- Opowiadanie: Thenamero - Dziedzictwo żywiołów

Dziedzictwo żywiołów

Jestem w trakcie pisania książki. Nie uważam że jest ona arcydziełem, I spodziewam się mocnej krytyki. Prosze jednak o wyrozumiałość. Będę starał na bieżąco słuchać rad i wnosić poprawki.

Oceny

Dziedzictwo żywiołów

Pytania i odpowiedzi Cz.1

Ludzie mnie pytają, jak do tego doszło… Więc głoszę im prawdę, jak bogowie mi kazali, opowiadam im o początku i końcu. O życiu i śmierci, o nadziei i stracie.

Tym, którzy nie rozumieją, dlaczego to się stało, staram się opowiedzieć jeszcze raz i spokojniej. A więc zacznijmy od nowa:

Na początku była jedna planeta, zwała się Chaos. Czym jest Chaos, pytacie? Chaos jest wszystkim, jest zniszczeniem oraz początkiem nowego życia. Ludzie na tej planecie byli niezwykle potężni oraz inteligentni. Ich tolerancja była ogromna, a ciekawość skutkowała odkryciami, o których się nie śniło. Planeta jest wielka, a nawet największa w galaktyce. Oj, ale to później. Jak na ogromny świat potrzebny jest porządek. Czyż nie? Planeta wybrała spośród swoich obywateli najsilniejszego, który stał się władcą Chaosu. Tak to właśnie on… Chaoso. Potężny władca, który był niesamowicie utalentowany i uwielbiany przez ludzkość zamieszkanej planety.

Lecz jak to jest w życiu, wkrótce zaczęły się rodzić pierwsze chore dzieci. Nikt nie rozumiał, jak do tego doszło. Ani magia. Ani żaden z żywioł nie pozwoliły na uleczenie nowych potomków planety.

Tak powstały pojedyncze żywioły, dzieci, które były chore i nie potrafiły władać więcej niż kilkoma żywiołami, a czasami nawet jednym.

Takie dzieci szybko zostały obiektem kpin rówieśników. Wkrótce zaczęło się rodzić coraz więcej takich ludzi i nikt nie wiedział, czym to jest spowodowane. Chaoso stwierdził, że nie chce takich „dziwadeł” na swej planecie, a znaczna większość go poparła. Wygnał wszystkich, którzy nie potrafili władać tyloma żywiołami, aby reprezentować chaos… I tak o to te „niepełnosprawne” dzieci zaludniły inne planety, na które natknęły się podczas wygnania. Postanowiły, że każdy żywioł powinien mieć własną planetę…

I tak o to powstały żywioły. Pytacie, co było dalej? Wszystkiego się dowiecie w swoim czasie. Zapraszam was do historii pełnej nadziei, krwi, płaczu, radości, sekretów oraz wielkiej przyjaźni… Historii, która pokazała wszystkim, że nadzieja potrafi wygrać nawet ze śmiercią.

2. Kobieta na Pustkowiu.

I o to ona, szła przez zniszczone ziemie. Jej kroki były niewinnie, tak lekkie, tak uwodzicielskie. Lecz gdyby ktoś spojrzał na ziemie, te ślady… Popękana ziemia, jakby ta piękność była niesamowicie ciężka.

Jej stopy były przepiękne, zadbane jak reszta jej skóry. Korzenie oplatały jej nagusieńkie ciało… Były tak piękne, tak brązowe, jak prastary dąb, który dominuję w najwspanialszych lasach Ashany.

Korzenne pnącza oplatały jej ciało, tworząc piękne łańcuchy na skórze. Zakrywały każde intymne miejsce, lecz jej zgrabny brzuch odsłonięty był w całości. Gdy tak szła uwodzicielskim krokiem, można było zaobserwować w jej pępku zielony kryształ, mieniący się pod każdym kątem.

Gdyby ktoś ją teraz zobaczył, pośród tych zniszczonych ruin pomyślałby “Co taka piękność robi na tym zniszczonym świecie!” lecz ona miała powód… Tak straszny, że ciężko go sobie wyobrazić.

Jej śliczne, Jasno-zielone, rozpuszczone włosy unosiły się wraz z pyłem, podczas każdego powiewu wiatru. Cerę miała jasną i nieskazitelnie czystą. Jej piękne zielone oczy patrzyły dumnie przed siebie i widać w nich było jej dominację… czy może potęgę?

Gdy wiatr przestawał wiać, kosmyk jej przepięknych włosów opadał jej na lewy kącik lekko różowych ust, nadając jej jeszcze większy wdzięk. Włosy miała do pasa, część z nich opadała na jej prawą pierś. Była przepięknej sylwetki niczym Venus. Zdecydowanie ideał kobiecości.

Kroczyła dumnie przed siebie, z każdym krokiem była coraz bardziej pewna swoich decyzji. Wiedziała, po co przybyła na te ruiny, wiedziała, czego pragnie, wiedziała, że będzie triumfować.

Nie była sama. parę kroków za nią szła jeszcze jedna dziewczyna, lecz w jej ruchach była coś dziwnego. Jak by zgnilizna otaczała miejsce, które dotknęła jej stopa. Była zdecydowanie młodsza od zielonowłosej piękności, wyglądała na szesnaście lat, choć kto wie, ile miała naprawdę.

Dziewczyna miała długie fioletowe włosy opadające na ramiona. Jej czarne usta wyglądały tak, jakby oblano je atramentem w kształt szyderczego uśmiechu, a w oczach miała szaleństwo. Te ciemnoniebieskie oczy miały w sobie coś, co mówiło, by zejść jej z drogi. Była ubrana w dość ciekawy, czarno-fioletowy pancerz. Górna cześć zbroi, nie miała rękawów, co odsłaniało jej wytatuowane, drobne ramiona. Już rzut oka na tatuaż doskonale ukazywał, czym on jest. Była to pajęczyna; czarna pajęczyna, która pokrywała całe ramiona. Nosiła poszarpane czarne rękawiczki nadające jej niesamowity urok, który kazał zwracać na nią uwagę.

Na plecach miała fioletowe ostrze. W rękojeści broni była widoczna wielka pajęczyna, a jakby ktoś się dokładnie przyjrzał, to zauważyłby żyjące w niej pająki, które schodziły na nici ciągnącej się po plecach.

Nie szła uwodzicielsko, lecz stanowczo i groźnie, a jej mina sugerowała, że jest w stanie zabić… ba! zniszczyć wszystko na drodze, byle dojść do celu!

-Pasti! Rusz się szybciej. Nie mam zamiaru szukać tego posągu całą noc! – Zielonowłosa piękność odwróciła głowę, gdy wymówiła te słowa. Ich wzrok się spotkał…

– Mirato, gdzie ci się spieszy? – Pasti usiadła na kamieniu i podparła się dwiema dłońmi na ostrzu, które zdjęła z pleców. Patrzyła na Miratę z miną pełną skupienia.

– Nie mam czasu na twoje wygłupy – Mirato podeszła do siedzącej Pasti – Wstawaj albo zaraz będziesz miała gruz w płucach! – Wzrok Miraty mówił za siebie… ta złość i gracja zarazem.

– Dobra już księżniczko, uspokój się! – Pasti wstała, miecz zarzuciła na plecy.– I tak mam nadzieję, że się dziś z kimś jeszcze pobawię. – Dodała i wyruszyła przodem, zostawiając Miratę z tyłu.

Mirata ruszyła za nią, tocząc dalej rozmowę.

– Mam jednak nadzieję, że nie. Nie przyszłam tu zabijać, lecz po moc do zabijania!

– A Skąd wiesz, że Chaoso ci pomoże?

– Bo ja dostaję wszystko, co chce. Zapamiętaj.

– Tak z pewnością. – Pasti zaczęła się śmiać, lecz nie na długo. Włócznia przeleciała tuż koło jej lewego ucha. Mirata zdążyła kucnąć, unikając spotkania z bronią.

Ich wzrok spotkał się z sobą na ułamek sekundy po czym, wielki grom uderzył pod ich nogi, tworząc eksplozje. Masa pyłu wystrzeliła w górę. Wybuch był tak silny, że obie dziewczyny zostały odrzucone w tył.

-Pasti! Jesteś cała!? – Mirata zawołała, podnosząc się i rozglądając się poprzez pył. Podniosła rękę, a drobiny zaczęły wirować wokół jej dłoni, po czym powietrze stało się znów przejrzyste.

Niedaleko niej leżała nieprzytomna Pasti. Mirata szybko do niej podbiegła. Dziewczyna była poobijana oraz zakurzona, lecz nie odniosła dużych obrażeń. Może tylko uderzyła się w głowę przy upadku, co skończyło się lekką utratą przytomności.

– Gdzie jesteś! – Mirata podniosła się pełna gniewu. Rozglądała się na każdą stronę, Nagle zobaczyła w oddali błysk. Był to mało widoczny blask, lecz po paru sekundach dostrzegła nadciągającą błyskawice. Mocno uderzyła gołą stopą w ziemię. Około pięciu metrów przed nią, wyrósł ogromny filar, przyjmując potężny piorun na swoją powierzchnię. Powstał huk, a potem filar rozpadł się na kawałki.

Mirata szybko się rozejrzała i dostrzegła kolejny błysk tym razem z prawej strony. Zobaczyła wiązkę błyskawic znów lecącą w jej stronę. Zrobiła szybki ruch nogą w powietrzu. Z ziemi powstał ogromny głaz przypominający pięść. Nastąpił wybuch i masa kamienni wystrzeliła w górę. Mirata długo nie czekała i przystąpiła do kontrataku w stronę lecącej błyskawicy. Złożyła ręce na piersi, po czym tupnęła nogą w ziemie. Znów z ziemi wyrosła ogromna kolumna, która z wielką prędkością ruszyła w stronę kolejnego błysku. Znów nastąpił wybuch. Lecz tym razem filar się nie rozpadł i leciał dalej. Ostry jak brzytwa niszczył wszystko na swojej drodze.

Dziewczyna rozglądała się nerwowo, czekając na dalszy przebieg zdarzeń.

– Nieźle! Ale to za mało! – Za pleców Miraty dobiegł głos oraz dźwięk, który towarzyszy przy tworzeniu błyskawicy. Szybko się odwróciła, lecz nie zdołała uniknąć uderzenia gromem. Jej ciało poleciało wzdłuż zniszczonej alejki, po czym uderzyło o kamienną ścianę. Masa kurzu zmieszanego z piaskiem znów wzniosła się w powietrze.

– Hm i to tyle? – Powiedział młody chłopak z dumą, a jego ręce pokrywały jeszcze wyładowania elektryczne po błyskawicy. Był to Efertirio, Strażnik porządku. Jego zadaniem jest dopilnowanie, by nikt niepożądany nie kręcił się po zniszczonej planecie. Strażnicy porządków byli dobrze wyszkoleni i dzięki temu mieli moc dość potężną, by sobie poradzić z nieproszonymi gośćmi. Efertirio miał dwadzieścia sześć lat, ubrany był w żółto-niebieski pancerz, na którym znajdowały się małe akumulatory, umożliwiające mu dopływ stałego prądu. Stał dumnie na zniszczonym budynku, podpierając się na białej włóczni. Jego oczy patrzyły na miejsce upadku Miraty. Wręcz podziwiał, jak kurz oplata to miejsce. Zeskoczył z budynku i powolnym krokiem szedł do leżącej na boku Pasti. Zatrzymał się przy niej, a jego niebieskie oczy szybko zwróciły uwagę na ostrze leżące obok. Podniósł je… Pająki zaczęły mu wspinać się na rękę. Nie trzeba było długo czekać. Instynktownie je odrzucił. – Planeta trucizny albo ciemności – powiedział pod nosem, gdyż nagle zza jego pleców dobiegł dziwny dźwięk. Szybko się odwrócił, celując włócznią.

Kurz zaczął wirować. Wokół budynku, powietrze zrobiło się tak gęste, że nie można było oddychać. Efertirio szykował się na najgorsze. Wiedział, że jego przeciwnik jeszcze nie poległ, więc po prostu zasłonił oczy ręką i czekał.

– No, no, no – Dobiegł go głos zza pyłu, który wirował, tworząc małe tornada wokół budynków oraz oczywiście Miraty – Masz niezły tupet, by podnosić rękę na kobietę. – Z kurzu wyłoniła się Mirata. – Twój szef nakazał ci atakować każdego, kogo ledwo zobaczysz na tym terytorium? – Oparła rękę na biodrze, a za nią pył piaskowy wraz z kurzem zaczął uzupełniać całą przestrzeń.

– Mylisz się. Moje rozkazy polegają na przepędzeniu wszystkich z tej planety, nawet kobiety. – Wokół włóczni zaczęło się tworzyć napięcie elektryczne. – Wynoś się stąd i zabierz przyjaciółkę, zanim dostaniesz z czegoś mocniejszego! – Włócznia skierowała się wprost na Miratę.

– Grozisz mi? Chyba nie wiesz, z kim zadarłeś! – Burza piaskowa za pleców Miraty wystrzeliła w górę, tworząc ogromny strumień pyłu wznoszący się do nieba, na którym utworzyła się wielka piaszczysta chmura. – Pogrzebię cię żywcem! – Piaskowe niebo zaczęło sypać się niczym uszkodzony sufit. Filary piachu spadały z wielką szybkością a wraz z nim fragmenty gruzu oraz inne pyły i skamieniałości bo zniszczonych budynkach. Efertirio szybko zaczął się przemieszczać, pomiędzy spadającymi fragmentami chmury. Biegł między uliczkami. A piach zaczął zasypywać zarówno mu drogę jak i pozostałe ulice.

Mirata stała i uśmiechała się. Jej oczy kierowały piaskiem, który się nie kończył.

Strażnik biegł uliczkami. Co chwilę przed nim spadała nowa kolumna, tworząc pył, który powodował, że oczy nie mogły się skupić.

– Haha uciekaj, ile chcesz! Piasek i tak cię znajdzie!

Efertirio popatrzył na niebo, które było brązowe od piachu… Skręcił w prawą uliczkę, postanowił zrobić koło i uniemożliwić Miracie jego kontrolowanie. Przemierzył ostatnią uliczkę i widział już na wprost siebie dziewczynę, lecz i ona jego. Był to niezwykły widok. Niebo rozpadało się, a młody strażnik omijał zwinnie każdy głaz. Biegł… a wszystko wokół się niszczyło przez piasek.

– Żałosne!!! Powinieneś uciekać głupcze! – Mirata uderzyła ręką w budynek stojący przy niej… Nagle monumenty wokół strażnika zaczęły się walić, tworząc masę spadających w jego stronę gruzu. Radził sobie, był wysportowany, unikał głazy slalomem, niektóre nawet przeskakiwał. Wyciągnął przed siebie włócznie -Thunderia!- Wykrzyczał. Ogromna błyskawica wystrzeliła w stronę Miraty.

Mirata syknęła, otworzyła dłonie, po czym je zamknęła. Dwa bloki przed nią się nagle zawaliły, tarasując błyskawicy przejście. Usłyszała wybuch, gdy błyskawica trafiła w kupę gruzu.

– Sprytnie – Wypowiedziała pod nosem.

– Nie tak sprytne, jak to! – Efertirio stal na zniszczonym budynku, a wokół niego tańczyła burza wyładowań. Wyprostował włócznie. Kilkanaście małych piorunów wyleciało, lecąc nie w Miratę, lecz w stronę Pasti.

Mirata szybko podniosła fragmenty gruzu i rzuciła w stronę błyskawic, blokując ich uderzenie.

Kolejne błyskawice wybuchły obok jej nogi, co odrzuciło ją to w tył. Z nieba zaczęła spadać cała zawartość, uprzednio przez nią tam umieszczona. Upadając bowiem, Mirata straciła kontrolę nad piaskiem.

– Nie powinieneś mnie denerwować! – Oczy Miraty zabłysły gniewem – Eartohortere! – Z ziemi wyrosły dwie dłonie, które szybkim ruchem klasnęły, zgniatając wszystko, co było na ich drodze, Efertirio zdążył odskoczyć, wypuszczając kolejną błyskawicę. Lecz Mirata nie uciekła, stała w miejscu. Wyprostowała dłoń. Wokół jej pleców piasek zaczął tworzyć pancerz. Błyskawica uderzyła w jej otwartą dłoń, powodując wybuch. Ale ona stała niewzruszona w miejscu.

– Przecież to… – Efertirio był zaszokowany, tym co zobaczył. I to był jego błąd… Ostrze wbiło mu się w plecy po czym przebiło go na wylot. Upadł na kolana, po czym sturlał się, obijając się o resztki powstałego w walce gruzu.

– Żywioł ciemności, nie trucizny, śmieciu – Pasti stała na szczycie patrząc, jak ciało strażnika spada, obijając się o wszystko na drodze.

Mirata stała w miejscu i patrzyła na całą sytuację… Nie wiedziała bowiem … że będzie to takie ciężkie…

Pasti stała i patrzyła na Miratę, a jej ciemnofioletowe włosy zaczęły falować na wietrze.

– Chodź, to już niedaleko. – Odezwała się, po czym poszła wzdłuż zniszczeń.

 

3. Pytania i odpowiedzi Cz2.

Tak… Na początku był chaos. Potem narodziły się inne żywioły, ale to już wiecie. Minęło kilka tysięcy lat. Planety zamieszkały miliony, każdy świat miał swój unikalny klimat, a rodzący się na nich posiadali tylko jeden żywioł. Oczywiście zdarzało się, że kobieta żywiołu wody poślubiła mężczyznę z żywiołu ognia, urodziła im się córeczka o mocy wody. Wtedy rodzice decydowali się, jakie dać jej obywatelstwo. Zazwyczaj zależało od żywiołu dziecka. Skoro już ma żywioł ognia, niech się wychowuje na planecie ognia. A co jeśli bliźnięta mają różne żywioły? Hmm, to jest ciekawe pytanie, ale odpowiem na nie kiedy indziej. Kontynuujmy opowieść:

4. Mirateira Strong. Kobieta brudnych intencji.

Jej pełne imię brzmiało Mirateria Strong, co znaczyło inaczej tyle, co „Silna Ziemia”. Rodzice nadali jej imię po babci, która była silną i niezależną kobietą. Lecz nasza młoda dziedziczka nie lubiła swojego pełnego imienia. Wolała, gdy wołano do niej Mirata. Uważała, że tak jest po prostu ładniej. Mirata od dziecka była faktycznie silna i niezależna jak jej babcia… Nie lubiła pomagać ani nie rozumiała słowa „NIE”. Zawsze musiała dostać wszystko, co chciała. Czy rodzice ją rozpieszczali? Raczej nie, wręcz przeciwnie. Karcili ją za każdy błąd, który popełniła.

W wieku 16 lat Mirateria wyrosła na piękną kobietę o pięknych kształtach i już wtedy uwielbiała się chwalić swym ciałem. Wbrew woli rodziców często chodziła opleciona w korzeń. Lubiła bowiem, jak mężczyźni się o nią trudzili. Mirateria była w dwóch związkach i w obu przypadkach to ona skrzywdziła tę drugą połowę. Czasami wydawało się, że ona po prostu nigdy ich nie kochała, a lubiła brutalną zabawę i płacz swych ofiar. Młoda Mirata nawet dla małego braciszka była okrutną. Często go upokarzała i dawała mu do zrozumienia, że jest nikim. Na szczęście starszy brat Heta umiał pokazać Miracie gdzie jej miejsce. Nienawidziła go z całego serca. Rodzice zawsze go chwalili i się nim szczycili… Czasami uważała, że to ona dla rodziców jest samym problemem. Rodzice zginęli zabici przez bandytów, którzy włamali się do ich posiadłości. Mirata akurat wracała z do domu z miejsca, do którego zabroniono jej pójść, ale nigdy nie przejmowała się zakazami. Gdy wróciła, dom był zniszczony … ona sama była przerażona. Usłyszała płacz na górze, więc szybko pobiegła po schodach na górne piętro, gdzie w pokoju znalazła małego Terre, który płakał… Obok leżeli ich rodzice… Byli cali w krwi… Mirata upadła na kolana, Nigdy sobie nie wybaczyła, że ten raz ich nie posłuchała i nie została w domu. Rozejrzała się po pokoju. W kącie siedział cały w krwi Heta. „Próbował im pomóc” pomyślała. Wzrok Hety był przerażający… był taki… taki pusty… bez duszy…

Gdy Mirata skończyła 20 lat, uciekła z domu. Wiedziała, że jej moc rośnie, ale chciała potęgi większej, niż mogłaby sobie wyobrazić. Wuj, który pomagał rodzinie Strongów, uznał, że nie warto jej szukać. Mirata narobiła zbyt wiele szkód na planecie Ziemi. I oto ona… 24-latka. Samolubna, egoistyczna dziedziczka ziemi, która jest w stanie uznać śmierć rodziców i powiedzieć, że to dar dla jej potęgi… Mirateria Strong, władczyni ziemi oraz sługa Pana zniszczenia.

Koniec

Komentarze

Thenamero, usuń kropkę z tytułu!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

ok usunięta.

Jak usunięta, skoro widzę ją wyraźnie: DZIEDZICTWO ŻYWIOŁÓW.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ah przepraszam nie zrozumiałem. już zmieniam Poprawiłem co innego :P

Teraz tytuł jest OK. Resztę przeczytam nieco później. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przykro mi to pisać, Thenamero, ale Dziedzictwo żywiołów przeczytałam z największym trudem.

Zaprezentowany fragment jest napisany tak chaotycznie, że nie zorientowałam się, o co tu chodzi. Nie zdołałeś mnie zainteresować ani przedstawionym światem, ani drobiazgowymi opisami wyglądu bohaterek. Ich wędrówka także wydała mi się mało ciekawa, a potyczka z niejakim Efer­ti­rio nie poruszyła w najmniejszym stopniu.

Całości złego wrażenia dopełnia fatalne wykonanie, w najwyższym stopniu utrudniające lekturę.

Thenamero, masz przed sobą mnóstwo pracy i uważam, że z korzyścią dla Ciebie i Twojej przyszłej książki byłoby, gdybyś pierwej poznał zasady rządzące językiem polskim, spróbował sił w krótkich opowiadaniach i ewentualnie później starał zmierzyć się z pisaniem powieści. Bardzo wskazane jest, abyś dużo, naprawdę dużo czytał.

 

Py­ta­nia i od­po­wie­dzi. Cz1. –> Py­ta­nia i od­po­wie­dzi cz. 1/ część 1

Śródtytuły też zapisujemy bez kropek. Uwaga dotyczy wszystkich śródtytułów.

 

Tym, co nie ro­zu­mie­ją, dla­cze­go to się stało… –> Tym, którzy nie ro­zu­mie­ją, dla­cze­go to się stało

 

Czym jest Chaos, py­ta­cie? – Nie zauważyłam, aby od początku teksu padło jakiekolwiek pytanie.

 

Lu­dzie na tej pla­ne­cie byli nie­zwy­kle po­tęż­ni oraz in­te­li­gent­ni. Ich to­le­ran­cja była ogrom­na, a cie­ka­wość skut­ko­wa­ła od­kry­cia­mi, o któ­rych się nie śniło. Pla­ne­ta była wiel­ka, a nawet naj­więk­sza w ga­lak­ty­ce. Oj, ale to póź­niej. Jak na ogrom­ny świat trze­ba było tam po­rząd­ku. Czyż nie? Pla­ne­ta wy­bra­ła spo­śród swo­ich oby­wa­te­li naj­sil­niej­sze­go, który stał się wład­cą Cha­osu. Tak to wła­śnie on… Cha­oso. Po­tęż­ny wład­ca, który był nie­sa­mo­wi­cie uta­len­to­wa­ny… –> Objaw byłozy.

 

Ich to­le­ran­cja była ogrom­na… –> Co to znaczy?

 

Takie dzie­ci szyb­ko zo­sta­ły obiek­tem kpin od ró­wie­śni­ków. –> Takie dzie­ci szyb­ko zo­sta­ły obiek­tem kpin ró­wie­śni­ków.

 

Cha­oso stwier­dził, że nie chce ta­kich „Dzi­wa­deł” na swej pla­ne­cie… –> Dlaczego wielka litera?

 

prak­tycz­nie wszy­scy go po­par­li. Wy­gnał wszyst­kich, któ­rzy nie po­tra­fi­li… –> Powtórzenie.

 

I o to ona, szła przez znisz­czo­ne zie­mie. jej kroki były nie­win­nie… –> I oto ona, szła przez znisz­czo­ne zie­mie. Jej kroki

Po kropce nowe zdanie rozpoczynamy wielką literą. Ten błąd występuje w opowiadaniu wielokrotnie.

Na czym polega niewinność kroków?

 

uwo­dzi­ciel­skie. lecz gdyby ktoś spoj­rzał na zie­mie… –> …uwo­dzi­ciel­skie. Lecz gdyby ktoś spoj­rzał na zie­mię

 

"co taka pięk­ność robi na tym znisz­czo­nym świe­cie!"?! –> Zdanie powinna rozpoczynać wielka litera.

Pytajnik powinien znaleźć się po pierwszym wykrzykniku, przed zamknięciem cudzysłowu; drugi wykrzyknik jest zbędny.

 

Tak strasz­ny, że cięż­ko go sobie wy­obra­zić. –> Tak strasz­ny, że trudno go sobie wy­obra­zić.

 

Jej ślicz­ne, Ja­sno-zie­lo­ne, roz­pusz­czo­ne włosy… –> Jej ślicz­ne, ja­snozie­lo­ne, roz­pusz­czo­ne włosy

 

wy­glą­da­ła na 16 lat… –> …wy­glą­da­ła na szesnaście lat

Liczebniki zapisujemy słownie. Ten błąd pojawia się kilkakrotnie w dalszej części tekstu.

 

Była zde­cy­do­wa­nie młod­sza od zie­lo­no­wło­sej pięk­no­ści, wy­glą­da­ła na 16 lat, choć kto wie, ile miała na­praw­dę. Dziew­czy­na miała dłu­gie fio­le­to­we włosy opa­da­ją­ce na ra­mio­na. Jej czar­ne usta wy­glą­da­ły tak, jakby ob­la­no je atra­men­tem w kształt szy­der­cze­go uśmie­chu, a w oczach miała sza­leń­stwo. Te ciem­no­nie­bie­skie oczy miały w sobie coś, co mó­wi­ło, by zejść jej z drogi. Była ubra­na w dość cie­ka­wy, czar­no-fio­le­to­wy pan­cerz. Górna cześć zbroi, nie miała rę­ka­wów, co od­sła­nia­ło jej wy­ta­tu­owa­ne, drob­ne ra­mio­na. Już rzut oka na ta­tu­aż do­sko­na­le uka­zy­wał, czym on jest. Była to pa­ję­czy­na… – Miałoza z byłozą. Zbędne zaimki.

 

Górna cześć zbroi, nie miała rę­ka­wów… –> A dolna?

 

-Pa­sti! Rusz się szyb­ciej. –> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda Ci się ten watek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Ich wzrok się spo­tkał…– Mi­ra­to… –> Brak spacji po wielokropku.

 

– Bo ja do­sta­ję wszyst­ko, co chce. –> Literówka.

 

wiel­ki grom ude­rzył pod ich nogi, two­rząc eks­plo­zje. –> Literówka.

W jaki sposób grom tworzy eksplozję?

 

Mi­ra­ta długo nie cze­ka­ła i przy­stą­pi­ła do kontr­ata­ku w stro­nę le­cą­cej bły­ska­wi­cy. –> Na czym polega przystąpienie do kontrataku w czyjąś stronę?

 

po czym tup­nę­ła nogązie­mie. –> Masło maślane. Czy mogła tupnąć inaczej, nie nogą? Literówka.

 

Za ple­ców Mi­ra­ty do­biegł głos… –> Zza ple­ców Mi­ra­ty do­biegł głos

 

do­pływ sta­łe­go prądu. Stał dum­nie… –> Powtórzenie.

 

Stał dum­nie na znisz­czo­nym bu­dyn­ku, pod­pie­ra­jąc się na bia­łej włócz­ni. –> …opierając się/ wspierając się na bia­łej włócz­ni.

Podpieramy się czymś, np. laską, nie na czymś.

 

Jego wzrok pa­trzył na miej­sce upad­ku Mi­ra­ty. –> Wzrok nie patrzy, patrzymy oczyma.

 

Burza pia­sko­wa za ple­ców Mi­ra­ty wy­strze­li­ła w górę… –> Burza pia­sko­wa zza ple­ców

 

Biegł mię­dzy ulicz­ka­mi. –> Nie wydaje mi się, by można biegać między uliczkami.

 

Mi­ra­ta ude­rzy­ła ręką w bu­dy­nek sto­ją­cy przy niej … –> Zbędna spacja przed wielokropkiem. Ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.

 

Efer­ti­rio stal na znisz­czo­nym bu­dyn­ku… –> Literówka.

 

Wy­pro­sto­wał włócz­nie. – Literówka. Chyba że wyprostował kilka włóczni.

 

Kil­ka­na­ście ma­łych pio­ru­nów wy­le­cia­ło, lecąc… –> Fatalne powtórzenie.

 

włosy za­czę­ły fa­lo­wać wie­trze. – …włosy za­czę­ły fa­lo­wać na wie­trze.

 

Potem na­ro­dzi­ły się inne ży­wio­ły,ale to już wie­cie. –> Brak spacji po przecinku.

 

każdy świat miała swój uni­kal­ny kli­mat… –> Literówka.

 

Mi­ra­ta aku­rat wra­ca­ła do domu z miej­sca… –> Dwa grzybki w barszczyku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Z całym szacunkiem dziękuje za poprawki stylistyczne od razu co trzeba poprawię. Ale nie wolno mi zarzucić że mało czytam. Małotego sposób jaki obrałem “Chaotyczny” jest celowy. I wiele autrów książek tak pisze. Nawt Słynny “Dom z liści” który jest arcydziełem jest napisany strasznie chaotycznie. Jeśli zaś chodzi o początek. Jest on ewidentnie pokazany, Gdzie podmiot opowiada historie, “Czym jest chaos pytacie” jest wstawione gdyż tak miało być “Twórczość autora” głównie ma na celach wyjaśnienia wielu kwestii które nie będą bezpośrednio poruszane w fabule. Na pewno się zgodzę z błędami stylistycznymi. Postacie mają też swoje wypowiedzi i przemyślenia co zaznaczyłem i nie koniecznie muszą myśleć stylistycznie. Już zabieram się za po prawe tekstu jednakże dziękuje za krytykę. Cała książka dzieli się na 3 stopnie. Pytania i odpowiedzi , fabułę postaci , oraz fabułę zmian zachodzących w świecie.

Ale nie wolno mi za­rzu­cić że mało czy­tam.

Thenamero, nigdzie, nawet jednym słowem, nie zarzuciłam Ci, że mało czytasz.

A dlaczego zasugerowałam, abyś dużo czytał? Bo rzadko się zdarza, aby ktoś oczytany pisał tak niewprawnie, by zaczynać zdanie małą literą, że nie wspomnę o masie powtórzeń, literówek, fatalnej interpunkcji, nadużywaniu zaimków, byłozie, miałozie czy niepoprawnie skonstruowanych zdaniach.

Nie znam Twojego pomysłu na całą powieść, bo zaprezentowałeś tylko jej  niewielki fragment. Nic nie poradzę, że to co przeczytałam, nie spodobało mi się, nie zainteresowało, nie wzbudziło chęci poznania dalszego ciągu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Masz w pełni rację co do błędów (mam dysleksje i dysgrafie) oczywiście tym się nie zasłaniam bo staram się pisać jak najlepiej się da. A bliska mi osoba pomaga w korekcie. Przepraszam jeśli źle odebrałem zdanie odnośnie czytania książek. Fakt czytam bardzo dużo. A co do błędów będę się starać ile mogę by uniknąć np powtórzeń. Jeszcze raz dziękuję za korekte

Thenamero, nie masz za co przepraszać. Nic się nie stało. I bardzo się ciesze, że uznałeś uwagi za przydatne. Powodzenia! :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zgadzam się z Reg. Też sugerowałabym poćwiczenie warsztatu na krótkich formach. Nie będzie Ci tak żal, kiedy okaże się, że wszystko dotychczas napisane nadaje się do remontu.

Masz dużo literówek, liczebniki cyframi, powtórzenia, dziwaczne konstrukcje… No, wszystko krzyczy, że Autor dopiero zaczyna bawić się w pisanie.

Ale najpoważniejszy problem leży w zahaczeniu czytelnika. OK, spodobała mi się koncepcja upośledzonych dzieci władających niewielką liczbą żywiołów. Ale nic poza tym. Serwujesz czytelnikowi infodumpy, a to nie sprzyja zaciekawieniu. Opisujesz, jak wyglądają walczący, ale nie wspominasz, o co się tłuką. Efekt jest taki, że nikomu się nie kibicuje. Ot, dwa ptaki się naparzają. O gniazdo, samicę, terytorium? Pewnie mają swój ptasi powód. Diabli wiedzą. Kogo obchodzi, który wygra? A opisujesz walkę dość dokładnie – każda błyskawica, rozwalony blok skalny… Jak długo chciałoby Ci się czytać o każdym machnięciu skrzydłami i dziobnięciu?

Babska logika rządzi!

Jeśli piszesz książkę i to jest jej fragment, to nie widzę sensu upychania tylu informacji zaraz na wstępie. Czytelnik nie musi od razu wszystkiego wiedzieć, ba on wręcz nie chce wiedzieć. Na początku czytelnika musi wciągnąć ciekawa historia, bohater, zdarzenie i tu się na chwilę zatrzymam. Powiesz jest ciekawa walka, ale ona taką nie jest. Nie znam bohaterów w niej uczestniczących, Miraty, Pasti i Efertirio, poznałem ich przed chwilką, nie ma więc dla mnie znaczenia, kto wygra, a kto przegra i przez to walka nie budzi żadnych emocji. Łatwiej czyta się książkę, gdy człowiek szybko zidentyfikuje się z bohaterem, zaakceptuje go lub nie, ale musi ten bohater być, a nie “Na początku był Chaos” i co z tego?

Jest jeszcze coś, co mi przeszkadza, a z tym możesz tak łatwo sobie nie poradzić. Twój fragment cechuje spora doza naiwności, nieprzekonywujące są twoje sformułowania, a czasami wręcz wywołują uśmiech pobłażania. Weźmy sobie te zdania:

Ludzie na tej planecie byli niezwykle potężni oraz inteligentni. Ich tolerancja była ogromna, a ciekawość skutkowała odkryciami, o których się nie śniło.

Już same w sobie brzmią jak bajka, ale nie dlatego je wskazałem. Ludzie są potężni, inteligentni i tak dalej, a jednocześnie:

wkrótce zaczęły się rodzić pierwsze chore dzieci. Nikt nie rozumiał, jak do tego doszło.

nikt nie potrafi wskazać, dlaczego dzieci są chore. To chyba nie są jednak tak potężni i inteligentni? Warto się na coś zdecydować.

Dalsza część tekstu też jest pełna ochów i achów, stąpających bosko bogiń, cudnych włosów, ust i ja to nawet bym kupił, ale nie wszystko na raz. Do tego podajesz kolejne akapity w sposób chaotyczny i nie kupuję twojego tłumaczenia, że chaos miał być. To tak, jak młody fotograf, który wziął aparat i strzelił fotkę zza krzaków. Później objeżdżają tę fotkę na forach, że pół drzewa ucięte, że kawałek płotu burzy kadr, a on się przygląda, widzi i mówi “to tak miało być, to jest zdjęcie artystyczne”.

Podsumowaniem będzie rada. Odłóż pisanie książki na jakiś czas, trenuj krótkie formy, a gdy zaczniesz znajdować pod tekstem ochy i achy w komentarzach, wrócisz do niej.

 

Dziękuję za rady na pewno je rozwarze. Ale przypominam też że to jest “Fragment” Postacie ich losy charaktery i inne tym podobne są opisywanie znacznie dalej. Książka dziel się na trzy warstwy. Jedną z nich jest zapoznanie się z postaciami czy światem. Zaś inną warstwą są odpowiedzi które uzyskujemy podczas czytania pomniejszych roździałów. W każdym rzecz razie faktycznie mogłem wybrać fragment który bardziej zaciekawi czytelnika niż wstęp książki. Aczkolwiek dziękuje za pomoc. Musze sporo trenować stylistykę. Już to wiem i będę bardziej przykładał do tego uwage.

Faktycznie jest trochę chaotycznie, też mam z tym problem ;) No, ale pierwsze koty za płoty :)

Chaotyczne jak anal z Adamem, nowego mounta za to nie kupisz.

 

Ale skoro już wiem co to znaczy:

 Opleciona w korzeń

-Potężny gej 2017

solidne 21/37 brałbym jak papież kremówkę 

 

 

P.S

Czekam na wstępną okładkę, już nie mogę się doczekać książki :)

Nowa Fantastyka