Ulricha.

 

Jako ilustrację wykorzystałem fotos z filmu Franco Zeffirelliego „Romeo and Juliet”.

 

Źródło ilustracji – http://whilemoujiksleeps.blogspot.com/2010/12/genial-el-vestido-de-julieta.html

Koniec

Komentarze

Szort porządny, ale obawiam się, że długo w mojej pamięci nie zagości. Myślę, że taki tekścik na pięć tysięcy znaków powinien być albo znakomicie napisany, albo zdumiewać pomysłem. Tutaj niestety zabrakło i jednego i drugiego. Fakt, napisany jest poprawnie, ale nic poza tym. Kilka Twoich tekstów czytałem i wiem, że potrafisz lepiej. 

Zaskoczenia nie było, tożsamość narratora stała sie jasna dość szybko.

Trochę mocy ukryło się w emocjach pod koniec tekstu – tytułowa bezsilność – lecz było tego troszkę za mało, żeby zrobić naprawdę świetny tekst.

Wyglądało na to, że odtwórczyni roli Julii świetnie opanowała warsztat Dziewczyna znała swoją robotę.

Tutaj uciekła kropka. 

W ciągu wielu lat, mimo ograniczonego pola wodzenia, wyrobiła w sobie umiejętność wychwytywania… 

A tutaj chyba powinno być "widzenia" 

A tak poza tym, to tekstowi nic raczej technicznie nie doskwiera.

Ogólnie – dla autora zapewne przyjemna odskocznia od pracy przy większych dziełach. Dla czytelnika – patrz reakcja publiczności na grę Julii ;-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Thar­go­ne – tak właśnie było. Narodził się pomysł, nie chciałem ,żeby uciekł. Teraz też tak mam – wysłałem do “Okolicy Strachu” opowiadanie, które miało ukazać się w “Bramie” i czekam na odpowiedź. Niestety, “Brama” dostała zadyszki, a czy “Okolica Strachu” weźmie tekst, trudno powiedzieć, bo grozy w nim jest mało, raczej jest to tekst futurologiczny. No więc w przerwie zacząłem pisać kolejną miniaturę.

Może nie publikowałbym tutaj “Bezsilności”, ale znalazłem ilustrację, która bardzo mi się podoba.

Naprawdę od razu odgadłeś tożsamość bohaterki? Dla kilku czytelników było to kompletne zaskoczenie.

Dwie literówki poprawiłem. Dzięki za komentarz.

Pozdrawiam.

UWAGA SPOJLER  

Naprawdę od razu odgadłaś tożsamość bohaterki?

Gdzieś w okolicy akapitu: "Chciała wyrzucić z siebie serię bluzgów…" 

Pomyślałem, że to z pewnością jakiś, związany z tym konkretnym teatrem duch, ewentualnie ktoś w rodzaju "Upiora w operze", albo spersonifikowany element wyposażenia. Co się najbardziej kojarzy z teatrem? Kurtyna!

voila! ;-) 

Ale to przypadek, z reguły jestem wyjątkowo niedomyślny :-)

Ppzdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

W ten sposób… Tak, ale w sumie miałeś trzy koncepcje, w tym jedna dotyczyła przedmiotu, ale czy kurtyny, to już jednak nie. No, ale jednakowoż byłeś blisko, ale chyba każdy czytelnik w pewnym momencie zastanawia się, kim jest narratorka, a odpowiedzi mogą być najprzeróżniejsze.

Pozdrówka.

Wkradła się literówka: 

To nie mgło być znudzenie widowiskiem, nieźle przecież przygotowanym, w sumie dość interesującym.

Może nie wpadłam na to, że narratorem jest akurat kurtyna, ale jednak wiadomo było, że coś jest z nim (narratorem) “nie tak”. I w sumie na koniec nie zrobiło to na mnie wrażenia, równie dobrze mogła to być scena czy balkon.

No, bez euforii tym razem :(

Przynoszę radość :)

Anetdzięki za komentarz. Jakoś tak odechciało mi się publikowanie bardziej obszernych tekstów na tym portalu. Dwa ostatnie można znaleźć gdzie indziej, trzeci, jeżeli się ukaże, będzie dostępny w “Okolicy Strachu”. Być może, ukaże się też stare opowiadanie, “White Creek”.

Link → http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/6472

Pozdrawiam.

 

PS. Zapomniałem zapytać – jak znajdujesz ilustrację?

Dobrze napisany szorciak, jednak dla mnie również zabrakło zaskoczenia w końcówce. Czytywałem o wiele lepsze teksty Twojego autorstwa, niemniej gratuluję kolejnej publikacji :)

Owszem, jest pomysł na nietypową bohaterkę szorta, ale – mając na względzie miejsce akcji – raczej mało zaskakujący.

 

Sze­le­ści­ły opa­ko­wa­nia chip­sów… – Czy teatromani przychodzą na spektakl z chipsami?

 

żeby ktoś zajął się jej ulu­bień­cem. Nie mogła. Ogar­nę­ło po­czu­cie, które coraz bar­dziej mę­czy­ło… –> Czy wszystkie zaimki są niezbędne?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawa scenka, oryginalny narrator – z początku myślałem, że to może jakiś ptak, który przysiadł pod dachem teatru. I to chyba wszystko, co można tutaj napisać…

 

Cholera, mimo wszystko spatałaszyła sprawę! – to chyba nie jest błąd, ale… naprawdę ktokolwiek tak mówi? :) Chociaż może do kurtyn teatralnych nie stosują się normalne reguły języka.

 

EDIT: No dobra, na potrzeby zgłoszenia do Biblioteki, żeby nie było, że za krótko.

Tekst sam w sobie jest dość krótki, i chociaż zgadzam się, że temat nie należy do najbardziej nośnych, to chociaż do 8-10k można by prawdopodobnie coś przedłużyć. Jakieś planowanie morderstwa za kulisami, a kurtyna mimowolnie zostaje powiernikiem tajemnicy… ;)

Niemniej – poziom tekstu jest wystarczający, by trafił do Biblio.

 

Aha, i jeszcze jedno:

Pomyślałem, że to z pewnością jakiś, związany z tym konkretnym teatrem duch, ewentualnie ktoś w rodzaju "Upiora w operze", albo spersonifikowany element wyposażenia. Co się najbardziej kojarzy z teatrem? Kurtyna!

Analizowanie w ten sposób tekstu jest bez sensu :( To tak, jakby samemu sobie podrzucać spoilery. Ale co kto lubi.

Precz z sygnaturkami.

Belhaju, także gratuluję szortalowych publikacji, w tym w ostatnim, podwójnym numerze “Szortalu na Wynos”. Właśnie go pobrałem. Ciekawe, że znowu pojawiły się w tym magazynie ilustracje. Z korespondencji z rednaczem “Szortalu” wynika, że zastanawiają się nad zmianą formuły wydania specjalnego “Szortalu na Wynos”. Może przejdą w tym przypadku na papier?? To byłoby coś, ale to chyba wymaga powiązania się z jakimś wydawnictwem, podobnie jak zrobiła to “Okolica Strachu”.

A jednak, jak wynika z ostatniego komentarza, tożsamość narratorki czy też bohaterki była zaskoczeniem…

Dzięki za komentarz.

Pozdrawiam.

Ciekaw jestem zmian jakie planuje Szortal. Może chodzi o numery bardziej tematyczne jak w przypadku ostatniego wydania poświęconego cyberpunkowi.

A co do ilustracji to też się cieszę, że powróciły. Nawet jedna trafiła się w moim opowiadaniu. Patrząc po nazwiskach autorów rysunków to chyba świeży narybek.

Jest jakiś pomysł na nietypową narratorkę, ale takie pomysły lepiej się sprawdzają w drabblach, IMO. Odnoszę wrażenie, że jakość puenty nie tłumaczy pięciu tysięcy znaków czekania, aż nastąpi.

Wykonanie w porządku.

 

Thargone, coś się ostatnio strasznie przenikliwy zrobiłeś. Nie masz żadnych wizji na temat totka? ;-)

Babska logika rządzi!

Finklo co tam totolotek. Potrzebny prekognita do euro jackpota. Dużo większe wygrane ;)

Ja aż taka zachłanna nie jestem, krajowy hazard by mnie usatysfakcjonował. ;-)

Ale nie śmiećmy Rogerowi za bardzo.

Babska logika rządzi!

Thargone, coś się ostatnio strasznie przenikliwy zrobiłeś. Nie masz żadnych wizji na temat totka

Tymi dwoma tekstami wyrobiłem zapewne normę domyślności i przenikliwości na najbliższe cztery lata ;-) 

A wizje miewam, ale niestety nie dotyczą numerów :-) 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Nie­bie­ski­_ko­smi­to – na ptaszka czy też ptaka to jednak bym nie wpadł…

Istnieje wyraz patałaszyć, podają go wszystkie słowniki, synonimem tego czasownika jest partaczyć. A wprowadzenie tego czasownika w myślach bohaterki – bo ona myśli, na co wskazuje zapis – jest zabiegiem celowym. Chciałem bohaterkę uczłowieczyć i pokazać, iż swobodnie operuje szeroką gamą wyrazów. No i nieco czytelnika zmylić.

A w sumie jest to cała opowieść, tyle, że mieści się w wymaganym na “Szortalu” limicie pięciu tysięcy znaków.

Dzięki za komentarz. Pozdrówka. 

 

PS. Belhaju, no i okładka ostatniego wydania “Szortalu na Wynos” prezentuje się, moim zdaniem, znakomicie.

Narrator mnie zaskoczył, nie spodziewałem się antropomorfizacji kurtyny :)

Sam tekst typowy dla Ciebie, z wszystkimi tego zaletami i wadami. Trochę długo dochodzi się do puenty, ale ładne opisy rekompensują tę powolność.

Za ładny język i zaskoczenie w puencie klika dam :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Mi się spodobało, dlatego że ładnie napisane i, nie wiem czy taki był zamysł, rozbawiło. Ten poważny ton i dosyć dramatyczna sytuacja w zestawieniu z kurtyną. ^^

Finklo – być może tak, ale materiału w tekście, w sumie opisowego, jest zbyt dużo, żeby wszystko zmieścić w stuwyrazowcu. W tekście mamy dwóch bohaterów, opowieść o suflerze jest realistyczna, a o kurtynie też, jak najbardziej, tyle, że absurdalna. Ale jej przeżycia i przemyślenia już wcale absurdalne nie są. 

NoWhereMan – w miniaturze akcja jest praktycznie szczątkowa, tekst opiera się na obserwacji, prowadzonej przez bohaterkę. Jak na takie założenie wyjściowe, tekst jest dynamiczny, bo widać, że nie za bardzo nudzi. Styl już chyba tradycyjny.

Dzięki za kliknięcie.

Blackburn – tak, taki miałem zamiar. Poważna opowieść, poważne zdarzenie, a tu nagle okazuje się, że bohaterką jest kurtyna o dziwnych właściwościach… W sumie jest to opowieść purnonsensowna z podtekstami, a wielu czytelników odczytało ją inaczej. I coś w tym chyba jest.

Dzięki za komentarze. 

Pozdrówka. 

Show must go on! – można zakrzyknąć, ale szort się skończył, a kurtyna zapadła.

Ciekawy pomysł, kunsztownie napisane, ale wykonanie bardzo okrężne. :)

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

 – i tak od razu kawę na ławę położyć? Zdecydowanie nie. Pisząc “Bezsilność”, a praca szła szybko, w pewnej chwili zorientowałem się, że trzeba dać wyjaśnienie, skąd to wszystko u bohaterki się wzięło, bo czytelnik mógłby zadać pytanie, a dlaczego tak się stało. Więc wprowadziłem passus, wyjaśniający, skąd. Prosty, bo bohaterka też się nad tą sprawą zastanowiła. 

Wydaje mi się, iż kompozycyjnie tekst jest bardzo dobrze dopracowany, jako że daje odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania.

Wykonania jest świadomie proste, to prawda, ale chyba wcale nie okrężne, tylko konsekwentne. Ale to już kwestia czytelniczego gustu.

Dzięki za komentarz.

Pozdrówka.

Ciekawy szort, całkiem mi się podobał ;) Zakończenia z kurtyną w sumie nie za bardzo się spodziewałam. 

Cieszę się, że miniatura się podobała, a finał okazał się zaskakujący. Nota bene, przyszedł mi do głowy pomysł na konwersję tej opowieści, z innym tytułem, inną bohaterką i innym zakończeniem. Cała reszta, łącznie z kompozycją tekstu, pozostałaby bez zmian.

Możliwe, że tę nową opowieść wzięłaby “Histeria”. Niewykluczone, ale najpierw trzeba ją napisać.

Dzięki za komentarz.

Pozdrówka..

Ladne zdjecie i ladny szort… Podoba mi sie za jezyk i wykonanie, a przede wszystkim za pomysl z narratorem. Jak dla mnie chyba tez tekst moglby byc odrobine krotszy, ale kurtyna wszystko rekompensuje i moim zdaniem opowiadanie jak najbardziej powinno znalezc sie w bibliotece.

Ps. Gratuluje publikacji i przepraszam za brak polskich liter.

Stary film, z 1968 r, jednakże sporo fotosów z tego dzieła Zeffirelliego nadal robi wrażenie. Chyba film w całości jest osiągalny w internecie, zacząłem oglądać wstęp. Piękny motyw przewodni Nino Roty brzmi wspaniale. 

Możliwe, że “Bezsilność” można byłoby nieco skrócić, chyba jednak ten opis, czemu bohaterka stała się taka, a nie inna, jest zbędny. Ale tekst żyje już własnym życiem… 

Dzięki za komentarz. Cieszę się, że ta miniatura z dziwną bohaterką przypadła ci do gustu, a finał zaskoczył.

Pozdrawiam.

PS. Przez chwilę zastanawiałem się, czy ten film w oryginale nie był czarno-biały, a później został pokolorowany. Ale nie, od początku był kręcony jako film kolorowy.

Mam podobne wrażenia jak thargoneFinkla. Przez cały czas lektury zastanawiałem się: i czym mnie autor zaskoczy, któremu z elementów teatralnego wyposażenia każe się wypowiadać? Okazało się, że to kurtyna. No cóż, to za mało na pięć tysięcy znaków, ale w sam raz na drabla.

Dzięki za przeczytanie i komentarz.

To chyba jednak zależy od czytelnika, czy wolałby znacznie krótszą formę. Teraz robię konwersje tego tekstu, poszerzoną, z innym tytułem, inną, chociaż podobną bohaterką i innym zakończeniem. Dochodzi ostatni, nowy rozdział – i cytat ze znanego dzieła literackiego.

Pozdrawiam.

Cóż, konwersja tego tekstu przyjęta do publikacji… Mogła ukazać się w maju, ale za późno ją wysłałem. Nic straconego, po drodze jeszcze raz zmieniłem tytuł, i nową, odmienną wersję “Bezsilności” będzie można przeczytać niebawem, jeszcze w tym miesiącu.

Ciekawe doświadczenie…

Pozdrówka.

Nowa Fantastyka