- Opowiadanie: Anelis - Będziesz taka sama

Będziesz taka sama

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Będziesz taka sama

– Wasza wysokość, wdarli się do zamku! – woła młody żołnierz, z trudem złapawszy oddech.

Doradcy wymieniają spłoszone spojrzenia.

– Wasza wysokość powinna uciec, póki to możliwe – odzywa się stanowczo Ulren.

Moje palce zaciskają się na podłokietnikach zdobionego tronu. Podnoszę wzrok.

– Nie, nie zamierzam uciekać – mówię twardo.

Nigdy nie uciekałam. Nie ucieknę też dzisiaj. Nieważne, co się ze mną stanie. Ja zostanę tutaj.

– Wasza wysokość…

– Nie – ucinam tonem nieznoszącym sprzeciwu, a doradcy milkną.

Wstaję gwałtownie i podchodzę do okna. Moja wyszywana złotem suknia sunie po kamiennej posadzce. Niespodziewanie przypominam sobie siebie sprzed ponad czterdziestu lat. Przemierzałam wtedy nie zamkowe komnaty, lecz gęstą puszczę. Nosiłam przyduży płaszcz, którym zamiatałam mech oraz kwiaty leśnej ściółki. Byłam wtedy taka mała, nic nie znacząca… ale nigdy się nie poddałam. Nigdy nie uciekłam i walczyłam do końca.

Wyglądam przez okno. Na dziedzińcu trwa walka pomiędzy moimi żołnierzami a buntownikami. Nie sądziłam, że do tego dojdzie. Zlekceważyłam ich – to był błąd. Przecież doskonale wiem, jaką siłę mogą mieć prości ludzie, gdy się zbiorą. Sama wśród takich dorastałam i sama poprowadziłam ich do boju takiego jak dzisiaj. Tyle tylko, że moja walka miała sens. Przecież poświęciłam dla nich wszystko, rządziłam najlepiej jak umiałam. Owszem, czasem podejmowałam nieprzyjemne decyzje, lecz nie miałam innego wyboru. Takie już obowiązki władcy.

Dlaczego ludzie są tak niewdzięczni? Nie wyobrażają sobie, jak źle było w moich czasach, gdy rządziła tyranka. Teraz… teraz mieli normalne życie. Dlaczego tego nie docenili?

Pamiętam, że poprzednia królowa, nim ją zabiłam, wypowiedziała do mnie tylko jedno zdanie: „Będziesz taka sama”. Prycham z irytacją. Nie jestem taka sama. Rządziłam mądrze, sprawiedliwie. Ale ci głupi ludzie i tak zrobili powstanie.

Z dziedzińca dobiega szczęk broni zmieszany z walecznymi okrzykami. Nagle w ścianę tuż obok trafia strzała, wzbudzając iskry. Cofam się szybko. Skądś z zamku niesie się zwielokrotniony echem wrzask bólu.

– Wasza wysokość, naprawdę…

– Nie ucieknę – cedzę dobitnie.

Siadam znów na tronie. Czuję, że drżą mi ręce, więc ponownie zaciskam dłonie na podłokietnikach. Doradcy trzęsą się jak trzciny na wietrze. Tchórze. Zerkają wciąż to na mnie, to na korytarz.

Głośny tupot stóp zapowiada grupę buntowników, która zaraz wbiega do sali tronowej. Przewodzi im młoda kobieta o jasnych, rozwichrzonych włosach. A jej twarz… twarz wydaje się znajoma. I te oczy… takie same, jakie widzę w lustrze. Krewna? Kuzynka? Raczej ciotka…? Czy naprawdę ktoś z mojej krwi podniósł na mnie rękę? Owszem, odkąd objęłam tron nie utrzymywałam kontaktów z rodziną, po prostu nie mogłam, ale to już przesada!

– To twój kres, wiedźmo! – krzyczy kobieta, ściskając w dłoni długi nóż. Sama kiedyś takim się posługiwałam. – Przyznajesz się do win?

Milczę, wpatrzona w czarną opaskę ze srebrnymi zdobieniami, którą buntowniczka ma na ramieniu. Wykradła ją z mojego skarbca? Z najlepiej ukrytego miejsca? Wstaję czując, jak ogarnia mnie gniew.

– Po prostu ją zabij, Toria – radzi jeden z buntowników.

Toria. Toria. Toria. Imię odbija się echem w mojej głowie. Brakuje mi tchu. Wspomnienia powracają rwącą falą.

Moja rodzina została skazana dawno temu, gdy brała udział w powstaniu przeciw królowej. Wszyscy zginęli, lecz mnie przygarnęli ci powstańcy, którym udało się zbiec. Oni mnie wychowali, nauczyli walczyć i nie poddawać się. Lata mijały, a królowa dodawała mi nowych powodów do nienawiści. W końcu zostałam jedną z przywódczyń nowego powstania. Wdarłam się do zamku i osobiście zabiłam królową.

Myślałam, że wreszcie kraj odzyska świetność, lecz trwająca dalej wojna domowa wyniszczyła go doszczętnie. Zapanował głód, rozpacz oraz bieda. Ze zniszczonych pól nie dało się zbierać plonów.

Znałam legendy o Czarownicy z Gór. Wątpiłam, bym dała radę ją znaleźć, lecz musiałam spróbować. Wydawała mi się jedynym rozwiązaniem panującej sytuacji. Tylko ona mogła posiadać moce zdolne odwrócić bieg historii. Zdołałam spełnić swą misję, odnalazłam Czarownicę z Gór, lecz była to… dziwna istota. Ostatecznie jednak spełniła moje życzenie i przeniosła mnie w czasie do chwili, zanim tyranka weszła na tron. Zajęłam jej miejsce jako królowa Taroneria, bo moje prawdziwe imię nie brzmiało szlachetnie. Zresztą później w kraju posługiwano się mym fałszywym nazwiskiem rodowym, a nie imieniem.

– Strach odebrał ci siły? – szydzi stojąca przede mną Toria.

Podnoszę na nią rozbiegany wzrok. Nawet nie wiem, kiedy upadłam na posadzkę. Chce mi się płakać, ale powstrzymuję łzy. Wpatruję się jedynie w swoją twarz, jeszcze młodą.

– Żałujesz tego, co zrobiłaś? – pyta.

– Toria, po prostu ją zabij! – powtarza jej towarzysz.

Kobieta mierzy mnie nienawistnym, pogardliwym spojrzeniem. Pochyla się nade mną. Waha się, zaciskając zęby. Doskonale wiem, co myśli. Waha się. Nie jest przecież morderczynią. Waha się, lecz nienawiść i chęć zemsty ją napędzają. Nagle wbija mi ostrze w pierś. Nawet nie czuję bólu. Jest gdzieś tam… daleko… Patrzę w oczy Torii. Pamiętam, że gdy ja zabijałam tyrankę, ona – ja – wypowiedziała tylko jedno krótkie zdanie.

– Będziesz taka sama – szepczę.

Krztuszę się. Spazmatycznie łapię powietrze, lecz jest za późno. Już za późno.

Koniec

Komentarze

No tak, pętla czasu. Właściwie opowiadanie w porządku, ale nie nie wywarło na mnie większego wrażenia.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

ciekawie napisane.

Zaciekawił mnie tytuł wiec postanowiłem zajrzeć. Nie zawiodłem się.

W zasadzie to jedna scena i garść retrospekcji w przemyśleniach. Czytało się nieźle, ale raczej bez emocji.

 

Nagle w ścia­nę tuż obok tra­fia strza­ła, wzbu­dza­jąc iskry. – Raczej: Nagle w ścia­nę tuż obok tra­fia strza­ła, krzesząc iskry.

 

Do­rad­cy trzę­są się jak trzci­ny na wie­trze. – Trzciny na wietrze mogą się kołysać, giąć, chwiać, ale chyba nie będą się trzęsły.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytane. :-)

Babska logika rządzi!

Zło dobrem nieco naciągane, ale jakieś jest, więc warunki spełnione.

Motywy mocno ograne – pętla, rewolucja, zła królowa – do bohaterów też raczej nie dokładasz czegoś wyjątkowego. Mam wrażenie, że końcówkę daje się przewidzieć nieco przedwcześnie. Nie rozumiem, dlaczego narratorka od razu nie przewidziała, jaki będzie finał całej historii, nawet wydaje się bardzo wolno kojarzyć.

Pod względem warsztatowym tekst dopracowany, nie mam uwag.

Babska logika rządzi!

Jak już wspomniano, opowiadanie zbudowane jest z dość sztampowych motywów. Postacie są bardzo papierowe, świat pozbawiony oryginalności, skrótowość opisu nie pozwala specjalnie wczuć się w tę scenę. Mniej często znaczy więcej i rozumiem, że to miała być jedna, mocna scena, ale w tym przypadku nie wyszło zbyt dobrze.

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Motywy, na bazie której zbudowana jest historia, może są oklepane, ale wynikające z nich pytania są wiecznie żywe i nierozstrzygnięte, np. na ile władza musi zmieniać sprawującego ją człowieka?

 

Pierwszy zachwyt tematem podróży w czasie odczułem jako nastolatek, czytając któryś z odcinków komiksu z serii "Thorgal” (”Władca gór“). Był bardzo podobny w wymowie i fabule do Twojego opowiadania.

 

Moim zdaniem bardzo fajnie napisany tekst.

Scena, nie opowiadanie. Napisana poprawnie (na plus), sztampowe i sztuczne (na minus), niewiele więcej można o tekście powiedzieć.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Wrony jakie są każdy widzi……. kochana ja nie liczę spacji., nie uznaję kursyw itp…….

Dla mnie liczy się to co piszesz

Czytam zawsze nad ranem i uwielbiam………… sama nie umiem ….…..

Wiesz….. ja lubię wrony……

Nowa Fantastyka