- Opowiadanie: czterypalcewnatalce - Wiewiórka

Wiewiórka

Tym razem tekst o amatorze orzechów i związanych z tym kłopotach. 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Wiewiórka

Wiewiórki wprowadziły się do Natalii jakiś miesiąc temu, jednak sęk w tym, że nie chodziło tutaj o zwykłe czy chwilowe pomieszkiwanie. Natalia znała różne stworzenia i nawet te magiczne nie mogły równać się z gatunkiem wyspecjalizowanym w orzechach. 

Ranek jak co dzień, jednak z tą różnicą, że po płocie coś sunęło. Dziewczynka wiedziała, że to przemieszczało się w stronę jej poddasza, jednak nic sobie z tego nie robiła, spała dalej, przynajmniej dopóty, dopóki nie doszło do kłótni o orzechy, którą było słychać w całym domu.

– Daj orzecha! – krzyczała pierwsza wiewiórka.

– Nie dam orzecha! – Zdenerwowała się pewnie druga z nich.

– Dawaj orzecha! – krzyczała kolejna.

– Nie, to ty dawaj orzecha! – rozkazała prawdopodobnie pierwsza z nich.

– Nie dam i basta!

Dziewczynka wiedziała, że to nie są zwykłe zwierzątka. Tym razem ma do czynienia z magicznym gatunkiem wiewiórek magazynierek, które posiadają potężną potrzebę zbierania orzechów i grania w brydża w środku nocy. Gatunek bardzo hałaśliwy, przebiegły i niesamowicie trudny do eksmitowania.

Poprzedniego wieczora, Natalia uplotła zaklęcie ubierające. Zapisała je na starym, opalonym z każdej strony pergaminie, który zwinęła w rulonik. Wystarczyło, że teraz rozwinie kartkę, a ubranie samo na nią wskoczy. Dziewczynka złamała pieczęć instytutu magii, pociągnęła za sznureczek i była już ubrana. Sowa o mało nie padła ze śmiechu, o ile cykliczne pohukiwanie można było tak nazwać. Chwilę później stare ptaszysko leżało pod szafką i z radością wydziobywało sobie pióra z ogona. Tego dnia nawet zaklęcie nieśmiertelności nie nadążało z regeneracją jej upierzenia. Sowa była w naprawdę radosnym nastroju i nawet jej goły kuper nie mógł jej go zepsuć.  

– Z czego tak się śmiejesz Nasturcjo, jestem dopiero początkującą nauczycielką zaklęć. – Zdenerwowała się Natalia, ale sowa nic sobie z tego nie robiła. – Bo zaraz zamienię cię w kota! – Wymyśliła naprędce dziewczynka. 

– Błagam, huuh, huuh, tylko nie w kota, bo pchły to jeszcze zniosę, ale lizanie zadu, sama rozumiesz. – Spoważniała Sowa.

– Nie, nie rozumiem – odparła Natalia. 

 

Tymczasem uwagę dziewczynki zwróciły płot. Sunęły po nim cztery rude kitki, każda z wielkim zapałem coś przenosiła. Z wdziękiem i gracją  zwierzątka zeskakiwały z płotu na trawę i dalej po słupie telefonicznym  do domku Natalii. 

– A więc tam się gnieździcie! – zarechotała dziewczynka – zamienię was w czapki albo futro! – zagroziła przez okno.

– Nie widzisz tego, co widzą inni! – zakomunikowała sowa. 

– Jedyne co widzę, to to, że chcesz koniecznie stać się kotem, jak w poprzednim tygodniu. 

Nasturcja tylko zaskrzeczała. Prawda jest taka, że magiczne Sowy Budzące mają ciut odmienne zachowania od ich dziko żyjących krewnych. Pohukują, gdy są szczęśliwe, skrzeczą, gdy dopada je nostalgia. Pióra wyrywają sobie, gdy już nie mogą wytrzymać lub wtedy gdy rzeczywistość je przerasta. Oprócz tego znają dwadzieścia języków, w tym dwa chińskie dialekty, potrafią gotować przednią dziczyznę (tylko królika na wszelakie sposoby) oraz jak nazwa ich gatunku wskazuje, są doskonałymi budzikami nawet dla największego śpiocha i spóźnialskiego. 

Chwilę później, gdy Natalia już jakimś cudem się ubrała, ktoś zapukał do drzwi. Dziewczynka zeszła na parter, jednak nie chciała otwierać. Dopiero wstała, a jej fryzura była w opłakanym stanie, dlatego planowała spojrzeć przez judasza i ocenić z kim ma do czynienia.

Niestety nikogo nie było przed drzwiami, jednak coś leżało na podłodze, jakiś list. Natalia otworzyła kopertę i przeczytała.

"Szanowna Pani

Niniejszym pragnę złożyć ofertę na zakup orzechów, które przechowuje Pani w lokalu przy ulicy Spiżarnianej. Jestem w stanie zaproponować trzysta tysięcy smoków za dzisiejszy stan schowka. Oczywiście obydwoje wiemy, że Pani aktywa ciągle rosną z powodu gigantycznej, ponad czterdziestoprocentowej, codziennej hossy na rynku, oraz ciągłych, niemalże co dwudziestominutowych dostaw. Mam nadzieję, że moja oferta zostanie pozytywnie rozpatrzona. Jeśli wyraża Pani zgodę, proszę wymówić zaklęcie: juglans regia sciurus vulgaris, a natychmiast cały towar teleportuje się do naszego królestwa. Pieniądze naturalnie zostaną wysłanie na Pani konto w ciągu godziny. 

Z poważaniem

Król Wiewiórolandii, Władca Pierwszych Wiewiórów i Świstaków, Obrońca Krainy i jej Magii,

Lord Orzechowych Wzgórz.

Kruszyn Kruszon 

"

Warto dodać, że na dole listu znajdowało się zdjęcie prezydenta przedstawiające bardzo puszystą wiewiórkę o maślanym, błagalnym wzroku, trzymająca w ręku berło z orzechem na szczycie. W zasadzie zdjęcie bardziej przypominało świstaka z kitą, ale z drugiej strony, cóż, ktoś tutaj sobie pofolgował i zrobił niezłe zapasy. 

– Chyba rozumiem dlaczego ta wiewióra jest taka gruba – oznajmiła Nasturcja, która przyleciała na parter, bo miała ochotę na kieliszek wybornej brandy. 

(Niestety magiczne zwierzęta często się uzależniają od alkoholu i tytoniu).

– Niby dlaczego? 

– Spójrz na jego oczy. Ktoś o tak błagalnym wzroku zawsze dostaje coś na ząb. Wystarczy, że pójdzie do piekarni i wszystkie słodycze dostanie za darmo. 

– Faktycznie, ale nie odbiegajmy od tematu. Dlaczego ktoś oferuje mi kupę szmalu za coś, czego nie posiadam. 

Nagle dziewczynka oprzytomniała i pobiegła na strych, włożyła klucz do zamka. Drzwi nawet nie drgnęły.

– Aperite! – Natalia rzuciła zaklęcie. Zamek się otworzył, jednak drzwi nie reagowały. 

– Może spróbuj z rysowaniem – rzuciła pijana sowa, która musiała przyjść po schodach. Dosłownie przed chwilą Nasturcja jednym haustem wypiła całą butelkę brandy i nie była już w stanie latać.  

– Natalia wzięła białą kredę, na którą rzuciła kolejne, tym razem bardzo potężne zaklęcie. – Evanescunt statim!

Przedmiot stał się półprzeźroczysty, co oznaczało, że magia zadziałała. Dziewczynka przyłożyła kredę do ściany obok drzwi i zaczęła na niej rysować duży prostokąt. Wszystko szło dobrze, dopóki nie stworzyła figury, wtedy kawał ściany zniknął. 

– Uważaj! – krzyknęła Nasturcja, ale było już za późno. Potężne tsunami orzechów włoskich zalało całą klatkę schodową i przysypało Natalię. Sowa jakoś umknęła wzbijając się pod sufit, po czym jakimś cudem wylądowała na lampie. 

Gdy dziewczynka się wygramoliła, spostrzegła cztery wiewiórki, równie zdziwione co ona, z orzechami w pyszczku. 

– Ale sobie magazyn zrobiły – wybełkotała sowa. Teraz jej mowa przypominała bardziej gdakanie. 

Natalia była zła, zamknęła oczy i krzyknęła – juglans regia sciurus vulgaris!

Cały towar wraz z wiewiórkami został przeteleportowany. Nie została nawet jedna łupina.

Pieniądze przyszły, jak obiecywał król w ciągu godziny, jednak to nie był koniec kłopotów. 

Kilka tygodni później do domu Natalii wpadła policja i oskarżyła dziewczynkę o tresowanie wiewiórek złodziejek, które zawinęły orzechy z całego miasta. Na szczęście ślad się urywa, bo od kilku dni nikt nie widział żadnej z nich. Tylko urząd skarbowy miał nie lada problem. Trudno tłumaczyć, że pieniądze dostało się w spadku nie posiadając na to dowodów. 

 

Prawda jest taka, że w życiu może spotkać cię szczęście i nawet warto być kimś bogatym. Jednak uważaj, bo pieniądze zdobyte nielegalnie mogą sprowadzić na ciebie więcej kłopotów, niż to warte. Nawet jeśli je zdobyłeś przez przypadek, lepiej oddaj i pamiętaj:

Wiewiór patrzy…

 

 

Koniec

Komentarze

Napisane naprędce. Poprawki moich tekstów dziś o czternastej. 

Niestety spanko po pracy robi swoje:) 

No i co z tymi popołudniowymi poprawkami? Literówka w pierwszym akapicie nie nastraja optymistycznie. Nie spiesz się tak z publikacją, odczekaj, sprawdź na spokojnie…

Chyba jest lepiej – mamy już jakiś kawałek historii, a nie zwyczajny poranek, jakich wiele.

Sporo literówek.

Tymczasem uwagę dziewczynki zwróciły płot.

Ile tych płotów było?

Jestem godzien zaproponować trzysta tysięcy smoków

Tam naprawdę miało być “godzien”?

Babska logika rządzi!

Kolejna bajeczka. Zabawna, ale, co stwierdzam z przykrością, napisana nie najlepiej. :(

Natalo, a gdybyś tak, zamiast raczyć nas wybrakowanym towarem, siadła i spokojnie, całkiem bez pośpiechu, poprawiła swoje dzieła i dopiero wtedy je zaprezentowała…

 

Na­ta­lia znała różne stwo­rze­nie i nawet te ma­gicz­ne… – Literówka.

 

przy­naj­mniej do­pó­ki, do­pó­ty nie do­szło do kłót­ni o orze­chy… – …przy­naj­mniej do­pó­ty, do­pó­ki nie do­szło do kłót­ni o orze­chy

 

– Nie dam orze­cha! – zde­ner­wo­wa­ła się pew­nie druga z nich. – Nadal nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi.

 

z ma­gicz­nym ga­tun­kiem wie­wiór­ki ma­ga­zy­nier­ki, które po­sia­da­ją po­tęż­ną po­trze­bę… – …z ma­gicz­nym ga­tun­kiem wie­wiór­ek ma­ga­zy­nier­ek, które po­sia­da­ją po­tęż­ną po­trze­bę

 

– Chyba ro­zu­miem, dla­cze­go ta wie­wió­ra jest taka grupa… – Czy to znaczy, że wiewióra była kilka wiewiór? ;-)

 

bo miała ocho­tę na kie­li­szek wy­bor­ne­go bran­dy. – …bo miała ocho­tę na kie­li­szek wy­bor­ne­j bran­dy.

Brandy jest rodzaju żeńskiego.

 

Cały towar wraz z wie­wiór­ka­mi zo­stał prze-te­le­por­to­wa­ny.Cały towar wraz z wie­wiór­ka­mi zo­stał przete­le­por­to­wa­ny.

 

Cięż­ko tłu­ma­czyć, że pie­nią­dze do­sta­ło się w spad­ku… – Trudno tłu­ma­czyć, że pie­nią­dze do­sta­ło się w spad­ku

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorko, wszystko poprawione. Część błędów wyłapałam, zanim napisałaś posta. Czyli jest dla mnie jeszcze jakaś nadzieja,  spora szansa, że nie jestem aż tak tępą dzidą:) 

 

Z góry przepraszam za dość późne odpisywanie. 

Natalo, cieszę się, że poprawiłaś, ale na myśli miałam raczej Twoje starania o to, aby zamieszczone opowiadania nie wymagały poprawek. Nie pisz ich w pośpiechu, pozwól, by poleżały, potem je przeczytaj, dopieść, dopracuj, usuń zauważone literówki i błędy.

Wrzucanie przed chwilą napisanego tekstu jest czymś najgorszym, co możesz zrobić opowiadaniu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka