- Opowiadanie: bnkws - pierwszy haker

pierwszy haker

przeróbka kolejnej prostej historii (w ramach pracy domowej – olsztyński klub literacki)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Werwena

Oceny

pierwszy haker

– Noe?

– No?

– Idziesz? Obiad stygnie.

– Zaraz, zaraz. Muszę jeszcze tylko… Cholera. Ech…

– Co znowu?

– Mam problem z dinozaurami. Za dużo ważą, nie potrafię tego skompresować.

– Zostaw to i chodź na obiad. Masz jeszcze czas. Chodź, zupę zjesz, to ci pomoże. Dobra, pomidorowa. Chodź, bo wystygnie.

 

Noe zdjął okulary i przetarł oczy. Pracował od tygodni, a przecież tyle było jeszcze do zrobienia! Żona mówiła mu: “Noe, twoje imię znaczy odpoczynek i pocieszenie, ale odkąd dostałeś to zlecenie od pana B., w ogóle nie odpoczywasz, a ja nie znajduję w tobie radości. Co z tobą?”.

Sam zadawał sobie to pytanie. Czuł dziwne wibracje, czuł, jak coś pcha go do działania. Mógł nie jeść, nie spać, nie potrzebował seksu, rozmowy czy innych rozrywek. Nawet wino przestało go interesować.

Pan B. rzekł mu, że to nie będzie łatwa robota. I faktycznie, samo zebranie kodów wszystkich gatunków istot zajęło ponad tydzień. Z odmianami ludzkimi nie było problemu, ich szyfr został odkryty już dawno temu i był ogólnie dostępny, ale takie gatunki jak jeleń, morświn czy jaskółka były naprawdę słabo opracowane albo dane zaginęły. Musiał łamać kod na nowo, nie chciał niczego pominąć. Waila martwiła się, bo cały boży dzień siedział przed ekranem maszyny, którą dostarczył posłaniec. Noego nie zrażały nawet błędy systemu i to, że czasami musiał się cofać i powtarzać obliczenia. Był pełen pasji.

 

Zupa była dobra. Noe patrzył z wdzięcznością na Wailę. Gdyby nie ona, całkiem by przepadł i oszalał.

 

Pan B. zjawił się któregoś dnia osobiście, żeby przedyskutować szczegóły. Z początku Noe nie zauważył go, był pogrążony w pracy. Pan długo mu się przyglądał, aż wreszcie powiedział:

– Wiesz, Noe, ludzie to kurwy. Kiedy szedłem do ciebie… ta ulica, tu jest od cholery śmieci. Taki brud. Puszki, jedzenie, fekalia. Wszędzie pełno much. Doprawdy nędzny z was naród. Oczywiście oprócz ciebie, Noe. Ciebie bardzo lubię, bo w przeciwieństwie do nich z tobą można się dogadać. Czasami zdajesz się mnie rozumieć.

– Staram się.

– Masz jakieś pytania?

– Nie, panie B. Nie mam.

– Nie masz? Dlaczego?

– Nie potrzebuję pytać, żeby dobrze dla pana pracować. Wierzę, że już ma pan w tym swój interes.

– Ale czy nie chciałbyś stać się większą częścią mojego projektu?

– Oczywiście. Jeśli jest więcej do zrobienia, chętnie się tym zajmę. Wiem, że jest pan hojny i wynagradza sprawiedliwie.

– To dlaczego nie prosisz o kolejne zadania?

– Nie chcę się narzucać. Jeśli uzna pan, że dobrze pracuję, może sam zleci mi coś jeszcze. Ja chętnie sobie dorobię. Żona…

– Może coś się jeszcze znajdzie, zobaczymy. Na razie skup się na tym zadaniu.

– Tak, tak. Proszę spojrzeć. Przy okazji oznaczam je wszystkie tagami i grupuję. To ułatwi utrzymać porządek w bazie. To będzie piękna kolekcja. Cieszę się, że mogę pomóc.

– Tak, chcę uporządkować swoje zbiory. Za dużo rzeczy mi teraz umyka. A ja lubię mieć pod kontrolą.

– Oczywiście. To zdrowe dla każdego układu.

– Wiesz, co, Noe? Tym razem ci nie zapłacę.

– Ale jak to, panie B.? Jeśli czymś obraziłem…

– Zafunduję ci wycieczkę.

– Wycieczkę? Ale żona…

– Wam obojgu. Przyznaj, przyda się trochę odpocząć, co? Załatwię wam podróż w jakieś spokojne miejsce. Odpoczniecie.

– Rzeczywiście może by się przydało.

– No widzisz. Jak się sprężysz z robotą, dorzucę jakieś kieszonkowe. To serwus, tymczasem!

 

Waila patrzyła na męża z coraz większym niesmakiem. Przestał być w ogóle przydatny, nie chodził nawet po zakupy. Z nudów zaczęła pijać kawę z rudym sąsiadem. Od kubka do kubka ich języki oblazły się i splątały, a kiedy po tygodniu zauważyła, że Noe nic nie zauważył, wyprowadziła się.

 

– Waila? Może bym zjadł…

Kiedy nie odpowiadała, po jakimś czasie wstał od maszyny i opuścił warsztat. Przy każdym kroku strzykało mu w kościach. Rozmasował ramiona i wyprężył plecy.

– Boże, przydałoby się trochę gimnastyki. Całkiem zesztywnieję przez tę robotę. Waila? Co z tym obiadem? Pomidorowa zdaje się, coś mówiłaś niedawno. Zjadłbym, zgłodniałem już. Waila?!

Poszedł do kuchni i zajrzał do lodówki. Powąchał coś, chyba ser, zdecydowanie zgniły.

– Pewnie poszła do sklepu.

Wrócił do pracy, ale żona nie pojawiła się ani tego, ani następnego dnia. Dopiero trzeciego wpadła po rzeczy.

– Boże! Noe, co z tobą?

– Co?

– No jak ty wyglądasz!? Jak wariat.

 

– O co ci chodzi? Waila! Waila, Waila! Czekaj, co ci powiem, zobacz! Zobacz, Waila, skończyłem. Ha! Ha ha! Gotowe, możemy jechać. Chciałaś odpocząć, Waila, to zobacz, masz, skończyłem i możemy jechać odpoczywać. Pakuj się, złota. Muszę jeszcze tylko przejrzeć to muszę jeszcze tylko i potem już zadzwonię do pana B. telefon zrobię, żeby podstawił nam samolot. O! On już z pewnością coś dobrego nam przygotował. Ha! Spodziewałaś się? Nie pewnie, że nie, niespodziankę zrobić chciałem, pan B. mówił, że będziesz się cieszyć i opowiedział mi wszystko to gdzie będziemy, to będzie w górach, piękne miejsce, mówił, pokazał mi, jak tam jest. Ja wiem, że ludzie to kurwy, ale on wybrał mnie do tej roboty, bo jestem szczególny, bo nas lubi, chce, żebyśmy dalej dla niego pracowali i pomagali mu, i nawet wysyła nas na odpoczynek. Taki pracodawca to skarb, Waila. Nie możemy go niczym obrazić, Waila! Nie będę brał już innych zleceń niż jego. Przygotował dla nas wyjazd, polecimy tam i na tej górze odpoczniemy. Naładujemy się. Zaczniemy od nowa i będzie już dobrze.

Koniec

Komentarze

Powąchał coś, chyba ser, zdecydowanie zgniły. – ser lub cokolwiek w lodówce prędzej spleśnieje niż zgnije

 

Zakładam, że końcowy niekształtny słowotok Noego jest zamierzony, ale jakoś mi nie podszedł. 

Poza tym czytało mi się całkiem gładko, napisane sprawnie, ale sama historyjka mnie nie poruszyła. 

 

 

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Też końcowy fragment niezbyt mi pasował do wcześniejszej części szorta. Poprzedni tekst Twojego autorstwa bardziej mi się podobał.

“Za dużo rzeczy mi teraz umyka. A ja lubię mieć pod kontrolą.“ – Za duży skrót myślowy. Co lubi mieć pod kontrolą? Wszystko? To, co umyka? To, nad czym pracuje Noe?

 

“– Wiesz[-,] co, Noe?“

 

Zgadzam się z przedmówcami, że potok słów Noego na końcu zgrzyta i daje o wiele za słaby efekt. W przypadku szorta, co do którego wiadomo, czym się skończy (a tu nie ma wątpliwości), potrzeba czegoś mocniejszego na pointę. Także czytało się dobrze, ale końcówka pozostawia bez emocji, a co za tym idzie – bez emocji pozostawia niestety cały króciak.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Po­wą­chał coś, chyba ser, zde­cy­do­wa­nie zgni­ły.

Ser się nie psuje, ser zmienia gatunek. ;-)

 

 

Czytało się dobrze, tylko zakończenie mi nie pasuje. Dlaczego Noe nagle się tak rozgadał i gada, i gada, i pewnie nawet nie zauważył, że żona już dawno wyszła…

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ser się nie psuje, ser zmienia gatunek. ;-)

To wyjaśnia, dlaczego nie lubię serów pewnych gatunków ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Rozumiem Cię, Śniąca. Ja w ogóle nie jadam serów. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo fajnie się czytało, na koniec tylko czegoś mi zabrakło

Masz dobre ucho i rękę do dialogów, oraz talent do treściwych opisów, ale przerabianie biblijnych historyjek to marna wprawka. Proponowałbym napisać coś od początku do końca własnego, bo smutna prawda jest taka, że ładnie pisać może się nauczyć prawie każdy, ale mało kto będzie miał coś ciekawego do napisania.

na emeryturze

No, popatrz, to co podejrzewałem w poprzednim opowiadaniu ziściło się tutaj. Wątek kulinarno-rodzinny wydaje się obnażać wszystkich Twoich maniaków komputerowych :)

Tekst wydaje się być troszkę mniej dopieszczony, np “po tygodniu zauważyła, że Noe nic nie zauważył”. I nie wiem, co to znaczy, że “języki się oblazły”.

Końcowy monolog chyba zyskałby po skróceniu.

I jeszcze plus za: ”Nawet wino przestało go interesować”.

Akurat “po tygodniu zauważyła, że Noe nic nie zauważył “ jest bardzo dobrym przykładem wykorzystania powtórzeń w celach stylistycznych ( nie ważne czy zamierzonym, czy nie). Powtórzenia nie są błędem same w sobie, ba, mogą być nawet lepsze od kiepsko wykoncypowanych urozmaiceń.

na emeryturze

Zgodzę się z ogółem – końcowy monolog Noego kiepski. I w dodatku interpunkcja w nim siadła.

Szortowi dobrze robi mocna końcówka, tu jej zabrakło.

Babska logika rządzi!

Cześć.

Upraszczam: pogrzebałeś w pamięci za historią, którą zdołasz streścić bez sięgania do Sieci. I postanowiłeś, że ją uwspółcześnisz.

I koniec.

Zabieg jak zabieg, ale efekt słaby. Owszem, czyta się to ładnie. Ale “Odę do młodości” też czyta się (mi!) ładnie. Tylko co z tego? Ani szczątkowa fabuła nie zainteresowała (bo nie zmieniła się), ani nic innego (tradycyjnie Bóg woli zejść z poziomem swoich skilli do poziomu człowieka).

Niestety zupełnie nie zajmująca opowieść.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Gary, nawet tutaj jest trochę tekstów “bardziej oryginalnych” – zapraszam:)

zauważył, zauważyła – dokładnie, też traktuję to jako powtórzenie, ale takie, które ma w tekście sens. W moim odczuciu tekst dzięki temu trochę przyśpiesza.

 

Chciałbym napisać cały zbiór tego typu tekstów, widzę w tym materiale potencjał. Także albo teksty jak ten będą tłem na mocniejszych historii, albo po prostu wypadną ze zbioru, bo będą za słabe. I oby tak było!:)

 

feed your head

Mnie się to ujęcie opowieści bardzo spodobało. Nie spotkałam się jeszcze z podobnym, więc dla mnie oryginalne. Napisane bardzo sprawnie – szczególnie spodobał mi się fragment o kubkach i językach :) Emocje odczułam. Zakończenie rzeczywiście wyszło jakoś mało wyraziście i przez to mam wrażenie niedomknięcia, to też sprawiło, że zastanawiałam się – kliknąć bibliotekę czy nie. Ogólnie jednak według mnie ten szorciak ma w sobie coś i to coś na klik zasługuje :) 

Fajne choć mnie akurat mi to zdanie z winem nie pasuje. Dlaczego – przecież Noe z tej przyjemności korzystać zaczął dopiero po potopie, zresztą jako pierwszy z ludzi. Ciekawi mnie natomiast wybór imienia żony Noego – zdecydowałeś się na imię z tradycji muzułmańskiej a nie żydowskiej (Biblia nie podaje jej imienia).

No to wyboru nie było… ;-)

Babska logika rządzi!

Żydzi też znają ją z imienia choć nie pojawia się w Biblii tylko innych pismach rozszerzających tradycje biblijne.

I rozumiem, że to dwa różne imiona?

Babska logika rządzi!

No zdecydowanie. Sprawdziłem specjalnie dla Ciebie – w tradycji judaistycznej pojawia się pod imieniem Nammah.

Ojej, specjalnie dla mnie? Dzięki. :-)

Babska logika rządzi!

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka