- Opowiadanie: MPJ 78 - Skąd Słowacki o tym wiedział?

Skąd Słowacki o tym wiedział?

Coś z gatunku chcę być wieszczem ;)  oraz z najlepszymi życzeniami noworocznymi dla wszystkich adminów i  użytkowników portalu fantastyka.pl

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Skąd Słowacki o tym wiedział?

Moskwa, noc z trzydziestego pierwszego grudnia na pierwszy stycznia roku dwa tysiące osiemnastego.

 

Brat Bazyli z Antoniewo-Sijskiego Monasteru Trójcy Świętej nie lubił moskiewskiego gwaru i tłoku, a sama myśl o spotkaniu z władcą Rosji napełniała go strachem. Dlaczego więc siedział w kremlowskiej poczekalni przed gabinetem prezydenta? Odpowiedź była prosta i zawierała się w słowach, polecenie przełożonych.

– Możecie wejść. – Mnich wstał z niewielkim ociąganiem. – Szybciej, nie mamy całego dnia. – Bazyli przeżegnał się i ruszył.

– Cieszę się, że was widzę. – Władimir wyciągnął rękę na powitanie.

– Ja również. – Bazyli przez chwilę zastanawiał się, czy to, co powiedział, podpada pod grzech kłamstwa, wprowadzanie w błąd najwyższych organów państwa, czy może to tylko grzeczność.

– Przywieźliście to o co prosiliśmy?

– Tak – Mnich położył na stole dwa niewielkie srebrne relikwiarze. – Są w nich święte szczątki naszego ojca założyciela Antoniego Sijskiego.

– Wiemy to. Możecie odejść.

– Nie wolno mi tych relikwii stracić z oczu.

– Widzę, w was determinację – rzekła kobieta, której obecności w gabinecie Bazyli wcześniej nie zauważył.

– Niewiele po rewolucji nam zostało relikwii – odpowiedział spokojnym tonem. – Te mi powierzono, więc odpowiadam za ich bezpieczeństwo przed ludźmi i Bogiem. – W głosie Bazylego pojawiła się twardość stali.

– Choć w mnisim habicie, ciągle jesteście specnazowcem. – Prezydent uśmiechnął się przyjaźnie do mnicha.

– W innym życiu byłem żołnierzem, ale za dużo swoich pochowałem, za dużo krwi przelałem…

– Skoro nie może stracić tych relikwii z oczu, to niech idzie z nami – powiedziała podejrzanie szybko kobieta. – Specnazowiec i człek boży w jednym może nam się przydać.

– Alino Maratowna macie rację. Braciszku, idziecie z nami. Niczemu się nie dziwcie, nie interweniujcie bez rozkazu. O tym, co zobaczycie, nie wolno wam nikomu powiedzieć. Zrozumiano?

– Tak jest! – Bazyli odruchowo zasalutował.

 

Władimir i Alina szybko wsunęli relikwiarze do woreczków, które zawiesili na piersiach, potem dali znak bratu Bazylemu, by ruszył za nimi. Winda zawiozła ich do kremlowskich piwnic. Potem plątaniną starych korytarzy schodzili coraz niżej, co jakiś czas mijając salutujących strażników. Bazyli zauważył, iż wszyscy ci żołnierze byli do siebie bliźniaczo podobni. Wreszcie dotarli do dziwnych drzwi, które nie posiadały ani klamki ani zamka, do tego obito je miedzianą blachą. Alina wykonała ruch ręką i wejście stanęło otworem. Gdy byli już wewnątrz, drzwi same się zamknęły. Pomieszczenie, w którym się znaleźli, było nadspodziewanie duże. Pod ścianami stały regały, a na nich stare księgi i zwoje.

– Gdzie my jesteśmy? – W myślach spytał Bazyli.

– W zaginionej bibliotece Iwana Groźnego – na głos odpowiedziała mu Alina.

– Znaczy się, nasi archeolodzy ją w końcu odkryli. – Pomyślał mnich.

– Tak naprawdę ona nigdy nie zaginęła, po prostu utajniono jej istnienie – rzekł Władimir.

 

Zakonnik popatrzył na władcę Rosji ze zdumieniem. Odwieczną zasadą było wszak, że to lud ruski odgaduje myśli cara, a nie odwrotnie. Alina nacisnęła ozdobę na jednej z półek. W tej samej chwili, dzięki układowi pryzmatów, na lustrze pojawił się obraz nieba nad Moskwą, a część podłogi wjechała pod regały odsłaniając wykuty w kamieniu pentagram, wpisany w miedziany krąg. Oczy Bazylego zabłysły, lata spędzone w specnazie sprawiły, że organizm zareagował skokiem adrenaliny, jak przed walką.

– Na razie, braciszku, zachowajcie spokój, jednak gdyby sprawy wymknęły się spod kontroli, zlikwidujecie zagrożenie – rzekł imperator.

– Tak jest. – Mnich ujął zawieszony na szyi krzyż i odruchowo przyjął wyuczoną w specnazie postawę strzelecką.

– Alino zaczynaj.

 

Z gwiazd obłąkanych

Z włosów czesanych

Iskry padają,

Jak z polskiej szabli

Widzą je diabli,

Odpowiadają, błyskami chmur.

Lecą – świst piór.

 

Gdy tylko kobieta skończyła deklamować, pentagram rozjarzył się i w jego centrum pojawił się smagłolicy mężczyzna ubrany w elegancki garnitur. Przez chwilę wyraźnie zdziwiony rozglądał się po pomieszczeniu i nerwowo poprawiał jedwabny krawat.

– Nie tego się spodziewałem – mruknął pod nosem.

– To bez znaczenia, czego oczekiwaliście – rzekł imperator. – Odrobinkę nam pomożecie.

– Ale dlaczego ja?

– Bo ja wam tak mówię.

– A gdybym nie chciał?

Władimir wykonał dłonią drobny gest. Bazyli jak na komendę rozpoczął modlitwę egzorcyzmów, a uwięziony w pentagramie osobnik zachowywał się, jak ktoś bity niewidzialną pałką.

– Ałaa! Spokojnie po co te nerwy! Dogadamy się! Czego chcecie?

– Tak lepiej – Kolejny gest imperatora sprawił, że modlitwa ucichła. – Nasi analitycy z działu paranormalnego FSB odkryli, iż niejaki Słowacki opisał jak na początku dziewiętnastego wieku tworzyliście przywódców dla Polski. Dziś zrobicie to samo dla całej Europy.

– Tego nie da się zrobić.

– Naprawdę? – Bazyli natychmiast zareagował na gest imperatora i znów zaczął odmawiać modlitwę.

– Ałaj! Litości! To nie tak! Wytłumaczę! – Gest przerwał modlitwę.

– Rób czego żądam, albo… – Władimir uśmiechnął się znacząco.

– My jedynie podkręciliśmy naturalne cechy charakterów tych ludzi i to jedynie na jeden konkretny rok. Na dodatek robili to znacznie potężniejsi ode mnie.

– Wiesz, co się dzieje z tymi, którzy są nieprzydatni…

– Zrobię, co w mojej mocy – zapewnił żarliwie diabeł.

 

W czasie, gdy imperator „zmiękczał” przedstawiciela piekieł, Alina rozpaliła ogień na stelażu pod platynowym kotłem, do którego wlewała płyny i wrzuciła dostępne jej składniki mikstury.

– Jeśli zmądrzałeś, możemy zaczynać.

– Kocioł jest za daleko, nie dosięgnę.

– Nie ma problemu.

Kobieta skoncentrowała odrobinę mocy, a kocioł ze stelażem przelewitował do wnętrza miedzianego kręgu. Mikstura lekko się spieniła, toteż Alina musiała ją przemieszać. Ręka z chochlą, wykonaną z kości mamuta, na chwilę znalazła się wewnątrz pentagramu. Diabeł błyskawicznie ją schwycił i natychmiast puścił niczym oparzony.

– Tak się składa, że nie uciekniesz stąd przeskakując w nasze ciała, jesteśmy chronieni tym – mówiąc to, pokazał mu relikwiarz.

– Zaczynajcie, czas nam ucieka – mruknął Władimir.

 

Alina wzięła głęboki wdech, skoncentrowała wolę i rozpoczęła deklamację.

 

Nic tak nie pomaga rozwojowi imperium naszego,

jak konflikt, zamęt, swary, słabość u sąsiadów jego.

Niech więc w kotle w wywarze powstaną chimery,

niech nabiorą mocy i wzlecą w świata strony cztery.

 

Zawartość kotła, dotychczas pyrkocząca na ogniu wesoło niczym kartofle na gazie, poczuła się burzyć niczym przegotowane mleko. Niezrażona tym kobieta kontynuowała.

 

Amerykańcy zza cieśniny wiecznym lodem pokrytej

niech głębiej się pogrążą w wewnętrznej walce skrytej.

By prócz Twittera im nie zabrakło oręża w tym sporze,

rzuć w kocioł dwie osełki, niech na siebie ostrzą noże.

 

Uwięziony w pentagramie diabeł reagując na słowa kobiety wrzucił do mikstury dwa kamienie, które przy pewnej mierze dobrej woli można było wziąć za ostrzałki do noży. Płyn zagulgotał, zakipiał i nad nim ukazały się jakieś cienie kłócących się postaci, które uleciały w przestrzeń. Alina zaś deklamowała dalej.

 

Germańcom podstępnym, co Europę mają w uścisku,

co dyrektywami dławią innych dla swojego zysku,

dajmy chaos, by im nad Renem nie brakło zamętu

rzuć w kocioł szczerą garść krwawych incydentów.

 

Tym razem diabeł dodał do mikstury sporą garść czerwonych kamieni przypominających rubiny. Zawartość kotła zareagowała na to dość gwałtownie szeregiem rozbryzgów, rozchlapujących zawartość na wszystkie strony. W oparach nad kotłem dało się dostrzec jakieś postaci leżące na ziemi, eksplozje, światła radiowozów i karetek. Kiedy tylko opary się rozwiały, Alina kontynuowała wypowiadanie zaklęć.

 

Splącz koncept ich kanzlerin, co anioła miano nosi

niech koalicjanta do władzy nie może się doprosić.

Nie żałuj zmian planów, interes nasz wymaga

by tam zamiast ordnungu rozgościł się bałagan.

 

Diabeł cisnął w kocioł coś, co przypominało kłębek wełny. Cokolwiek to było, napuchło w kotle, rozlewając część mikstury, po czym wzniosło się, zmieniając się opary, z wolna rozchodzące się po pomieszczeniu. Alina skinęła głową, po czym zadeklamowała.

 

Czas brać się za sojuszników Niemcy wspierających

niech przyszły rok będzie im niczym kartofel gorący.

Wrzuć w kocioł pychę Ludwików, co rządzili Francją,

niech podrażni jej lud socjal lubiący władzy arogancją.

 

Czart wrzucił w kocioł dość sfatygowane pawie pióro. Mikstura znów zaczęła kipieć, rozchlapując się dokoła. Wyleciał z niej kształt człowieka wkładającego pod elegancki garnitur rękę w geście a'la Napoleon. Opary rozwiały się z trudem i Alina po raz kolejny podjęła deklamację zaklęć.

 

Niech Lachy krnąbrne z Brukselą ciągłe boje toczą,

dorzućmy paragrafy sprzeczne, niechaj z pełną mocą

uderzą. Niech w brukselskich urzędach buta zapanuje

niech szarej rzeczywistości nikt tam już tam nie czuje.

 

Diabeł dodał do mikstury garść spinaczy biurowych. Znów zaszumiało, zabulgotało, wykipiało i kolejne chimery uleciały znad kotła. Oczy przedstawiciela piekieł zabłysły i zanim Alina zdążyła rzucić kolejne zaklęcie, diabeł wyrecytował.

 

Niech Lachów upór sprawi, by nie zboczyli ze swej drogi

i by nie zapomnieli o szabli krzywej jak diabelskie rogi.

Sprawmy, by wola do czynu, również innych poderwała,

a wam za me straszne krzywdy również opór dała.

 

Gdy do kotła wpadło orle pióro, naraz stało się kilka rzeczy. Władimir dał znak Bazylemu do egzorcyzmów, Alina odpaliła miecz świetlny, próbując rozłupać kocioł, zanim wylecą chimery, diabeł zaś uciekł korzystając z tego, że krąg z miedzi został poryty w kilku miejscach przez zaschnięte warstwy rozbryzgów mikstury.

– No i trzeba będzie zadbać o interesy Rosji klasycznie – rzekł imperator.

– Szkoda, bo tak byłoby taniej – Alina westchnęła ze smutkiem.

 

Parę godzin później Bazyli siedział w pociągu, wracając z relikwiarzami do swego klasztoru. Stolicznaja, zagryzana cebulą, koiła jego zszargane nerwy. Nagle usiadł przed nim ten sam diabeł którego widział w podziemiach Kremla.

– Ty to naprawdę się prosisz o kłopoty – mruknął mnich, sięgając po krzyż.

– Zaczekaj, chcę ci pomóc – szybko odrzekł czort.

– Ty! Mnie?

– Imperator prawdopodobnie zechce cię uciszyć za to, co widziałeś. Mogę cię przenieść w bezpieczne miejsce – kusił.

– Durnyś, diable. Wierz mi, to dziś było drobiazgiem w stosunku do tego, co widziałem i robiłem jako specnazowiec. Wiem też, iż nie ma takiego miejsca na świecie, w którym nasze służby by mnie nie znalazły, gdyby taki rozkaz otrzymały.

– A dasz mi się napić? – Czort tęsknie spojrzał na butelkę.

– Spragnionego napoić, mówi pismo. Chcesz, to pij.

– Dziękuję. – Diabeł pociągnął konkretny łyk.

– Tylko jedna rzecz mnie zastanawia. Kto to był Słowacki i skąd wiedział o waszych diabelskich sztuczkach?

– To polski poeta. Dowiedział się przez moją słabość do alkoholu. Spotkaliśmy się kiedyś w Alpach, usiedliśmy, wypiliśmy i tak od słowa do słowa mu o tym opowiedziałem.  

Koniec

Komentarze

MPJocie, dlaczego stawiasz taki opór w nauczeniu się poprawnego zapisu dialogów i interpunkcji? To naprawdę nie jest żadna czarna magia. A w razie czego jest beta…

Zabawny ten tekścik, ale czyta się go tragicznie. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

To było sprawdzone, odczekało tydzień itd i jak rozumiem nadal porażka.

:(

 

Moskwa(+,) noc z trzydziestego pierwszego grudnia na pierwszy stycznia roku dwa tysiące osiemnastego.

 

Brat Bazyli z Antoniewo-Sijskiego Monasteru Trójcy Świętej nie lubił moskiewskiego gwaru i tłoku, a sama myśl o spotkaniu z władcą Rosji napełniała go strachem. Dlaczego więc siedział w kremlowskiej poczekalni przed gabinetem prezydenta Rosji (to jest już zbędne)? Odpowiedź była prosta i zawierała się w słowach,: polecenie przełożonych.

 

– Tak.mMnich położył na stole dwa niewielkie srebrne relikwiarze. – Są w nich święte szczątki naszego ojca założyciela Antoniego Sijskiego.

 

– Widzę,(-,) w was determinację – rzekła kobieta, której obecności w gabinecie wcześniej Bazyli nie zauważył.

– Niewiele po rewolucji nam zostało relikwii – odpowiedział spokojnym tonem. – Te mi powierzono, więc odpowiadam za ich bezpieczeństwo przed ludźmi i Bogiem. – wW głosie Bazylego pojawiła się twardość stali.

 

– W innym życiu,(-,) byłem żołnierzem, ale za dużo swoich pochowałem, za dużo krwi przelałem…

– Skoro nie może stracić tych relikwii z oczyu, to niech idzie z nami – rzekła podejrzanie szybko kobieta. – Specnazowiec i człek boży w jednym może nam się przydać.

– Alino Maratowna(+, – wołacz woła o przecinek!) macie racjeę

 

I jeszcze kilka na wyrywki: 

 

Władimir i Alina szybko wsunęli relikwiarze do woreczków, które zawiesili na piersi a potem dali znak bratu Bazylemu, by ruszył za nimi. – tu akurat inna kwestia niż literówka czy przecinek: we dwójkę zawiesili na jednej piersi? czyjej? 

 

Gdy byli już wewnątrz(+,) drzwi same się zamknęły. 

 

Nagle usiadł przed nim ten sam diabeł(+,) którego widział w podziemiach Kremla.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca ma rację. Całkiem zabawne, zwłaszcza przez wmieszanie w to wszystko Słowackiego. Ale rzeczywiście, tekst wygląda na pośpieszny i nie odleżany. Oprócz interpunkcji są i literówki. Mimo wszystko czytało się całkiem przyjemnie. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Wmieszanie Słowackiego do tej i tak ciekawej intrygi przypadło mi do gustu. Puenta sympatyczna. Czyli całość fabularna na definitywny plus.

Tylko wykonanie, jak zwykle, eMPJotowe ;( Może powinieneś skorzystać z bety?

Podsumowując: fajny pomysł na fabułę – za to masz klika. Ale wykonanie techniczne tego koncertu fajerwerków niestety nie domaga.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Wskazane poprawki naniosłem. Dziękuję śniącej za pomoc. smiley

Na wyrywki sprawdziłam i wyszło mi, że poprawki naniesione. I kliknęłam. Ale zerknęłam jeszcze raz i trafiłam na inne miejsca, w których wciąż brak przecinków… Teraz już idź się baw i świętuj, ale po Nowym Roku mógłbyś jednak je uzupełnić ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Sympatyczna historia, twórczo zmieszałeś nieżywego wieszcza z aktualną geopolityką. Podobało mi się.

Ale ta Twoja interpunkcja… Nie tylko przecinki, ale jeszcze dwukropki. Zasadniczo, jeżeli narrator uprzedza, że ktoś coś mówi (na przykład przed wygłaszaniem zaklęć), to powinien po tym być dwukropek. I zapis myśli identyczny z dialogowym to słaby pomysł.

dzięki układowi pryzmatów, na lustrze pojawił się obraz nieba nad Moskwą,

Hmmm. Pryzmat rozszczepia światło. Nie wiem, czy obraz uzyskany w ten sposób byłby czytelny.

– Ałaa!

Auaa. Przez u.

Babska logika rządzi!

Niezłe. Sympatyczne. Satyrycznie podszedłeś do kwestii Rosji. Lubię takie ukazywanie tego typu tematów w krzywym zwierciadle. Akurat ostatnio przeczytałem “Większość bezwzględną” Mroza, gdzieś tematyka jest podobna (całym sercem polecam). Podobne też do “Wywiadu z Borutą”. 

Podobało mi się, że do całości wplotłeś wątek naszego Słowackiego. Każdy polski poeta chlał… Choć pewnie nie tylko polscy poeci… 

Wierszyki są śmieszne i ironiczne, najbardziej zapamiętałem ten o Amerykańcach i Twitterze :)

Pozdrawiam!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Opowiastka całkiem zacna i dość zabawna, z niezłym wmieszaniem Słowackiego do sprawy. ;)

Wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Alina wy­ko­na­ła gest ręką i wej­ście sta­nę­ło otwo­rem. –> Ponieważ gesty wykonuje się rękami, proponuję: Alina wy­ko­na­ła gest i wej­ście sta­nę­ło otwo­rem. Lub: Alina wy­ko­na­ła ruch ręką i wej­ście sta­nę­ło otwo­rem.

 

Po­miesz­cze­nie, w jakim się zna­leź­li, było nad­spo­dzie­wa­nie duże. –> Po­miesz­cze­nie, w którym się zna­leź­li, było nad­spo­dzie­wa­nie duże.

 

Wokół ścian stały re­ga­ły, a na nich stare księ­gi i zwoje. –> Wydaje mi się, że raczej: Pod ścianami stały re­ga­ły, a na nich stare księ­gi i zwoje.

 

je­ste­śmy chro­nie­ni tym, – mó­wiąc to… –> Przed półpauzą nie stawiamy przecinka!

 

Alina wzię­ła głę­bo­ki wdech, skon­cen­tro­wa­ła wolę i roz­po­czę­ła de­kla­mo­wać. –> …i roz­po­czę­ła de­kla­mację. Lub: …z­a­czę­ła de­kla­mo­wać.

 

By prócz twit­te­ra im nie za­bra­kło oręża… –> By prócz Twit­te­ra im nie za­bra­kło oręża

 

Alina zaś za­czę­ła dalej de­kla­mo­wać. – Skoro deklamowała dalej, to nie zaczęła.

Proponuję: Alina zaś deklamowała dalej/ nadal. Lub: Alina zaś podjęła deklamację.

 

Ko­cioł za­re­ago­wał na to dość gwał­tow­nie sze­re­giem roz­bry­zgów, roz­chla­pu­ją­cych za­war­tość na wszyst­kie stro­ny. –> Reagował kocioł, czy jego zawartość?

 

– Spra­gnio­ne­go napić, mówi pismo. –> – Spra­gnio­ne­go napoić, mówi pismo.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Z Mickiewiczem by było nudne :D

Zabawna, sympatyczna historyjka ze Słowackim w tle.

F.S

Poprawki naniosłem.

 

Za wszystkie uwagi dziękuje ;)

– Tak(.) – Mnich położył na stole dwa niewielkie srebrne relikwiarze.

– Widzę(,) w was determinację – rzekła kobieta,

Nie poprawiłeś wszystkiego, co Śniąca zaznaczyła. :)

– Gdzie my jesteśmy? – W myślach spytał Bazyli.

– W zaginionej bibliotece Iwana Groźnego – na głos odpowiedziała mu Alina.

– Znaczy się, nasi archeolodzy ją w końcu odkryli. – Pomyślał mnich.

– Tak naprawdę ona nigdy nie zaginęła, po prostu utajniono jej istnienie – rzekł Władimir.

Słabo w tych dialogach, te “pomyślał”, “rzekł” i tak dalej, tylko wydłużają fabułę, nic nie wnosząc. Przecież wiadomo, że nie wynalazł czy zaśpiewał.

A wiesz, że pomysł mi się spodobał? To znaczy sama władza, Krem, religia itd. Szkoda, że nie poszedłeś w ten klimat na poważanie. Taka groteska niespecjalnie mnie ujęła. Za to Putin w “prawdziwej” zmowie z Diabłem, mógłby wyjść całkiem solidnie. :)

Podsumowując, nie ująłeś mnie. Choć deklamację doceniam. :)

 

Dracon, to nie jest pierwsze moje opowiadanie, w którym Putin występuje,  tyle że wszystkie one są w stylu za jaki FSB mi kiedyś zrobi wyjazd na białe niedźwiedzie. 

Przykłady “Dzień niepodległości prima 2017“ albo “Przezorność“ do takiej konwencji nie pasowałby układ “na poważnie” z piekłem.  W końcu imperator nie paktuje, tylko jeśli ma okazję to przyciska by uzyskać oczekiwane efekty.  

Rozumiem, nie czytałem dwóch poprzednich utworów. Pozdrawiam.

O tych przecinkach to już tu tyle napisano, że aż żal mi powtarzać. No ale interpunkcja jest straszliwa. ;)

Pomysł mi się za to spodobał. To wygląda na bardzo prawdopodobne wyjaśnienie wielu współczesnych wydarzeń i ingerencji. :)

Nowa Fantastyka