Różne rzeczy przykuwają naszą uwagę. Różne rzeczy wyróżniają coś w naszych oczach. Ale większość z nich nie jest warta funta kłaków.
Różne rzeczy przykuwają naszą uwagę. Różne rzeczy wyróżniają coś w naszych oczach. Ale większość z nich nie jest warta funta kłaków.
Od pewnego momentu, dokładnie nie sposób określić od kiedy, jego sława zaczęła rosnąć lawinowo. Zainteresowanie prasy i nawiedzonych filozofów. Kapłani wielu wyznań zajmowali swoje stanowiska. Wszyscy, którzy kiedykolwiek rozmawiali z Szymonem stawali się ogólnie znani. Jego koledzy z budowy, sąsiedzi, nauczyciel, babcia w kiosku i babcia w klozecie… Nawet pies, który załatwił swoją potrzebę przy wbitym szymonowym szpadlu. Wywiady, artykuły, reportaże, błyski fleszów. Media zabijały się o choćby strzępek czegoś nowego.
– Panie Marianie, jak wygląda normalny dzień Szymona?
– Nooo… To jest tak. Wstaje rano. Nooo, potem normalnie się myje, nie. I, ten, ubiera się w kufajke, nie, i idzie na budowe.
– Tak, rozumiemy – błysk pereł zębów w nienagannie odwągrowanym licu primadonny. – To normalny zwykły poranek, ale proszę powiedzieć jak wygląda dzień Szymona po pracy.
– Yyyy, normalnie. Naczy się, Po budowie to on przychodzi i idzie spać.
– Tak do rana? – znów piękny uśmiech, lampka z napisem „aplauz” mruga. Brawa.
– No, nie. Zanim co, to je kolacje, no i bynajmniej obmyje gębe. – I tu pojawia się uśmiech tylko trochę brzydszy. Ale też „aplauz” mruga. Brawa.
I tak dzień za dniem wzrastała wrzawa wokół Szymona. Wywiady w prasie. Artykuły w tygodnikach dla uwielbiających czytać. Wypowiedzi w dialogach w międzyczasie telewizyjnym. Na bazarowych straganach, zaczęły pojawiać się plakietki, koszulki z wizerunkiem Szymona. Jego konto w banku, o którym zresztą sam nie wiedział, rosło z godziny na godzinę. On natomiast dziwnie i w sposób nieprawdopodobny, zupełnie na nic nie reagował. Początkowo nikt tego nie rozumiał. Zachowanie Szymona wobec mediów brano za kokieterię, potem za zdenerwowanie, aż wreszcie pokiwano głową w zrozumieniu, do końca nie wiedząc czego. A Szymon najzwyczajniej w swej prostocie nie zauważał, że w tym wszystkim chodzi o niego. Gdy ktoś z kamerą i mikrofonem szedł w jego kierunku, to on po prostu oglądał się za siebie, zastanawiając się do kogo zaś podejdą. Jedyne, co go interesowało, to własne, życie. Nie czytał, nie oglądał, nie słuchał. Z leniwą dokładnością dzień po dniu wypełniał swój zwykły rytuał. Wstawanie. Mycie. Śniadanie. Do pracy. Papieros po drodze. Koledzy. Budowa. Z pracy. Papieros po drodze. Drzemeczka. Kolacyjka. Piwko. Spanie. Zawsze tak samo odkąd pamiętał… No, może za wyjątkiem tej niezwykłej chęci, której na początku sam się dziwił, ale w końcu i ją nawet polubił i nie opierał się jej wcale… Otóż, od pięciu miesięcy, nie wiedzieć czemu, chwilę po przyjściu do pracy, w górę piachu, mocno wbijał szpadel, uchwytem w dół, po czym zdejmował kalosze i wchodził na lemiesz, gdzie przykucnięty w bezruchu, nie reagując na nic, siedział do fajrantu…
Całkiem dobrze Ci to wyszło, Jacku. Zaciekawienie rośnie w miarę lektury – fabularnie jest w porządku. Absurd lubię, więc nie będę narzekał. Czytało się przyjemnie :)
Technicznie jest nieźle, aczkolwiek ostatnią część tekstu dobrze by było rozdzielić akapitami, co najmniej trzema.
Otóż, od pięciu miesięcy, nie wiedzieć czemu, chwilę po przyjściu do pracy, w górę piachu, mocno wbijał szpadel, uchwytem w dół, po czym zdejmował kalosze i wchodził na lemiesz, gdzie przykucnięty w bezruchu, nie reagując na nic, siedział do fajrantu…
To zdanie z pewnością wymaga cięcia. Jest też za dużo wtrąceń i przecinków, można się pogubić. A szkoda, bo to przecież kwintesencja szorta!
Pozdrawiam!
Post Scriptum
Różne rzeczy przykuwają naszą uwagę. Różne rzeczy wyróżniają coś w naszych oczach.
To prawda. Widząc swoje własne imię jako tytuł czyjegoś opowiadania, nie sposób oprzeć się pokusie jego przeczytania. Koncertowo zwróciłeś moją uwagę :)
Jai guru de va!
Nawet mnie ubawiło :) Proszę, co może dać światu odrobinę radości :)
Zgadzam się, że ostatni akapit można śmiało rozbić na jakieś trzy.
Naczy się, Po budowie to on przychodzi i idzie spać. – błędów językowych, które ewidentnie cechują mówiącego, czepiać się nie będę, ale duża litera w środku zdania to przesada
Pisanie to latanie we śnie - N.G.
Szymon ani mi się podoba, ani nie podoba – jest mi doskonale obojętny. Przeczytałam i pewnie natychmiast o nim zapomnę.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
– Tak, rozumiemy – błysk pereł zębów w nienagannie
Z wielkiej litery powinno być.
to własne
,życie.
Całkiem dobre, zaśmiałem się. Ciężko coś więcej o tym tekście napisać, ale chyba nawet nie ma po co :]
No nieźle.
Jak czasami jeden drobiazg może zrobić ze zwykłego człowieka celebrytę ;) Całkiem przyjemny tekścik.
Interpunkcja trochę szwankuje.
It's ok not to.
Mi niestety nie przypadło do gustu. Tekst właściwie o niczym… niby rozumiem zamysł autora, żeby miało być śmiesznie i absurdalnie, ale jakoś do mnie nie trafiło.
Każdy koniec daje szansę na nowy początek...
Przeczytałem i nie mam szczególnych odczuć. Słabo zainwestowany czas, tak w skrócie :(
Ach, no i przekaż swojemu bohaterowi, że źle używa słowa “bynajmniej”:
– No, nie. Zanim co, to je kolacje, no i bynajmniej obmyje gębe.
"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."
Count, ja myślę, że autor w pełni przemyślał użycie bynajmniej, a czegóż można wymagać od budowlańca w zaprezentowanym egzemplarzu?
Pisanie to latanie we śnie - N.G.
Być może, Śniąca. Ja jednak pewności nie mam, więc wolę zaznaczyć…
Zresztą – uwagę skierowałem do tegoż budowlańca, ino przez pośrednika ;)
"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."
Si, ale wątpię, czy budowlaniec przyjmie to do wiadomości ;)
Pisanie to latanie we śnie - N.G.
Spięci, rozepnijcie się!
Poezja jest chorobą niektórych ludzi, podobnie jak perła jest cierpieniem ostrygi. - Heinrich Heine
Akurat ze Śniącą to wolę pozostać spięty :>
"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."
Tak się zastanawiam, czy Szymon ma lekką robotę, czy cholernie ciężką… ;-)
Babska logika rządzi!
Robotę ma lekką, bo robi to co chce i lubi, ma jeszcze z tego szacunek, sławę… I pieniądze… Jak to celebryta. ;)
Poezja jest chorobą niektórych ludzi, podobnie jak perła jest cierpieniem ostrygi. - Heinrich Heine
No, nie wiem, nie wiem… Takie kucanie w bezruchu przez kilka godzin… Mnie by się nie spodobało. ;-)
Babska logika rządzi!
Count, Ty to wiesz, jak rozjaśnić kobiecie pochmurne dni ;)
Pisanie to latanie we śnie - N.G.