- Opowiadanie: DW_R - Karczma

Karczma

Witam serdecznie, po zaliczonym falstarcie, długo zastanawiałem się na wypuszczeniu tekstu (gdyby nie moje lenistwo, byłoby szybciej :P), więc zapraszam do „wieszania psów". Dziękuje mr.maras za betowanie.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Karczma

Mały, przytulny zajazd, jakich pełno na rozstajach dróg, gdzie chłop i szlachcic, po kilku głębszych, są równi sobie i równie marnie kończą.

– Karczmarzu, nalejcie jeszcze piwa!

Siwy, opasły mężczyzna, stojący za drewnianą ladą, wziął dzban piwa i wymijając rozbawionych gości, nalał młodzieńcowi pełen kufel.

– Danielu, cościę tacy markotni? Zwykle dusza towarzystwa, a dzisiaj? Ani życia, ani nic.

– A tam, karczmarzu, pecha miałem okropnego – odpowiedział młody.

– Pewnie znowu jaki szlachcic z trzewika cię potraktował, co nie? – dopytywał zaciekawiony oberżysta.

– Dzisiaj gorzej karczmarzu. Słuchajcie, co wam powiem. Wracałem sobie traktem, tam od strony rzeki, obok tego starego matecznika. Patrzę, a tam coś na środku drogi się świeci. Podchodzę bliżej. Rany Julek! Złota moneta sobie leży, jakby na mnie czekała. Pewnie jakiemu możnemu wypadła, myślę, bo po nią nie wrócił.

– Toć to szczęście, a nie pech, młody! – zawołał rozradowany karczmarz.

Siedzący obok chłopi, przytaknęli wszyscy, aż im oczy, na myśl o złocie się zaświeciły.

– No to słuchajcie dalej, a nie co chwilę przerywacie. Tom tego, o czym to ja prawił… Aaa, no tak, widzę monetę, powoli się do niej zakradam, jak do chłopki na polu. Rozglądam się uważnie, czy nikt nie idzie. Jeszcze chwila i będzie moja.

– Chłopka czy moneta? – zająknął się, jeden ze wstawionych porządnie, słuchających gości.

– Jaka chłopka, jaka chłopka, oczywiście, że moneta! – zawył z wściekłości młody, zniesmaczony tym, że ktoś ośmielił się mu przerwać.

– Wyciągam rękę – Kontynuował po chwili, po nawilżeniu gardła – a tu nagle, kraa, fruu, coś czarnego przeleciało mi przed twarzą, a moneta znikła.

– Pewnie sroka, one lubią błyskotki! – Odezwał się kolejny chłop, a kilku mu przytaknęło.

– A otóż nie.

– Jak nie, przecież tylko sroki kradną błyskotki! – zawołał jakiś oburzony mężczyzna.

– Ty opowiadasz, czy ja? – Zganił go młodzieniec, na co chłop wzruszył ramionami, głośno cmoknął niezadowolony i wrócił do kufla.

– Rozglądam się uważnie, patrzę, a tam na starej jabłoni, siedzi kruk z moją monetą, więc go straszę, by wypuścił, a ten nic nie robi, patrzy na mnie. Rzuciłem w niego, tym co miałem pod ręką, a okazało się to grudką ziemi. Więc co najwyżej pióra mu pobrudziłem, bo zaczął je czyścić. Więc podchodzę powoli, nagle klec, wdepnąłem w końskie gówno. Jaki byłem zły, nowe buty, ledwo co je miesiąc temu kupił, na jarmarku. Jakżem się…

Z sali poleciało kilka przekleństw.

– „No to będziesz ptaszyno moja”, pomyślałem sobie.

– Kobieta, no tak, mówiłem, że chodzi o jakąś chłopkę – odezwał się znowu, wyraźnie podpity mężczyzna.

– Panie, co żeś się tak uparł na tę babę, w domu nie masz swojej? Czy co? Ja tu o ptaku opowiadam.

– Dobrze, że nie o swoim, bo by nie byłoby o czym! – wrzasnął inny mężczyzna, wywołując śmiech i podśmiechujki.

– No wiec, podbiegam pod drzewo, chcę się wspinać, patrzę, a kruka nie ma. Rozglądam się, a ten skubaniec, siedzi na drodze i dziobie moją monetę. Więc jak się w jego stronę rzuciłem, tak równo się wyłożyłem, prosto w przydrożne błoto.

Każdy, kto to słyszał, zaczął się śmiać, śmiechy-chichy, głupie dogaduszki. Karczma od razu się ożywiła, jak i karczmarz, który zaczął dolewać piwo, a nawet rozsądził jedną bójkę. Po czym powrócił do Daniela, który kontynuował, gdy towarzystwo trochę przycichło.

– Najpierw buty, tera ubranie, nawet kopniak ot szlachcica byłby lżejszą urazą. Widząc mnie, ptak się chyba zorientował, bo uciekł w stronę strumienia, a ja za nim. Jak przemyłem twarz, to on w las, więc i ja za nim, tak go gonię, od drzewa, do drzewa. W końcu wbiegam na tę polanę, obok zagajnika, tuż przy spróchniałej chałupy zielarki. Nagle staję jak wryty, jestem tam sam, jednak ktoś przecudownie śpiewa, kobiecym głosem. No a przecież, tu już dwie zimy, jak starej zielarce się zmarło, a nikt z krewnych nie zamieszkał w jej chacie. Rozglądam się, patrzę, a tu jakaś piękna dziewczyna sprząta podwórze, pewnie nimfa wodna, czekająca tylko, jak jakiś chłop zabłądzi, omami go, wciągnie pod wodę, był chłop, nie ma chłopa. Albo to jaka południca, która nie zaznała miłości, kto to wie, bo ja się klnę takiej ładnej kobiety to żem jeszcze nie widział.

– No i co żeś zrobił – dopytywały się inne chłopy z zaciekawieniem.

– No jak to co, życie cenniejsze, niż tam jakiś złoty pieniążek, obróciłem się na pięcie no i uciekłem stamtąd czym prędzej.

-Ha, ha, ha – Roześmiał się karczmarz – to miałeś prawdziwego pecha, nie powiem, taka szansa a tyś jej nie wykorzystał. Przecież to pewnie jedna z wnuczek starej zielarki, ładna po matce, mądra po babce. Dziewczyna na wydaniu uczyła się też na zielarkę w sąsiedniej wsi, niejeden chłop chciałby taką za żonę, a ty uciekłeś jak tchórzliwy zając! Słuchałeś ty bajek starych bab i teraz ani pieniążka, ani dziewczyny nie masz!

Koniec

Komentarze

W zapisie dialogów występują usterki.

Hmm… Przaśne. :)

Jak na karczmę i takie towarzystwo, to pewnie śmiechu było co niemiara. Mi trochę mniej. :)

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Hmm, scenka nie porwała. Po prostu ktoś opowiada jakąś historię w karczmie i tyle.

To pewnie subiektywne odczucie, ale mam wrażenie, że ukazując coś w dialogach koniecznie chcesz dodać tam przymiotnik. Każdy czasownik z odgłosem odpaszczowym musi mieć dodatkowy opis. Nie wiem, czy jest aż taka tego potrzeba ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Danielu, coś cię tacy markotni? – coście 

 

A tam(+,) karczmarzu, pecha miałem okropnego – przecinki przy wołaczu po obu jego stronach 

 

– Pewnie znowu jaki szlachcic, z trzewika cię potraktował, co nie? – Dopytywał się, zaciekawiony oberżysta. – pierwszy przecinek zbędny; trzeci przecinek zbędny; dopytywał powinno być małą literą; się zbędne

 

Patrzę, a tam coś no środku drogi się świeci. – literówka

 

Jaka chłopka, jako chłopka, oczywiście, że moneta! – jaka czy jako? Zdecyduj się na jedno

 

Ty opowiadasz, czy ja. – to ewidentnie lepiej brzmi jako pytanie, więc zamiast kropki bardziej pasuje pytajnik 

 

Wiec się rozglądam, patrze, a tam na starej jabłoni, siedzi kruk z moją monetą, wiec go straszę, by wypościł, a ten nic nie robi, patrzy na mnie. – literówki!!! zwłaszcza ostatnia zabawna :) 

Przy okazji – gubisz ogonki przy ę na końcach czasowników. 

 

Wiec co najwyżej pióra mu pobrudziłem, bo zaczął je czyścic. – znów literówki

 

Więc podchodzę powoli, nagle klec, wdepnąłem w końskie gówno, jaki byłem zły, nowe buty, ledwo co je miesiąc temu, na jarmarku kupił. – moim zdaniem lepiej by to wyglądało, gdyby po gównie postawić kropkę i zrobić z tego dwa zdania. Druga kwestia – kto kupił buty? brakuje tu podmiotu.  

 

Najpierw buty, tera ubranie, nawet kopniak ot szlachcica byłby lżejszą urazą. – literówki. Przy okazji – zastanawiałam się, czy niektóre z nich to nie miała być jakaś stylizacja, ale w innych miejscach bohater mówi normalnie, więc albo jest ona nierówna, albo jednak to literówki. 

 

wbiegam na polanę, w starym zagajniku, – tę polanę

 

To tylko kilka przykładów, w tekście jest tego znacznie więcej. Zwłaszcza literówek i nie stojących na swoich miejscach przecinków. 

Scenka jak scenka. W tej kwestii zgadzam się z przepiścami. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Gdybym była w tytułowej karczmie i, tak jak chłopi, raczyła się piwem, może opowiastka Daniela rozbawiłaby mnie, a ponieważ przyszło mi tylko o zdarzeniu przeczytać, nic mnie nie rozśmieszyło.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

– Karcz­ma­rzu, na­lej­cie ko­lej­ne­go piwa! –> Raczej: – Karcz­ma­rzu, na­lej­cie jeszcze piwa!

Chyba że w karczmie było wiele gatunków piwa, i pito je po kolei.

 

– Pew­nie znowu jaki szlach­cic, z trze­wi­ka cię po­trak­to­wał, co nie? – Do­py­ty­wał się, za­cie­ka­wio­ny obe­rży­sta. –> do­py­ty­wał się za­cie­ka­wio­ny obe­rży­sta.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

obok tego sta­re­go za­gaj­ni­ka. –> Zagajnik nie może być stary, albowiem jest młody z definicji.

Ten błąd pojawia się też w dalszym ciągu tekstu.

 

Rany julek! Złota mo­ne­ta sobie leży… –> Rany Julek! Złota mo­ne­ta sobie leży

 

zawył z wście­kło­ści młody, znie­sma­czo­ny tym, że ktoś ośmie­lił mu się prze­rwać. –> Co to znaczy, że ośmielił młodemu się przerwać?

Proponuję: …że ktoś ośmie­lił się mu prze­rwać.

 

chce się wspi­nać, pa­trze, a kruka nie ma. –> Literówki.

 

Każdy, kto to sły­szał, za­czął się śmiać, hihy śmie­chy, głu­pie doga dusz­ki. –> Skąd w karczmie dog i jego duszki???

Powinno być: Każdy, kto to sły­szał, za­czął się śmiać, śmichy-chichy, głu­pie dogadusz­ki.

 

karcz­marz, który za­czął do­le­wać piwo, a nawet roz­dzie­lił jedną bójkę. –> Można rozdzielić bijący się, ale chyba nie można rozdzielić bójki.

 

tak go gonie, od drze­wa, do drze­wa. –> Literówka.

 

Nagle staje jak wryty… –> Literówka.

 

Roz­glą­dam się, pa­trze… –> Literówka.

 

ob­ró­ci­łem się na pie­cie… –> Literówka.

 

nie jeden chłop chciał­by taka za żonę… –> …niejeden chłop chciał­by taką za żonę

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmy… :)

 

Czytało się przyjemnie, aczkolwiek tekst sam w sobie nie ma porywającej fabuły.

 

 

Kiedyś dostanę Nobla.

No, mnie też opowieść chłopa nie porwała. Tym bardziej, że to jakaś oferma, co trochę brudu znajdzie, to się musi w nim wytarzać.

Sporo literówek, “patrze” chyba rządzi. Może to i taka stylizacja, ale słabo wygląda. Tym bardziej, że raz masz prawidłowo.

– Danielu, coś cię tacy markotni?

No i czemu to jeszcze nie poprawione?

głupie doga duszki.

Czy chodzi o duchy psa? ;-)

Babska logika rządzi!

Historyjka z morałem, o tym jak sami własną ciemnotą/szukaniem dziury w całym robimy sobie pod górkę ;)

Przesłanie jest czytelne (o ile faktycznie o to Ci chodziło) i w ogóle jest jakieś przesłanie, co zawsze zasługuje na wyróżnienie. Niemniej jednak ma znaczenie jaki to morał i w jaki sposób prowadzisz czytelnika do puenty. Tutaj niestety mimo kilku fajnych zabiegów – interakcja opowiadającego z innymi biesiadnikami, wyszło ździebko płasko. 

Może gdyby bardziej podkreślić uczucia bohatera (jaka to rozpacz, że nie ma tej monety, albo jak bardzo piękna ta dziewczyna była, lub jaki to rozdarty był, gdy zwiewał spod chaty zielarki), byłoby lepiej? Może zaskoczenie z rozwiązania akcji byłoby większe? Może, bo tak naprawdę nawet podbicie klimatu i większy angaż emocjonalny czytelnika nie zmieniłby faktu, że sama puenta nie robi wrażenia…

Jest kilka niedociągnięć technicznych, ale nie aż tak wiele, jak na moje standardy ;)

 

Szukaj tematów świeżych, albo podawaj w niebanalny sposób, a odbiór będzie lepszy i oczywiście nie rezygnuj z prób przekazania czytelnikowi własnego zdania/idei/ opinii, bo to dobry odruch :)

 

Pozdrawiam Czwartkowy Dyżurny

Śniąca, regulatorzy – dziękuje za poświęcony czas i wyłapywanie moich licznych błędów.

Zdanie – „Najpierw buty, tera ubranie, nawet kopniak ot szlachcica byłby lżejszą urazą”. Akurat to zdanie wyjątkowo miało tak brzmieć, jednak z powodu ilości błędów tak nie wygląda.

Błędy wskazane, poprawione. Te związane z zapisem dialogów, czy interpunkcją, wynikają z mojego braku doświadczenia. Dlatego chce postawić na ilość (jak radziłaś), ale zanim następnym razem oddam tekst, bardzo dokładnie porównam z poradnikiem, zapis dialogów.

Dziękuje szczególnie za to zdanie „Każdy, kto to słyszał, zaczął się śmiać, śmichy-chichy, głupie dogaduszki”. Bardzo się nagłowiłem jak je poprawnie zapisać, a i tak nie wyszło.

 

Finkla– wiem, byłem bardzo głodny i zjadłem końcówki od „ę”, dlatego są literówki.

Właśnie dlatego, że jest ofermą, ja bym go osobiście nazwał wioskowym głupkiem. Takie było założenie, dlatego puenta pasuje do bohatera. Moim skromnym zdaniem, osób z „odrobiną oleju w głowie” zachowałaby się całkowicie inaczej.

 

Blacktom – słusznie zwróciłeś uwagę na puente, choć chodziło mi bardziej o ludzką głupotę i związane z nimi zabobony.

Bardzo się cieszę, DW_R, że uznałeś uwagi za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie pisać na głodniaka. ;-) Albo chociaż korektę robić po porządnym, zbilansowanym posiłku.

Babska logika rządzi!

Niestety, nie zbetowałem porządnie, jedynie pierwszą część tekstu (widać po zapisie dialogów) oraz dodałem kilka uwagi sugestii i ogólnych. Autor zniknął na długie tygodnie, a poprawek nie było zatem dałem sobie spokój z resztą opowiadania. Mój błąd. 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Wybrałeś formę przypowieści, niestety puenta chyba nie do końca wypaliła. Nie podeszło, choć wykonanie nie jest złe.

Karczma… chyba nie ma, w fantastyce, częściej odwiedzanego miejsca ;)

Przyznam szczerze, że spodziewałem się bardziej “wybuchowego” końca, no ale…

F.S

Nowa Fantastyka