- Opowiadanie: wadera2 - Droga do raju

Droga do raju

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Droga do raju

 

Droga do raju.

 

 

Kazik obudził się, otworzył oczy i poczuł w ustach taką suchość, jakby jego ciało trawiła straszna gorączka. Właściwie, to nie był pewny czy przypadkiem nie jest chory, bowiem każde poruszenie głowy powodowało niesamowity ból. Leżał przez kilka minut bojąc się poruszyć, by ból znów nie zaatakował znękanego czerepa.

Patrzył na biały niegdyś sufit, teraz pokryty pęcherzami odpadającej farby. Starał się sobie przypomnieć wczorajszy dzień. Jednak myślenie stanowiło w tej chwili zbyt duże obciążenie dla cierpiącej głowy, więc porzucił ten zamiar i powoli by nie wykonać zbyt gwałtownego ruchu podniósł się z legowiska. Potoczył błędnym wzrokiem po obskurnym pomieszczeniu jakie zajmował od blisko pięciu lat, kiedy to żona zmieniła zamki w drzwiach ich wspólnego mieszkania, a jego rzeczy spakowała i wystawiła za drzwi.

Początkowo starał się dogadać z nią ale ona nie chciała z nim rozmawiać. Machnął więc na wszystko ręką i przeprowadził się do altanki, którą zbudował na działce odziedziczonej po rodzicach. Mieszkało mu się tu nawet nieźle, tylko zimą było ciężko. Miał kilka groszy renty więc jakoś wiązał koniec z końcem.

– Ech życie! – westchnął ciężko, i w końcu podniósł się z łóżka.

Świat zawirował, a żołądek podszedł do gardła, kiedy stanął na drżących nogach.

Miał wrażenie, że zaraz za chwilę przewróci się, ale jakimś cudem zachował równowagę. Teraz powoli noga za nogą posuwał się w stronę stołu gdzie pośród, brudnych talerzy, szklanek i rozrzuconych resztek jedzenia stała butelka z boską zawartością. I do tej butelki dążył Kazik. Czuł, że jeśli pociągnie chociaż niewielki łyk jego ciało ustabilizuje się i będzie mógł jako tako funkcjonować. Drżącą ręką odkręcił korek i pociągnął. Przyjemne ciepło rozeszło się po żołądku, a drżenie powoli ustało. Kiedy wysączył ostatnią kropelką poczuł, że jego zwieracze lada chwili zbuntują się. Ruszył niezdarnie ku wyjściu. Zesztywniałe ciało powoli rozluźniało się. Kiedy dotarł do drzwi, lekko nacisnął klamkę, wyszedł na zewnątrz, i gwałtownie cofnął się do środka.

– Kurwa, co jest! – zaklął pod nosem, ponownie wychylając się na zewnątrz.

A na zewnątrz panowała ciemność i smród. Co prawda jego organ powonienia był przyzwyczajony do różnych aromatów, ale to co wdzierało się do jego nozdrzy było niczym innym tylko okropnym, duszącym zapachem spalenizny, a z nieba spadały maleńkie drobinki pyłu i sadzy.

Kazik w końcu odważył się i wyszedł przed chatę. Rozejrzał się wokół i dech mu w piersiach zatkało. Otóż bowiem jak sięgnął wzrokiem wszędzie panowała brunatno-czarna ciemność, tylko od czasu do czasu pomiędzy czarnymi smugami prześwitywała jakaś szarość. Nigdzie też nie zobaczył żadnych budynków ani światła, choć miasto było niedaleko. Zastanowiło go to tak bardzo, że zupełnie zapomniał o swoim pełnym pęcherzu. Dopiero jak poczuł coś ciepłego spływającego po nogach ocknął się z zadumy. Jednak było już za późno. Kazik z zażenowaniem rozejrzał się wokół, ale uspokojony swoją samotnością wszedł do domu by przebrać się w suche łachy.

Kiedy grzebał w stercie ubrań leżących w kącie pokoju, usłyszał za plecami jakiś dziwny odgłos. Obejrzał się i odetchnął z ulgą. Ze stojącej w kącie kanapy podnosił się jego niezawodny kolega Czesio. Teraz sobie przypomniał, że wczoraj po południu Czesio przyszedł do niego z trzema flaszkami i czteropakiem piwa. Czesio miał urodziny tylko nie wiedział które. Nie przeszkadzało im to w piciu za zdrowie jubilata. Gorzała kupiona od jakiejś Chinki czy innej skośnookiej istoty była niesamowicie mocna. Już przy drugiej butelce urwał mu się film, którego przerwany wątek zaczął się dopiero rano.

– No i jak tam Czesiu się czujesz? – zapytał kolegę gramolącego się z legowiska.

– Ja pierdolę Kaziu ale ta chińszczyzna nas ścięła. Ostatnie co pamiętam to to jak tańczyłeś salsę czy jakieś inne chujostwo przytulając miotłę, a potem to już nic nie pamiętam. Za to teraz łeb mnie napierdala jakby stado dzięciołów w niego stukało. A ty, Kaziu, jak u ciebie z samopoczuciem.

– E, teraz to już lepiej jak łyknąłem troszkę tego świństwa tylko tak sobie myślę czy ja przypadkiem jeszcze nie śpię.

– No chyba nie, zresztą uszczypnij się – zaproponował Czesiu dla pewności szczypiąc swój policzek.

Kazik zrobił to samo.

– No bo wiesz Czesiu jak wyszedłem na zewnątrz, to okazało się, że jest tam tak ciemno jak u nie powiem kogo i nie powiem gdzi, bo to nieładnie. I jeszcze na dodatek jakieś gówno leci z nieba. Jak mi nie wierzysz, to chodź sam się przekonasz.

Obaj stanęli w drzwiach wzajemnie się podpierając, bo mimo wszystko utrzymanie równowagi sprawiało im problem.

– Ja pitolę Kaziu, masz rację. Z nieba pada czarny śnieg, a i miasta nie widać. Coś się musiało stać. Masz jakieś radio, masz, prawda, wczoraj puszczałeś z niego muzykę.

Kazio z Czesiem wpadli do budynku i zaczęli poszukiwania aparatu.

Niestety próby uruchomienia odbiornika nie dały rezultatu. Radio milczało jak zaklęte nie wydając z siebie żadnego, nawet najlżejszego szmeru.

Popatrzyli na siebie zupełnie zdezorientowaniu. Coś się musiało stać bo i światła nie było i ciemność na zewnątrz, a do tego straszna cisza wokół. Ogarnął ich strach.

– Wiesz co Czesiu walimy do miasta, tam dowiemy co się dzieje, tylko szmaty musimy wziąć żeby w razie co usta zakryć. Tyle dymu na zewnątrz.

Wyciągnęli jakieś kawałki materiału, zawiązali sobie na szyję jak rasowi kowboje i ruszyli w stronę miasta. Nie uszli daleko kiedy pierwszy na pokrytą czarnym pyłem ziemię osunął się Czesio, Kazik nie zdążył pochylić się nad nim i też poczuł jak wszystko gdzieś ulatuje wraz z jego świadomością.

 

 

– Grymizjonie, nie uważasz, że nasi przyjaciele odzyskali świadomość – powiedziała lekko różowa istota przesuwając swoje półpłynne, przezroczyste ciało w stronę stołu, na którym leżał Kazik i patrzył przerażonym wzrokiem na to coś dziwnego, zbliżającego się w jego stronę.

– Tak Hereskono, masz rację, obudził się – drugie coś zbliżyło się też do niego.

Kazik chciał uciekać jednak nie mógł podnieść się z miejsca. Coś go trzymało na stole, ale kiedy podniósł głowę widział tylko siebie leżącego na czymś przezroczystym i to zupełnie nagiego. Na drugim stole leżał Czesio, też zupełnie nagi. Oczy miał zamknięte i chyba spał bo uśmiechał się, i mruczał z zadowoleniem.

– Witaj, przyjacielu – zadźwięczała istota nazwana Grymizjonem. – Dobrze, że już się obudziłeś. Kwarantanna została zakończona. Twój kolega jeszcze trochę pośpi, ale niedługo dołączy do ciebie.

– Jak to dołączy? – wyszeptał Kazik.

– Jak już powiedziałem kwarantanna została zakończona, musicie wracać do grupy.

– Kurwa, do jakiej grupy i gdzie ja jestem, do cholery – wściekał się Kazik, próbując wstać.

– Ojojoo, takie brzydkie słowa. Kaziu opanuj się – dźwięcznie zaśmiała się istota.

– Jak się mam opanować, kiedy nie wiem kim jesteście, ani gdzie ja trafiłem i skąd znasz moje imię?

– Ależ nie będziemy niczego przed tobą ukrywać. Jesteście obaj z kolegą ponadgatunkowymi istotami, które uratowaliśmy z katastrofy jaka wydarzyła się na Ziemi. Wasz planeta Ziemia jest pod naszą stałą kontrolą. Musimy pilnować żebyście zachowali gatunek. My jako byty niematerialne możemy istnieć wszędzie. Na innych planetach jest spokój, ale ziemianie zawsze sprawiają nam kłopot.

– No dobra, ale jakim cudem znaleźliśmy się u was?

– To bardzo proste. Nasza ekipa ratunkowa natknęła się na was zupełnie przypadkiem. Nam potrzebne były tylko dwie istoty do odnowienia gatunku. Znaleźli was więc wy dwaj będziecie tworzyć cywilizację, która dojdzie do pewnego punktu i znów zniszczy swoją planetę, a my znów ją odnowimy pozwalając wam rozwijać się, aż do momentu kiedy znów zniszczycie wszystko..,.

– No dobra stop. To już wiem. Powiedz mi jak my obaj mamy się rozmnażać. Bo jakby co, to ja jestem hetero… – Kazik nie dokończył zdania, bo przerwała mu Hereskona.

– To proste, z twego kolegi zrobimy kobietę. Odmłodzimy i ciebie i jego i zostaniecie wysłani do raju, a potem początek znów się powtórzy i tak dalej i tak dalej.

– Do jakiego raju! – wykrzyknął zdenerwowany Kazik.

– No jak to do jakiego? Nie znasz Biblii? – zapytała zdziwiona Hereskona.

– No znam, ale to Bóg stworzył mężczyznę, a potem z niego kobietę. Coś mi tu nie pasuje, bo ani w Starym Testamencie, ani w Nowym nie ma o was wzmianki.

– Oczywiście, że nie ma, przecież te księgi są napisane przez ludzi. My nie możemy się ujawniać. Wy też zostaniecie pozbawieni pamięci. Nie będziecie o niczym pamiętali.

– A nie mogliście znaleźć prawdziwej kobiety, zamiast Czesia?

– Nie, bo zniszczenia są tak duże, że tylko wy dwaj jakimś cudem ocaleliście.

Kazik z niedowierzaniem pokręcił głową. Trudno mu było w to wszystko uwierzyć. Ale z drugiej strony coś takiego mogło się wydarzyć, bo ostatnio wiadomości jakie docierały do niego przez radio nie były optymistyczne. Wszyscy twierdzili, że wojna światowa wisi w powietrzu. Tylko co takiego się stało? – rozmyślała Kazik obserwując falujące istoty.

 

– No to może powiecie mi, co tym razem ludzie zrobili? – zapytał, przypatrując się opływowym kształtom Hereskony.

– Właściwie to nic, czego byś się nie spodziewał. Słyszałeś o grupie „Obrońców Ziemi”. Otóż dokonała on czynu trudnego do zrozumienia, bowiem fanatyczni albo może lepiej będzie ich nazwać będący pod wpływem środków odurzających członkowie tej grupy podpalili w kilku miejscach na świecie szyby naftowe, jakby tego było mało podłożyli ładunki wybuchowe pod gazociągami. Możesz sobie wyobrazić co się stało? Jakim cudem twoja chata ocalała sami tego nie wiemy. Musimy to sprawdzić. No ale jak zwykle przez ludzką głupotę życie na Ziemi zostało zniszczone. To już nie pierwszy raz. Poprzez miliony lat Ziemia przeżyła niejedną katastrofę, ale przez najbliższe tysiące lat wszystko powoli będzie wracało do normy. Kiedy atmosfera oczyści się na tyle, żeby można było swobodnie oddychać zostaniecie odesłani na Ziemię. Albo jeśli wolisz wygonimy was z raju. I co podoba ci się taki scenariusz?

– Coś wy mi tu pierdolicie farmazony. Ja nie jestem takim ciemnym pijaczyną jak Czesio, mam skończone studia. Zrobiłem doktorat z zakresu fizyki kwantowo– mikro -cząsteczkowej skamieliny górskiej, tylko potem życie mi się popieprzyło i wylądowałem na dnie, więc nie mówcie mi, że życie na ziemi powtarza się od iks lat.

– O, o to właśnie chodzi, że życie na Ziemi ciągle się odradza na nowo. Co ziemianie zniszczą my istoty z niebytu odnawiamy. No ale dość ględzenia. Czas nas goni. Zaczynamy odliczanie do operacji „Raj”

Kazik chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył, bo szklana kopuła opuściła się na jego ciało, a on pogrążył się w słodkim śnie. Miał tylko nadzieję, że dziwne istoty nie pomylą się i nie zrobią z niego kobiety.

Koniec

Komentarze

Kolejna wersja, a ponieważ żadnej sprawdzić się nie da, więc tak samo prawdopodobna  albo nieprawdopodobna.

A sporo przecinków, Anonimie, to chyba w kosmos posłałeś.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Beta, Anonimie, beta. Taka przydatna opcja, która naprawdę pomaga. A i przecinki ci tam wyłapią, jeżeli natrafisz na dobrych betujących. I nie wstydź się swoich personaliów (mam na myśli nick).

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Taki szort… prawdę mówiąc myślałem, że pochlali się czymś trującym i są w piekle a ten tytuł z rajem to tak przewrotnie był ale się zawiodłem… pojawili się niebytujący galaretowaci kosmici i takie tam. O ile początek jest ok a rozwinięcie dobre to zakończenie wypada blado i kiepsko w mojej ocenie. Autorze przeczytaj jeszcze raz swój tekst bo są literówki do wyłapania, przeszkadzające w czytaniu. Rozumiem, że arcyistoty, nawet rozmawiając ze sobą, używają języka polskiego? :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Przepraszam za Anonima , jestem wadera2, co do przecinków to chyba większość piszących ma ten problem, a literówki trudno samemu wyłapać, natomiast co do mowy galaretowatych trudno żebym wymyślała język dla istot pozaziemskich, bo potem musiałabym to tłumaczyć. Dla mnie osobiście przecinki nie są potrzebne i nie przeszkadza mi to w czytaniu.

Właściwie to nie za bardzo znam zasady tu panujące, ale jeśli zrobiłam coś nie tak to sorry.

Ja czytelnika nigdy nie lekceważę, bo w literaturze czytelnik jest najważniejszy.

 

Kliknij edytuk i w publikuj jako anonim zaznacz nie. Wtedy odczarujesz Anonima. Przecinki, niestety, są dla wielu czytających ułatwieniem a niejednokrotnie mogą zmienić sens zdania ;) niepisane zasady mówią aby dodawać teksty jak najbardziej dopracowane – wtedy mozna liczyc na lepszą, konstruktywną krytykę. Inaczej może to być wzięte za lekceważenie czytelnika. Pozdrawiam :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

No, jeśli wszyscy pochodzimy od cudem uratowanych Kazia i Czesia, to trudno się dziwić, że ludzkość jest, jaka jest…

Jakiś pomysł miałaś. Może niespecjalnie nowatorski, ale zawsze temat na tekst.

A co właściwie spadało na ziemię? Skoro podpalili szyby i gazociągi? Bo ropa i gaz to się głównie z węglowodorów składają i powinny się spalać do dwutlenku węgla i wody. I dlaczego na wszystkich kontynentach taka masakra? No i nie wyjaśniasz, jak się panowie uratowali.

Faktycznie – literówek sporo. Próbowałaś zostawić tekst w spokoju na tydzień albo dwa? Zapomnienie, co tam napisałaś, powinno pomóc w znajdowaniu literówek. Interpunkcja też kuleje, ale to już wiesz.

ale ziemianie zawsze sprawiają nam kłopot.

W tym znaczeniu Ziemianie dużą.

Babska logika rządzi!

To chyba proste, skoro podpalono jednocześnie wszystkie takie miejsca nastąpiła eksplozja i ogromny pożar, który błyskawicznie dokonał zniszczeń, przynajmniej takie jest moje zdanie, natomiast jakimś dziwnym zrządzeniem losu chałupka Kazia ocalała, a Kazia i Czesia uratowali kosmici.

 

Ale “wszystkie takie miejsca” nie są rozsiane równomiernie po całej planecie. Co z wyspami?

Babska logika rządzi!

Finklo lubisz drążyć a autorowi chyba się to drążenie nie podoba.^^ Myślę sobie że to raczej zanieczyszczenie powietrza wykończyło tych gdzie pożar nie sięgnął. Jednak dziwne jest żeby akurat tych dwóch pijaczków ratowali kosmici, bardziej wartościowe jednostki powinny znajdować się w schronach atomowych i takich tam, ale to kreacja autora i jego wizja. Jeszcze Ci fanatyczni czy też będący pod wpływem środków odurzających członkowie grupy Obrońcow Ziemi. Zgrzytają mi, bo żeby przeprowadzić taką akcję podpalania obiektów w dużej mierze dobrze chronionych, to potrzeba najemników a nie ćpunów o.O

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Ale wszystkie są w jakiś sposób ze sobą połączone, ponadto gdyby tak dokładnie to wszystko rozpisać wyszłoby z tego opasłe tomisko, a to miało być krótkie opowiadanko, żeby czytelnik sam sobie dopowiedział szczegóły.

 

Ale w jaki sposób są połączone złoża ropy na różnych kontynentach? A jeśli nawet są tam jakieś kanały (aha, aha, pod Rowem Mariańskim przechodzą), to i tak do pożaru potrzeba tlenu, którego pod ziemią może brakować. Zdaje się, że w jego obecności złoża ropy w ogóle by nie powstały.

Zostawiłaś szczegóły czytelnikowi, a on zaczyna marudzić, że te puzelki nie układają się w sensowny obrazek. ;-)

Babska logika rządzi!

Ale jeśli podłoży się ładunki wybuchowe w miejscu gdzie znajduje się załóżmy ropa, to wybuch spowoduje, że wszystko zacznie płonąć. (biorąc to na logikę.)

Nie. Będzie płonąć tam, gdzie ropa spotyka się z powietrzem, czyli przy ruinach jakiejś wieżyczki wiertniczej. Na ile mi wiadomo – nigdy dotąd nie próbowałam podpalać ropy.

A jak zapalasz ogień w piecyku gazowym, to topią się rury doprowadzające gaz?

Babska logika rządzi!

O matko! Nie będę się więcej tłumaczyć. Dzięki za komentarze.

A mówiłem Finklo nie drąż. A tak co, wierciłaś w złym miejscu i z odwiertu ropa nie popłynęła ;D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zaledwie zalążek pomysłu, ale, niestety, z tych mało świeżych. Opowiadanie smakuje jak wielokrotnie odgrzany kotlet, tym razem podany w mało strawnym sosie, do którego zapomniano dodać choćby trochę interpunkcji.

 

każde po­ru­sze­nie głowy po­wo­do­wa­ło nie­sa­mo­wi­ty ból. Leżał przez kilka minut bojąc się po­ru­szyć, by ból… – Powtórzenia.

 

by ból znów nie za­ata­ko­wał znę­ka­ne­go cze­re­pa. – …by ból znów nie za­ata­ko­wał znę­ka­ne­go cze­re­pu.

 

Pa­trzył na biały nie­gdyś sufit, teraz po­kry­ty pę­che­rza­mi od­pa­da­ją­cej farby. – Wydaje mi się, że farba odpada raczej płatami, nie pęcherzami. Może się też łuszczyć.

Nieco dalej piszesz: …bo i świa­tła nie było i ciem­ność na ze­wnątrz… Ciekawi mnie bardzo, w jaki sposób Kazik mógł widzieć sufit?

 

Po­to­czył błęd­nym wzro­kiem po ob­skur­nym po­miesz­cze­niu jakie zaj­mo­wał od bli­sko pię­ciu lat… …po­miesz­cze­niu, które zaj­mo­wał od bli­sko pię­ciu lat

 

Po­cząt­ko­wo sta­rał się do­ga­dać z nią ale ona nie chcia­ła z nim roz­ma­wiać. – Czy wszystkie zaimki są niezbędne?

 

Miesz­ka­ło mu się tu nawet nie­źle, tylko zimą było cięż­ko.Miesz­ka­ło mu się tu nawet nie­źle, tylko zimą było trudno.

 

A na ze­wnątrz pa­no­wa­ła ciem­ność i smród. Co praw­da jego organ po­wo­nie­nia był przy­zwy­cza­jo­ny do róż­nych aro­ma­tów… – Raczej: …był przy­zwy­cza­jo­ny do róż­nych woni

Aromat jest z definicji zapachem przyjemnym, a tu chyba nie o to chodzi.

 

i nie po­wiem gdzi, bo to nie­ład­nie. – Literówka.

 

Radio mil­cza­ło jak za­klę­te nie wy­da­jąc z sie­bie żad­ne­go, nawet naj­lżej­sze­go szme­ru. Po­pa­trzy­li na sie­bie zu­peł­nie zdez­o­rien­to­wa­niu. – Powtórzenie. Literówka.

 

Wy­cią­gnę­li ja­kieś ka­wał­ki ma­te­ria­łu, za­wią­za­li sobie na szyję… – Na jedną szyję?

 

bo ostat­nio wia­do­mo­ści jakie do­cie­ra­ły do niego przez radio nie były opty­mi­stycz­ne. – …bo ostat­nio wia­do­mo­ści, które do­cie­ra­ły do niego przez radio, nie były opty­mi­stycz­ne.

 

Zro­bi­łem dok­to­rat z za­kre­su fi­zy­ki kwan­to­wo– mikro -czą­stecz­ko­wej ska­mie­li­ny gór­skiej… – Zro­bi­łem dok­to­rat z za­kre­su fi­zy­ki kwan­to­wo-mikroczą­stecz­ko­wej ska­mie­li­ny gór­skiej

 

tylko potem życie mi się po­pie­przy­ło i wy­lą­do­wa­łem na dnie, więc nie mów­cie mi, że życie na ziemi po­wta­rza się od iks lat.

– O, o to wła­śnie cho­dzi, że życie na Ziemi cią­gle się od­ra­dza na nowo. – Powtórzenia. Literówka.

 

Co zie­mia­nie znisz­czą my isto­ty z nie­by­tu od­na­wia­my.Co Zie­mia­nie znisz­czą, my, isto­ty z nie­by­tu, od­na­wia­my.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niestety “Droga do Raju” nie zachwyciła mnie ani formą, ani treścią. 

Spodobała mi się za to dyskusja w komentarzach ;). 

 

podpalili w kilku miejscach na świecie szyby naftowe, jakby tego było mało podłożyli ładunki wybuchowe pod gazociągami. Możesz sobie wyobrazić co się stało? Jakim cudem twoja chata ocalała sami tego nie wiemy.

Nie jestem orłem z chemii, ale uwagi Finkli chyba są na rzeczy. Science-fiction to wyjątkowo specyficzny gatunek, ponieważ oprócz zdolności do wykreowania “fiction” wymaga też od autora znajomości “science”. Do oceny każdej fabuły trzeba podchodzić indywidualnie – natomiast niezależnie od tego, jaką historię wymyślisz, zadbaj o warsztat (m.in. poprawną interpunkcję i brak literówek). A jeśli znów skusi Cię science-fiction, licz się z pytaniami odbiorców o naukowe uzasadnienie opisywanych wydarzeń. Żywe zainteresowanie czytelnika tekstem, to chyba najmilsze, co może spotkać autora ;))

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

 

 

 

 

Nie wiem czy to wystarczy na potwierdzenie tego co napisałam, to tylko fragment. O niszczącej sile wybuchu gazowego nie muszę chyba nikogo przekonywać, a chata ocalała jakimś cudem tak jak ta krowa na zdjęciu. Moje opowiadanie to fikcja, która może się stać rzeczywistością.

 

“1991 r. podczas wojny w Kuwejcie nastąpiły wycieki z szybów. Ropę naftową (650 szybów) podpaliła armia iracka, która wycofywała się z tamtych obszarów.

 

Ropa przedostała się do wód Zatoki Perskiej. Według szacunkowych danych było to 240 mln baryłek, czyli ponad 38 mld litrów, które zatruły wodę i wszystkie organizmy ją zamieszkujące. Ucierpiały także ok. 550 km terenów przybrzeżnych, lasy mangrowe i bagna. Zginęło ok. 30 tys. ptaków wodnych. Opary z płonącej ropy przedostały się także do atmosfery. Okolicę pokryła sadzą.

 

TPłonące szyby naftowe w Kuwejcie

PAP/EPA / Nicholas KAMM

Powiem tak. Tekst stricte warsztatowo jest napisany generalnie przyzwoicie, ale oś fabularna jest trochę wtórna, wątki humorystyczne trochę wymuszone, a bohaterów z rodzaju śmieszno-smutnych pijaczków widziałem już trochę zbyt wielu. 

Co do powodu zagłady ludzkości – teoretycznie jest możliwe, by jednoczesne podpalenie wszystkich światowych złóż ropy doprowadziło do globalnej katastrofy, ale to nie jest tak, że nastąpiłoby wielkie jebut i świat stanąłby w płomieniach. Jak słusznie zauważyła Finkla, ropa (czy właściwie cokolwiek) płonie tylko w obecności tlenu. Tak więc fizycznie możliwe jest podpalenie ropy tylko w miejscach, gdzie jest wydobywana bądź wycieka. Popatrz zresztą na przytoczone przez ciebie zdjęcie – złoża ropy znajdują się na rozległym terenie, natomiast płoną tylko w miejscach, gdzie stykają się z powietrzem. Zmierzam do tego, że katastrofa następowałaby stopniowo. Na tyle stopniowo, że najzwyczajniej w świecie dość trudno byłoby to przespać, jak zrobili główni bohaterowie. 

Nie wspominając o tym, że podpalenie wszystkich złóż ropy i gazociągów jednocześnie to trochę tak jak podpalenie wszystkich miast w Europie jednocześnie – wymagałoby karkołomnej ilości zasobów finansowych i ludzkich, zaangażowania, precyzji i byłoby szalenie trudne do zrealizowania bez wykrycia. Ale to tak na marginesie, żeby się trochę poczepiać.

Wszystko da się zrobić, a jak już wcześniej wspomniałam, to opowiadanie to fikcja. Równie dobrze można przyczepić się do Sapkowskiego lub innego autora fantasty, że wiedźmini czy też inne potwory, nie istnieją.

 

Nie wszystko da się zrobić i zapewniam, że wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że to opowiadanie to fikcja. Sęk w tym, że jest zawieszenia niewiary od czytelnika można wymagać tylko do pewnego poziomu. Zauważ, że nikt nie czepia się twoich kosmitów ani zmiany płci jednego z bohaterów. Ani nawet samej idei ponownego zaludnienia ziemi. To jest fikcja, to jest fantasy, to jest ok. Jeśli jednak bierzesz rzeczy całkowicie realne i opisujesz ich działanie w sposób, który czytelnikowi wydaje się niepoprawny, czytelnika to uwiera. 

Jeśli mam opowiadanie, którego akcja dzieje się czasach nowożytnych realnego świata i napiszę, że “bohatera porwali kosmici, którzy przybyli na Ziemię statkami w kształcie wielkich bananów” to jest ok. To jest fikcja – nie spotkaliśmy jeszcze kosmitów, nie wiemy jak się zachowują, a więc równie dobrze mogą latać statkami w kształcie wielkich bananów.

Jeśli natomiast napiszę, że “woda w zbiorniku była rozgrzana do czerwoności, a gdy osiągnęła wystarczająco wysoką temperaturę, eksplodowała” to nie jest ok. Woda nas otacza, znamy ją i wiemy, że z całą pewnością nie zachowuje się w ten sposób. Odbiorca czytając takie zdanie czuje, że coś tu jest nie tak. Coś tu nie gra.

Fikcja fikcją, ale logika jest ważna. A przynajmniej ja tak sądzę, bo to wszystko to oczywiście tylko moje zdanie. Niewiążąca opinia. 

Ok, ok, ok poddaje się.

 

Nie poddawaj się, my początkujący muszimy być pokorni i słuchać lepszych. Krytyka to nic złego, krytyka uczy! A jeżeli krytykuje cię ktoś taki jak Finkla czy inni członkowie loży to ciesz się bo te uparciuchy mają dużą wiedzę. Nie walcz z nimi, ale też im nie ulegaj, to twoi czytelnicy, a pisarz jest na łasce czytelników. Pierw wspominałaś coś o Sapkowskim, a więc i ja się nań powołam. Gdyby nie czytelnicy AS mógłby sobie wiedźmina do kosza wyrzucić. Pamiętaj wadero: pokora, szacunek do czytelnika i sluchanie porad. Jeżeli chcesz być pisarką to musisz mieć wiadomość, że to czytelnik będzie twoim żywicielem.

Minimalizm i skurwysyństwo zachodzi wtedy, gdy dostajesz zupę w płaskim talerzu.

Dzięki za komentarze

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka