- Opowiadanie: BioHazard - Nadzieja...

Nadzieja...

Witam, nie sądziłem, że będę tutaj debiutował tak nietypowym tekstem, ale stało się. Opowiadanie ma skłonić do refleksji na pewne tematy... Życzę przyjemnej lektury.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Nadzieja...

Nad rzeką panowała charakterystyczna dla przedświtu cisza. Mgła powoli przerzedzała się, odsłaniając ustawione na wodzie łódki. Dziś frekwencja dopisała, zapowiadał się emocjonujący dzień. Sternicy już czekali, nerwowo zacierając zziębnięte dłonie. Jeszcze chwila i pierwsze promienie słońca przywitają na nabrzeżu gości. Janek był dumny ze swojego stateczku. Ochrzcił go imieniem „Nadzieja”. Zgodnie z zasadami chłopak zbudował łódkę od podstaw. Własnoręcznie przyciął każdą deskę, pieczołowicie wbił wszystkie kołki i zeszlifował krawędzie. Ostatnie tygodnie upłynęły mu na dopieszczaniu detali.  Pomalował burty na piękny, zielono-błękitny kolor i polakierował wiosła. Nadzieja miała miejsce dla pięciu wioślarzy. Takie były zasady, każdy sternik musiał zgromadzić pełną obsadę, żeby dopłynąć do mety. Janek głęboko wierzył, że mu się uda. Rozglądał się na boki, oceniając innych zawodników. Było kilka pięknych łódek, ale „Nadzieja” w niczym im nie ustępowała, a od paru innych była wyraźnie lepsza. Janek ujrzał, że do brzegu zbliża się sędzina. Kobieta ubrana była w stylowy surdut i długie czarne kozaczki. Na głowie miała klasyczny melonik. Podeszła do zawodników i z szerokim uśmiechem zaczęła się witać.

– To twoja pierwsza łódka, prawda? – przyjacielsko zagadnęła do Janka.

– Tak proszę pani, dlatego trochę się denerwuję, czy się spodoba… – odparł cichutko chłopiec.

– Ładna. – Sędzina szybko zlustrowała „Nadzieję”. – Ale musisz być świadomy, że te zawody rządzą się własnymi prawami. Trzeba mieć trochę szczęścia i najlepiej kilku przyjaciół… Pewnie jeszcze nikogo tutaj nie znasz?

– Nie, proszę pani… – speszył się chłopiec.

– Nie przejmuj się, z reguły wystarczy dobra łódka – sędzina nie brzmiała zbyt przekonująco. – Niedługo powinni pojawić się pierwsi goście – zmieniła temat, spoglądając na cyferblat kieszonkowego zegarka. Po chwili wzdłuż kei zaczęły pojawiać się niewyraźne zarysy ludzkich sylwetek. Z początku wyglądały jak cienie, były szare i rozmazane, ale szybko nabierały ostrości i kolorów. Wkrótce na nabrzeżu zmaterializowała się spora grupka gości. Tłumek rozdzielił się, ludzie oglądali stateczki, naradzali się i wymieniali głośne uwagi.

– Masz plamę farby na lewej burcie, mały – zawołała do Janka kobieta, trzymająca w ręku zieloną parasolkę. – Popraw to, bo źle wygląda. – Janek zaczął w pośpiechu ścierać niesfornego kleksa.

– Piękna łajba, ale przydałoby się trochę wygładzić dziobnicę – stwierdził jegomość w brązowym płaszczu. – Drewno jest tutaj trochę szorstkie. – Chłopiec szybko wziął się za polerowanie desek. Po chwili zobaczył, jak do jednej z łódek wsiada pięciu pasażerów i ochoczo łapie się za wiosła. Rozległ się miarowy chlupot i stateczek pomknął przed siebie, radośnie prując fale.

– Stary wyjadacz – skomentowała sędzina, widząc zazdrosne spojrzenie Janka. – Startował już kilkadziesiąt razy. Buduje dobre łodzie, ludzie go znają i ufają mu. – Do kolejnego sternika dosiadły się dwie osoby. Stateczek odbił od brzegu i zaczął powoli płynąć w górę rzeki.

– Nie zapomnijcie, że możecie dopłynąć tylko do drugiego znacznika! – wykrzyknęła za nimi sędzina. – Nie pamiętasz przepisów? – dodała, widząc pytające spojrzenie chłopaka. – Linię mety można przekroczyć tylko z pełną obsadą. Z jednym wioślarzem możesz płynąc do pierwszego znacznika, z dwoma do drugiego i tak dalej… Na kolejnych przystankach z reguły łatwiej jest namówić następnych wioślarzy. – Mrugnęła do Janka. Chłopiec tylko westchnął i z nadzieją spojrzał na kolejnych gości. Na nabrzeżu zrobiło się tłoczno. Panował duży ruch, jedni wsiadali do łódek i odpływali, drudzy oglądali wszystko z daleka i odchodzili niezadowoleni. Janek robił co mógł, żeby zachęcić gości do wybrania „Nadziei”. Poprawiał wszystkie wytknięte usterki, uśmiechał się i zagadywał przechodniów, niestety bezskutecznie. Czas płynął nieubłaganie jak rzeka. Słońce powoli przemierzało błękit nieba i niebezpiecznie zbliżało się do linii horyzontu. Chłopiec z coraz większym niepokojem wiercił się na ławeczce sternika. Zaczął podsłuchiwać rozmowę sąsiadującego zawodnika z jednym z gości.

– Witaj, przyjacielu. Dowiedziałem się, że dzisiaj startujesz i musiałem przyjść zobaczyć – zagadnął przybysz.

– Cieszę się, że cię widzę stary byku! – odkrzyknął sternik. Siedzę tu już cały dzień, chyba trochę mi nie wyszła ta łódka…

– Hmm… rzeczywiście budowałeś już lepsze – odparł mężczyzna, drapiąc się po podbródku. Widać, że użyłeś gorszego drewna…

– Co zrobić, akurat takie miałem pod ręką. – Zawodnik rozłożył ręce.

– Aha… chyba trochę przecieka, tam przy dziobie…

– Puściło na łączeniach, a zabrakło mi dziegciu, żeby uszczelnić.

– No… no, nie za dobrze, ale podoba mi się nazwa. „Farciarz” dobrze brzmi. No i napis ma ładny czerwony kolor. – Gość przez chwilę się zastanawiał, gładząc wąsa. Dobra, płyńmy do pierwszego znacznika, zanim ta łajba zatonie. Może spotkamy tam kogoś jeszcze i jakoś dopchniemy cię do mety… – Janek szeroko otworzył usta i z niedowierzaniem patrzył na oddalający się stateczek.

– Przecież moja łódka jest lepsza – wyszeptał płaczliwym głosem.

– Tak to już jest, mały… – sędzina próbowała go jakoś pocieszyć. – Może następnym razem ci się uda…

– Ale to jest niesprawiedliwe! Tak się starałem i „Nadzieja” wygląda naprawdę pięknie – lamentował chłopiec. Sędzina wyjęła z kieszonki złoty zegarek na łańcuszku i sprawdziła godzinę.

– Przykro mi, mały, za chwilę muszę zamknąć zawody.

– To wszystko chyba nie dla mnie – Janek mówił zrezygnowanym głosem. Wyszedł na brzeg i ze smutkiem odciął linkę cumowniczą. „Nadzieja” zaczęła powoli spływać z prądem. Chłopak patrzył za nią jeszcze przez chwilę i zniknął.

– Szkoda dzieciaka, to była naprawdę ładna łódeczka – rozległ się smutny szept kobiety, łza na jej policzku rozbłysła w ostatnich promieniach słońca.

Koniec

Komentarze

Zakładam, że tekst miał wzbudzić refleksję nad samotnością, niesprawiedliwością i trudnościami początkujcego artysty? 

Nie wzbudził. 

Przeczytałem, ziewnąłem i tyle. Brak fabuły. Pisanie dla usilnego wzbudzenia jakichś tam, niedoprecyzowanych uczuć czy przemyśleń, na nie wiedomo jaki temat, jest dla mnie bez sensu. 

Piszę z pozycji przypadkowego czytelnika, który o pisaniu ma mniej więcej takie pojęcie jak kura o pieprzu.

Mam mieszane uczucia.

Z jednej strony czytało mi się płynnie i z przyjemnością. Wzrok płynie po tekście bez większych potknięć. To moim zdaniem ogromny plus. Co chwila napotykam na teksty, które chociaż mają interesującą treść, to zniechęcają swoją formą i dłuższe czytanie zmienia się w udrękę. U Ciebie jest inaczej.

Z drugiej – mam niedosyt treści. Metafora jest według mnie trochę zbyt oczywista, temat ciut zbyt banalny. No tak, w końcu stoimy obaj na tym samym brzegu, oglądamy swoje łódki, ale… no wiesz. Koń jaki jest, każdy widzi. Czy to rzeczywiście temat na opowiadanie? ;)

No i schowaj ten pistolet “Janku”, to nie czas na teatralne gesty. Jeśli nikt nie wsiada, to znak, że czas zbudować inną łódkę.

PS. “Sędzina” to chyba żona sędziego. Wydaje mi się, że zapis niektórych dialogów nie jest poprawny (duże i małe litery) – ale, jak wspomniałem, nie znam się.

“Buduj” dalej, było spoko ;) 

Nie rozczuliłam się jakoś bardzo, może to dlatego, że wiele widziałam już artystów nawiązujących do tego tematu, ale gdyby na moim miejscu był ktoś inny, byłby może bardziej zaangażowany w czytanie. Tekst nie jest zły, ale nie zapadnie mi w pamięć. Za to mam wrażenie, że świadomie operujesz motywami – rzeka i łodzie pasują do nadziei. Czyta się płynnie.

 

Tu mi zgrzytnęło:

Nadzieja miała miejsce dla pięciu wioślarzy. Takie były zasady, każdy sternik musiał zgromadzić pełną obsadę, żeby dopłynąć do mety. Janek głęboko wierzył, że mu się uda.

– Nie zapomnijcie, że możecie dopłynąć tylko do drugiego znacznika! – Wykrzyknęła za nimi sędzina. – Nie pamiętasz przepisów? – dodała, widząc pytające spojrzenie chłopaka. – Linię mety można przekroczyć tylko z pełną obsadą. Z jednym wioślarzem możesz płynąc do pierwszego znacznika, z dwoma do drugiego i tak dalej… Na kolejnych przystankach z reguły łatwiej jest namówić następnych wioślarzy – mrugnęła do Janka. Chłopiec tylko westchnął i z nadzieją spojrzał na kolejnych gości.

No to chłopak zna te zasady, czy nie? Pewnie chciałeś, aby czytelnik się nie pogubił, ale trochę łopatologicznie wyszło.

 

I zapis dialogów:

 

– Ładna – sędzina szybko zlustrowała „Nadzieję”. – Ale musisz być świadomy, że te zawody rządzą się własnymi prawami.

– Ładna. – Sędzina szybko zlustrowała “Nadzieję”.

Jeśli nie pojawia się czasownik oznaczający mówienie po przytoczeniu wypowiedzi stawiamy kropkę, a po myślniku zaczynamy z wielkiej litery. Podobne błędy się powtarzają, więc zerknij na zasady zapisu dialogów.

 

– Ale to jest niesprawiedliwe! Tak się starałem i „Nadzieja” wygląda naprawdę pięknie – lamentował chłopiec – sędzina wyjęła z kieszonki złoty zegarek na łańcuszku i sprawdziła godzinę.

A tu wygląda jakby to Janek mówił, że sędzina wyjęła zegarek ;)

 

– Ale to jest niesprawiedliwe! Tak się starałem i „Nadzieja” wygląda naprawdę pięknie – lamentował chłopiec.

Sędzina wyjęła z kieszonki złoty zegarek na łańcuszku i sprawdziła godzinę.

 

Poza tym tekst nie razi po oczach błędami, ale zastanawiam się, ile Janek ma lat, że tak z zimną krwią jest gotowy się zabić? Rozumiem, to metafora, ale mam gdzieś z tyłu głowy, ze jest to nieprawdopodobne psychologicznie, nie mamy żadnego backstory…

 

 

 

Na absurd końcówki omal się nie udławiłem. Metafora nabrała komicznego wydźwięku, tak po prostu. Nie wiem Autorze, co chciałeś przekazać, ale na tą chwilę wychodzi mi antymorał. Albo w ogóle brak czegokolwiek bo powiązanie chłopca z innymi zawodnikami jest praktycznie żadne. Całość wychodzi przez to nieco pseudofilozoficznie.

Mógłbyś wyjaśnić prostych słowach, co chciałeś przekazać? Wiem, że to niezgodne z etyką twórczą, wyjaśniać tak swoje dzieła, ale może w ten sposób dotrzemy do sedna problemu. W sensie, powiedziałbym dlaczego nie zrozumiałem, albo, w gorszym przypadku, spróbowałbym nakierować i pomóc zastanowić się, czy przypadkiem nie napisałeś czegoś innego niż chciałeś.

 

Jest sporo usterek technicznych, braki spacji, formatowanie, myślniki wymieszane z półpauzami. Dialogi mocno sztuczne i motywacje ledwo widoczne. To jednak myślę, w tej chwili mniejszy (chociaż wciąż duży) problem tekstu.

 

Powodzenia przy następnych tekstach.

Dzięki za komentarze. Niestety na razie wszyscy prześlizgujecie się obok tematu. Opowiadanie powstało w konkretnym celu, ale pozwólcie, że poczekam jeszcze trochę z wyjaśnieniami.

“Niestety na razie wszyscy prześlizgujecie się obok tematu.” – na tą chwilę nie ma pewności, że temat o którym mówisz, został w tekście zawarty. Szapoba, jeśli jest tak naprawdę, ale należy pamiętać, że znaczenie ma to co zostało napisane, nie to co autor chciał napisać. Dość ważna zasada.

Oczywiście, dopóki mi ktoś w tej chwili nie pokaże, jak powinienem opowiadanie czytać, no to nie mam pojęcia. Nie wiem tylko jeszcze na ile w tym winy mojej, a na ile autora. Czekam więc na wyjaśnienia, a do tej pory, trzymaj się :).

Ciekawy pomysł na zawody, spodobał mi się. To, że widzowie-wioślarze nie przychodzili, tylko się materializowali dawało ładne pole wyobraźni. W którymś momencie pomyślało mi się, że może przez Styks pływają.

Ale końcówka wszystko zepsuła. Jakoś mi to nie pasowało do rysu psychologicznego bohatera. Nadzieja umiera ostatnia, a nie przy pierwszej okazji.

Napisane całkiem nieźle, czytało się przyjemnie.

Za mało informacji dostarczasz, żeby sensownie odgadywać przesłanie. Nawiązanie do artystów samo się nasuwa, ale co dalej? Pięciu wioślarzy jak pięć głosów do Biblioteki?

Babska logika rządzi!

Ha. Finklo, to by była interpretacja znakomita i jednak martwiąca w przypadku tekstu nowego użytkownika. Bo jeśli to są zmartwienia nowych autorów tutaj publikujących, w sensie nie żeby pisać coraz lepiej, a żeby zostać jak najprędzej docenionym, to jestem zasmucony.

Interpretacja nie usuwająca problemu absurdalnej końcówki, ale bardzo sensowna. Jeśli o to chodziło: wybacz Autorze niezrozumienie ;). Wciąż jednak w tej intepretacji tekst dotyka tematu powierzchownie i jest raczej jękiem o coś, czym niewielu powinno się przejmować (i raczej tego nie robi, patrząc, że dopiero Finkla wychwyciła nawiązanie. Ale Finkla to osoba bardzo wrażliwa na punkcie bibliotecznym :)).

“– No… no, nie za dobrze, ale podoba mi się nazwa. „Farciarz” dobrze brzmi. No i napis ma ładny czerwony kolor. – Gość przez chwilę się zastanawiał, gładząc wąsa. Dobra, płyńmy do pierwszego znacznika, zanim ta łajba zatonie.“

Brak półpauzy pomiędzy “wąsa” a “dobra”.

 

“– Przykro mi mały“ – przecinek przed “mały”.

 

“– Co robisz, mały!? – wrzasnęła kobieta Po chwili rozległ się huk i…” – brak kropki na końcu zdania.

 

Zwrot mnie deczko zaskoczył, ale nie usatysfakcjonował. Takie zachowanie jakoś nie pasuje mi do dzieciaka, który tak się starał i – jak Finkla słusznie zauważyła – nazwał łódkę “Nadzieją”.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ale Finkla to osoba bardzo wrażliwa na punkcie bibliotecznym :)).

Słowiku, jaki taktowny eufemizm. ;-)

Babska logika rządzi!

Może chdzi o to, że nadzieja umiera ostatnia? Ale tak dosłowne potraktowanie tematu? :)

Niestety, też nie zrozumiałam przesłania. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Cześć.

Kilka potknięć w zapisie (głównie interpunkcyjnych). Myślę, że mniej niż pięć. Czyli dobrze.

Fantastyka… – napisałem to? Czyli już mamy jakiś fantastyczny motyw w tekście.

Nie wiem, czy się znasz, czy świetnie improwizowałeś, ale wyszło mi, że się znasz na łódkach. Chylę czoła. Ja się nie znam i napisanie czegokolwiek takiego kosztowałoby mnie wiele pracy.

“Sędzina” tylko przez chwilę mi nie pasowała. W sądownictwie jest “sędzia”. Pan sędzia i pani sędzia. Ale nie wykluczam, że w bardziej potocznym ujęciu w różnych dyscyplinach sportowych (czy w sporcie w ogóle) pojawia się sędzina. Wszak język polski na to pozwala.

Ja także spodziewałem się, że nagle Twój tekst przerodzi się w jakąś karykaturę. Po wyciągnięciu pistoletu stanie się coś jeszcze bardziej absurdalnego, co miało atrakcyjnie kontrastować z przypowieściowym charakterem tego dzieła. Nie stało się tak. Jednak finał, samo rozwiązanie, jest naprawdę dalece przesadzone. Do tego stopnia, że mój umysł chce zapomnieć o tekście. Prawie cały utwór był na tyle ładnie poprowadzony, że wyzuty z przenośni hołd niesprawiedliwości mógł stać się prawie opowiastką dla młodzieży. Po prostu bardzo dobrze mimo przejaskrawienia. Ale końcówka?

Przypomniał mi się mój mocno niezrównoważony znajomy. I sądzę, że on mógłby popełnić taki finał.

 

Błędem byłoby oczekiwanie, że ktoś zajrzy do Twojej głowy i będzie szukał tego, co w niej masz. Nie wszyscy tak potrafią, a prawie nikt tego nie chce. Czytamy dla przyjemności i dla jakichś tam doznań. Niekoniecznie takich, które być sobie życzył (albo takich, które chciałeś przekazać, a z jakiegoś powodu się to nie udało). Zacznij tworzyć klucze do zrozumienia Twoich dzieł, a zostaniesz z nimi sam.

Moje odczucia już znasz: technicznie dobrze, fabularnie prosto i miło z wyjątkiem końcówki.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Chyba już czas na wyjaśnienia. Po pierwsze chciałbym zaznaczyć, że tekst napisałem z perspektywy biernego obserwatora działalności tego forum. Już od dłuższego czasu czytam sobie rożne opowiadania i komentarze. Robiłem to jeszcze zanim się zarejestrowałem. Wydaje mi się więc, że jestem w miarę obiektywny.

 

@Finkla

Pięciu wioślarzy jak pięć głosów do Biblioteki?

Chylę czoła przed Twoją spostrzegawczością.

 

„Nadzieja…”  bezpośrednio nawiązuje do sposobu działania portalu. Chciałem zwrócić uwagę na problem niedocenionych opowiadań. Dotyczy to w szczególności osób, które dopiero zaczynają przygodę z forum. Zdarza się, że ktoś napisze dobry tekst, co więcej poprawi go według wskazówek bardziej doświadczonych autorów, ale z jakichś względów nie otrzymuje nawet punkciku na zachętę.

 

Z drugiej strony, jeżeli ktoś jest już znanym autorem, a zdarzy mu się popełnić gorszy tekst, często przymyka się oko na niedociągnięcia i opowiadanie szybko ląduje w bibliotece. Pewnie nie jest to specjalnie odkrywcze, ale taka jest ludzka natura. Jeżeli kogoś znamy, lubimy i wiemy że potrafi dobrze pisać, tracimy obiektywność. Uznałem, że może warto się nad tym zastanowić.

 

@Mały Słowik

 

Ha. Finklo, to by była interpretacja znakomita i jednak martwiąca w przypadku tekstu nowego użytkownika. Bo jeśli to są zmartwienia nowych autorów tutaj publikujących, w sensie nie żeby pisać coraz lepiej, a żeby zostać jak najprędzej docenionym, to jestem zasmucony.

 

Każdy autor chce pisać coraz lepiej i być docenionym, zwłaszcza jeśli na to zasługuje.

 

Co do końcówki, która większości z Was się nie spodobała.

 

Rzeka jest światem wirtualnym – forum. Janek był początkującym pisarzem, który zadebiutował dobrym tekstem i nie został doceniony. Miał słabą psychikę, więc zrezygnował z dalszej twórczości, nie zabił się w sensie dosłownym. Stracił nadzieję, że może cokolwiek osiągnąć.

 

 

“Zdarza się, że ktoś napisze dobry tekst, co więcej poprawi go według wskazówek bardziej doświadczonych autorów, ale z jakichś względów nie otrzymuje nawet punkciku na zachętę.”

 

Pokaż. Wymień teksty. Naprowadź bibliotecznych żarłaczy. Działaj, nie narzekaj. Mam swoją opinię wobec poklepywania świeżych autorów po główkach (bo naprawdę dobre teksty świeżynek SĄ doceniane i tutaj jestem w stanie podać przykłady; rzadziej zdarza się, że nie wpasowują się w gust czytelników), napisałem nawet kolosalny post, który chciałem tu wkleić, ale uznałem, że dyskusję i tak wałkowano zbyt wiele razy.

Zastanów sie, kto więcej na tym traci. Starzy wyjadacze, którzy stracili już ważną część obiektywizmu swoich czytelników, czy młode rybki, które mogą liczyć na obiektywizm w niedostępnej innym skali. Czemu nikt nigdy nie spojrzy z drugiej strony.

 

Tak więc, powtórzę. Działaj, nie narzekaj. Bądź jak Finkla ;).

Nie miałem zamiaru krytykować, ani narzekać. Chciałem tylko zwrócić uwagę na odczucia początkującego twórcy. Trzeba uważać, co się pisze bo nie wszyscy są odpowiednio gruboskórni. Przykłady…

Zakładam, że tekst miał wzbudzić refleksję nad samotnością, niesprawiedliwością i trudnościami początkujcego artysty? 

Nie wzbudził. 

Przeczytałem, ziewnąłem i tyle. Brak fabuły. Pisanie dla usilnego wzbudzenia jakichś tam, niedoprecyzowanych uczuć czy przemyśleń, na nie wiedomo jaki temat, jest dla mnie bez sensu. 

Na absurd końcówki omal się nie udławiłem. Metafora nabrała komicznego wydźwięku, tak po prostu. Nie wiem Autorze, co chciałeś przekazać, ale na tą chwilę wychodzi mi antymorał. Albo w ogóle brak czegokolwiek bo powiązanie chłopca z innymi zawodnikami jest praktycznie żadne. Całość wychodzi przez to nieco pseudofilozoficznie.

Gdybym był bardziej wrażliwy, mogłoby mnie to zaboleć. Wydaje mi się, że czasami potrzeba więcej taktu i chęci dostrzeżenia czegoś dobrego.

“Gdybym był bardziej wrażliwy, mogłoby mnie to zaboleć. Wydaje mi się, że czasami potrzeba więcej taktu i chęci dostrzeżenia czegoś dobrego.”

Znaczy, jak rozumiem głaskanie po główkach. Słabe teksty w bibliotekach (no dobra, jeden już jest, Klatki jakieś tam się zaczyna;)) i generalnie socjalizm, wszystkim po równo? Uważasz, że takie drobne kłamstewka pomagają autorom? Pochwały, to jest to po co się tutaj przychodzi? Ja Ci powiem co bardziej zaboli. Zmęczony redaktor odpisujący dosadnie (nie wszyscy wykazują profesjonalizm) w liście zwrotnym do autora, który do tej pory był przekonany, że przecież nie jest tak źle.

Jedni tutaj wskażą dobre strony tekstu inni złe, najlepsi wskażą strony obydwie. Niewielu jest tutaj profesjonalistów. My jesteśmy randomami z internetu. My jeszcze nie zabolimy tak jak rzeczywistość.

W każdym razie, tutaj się po prostu nie zgodzimy, bo według mnie nie można wszystkim robić dobrze. To nie burdel. Przepraszam za dosadność, być może potrzeba mi więcej wrażliwości.

Nie rozumiemy się. Nie chodzi o to, żeby wszystkim robić dobrze i głaskać po główkach. Patrząc z boku odniosłem wrażenie że znani mają lepiej, a nowi często dostają po dupie. Przepraszam za dosadność, ale kończy mi się wrażliwość ;)

Dla równowagi – lepsza konstruktywna krytyka niż niekonstruktywna pochwała ;) Bycie nowym nie jest złe, nikt nie będzie się gryzł w język, żeby wskazać błędy i słabe punkty. A ocena? Cóż, ona zawsze jest subiektywna…

W ten sposób. I tak się nie zgodzimy :P.

 

  1. A zwracałeś uwagę na jakość tekstów, pod którymi te uwagi się pojawiają? Jestem ciekawy, bo w sumie bardziej odnotowuję wzrost jakości tekstów dłuższych bywalców. Jak powiedziałem, jestem w stanie podać również trochę nicków, które potrafiły wbić się przebojem na forum, jako świeży narybek (nawet jeśli było w tym trochę szczęścia – co uważam za bujdę, bo teksty były po prostu dobre – to wciąż są jakimś dowodem). Pokaż mi zestawienie tych dwóch biegunów. Mam świadomość, że starsi bywalcy potrafią być rozpieszczani opiniami, ale też nie uważam, że świeży narybek jest traktowany nieodpowiednio.
  2. Dlatego też uważam, że najbardziej przegrani są w tym wszystkim “stali użytkownicy”. To oni tracą tą niewielką ilość obiektywizmu z i tak subiektywnych opinii czytelników. Więc ja bym równał nie w stronę pocieszania wszystkich, a w stronę dawania wszystkim po dupie (jeśli jest to jakoś uzasadnione – dobre teksty przeważnie nie dadzą sobie naklepać).

No, ale rozumiem Twój punkt widzenia :).

BioHazardzie, masz trochę racji w tym, że znani na portalu mają lepiej. To znaczy są traktowani łagodniej, ale czy to właśnie lepiej? Przecież chodzi o to, żeby dostać prawdziwą opinię, a nie być stale głaskanym. Jasne że krytyka boli, ale niesie ze sobą korzyć – jak bemik dostanie zjebkę, to następny tekst bemik napisze lepiej. Jak nie dostanie, to sądzi, że jest genialna i tylko wydawcy i redaktorzy to dupki, którzy nie doceniają jej talentów. wink No i w ten sposób bemik zostaje pokrzywdzona, a na dodatek ma pretensję do całego świata, a nie do siebie!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie zgodzę się z tezą, że teksty starych użytkowników błyskawicznie trafiają do Biblioteki. Sama mam sporo tekstów w poczekalni. Niektóre są zwyczajnie słabe, inne uważam za niedocenione. Wielu bywalców jest w podobnej sytuacji. To niezupełnie tak, że przeciekająca łódka stałego gracza zawsze dopływa do mety.

Może się zdarzyć, że jakiś tekst debiutanta zostanie przeoczony. Cóż, robię, co mogę, sporo czytam, często klikam. Do Twojego tekstu zajrzałam, prawda? Prawie cały czas byłam przekonana, że zakończy się kliknięciem, ale końcówka wszystko zepsuła. Owszem, Twoja łódka jest ładnie, gładko pomalowana, kolory też przyjemne, ale przy rufie zamiast steru zamontowałeś miecz. W poprzek. I nie będę wiosłować na takiej łajbie.

I wiesz co? Każdy obecny wyjadacz zaczynał od pierwszego komentarza, od pierwszego tekstu.

Babska logika rządzi!

@Mały Słowik

 

A zwracałeś uwagę na jakość tekstów, pod którymi te uwagi się pojawiają? Jestem ciekawy, bo w sumie bardziej odnotowuję wzrost jakości tekstów dłuższych bywalców. Jak powiedziałem, jestem w stanie podać również trochę nicków, które potrafiły wbić się przebojem na forum, jako świeży narybek (nawet jeśli było w tym trochę szczęścia – co uważam za bujdę, bo teksty były po prostu dobre – to wciąż są jakimś dowodem). Pokaż mi zestawienie tych dwóch biegunów.

 

Nie wątpię w to o czym piszesz. Jeśli chodzi o porównanie… Wrzucam wybrane oceny do dwóch opowiadań. Zaznaczam, że są wybiórcze i wyrwane z kontekstu, ale dosyć dobrze reprezentują ogólną opinię. Jedno z opowiadań trafiło do biblioteki, drugie nie dostało żadnego punktu.

 

Opowiadanie I – weszło do biblioteki

 

Światotwórstwo bardzo ładne. Słabiej z fabułą. Mam wrażenie, że to dopiero wstęp do właściwej historii, ale wstęp ciekawy.

Czytało się dobrze, zainteresowało, ale podobnie jak Finkla, mam wrażenie, że to dopiero wstęp do większej historii. Zbyt otwarte, zbyt dużo pytań bez odpowiedzi.

Zainteresował mnie ten świat i chętnie dowiem się więcej. Dobrze napisane. Ostatnie zdanie przepiękne, ale cała ostatnia scena nie do końca dla mnie jasna, albo raczej – nie wszystko z niej.

Takie to opowiadanie pół na pół. I trochę ciekawe, i trochę nie. I trochę ładnie napisane, i trochę nie.

 

Opowiadanie II – bez punktu

 

Więc reasumując, mimo, że nie jest to arcydzieło, miło spędziłem czas. Akurat w tym przypadku na plus była forma szortu. 

Przyjemnie się czytało, ale zakończenie mnie trochę rozczarowało.

Ładnie napisane, ale puenty mi zabrakło. Ot, opowiastka, którą miło się czyta, ale nic nie wnosi.

Opinii o opowiadaniu to ja żem w sumie nie dał. A się podobało ;)

A to w ogóle to sympatyczne opowiadanko

 

Jak widać oba się podobały, chociaż miały pewne niedociągnięcia. Pierwsze pisała uznana autorka, drugie nie. Nie ujmuję niczego opowiadaniu nr I. Uważam, że zasłużyło na swoje punkty, ale opowiadanie nr II zostało moim zdaniem niedocenione. Nie twierdzę, że to norma na forum, ale takie sytuacje się zdarzają.

 

@Finkla

 

Cóż, robię, co mogę, sporo czytam, często klikam.

 

Nie wątpię, ale nawet Ty nie jesteś w stanie wychwycić wszystkiego. Chyba traktujesz moje uwagi zbyt personalnie. Ja odnoszę się bardzo ogólnie do sytuacji na forum.

 

Prawie cały czas byłam przekonana, że zakończy się kliknięciem, ale końcówka wszystko zepsuła.

 

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że gdyby autorem była osoba którą znasz i lubisz, punkcik by był ;)

 

W każdym razie nie pisałem tego opowiadania z myślą o bibliotece, chciałem tylko podzielić się swoimi uwagami i wywołać dyskusję. Z resztą pewnie i tak już podpadłem i zamknąłem sobie drogę do biblioteki na zawsze ;)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A jak mam nie traktować personalnie? Zarzucasz Bibliotekarzom, których jestem aktywnym przedstawicielem, nepotyzm.

A czy sobie zamknąłeś drogę? Wstaw jakieś “apolityczne” opowiadanie z ciekawym zakończeniem, to sprawdzimy.

Babska logika rządzi!

A jak mam nie traktować personalnie? Zarzucasz Bibliotekarzom, których jestem aktywnym przedstawicielem, nepotyzm.

Nepotyzm? Nic podobnego. Z resztą, ze Słowikiem, Rafillem i bemik doszliśmy już z grubsza do konsensusu ;) Nie trzeba się zaraz tak unosić.

 

A czy sobie zamknąłeś drogę? Wstaw jakieś “apolityczne” opowiadanie z ciekawym zakończeniem, to sprawdzimy.

Tak myślałem :P

Jak powiedziałem, Finkla jest wrażliwa na punkcie biblioteki i bardzo słusznie, bo wkłada tam dużo serca. Tak to już jest BioHazardzie, że każda idea ciągnie za sobą niepożądane skutki. A tutaj jednak, urażasz osoby, które bardzo starają się walczyć o lepsze :) (i nie ważne, że środki mogą być nieodpowiednie).

 

Co do podanych przez Ciebie biegunów. Nie jestem w stanie oceniać, kiedy nie mam przed oczami obu tekstów. Pierwszy chyba pamiętam: chodzi o tekst Enazet? Jako cichy forumofan opowiadań autorki nie byłem z tekstu zadowolony. Na zasadzie, że zalicza regres wobec pozostałych swoich tekstów i nie wiem czy to krok w tył, czy pomyłka w rzemiośle, czy może jakiś skok moich wymagań. No ni wim, ale z tego jednego powodu dałbym autorce kopa w tyłek, a nie bibliotekę :P. A że jestem cichy stalker, to nie mogę.

 

Drugiego tekstu nie kojarzę, więc sprawa tam może wyglądać inaczej – w sensie, że komentarze pochodzą od osób, które nie mają mocy sprawczej. Każde kliki to sprawa indywidualna i problem może polegać na czymś zupełnie innym, niż uważasz. Mianowicie nie każde “Podoba mi sie, ale czegoś brakuje” jest równe takiemu “Podoba mi się, ale czegoś brakuje”. To problem z wyrażaniem przez czytelników myśli i opinii, skąd mogą wychodzić takie kwiatki. To, że ktoś mówi, że w pewnych aspektach się podobało, nie oznacza jeszcze, że uważa tekst za godny biblioteki. Albo może rzeczywiście tak uważać, jeśli ten plus jest tak duży, że przyćmiewa minusy. Niektórzy, w tym od niedawna ja, mogą długo narzekać, a i tak klikną bibliotekę. Nie można traktować wszystkich opinii całkiem jednoznacznie. Sympatie to nie jedyny czynnik.

Stąd jak mówiłem, znowu mogą tracić co najwyżej osoby, dla których próg biblioteki jest niższy. To odrobinę hamuje chęci do doskonalenia się, no bo jeśli idzie jak z płatka, to po co?. Znów, to tylko moja opinia.

 

Trzymaj się i pozostań wrażliwym. Ten świat potrzebuje takich ludzi :). I nie szukaj bibliotecznych spisków. Jak napiszesz coś dobrego, to i miejsce między docenionymi się znajdzie. Bibliotekarzy trochę jest i każdy to jednak osobny byt. Jeden nie doceni, bo nie jego gust, to może drugi.

Przeczytałam i zastanawiam się, jakież to refleksje powinny się pojawić, bo nie pojawiły się żadne. Opowiadania nie zrozumiałam.

Po przeczytaniu komentarzy zorientowałam się, w czym rzecz, ale nie pojmuję ani Twojego testu, ani rozgoryczenia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomijam dyskusję w komentarzach i opowiadanie samo w sobie ciekawe i dobrze napisane. Niestety, żeby je zrozumieć trzeba znać mechanizm biblioteczny forum co sprawia, że do opowiadania potrzebny jest klucz :(.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

BioHazardzie, rozmyślałam o Twojej Nadziei i doszłam do wniosku, że Janek chyba nie do końca znał zasady kompletowania załogi. Wioślarzem nie mógł zostać każdy z tłumu przybyłych widzów. Co prawda każdy z nich mógł podziwiać łódkę, zachwycać się jej barwą, misternym napisem na burcie, dopracowaniem i doszlifowaniem szczegółów, głośno mówić o znakomitym wrażeniu, jakie łódka na nim zrobiła i deklarować chęć popłynięcia nią, ale tylko niektórzy goście mogli zająć miejsca przy wiosłach.

Dlaczego nikt z uprawnionych nie zasiadł w łódce Janka? Ano, może dlatego, że to nie był jednodniowy wyścig, a ciągle trwające zawody, może nie wszyscy mogący wiosłować dojrzeli Nadzieję w chwili, gdy była gotowa do startu, nie wykluczam, że niektórzy z nich dostrzegli ją, ale mieli wcześniejsze zobowiązania i postanowili podejść do niej za dzień lub dwa…

Zawody na naszym akwenie odbywają się codziennie i nigdy się nie kończą. Zdarza się, że łódka z jednym wioślarzem utknie na pierwszym odcinku, bywa, że i czterech nie doprowadzi jej do mety. Dopóki jednak jest nadzieja, szkutnik ma przed sobą cel. A o tym, zdaje mi się, Janek nie wiedział.

Powodzenia, BioHazardzie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Trzymając się mojej metafory, łódkę Janka oglądały również osoby, które mogły chwycić za wiosła, ale się na to nie zdecydowały i już tego nie zrobią, bo Nadzieja odpłynęła w zapomnienie. Dlatego dla chłopaka zawody się skończyły.

 

Pomijam dyskusję w komentarzach i opowiadanie samo w sobie ciekawe i dobrze napisane. Niestety, żeby je zrozumieć trzeba znać mechanizm biblioteczny forum co sprawia, że do opowiadania potrzebny jest klucz :(

Cieszę się, że opowiadanie się spodobało. Co do klucza, jest potrzebny, żeby zrozumieć moje ukryte przesłanie, ale opowiadanie można interpretować inaczej. Może chodzić o to, że człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje w życiu uznania i pomocy innych, żeby coś osiągnąć. Wiele talentów marnuje się, bo nie otrzymały odpowiedniego wsparcia na początku swojej drogi.

 

Co do końcówki, po namyśle rzeczywiście wydaje mi się zbyt teatralna. Trochę ją zmieniłem.

 

 

Mam wrażenie, że Janek nadal nie rozumie, że te zawody nie kończą się po pierwszym dniu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rozumie ;)

Może chodzić o to, że człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje w życiu uznania i pomocy innych, żeby coś osiągnąć. Wiele talentów marnuje się, bo nie otrzymały odpowiedniego wsparcia na początku swojej drogi.

Rzeczywiście, można by to tak interpretować, ale nie jest to pierwsza rzecz, która mi przychodzi na myśl. Przychodzi raczej coś, co niezbyt jasno kołacze się z tyłu głowy, wiem, jakiej kategorii dotyczy, ale nazwać to to jakoś konkretnie – ciężko. Wydaje mi się, że za bardzo ciebie dotykał ten temat. Mnie jest trudno pisać, jeśli nie potrafię się zdystansować. Wtedy wychodzi coś, co tylko dla mnie oczywisty przekaz.

 

Mam nadzieję, że teraz Janek zbuduje nową łódkę? Może lepszą nawet, która zwróci uwagę profesjonalnych wioślarzy? ;)

Może chodzić o to, że człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje w życiu uznania i pomocy innych, żeby coś osiągnąć. Wiele talentów marnuje się, bo nie otrzymały odpowiedniego wsparcia na początku swojej drogi.

Uznania w życiu potrzebujemy wszyscy, pomoc potrzebna jest niektórym.

Czy uważasz, BioHazardzie, że ci potrzebujący, zamiast wymagać, aby ktoś ich zauważył i zamiast biernie czekać na wsparcie, sami dali sobie szansę i poprosili o pomoc, popełniliby błąd?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

opowiadanie napisane prosto niczym bajka, ale dzięki temu metafora była bardziej wyrazista. Akcji wielkiej nie było, aczkolwiek basniowy styl sam podpowiadał, że trzeba czytać między wierszami. Co prawda porównania do spraw forum się nie domyśliłem (ale to nic nie znaczy, bo ja słynę z niedomyślności – większość kobiet, które mnie znają tak twierdzi wink), ale po zapoznaniu się z komentarzami metaforę uważam za interesującą.

Co do kwestii bibliotecznej – masz Biohazardzie akurat rację. Z grubsza tak to działa – bibliotekarze nie wszystko czytają, zwłaszcza u nowych forumowiczów. Też to zauważyłem. Mało jest takich tytanów literatury jak Regulatorzy, Finkla czy Bemik, którzy potrafią przeczytać absolutnie wszystko i konstruktywnie skomentować. Chylę czoła drogie panie!!! Gdyby więcej bibliotekarzy tak postępowało, to by nie było tego problemu… Bo problem, o którym mówi Biohazard wcale nie dotyczy pozytywnych komentarzy, tylko tego, że forumowicze długo działający na forum i są rozpoznawalni – są jednocześnie chętniej czytani przez bibliotekarzy. Z kolei wielu nowych – bardzo rzadko. To łatwo zauważyć, choćby w ilości komentarzy i osób odwiedzających dane opowiadanie – ile jest u starych bywalców, a ile u nowych.

I zgodzę się również z Biohazardem, że nieraz do biblioteki trafiają teksty moim zdaniem średnie, a wiele bardzo dobrych ma zaledwie kilka komentarzy (też tu widać, że bywalcy mają z górki).

I w tym wszystkim masz rację Biohazardzie, mniej więcej takie jest wrażenie…

ALE Z DRUGIEJ STRONY – Biohazardzie:

jeśli napiszesz książkę i szczęśliwie znajdziesz wydawcę, to myślisz że będzie inaczej? Że każdy czytelnik w księgarni będzie się kierował zasadą, że każdej książce należy się taka sama uwaga? Że księgarze będą polecali debiutanta z takim samym zapałem jak autora z wieloma sukcesami na koncie? 

Nie ma takiej opcji! Tego nie przeskoczysz. Można co prawda wydać miliony na promocję – jest to jakieś wyjście – ale i tak będziesz debiutantem. Jak z tego wyjść? Wydać kolejną książkę. A potem jeszcze jedną. I znowu… Aż bywalcy księgarń w końcu oswoją wzrok z Twoim nazwiskiem i z ciekawości zerkną na streszczenie, albo nawet kupią na próbę.

Tyle, że na rynku księgarskim jest o wiele trudniej, bo wydanie książki dla debiutanta jest rzeczą bardzo trudną (a co dopiero drugiej i trzeciej). Tu na forum jest to prostsze – nawet pomimo tego, że nie zawsze dobre opowiadania dostają się do biblioteki. 

Moim zdaniem jedynym sensownym wyjściem jest pisać jak najwięcej, jak najciekawszych opowiadań i udzielać też dużo ciekawych komentarzy. Wtedy staniesz się osobą rozpoznawalną i coraz chętniej będą do Ciebie zaglądać bibliotekarze, a co za tym idzie – Twoje szanse na dostanie się do biblioteki z dobrym opowiadaniem zrównują się z bywalcami. Bo sam staniesz się starym bywalcem.

Gostomyśle – dobrze powiedziane yes

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Biohazard, nie oczekuj sprawiedliwego traktowania. Nie ma go w rodzinach, nie ma w zakładach pracy, nie ma w korporacjach, nie ma na forach.

Przyjmij, że to, co robisz, robisz dla własnej frajdy (o ile nie będzie ona realizowana cudzym kosztem).

Tak, istnieje tu lobby (sam pisałem kiedyś o tym w kontekście jednego tekstu, że chwali się mierny i nudny tekst), tak, chętniej komentuje się teksty w pewnym wąskim kręgu osób, które się lubią i chwalą wzajemnie.

Ale nic z tym nie zrobisz i nie powinieneś robić. Bo nikt nie polubi Cię “na siłę”.

Ucz się, zakładaj zawsze brak ogłady i sprawiedliwości ze strony innych użytkowników, wyłuskuj to, co dla Ciebie najlepsze i rozwijaj się.

Mnie tu nikt nie lubi, ale nie po to jestem na forum. Jak zawsze: nauczyłem się wiele i jeszcze więcej nauczę. Dotyczy to również jakości moich komentarzy, czyli jakichś tam relacji z innymi.

 

Jutro ludzie nadal będą mieli w poważaniu Twoją opinię. Ja na Twoim miejscu nie trwoniłbym energii na walkę z systemem czy niesprawiedliwością. Bo w tym czasie można zrobić dla siebie znacznie więcej dobrego.

 

Nie mogę się zgodzić z tym, że debiutantów nie czyta nikt albo prawie nikt. Liczniki temu przeczą. Według mnie nie czyta się takich tekstów, które:

  1. w przedmowie są dyskredytowane przez samego autora,
  2. są bardzo długie,
  3. wpadają za często spod palców tej samej osoby,
  4. sugerują (np. nickiem autora) niską jakość (w wyniku tego, że poprzednie jego teksty były marne, zaś nick zapadł w pamięć),
  5. zostały tu wrzucone w chwili najniższej poczytności, tj. w piątek po południu (duża szansa, że “przykryją” je kolejne teksty i część osób już nie wróci do opowiadania numer dziesięć; warto to poobserwować),
  6. z innego powodu wieszczą marną rozrywkę (np. autor uważa, że ma monopol na interpretację, na zawartą w tekście wiedzę, na poprawność techniczną itd., czyli wykłóca się),
  7. dają do zrozumienia, że ich autor szuka jelenia, łosia i innego frajera, który za niego znajdzie i poprawi błędy, a także udoskonali fabułę, by następnie taki oszlifowany tekst można było wysłać na konkurs lub do wydawnictwa.

    To nie są moje przypuszczenia, tylko moje obserwacje (czyli coś, co ma określoną powtarzalność). W dodatku ma to sens i jest zgodne z tym, jak funkcjonują ludzie.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Dziękuję wszystkim za opinie, zarówno tym którzy przyznali mi rację, jak i tym którzy uznali, że wypisuję głupoty. Myślę, że w tym temacie napisano już wszystko, a może nawet odrobinę za dużo :P. Dyskusja nie rozwiązała problemu… bo nie mogła. Tak, czy inaczej warto było ją sprowokować. Podsumowując, uważam to forum za miejsce bardzo wartościowe, mimo, że niepozbawione wad. Jedynym rozwiązaniem jest je zaakceptować.

Ładnie napisane, plastyczne i ciekawe – pomysł całkiem oryginalny – ale końcówka trochę rozczarowuje.

BioHazardzie, z początku myślałem tak jak Ty, ale szybko się wyleczyłem. Nie musisz akceptować takiego statusu, wystarczy ciężko pracować by to zmienić. Pisz, polepszaj warsztat, a może kiedyś pojawi się przy Twoim niku piórko i będziesz mógł klikać bibliotekę według własnego uznania – nowicjuszom i wszelkiemu innemu bytowi na portalu.

F.S

Ładna metafora. Ja odczytałam tekst na poziomie bardziej uniwersalnym. Finkla, jestem pod wrażeniem Twojej przenikliwości :) W każdym razie metafora ładna, dyskusja w komentarzach ciekawa, a temat nienowy. Chyba miałam podobne odczucia na początku forumowania, ale przeszło mi bardzo szybko. Teraz wydaje mi się nawet (ale nie, nie dam rady cytować konkretnych komentarzy), że nad tekstami nowicjuszy wielu komentujących pochyla się na dłużej, przygląda uważniej, komentuje obszerniej. A korelacja szybkości zbierania klików ze stażem na forum nie wynika przecież wyłącznie z rozpoznawalności czy znajomości ale i z celu istnienia forum, czyli progresu piszących. Widziałabym to jako zjawisko całkowicie naturalne ;)

Co do samego tekstu, po komentarzach wnoszę, że zmieniłeś końcówkę, bo nie mam pojęcia o jakim pistolecie mowa. W każdym razie teraz ta odpływająca łódeczka wydaje mi się malowniczo smutna. Gorzkie przesłanie tekstu, nie ważne juz, czy rozumieć go lokalnie czy uniwersalnie. Ale pewnie cos w tym jest. Smutne to.

Od razu przenikliwość… Może po prostu ostry świr na punkcie Biblioteki. ;-)

Babska logika rządzi!

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka