- Opowiadanie: Eferelin Rand - Granice wyobraźni

Granice wyobraźni

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Granice wyobraźni

– Piwa! – ryknął bełkotliwie krasnolud.

 

– Byłe sybko! – dodał siedzący obok złodziejaszek, waląc przy okazji pięścią w stół. Szklanice jęknęły żałośnie.

– …ybko! – próbowała poprzeć swego towarzysza elfia czarodziejka, ale potężne beknięcie pokrzyżowało jej plany.

 

Trójka przyjaciół świętowała niezwykle udaną wyprawę. Trzosy były pełne radośnie brzęczących monet, a smok i jego potworni pomagierzy rozgromieni. Pełen sukces, który należało oblać.

 

Po paru godzinach ostrego picia siły nieco opuściły bohaterów. Nie zamierzali się jednak poddawać. Jako wschodzące legendy musieli trzymać fason nie tylko w trakcie wypraw, ale także podczas karczemnych pijatyk.

– No i gdzie te browary?! – wydarł się ponownie krasnolud. Świńskie, przekrwione oczka zlustrowały wściekle otoczenie. Nieliczni goście, których nie wygnały do tej pory pijackie okrzyki, ze skupieniem wpatrywali się w blaty stołów lub zaglądali do wnętrza kufli. – Co za tchórzliwe cipy – mruknął zniesmaczony brodacz. – Trzeba przywołać oberżystę do porządku! – zawyrokował ostatecznie.

– Mhmmm… – dobiegło niewyraźne potwierdzenie kompana spomiędzy obfitych piersi elfki. Czarodziejka była już tak wstawiona, że nie zwracała uwagi na miętoszące zaloty złodziejaszka. Tępo gapiła się w przestrzeń z otwartymi ustami.

Widząc, że z tej dwójki nie będzie mieć pożytku, krasnolud dźwignął się ciężko i poczłapał w stronę baru, ciągnąc za sobą po podłodze ukochany topór. Tłumek przy kontuarze na jego widok natychmiast się rozstąpił.

– Piwa wołałem, oberżysto! – zagrzmiał.

– Przepraszam bardzo, nie dosłyszałem. Już podaję – chłopak rzucił się do napełniania szklanek.

– Co z ciebie w ogóle za oberżysta? – wojownik zaczął dociekliwie drążyć temat. Ani trochę mu się ten chłystek nie podobał. Gęba jakaś taka blada. Chudy jak szczapa. Bez fartucha. Ubrany na czarno. Każdy zarejestrowany szczegół zbliżał go do poznania prawdy. Olśnienie w końcu dotarło do zamroczonego umysłu.

– Ty nekromanta jesteś! – zawył. – Pomiot plugawy! Niech mnie kozioł wydyma! Pod naszym nosem! Czym żeś nas poił, szubrawcu?! Trupim jadem? Czarcią polewką? Krwią niewiniątek? Gadaj!

– O czym Pan mówi? – zapiszczał młodzieniec. – Ja nic nie wiem! Nic nie zrobiłem!

– Łżesz kanalio! Łeb ci upitolę, to zaczniesz śpiewać! – zagroził wywijając toporem.

W tym momencie do środka wpadli strażnicy miejscy i błyskawicznie powalili awanturnika na ziemię.

– Do broni! – z kłębowiska ciał dobyło się wołanie o pomoc.

Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł łomot. To złodziejaszek zerwał się gwałtownie, zrzucając przy okazji zamroczoną elfkę z kolan. Kolejne łupnięcie – potknął się o ciało towarzyszki i wyrżnął jak długi.

Strażnicy zgarnęli wszystkich.

 

***

 

Blada i wyraźnie zmęczona trójka starała się prezentować jak najlepiej, kiedy oskarżyciel czytał listę ich przewinień. A było tego sporo: groźby karalne, napad z bronią w ręku, znieważenie i napaść na funkcjonariuszy publicznych.

Sędzia podczas tej litanii zerkał groźnie na oskarżonych. Miał wrażenie, że z trudem utrzymują się w pionie.

– Na pewno wytrzeźwieli? – upewnił się.

– Tak, Wysoki Sądzie – zełgał prokurator.

– No dobrze. Czy oskarżeni przyznają się do winy?

Złodziejaszek i elfka popatrzyli po sobie niepewnie. Kac gigant mocno zakłócał odbiór rzeczywistości. Krasnolud wypiął buńczucznie beczułkowatą pierś i oznajmił:

– To jakaś farsa! Do niczego się nie przyznajemy! Od kiedy to bohaterów traktuje się jak najgorszych kryminalistów? Przecież pokonaliśmy smoka!

– Smoka? – sędzia zerknął pytająco w stronę oskarżyciela.

– To ta puszysta pokrzywdzona – pośpieszył z wyjaśnieniami.

– Gdzie tam puszysta! – wtrącił krasnolud. – Kurwa, bestia była spasiona jak wieprz.

– Niech oskarżony uważa na język, bo ukarzę go grzywną – upomniał sędzia.

– Ha! Wisi mi to! Teraz jestem bogaty! – wojownik uśmiechnął się z wyższością.

– Przecież wszystko nam skonfiskowali – szeptem wtrącił złodziejaszek.

Krasnolud momentalnie stracił rezon.

– O żesz! Pieprzeni złodzieje, gdzie nasza kasa?! To ma być sprawiedliwość? To teraz nawet sąd cię rzeźbi?!

– Zło-dzie-je! – podchwycił złodziejaszek.

– Dosyć tego! – wściekł się sędzia. – Zabrać go! – zwrócił się do strażników.

Nie pomogło wierzganie ani przekleństwa. Awanturnik został sprawnie unieruchomiony. Gdy strażnicy ciągnęli go w kierunku drzwi, zauważył, że elfka unosi dłonie do ust i w jego serce wlała się nadzieja.

– Tak jest! Rzuć zaklęcie! Załatw ich! – krzyknął.

– Zło-dzie-je! Zło-dzie-je! Zło-dzie-je! – skandował złodziejaszek.

– Chyba będę rzygać – oznajmiła elfka.

– Zabrać wszystkich! – ryknął sędzia.

Po chwili na sali zapanował spokój.

– Ty też się wynoś! Policzymy się później – pobladły prokurator czym prędzej się ulotnił.

Sędzia westchnął ciężko.

– Cholerni larpowcy!

 

 

Tomasz Zawada

 

Rzeszów, 31.08.2010 r.

Koniec

Komentarze

Coś na poprawę humoru w ten smętny deszczowy dzień. Ze sporym przymrużeniem oka. ;)

Nawet zabawne, ale tak naprawdę to jedyny atut tegoż opowiadania. No ale skoro ma to być tekst na poprawę nastroju, to rozumiem :)

Faktycznie śmieszne, z ciekawą puentą. Uśmiechnęłam się w ten ponury deszczowy dzień, zgodnie z obietnicą.
Z uwag to słowo "barman" nie leży mi w kontekście, jakoś za współcześnie brmzi w porównaniu z oberżystą. Poza tym fajny język i teksty, naprawdę łatwo się czyta. I like.

Wódki mu polać, dobrze prawi! ;) Pointa stała się oczywista po słowie "prokurator", ale to wcale nie przeszkadza. Świetny shorcik. 

Eferelin, dziękuję :D
 Po egzaminie językowy i treningu w deszczu (walki mieczem, nieco nawet w klimacie)... To jedna z rzeczy, której mi trzeba było ;)

Cóż... jest i już.Samymi wulgaryzmami nie zbudujemy postaci charakternych tylko zwykłych prostaków.

"Zło-dzie-je! Zło-dzie-je!" - jak manifestacja przeciw związkom zawodowym;)
Dobre.

Usmiechnęłam się :o) 

Cieszę się, że short spełnił swoje zadanie.
RheiDaoVan a co trenujesz? Średniowieczną walkę mieczem, czy raczej coś z dalekowschodnich klimatów? W razie czego zawsze możemy ewentualną przyszłą polemikę rozstrzygnąć na ubitym polu ;)

Eferelin Rand, no bez bicia przyznam, że Katori Shinto Ryu, czyli dalekowschodnie. Ze średniowieczną niestety się rozminęłam (próbowałam nawet strzelać z łuku, ale definitywnie nie moja bajka).

W takim razie pozdrawiam koleżankę po fachu ;) Ja zajmuję się Kendo.

A pozdrawiam, pozdrawiam. Choć ja to jeszcze taki nieco newbie jestem. Jeszcze, podkreślam. ;)

Bardzo fajne opowiadanie. Czyta się je miło i chętnie. Przy okazji zapraszam do lektury mojego nowego opowiadania. Życzę miłej lektury. Komentarze mile widziane. :)

Fajne, śmieszne. Faktycznie, dobry relaksator, na poprawę humoru.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

"Rzeszów, 31.08.2010 r"
Fajny tam pomnik macie w Rzeszowie, dlatego jesteście tacy weseli?;)

Śmieszniste ;)

P.S. Pomnik rzeczywiście jest ciekawy.

A ode mnie pięć, bo i śmieszne, i prawdziwe :D

Ten wzniosły monument jest dumą i perłą Podkarpacia! ;)

"Ten wzniosły monument jest dumą i perłą Podkarpacia!"

I niechaj to bóstwo płodności ma nad nami pieczę, amen.
Pozdrowienia dla całego Podkarpacia!;)

Na końcu wybuchłem śmiechem. Fajny short.

Trochę za wcześnie się pokapowałam, ale może być.

Babska logika rządzi!

Bywało śmieszniej, ale I smutniej bywało. Tekst, który rozweselał ponad sześć lat temu, dziś już taki zabawny nie jest.

 

Tępo ga­pi­ła się w prze­strzeń z otwar­ty­mi usta­mi. – Mnie, gdybym zobaczyła przestrzeń z otwartymi ustami, z pewnością wzrok by się wyostrzył. ;-)

 

– O żesz! Pie­prze­ni zło­dzie­je… – – O żeż! Pie­prze­ni zło­dzie­je

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Zrozumiałem koncept dopiero po dowiedzeniu się kto to są larpowcy :)

Nowa Fantastyka