- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Duy buć

Duy buć

Szorcik stworzony na telefonie podczas lotu do Polski (mogą być literówki). Współpasażerka rzucała mi bardzo dziwne spojrzenia ;)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Duy buć

Na orbitę planety Gulubaba wszedł pirdyliański kuker bunumasowy. Zaputarem jednostki był Balburiasz Buburynazy, katafon i szkitny bucytan, wielce oddany swej burnej gamali. Zarympaty dudazonów, wyszrympowane dumnie, wzbudziły poruszenie pośród Gazatów, spokojnie dotąd brumpających gulabańskie purcyfony.

– Holibary sztrompować! – padła gromka komenda na zaoprynciu.

– Sznaśnie… – mruznął z zadowoleniem Balburiasz, zapertując obszlumpane parabasy.

Hardazan wzniósł się aż pod kuzaki, zalibcy bując w szkitne oczopłozy.

– Kuźna gizmula! – zakurdnął drugi gizajron. – Nie będę już więcej wzimcić Kcyrynek.

Jakby na potwierdzenie tych słów, w bizdarionie zachrumlało talarum grymloty.

Koniec

Komentarze

Mam wrażenie, Anonimie, że dzieło zostało napisane w języku kraju, z którego wracałeś.

Domyślam się także, że współpasażerce rzucającej dziwne spojrzenia, odwzajemniałeś się powłóczystymi, pełnymi wyrazu, bez literówek.  ;D

W kraju Zulugula…

IMO, przesadziłeś z neologizmami. Takie ich zagęszczenie, że kontekstu do rozszyfrowania brakło.

Autokorekta nie przeszkadzała?

Jeśli współpasażerka czytała treść, to ja się nie dziwię jej spojrzeniom…

Cześć.

Ech, wyjdzie, że się czepiam. Choć tak nie jest.

W czym Twój tekst jest lepszy od mojego, tego tu, poniżej?

 

Dsjhdfiuds fsiusfhifs eiuhefi fesiuhsf ifuhsfisfu fsiushf iesfuhsf isufhsipfhapefih dsvripuvhoei vavipu vahri varipvhu viuphvr piavuhapvih vireaurfh iprwvuarcvh rvipuhvr eivuh pearvu hvpaieuvh aperivuherp viuaervp rvpi hvripuh veiu hevih.

 

Dyskusja oczywiście nie ma sensu (bo moim zdaniem sensu mają tyle samo, a zdaniem kogoś innego nie). Za to poziom zrozumienia i polotu analogiczny.

Piotrze, czy uważasz, że da się obiektywnie podzielić sztukę na lepszą i gorszą?

 

Nie zgadzam się, że dyskusja nie ma sensu. Zawsze nas jakoś ubogaca, choćbyśmy mieli biegunowo odległe zdania :)

Choć autor tego shorta moim zdaniem grubo przesadził, można na upartego wyciągnąć jakąś ideę. Mamy planetę, coś dzieje się na orbicie, bohaterem jest Balburiasz Buburynazy. Jakiej natury jest jego funkcja na “pirdyliańskim kukerze bunumasowym“ nie jest jasne, wiadomo, że określa się ją mianem “zaputara“. Mamy dumę, poruszenie, zadowolenie i… mnóstwo dowolnych interpretacji :D

To jednak jakaś treść.

Z Twojego zlepku liter ŻADNA treść nie wypływa, chyba że otagowałbyś to jako SF. Wtedy mógłbym np. zinterpretować tekst jako niezrozumiałą rozmowę kosmitów. 

 

Stąd twierdzenie, że oba teksty mają dokładnie tyle samo sensu jest zwyczajnie nieprawdziwe. Short ma go znacznie więcej.

Jednak niewystarczająco, by mnie, jako czytelnika, usatysfakcjonować :)

Sądzę, że autor chciał być po prostu oryginalny. Można próbować dorobić do tego taką interpretację, że na dalekich planetach dzieją się rzeczy zupełnie dla nas, Ziemian, niezrozumiałe, ale czy to jest odkrywcze? Chyba raczej oczywiste :)

“Zarympaty dudazonów, wyszrympowane dumnie“ nie wzbudzają we mnie poruszenia. Może to dlatego, że nie jestem “Gazatą/Gazatem”?

Ciekawe…

Czyli co? Kolejny etap ewolucji języka polskiego? Wizja zmian fonetycznych i fleksyjnych?

Nieee. Czyste, niczym nieskrępowane słowotwórstwo!

 

Brakowało tylko słowniczka pod tekstem ;)

 

Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj!

Po pierwsze: dobrze otagowane – dawno nie czytałem hardziejszego sf. Po drugie: sprawnie napisane – literówek nie widzę. Po trzecie: zaskakujące – nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale na pewno nie tego, że gizajron na kukerze nie będzie chciał wzimcić Kcyrynek. Szort idealny.

Otóż to, Ingwarze. 

Początek zaintrygował, w środku zaczęło się dłużyć, puenta raczej do mnie nie trafiła, gdyż wydała mi się oderwana od wcześniej opisanych faktów. Nie przemówiła też do mnie zupełnie postać Balburiasza, kiepsko moim zdaniem umotywowana i choć doceniam satyryczne spojrzenie na otaczającą ją współczesność, to nie byłem w stanie tegoż bohatera polubić.

Dałbym ocenę ĘĄ, gdyby nie to, że niektóre fragmenty były całkiem do rzeczy.

To dzisiaj pierwszy utwór, przy którym się uśmiechnąłem. Przypomniał mi bowiem Alicję i słynny wiersz “Jabberwocky”.

Gdybyś go, Anonimie, otagował jako absurd i dodał parę rymów, byłoby całkiem maślizgajnie :-)

Nie sądziłem, że kiedyś zobaczę tekst na 689 znaków, którego nie uda mi się przeczytać do końca.

Zygfrydzie, ale przy którym znaku odpadłeś? ;-)

Nie liczyłem. To było gdzieś przy takim dziwnym słowie…

Forma na tyle krótka, że da się przełknąć. Ale czy to znaczy, że wyszło smacznie?

Cześć,

Odebrałem go jako szort z gatunku “traf lub spudłuj w gust czytelnika”. Niestety do mnie nie trafił, ale zdołał wywołać uśmiech na twarzy w paru momentach przez skojarzenia ;) 

Eee… To jak z makijażem – “mniej” znaczy lepiej (co nie oznacza, że “wcale” znaczy dobrze… no chyba że natura dała taką urodę, że nie trzeba ;P).

Na poziom zagmatwania mojego komentarza wpłynął poziom zagmatwania szorta.

Nowa Fantastyka