- Opowiadanie: Rossa - Szpital nadziei

Szpital nadziei

Napisałam ten tekst dość dawno i długo zastanawiałam się, czy go publikować. Problem, który zdecydowałam się poruszyć jest poważny i aktualny. 

 

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Szpital nadziei

Bartek rozprostował palce lewej dłoni, uważnie ją obejrzał. Wysypka zdążyła się rozprzestrzenić. Westchnął ciężko. Miał wrażenie, że z płuc dobiegł cichy świst. Pomacał się po brzuchu. Wydał mu się twardy, zbyt twardy, jakby w środku zadomowił się guz.

Nie zastanawiając się długo, wskoczył na wagę.

Osiemdziesiąt dwa kilogramy.

Ostatnio było osiemdziesiąt trzy, pomyślał z przerażeniem.

Potrzebował porady doktora. I to natychmiast.

 

Kobieta próbowała przypomnieć sobie wszystkie rzeczy, które uległy zmianie.

Przenikliwy ból w szyi, od tego się zaczęło. Później zęby się wydłużyły, często też ogarniał ją głód. Jakby tego było mało, cierpiała na światłowstręt, a jej skóra zaczęła przypominać barwą starą kartkę papieru. Tętno miała tak słabe, że prawie niewyczuwalne, dokuczał jej ból głowy. Najgorsze były jednak halucynacje. Upiorne wizje o rozszarpywaniu gardeł, spędzały jej sen z powiek. Dosłownie, bo od dawna nie mogła zmrużyć oka.

– Porfiria? – zastanowił się doktor. – Albo guz mózgu. Chociaż, nie wykluczam także poważnych zaburzeń psychicznych. Dużo pani je?

– Często jestem głodna… ale wiele rzeczy mi nie podchodzi. Słodycze, czy pizza… nie mogę na nie patrzeć. Sam zapach mnie odrzuca. Właściwie, jem tylko kaszankę i krwiste steki.

– Niedobrze, bardzo niedobrze.

– Doktorze… co mi jest?

– Prawdopodobnie wszystko, o czym już powiedziałem. Porfiria, guz mózgu i schizofrenia. Proszę nie płakać! Od czego zaczynamy leczenie? Sugerowałbym…

 

– Tłumaczę, że to poważna sprawa! Jestem przezroczysty, słyszysz, doktorze? Przezroczysty! Jakieś dzieciaki się ze mnie nabijają, siadają w kręgu i świeczki palą! Mówią, że chcą pogadać, ale ja wiem swoje! Patologia! Nawet w domu nie mam spokoju. Ciągle ktoś przyłazi, jakby to było muzeum! Powiedziałem jednej babie, żeby przestała robić mi zdjęcia, a ona oszalała! Biegała jak nienormalna, darła się… Pan mnie w ogóle słucha?

– Tak… mania prześladowcza, nic dodać, nic ująć. Ale ta przezroczystość… pewnie anemia.

 

Dziewczyna zaczęła recytować swoje objawy.

– Ból brzucha, uczucie osłabienia…

– Wystarczy. No cóż, to mi wygląda na raka trzustki. Przykro mi.

 

Bartek dotarł wreszcie do przychodni. Kolejki były ogromne, każdy liczył na natychmiastową poradę. Wiedział, że musi powiedzieć o wszystkim, co mu dolega. Miał bardzo złe przeczucia. Wywołano go szybciej, niż zakładał.

Spojrzał na doktora i zaczął mówić. Z każdym jego słowem, mina tego, który wie wszystko, była coraz bardziej ponura.

– Źle to wygląda – powiedział w końcu doktor. – Cukrzyca, gruźlica, ospa wietrzna, dur brzuszny…

– Ale jest nadzieja?

– Oczywiście. Proszę spojrzeć na to. Dwie tabletki tego cuda dziennie, do tego plastry oczyszczające na stopy, o, tu pan je znajdzie…

– Dziękuję – wyszeptał Bartek, klikając w linki. – Dziękuję, doktorze Google.

Koniec

Komentarze

Dobre. Fantastyka użyta w celu satyrycznego przestawienia poważnego problemu. Udało Ci się.

 

Edycja: za mały komentarz na Bibliotekę. Spodobał mi się pomysł wplecienia do tematu załatwiania chorób przez internet istot nadnaturalnych. Humorystycznie przedstawione problemy wampirzycy i ducha rozbawiły, ale były to trafne strzały. Tak shorty powinny podchodzić do problemów :)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Efektowne opowiadanie: krótko, zwięźle, wciągająco i na temat. Fajnie ujęty ważny temat. Nice. 

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Czytałam już tekst bardzo podobny do tego i oparty właśnie na pomyśle o doktorze Google, tylko nie w formie opowiadania a artykułu, więc zamiast zaskoczenia było deja vu. Choć fajnie wplotłaś fantastykę. Gdzieniegdzie szwankuje interpunkcja.

It's ok not to.

Pietrku, dziękuję. :) 

Rosebelle, cieszę się, że Ci się podobało. :)

Dogsdumpling,  oj, interpunkcja to moja zmora, ale pracuję nad tym. ;) Też kiedyś czytałam artykuł na ten temat (źródła pewnie sobie nie przypomnę) gdzie autor opisywał zagrożenia wynikające z internetowych diagnoz (głównym było, o ile dobrze pamiętam, zaburzenie psychiczne). Dzięki za komentarz. :) 

Czytając, nie mogłem odpędzić od siebie myśli, dlaczego ktoś wymienia po kolei choroby ze spisu treści podręcznika do interny. A potem nastąpiło ostatnie zdanie i cóż mogę rzec, Rosso, bardzo zacną klamrę zastosowałaś, tekst niby bez sensu przekabaciłaś o sto osiemdziesiąt stopni serwując fajną, błyskotliwą myśl i podkreślając poruszany problem w punkt. Tak leję sobie wodę w tym komentarzu, bo chciałbym zagłosować na bibliotekę, a nie wiem, cóż więcej merytorycznego mógłbym dodać, więc miejmy nadzieję, że tyle wystarczy temu, kto przyjdzie klikać. ;)

Pozdrawiam!

MrBrightside, dziękuję. :) Powiem Ci, że trochę niepokoiło mnie, że ktoś przerwie czytanie w połowie, uznając, że tekst nie ma sensu. Cieszę się, że szorcik przypadł Ci do gustu. :) 

Obawy masz całkiem zasadne, ale Twoją siłą jest fakt, że nie przekroczyłaś trzech tysięcy znaków. Myślę, że ciekawość przezwycięży irytację w niejednym przypadku. :D

MrBrightside, mam nadzieję. ;)

Autorko, opowiadanie jest ciekawe, ale opisany sposób stawiania lekarskich diagnoz zalatuje dyletantyzmem. Tak pośpiesznych diagnoz żaden lekarz nie stawia. Rozumiem potrzebę zwięzłej narracji, ale trochę przesadziłaś. Niemniej opowiadanie świadczy o niezłym warsztacie literackim. Pozdrawiam ciepło.

Oj, dopiero teraz się zorientowałam, co to za “doktor”. Końcówka jest rewelacyjna i zmusza mnie do rewizji poprzedniej opinii.

Szukanie porady lekarskiej w Internecie, to naprawdę poważny problem, bo prowadzi prostą drogą do hipochondrii. Można się także nieźle zatruć “lekami”, polecanymi przez internetowe porady. Moje uznanie.

Z wujkiem Google jest ten problem, że doskonale uwidacznia słabości szukającego… Szczególnie te intelektualne ;) Z kolei co do poniektórych lek. med. (doktor to rzadkość) to czasami mam wątpliwości, czy aby sami z Googla nie korzystają…

 

Szorcik niezły. Zaskoczenie było :)

 

Pozdrawiam.

Który lekarz nigdy nie guglał objawów, niech pierwszy rzuci kamieniem. :p

Zastanawiam się, jak ludzie leczyli się dawniej, kiedy jeszcze nie było rzeczonego doktora…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Karolino, dzięki za komentarze i cieszę się, że końcówka przypadła Ci do gustu. :) Zgodzę się, że kilka zdań więcej mogłoby poprawić jakość tekstu, ale, jak pisałam wcześniej, bałam się, że ktoś może nie dotrwać do końca. ;) Również pozdrawiam.

Blacktom, cieszę się, że szorcik Cię zaskoczył, osiągnęłam swój cel. ;) 

Reg, wydaje mi się, że przed powstaniem “doktora”, podobną rolę spełniały porady wymieniane między znajomymi.  I prawdopodobnie ich rezultat był równie wątpliwy, za to szkodliwość – o wiele mniejsza. ;)

Dziękuję wszystkim za przeczytanie. :)

O, szkodliwość na pewno była mniejsza! Wtedy nie było niektórych powszechnych dziś “schorzeń”, że wspomnę zespół niespokojnych nóg, nie było też suplementów. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ponieważ razem z tym doktorem zdiagnozowałam u siebie nowotwory wszelakie, a u syna zapalenie opon mózgowych, doceniam pomysł.A że na szczęście zachowałam resztki zdrowego rozsądku i dopuszczalam myśl, że te diagnozy są niewiele warte, to jeszcze do tego mnie Twój szprot szczerze rozbawił. :)

Szort, nie szprot. Słownik w moim telefonie jest dla mnie pełen niezwykłych niespodzianek.

Niezłe.

Choć mnie osobiście ten element fantastyczny nieco zmylił. Dwa, tak różne dowcipy (fantastyczni pacjenci i tożsamość doktora), w jednym, krótkim tekście to chyba za dużo. Wolałbym gdybyś konsekwentnie zrealizowała jeden pomysł. Albo oba, ale w osobnych tekstach.

Bo skupiając się na bohaterach “niefantastycznych”, muszę potwierdzić, że są bardzo realni.

 

Ja też ostatnio czytałem tekst oparty na podobnym pomyśle – w majowo-czerwcowym “Szortalu na wynos” – “Niedobór”. Polecam.

Ocha, dzięki za opinię. :) 

Coboldzie, dzięki za uwagi i polecenie tekstu. Mam nadzieję, że w niedługo znajdę czas, by sięgnąć po Szortal, bo chociaż o jego istnieniu dowiedziałam się niedawno, wydał mi się interesujący. :) 

Dobry tekst, którego puenta jest tragicznie śmieszna przez swą prawdziwość. 

Trochę za to jestem podzielony wewnętrznie w kwestii, czy te dwie rzeczy – przypadek Bartka i pozostałych pacjentów – współgrają ze sobą w tekście. Bo trochę nie grały mi dwa żarty na raz.  Ale to taka drobnostka ;)

Co do aspektów technicznych, to czytało mi się bez problemów.

Podsumowując: tragikomiczna, i jakże prawdziwa, puenta. Coś grzmotnęło na koniec ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NoWhereManie, cieszę się, że doceniłeś puentę. :) Idę oglądać fajerwerki. :D 

Bardzo sympatyczny szorcik. :-)

No i walisz prosto w problem… Cóż, znowu mistrz Lem miał rację.

Ech, do Internetu powinni dawać dostęp dopiero po zdanym egzaminie…

Babska logika rządzi!

Finko, w pełni się z tym zgadzam. Dzięki za klika. :) 

Bardzo udany short. Sprawnie napisany, bardzo przyjemnie się czyta. I bardzo trafne i udane zakończenie. trochę taki czarny humor, ale jestem wyjątkowo usatysfakcjonowana z lektury. 

Techniczne też nie mam zastrzeżeń.

Idę nominować do biblioteki :)

Katia72, dziękuję za miłe słowa. No i za klik – to moja pierwsza biblioteka. ;)

Gratulacje :)

Fajne :)

I gratuluję biblioteki :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, dziewczyny :) 

Fajny szort.

Choć nie wiem, czy nagromadzenie pacjentów coś dodaje. Z jednym pacjentem wyszedłby z tego dobry Drabble. :)

Blackburnie, przez chwilę zastanawiałam się, czy nie zrobić z tego drabelka, ale doszłam do wniosku, że zachowam pierwotną formę. ;) Dziękuję za komentarz. :)

 

Nieźle, spodziewałem się jakiegoś zaskoczenia, twistu na koniec, ale nie takiego. Poza tym napisane dobrze. Podobało się.

Czy to jest sygnaturka?

Świetny szort :) Wielki plus za opisy i dialogi, ogólnie za wszystko :) Gratuluję :)

Kchrobaku, cieszę się. :)

Annn, dzięki. :)

Bardzo dobry szort. Takiego zakończenia się nie spodziewałam!

Doskonale ukazałaś współczesne podejście ludzi do swoich dolegliwości i zaufanie jakim darzą wszechwiedzącego doktora obecnego w każdym domu :D

Nerisso, cieszę się, że Ci się podobało. :) Dziękuję za miłe słowa. 

Było zaskoczenie w finale, choć powinno się okazać oczywiste :) Więc zapisujemy na plus :) Krótko i dobrze. Jestem na tak.

Dzięki, Darconie. :)

Czytałem znudzony. Pierdyliardowy tekst o wampirach, choć dobrze napisany.

Ale na końcu śmiechłem totalnie.

Gratuluję, świetny szort. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Tekst trafny, na czasie. Faktycznie Google straszny najczarniejszymi wizjami z powodu błahych objawów. Szkoda tylko, że medycy w realu są niewiele lepsi.

A ci w realu nie czują w ogóle odpowiedzialności za pacjenta?

Babska logika rządzi!

Zalth, dzięki. :) 

 

Ja na szczęście mam dobre wspomnienia z realnymi lekarzami. ;) 

 

Świetna satyra, zaskakujące zakończenie – czego jeszcze wymagać. Naprawdę dobry szort. Początkowo nieco irytowało mnie użycie terminu doktor jako synonimu lekarza, ale faktycznie w tym kontekście jest on jak najbardziej odpowiedni.

 

Pietrek Lecter: Spodobał mi się pomysł wplecienia do tematu załatwiania chorób przez internet istot nadnaturalnych.

 

Szczerze mówiąc odniosłem wrażenie, że mamy tu do czynienia raczej z fantazjami hipochondryków niż z “realnymi” fantastycznymi istotami.

Marcin Robert, cieszę się, że Ci się podobało. 

Co do Twojej interpretacji istot nadprzyrodzonych, to udało Ci się rozgryźć drugą możliwość. Bo równie dobrze można założyć, że to wampirzyca/duch, jak i przyjąć, że to zwykli “pacjenci”, którzy trochę odpłynęli. ;) 

Błyskotliwe i punktujące problem. Chyba taki powinien byś szort. Mówię “chyba “, bo tak naprawdę nie wiem. Z tą nazwą spotkałem się po raz pierwszy na tym portalusmiley

Problem samoleczenia jest rzeczywiście starszy niż google. Prócz porad znajomych, były kiedyś też domowe encyklopedie medyczne, po przeczytaniu, których można było stwierdzić, że jest się chorym na wszystko!smiley

@Rossa nie daj się prosić! Zdecyduj się i zdradź, jak jest Twoja interpretacja. Duchy, wampiry to, czy porąbani pacjenci?

Ja mam jeszcze trzecią interpretację, zwłaszcza co do ducha. Ten duch to prawdziwy duch, który wcześniej, jeszcze jako człowiek, już zdążył skorzystać z porad dr Googlesmiley

Mjacek7235, kiedy pisałam ten tekst, myślałam o fantastycznych pacjentach, ale gdy skończyłam, uświadomiłam sobie, że w zasadzie równie dobrze można uznać, że to zwykli ludzie, którzy cierpią na choroby psychiczne. W “Mistrzu i Małgorzacie” nie takie cuda tłumaczono schizofrenią. ;) 

Przypomniałeś mi o encyklopediach medycznych. ;) Moja babcia ma takie cudo i już po przeczytaniu kilku stron, człowiek może dojść do wniosku, że jest obłożnie chory. 

Fajnie kombinujesz z tym duchem. ;)

I cieszę się, że Ci się podobało. :) 

Nowa Fantastyka