- Opowiadanie: jradzyminski - Zamczaki

Zamczaki

Dzieci z pierwszej klasy na moich zajęciach pochwaliły się,  że podobno w Zamku Królewskim żyją zamczaki, i są ich różne rodzaje: kominiaki, lustrzaki, krysztalaki i inne. Nie udało mi się uzyskać bliższych informacji o tych stworach, ale jako edukator i historyk potrzebowałem niewiele, aby wyobrazić sobie życie stworka mieszkającego w warszawskim muzeum.  :) 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Zamczaki

Madzia zauważyła, że na ramieniu wychowawczyni usiadła wróżka. Dziewczynka nie krzyknęła z radości, chociaż duszek miał bardzo ładne skrzydełka. Od jakiegoś czasu opowieści o odwiedzinach skrzatów, aniołków i krasnoludków nie cieszyły już dorosłych, nawet mamy i taty. Wydawali się bardzo zmartwieni, a nawet przestraszeni. Prawie tak, jak dwa lata wcześniej, kiedy pierwszego listopada Madzia bawiła się na cmentarzu z duchem chłopczyka, który mieszkał w grobie. Nie miała wtedy aż siedmiu lat jak teraz i nie potrafiła czytać. Cała rodzina bardzo chciała wiedzieć, po czym poznała, że jej kolega tam leżał, skoro nie było zdjęcia.

Madzia nauczyła się już w pierwszej klasie wielu wspaniałych i mądrych rzeczy. Przyswajała sobie również i trudne sprawy, czyli, że niedobrze mówić o duszkach i wróżkach, a także – co sprawiło jej największą trudność – że nie wolno już wierzyć w to, że święty Mikołaj przynosił prezenty.

Wróżka siedziała przez chwilę, po czym znowu wzbiła się w powietrze. Klasa Madzi weszła na dziedziniec Zamku Królewskiego. Radosne okrzyki dzieci odbijały się od murów, a dziewczynka zauważyła pierwsze zamczaki.

Jeden zeskoczył z parapetu na głowę Andżeliki, tej, która zawsze zachowywała się jak księżniczka. Nie większy od yorka, ceglany i jakby pokryty tynkiem, zawołał:

– No patrz, koleżanka. Jaki zamek! W sam raz dla księżniczki! Chciałabyś w takim mieszkać, co nie?

Andżelika od razu zawołała do pani:

– Mój tata mi kupi taki zamek!

Gdyby Madzia coś takiego powiedziała, wszyscy by ją wyśmiali. Życie było jednak niesprawiedliwe. Zamczak wydawał się bardzo z siebie zadowolony i jak Andżelika zaczęła paplać o zamkach, baldachimach i stajniach z kucykami, dosłownie pęczniał z dumy. Rósł z każdą minutą. Kiedy dzieci zeszły do szatni, mógłby pogonić niejednego bigla. Uczepiony samozwańczej księżniczki zamczak wskazywał jej wspaniałe marmury i filary. Madzia przypomniała sobie, że duszki kiedyś mówiły jej o różnych rodzajach tych stworków. Nie wyglądał jednak ani na komińczaka, ani na lustrzaka, ani obrazaka. Żyrandolak wgapiał się w nich z góry, wrzeszcząc do dzieci, żeby zwróciły uwagę na wenecki kryształ, więc chyba to też nie on. Siedmiolatka pierwszego towarzysza podróży nazwała zatem Dziedzińczakiem.

Przyszła pani przewodniczka. Dzieci były naprawdę grzeczne i spokojnie poszły na lekcję muzealną. Nie wiedziały na co miały patrzeć, tyle dziwów wokół! Na każdym właściwie zabytku siedział jakiś zamczak i zachwalał:

– Flamandzki arras! Ręcznie tkany!

– Patrzcie, jaka szafa! Dębowa!

– Zastawa saska! Fajans z osiemnastego wieku!

– Obraz Canaletta! Psst, warszawiak, warszawianka! Kochacie wasze miasto, co? No, to spójrzcie! Jakie pałace!

Obrazaki wyglądały na pomalowane. Komińczaki miały kubraczki z antycznymi motywami, wazoniaki mnóstwo kwiatów we włosach. Uśmiechały się promiennie, ale spojrzenia miały przede wszystkim… głodne. Świdrowały ślepiami przechodzące dzieci, zgrzytały długimi zębami, zaciskały zakończone szponami palce. Niektóre udzielały rad pani przewodniczce.

– Kobieto, to są siedmiolatki! – wrzeszczał obrazak w sali z pocztem królów i książąt. – Chcesz je zabić tym przynudzaniem?

– Daj im kredki, głupia babo!

– Zaśpiewajcie, zatańczcie! Sala balowa, do jasnej cholery.

Zamczakowe kobiety, firaniaczki, spoglądały na przewodniczkę z odrazą.

– Zakatuje te bachory, kochana! Mój syn, który jest pistoleciakiem w Muzeum Powstania, opowiadał mi…

– Byle kogo teraz do tej roboty biorą. Słoiki po licencjacie, jedna z drugą…

– Dwa tygodnie kursu i już, dawaj, wyrabiaj godziny…

 – Na śmieciówce tobie też by się nie chciało…

– O dzieciaki nie dbają, tylko zaraz jakiegoś chłopa próbują wyłapać…

– Zanudzi bachory i po nas, kurde, znowu.

– Niewychowane te dzieci teraz. Tylko te telefony, a czy która im zwróci uwagę?

– Idzie! – pisnął jeden fotelak i uciekł. Na twarzach pozostałych zamczaków odmalowały się wrogość i strach. Pokazywały palcami w kierunku drzwi. Madzia spojrzała i tam. Zobaczyła wielki, ciemny kształt, powoli sunący korytarzem. Czy rzeczywiście usłyszała ciężkie, zbliżające się kroki? Czy zadrżały szyby w oknach?

Poczuła się bardzo nieswojo. Zamczaki milkły, po chwili nie widziała żadnego. Usłyszała ciężki oddech. Przestraszona dziewczynka podbiegła i zatrzasnęła drzwi. Dawno nie używane, ciężkie wrota zgrzytnęły ze sprzeciwem, wszyscy podskoczyli. Po chwili podbiegła przewodniczka i jedna z pracowniczek muzeum i zaczęły strasznie krzyczeć. Dziewczynka powiedziała szybko:

– Mama zawsze mówi, żeby zamykać drzwi, bo przeciąg…

Wyćwiczone oczy w spodki, łzy na zawołanie i drgające wargi jak zawsze oswobodziły ją z opresji. Zamczaki wyszły znowu, w kolejnych pokojach coraz głośniej nawołując dzieci, aby zwróciły uwagę na zabytki. Pierwszoklasiści jednak mieli coraz wyraźniej dosyć. Bolały ich nogi, byli głodni, co chwilę jakieś dziecko chciało siku, a w ogóle to pograliby na telefonach, które w końcu pani wychowawczyni zaczęła zabierać.

– Zróbcie im coś ruchowego! – błagały zamczaki. – Film jakiś puśćcie, no! Bądźcie ludźmi, to są dzieci!

W końcu kazano wszystkim usiąść. Dzieci były otępiałe i zupełnie niezainteresowane. Nawet Madzia nie zauważyła w pierwszej chwili, jak coś wielkiego wlazło do sali. Musiała zadrzeć wysoko głowę. Ten zamczak był olbrzymi, miał chyba ze dwa metry wzrostu. Idąc kołysał tłustym cielskiem na boki. Dziewczynka wytrzeszczyła na niego oczy. Obrzmiały stwór wykrzywił rozlazłą twarz w uśmiechu godnym Kota z Cheshire.

– Kim jesteś? – wydukała Madzia.

– Jestem Nudziak – odparł olbrzym i wygodnie rozsiadł się na podłodze.

Po chwili wszystkie dzieci przysnęły. 

Koniec

Komentarze

Bardzo sympatyczne i pomysłowe. W sumie to może być fajna opowiastka dla dzieci. Sam pomysł zamkowych duszków też ciekawy i zabawny (rozumiem, że pojawiły sie w rozmowach uczniów podczas wycieczki i autor/pedagog tylko rozwinął temat). Zamczaki trochę skojarzyły mi się z pokemonami (które też przecież pojawiają się wirtualnie niby duchy zazwyczaj w okolicach zabytków ze względów technicznych i wykorzystanie starej “sieci” z innej gry przeznaczonej do zaliczania punktów przy atrakcjach turystycznych). W pewnym momencie wydało mi się, że tych duszków/stworków jest nieco za dużo. Zaroiło się od nich niebezpiecznie (czy i w toalecie zamkowej był sedesiak? ;)) ale rozmowy zamczaków fajne i życiowe.

Nieco zbiło mnie z tropu pierwsze zdanie. Ja wiem, że inaczej się nie da, że jest poprawnie. Ale ja tam zobaczyłem wychowawczynię o imieniu Madzia i kolejne zdanie mnie zastopowało. No bo wychowawczyni była dziewczynką? Potem oczywiście zrozumiałem kontekst i sens (wychowawczyni Madzi) ale chwila zagubienia była i można jej chyba jakoś uniknąć.

Ps. A kliknę sobie.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Faktycznie, sympatyczny pomysł. Dzieci jednak stanowią rewelacyjne źródło.

Bohaterka dzielna i bystra, brawurowa akcja z drzwiami. ;-)

Psst, Warszawiak, Warszawianka!

Mieszkańców miast pisze się małymi literami.

Babska logika rządzi!

Powiało świeżością zacnego pomysłu. Uważam że Zamczaki powinny być lekturą obowiązkową dla przewodników wycieczek szkolnych.

 

Wróż­ka usia­dła na ra­mie­niu wy­cho­waw­czy­ni Madzi. – Mnie, tak jak Marasa, także zastanowiło pierwsze zdanie. A może mogłoby brzmieć: Madzia zauważyła, że na ramieniu wychowawczyni usiadła wróżka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za ciepłe przyjęcie zamczaków. ;)

 

@ mr.maras

Dzieci niestety wykazują hollywoodzką tendencję w ciągnięciu żartów – jak się uda im coś śmiesznego powiedzieć, to zaraz próbują coś kolejnego na tę samą modłę. :) Chciałem tę tendencję pokazać, zwłaszcza, że większa część rodzajów zamczaków pojawiła się w oryginalnej wypowiedzi. W czasie zajęć o godle państwowym w prezentacji jest sala tronowa w Zamku Królewskim, a że dzieci z tej grupy niedawno tam były na lekcji muzealnej, to zapytały, czy wiem, że tam mieszkają zamczaki. Nie wiedziałem, więc pociągnąłem za język. :) 

Osobiście sądzę, że “zamczaki” powstały w ten sposób, że prowadząca zajęcia (z małymi dziećmi to jednak praktycznie tylko kobiety prowadzą lekcje muzealne) zapytała mniej więcej sześcio-siedmiolatki, kto mieszka na Zamku. I na zasadzie tej zabawnej analogii, która jest charakterystyczna dla kilkulatków, że skoro mieszkaniec Warszawy to warszawiak, Krakowa to krakowiak, to oczywiste jest, że na Zamku Królewskim mieszka zamczak. :) 

 

@regulatorzy

Propozycja pierwszego zdania rzeczywiście super. :) Dziękuję. ;)

"Atrament uczonych mężów jest cenniejszy od krwi męczenników." Prorok Muhammad

Jradzyminski, bardzo się cieszę, że zaakceptowałeś propozycję. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczna historia, też klikam :) Fajny miałeś pomysł i fajnie go obudowałeś :)

 

Siedmiolatka pierwszego towarzysza podróży nazwała zatem Dziedzińczakiem. 

– Jestem Nudziak

Pozostałe stworki są pisane małą literą.

www.facebook.com/mika.modrzynska

@kam_mod

 

Tak, pozostałe są z małej litery, bo to rodzaje stworków. Natomiast Dziedzińczak to już określenie Madzi na konkretnego zamczaka, podobnie Nudziak się niejako przedstawia, więc zdecydowałem się na wielką literę. ;) 

"Atrament uczonych mężów jest cenniejszy od krwi męczenników." Prorok Muhammad

Pomysłowe, sympatyczne i dobrze napisane. 

I właściwie tyle, bo cóż więcej mogę napisać :-) Tekst wywołał szeroki uśmiech! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Bardzo sympatyczne opowiadanie. Legion duszków, każdy coś tam mówiący, wyszedł przekonująco Najfajniej wyszło to przekrzykiwanie i uwagi, jakie co chwila urządzały zamczaki :)

Puenta bardzo na czasie – stare metody przekazywania wiedzy średnio pasują do coraz bardziej zanurzonych w “wirtualu” i kolorowych obrazkach dzieci oraz młodzieży. Ale na pocieszenie mogę powiedzieć, że Nudziak przychodzi także na spotkaniach korporacyjnych. Śmierć przez Power Pointa zaiste jest straszna.

Klik za ten koncercik fajerwerków się należy :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Słodkie – ale te stworki wydają mi się związane raczej z dziećmi, niż z muzeum. I dlaczego są "głodne"? Żywią się zainteresowaniem dzieci? Wyobraźnią? Chyba trochę za mocno się silisz na "dziecinną" narrację – na ile wiem, dzieci tak nie mówią i nie myślą (a może to ja jestem podrzutkiem z planety Krypton?). Tak czy siak – miły szkic, ale tylko ledwo rzucony na papier. Pomysł dałoby się rozwinąć.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czytało się szybko i przyjemnie i to nie ze względu na długość, która, swoją drogą, mogłaby być większa, bo pomysł iście niesamowity. Uwielbiam słuchać opowieści dzieci i w twoim przypadku ta opowieść była milutka. To, co czasami słyszę od swojej czteroletniej siostry przyprawia o zawał nawet mnie, czyli osobę, która teoretycznie mogłaby skorzystać z tych opowieści, aby napisać własną. Teoretycznie, bo jak taka mała osóbka mówi, że jej córeczka nie żyje, bo umarła na wojnie, to robi się trochę… creepy.

 Ale wracając: szort naprawdę cudny i smaczny. Czekam na więcej twoich/ich pomysłów :) 

 

Ps. Kiedy zaczęłam czytać, akurat słuchałam tego: https://www.youtube.com/watch?v=bKFixiZtKVU, więc powstał z tego taki horrorek ;P

 

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

@Tarnina

Zdecydowanie są związane z muzeum, nie z dziećmi. ;) I tak, żywią się uwagą i zainteresowaniem, dosłownie rosną pod ich wpływem, dlatego Nudziak jest taki wielki. Czułaś się kiedyś wypompowana po przejściu wystawy w muzeum? Zdecydowanie, pożywiły się tobą zamczaki. :) 

Dzieci tak formułują myśli i tak mówią, przynajmniej te z którymi mam kontakt. Całość przemyśleń Madzi z początku to są rzeczywiste, choć zebrane, wypowiedzi. 

 

@LanaVallen

Do szortów staram się podchodzić jak Czechow, który twierdził, że opowiadanie powinno zostawić czytelnika z ilością pytań dłuższą niż sam tekst. :) Ot, obudowanie pomysłu, żeby było na czym oczy zawiesić.

Z podobnych inspiracji muzycznych, to Nox Arcana miało cały album “Carnival of lost souls”, który też potrafi zmienić zwykłe teksty w coś trochę bardziej nawiedzonego. 

 

Miło zobaczyć zamczaki w Bibliotece. ;) Dziękuję za głosy. :)

"Atrament uczonych mężów jest cenniejszy od krwi męczenników." Prorok Muhammad

Dzieci tak formułują myśli i tak mówią, przynajmniej te z którymi mam kontakt.

Poczułam się stara :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Naprawdę sympatyczne opowiadanie. Pochwała wyobraźni i dziecięcego zafascynowania światem. Chyba każdy z nas chciałby mieć (choć troszkę) takie dziecięce spojrzenie na świat. :)

Pomysłowy i magiczny szorcik. Fajne :)

Świetne! Żem śmiechnął na koniec i opluł monitor roboczy. Jakbym widział swoich siostrzeńców. Przesympatyczne opowiadanie.

F.S

Narracja? Tak jak trzeba.

Zaskoczenie na końcu? Wzorowe.

Wiarygodność postaci? Bez zarzutu.

Pomysł? Wyborny.

Wykonanie? Nie ma się do czego przyczepić.

To czego nie ma? No, nie ma tego czego lubię – dojrzałego tematu :)

 

Bardzo ładnie, bardzo ładnie. Piątka, siadaj. Następnym razem więcej mięcha i ciężkich tematów, zmieniających optykę na życie, co by tych mniej wrażliwych i gruboskórnych zadowolić ;)

 

Pozdrawiam

Czwartkowy Dyżurny 

@Blackthorn

 

Od zmienia optyki na świat to jest Dostojewski, wizyta na dziecięcej onkologii i prowadzenie w tym kraju działalności gospodarczej. ;)

"Atrament uczonych mężów jest cenniejszy od krwi męczenników." Prorok Muhammad

Czyli za dużo wymagam? E tam! Trochę wiary we własne możliwości ;)

Przyjemnie, klimatycznie. Udało Ci się stworzyć taki dziecięcy nastrój.

a w ogóle to pograliby na telefonach, które w końcu pani wychowawczyni zaczęła zabierać.

Ech, tak trzydzieści telefonów do dźwigania, dobra, nawet kilka, wydaje się mało prawdopodobne. Ale co tam, czepiam się. :)

Fajne jest.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Czy w Bibliotece fantastyki są biblioteczaki? Czasem przydałyby się :)

Nowa Fantastyka