- Opowiadanie: Maciej z Rivii - Koniec Świata według Hrabiego Vlada

Koniec Świata według Hrabiego Vlada

Krótkie opowiadanie o wyprawie Pogromców Wampirów, którzy przedarli się do dzikiej krainy Sylwanii. Życzę miłego czytania!

Oceny

Koniec Świata według Hrabiego Vlada

Kraina ta była przesiąknięta złem. Od wschodniej strony Sylwania graniczyła ze stepami Uallrond, gdzie mieszkały złowrogie bestie mroku. Ich rogi, wężowe oczy i długie szpony straszyły dzieci w wioskowych bajkach na dobranoc. Od południa i zachodu ziemia ta stykała się z bagnami Koch, na których umarli nie chcieli leżeć spokojnie w mogiłach. A północne krańce krainy graniczyły z Królestwem Czarnystawu, w którego borach mieszkały prastare duchy lasu. A w środku Sylwanii ziemie wyjałowiały zupełnie, zostawiając nieznane nikomu dotąd trawy. Nieumarli również powstają tu z grobów, nękając mieszkańców Dourmoor, osady na bagnach. A Nitthin świeci na nieboskłonie coraz to dłużej…

Karl von Pankratz był kapłanem bitewnym wyspecjalizowanym w egzorcyzmach, głównie tych wykonywanych za pomocą młota bojowego. W Hrabstwie Koch nie brakowało pracy dla takich jak on, ale teraz miał najpoważniejsze zadanie w całym swoim życiu. W Centralnej Sylwanii widziano bladolicego, łysego mężczyznę o białych oczach, lecz nie ślepego, ubranego w czarną zbroję z peleryną w kształcie nietoperzych skrzydeł. Zaraz potem osadę spotkała plaga ożywieńców.

To był bez wątpienia Wampirzy Lord, myślał Karl, ponownie od sześciu wieków. Pierwszym, który sięgnął po kielich Krwi Nocy, był potężny hrabia Sylwanii, Vlad von Silvanstein. Ale on został zgładzony w Bitwie Magów pod Dourmoor, i zakopany w pobliskim kurhanie wraz z jego sprzymierzeńcami. A teraz koło się zatacza, a wampir znowu panuje nad tymi włościami.

On i jego żołnierze z Zakonu Pogromców Wampirów, zapomnianego przez świat, chcącego przywrócić światłość i chwałę swym poległym braciom, stacjonowali w forcie Dourmoor, w wiosce o takiej samej nazwie. Prócz niego było dziesięciu magów, dwudziestu rycerzy, czterdziestu poborowych i piętnastu kuszników.

Wyruszyli z osady wieczorem, w kierunku prastarego kurhanu, w którym spoczął Vlad. Było to około dwóch kilometrów od Dourmoor. Po piętnastu minutach babrania się w błocie Karl i jego ludzie wpłynęli na głębokie wody – ​przed nimi umiejscowiona była ogromna zbiorowa mogiła, zwana tu Czarnym Kurhanem. Przed wejściem stały drewniane pale, na które nabite były ludzkie głowy. Świeże. Na kamiennych wrotach napisane w Elfiej mowie było : Aethelen diman sis dirak elthelenwen, urai manzi Dorthum Loisdre Vlad von Silvanstein , co znaczyło tyle co: Tu spoczywają dusze potępionych, oraz wielki Lord Wampirów Vlad von Silvanstein.

Na drzwiach odciśnięta była w krwi ludzka dłoń. Widok ten napawał niemałą grozą, lecz ci ludzie byli rządni chwały.

Wparowali do długiego, wyrzeźbionego w ziemi korytarza wiodącego do dużej szczeliny, z której płynął jęzor mroźnego wiatru. Po obu stronach tunelu stały kamienne sarkofagi, niektóre otwarte i puste. To wzbudziło niepokój Maga. Gdy dotarli do szczeliny, ujrzeli niespotykany widok – ​pokaźnej jaskini, u której wylotu, w jej stropie, przedzierały się promienie księżycowego światła. Na samym dnie jaskini rósł potężny dąb. Karl nigdy czegoś takiego nie widział.

Na dół prowadziły kamienne schody. Schodząc po nich, Inkwizytor naliczył ich cztery tysiące. Kiedy doszli to olbrzymiego drzewa jakaś siła zmusiła Maga do podejścia do pnia dębu i dotknięcia jego kory.

Wtedy wojowników ogarnęła czarna mgła, a wśród niej Karl słyszał wrzaski konających kompanów i brzęk stali. I nagle do jego umysłu dotarł przerażający głos.

– Witajcie w mym grobowcu, śmiertelnicy – ​rzekł mroczny, niski głos. – Szukaliście tu chwały i sławy, ale znaleźliście tylko śmierć. Więc śmierć ostaniecie.

– Czym jesteś?! – ​Bardziej pisnął, niż krzyknął kapłan, oczekując odpowiedzi na pytanie w zasadzie retoryczne.

Mgła opadła, a Karl zobaczył setki nieumarłych w wyniszczonych zbrojach, stojących na stosach ciał jego towarzyszy. A kiedy się odwrócił, ujrzał wysokiego, bladego, łysego mężczyznę o białych oczach i długich kłach. Ubrany był w czarną karacenę, smoczo wyglądające naramienniki i nagolenniki, oraz płytowe buty. Na jego plecach powiewała długa peleryna z niedźwiedziego futra z symbolem wampirzego lorda – smokiem oplatającym czaszkę.

 – ​Jam jest Vlad von Silvanstein, pan całego świata i Syn Nocy, a twój władca. Przyłącz się do mnie i służ mi za życia, lub zgiń i służ mi po śmierci. Wybieraj, dzielny Magu.

Jako że Karl był człekiem honoru, sprawa była prosta, choć dygotał ze strachu na myśl o swojej śmierci na jakimś zapyziałym bagnie.

 – ​Nigdy! – ​zapiszczał Inkwizytor von Pankratz.

 – ​Twój wybór – ​rzekł wyraźnie rozbawiony Vlad i skoczył do karku Karla. Kapłan nie zdążył zareagować, w pięć sekund pobladł i padł na ziemię. Niedłużej jak minutę leżał w bezruchu, i nagle przebudził się z białymi oczyma i długimi kłami.

Tak oto Vlad von Silvanstein podporządkował sobie jedynego człowieka w Cesarstwie, który mógł go powstrzymać. Rozpoczął się zmierzch żyjących, a zaczął świt martwych.

 

 

Koniec

Komentarze

Fabuła mnie nie porwała, ale może lepiej zasugeruj się zdaniem kogoś, kogo interesują takie tematy.

Nie mam pojęcia, dlaczego stawiasz przecinki przed spójnikami :(

 

A teraz koło się zatacza, a wampir znowu panuje nad tymi włościami.

To podwójne a wygląda dziwnie, ale jeśli tak miało być, to się nie czepiam.

 

Widok ten napawał niemałą grozą, lecz ci ludzie byli rządni chwały.

Wparowali do długiego, wyrzeźbionego w ziemi korytarza wiodącego do dużej szczeliny, z której płynął jęzor mroźnego wiatru. Po obu stronach tunelu stały kamienne sarkofagi, niektóre otwarte i puste. To wzbudziło niepokój Maga. Gdy dotarli do szczeliny,

Nie wiem, czy to miały być celowe powtórzenia.

Kiedy doszli to olbrzymiego drzewa

Literówka.

Slava! Mam nadzieję, że liczysz na w miarę chociaż konstruktywną krytykę. ;)

A północne krańce krainy graniczyły z Królestwem Czarnystawu, w którego borach mieszkały

prastare duchy lasu. A w środku Sylwanii ziemie wyjałowiały zupełnie, zostawiając nieznane nikomu dotąd trawy.

To samo co kolega wyżej, ale w innym przykładzie. Ogólnie wymieniasz w tym wstępie mnóstwo rzeczy jakbyś chciał powiedzieć o wszystkim naraz. 

 

lecz ci ludzie byli rządni chwały […]Szukaliście tu chwały i sławy

Rozumiem, ze jakby ktoś zapomniał? :)

 

– Czym jesteś?! – Bardziej pisnął, niż krzyknął kapłan […] – Nigdy! – zapiszczał Inkwizytor von Pankratz.

Piskliwe tałatajstwo. 

 

a zaczął świt martwych. 

Tak wsumie można by podyskutować czy ożywieńcy równierz są martwi.

 

Osobiście nie nazywałbym tak krainy. Jeśli miało to nawiązywać do Transylwanii to widać, ale to trochę słabe moim zdaniem. Trochę zajęło mi, żeby odnaleźć się w tej całej krainie i fabule. Wydawało mi się jakbyś cały czas chciał powiedzieć, że są tam wampiry, ale oprócz tego całe multum innych rzeczy ( Które swoją drogą nie brały czynnego udziału).

Ale nie zrażaj się, ja bardzo lubię historię wampirów. Proponuję zapoznać się z bestią jaką był martwiec, jest ciekawą alternatywą do zwykłego wampierza. :)

A i jeszcze raz mówisz, że Vlad był hrabią, a raz Lordem. 

 

Chodzi o odmianę wampira, wybacz, że nie napisałem. Zwykły wampir może i wygląda tak samo jak Lord, ale nie wskrzesza nieumarłych ani nie może wytworzyć mgły( mam na myśli wampiry z mojego uniwersum ), a co do pierwszego tytułu, Vlad jest hrabią Sylwanii( a raczej był ), ale nie wiem czy wspominanie tu cały czas o jego ,,nieumarłości” nie jest zbytnio natarczywe. A nieumarli w wielu uniwersach są martwi, ale magia pozwala im funkcjonować jak np. w The Elder Scrolls.

Ho ho ho… Kolego, przypomniałeś mi moje początki. Kiepskie i pełne przekonania o własnym geniuszu. Ach… Po pierwsze ładujesz za dużo informacji w tak mały fragment, a to już grzech bo zdradzasz czytelnikowi wszystko już na samym początku. Następnie chcę cię przestrzec przed kreowaniem własnych światów na długie powieści, bo to strata czasu. Sam tym sposobem straciłem sporo czasu i musiałem później usunąć 100 tysięcy znaków mojego tekstu. Jeszcze, chciałem powiedzieć, że twoje dzieło strasznie, ale to strasznie wonie Tolkienem i Sapkowskim. Nie przejmuj się, każdy początkujący się na nich opiera, a przed tobą długa droga i zdążysz się tego oduczyć.

Na koniec porada. Czytaj chłopie, czytaj więcej i więcej. Jest wielu dobrych autorów, równie ciekawych co Tolkien i Sapek. Skup się na czytaniu i poznawaniu różnych stylów i wykreuj swój własny. Nie kopiuj innych pisarzy! Koniec porad, a teraz migiem do biblioteki/księgarni po stos książek!

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Bardzo nieprzejrzysty tekst. Podejrzewam, że miłość do litery “a” w połączeniu z częstym użyciem zaimka “ta” były próbą stylizacji na historię mówioną o zamierzchłych czasach, ewentualnie legendę. Niestety mnie ten zabieg tylko przeszkadzał w czytaniu. Oprócz tego miejscami występuje któroza, zdania niegramatyczne, niezręczności językowe, np.:

 

To był bez wątpienia Wampirzy Lord, myślał Karl, ponownie od sześciu wieków. – do czego się ta informacja odnosi? Karl pomyślał ponownie po sześciuset latach? Bo nie wiem jak można być Wampirzym Lordem ponownie po sześciu wiekach…

 

Gdy dotarli do szczeliny, ujrzeli niespotykany widok – pokaźnej jaskini, u której wylotu, w jej stropie, przedzierały się promienie księżycowego światła. – zły przypadek; ujrzeli kogo? co? pokaźną jaskinię; zaimek jej jest zbędny; poza tym jak promienie mogą się przedzierać u wylotu? w dodatku przez strop?

 

Więc śmierć ostaniecie. – ??? ten czasownik nijak tu nie pasuje; poza tym używa się go raczej w formie zwrotnej

 

It's ok not to.

chodziło o dostaniecie

Teraz to zdanie ma dużo więcej sensu ;)

It's ok not to.

Chyba zbyt wiele chciałeś opowiedzieć w tak niewielkim fragmencie, skutkiem czego tekst jest mało czytelny i niezbyt przejrzysty. Historie o wampirach nie należą do moich ulubionych, więc raczej nie będę zainteresowana ewentualnym dalszymi losami hrabiego Vlada.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

Zaraz potem osadę spo­tka­ła plaga oży­wień­ców. – Raczej: Zaraz potem osadę nawiedziła plaga oży­wień­ców.

 

Ale on zo­stał zgła­dzo­ny w Bi­twie Magów pod Do­ur­mo­or, i za­ko­pa­ny w po­bli­skim kur­ha­nie wraz z jego sprzy­mie­rzeń­ca­mi. – Czy dobrze rozumiem, że została zakopany wraz ze sprzymierzeńcami kurhanu?

 

Było to około dwóch ki­lo­me­trów od Do­ur­mo­or. – Skąd wiedzieli o kilometrach?

 

Po pięt­na­stu mi­nu­tach ba­bra­nia się w bło­cie Karl i jego lu­dzie wpły­nę­li na głę­bo­kie wody… – Czy mieli zegarki i dlatego wiedzieli, że babrali się piętnaście minut?

 

Widok ten na­pa­wał nie­ma­łą grozą, lecz ci lu­dzie byli rząd­ni chwa­ły. Widok ten na­pa­wał nie­ma­łą grozą, lecz ci lu­dzie byli żąd­ni chwa­ły.

 

Wpa­ro­wa­li do dłu­gie­go, wy­rzeź­bio­ne­go w ziemi ko­ry­ta­rza… – Nie wydaje mi się, aby wparować było właściwym określeniem w tym opowiadaniu.

 

Scho­dząc po nich, In­kwi­zy­tor na­li­czył ich czte­ry ty­sią­ce. – Czy oba zaimki są niezbędne?

 

Ubra­ny był w czar­ną ka­ra­ce­nę, smo­czo wy­glą­da­ją­ce na­ra­mien­ni­ki i na­go­len­ni­ki… – Co to znaczy, że naramienniki i nagolenniki wyglądały smoczo?

 

Nie­dłu­żej jak mi­nu­tę leżał w bez­ru­chu… – Nie ­dłu­żej jak mi­nu­tę leżał w bez­ru­chu

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka