- Opowiadanie: Jompen - Opiekun

Opiekun

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Opiekun

Pewnego razu, gdy mała dziewczynka, imieniem Zosia, miała budzić się z rana, na jej oczka nagle spadły blaski świetlików. Rozpoznała, że jest w lesie. Obudziła się gdzieś, gdzie nie zna nikogo ani niczego. Zosia nie była zwykłym, szczęśliwym dzieckiem. Była autystyczna.

 

Jej małe serduszko ochłonęło, gdy nagle podniósł ją do siebie i przytulił wysoki, niczym latarnia stwór, przypominający lwa. Miał parę skrzydeł i chodził na dwóch nogach.

-Witaj, jestem Troskacz. – Przedstawił się.

-A ja Zosia.. – odmruknęła łamiącym się głosikiem.

-Mogę być Twoim przewodnikiem?

Spytana, kiwnęła głową i po dłuższym marszu, pełnym stoickiego spokoju, przed jej oczami, ukazał się domek pod gargantuicznym drzewem swojego opiekuna.

-Zatrzymamy się u mnie na herbatkę ? Czeka nas długa wędrówka.

Nie podobał się jej ten pomysł, jednak weszła do środka. Tam, lekki płomyk świecy oświetlał stare stłuczone obrazki i buciki, które nawet nie weszłyby na nóżki Zosi. Troskacz przygotował stół i herbatę. Dziewczynka chciała ruszać mimo jego gościnności. Zawędrowali dalej, do wioski pochłoniętej śniegiem. Zza rogu pobliskiego straganu, z nieznanymi dziewczynce owocami, wychyliła się równie mała, wychudzona panienka w czerwonej sukieneczce. Z jej głowy widocznie wyrastały dwa pokręcone fioletowe różki.

-Jestem Jaśmin!

Krzycząc, rzuciła się na szyję podopiecznej Troskacza. Pragnęła się bawić. Obdarowała Zosię kolorowymi kwiatami i zabawkami. Jednak wychowawca zastępczy, widząc niechęć Małej, oddalił się z nią. Zośka zatrzymała jeden kwiat, bardzo jej się podobał. Miał złote płatki i przyjemny zapach. Z daleka już widziała niekończący się uśmiech Jaśmin i opadające niżej dachy.

 

Dziewczynka zaczęła marznąć, Troskacz od razu okrył ją płaszczem, który wyciągnął z dziupli pobliskiego drzewa, podpisanej „Troski i Urok”. Mimo przyjemnego ciepła i komfortu, młoda dama pokazała wyraźną awersję do niego. Troskacz przyjął do siebie to, iż Zosia nie chce go nosić, mimo wszystko, Mała została w jego okryciu. Lawirując wśród puchu w wielkim cieple, oboje usłyszeli wołania:

-Hej! Tutaj! Troski zatrzymaj się, trzęsiesz się cały !

Troskacz znał starego bałwana, który nie potrafił się ruszyć z miejsca, zawsze kochał wszystkie stwory i wszędobylskiego lwa.

-A któż to jest przyjacielu? Czy ta tutaj, młoda dama, dostała tylko wasz stary płaszcz? -Spytał Bałwan.

-To jest Zosia, znalazłem ją w Czarnym lesie, całkiem samą. Postanowiłem się nią zaopiekować. Wiem że jest tu sama.”

Zośka czuła, jakie ciepło bije od śniegowej postaci. Było to najgorętsze zimno, jakie czuła.

-Podejdź mała, weź to ze sobą proszę, i trzymaj jak najbliżej serca – Powiedział Bałwan, i ulepił dziewczynce drobną śnieżkę z własnego ciała.

Dziękując, chwyciła cieplutki, śnieżny termofor, który nie zamierzał się nigdy roztapiać. Po krótkiej pogawędce, Zosia chciała iść dalej. Za mgłą z tyłu znikał Bałwan, najsympatyczniejsza zimna osobistość.

W pewnym momencie wędrówki, Zosia straciła chęć do zwiedzania tego świata.

-Mogę już wracać ? Nie ma tutaj moich przyjaciół ani rodziny… – wydukała cichutko.

-Ależ moja droga, możesz wrócić do siebie. Wiemy że nasz świat nie jest najlepszy, nikt nas nie odwiedza. Wszyscy jesteśmy tu rodziną tak jak i ty jesteś. Aby wyjść z naszego królestwa musisz porozmawiać z najjaśniejszą królową, Różą, w jej zamku za tymi wzgórzami – wyjaśnił.

Dziewczynka poprosiła, aby iść do królowej, nie wyrażała chęci pozostania tu, w rodzinie. Troskacz posmutniał. Jednak obiecał sobie, iż będzie się opiekował Zosią i nie zostawi samej aż do końca.

 

Wędrówka przez wzgórza minęła swobodnie. Lew rwał się wśród śniegu naprzód, niosąc małą na głowie. Przechodzili przez jaskinie, tunele i mosty. Wokół nie było żywej duszy. Troskacz milczał. Bał się wydusić słowo do Małej. Czuł jak jej wielkie ciepło bije teraz do niego najprawdziwszym chłodem. Zosia też nie wydawała się szczęśliwa. W płaszczu, z kwiatem Jaśmin w ręce oraz śnieżką od Bałwana, oczekiwała przybycia do bram zamku.

Po paru kolejnych godzinach, Zosia zobaczyła swój długo wyczekiwany zamek. Przypominał bardziej --ruinę. Był to kamienny budynek z mansardowym dachem, wypełniony oknami w kolorowe witraże, na których widniały kwiaty tej krainy, a w nich ten, który Zosia otrzymała od Jaśmin. Przez środek nie przebiegał czerwony dywan, ściany nie były pełne obrazów i drogich przedmiotów lub pamiątek. Nad głowami pary przybyszów wisiał jedynie szklany żyrandol, na którym płonęły tylko trzy świece. Zośka, zaskoczona wystrojem zamku królowej, zbliżyła się z Troskaczem nie do tronu, a do niziutkiego stolika, który trzymał na sobie duży smukły wazon. W nim, spoczywała wysoka Róża.

-Wybaczcie drodzy państwo! Królowa teraz śpi… jeśli to ważne, co chcecie jej przekazać, mogę ją za moment obudzić… – zza królewskiego kwiatu wyłoniła się pływająca w wazonie złota rybka z malutkim monoklem i cylindrem.

-Och jeszcze raz przepraszam ! Nie przedstawiłem się… Ignacy, doradca Jej najjaśniejszej mości.. -przedstawił się, rumieniąc.

-Musimy rozmówić się z Królową, to dotyczy małej. – wyjaśnił Troskacz.

 

Po przebudzeniu Róży i dłuższej rozmowie o całej podróży, Królowa wreszcie wyjaśniła, że mogła zawsze wyjść z tego świata mówiąc tylko szczerze: „Będę tęsknić.”. Jednakże, gdyby to powiedziała, nie byłoby to szczere. Wszystko, co dostała od napotkanych osób, było dla nich czymś bardzo ważnym, dla niektórych dosłownie częścią siebie. Mimo to, Zosia nie czuła niczego do nich. Sytuacja nie zmierzała w dobrą stronę gdyż dziewczyna nie chciała zmienić zdania. Do momentu, w którym w progu zamczyska pojawiła się Jaśmin wraz z częścią Bałwana.

-Cześć, dogoniłam was, chciałam przekazać że Bałwan bardzo tęskni… i ja też będę jak już pójdziesz…

-Ja też będę, ale proszę zatrzymaj nasz płaszcz kochanie. – dodał Troskacz.

Wtedy w Zosi coś pękło. Jaśmin i Troskacz przytulili ją najmocniej na świecie, a jej serce zalała miłość. Zanim Zosia zdecydowała się zostać, jej usta wymówiły: „Będę tęsknić.”

Koniec

Komentarze

Sympatyczna bajeczka, ale do mnie nie przemówiła. Może za słodka.

Styl jeszcze bardzo niewyrobiony, niemal szkolny, często stosujesz niezgrabne konstrukcje. Interpunkcja kuleje. Na przykład wołacze, Jompenie, oddzielamy przecinkami od reszty zdania. A myślniki od sąsiadów – spacją.

Troskacz przygotował stół i herbatę. Dziewczynka chciała ruszać mimo jego gościnności.

W tym kontekście “jego” odsyła do stołu.

Zawędrowali dalej, do wioski pochłoniętej śniegiem.

Wioska nie bardzo może być pochłonięta śniegiem. Zasypana, przysypana – tak. Pochłonięta może być walką ze śniegiem, ale to już trochę metaforycznie.

Troskacz przyjął do siebie to, iż Zosia nie chce go nosić,

Nie dziwię się dziewczynce, że nie chciała nosić dużego stwora. ;-) Uważaj na zaimki. “Przyjął do siebie” też mi zgrzyta. Można coś wziąć do siebie, można przyjąć do wiadomości, można przyjąć kogoś u siebie…

Babska logika rządzi!

Widzę i doceniam pomysł zawarty w tekście. Emocjonalnie jest coś bardzo ujmującego w tej bajce, ale zarazem cały opis został dokonany w zbyt cukierkowy sposób, że omal nie utonąłem w tęczy i nie przejechał mnie jednorożec ;) Jednak pisz dalej, wyrabiaj styl i stopniowo kolejne historie będą na pewno coraz bardziej zajmujące :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Miła bajka o przygodach w chłodnym, śniegowym świecie. Tchnie optymizmem.

Natomiast wykonanie, niestety pozostawia wiele do życzenia. Mam wrażenie, że opowieść jest przeznaczona dla niezbyt dużych dzieci, dlatego wydaje mi się, że niektóre wyrażenia, np.: stoicki spokój, gargantuiczny, wychowawca zastępczy, komfort, awersja czy lawirować, mogą okazać się dla nich za trudne.

Mam nadzieję, Jompenie, że Twoje przyszłe opowiadania będą napisane coraz lepiej. ;)

 

gdy nagle pod­niósł ją do sie­bie i przy­tu­lił wy­so­ki… – Raczej: …gdy nagle pod­niósł ją i przy­tu­lił wy­so­ki…

 

-Wi­taj, je­stem Tro­skacz.Przed­sta­wił się. Wi­taj, je­stem Tro­skacz – przed­sta­wił się.

Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

Źle zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

-A ja Zosia.. A ja, Zosia

Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

 

-Mogę być Twoim prze­wod­ni­kiem? Mogę być twoim prze­wod­ni­kiem?

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Spy­ta­na, kiw­nę­ła głową i po dłuż­szym mar­szu, peł­nym sto­ic­kie­go spo­ko­ju, przed jej ocza­mi, uka­zał się domek pod gar­gan­tu­icz­nym drze­wem swo­je­go opie­ku­na. – Domyślam się, co chciałeś powiedzieć, ale zdanie jest mało zrozumiale. Dziwnie brzmi stoicko spokojny marsz, a gargantuiczny, to rubaszny, wielki i niezwykle żarłoczny. Czy takie było drzewo? Co to znaczy, że drzewo było swojego opiekuna?

Proponuję: Dziewczynka kiw­nę­ła głową i po dłuż­szym, spokojnym mar­szu, pod niewiarygodnie olbrzymim drzewem ujrzała domek swo­je­go opie­ku­na.

 

Tam, lekki pło­myk świe­cy oświe­tlał stare stłu­czo­ne ob­raz­ki i bu­ci­ki, które nawet nie we­szły­by na nóżki Zosi. – Domyślam się, że stłuczone była szkła obrazków, ale co to znaczy, że stłuczone były buciki?

 

Z jej głowy wi­docz­nie wy­ra­sta­ły dwa po­krę­co­ne fio­le­to­we różki. – Czy to znaczy, że różki rosły w widoczny sposób, powiększały się?

Może: Z jej głowy wy­ra­sta­ły dwa krę­co­ne, fio­le­to­we różki. Lub: Na jej głowie widoczne były dwa kręcone, fioletowe różki.

 

Z da­le­ka już wi­dzia­ła nie­koń­czą­cy się uśmiech Ja­śmin… – Raczej: Z da­le­ka już słyszała nie­koń­czą­cy się uśmiech Ja­śmin

 

Wiem że jest tu sama.”Wiem, że jest tu sama”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Wę­drów­ka przez wzgó­rza mi­nę­ła swo­bod­nie. – Raczej: Wę­drów­ka przez wzgó­rza mi­nę­ła przyjemnie.

 

Przy­po­mi­nał bar­dziej --ru­inę. – Czemu służą te dywizy?

 

wy­peł­nio­ny okna­mi w ko­lo­ro­we wi­tra­że… – …wy­peł­nio­ny okna­mi z ko­lo­ro­wymi wi­tra­żami

 

Przez śro­dek nie prze­bie­gał czer­wo­ny dywan… – Raczej: Korytarza/ Sali nie wyścielał czerwony dywan

 

do ni­ziut­kie­go sto­li­ka, który trzy­mał na sobie duży smu­kły wazon. – …do ni­ziut­kie­go sto­li­ka, na którym stał duży, smu­kły wazon.

 

„Będę tę­sk­nić.”. – Pierwsza kropka zbędna.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze! Prawda, opowiadanie jest przeznaczone dla młodszych czytelników, ale jednak zdałem sobie sprawę z tego, iż jest przecukrowane. Wezmę pod uwagę wszystkie wymienione błędy, jeszcze raz dziękuję!

Widać serce włożone w napisanie tej bajki, ale nad warsztatem jeszcze troszkę musisz popracować.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jest w tym jakiś zamysł i urokliwa historia, ale trochę niezgrabnie opisane :( Poza tym niektóre rzeczy są zdecydowanie przesłodzone np.:

Jaśmin i Troskacz przytulili ją najmocniej na świecie, a jej serce zalała miłość.

Wiem, że to opowiadanie dla dzieci, ale jednak można by tę cukrowość przedstawić w nieco dojrzalszy sposób :)

 

Ostatnie zdanie bardzo mi się spodobało :) To, że chociaż zanim zdecydowała czy zostanie, czy odejdzie, to zdecydowała, że będzie tęsknić (:

Sam pomysł na historię mi się podoba. Szczególnie biorąc pod uwagę zakończenie i fakt, że bohaterka jest autystycznym dzieckiem.

Niestety nie przemawia do mnie wykonanie. Warsztat jest jeszcze mocno kanciasty, sporo różnego rodzaju błędów, a przedstawione wydarzenia oblane są ogromną warstwą lukru. Nie rozumiem też dlaczego zmieniasz Zosię na Zośkę bez wyraźnej przyczyny – te słowa nie są równoważne stylistycznie.

It's ok not to.

Przez cały czas, w trakcie lektury, czekałem, aż coś wywróci tę słodycz do góry nogami, aż nastąpi jakieś przełamanie, w końcu bajki potrafią być także brutalne, ale nie doczekałem się. Cóż, rzecz nie dla mnie. Myślę, że świata autystyka nie muszą zaludniać jedynie słit junikorny i wróżki, temat sam w sobie jest ciekawy, ale ujęcie go w takie sposób, no cóż, nie dla mnie i koniec:)

Nowa Fantastyka