- Opowiadanie: Michael Holmes - Porwanie (fragment mojej książki pt. "Utracone królestwo")

Porwanie (fragment mojej książki pt. "Utracone królestwo")

Oceny

Porwanie (fragment mojej książki pt. "Utracone królestwo")

Rozdział 3

 

 

Faramir lekko utykał, ale dał radę dotrzeć do lasu. Arion, gdy tylko dogonił towarzyszy, podszedł do przyjaciela i pomógł mu iść, pomimo, że wciąż bardzo cierpiał, z powodu rany w prawym boku. Niedaleko znaleźli kawałek ziemi nie porośniętej drzewami i tam postanowili spędzić noc. Dookoła nie było widać nikogo, lecz mimo to czuli się obserwowani. Drzewa którymi byli otoczeni, jakoś ich nie przerażały, pomimo swojego ogromu i potęgi były piękne. Nie mieli innego wyboru, musieli tu spędzić noc i wyruszyć następnego dnia. Ziemia spowita była różnorodnymi małymi roślinami.

Faramir uznał, że w tej chwili pośpiech jest najważniejszy. Mimo ciężkich przeżyć nie chciał odpocząć. Zwalczył uczucie zmęczenia i postanowił nie dać za wygraną do samego końca.  

– Trafisz stąd do miejsca gzie ukryłeś broń? – spytał Faramir lekko zmęczonym głosem.

– Tak, ale zajmie mi to chwilę.

– Nie możesz iść sam, to zbyt niebezpieczne, on tylko czeka, aż się rozłączymy – powiedział Arion.

– Ja z nim pójdę – powiedział niespodziewanie Faramir.

– Jesteś ranny. Nie pozwolę byś narażał się na jeszcze większy ból i niebezpieczeństwo – powiedział przyjaciel.

– Pójdziemy powoli. Erlon nie ma broni, a ja świetnie walczę. Obronię go, a gdy znajdziemy łuk będziemy mieli przewagę… Przynajmniej na jakiś czas.

Faramir bez najmniejszego odpoczynku poszedł za Elronem. Obydwaj prawie niczego nie widzieli w ciemnym i gęstym lesie, ale coraz bardziej oddalali się od obozowiska i każdy kolejny krok przybliżał ich do celu. W tym momencie poczuli, że jest ktoś jeszcze, kto ich obserwuje.

– Słyszałeś to? – zapytał Faramir.

– Co? – spytał Elron.

– Ten trzask gałęzi.

– Jesteśmy w lesie…

– Nie o to mi chodzi.

Resztę drogi szli w milczeniu. Faramir założył kaptur, rękę trzymał na rękojeści miecza. Co jakiś czas oglądał się za siebie. Szedł z tyłu, chciał obronić Elrona, gdyby ktoś ich zaatakował. Nagle wzrok Faramira przykuł przewrócony i wyrwany z korzeniami pień. Faramir wiedział kto zdolny jest do takiego okrucieństwa. Z całą pewnością byli obserwowani. Nagle Elron zatrzymał się, uklęknął i rozgarnął ręką liście. Po chwili zrobił trzy kroki w prawo i również odgarnął liście. Ich oczom ukazały się drewniane drzwi. Elron pociągnął za dwie kołatki i odchylił je na bok. Wyciągnął piękny jasnobrązowy, długi łuk, podobny do tych jakimi posługują się elfy. Odwrócił się, by pokazać go Faramirowi, gdy nagle coś uderzyło go od tylu. Zemdlał. Faramir nie zdążył zadać ciosu napastnikowi, lub być może zawahał się bo bał się, że skrzywdzi przyjaciela. Coś uderzyło go w zgięcia kolan i upadł na ziemię. Nim się obejrzał, jak ktoś związał mu ręce.

– Nie umiecie walczyć honorowo…

– Milcz bo oberwiesz jeszcze bardziej. My wykonujemy swoją robotę.

– Jak widać słudzy Alugriva nie mają odwagi walczyć w uczciwej walce. Nic się nie zmieniło.

Strażnik uderzył Faramira w twarz.

– Przestańcie – powiedział Frion. – Mamy go tylko doprowadzić do Alugriva, resztą on się zajmie. Raczej nie będzie zadowolony, że jego rycerz uderzył Faramira.

Rycerz się zmieszał, po czym pociągnął za sznur krępujący ręce Faramira.

– Idziemy. Nie ociągaj się! I nie próbuj uciekać, bo powiemy Alugriv’owi, że w czasie drogi przydarzył ci się delikatny wypadek.

Jego wypowiedź i tak była bez sensu, bo zdolności Alugriva, jeśli chodzi o czytanie w myślach były już rozwinięte w bardzo wysokim stopniu. Jeśli chciał, znał zamiary i intencje każdego swojego sługi.

Dowódca teraz już mocniej, bo ze wezbraną złością pociągnął za długi sznur którym były związane ręce Faramira. Zebrał pozostałych rycerzy rozsypanych po lesie. Po kilku minutach byli już w komplecie. Szli zwartym szykiem, otaczając Faramira. Wszyscy wiedzieli co czai się w tym lesie. Faramir potykał się o wystające kamienie i konary. Na początku próbował się opierać i wyrywać, ale uznał, że to nie ma sensu. Kilka razy chciał również sięgnąć po miecz, ale związane ciasno ręce utrudniały mu sięgnięcie po ostrze. Szli jeszcze bardzo długo, Faramir nie potrafił ocenić odległości, ale wydawało mu się, że przeszli już około milę. Wkrótce las zaczął się przerzedzać. Po chwili Faramir ujrzał wielki zamek. Prowadził do niego długi, zwodzony most. Fosa była bardzo głęboka. Mury zamkowe robiły wielkie wrażenie, a sam zamek przytłaczał swoim ogromem. Faramir przypominał sobie wszystko, pomimo tak wielkich zmian. Wspomnienia były jednak zbyt bolesne. Weszli na most, a gdy go przeszli dwójka innych strażników otworzyło przed nimi wielką bramę okutą prawdziwym srebrem.

Gdy wprowadzili go do wnętrza Sali tronowej zamrugał, gdyż oślepił go blask oświetlających salę, wielkich żyrandoli na sufitach i pochodni umieszczonych po obu stronach ścian. Jego oczy tak bardzo przyzwyczaiły się do ciemności panującej w Erianethr, że przez moment wahał się przed spojrzeniem na Alugriva.

– Zdejmijcie mu kaptur – powiedział czarodziej.

Dowódca zdoił Faramirowi kaptur. Faramir spojrzał Alugriv’owi prosto w oczy.

– A, i przetnij jeszcze więzy.

– Nareszcie się spotykamy – powiedział Faramir rozcierając obolałe ręce.

– Wszyscy wynocha!!! Oczywiście poza tobą Faramirze – czarodziej zwrócił się do rycerzy. Poczekał aż wszyscy wyszli. Nie spuszczał oczu z Faramira.

– Dlaczego mnie tu ściągnąłeś, samego? Wiesz, że już od lat próbuję doprowadzić do bezpośredniej konfrontacji między nami, ale cały czas skutecznie mi się wymykasz. Teraz jeszcze pozwalasz bym uzbrojony wszedł do twojego zamku.

– Nasze moce się nasilają, a ja po prostu liczę na ciekawą konfrontację.

– Po części to prawda. Ale ty chcesz mnie zniszczyć, lecz nigdy nie osiągniesz swojego celu!

– To się jeszcze okaże… – powiedział Alugriv i lekko się uśmiechnął.

Faramir zrobił ruch prawą ręką w stronę rękojeści miecza, lecz Alugriv błyskawicznie zareagował. Wyciągnął również prawą rękę i trafił w Faramira potężnym strumieniem swojej magii. Zaklęcie odepchnęło Faramira do tyłu. Upadł na podłogę, a miecz wypadł mu z ręki. Poczuł ogromny ból w rannej nodze i ramieniu.

– Jak już mówiłem – powiedział Alugriv – moja magia jest coraz potężniejsza. Straż!

Do sali weszło dwóch strażników, a za nimi dowódca.

Zabierzcie go do lochu! – rozkazał czarodziej – Jak skończycie zawołajcie Eltona, niech do mnie przyjdzie. Byłbym zapomniał – spojrzał się na dowódcę – jeśli Faramir będzie stawiał opór, wiesz co robić. Faramir spojrzał na czarodzieja z wyrzutem.

Dowódca uśmiechnął się złowieszczo, po czym podszedł do miecza leżącego na podłodze, następnie skinął na towarzyszy. Dwaj pozostali rycerze podeszli do Faramira podnieśli go z podłogi i mocno przytrzymali. Dowódca nachylił nad ostrzem.

– Piękny miecz – powiedział i wyciągnął po niego rękę. Gdy tylko dotknął rękojeści ostrze i biały kamień rozbłysły niewyobrażalnym blaskiem, a niewidzialne pole z wielką siłą odrzuciło go do tyłu. – Aaaaa!!! Moja ręka.

– Ten miecz ma w sobie wielką moc. Walczyć mogę nim tylko ja. Nigdy nie wiadomo, jaki będzie skutek, gdy osoba niepowołana go dotknie – wyjaśnił spokojnie Faramir.

Alugriv przyglądał się sytuacji, a na jego twarzy zagościł leki uśmiech. Gdyby tylko udało mu się poddać ten miecz swojej woli. Już wiedział, że miecz ma niewyobrażalną moc, lecz nie wiedział o nim jeszcze wszystkiego. Wolał poczekać i w tym czasie dowiedzieć się więcej o jego właściwościach.

Lekko spalona ręka dowódcy nie wyglądała dobrze. Na skórze zaczęły wychodzić pęcherze. Gdzieniegdzie skóra zaczęła odchodzić płatami. 

– Zapłacisz mi za to – syknął pod nosem dowódca.

– Uspokój się – powiedział do niego Alugriv– żadnych głupich wyskoków! Zrozumiałeś? Zaprowadźcie go do lochu, na co czekacie, aż zaraz sami tam traficie?

Rycerze mocniej chwycili Faramira, który bardzo się im wyrywał i ruszyli w stronę bocznych drzwi prowadzących do lochów. Kręte, wąskie schody oświetlało tylko światło pochodni. Rycerze prowadzili Faramira, aż znaleźli się w najgłębszych podziemiach zamku. Było tam zimno i wilgotno. Dowódca otworzył zamek jednego z większych lochów i wepchnął Faramira do środka. Następnie podszedł do niego, wziął gruby łańcuch leżący nieopodal i skuł mu osobno ręce. Łańcuchy były wmontowane w skomplikowany system zamurowany za ścianą, tak, że gdy Faramir poruszył rękoma do przodu, łańcuch się wysuwał.

– Alugriv nie wydał ci rozkazu by…

– Alugriv nie musi wiecznie wydawać mi rozkazów. Sam wiem co mam robić – przerwał Faramirowi dowódca. – Siedź cicho i pamiętaj, że się zemszczę.

– Nie trzeba było dotykać miecza…

Faramir nie zdążył dokończyć zdania, gdy dowódca zamknął bramę prowadzącą do lochu. Faramira wstrząsnęły dreszcze. W prawdzie paliły się tu dwie duże pochodnie, ale ogień od nich bijący nie dawał zbytnio ciepła, zwarzywszy, że pomieszczenie było duże. Faramir usiadł na kocu na ziemi i oparł się plecami o ścianę, przyciągając kolana do siebie.

– Przyjdą tu by mnie ratować, wiem to, a jak nie, będę musiał walczyć z Alugriv’em sam – powiedział do siebie po cichu. 

Koniec

Komentarze

Faramir potykał się o wystające kamienie i konary. – to szedł, czy latał? Konary to grube gałęzie

wydawało mu się, że przeszli już około milę. – raczej powinno być około mili

gdy go przeszli dwójka innych strażników – domyślam się, że strażnikami byli mężczyźni, więc raczej dwóch strażników

Dowódca zdoił Faramirowi kaptur. – co zrobił???

a na jego twarzy zagościł leki uśmiech – leki?

Faramira wstrząsnęły dreszcze – powinno być: Faramirem wstrząsnęły dreszcze

zwarzywszy, że pomieszczenie było duże – ortograf!!! zważywszy

Przegrałaś walkę na wielu polach: przecinki, powtórzenia, złe konstrukcje. 

A wiesz, ile razy użyłaś imienia “Faramir”? – W tym króciutkim tekście blisko czterdzieści razy.

To pobieżna łapanka. Aby zrobić dokładną, potrzeba masę czasu. Moim zdaniem za wcześnie na pisanie powieści, bo brakuje Ci warsztatu.

Co do fabuły – trudno cokolwiek powiedzieć, ponieważ przedstawiasz fragment wyrwany z większego kontekstu. Ale, niestety, nie trafiłam tu na nic szczególnego, co w jakiś sposób by mnie zainteresowało. Tego rodzaju tekstów fantasy powstała już cała masa. Ale nie zrażaj się i próbuj.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Hmm troszkę chaotycznie jak dla mnie. Zdania zbyt proste praktycznie do samego końca. Wydaje mi się, że niektóre rzeczy są naprawdę niepotrzebne. Np. w pierwszym akapicie.

 

“Drzewa którymi byli otoczeni, jakoś ich nie przerażały, pomimo swojego ogromu i potęgi były piękne"” ----> czy na pewno to zdanie jest potrzebne. Mnie osobiście razi to, bo mamy akcję, bohaterom gdzieś się spieszy, ktoś tam jest ranny, a tu jak filip z konopi taka dygresja o pięknych drzewach. Jeżeli przyjąć, że to normalne chłopy były, to wątpię, ze w takich okolicznościach by podziwiali drzewa. Tym bardziej,  ze był wieczór, więc dużo nie było widać. Po prostu jako czytelnik tego nie kupuję.

 

“Ziemia spowita była różnorodnymi małymi roślinami” ---> Już wcześniej dostaliśmy informację, ze jesteśmy w lesie. A jak wiadomo, w lesie zawsze coś rośnie. Więc z tego zdania nie ma najmniejszego pożytku.

 

Myślę, że jeszcze trochę pracy przed Tobą, ale mam nadzieję, że się nie zniechęcisz.

 

Pozdrawiam

 

Michael, czy masz zwyczaj zaczynać czytać książki od trzeciego rozdziału?

Przedstawiłaś sytuację, do której nijak nie umiem się odnieść, bo nie mam pojęcia, o co tu chodzi. Mogę jedynie powiedzieć, że zaprezentowany fragment czyta się bardzo źle, albowiem jest fatalnie napisany. Wskazałam niektóre błędy, usterki i różne niedoskonałości. Niektóre, bo do poprawienia jest znacznie więcej. Jeśli tak napisana jest cała Twoja książka, to bardzo mi przykro, ale nie zachęciłaś mnie do jej poznania.

Nie porzucaj prób literackich, ale sugeruję byś na razie zawiesiła prace nad książką i spróbowała sił w pisaniu raczej krótszych form, np. opowiadań. W ten sposób łatwiej Ci będzie zdobyć i udoskonalić umiejętności potrzebne do pisania powieści.

 

Nie­da­le­ko zna­leź­li ka­wa­łek ziemi nie po­ro­śnię­tej drze­wa­mi i tam po­sta­no­wi­li spę­dzić noc. – Jak oni szli, skoro na nocleg musieli szukać kawałka ziemi wolnej od drzew?

 

Drze­wa któ­ry­mi byli oto­cze­ni, jakoś ich nie prze­ra­ża­ły, po­mi­mo swo­je­go ogro­mu i po­tę­gi były pięk­ne. – Czy ogrom i potęga wykluczają piękno?

 

Co jakiś czas oglą­dał się za sie­bie.Co jakiś czas oglą­dał się. Lub: Co jakiś czas patrzył za sie­bie.

 

Nim się obej­rzał, jak ktoś zwią­zał mu ręce. Nim się obej­rzał, a ktoś zwią­zał mu ręce.

 

Jak widać słu­dzy Alu­gri­va nie mają od­wa­gi wal­czyć w uczci­wej walce. – Nie brzmi to najlepiej.

 

Do­wód­ca teraz już moc­niej, bo ze wez­bra­ną zło­ścią… – Do­wód­ca, teraz już moc­niej, bo z wez­bra­ną zło­ścią

 

We­szli na most, a gdy go prze­szli… – Powtórzenie.

 

Do­wód­ca zdoił Fa­ra­mi­ro­wi kap­tur. – Czy to był kaptur z wymionami?

Pewnie miało być: Do­wód­ca zdjął Fa­ra­mi­ro­wi kap­tur.

 

– Wszy­scy wy­no­cha!!! Oczy­wi­ście poza tobą Fa­ra­mi­rze – cza­ro­dziej zwró­cił się do ry­ce­rzy.– Wszy­scy wy­no­cha!!!Oczy­wi­ście poza tobą, Fa­ra­mi­rze.Cza­ro­dziej zwró­cił się do ry­ce­rzy.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Był­bym za­po­mniał – spoj­rzał się na do­wód­cęBył­bym za­po­mniałSpoj­rzał na do­wód­cę.

 

Do­wód­ca na­chy­lił nad ostrzem. – Co dowódca nachylił nad ostrzem?

 

Na skó­rze za­czę­ły wy­cho­dzić pę­che­rze. Gdzie­nie­gdzie skóra za­czę­ła od­cho­dzić pła­ta­mi. – Powtórzenia.

 

po­wie­dział do niego Alu­griv– żad­nych… – Brak spacji przed półpauzą.

 

Kręte, wą­skie scho­dy oświe­tla­ło tylko świa­tło po­chod­ni. – Nie brzmi to najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki wszystkim za cenne uwagi. Na pewno je uwzglednię. Praktycznie, to książka jest już skończona. Dodam kolejne jej fragmenty i popracuję nad tym, który zamieściłam powyżej. Nie zniechęcam się ???? tego rodzaju wyrażanie zdania i krytyka jest konstruktywna. Mam nadzieję, że dalsze (i wcześniejsze ????) rozdziały spodobają się wam bardziej.

Przed wydaniem dobrze jest zasięgnąć opinii innych ????

Pozdrawiam. 

Mam nadzieję, Michael, że nim dodasz kolejne fragmenty, pierwej nad nimi też solidnie popracujesz, tak aby prezentowały się znacznie lepiej od tego, który przeczytałam. Mam nadzieję, że nie spodziewasz się, iż tu, na tym portalu, ktoś zrobi Ci korektę książki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie. Korektora mam załatwionego. Gdy przeczytam tę książkę jeszcze kilka razy dam jej ją do skorygowania wszystkich pozostałych błędów i książka będzie skończona w pełni. 

Podziwiam Twój optymizm, Michael, ale cóż, nie ukrywam, że jednocześnie serdecznie współczuję korektorowi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytam i poprawię  ją jeszcze przed korektorem, także będzie miał mniej do sprawdzania

i korekty.

Nowa Fantastyka