- Opowiadanie: Perrux - Azaliż rozerwany na sprzęty

Azaliż rozerwany na sprzęty

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Azaliż rozerwany na sprzęty

Gramotor uderzył siebie w głowę niskim wejściem do karczmy, przekraczając jej drzwi. Cisza, jaka zapanowała wewnątrz, była niezwykła. Nawet jaskółki fruwające pobliską uliczką przestały krakać, wystraszywszy się grzmotu czaszki o framugę.

– Wszystko w porządku – zabrzmiał potężnym tonerem łowca. – Biesiadujcie dalej, zabawiając się nawzajem.

Nie musiał wtórować po raz kolejny – muzyka natychmiast wykwitła z instrumentów, zalewając salę zadowoloną wesołością. Ale mu nie było aż tak do śmiechu, jakby zmarła mu matka. I to był właśnie powód… Stracił ją zaledwie kilka dni temu, dlatego nie był w stanie śmiać się z aktualnymi członkami karczmy.

Jedno wiedział na pewno. Karczma była zbita z niepozornych drewnianych drzew i nie była wyjątkowa, ale między jej murami musi znajdować się człowiek z przyszłości, a dokładnie z anno domino 2018. Z pewnością udawał jednak tubylca, który nie przybył w celu zawładnięcia Klifgardem. Zadanie Gramotora nie było wbrew pozorom proste jak budowa kiepa – musiał nie tylko odnaleźć i zneutronować wroga, ale też nie zauważyć innych, że szuka człowieka z przyszłości. Usiadł na pierwszym wolnym taborecie, po czym wytężył oczy i zmrużył uszy.

Jego pierwszy wzrok upadł na roześmianą parę ubraną w kapelusz, ostatnio okrzyknięty ostatnim krzykiem mody. Wpajał w nich owy wzrok przez dłuższy okres czasu, melodyjnie pochłaniając spostrzeżenia i wnioski. Obserwował głównie gesty i słowa, bo jak wiadomo, nie szmata zdobi człowieka. W końcu doszedł do oczywistego, gdy w mózgowiu zmaterializowała mu się nader klarowana myśl: „oni muszą być auto-tronami” (stgr. αὐτόχθων). Tak – żaden mieszkaniec przyszłości nie byłby w stanie tak dobrze naśladować ruchów tutejszej rasy. A więc oni byli prawdziwi jak koszyk praw dziwek, których było szczególnie w lesie co nie miara.

Kolejny był niemal równie tłusty jak mucha jegomość, sączący przez rurkę wino barwy kwitnącego miodu. Jego czoło okupowały zgniłe części z trupów. Te wykwity powstały wskutek zasychania płynu wysiękowego, treści ropnej lub krwi [1]. Gramotor obrócił oczy odklejające się z trupy nie są bowiem widokiem, który mógłby przynieść choćby anemiczną przyjemność. Wyglądał równie podejrzanie, co nietopowo, mącąc przy tym dorodne wino rurką trzymaną trzema palcami lewej oraz prawej dłoni i kciukiem.

Obserwacja musiała jednak zostać nagle przerwana, bowiem w owalnym pomieszczeniu pojawiły się głośne wrzaski, a może nawet krzyki. Wyraźnie dochodziły z lewego tylnego rogu owego pokoju. Gramotor kątem oka spojrzał za plecy.

– Chłosta! – rzekł metalowym głosem murzyn. – Gramy w kości, a ten koleś oszukuje, używając jakiegoś nieznanego urządzenia (magnes) do sterowania turlaniem kostką!

– Tak, chłosta! – potwierdził drugi. Jego głos był tak gruby, jak jegomość z wykwitami na czole.

– Bynajmniej! – dodał trzeci, który nie był murzynem mimo czarnej karnacji. – Bynajmniej chłosta, a może nawet stryczek!

Pozwany początkowo wyglądał na przestraszonego, choć po chwili zza pazuchy wyciągnął ważącego równą tonę miniguna, po czym widowiskowo zapiął mięśnie. Z jednej strony sytuacji nie można było określić mianem kolorowej, z drugiej było już wiadome, kto jest człowiekiem z przyszłości, ponieważ nie wynaleziono jeszcze miniguna w czasie, który był aktualnie teraźniejszy. A dla ludzi z przyszłości teraźniejszy był przeszły.

„Tak ze mnie pogrywasz?” – pomyślał z lekko ponurym uśmiechem Gramotor, który namalował się od ucha do ucha, po czym zerwał sobie boki. Od zniechęcenia wyciągnął zaklęcie i zaczarował broń przeciwnika, aby strzelała ślepcami.

Azaliż (tak nazywał się wróg z przyszłości) przeraził się tym na tyle, że jego twarz przybrała kolor dojrzałej skórki od pomarańcza. Bohater nie opuszczając uśmiechu wyobraził sobie jak obiera tą skórkę z twarzy, każąc Azaliża za zażywanie żądzy rządów.

Tak pomyślał, jak uczynił. Zrobił fikołka pod stołem, uciekając przed oślepionymi nabojami wystrzeliwanymi z biodra. Sprawił, że czas spowolnił, niczym małe dziecko biegnące sprintem w maślance. Teraz wszystko działo się wolno, mimo że szybko. Azaliż nie strzelał już bezbronnymi kulkami ze swojego biodra. Dalej wydarzył się i odbyt czysty spektakl brutalności – nie trwał on dłużej niż 5 taktów serca. Nie trwał nawet dłużej niż 10 oddechów. Widok porozrzucanych sprzętów ciała, które krwawiły i pewnie bolały, przyprawił wszystkich o młodości. Nawet pani wymiotująca kurz z podłogi skrzywiła koparę.

Gramotor przysiadł, by podymać, nad życiem. Jak zwykle po wykonaniu zadania, pomyślał, że jest to robota dla ludzi tak twardych jak orzech do zgryzienia. Zapłakał nad kolejną ofiarą, nie pokazując tej emocji nikomu, gdyż sprzęty ciała wyglądały co najmniej na smutne, bo zawsze lubił zmłócić przeciwnika, ale nie zasłużył na okrutne rozsmarowanie po całej posadzce i dlatego poryczał się jego łzami. Chlipał tak długo, aż skończyły mu się łzy w organizmie. A warto wiedzieć, że jego orgazm zawsze jest pełen łez, dlatego poszedł dostać kolejną misję dopiero nazajutrz przy brzasku zachodzącego słońca. Jego podświadomość wiedziała, że cep uświęca środki.

 

[1] Wikipedia

Koniec

Komentarze

bardzo to bardzo

aż mnie zatwardzo

powiadom Tobie

wredny jełobie

mlecz i pórpura

i wielkie piora

skura ogura

to wielka chmura

psikuta-wilczura

jura żura dżura kura

mura lemura skura

k.rwa

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Zarąb jaszczy test napisowiłeś! Za cne litrówki, bardo misie. :-)

Babska logika rządzi!

Dobry tekst :)

Takie wylewne masz pióro jak rzeka krwi, posoki, ropy, wysięku, osocza, juchy i benzyny.

Także rozpaliłeś we mnie ognień :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Mózg wykonał nieprawidłową operację i nastąpi jego zamknięcie. Skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy absurd, niewłaściwie stosowany, może wywołać niekontrolowane chichotki.

Innymi słowy: XD!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Sprawił, że czas spowolnił, niczym małe dziecko biegnące sprintem w maślance.

Toż to, jakoby żeby niemal Matrix mi stanął przed oczami!

I te kule ślepce i ten minigun tonowy, a ja myślałem, że to fantasy! Toś mnie zaskowyczał niewspółmiarowo. Tłist że choj!

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Dziękuję za komentarze, ludziska. Umieszczę je gdzieś na okładce jako cytaty, jak tylko wydam to opowiadanie.

Co do literówek, o których Finkla wspomniała – ja żadnej literówki nie widzę, może macie problemy z komputerem albo przeglądarką.

Toż to, jakoby żeby niemal Mytrixowi stanął przed oczami!

Skull, proszę nie używać tak wulgarnych stwierdzeń pod moim dziełem! ;) Mytrix co prawda pisał, że rozpaliłem w nim jakiś ogień, ale… żeby aż tak?!

Jak nie wadzisz? Ty weś popatrzyj na komcia. Te opowiada nie się pisze się.

Babska logika rządzi!

Aaa, wybaczam. Pewnie w komentarzu chodziło o litrówki, które to zamiast piersiówek[2] zwykłem nosić na mięśniach klatki schodowej. Pewnie puste się nagle zrobiły i dlatego komcia nie doczłapałem dobrze.

 

[2] silnie spłaszczone, dopasowane do kształtu ciała naczynie, przeznaczone do napojów o wysokiej zawartości alkoholu

A nie miał Azaliż brata Awyliż?

Dokładnie to A-Wyliż – podobno tak go rodzice nazwali, żeby im edytor nie podkreślał. Ale w opowiadaniu go nie ma, bo jest z przyszłości, a teraźniejszość jest tutaj przeszłością.

Dzięki, wciągło mnie tu uniwesum, moje uszanowanie

Już na samym wejściu zaskakujesz tym, że bohater wali się wejściem w głowę drzwiami na progu. To chyba takie specjale mocne uderzenie albo inaczej big beat na początkowy wstęp. Potem na chwilę wstąpił we mnie smutek kiedy się dowiedziałam, że Gramotor został osierocony matką, ale krótko, bo potem w karczmie rozwinęła się sytuacja na tle której poznajemy różnych uczestników tej opowieści, a snuje się ona wielce zajmująco, aż nasz bohater dostrzegł był tego co trzeba, niedzisiejszego, bo przyszłego dopiero, ale jednak go widział i poznał po broni. Co tu dużo mówić – więcej nie powiem, niech sobie każden jeden zaciekawiony przeczyta i własnymi oczami przeżyje i się wtedy dowie, jak się to pięknie wykończyło w ostatnim zdaniu a szczególne nawet w przedostatnim.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorko, widzę że ładnie rozebrałaś ubrania z tekstu na małe sprzęty, analizując dogłębnie treść treści opowieści. Nasmarowałaś – niczym nożem – całkiem ładne streszczenie początku lektury, rezygnując jednak z założenia spojlerów i każdy może z niemal kuchennymi wypiekami na twarzy doczytać dalszą część wydarzeń, które odbyty się w murach drewnianej karczmy.

Dziękuję zatem za zajmującą recenzję zajmującego opowiadania. A co do pierwszego zdania, to wiem, że zaskoczyłem, bo zrobiłem twistera już w pierwszym zdaniu w opowiadanej histerii, co w literaturze faktu nie dzieje się często. Bo to trzeba jednak umieć.

każąc Azaliża za zażywanie żądzy rządów

XD

 

Morał na konie normalnie przejoł mię do głebiny duszy mojej. Ide podumać nad luckim losem.

It's ok not to.

Przeczytane z uśmiechem satysfakcji z akcji i lektury. Podobały się lingwistyczne fikołki. Pozdrawiam sympatycznego grafomana.

Dziękuję nowym czytelniczkom za komentarze, dla których oczywiście też znajdę miejsce na okładce, kiedy już będę wydawał opowiadanie.

Dogsdumpling – mam nadzieję, że udało się przeczytać wskazane zdanie na głos ;)

Karolino, sympatyczny grafoman również pozdrawia ;)

Świetne, mnie szczerze rozbawiło! A pomyśleć, że jeszcze parę chwil temu myślałem, że żadna grafomańska parodia mnie nie rozśmieszy…

 

Pozdrawiam!

Poznać człowieka po broni – mówi stare powiedzonko. A przecież Żywią i bronią chłopy. A u ciebie same chłopy w karczmie, tawernie, gospodzie. I robi się niezła (czyli dobra) zadymka. Sprzęty latają krwawo na lewo i prawo. Scena zupełnie identyko jak w Terminatorze ale w całkiem innych czasach i zupełnie inni bohaterowie i inna fabula rasa kompletnie i ten ze stonowanym minigunem dostaje w dupsko. A nie ten o biegł w Terminatorze w płaszczu taki chudy. To nie Gramotor. 

I jeszcze mi się ten cycat podoba to se na motto wezmę nad telewizorem powieszę jak mi babcia wydzierga na szaliku:

Gramotor przysiadł, by podymać, nad życiem.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dzięki za wizytę dla kolejnych, homo sapie.

Arkkeviuszu – jest kilka “typów” grafomańskich tekstów, każdy w końcu znajdzie coś dla siebie ;)

Panie Mr. – stonowany minigun, że też wcześniej na to nie wpadłem :) A w Termotorze rzeczywiście trochę spisali z Gramotora, bo wszystko jest inne, ale i tak coś ściągnęli ze mnie. Dobra, kończę, bo idę podymać. Nad tym co napisaliście.

Nowa Fantastyka