- Opowiadanie: mbrznk - Przeznaczenie

Przeznaczenie

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Przeznaczenie

Siedział na małym drewnianym krzesełku pucybut, ze spuszczoną głową czekając na klienta. Podszedł człowiek zły, w brudnych mokasynach. Siadł ciężko w głębokim fotelu i wyciągnął nogi do pucybuta.

– Wyczyść mi buty, dobry człowieku – donośnie, zażądał klient.

– Tak proszę pana, będzie pan zadowolony. – Złapał z zapałem szczotkę i zaczął od pucowania prawej podeszwy.

– Jak masz na imię, pucybucie?

– Hiob na mnie mówią, proszę pana.

– Hiobie, jak dużo masz wspólnego ze swoim biblijnym imiennikiem?

– Trudno powiedzieć. Żyję biednie, ale pokornie, wierzę w Boga. Jakoś udaje mi się wiązać koniec z końcem. Nie mogę narzekać.

– Nie możesz czy nie chcesz? – dopytywał klient.

– Nie chcę narzekać, proszę pana. Jakoś sobie trzeba w życiu radzić. Nie jest już tak jak dawniej, kiedy na wszystko można było sobie pozwolić. Popracowało się trochę za granicą, mieszkanie się z przydziału dostało. No ale co zrobić, czasy się zmieniły, trzeba zakasać rękawy i brać się do roboty.

– Człowieku, taką pracą jak ta, to ty  niewiele z życia skorzystasz. Harujesz cały dzień i tylko tyle ci z życia zostało. A takie życie to gówno, a nie życie! – Zaśmiał się przy tym szyderczo, obsługiwany.

– Każdy z nas ma lepsze i gorsze chwile, proszę pana. Ja sobie często myślę, że w przeszłości za dobrze mi się wiodło to i teraz, przyszedł czas na odkupienie. Może to kara za dostatek poprzedniej epoki.

– Kara za co? A co, dorobiłeś się nielegalnie? – dopytywał szyderczo, gość w brudnym obuwiu.

– Przeciwnie, pracowałem ciężko i długo. Powoli piąłem się w strukturze Centrali Metali Ciężkich, aż przyszedł czas na reprywatyzację i zwolnienia. Gorsze czasy, to znak, że coś było nie tak w przeszłości. Bóg jest sprawiedliwy, kara, jeśli ktoś na nią zasłużył, przychodzi zawsze, prędzej czy później.

– Jeśli na każdego złego czeka kara, to w moim przypadku przynajmniej będzie zasłużona! – ryknął, z donośnym śmiechem, klient. – Ale w twoim przypadku, weź pan mnie nie rozśmieszaj?!

– Ale jak się człowiek przyzwyczai do lepszego życia, to trudniej znosić jego trudy. Zmiana z lepszego na gorsze sprawia większy ból, niż stałe, choć może nie najlepsze, warunki – wyjaśniał, pucybut.

– To prawda – rzekł zły – ale po pierwsze, nie ma sensu przyzwyczajać się do czegokolwiek. Trzeba żyć i korzystać z tego co masz teraz, człowieku. Tak, jakby ci to zaraz mieli odebrać i nigdy nie zwrócić. A po drugie, i tak wyczujesz zmianę. Żyjąc tak jak teraz, powoli stracisz wszystko. Odwrócą się od ciebie żona i dzieci, stracisz zdrowie, zostaniesz bezdomny. Twoje życie już przypomina powolne umieranie. Od takiego dogorywania to lepsza jest szybka kulka w łeb.

– Rozumiem pana punkt widzenia, ale według mnie, poza tym co dostanę lub co mi zabiorą na tym świecie, jest jeszcze etap życia wiecznego. Dla niego jestem w stanie poświęcić wszystko.

– Czy twoja wiara daje ci pewność nagrody, która czeka na ciebie, nawet jeśli stracisz wszystko, co posiadasz w tym życiu?

– Wierzę, że tak właśnie będzie, bo dobro zawsze bierze górę nad złem.

– Widzisz, może w ogólnym rozrachunku tak właśnie jest, ale co to oznacza zawsze? Popełniłem mnóstwo grzechów w swoim życiu, krzywdziłem innych, okradałem ich, oszukiwałem, dzięki temu mam pieniądze, które pozwalają mi na znacznie więcej, niż kiedykolwiek będziesz mógł ty i tobie podobni. Opłacam dobrych prawników i policję. Zarabiam nie płacąc podatków i żyję tak od lat. Co oznacza twoje zawsze? – dopytywał szyderczo, człowiek w brudnych butach.

– Oznacza to tyle, że jeśli nie spotka człowieka zasłużona kara za to co zrobił w tym życiu, to dosięgnie go w przyszłym.

– Znowu opierasz się, Hiobie, na przekonaniu o słuszności swojej wiary. A co jeśli jest nieprawdziwa?

– Jest prawdziwa, codziennie rozmawiam z Bogiem, który jest świadectwem mojej wiary. Wszystko co mówi, jest nie tylko wiarą, ale i najwyższą prawdą.

– A jeśli twój stan, to co słyszysz, w to co wierzysz, jest wyłącznie zwykłym ludzkim majakiem? Może jesteś chory? Może jesteś obłąkany, jak rzesza innych ludzi, którzy własną niedolę usprawiedliwiają nagrodą w przyszłym życiu? Może jesteś jednym z tych niedorajdów, którzy nie potrafią wziąć życia w swoje ręce? Tłumaczysz sobie mój i twój los tym, że kiedyś każdego z nas czeka to, na co zasłużyliśmy. Tacy jak ty nie robią nic właśnie dlatego, że liczą na nagrodę, która sama do was przyjdzie bez ruszenia palcem. Dlatego dostajesz od życia w kość, bo nie próbujesz go wziąć we własne ręce.

– Robię wszystko co mogę, by zapewnić mojej rodzinie dostatek. Pracuje od rana do nocy, dzięki temu udaje nam się związać koniec z końcem. Więcej nie potrzebuję – uciął, pucybut.

– Przeciwnie, potrzebujesz znacznie więcej, ale boisz się, że kiedy będziesz chciał więcej, to spotka cię kara. Przecież według ciebie, takich jak ja, zawsze spotyka kara!

– Tak się na pewno stanie, prędzej czy później dosięgnie pana zasłużona kara.

– A ja wierzę w swój rozum i pieniądze. Dopóki będę się trzymał własnych zasad będę mógł żyć jak chcę. Tak długo jak ty i tobie podobni będziecie wierzyć w swojego boga, będziecie dla mnie jak ten podnóżek pod butami, które glancujesz – podsumował zdecydowanie uniesiony całą rozmową klient.  

Pucybut przerwał polerowanie i nieruchomo spoglądał na swoje odbicie w drogich, lakierowanych butach klienta. 

– Nie zawsze tak będzie – odpowiedział cicho. 

– Co tam mówisz?

– Powiedziałem, nie zawsze tak będzie. Na każdą kanalię przychodzi czas – dokończył, tym razem, już głośniej.

– Słucham?! – z uniesionym głosem, obsługiwany dźwignął ciało na rękach z siedziska fotela.

– Pan się nie gniewa. Przepraszam, proszę usiąść. Jeszcze nie skończyłem.

– To skończ to, człowieku, bo zaczyna mi się spieszyć. – Na dowód spojrzał na zegarek i wyciągnął z bocznej kieszeni czarnej marynarki komórkę.

– Jak pan sobie życzy. 

Ze spodu przybornika pucybut wydobył narzędzie nieużywane dotąd w tej profesji i stanął przed siedzącym w fotelu. Z precyzją wymierzył i machnął ostrym zakończeniem młotka w miękkie zagłębienie skroni klienta.

Głuchy jęk i krótkie konwulsje poprzedziły zgon człowieka, który wyglądał jak gotowy do złożenia w trumnie. Pucybut zdjął swoją białą koszulę i nakrył nią głowę nieobecnego. Koszula niespiesznie nasiąkała czerwienią, kiedy na małym drewnianym krzesełku siedział pucybut, ze spuszczoną głową, czekając na swoje przeznaczenie.

Koniec

Komentarze

Cześć.

Jako zakończenie np. rozdziału to by się nadawało.

Jako niezależny fragment jest:

  1. zbyt przewidywalny (naprawdę taki jest, od co najmniej połowy),
  2. moralizatorsko chybiony (bo bogaty miał rację, a biedny tylko młotek),
  3. marny interpunkcyjnie. Sporo takich błędów.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

– Wyczyść mi buty(+,) dobry człowieku.

– Tak(+,) proszę pana, będzie pan zadowolony. – (kto?) Złapał z zapałem szczotkę i zaczął pucować prawą podeszwę.

– Jak masz na imię(+,) pucybucie?

 

– Człowieku taką pracą jak ta, to ty już niewiele z życia skorzystasz. Harujesz cały dzień i tylko tyle ci z życia zostało. A takie życie to gówno, a nie życie! – (kto?) Zaśmiał się przy tym.

 

że w przeszłości za dobrze mi się wiodło(+,) to i teraz, przyszedł czas na odkupienie.

 

Bóg jest sprawiedliwy,. kKara, jeśli ktoś na nią zasłużył, przychodzi zawsze, prędzej czy później.

 

– Jeśli na każdego złego czeka kara, to w moim przypadku przynajmniej będzie zasłużona – ryknął z donośnym śmiechem człowiek, powszechnie uważany za złego. – Ale w twoim przypadku, człowieku?

– Ale jak się człowiek

 

– To prawda – rzekł zły, – ale po pierwsze

 

– Znowu opierasz się(+,) Hiobie(+,) na przekonaniu o słuszności swojej wiary.

 

– To skończ to(+,) człowieku, bo zaczyna mi się spieszyć.

 

Pucybut rozebrał swoją białą koszulę ← nie można rozebrać koszuli

 

 

O czym miało być to opowiadanie?

Dialogi są niewprawnie skonstruowane, ponieważ nie wprowadzasz praktycznie żadnych przerywników, które ubogacałyby lekturę, przypominały, kto co mówi, dodawały dynamizmu, a tak pozostaje suchy wykład na temat wątpliwej moralności.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Cześć

 

Dzięki za komentarz!

 

Z interpunkcją zmagam się od dłuższego czasu, wygląda na to, że nadal zbyt wolno się uczę. Co do moralizatorstwa, nie miałem takich intencji, tekst pisałem bez pomysłu na konkretne zakończenie, dlatego, tym większy dla Ciebie, szacun, że od połowy zapisu, wiedziałeś co się święci :)

c21h23no5.enazetc21h23no5.enazet dzięki za uwagi dotyczące interpunkcji. 

Niedawno zacząłem pisać i robię to z założeniem, by poćwiczyć pisanie w formule drobnych opowiadań lub scen do rozwinięcia. W tym przypadku chodziło o trening dialogu. Zdecydowanie nie miałem intencji moralizowania. 

W takim razie pamiętaj, żeby dialog jak najczęściej ubogacać.

 

– Jeśli na każdego złego czeka kara, to w moim przypadku przynajmniej będzie zasłużona – ryknął z donośnym śmiechem człowiek, powszechnie uważany za złego. – Ale w twoim przypadku, człowieku?

 

Chodzi mi o takie wstawki, one są niezbędne, zwłaszcza przy opowiadaniu złożonym z niemal samego dialogu. Spójrz na ten fragment:

 

– Jak masz na imię pucybucie?

– Hiob na mnie mówią, proszę pana.

– Hiobie, jak dużo masz wspólnego ze swoim biblijnym imiennikiem?

– Trudno powiedzieć. Żyję biednie, ale pokornie, wierzę w Boga. Jakoś udaje mi się wiązać koniec z końcem. Nie mogę narzekać.

– Nie możesz czy nie chcesz?

– Nie chcę narzekać, proszę pana. Jakoś sobie trzeba w życiu radzić. Nie jest już tak jak dawniej, kiedy na wszystko można było sobie pozwolić. Popracowało się trochę za granicą, mieszkanie się z przydziału dostało. No ale co zrobić, czasy się zmieniły, trzeba zakasać rękawy i brać się do roboty.

– Człowieku taką pracą jak ta, to ty już niewiele z życia skorzystasz. Harujesz cały dzień i tylko tyle ci z życia zostało. A takie życie to gówno, a nie życie! – Zaśmiał się przy tym.

 

Tak długo nie ma wstawki, że czytelnik dawno zapomniał, kto, co i dlaczego. Zwłaszcza tu:

 

– Oznacza to tyle, że jeśli nie spotka człowieka zasłużona kara za to co zrobił w tym życiu, to dosięgnie go w przyszłym.

– Znowu opierasz się Hiobie na przekonaniu o słuszności swojej wiary. A co jeśli jest nieprawdziwa?

– Jest prawdziwa, codziennie rozmawiam z Bogiem, który jest świadectwem mojej wiary. Wszystko co mówi, jest nie tylko wiarą, ale i najwyższą prawdą.

– A jeśli twój stan, to co słyszysz, w to co wierzysz, jest wyłącznie zwykłym ludzkim majakiem? Może jesteś chory? Może jesteś obłąkany, jak rzesza innych ludzi, którzy własną niedolę usprawiedliwiają nagrodą w przyszłym życiu? Może jesteś jednym z tych niedorajdów, którzy nie potrafią wziąć życia w swoje ręce? Tłumaczysz sobie mój i swój los tym, że kiedyś każdego z nas czeka zasłużony los. Tacy jak ty nie robią nic właśnie dlatego, że liczą na nagrodę, która sama do was przyjdzie bez ruszenia palcem. Dlatego dostajesz od życia w kość, bo nie próbujesz go wziąć we własne ręce.

– Robię wszystko co mogę, by zapewnić mojej rodzinie dostatek. Pracuje od rana do nocy, dzięki temu udaje nam się związać koniec z końcem. Więcej nie potrzebuję.

– Przeciwnie, potrzebujesz znacznie więcej, ale boisz się, że kiedy będziesz chciał więcej, to spotka cię kara. Przecież według ciebie, takich jak ja, zawsze spotyka kara!

– Tak się na pewno stanie, prędzej czy później dosięgnie pana zasłużona kara.

– A ja wierzę w swój rozum i pieniądze. Dopóki będę się trzymał własnych zasad będę mógł żyć jak chcę. Tak długo jak ty i tobie podobni będziecie wierzyć w swojego boga, będziecie dla mnie jak ten podnóżek pod butami, które glancujesz – podsumował i ucichł. (kto?)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

jeszcze raz, wielkie dzięki :)

Niestety wystawiasz sobie marną wizytówkę, pisząc, że nie miałeś pomysłu na konkretne zakończenie.

Czy wiesz, że łatwo zapamiętać nick i powód, dla którego warto omijać następne teksty autora?

 

Polecam i preferuję pewność siebie. Nie butę, lecz świadomość wartości własnych umiejętności. Tych wyjątkowych umiejętności, jak i tych drugich. Nikogo nie zniechęcisz do swojej twórczości, ludzie uznają, że masz świadomość błędów, ale i chęć ich naprawiania i w zamian obdarują Cię cennymi sugestiami. Są chyba najlepszym sposobem na udoskonalenie własnych umiejętności pisarskich.

 

A możesz też napisać, że pisałeś “co się pod palce nawinęło” i stracić jedynie czas.

 

Nie uczyłem się interpunkcji w jeden dzień. Ale dziś wiem, że zasady interpunkcji pozwalające na uniknięcie około 95% błędów przestankowych, da się zgromadzić w jeden dzień (i zależnie od możliwości umysłowych opanować w jeden lub kilka dni). Bo w 95% to aspekty techniczne. Tak samo stałe jak 2+2.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Ze spodu przybornika pucybut wydobył narzędzie nieużywane dotąd w tej profesji i stanął przed siedzącym w fotelu. Z precyzja wymierzył i machnął ostrym zakończeniem młotka na prawo od czoła klienta.

Głuchy jęk i krótkie konwulsje poprzedziły zgon człowieka, który wyglądał jak przygotowany do złożenia w trumnie.

 

Kurde, skoro machnął mu koło głowy, to skąd ten zgon i konwulsje? Zawału dostał ze strachu, czy jak? Domyślam się, że nie chciałeś opisywać wprost zabójstwa, ale czasami droga naokoło wcale nie jest dobra. Nie lepiej było napisać, że po prostu trzasną go tym młotkiem w głowę? 

A tak na marginesie, to to zakończenie nie ma sensu. Przy całej filozofii jaką przedstawił pucybut, bawiąc się nie wiadomo czemu w świętojebliwego ostatniego sprawiedliwego odebrał sobie szansę na tak niecierpliwie oczekiwane życie wieczne. 

Początek mnie zaintrygował i lepiej napisane niż Twój tekst, który czytałem wcześniej, ale niestety końcówka wszystko spartaczyła. Jeśli brakuje Ci pomysłu na zakończenie, lepiej odłóż tekst, a nuż coś Ci w głowie zaświta na przykład za tydzień. 

Pozdrawiam. 

 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Piotr, słyszałem, że są różne podejścia do tego co i jak się pisze. Jedni siadają tylko z pomysłem, inni piszą z gruntownym planem na całe opowiadanie. W tym przypadku, siadłem z pomysłem na rozpoczęcie i pozwoliłem się prowadzić swojej raczkującej twórczości. Moment, w którym poczułem, że jestem zadowolony z zakończenia, był końcem pisania. Potem poprawki i tyle. Może źle się zrozumieliśmy. Co do interpunkcji, dałeś mi do myślenia. 

 

Fasoletti, kiedy stoisz przed kimś przodem i walisz kogoś na prawo od czoła, to w skroń a nie koło głowy. Tak to widziałem, kiedy o tym pisałem. 

Co do moralności i oczekiwania , odpowiedzią jest impuls i emocje. Czym dłużej myślę o kwestii moralizowania, to jestem zdania, że nie ma go zbyt wiele. Bo co z tego, że zły przegrał, skoro ten “dobry” nie jest lepszy.

Fa­so­let­ti, kiedy sto­isz przed kimś przo­dem i wa­lisz kogoś na prawo od czoła, to w skroń a nie koło głowy. Tak to wi­dzia­łem, kiedy o tym pi­sa­łem. 

 

Oczywiście, ale to trzeba napisać. Zwróć uwagę na to, że czytelnik, czyli ja, nie siedzę w Twojej głowie. Nie wiem co “miałeś na myśli”. Aby to zwizualizować, wymagam jasnego opisu. Czasem, oczywiście, niedopowiedzenia są dobre, ale w tym wypadku nie ma nawet niedopowiedzenia. Jest po prostu nieprecyzyjny opis. Trzasnął go w prawą skroń? Napisz to. 

Na prawo od czoła mogło być wszystko i nic. Mogło być oparcie, mogła lecieć mucha. 

 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Będzie dopisane, dzięki za wnikliwe czytanie :)

Hm… rozmowa trochę mało wiarygodna, zakończenie niezbyt zaskakujące… I czy przewrotne nawiązanie do Hioba wystarcza jako element fantastyczny?

nie da rady

Autorze, po setkach przeczytanych prac, bardzo różnych prac (jakościowo i tematycznie) na przestrzeni około 17 lat (czyli takiej, od kiedy zacząłem półprofesjonalnie zajmować się pisaniem i analizą tego, co napisano) wiem bez cienia wątpliwości:

  1. jeżeli masz świat i nic więcej,
  2. jeżeli masz bohaterów i nic więcej,
  3. jeżeli masz początek i nic więcej,
  4. jeżeli masz zakończenie i nic więcej,

    to najlepiej sprawdza się opcja d.

Jeżeli Twój tekst będzie choćby poprawny na początku i nie za długi, to zakończenie ma szansę skasować z pamięci czytelnika wiele słabości, które wcześniej popełnisz. Każda inna opcja rozczarowuje bardziej.

I z tego samego powodu preferuję budowanie fabuły czy intrygi od końca.

To naprawdę na ogół okazywało się kołem ratunkowym dla marnych prac. Zaś pewna wiedza o tym, jak działa ludzki umysł, utwierdzi Cię w tym, że znaczenie ma to, co na końcu (jeśli wola, to poczytaj o tym, czy lepiej być pierwszym, czy drugim przemawiającym na wiecu oraz dlaczego, a ponadto o prowadzeniu rozmów sprzedażowych w kontekście NLP [niektóre sytuacje, gdyż inne sugerują kolejność odwrotną]).

 

Oczywiście nie oznacza to (aby nie doszło do karykatury), że możesz dać tylko zakończenie. Zakładam, że jeśli coś jest mocne, to reszta wyjdzie po prostu słabo, ale jakaś będzie.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Dzięki za Twoje sugestie. Wspomnianego, przez Ciebie, sposobu dotąd nie praktykowałem. Znam co prawda zalety bycia pierwszym i ostatnim, ale w pisaniu, którego próbuję od kilku miesięcy, nie zdarzyło mi się korzystać z tych zasad. Jeszcze raz, dzięki za Twoje uwagi, sugestie i poświęcony mi czas. 

A ja go nie polecam. Bo polecam pracę nad każdym fragmentem. Dosłownie fragmentem. Nad każdym zdaniem, szczególnie w dialogach.

Moja sugestia dotyczy przypadku specyficznego: gdy po prostu nie masz niczego innego, nie chce Ci się robić całej reszty, a planujesz i tak to opublikować oraz zataić fakt, że nie bardzo Ci się chciało.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Dla mnie, obecny etap, to kalibracja. Zestawiam to, co uważam za wartościowe z opiniami osób, które mają o prozie większą, niż ja,  wiedzę. Nie pchałbym w eter czegoś, co uważam za kupę. 

Wspomniane przez Ciebie podejście to jest, dla mnie nowa, opcja spojrzenia na pisanie. Czy z niej skorzystam, to już inna sprawa. 

A gdzie tu fantastyka?

Rozmowa mocno moralizatorska, a zakończenie, IMO, od czapy. Bo faktycznie – Hiob długo się męczył, a teraz możliwe, że szlag trafił ewentualne zbawienie.

Jeśli chciałeś trenować dialogi, to sugeruję, żebyś najpierw zajrzał tutaj:

Mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112.

Bo robisz błędy w zapisie. Nie zawsze, ale za często.

Babska logika rządzi!

Wpis zamieściłem w dziale Inne, tak dla bezpieczeństwa, nie mniej, Hiob i dzisiejsze czasy to połączenie zdecydowanie mało realne, nie wspominając o kwestii wiary i postaciach biblijnych. Dlatego widzę tę historię, gdzieś w przestrzeni, bliżej fantastyki niż rzeczywistości. 

Z tym moralizatorstwem i Hiobem, mam inne wrażenia. Po pierwsze, trudno powiedzieć, że zło zawsze przegrywa – padła taka uwaga, w jednym z komentarzy (nie Twoim).  Bo, do jakiej kategorii, jeśli nie zła, przypisać występek Hioba. Jak można powiedzieć, że Hiob jest dobry, skoro dopuścił się morderstwa? Co do zbawienia, odkupienia itp, przecież nie wszystko stracone, na ile dobrze pamiętam lekcje religii:) Tytuł przeznaczenie, odnosi się do tego, co mówi pucybut i zły. Niejako, jeden drugiemu wróży pewną przyszłość, nie przewidując, że każdy z nich odegra w niej aktywną rolę.  

Tak czy inaczej, po wszystkich zebranych tu uwagach czuję, że w obecnej formie, to mało ciekawy wpis i wiem, co zrobić, by było lepiej. Dzięki … także za linki. 

 

 

W zamierzeniach “inne” to kategoria dla opowiadań, które wystają z pozostałych szufladek. Ale fantastyka w nazwie portalu nadal zobowiązuje. :-)

No, ja to odebrałam jako moralizatorstwo. Jeden facet w kółko powtarza drugiemu “Och, źle postępujesz. Kara cię nie minie”. A drugi pierwszemu: “Frajer!”.

Nie wszystko stracone, dlatego napisałam o możliwości.

Babska logika rządzi!

Mało ciekawa i dość nieporadnie napisana scenka.

Masz przed sobą sporo pracy, ale ponieważ dopiero zaczynasz przygodę z pisaniem, mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą zdecydowanie lepsze.

 

Siadł cięż­ko w głę­bo­kim fo­te­lu i przy­cią­gnął nogi bli­sko pu­cy­bu­ta. – Usiadłszy, można przyciągnąć nogi ku sobie, do pucybuta należy je wyciągnąć/ wystawić.

 

Zła­pał z za­pa­łem szczot­kę i za­czął pu­co­wać prawą po­de­szwę. – W jakim celu pucował podeszwę?

 

– Czło­wie­ku taką pracą jak ta, to ty już nie­wie­le z życia sko­rzy­stasz. – Pracą, nawet dobrą, nie korzysta się z życia.

 

do­py­ty­wał szy­der­czo, gość brud­nym obu­wiem. – …do­py­ty­wał szy­der­czo gość w brud­nym obu­wiu.

 

przy­szedł czas na re­pry­wa­ty­za­cję i zwol­nie­nia. Jeśli przy­cho­dzą gor­sze czasy… – Powtórzenia.

 

Od­wró­ci się od cie­bie żona i dzie­ci… – Od­wró­cą się od cie­bie żona i dzie­ci

 

która czeka na cie­bie po oskal­po­wa­niu ze wszyst­kie­go co po­sia­dasz… – Po czym???

Proponuję: …która czeka na cie­bie, nawet jeśli stracisz wszystko, co po­sia­dasz

 

mam pie­nią­dze, które po­zwa­la­ją mi na jesz­cze wię­cej przy­wi­le­jów wzglę­dem cie­bie i tobie po­dob­nych. – Proponuję: …mam pie­nią­dze, które po­zwa­la­ją mi na znacznie wię­cej, niż kiedykolwiek będziesz mógł ty i tobie podobni.

 

do­py­ty­wał szy­der­czo, czło­wiek z brud­ny­mi bu­ta­mi. – …do­py­ty­wał szy­der­czo, czło­wiek w brudnych butach.

 

Tłu­ma­czysz sobie mój i swój los tym, że kie­dyś każ­de­go z nas czeka za­słu­żo­ny los. – Powtórzenie.

 

– Słu­cham?! – z unie­sio­nym gło­sem, ob­słu­gi­wa­ny dźwi­gnął ciało na rę­kach z opar­cia fo­te­la. – Oparcie fotela znajduje się za plecami siedzącego. W żaden sposób nie potrafię sobie wyobrazić aby ktoś mógł dokonać tego, co opisałeś.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za Twoje uwagi. Ja też mam nadzieję, że moje przyszłe opowiadania będą lepsze :)

 

A mi się spodobał zamysł. Moralizatorsko – owszem, pojechałeś trochę, ale moim zdaniem sama idea była fajna.  Końcówka też niczego sobie, nie domyśliłam się w połowie, chociaż przeczuwałam, że marny los spotka nadętego bufona.

 

Jeśli chodzi o błędy, to przedpiścy już się nimi zajęli, natomiast chyba nie zwrócili uwagi na ten, przez który omal nie oplułam klawiatury ze śmiechu:

Głuchy jęk i krótkie konwulsje poprzedziły zgon człowieka, który wyglądał jak gotowany do złożenia w trumnie.

Patrz, niby drobna literówka, a ile potrafi sprawić radości ;)

 

Fajnie, że chcesz się uczyć, próbuj dalej.

Cieszę się, że przynajmniej Ciebie, choć odrobinę, zaskoczyłem. Myślę sobie, że skoro ta literówka wprawiła Cię w lepszy humor, to i, być może dlatego, udało Ci się spojrzeć na tekst, bardziej przychylnie ;)

 

Trudno mi sobie wyobrazić, żeby dwie osoby, które poznały się właśnie na ulicy, prowadziły taki głęboki dialog. Trochę moralizatorsko, za to zakończenie nawet niezłe, nie domyśliłem się go w czasie lektury.

Dzięki za komentarz :) Kurdę, moralizatorstwo – wiem, skoro tak dużo osób o tym pisze, to cóż, zdecydowanie coś musi być na rzeczy. Z zakończeniem bywa różnie, niektórzy są zaskoczeni, niektórych w ogóle nie zaskoczyła ta historia, ok, zdania podzielone.

Ale jesteś pierwszą osobą, która poddała w wątpliwość kwestię prawdopodobieństwa takiej rozmowy. Czy to, że Ty, ja, ktoś inny, nie odbyliśmy takich rozmów oznacza, że są one niemożliwe? 

To trochę inaczej – trudno mi sobie wyobrazić, że dwie osoby z dość różnych światów tak sobie głęboko konwersują. Oczywiście jest to możliwe, nie takie cuda się zdarzały, ale jakbym ich podsłuchał, to wydawałoby mi się to dość niecodzienne.

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka