- Opowiadanie: Fiore - Boscy

Boscy

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Boscy

Część I Phazifae

 

1.

Phazifae przeklęła w duchu. Nie mogła na głos, ponieważ gdyby ją odkryto, straciłaby dużo więcej niż jedną rękę za kradzież. Obrazę bogów karano wyłącznie śmiercią. Nigdy nie powinna próbować okraść świątyni, a jej brat ją ostrzegał. Kiedy jednak pojawiła się okazja – nie mogła się powstrzymać. Teraz mogła tylko wstrzymać oddech i mocniej wtulić się niszę za posągiem okeanidy. Trójka mężczyzn przystanęła zaraz przed jej kryjówką. Niedoszła złodziejka zaklęła ponownie i miała nadzieję, że bujne kształty nimfy morskiej zdołają ukryć ją przed ich wzrokiem. Mężczyźni pogrążyli się w rozmowie. Phazyfae musiała ich przeczekać.

– Dlaczego nas tutaj przyprowadziłeś, Polikarpie? – Pierwszy głos był szorstki.

– To jest Perseis, żona Heliosa – Polikarpowi z pewnością chodziło o pomnik okeanidy.

– Wszyscy mamy wiele do zrobienia – ponaglił go szorstki głos.

– Szesnaście lat temu słońce zgasło na nieboskłonie – ciągnął Polikarp. – Teraz już znamy przyczynę.

Phazifae również znała opowieść o zaginionych dzieciach Heliosa. Boska para sunęła po nieboskłonie, aby zaprezentować bliźniaki światu. Selene, zazdrosna o ich szczęście, zderzyła się z nimi swoim księżycowym rydwanem, w wyniku czego Perseis upuściła dzieci. Spadły na ziemię i do dziś nie zostały odnalezione. Pamiętała ją dobrze, gdyż w tym roku ona i jej brat się urodzili, choć nie znali dokładnego dnia.

– I dlaczego jest to teraz ważne? – spytał Zenon.

– Pozwól mu mówić – odezwał się w końcu trzeci mężczyzna.

Tym razem Phazifae rozpoznała głos. Był to Egis Mądry. To znaczyło, że pozostali dwaj to Polikarp Sprytny i Zenon Odważny. Wszyscy trzej byli członkami rady królewskiej, najbardziej wpływowymi ludźmi w Atenach.

– Zanim jednak Sybille zdradziły nam przyczynę zaćmienia słońca, cała Hellada przeżyła kryzys wiary – kontynuował Polikarp cichym głosem – Nie ominęło to nawet Aten i gdyby nie książę Egeusz nasze miasto mogłoby upaść. Będziemy musieli zmierzyć się z tym problemem ponownie. Przybyły wieści z Delf. Była przepowiednia dotycząca Boskiej Loterii.

Na chwile zapadła cisza. Nawet Phazifae wstrzymała oddech w oczekiwaniu na dalsze słowa. Boska Loteria to najważniejsze wydarzenie każdego roku w Atenach. Siedmiu mężczyzn i siedem kobiet było losowanych z pośród wszystkich mieszkańców nie ważne, czy wolnych czy nie.

– Nie trzymaj nas w niepewności – ponaglił go Zenon – Boska loteria jest już jutro.

Polikarp odchrząknął i ciągnął dalej cichym głosem.

– Dotyczy mężczyzny. Jeśli zostanie wylosowany, zginie zanim dopełni się jego ofiara. To może obrazić bogów albo pchnąć ateńczyków ponownie w zwątpienie. Loteria i jej świętość trzymają Ateny w ryzach.

– Czy przepowiednia mówi, kiedy zostanie wylosowany ten nieszczęśnik? – spytał spokojnie Egis.

– Nie i miejmy nadzieję, że nie stanie się to wkrótce.

– A jak się nazywa ten nieszczęśnik?

Polikarp przez chwilę szperał w sakiewce, a potem rozwinął kawałek papieru.

– Phazifaos, jego ojciec jest nieznany.

Złodziejka ukryta za posągiem poczuła, jakby ktoś zdzielił ją obuchem w głowę. Nie mogła złapać oddechu. Jej imię to Phazifae, tak podobne do tego wypowiedzianego przez Polikarpa Sprytnego. I wolałaby, żeby tak było. Ponieważ Phazifaos, nieszczęśnik, który miał umrzeć jeśli zostanie wylosowany, to jej brat, jej bliźniak i mężczyzna, którego kochała ponad własne życie.

Phazifae nie mogła się skupić. Całą uwagę poświęciła na zachowanie ciszy i pozostanie bez ruchu. Królewska rada kontynuowała rozmowę przed jej kryjówką, ale ukryta za posągiem złodziejka nie była w stanie ich zrozumieć. Następną rzeczą, która do niej dotarła to dźwięk oddalających się kroków i laski uderzającej miarowo o marmurową posadzkę. Wyjrzała zza posągu i zobaczyła trzy długie płaszcze oddalające się w mroku świątyni. Żółty dla sprytu, czerwony dla odwagi i czarny dla mądrości. Egis wspierał się na swojej pokręconej lasce z drewna gruszy. Zatrzymał się i zwrócił do dwóch pozostałych.

– Nie możemy walczyć z przepowiednią. Musimy przygotować się na jej nadejście i mieć nadzieję, że nie stanie się to za naszej kadencji.

 

2.

Biegła do domu najszybciej jak potrafiła. Zbliżał się zmierzch i ludzie również wracali od swoich prac. Omijała ich gdzie tylko mogła, a gdzie się nie dało używała łokci. Zapomniała o pozłacanym łupie, który pozostał za pomnikiem Perseis w wielkiej świątyni bogów. Nie musiała się tak śpieszyć. Egis powiedział, że Phazifaos może nie zostać wylosowany jutro i pewnie nie będzie. Przepowiednie zawsze były zagmatwane. Phazifae wiedziała już, że za miesiąc lub dwa przekona brata do opuszczenia Aten i zostawienia tej przeklętej loterii daleko za nimi. Teby bardziej sprzyjały studiom magicznym, Phazifaosowi się tam spodoba. Mimo to biegła z całych sił. Śpieszyła się do domu. Nawet ta chwila, gdy myślała, że może stracić brata, przeraziła ją. Musiała go zobaczyć jak najszybciej.

Wszyscy twierdzili, że byli podobni do siebie jak dwie krople wody. Oboje byli wysocy, dokładnie tego samego wzrostu, co było dziwne jak na siostrę i brata, nawet bliźniaków. Byli szczupli i zgrabni. Mieli takie same ręce o długich palcach, a ich głowy okolone były złotymi puklami. Po zastanowieniu, ludzie przyznawali, że raczej nie były złote, ale przypominały promienie słońca odbite od srebrnego lustra lub od rosy na łanach pszenicy. Nawet piegi na jasnej skórze bliźniąt układały się w podobne wzory. Jedyne, co ich tak naprawdę różniło to oczy. Phazifae miała granatowe, a Phazifaos lazurowe, jednak wciąż były to odcienie głębokiej wody widziane w różnym świetle.

Spocona i czerwona z wysiłku pchnęła drzwi do ich domu i pracowni. Była to skromna siedziba o dwóch izbach, jednej służącej za kuchnię i sypialnię, a drugiej za pracownię. Ona miała tam swoje koło garncarskie, a on studiował zwoje na temat magii. Wchodząc miała nadzieję zatopić się na chwile w zielonej głębi oczu swojego bliźniaka. Zamiast tego przywitały ją brązowe oczy o kształcie migdałów, głęboko osadzone w szerokiej twarzy po dwóch stronach ogromnego nochala.

– Dedal? – powiedziała ze zdziwieniem patrząc na niego z góry – Co tu robisz?

– Phazifaos został… – zająknął się i spuścił wzrok, ale po chwili kontynuował – Twój brat ma eksperyment w pracowni mistrza. Talos zadba, żeby trafił bezpiecznie do domu.

– Mógł zostawić notatkę – powiedziała, choć doskonale wiedziała, że Dedal i tak zostałby, aby ją doręczyć.

Choć Phazifaos uczył się magii i alchemii, a Dedal i Talos inżynierii i architektury, to wszyscy trzej pobierali nauki u tego samego mistrza, uczonego Ameinoclesa. Cała trójka była bliskimi przyjaciółmi, ale Talos i Dedal zawsze rywalizowali. Nie tylko o względy Phazifaei.

– To co na kolację? – zapytała w końcu.

Był chleb, oliwki i twardy ser.

 

3.

Każdego roku na agorze rozpalano kadzielnice, które rozsiewały słodki zapach. Miało to pobudzić apetyt bogów, aby lepiej przyjęli hekatombę. Phazifae jednak uważała, że stawiano je, aby arystokraci nie musieli wdychać zapachu całych Aten zabranych na jednym placu. Był to dzień letniego przesilenia i Helios nie pobłażał ciżbie. Wszyscy zebrani pocili się obficie przez cały dzień ceremonii. Więcej niż potu na kamienie agory wylewało się tylko krwi zwierzęcych ofiar i wina złożonego podczas libacji. Schody świątyni nieustannie spływały czerwonymi strugami. Żaden pobożny obywatel Aten wolałby, aby bogowie nie wąchali tej mieszaniny zbyt dokładnie.

Rodzeństwo, jak co roku, wdrapało się na cokół niesławnego króla Pandiona II. Dołączył do nich Talos, a Dedal został na dole. Był za niski, żeby się na niego wspiąć.

– Nasz mistrz tam jest – przekazał mu Phazifaos.

– Amenoicles! – zawył na potwierdzenie Talos, jakby uczony mógł go usłyszeć ze swojego miejsca na stopniach świątyni. Jako główny szkutnik stał bliżej posągu Posejdona wyrastającego z morskich fal. O dziwo długobrody mężczyzna w tym momencie uniósł dłoń w pozdrowieniu dla zgromadzonego tłumu.

Król Egeusz po raz szósty podszedł do misy mężczyzn. Kapłani poderżnęli gardło kolejnego kozła. Król wyciągnął kamień i odczytał imię kolejnego boskiego wybrańca.

– Demokryt, syn Demoklesa!

Król przemierzył ponownie długość fontu świątyni. Jego fioletowy płaszcz ciągnął się za nim i coraz bardziej nasiąkał krwią. Władca stąpał teraz ostrożnie, gdy kapłani rozlewali wino u alabastrowych stóp posągu Ateny.

Zostały tylko dwa imiona do wylosowania i tylko jedno z nich męskie. Phazifae była już spokojna, choć serce wciąż jej waliło jak młotem, a w głowie się kręciło. Powodem tego było z pewnością słońce i zaduch. Żaden bóg, jakkolwiek okrutny, nie dałby jej przecież nadziei, aby zabrać ją w ostatniej chwili. Nawet Hekate nie byłaby tak okrutna. Zrobiliby to szybko, przy pierwszym imieniu.

Tłum porwał wybrankę w stronę schodów świątyni. Niósł uradowaną wybrankę na rękach i wiwatował. Przy stopniach za ramiona ujęli ją kapłani, aby pomóc jej wejść na szczyt śliskich schodów. Równocześnie rozebrali ją z brunatnego chitonu. Król Egeusz objął ją, ucałował i okrył białym płaszczem, który natychmiast nasiąknął czerwienią u spodu. Zajęła miejsce w szeregu.

Promienie słońca igrały na koronie króla, gdy szedł w stronę pomnika Posejdona i misy mężczyzn. Wydobywały głębokie odcienie z kryształów w niej osadzonych. Phazyfaei zdawało się, że są to prawdziwe oczy bestii, które ją obserwują – żółte dla sprytu, czerwone dla odwagi i czarne dla mądrości. Patrzyła prosto w nie, gdy usłyszała ostatnie z imion.

– Phazifaos, syn nieznanego ojca.

Zanim zdążyła zareagować, jej brat został porwany przez wiwatujący tłum w stronę schodów świątyni. Wrzasnęła i chciała go gonić, ale z jakiejś przyczyny nawet nie mogła puścić nogi posągu. W kółko słyszała słowa Polikarpa Sprytnego: „Zginie, zanim dokona swojej ofiary”. Talos i Dedal wiwatowali najgłośniej i gratulowali jej zaszczytu. Jej serce pękało wśród okrzyków, gdy jej brat oddalał się z uśmiechem na twarzy ku swojej śmierci.

 

4.

Promienie słońca igrały między liśćmi, a w oddali fale monotonnie szumiały. W oliwnym gaju panował spokój i cisza. Boscy wybrańcy mieli pół godziny spokoju na spotkanie z rodziną i przyjaciółmi, chwilę na pożegnania i ostatnie uwagi dotyczące swoich sprawunków.

Phazifae miała całą noc na przemyślenie, jak może przekonać brata, aby wyrzekł się loterii. Każdą możliwość dokładnie przemyślała. Ułożyła cały plan, ale gdy ujrzała Phazifaosa, jedyne co mogła zrobić, to przytulić go. Potrzebowała być blisko niego. Wciągnęła w płuca jego zapach. Chciała być nawet bliżej. Pocałowała jego szyję. Zachichotał.

– Łaskoczesz – odsunął ją od siebie.

– Nie idź. Zrezygnuj – złapała go za ręce.

– Też będę za tobą tęsknił – uwolnił się ponownie – ale nie mogę obrazić bogów, ani miasta.

– Nie chcę, żebyś odchodził – ponownie do niego przylgnęła.

– To tylko rok służby w świątyni. Żaden potwór mnie tam nie zje – zaśmiał się, ale jej nie było do śmiechu. Zobaczyła go całego we krwi. Pół ludzka, pół zwierzęca postać pożerała go żywcem.

– Nie żartuj tak.

Przez chwilę rozważała, co powiedzieć, aby go przekonać. Wiedziała jednak, że się jej nie uda. On zaczął by jej przypominać historię loterii. Kochał historię Aten i jej ostatniego bohatera, króla Egeusza.

Boska Loteria nie zawsze była tak bezkrwawa. Król Pandion II obraził Atenę, a miasto utraciło łaskę swojej patronki. Wciąż rozgniewany na mieszkańców Posejdon upomniał się o swoją rekompensatę. Ateńczycy co roku musieli składać ofiary z ludzi zawistnemu bogu morza. Wylosowani nieszczęśnicy byli rzucani na pożarcie potężnemu potworowi morskiemu, Ketosowi, dziecku Forkosa. Ateny pogrążyły w mrocznym okresie pełnym żałoby.

Książę Egeusz nie miał zamiaru pozostać obojętny wobec cierpienia swoich obywateli. Podjął się desperackiej wyprawy na górę Olimp. Musiał pokonać trzech strażników boskiej góry: żółtego węża w próbie sprytu, czerwonego ludojada w próbie odwagi i czarne widmo w próbie mądrości. Z każdej próby wyszedł zwycięsko, a jako trofeum zabrał po jednym oku swoich przeciwników – oczy te stały się później klejnotami w jego koronie. Atena, będąc pod wrażeniem jego dokonań, znów spojrzała łaskawie na Ateny. Posejdon musiał ulec prośbom swojej bratanicy. Ateny zobowiązały się wybudować potężną świątynię dla obojga bogów i co roku losować siedmiu mężczyzn i siedem kobiet, aby im służyli. Był to wielki zaszczyt – nie tylko dla wybranych, ale także dla ich rodzin. Łaska bogów była widoczna w każdym aspekcie ich życia dając im zdrowie i bogactwo.

Phazifae nie pomyliłaby się w tym założeniu. Dobrze wiedziała, że jej brat nawet nie próbowałby walczyć z przepowiednią. Tylko by się rozgniewał, gdyby powiedziałaby mu w jakich okolicznościach o niej usłyszała. Nie miała czasu na kłótnie z nim.

Puściła go nagle i usiadła na ziemi. Z torby wyciągnę dwa kubki. Zrobiła je na swoim kole garncarskim. Były trochę krzywe. Nalała do nich wina z bukłaka.

– To zwykły kwasior – podała mu kubek, dopiero gdy usiadł koło niej. – Pewnie lepiej będziesz pijał w świątyni, a ja też zarobię więcej na moich garnkach. Ale żebyś nie zapomniał o naszym starym losie.

Osuszył cały kubek zanim zdążyła dokończyć swój toast.

– Chyba się trochę stresuję – powiedział – że twój kubek rozleci się zanim…

Zdanie zakończył przeciągłym, świszczącym chrapnięciem.

 

Część II Dedal

 

1.

Obudził go ból głowy. Nie taki, do którego był przywykł, po długich nocach z winem, ale nieprzyjemny, pulsujący guz z boku głowy. Leżał na gołej ziemi, a promienie słońca prześwitujące przez liście igrały na jego twarzy. Dedal podniósł się. Nie pamiętał, jak znalazł się w gaju oliwnym. Jego pamięć często płatała mu figle, ale nie przeszkadzała mu w pracy, więc rzadko poświęcał myśli temu problemowi. Obok niego leżały porzucone kobiece szaty i bukłak wina. Uśmiechnął się. Stwierdził, że uczta po loterii musiała być zaiste wspaniała. Podniósł bukłak i odkorkował. Zapach kwaśnego wina i migdałów pobudził jego pamięć.

Dedal wiwatował. Jego najlepszy przyjaciel, Phazifaos, został wylosowany jako ofiara dla bogów – rok służby i błogosławieństwo dla wszystkich jego bliskich. Dedal był przekonany, że dla niego również. Rozpocznie się to już dzisiaj. Po hekatombie całe miasto ucztowało. Dedal będzie mógł opowiadać o swojej przyjaźni z jednym z boskich wybrańców i cieszyć się prestiżem, który to niosło. Oczywiście będzie więcej takich szczęśliwców, jak on, a w tym Talos. Jego drugi przyjaciel i student tego samego mistrza, Ameinoclesa. I to Talos będzie miał dzięki temu szerszy wybór partnerów na dzisiejszą noc. Talos był wyższy, przystojniejszy i bardziej uzdolniony. Dedal oczywiście nie przyznawał tego ostatniego publicznie, ale sam przed sobą nie potrafił się oszukiwać. Sam uznawał się za geniusza, i niezaprzeczalnie nim był, ale Talos był wizjonerem, którego myśl zmieni świat.

Pośród tych słodko-gorzkich myśli o nadchodzącej uczcie, Dedalowi nie umknęło dziwne przygnębienie Phazifaei. W pierwszej chwili myślał, że wiwatuje, tak jak wszyscy inni. Szybko jednak musiał uznać, że były to okrzyki rozpaczy. Phazifae uciekła z agory, gdy tylko tłum się rozrzedził. Dedal podążył za nią. Ostatecznie to ona była tą, z którą chciał spędzić tę noc. A jeśli go odrzuci, to zawsze zdąży wrócić na ucztę i pozbierać „resztki” po Talosie.

Nie mógł utrzymać jej tępa, ale szybko domyślił się, że zmierza do alchemicznej pracowni swojego brata. Gdy wszedł do środka, zastał ją przeszukującą półki z eliksirami i maściami. Zdążyła już pogrążyć większość miejsca w zadziwiającym nieładzie.

Dedal nigdy nie był biegłym krasomówcą, nie przodował też w kontaktach z innymi ludźmi. Przy Phazifaei ta sytuacja się tylko pogarszała. Bez słowa zatrzymał się w drzwiach. Dziewczyna zauważyła go dopiero, gdy po raz kolejny zaczęła przeszukiwać pokój.

– Czy wy, magicy, musicie wszystko oznaczać tajemnymi symbolami? Nie moglibyście użyć zwykłych słów?

Chyba chciała coś dodać, ale zamiast tego upadła na kolana szlochając. Dedal był przerażony. Nawet więcej – był sparaliżowany strachem tak bardzo, że nie mógł oddychać. Zadał jedyne pytanie, które przyszło mu do głowy. Pytanie godne największych mędrców.

– Jaki masz problem?

Phazifae z początku zamilkł, ale po chwili zrezygnowana opowiedziała mu wszystko. O przepowiedni, o zgubie, która czekała jej brata. O tym, że Phazifaos nie powinien zostać wylosowany, a z pewnością nie w tym roku. I o tym, że jeśli jej brat nigdy nie przestąpi progu Wielkiej Świątyni, to będzie tak, jakby nigdy nie został wylosowany. Nie wytłumaczyła skąd to wie, ale była tego pewna, tak jak rydwanu Heliosa wznoszącego się ze wschodu.

Opowiedziała mu również swój plan. O poranku spotka się z bratem. Boscy wybrańcy mieli tylko chwilę na pożegnania, zanim rozpoczną swoją roczną służbę. Phazifae planowała zająć miejsce bliźniaka. Byli tak podobni do siebie, że nikt nie rozpozna tego podstępu. Kiedy Phazifaos będzie bezpieczny poza murami miasta, ona ucieknie ze świątyni i dołączy do nich. Będą wolni od tej straszliwej przepowiedni i szczęśliwi razem.

Mimo że wciąż łkała, to ostatnie słowa wypowiedziała z takim przekonaniem, że Dedal pomyślał od razu sobie i o niej. Doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że chodziło jej o Phazifaosa.

– Twój brat nigdy się na to nie zgodzi – wytknął oczywistą wadę jej planu.

– Ale z twoją pomocą może się udać – odzyskała nagle spokój głosu, ale wciąż klęczała przed Dedalem pozwalając mu patrzeć na nią z góry.

 

2.

Dedal odłożył bukłak wina. Było nasycone mikstura usypiającą, którą sam zidentyfikował pośród preparatów Phazifaosa. Plan zakładał, że Dedal wywiezie śpiącego Phazifaosa z miasta i postawi przed faktem dokonanym. Młodzieniec powinien spać przynajmniej parę godzin. Obudził się jednak po kilkunastu minutach. Dedal siłował się próbując go ubrać – jego ceremonialne szaty zabrała Phazifae, aby dołączyć do orszaku boskich wybrańców. Phazifaos jako alchemik był bardziej odporny na działanie magicznych mikstur, czego Dedal nie przewidział. Nie spodziewał się też, że młodzieniec tak szybko zorientuje się co, się dzieje. Przypuszczalnie nie znał dokładnej przyczyny, dlaczego  siostra postanowiła zająć jego miejsce, ale zaczął działać natychmiast. Rozbił gliniany kubek na głowie Dedala pozbawiając go przytomności i nagi pobiegł w stronę świątyni.

Dedal również był na nogach i w drodze za zbiegiem, zanim zdążył sobie to wszystko w pełni uświadomić. Przerażonymi oczami duszy widział, jak wszystko zmierza w stronę nieuchronnej katastrofy. Cały obrządek boskiej loterii zostanie zaraz zaburzony, a to z pewnością nie tylko rozgniewa ateńczyków, ale obrazi bogów na Olimpie.

Było siedem par boskich wybrańców. Ustawili się w kolejności wylosowania z mężczyzną stojącym po lewej, od strony morza i Posejdona, a kobietą po prawej, od strony Ateny. Pochód rozpoczynał się na środku agory, tuż przy pomniku Pandiona II, króla, który rozpoczął Loterię. Nagi Phazifaos dotarł do agory. Wzbudził sensację przedzierając się przez roztańczony tłum. W tym samym momencie orszak boskich wybrańców dotarł do stóp schodów Wielkiej Świątyni. Ostatnia para wspięła się na schody, gdy Dedal dotarł w końcu na obrzeża agory. Ziemia zadrżała lekko. Nikt tego nie poczuł. Dedal ledwo był w stanie poruszać się naprzód w gęstej ciżbie ludzi. Był jedynym, który poczuł drugi wstrząs. I trzeci i czwarty.

Biegnąc w stronę agory Dedal sądził, że musi powstrzymać Phazifaosa, Było to niepotrzebne, jako że nagiego młodzieńca pochwycili dwaj zbrojni i nie dali mu minąć pomnika Pandiona II. Ale z każdym krokiem Phazifaei ziemia drżała coraz mocniej. Dedal nie przestał przeciskać się przez tłum. Zrozumiał, że musi powstrzymać orszak boskich wybrańców zanim wkroczą do świątyni. Pył zaczął sypać się z budynków i pomników. Niektórzy zaczęli czuć, że dzieję się coś złego. Przestali wiwatować i zaczęli rozglądać się wkoło. Z każdym krokiem Phazifaei i drgnięciem ziemi mieszkańcy Aten zebrani na agorze cichli.

Dedal dotarł do stóp schodów dopiero, gdy pierwsza para boskiego orszaku przekroczyła już próg świątyni. Wydostając się z tłumu nie mógł złapać oddechu. Nogi bolały go tak bardzo, że nie był w stanie podnieść ich na stopnie. Nie mógł powstrzymać katastrofy, która nadchodziła. Phazifae przekroczyła próg świątyni.

 

3.

Trzęsienie ziemi, które zaczęło się zaraz potem, skupiło się na ateńskiej agorze i Wielki Świątyni. Wszyscy obywatele Aten byli tam zebrani. Z początku tylko plac pękł. Następnie pomnik króla Pandiona II upadł, miażdżąc pod sobą kilku ludzi. Tłum wpadł w panikę. Wielka statua Posejdona oderwała się od lądu i osunęła w głąb Morza Ateńskiego. Ludzie próbowali uciekać. Dziesięciometrowy pomnik Ateny popękał w kostkach i runął na plac. Ludzie tratowali się w panice. Świątynia została rozdarta na pół i jej dach zawalił się. Wszędzie unosił się pył. Wszyscy krzyczeli z przerażenia. Ziemia drżała, a budynki rozlatywały się. Jęki rannych i umierających ginęły w tej kakofonii. Wtedy nadeszło najgorsze. Pęknięcie w ziemi pogłębiło się, poszerzyło i wydłużyło. Połowa agory odpadła od reszty i z hukiem, pluskiem i krzykiem ludzi, zatonęła.

Dedal nie pamiętał, jak wydostał się z tego chaosu. W jednej chwili był w jego centrum, w następnej prowadził Phazifaę i Phazifaosa przez wąski uliczki. Setki ateńczyków umarło, w tym cały orszak boskich wybrańców z wyjątkiem Phazifaosa. Zmierzali do domu Talosa, aby się ukryć. Nawet jeśli nikt nie znał całej prawdy, to prędzej czy później ktoś połączy zamieszanie, które wywołał Phazifaos w tłumie z tragicznym końcem Boskiej Loterii. Nawet Dedal mógł być rozpoznany w tym wszystkim.

Talos, nawet po usłyszeniu całej historii, przyjął ich do swojego domu. Dedal zdziwił się, że jego przyjaciel jest taki spokojny. Z pewnością był po prostu w szoku. Wszyscy w czwórkę rozmawiali krótko i zgodzili się, że muszą opuścić miasto przed świtem. Sytuacja do tego czasu powinna się uspokoić, a pod osłoną nocy nikt nie zauważy ich ucieczki. Resztę dnia spędzili w milczeniu.

Wieczorem wszyscy udali się spać. Tylko Dedal został w głównej izbie rozmyślając. Siedział w ciemności zapatrzony w okno. Nie myślał o wydarzeniach tego dnia, a jego umysł zaprzątał nowy wynalazek. Z tej zadumy wyrwało go ciche skrzypienie drzwi. Wyjrzał przez okno. Zobaczył Talosa przekazującego zwinięty list służącemu.

Po chwili ciemność izby rozświetliła lampa niesiona przez Talosa. Nie zauważył Dedala dopóki ten nie przemówił.

– Dlaczego nas zdradziłeś?

– Co? – odpowiedział zaskoczony Talos.

– Co było w tym liście?

Talos zawahał się.

– To tylko… lista zakupów na wyjazd.

– Nigdy nie byłeś dobrym kłamcą – opowiedział mu Dedal zaciskając pięści. – Zdrajco.

Talos zbladł, a potem zrobił się czerwony z gniewu.

– To nie ja jestem zdrajcą. Oni, bliźniacy, niech bogowie ich ukarzą, oni są zdrajcami. Widziałeś, co stało się na przed świątynią. Muszą zostać ukarani, aby uspokoić Posejdona. Musimy ich złożyć w ofierze…

Dedal nie dał mu dokończyć. Uderzył go. Talos zachwiał się. Chciał unieść ręce w obronie, ale zanim zdążył odzyskać równowagę, Dedal uderzył ponownie. Teraz już miał w ręku ciężki pogrzebacz. Po trzecim ciosie Talos upadł. Jednak Dedal nie przestawał uderzać. Za jego gniewem nie stała tylko obecna zdrada przyjaciela. Głęboko w sercu Dedala, do czego nigdy nie chciał się przyznać, była zazdrość. Talos zbyt długo obnosił się z byciem lepszym wobec niego. Dedal nie powstrzymał swoich ciosów, aż twarz Talosa nie zmieniła się w krwawy ochłap, a jego klatka piersiowa, teraz dziwnie wklęsła, nie przestała się ruszać. Dedal był pokryty krwią, a przy ostatnim ciosie pogrzebacz wyślizgnął się z jego ręki.

– Coś ty zrobił?

Phazifaos i jego siostra stali w drzwiach izby. Na ich twarzach malowało się przerażenie. Dedal zacisnął pięści aż zbielały mu knykcie, a jego paznokcie przebiły skórę. W tym momencie nogi stołu zajęły się ogniem. Uderzony Talos upuścił swoją lampę, która rozbiła się i rozlała olej po podłodze.

– Zdradził nas – oznajmił spokojnie Dedal. – Musimy uciekać. Teraz – bez słowa dalszego wyjaśnienia wyszedł.

 

4.

Dedal niewiele zapamiętał z tej nocy. Miasto było pogrążone w chaosie. Ludzie nie mogli się opanować po wydarzeniach z agory. Wszędzie trwały zamieszki. Gdy wybuchł pożar – dom Talosa nie był jego jedynym źródłem – sytuacja się pogorszyła. Tak samo szybko jak płomienie, po Atenach rozniosła się plotka o potwornych bliźniakach, którzy w swej złośliwości obrazili bogów. Wszyscy szukali Phazifaei i Phazifaosa. Dedal wielokrotnie miał okazję wydać ich rozwścieczonej tłuszczy lub po prostu zniknąć w mroku, pozostawiając ich własnemu losowi. Nie zrobił tego jednak. Błąkali się po uliczkach miasta szukając ucieczki. Wszystkie drogi były jednak zamknięte przez zbrojnych. Nie mieli gdzie uciekać. Nie mieli nadziei na ocalenie. Wszystkie twarze ludzi, których spotykali wydawały się znajome – każdy mógł ich rozpoznać i skazać na śmierć.

W końcu uciekli na pozostałości zniszczonej agory. Dedal stał na krawędzi urwiska. W głowie mu się kręciło. Wciąż pokryty był krwią przyjaciela. Nadchodziła burza – gniew Posejdona. Jak mógł się wplątać w tą rozrywkę między bogami? Morze ryczało przed nim, a on nie wiedział co dalej zrobić. To wszystko było przypadkiem. Nawet to, że poznał Phazifaosa i zakochał się w nim i jego siostrze. Jako młody czeladnik, u innego mistrza, otrzymał źle przygotowaną formułę mikstury. Dodał o jedną Łzę Heliosa zbyt dużo, co skończyło się wybuchem. Przez to tylko Ameinocles zdecydował się go przyjąć i Dedal poznał Phazifaosa i Talosa. Przyjmując go Ameinocles powiedział, że jeśli Dedalowi uda się wysadzić jego stocznię, to on sam zostanie ponownie czeladnikiem.

Wtedy Dedal uświadomił sobie, jak mogą uciec. Ich mistrz niedawno wykonał nowy prototyp statku. Triarę o trzech rzędach wioseł. Szybszą i stabilniejszą niż jakikolwiek inny okręt na morzu. Załoga byłaby w porcie. Gdyby pożar się rozprzestrzenił musieli być gotowi do odpłynięcia, aby ocalić cenną flotę ateńską. Dedal znal osobiście kapitana. Mógł go przekonać, że działa z rozkazu Ameinoclesa, który zawsze był przesadnie ostrożny. Gdy szarpany wiatrem Dedal stał na krawędzi urwiska, miało tylko jedno pytanie w głowie. Mógł ocalić swoich przyjaciół i siebie opuszczając Ateny, ale gdzie byliby bezpieczni? Gdzie mieli popłynąć?

 

Część III Phazifaos

 

To jest moje ostatnie wyznanie.

Mam na imię Phazifaos. Jestem bratem Phazifae i przyjacielem Dedala. Imiona te znane są i znienawidzone przez wszystkich ateńczyków. To oni sprowadzili koniec Boskiej Loterii i błogosławieństwa na miasto. Ale to ja jestem prawdziwą przyczyną tych zdarzeń. Moja siostra i przyjaciel działali tylko w mojej obronie. Przez wiele lat próbowałem wmówić sobie, że nie byłem winny temu, co spotkało Ateny. Jednak przez cały ten czas to ja byłem przyczyną i rozwiązaniem problemu. To ja byłem tym, na którego gniewali się bogowie.

Zanim wytłumaczę co i dlaczego zrobiłem, pozwólcie mi opisać moje życie. Próbowałem to zrobić wielokrotnie, jednak żadne słowa nie zadowalały mnie. Teraz nie zostało mi wiele czasu. Moja siostra zmierza do mnie z nagim mieczem w dłoni i wkrótce wedrze się do mojego pokoju, aby mnie zabić.

Urodziliśmy się w dzień, gdy Perseis upuściła swoje dzieci z rydwanu Heliosa. Ten dzień na zawsze przeklął Ateny. Phazifae znalazła pracę jako czeladniczka garncarza, a ja zostałem uczniem Ameinoclesa (studiowałem u niego magię i alchemię). Choć przynosiło nam to wystarczające zyski, to moja siostra zawsze chciała więcej. Kradła, aby, jak sama mówiła, zapewnić nam godne życie. Wtedy już zauważyłem, że darzy mnie uczuciami, które nie przystoją rodzeństwu. Nie zrobiłem nic, aby temu zapobiec sądząc, że to tylko młodzieńcze problemy. Doprowadziło to do zbiegu wydarzeń, który pogrążył Ateny w chaosie.

Jednak ta historia jest znana. Jak wielu też wie, Dedal i Phazifae zbiegli na Kretę. Król Asterion był wrogiem ateńczyków. Uważał ich za piratów. Był również ulubieńcem bogów i wychowywał trzech z synów Zeusa: Minosa, Radamantysa i Sarpedona. Ta wyspa była dla nas bezpiecznym miejscem. Przyniosła dobre życie mojej siostrze i Dedalowi. Phazifae (choć teraz nie wiem jak, tego dokonała) przekonała mnie, abym z pomocą magii i alchemii pomógł zdobyć jej serce księcia Minosa. Dedal – dzięki mojemu projektowi labiryntu – zdobył uznanie i pozycję nadwornego inżyniera. Ja sam pozostałem w cieniu. Aż do dziś nie chciałem uznania za moje dokonania, bojąc się potępienia. Teraz nadszedł czas na ocenę.

O moim istnieniu na Krecie (oprócz moich współzesłańców, Phazifaei i Dedala) dowiedział się król Minos (od momentu, w którym zostaliśmy rodziną) i żona Dedala – Naukrate (od kiedy zostaliśmy kochankami). Minos i Phazifae mimo wszystko okazali się dobrze dobraną parą. Świadczyć o tym może ósemka dzieci, które spłodzili. Dedal i Naukrate nie mają dzieci, choć Dedal uważa inaczej. Ja sam żyłem w ukryciu przez ostatnie cztery olimpiady. Stworzyłem skrzydła, które potrafią unieść człowieka w powietrze i spłodziłem syna Ikara, choć za ojca uważa on Dedala. Jednak największym moim dziełem będzie odkupienie Aten.

Moje ukochane miasto popadło w ruinę. Po końcu Boskiej Loterii olimpijczycy odwrócili się od niego. Król Egeusz popadł w konflikt ze swoim bratem Pallasem. Pięćdziesięcioro dzieci tego drugiego zagrażało prawu do tronu księcia Tezeusza, który został odesłany z miasta. Sytuację wykorzystał król Minos przejmując kontrolę na morzem Ateńskim i zmuszając króla Egeusza do płacenia wysokiego trybutu. Mimo to nie mogę napisać, że król Minos był złym człowiekiem. Był  dobrym przyjacielem. Każąc Ateny był jedynie wykonawcą boskiego gniewu, którego byłem przyczyną.

Niedawno dopiero poznałem pełną treść przepowiedni dotyczącej mnie. Nie mówiła tylko o tym, że zginę jeśli zostanę wylosowany na boskiego wybrańca. Głosiła, że to moja siostra, przeklęta Phazifae, mnie zabije. Jestem pewien, że nie poznała tej części przepowiedni. Doprowadziłoby to ją do szaleństwa i myślę, że zabiłaby się, aby temu zapobiec.

Słyszę już jej kroki na korytarzu. Nie mam zbyt wiele czasu. Zmusiłem ją, by mnie zabiła. Z morza wyłonił się byk, posłaniec Posejdona. Złapałem go. Odurzyłem moją miksturą, aby przeżył wszystko, co mu zrobię (Posejdon zasłużył na moją zemstę). Zabrałem jego rogi, jego nogi i skórę z jego pyska.

Moja siostra miała ośmioro dzieci, ale razem z mężem kochali najbardziej najmłodszego syna. Uczyniłem mu to samo, co bykowi Posejdona. Odurzyłem go. Odciąłem mu nogi i zdarłem skórę z jego twarzy. Ale nie zatrzymałem się wtedy. Przyszyłem mu nogi byka. Przyszyłem mu również skórę z pyska i przybiłem rogi do jego czaszki.

Osądźcie mnie teraz.

 

Epilog

Król Minos stał. Był jak posąg. Jego usta były otwarte, jakby krzyczał, ale nie zdołał wydobyć z siebie dźwięku. Patrzył na swojego najmłodszego syna leżącego na środku sali tronowej. Nie mógł uwierzyć w to, co widzą jego oczy. Nikt nie zrobiłby czegoś takiego. Nie zareagował, gdy Phazifae wkroczyła do sali. Miała w ręce obnażony i okrwawiony miecz.

– Nasz syn został pomszczony – powiedziała.

Nawet nie drgnął. Podeszła do niego. Spoliczkowała go.

– Nie słyszysz? Zabiłam Phazifaosa. Pomściłam śmierć naszego syna! – wrzasnęła na niego.

Minos spojrzał na nią. W jego oczach było zdziwienie.

– Ale on nie jest martwy…

Istota leżąca na posadzce poruszyła się. Wydała z siebie dziwny jęk dobywającym się z ludzkiego gardła i zwierzęcych warg. Powstała na drżące nogi.

Minotaur załkał.

Koniec

Komentarze

Przeczytane. :-)

Babska logika rządzi!

Nigdy nie powinna próbować okraść świątyni, a jej brat ją ostrzegał.

Dziwnie to brzmi. Okraść zamieniłbym na okradać, a a na choć.

Kiedy jednak pojawiła się okazja – nie mogła się powstrzymać. Teraz mogła tylko wstrzymać oddech

Phazifae przeklęła w duchu.

Phazyfae musiała ich przeczekać.

To jak w końcu bohaterka ma na imię?

 

I dlaczego jest to teraz ważne? – spytał Zenon.

Phazifae, Polikarp, Selene i… Zenon. Uśmiechnąłem się. Ten Zenek pasuje tutaj jak pięść do oka… A sama wypowiedź bardzo nienaturalna. Kto mówi w ten sposób, zamieniając “jest” i “to” miejscami? Zenon nie wygląda na uczoną postać, która mogłaby posługiwać się takim językiem.

 

Żółty dla sprytu, czerwony dla odwagi i czarny dla mądrości.

Radcy pochodzili z Niemiec? ;)

Wszyscy twierdzili, że byli podobni do siebie jak dwie krople wody. Oboje byli wysocy, dokładnie tego samego wzrostu, co było dziwne jak na siostrę i brata, nawet bliźniaków. Byli szczupli i zgrabni. Mieli takie same ręce o długich palcach, a ich głowy okolone były złotymi puklami. Po zastanowieniu, ludzie przyznawali, że raczej nie były złote, ale przypominały promienie słońca odbite od srebrnego lustra lub od rosy na łanach pszenicy.

Ciężka byłoza w tym fragmencie. :(

Wchodząc miała nadzieję zatopić się na chwile w zielonej głębi oczu swojego bliźniaka. Zamiast tego przywitały ją brązowe oczy o kształcie migdałów

Błąd powtórzeń pojawia się notorycznie. Nie będę więcej wypisywać, bo wiadomo o co chodzi.

Żaden pobożny obywatel Aten wolałby, aby bogowie nie wąchali tej mieszaniny zbyt dokładnie.

Wydaję mi się, że w j.polskim, w przeciwieństwie do angielskiego, stosujemy podwójne zaprzeczenie albo żadne. Więc to zdanie powinno brzmieć “Żaden (…) nie wolałby” lub “Każdy (…) wolałby”.

Puściła go nagle i usiadła na ziemi. Z torby wyciągnę dwa kubki.

Literówka.

Nie mógł utrzymać jej tępa

Tempa. Chyba, że była tak tępa, że nie dawała się w ogóle dotknąć. :v

Było nasycone mikstura usypiającą

Kolejna literówka.

Rozbił gliniany kubek na głowie Dedala pozbawiając go przytomności i nagi pobiegł w stronę świątyni.

Dedal również był na nogach i w drodze za zbiegiem, zanim zdążył sobie to wszystko w pełni uświadomić.

Jak można biec, będąc nieprzytomnym. To brzmi jak lunatykowanie poziom hard. ;)

 

Pół miasta wpadło do morza, bohaterowie obawiają się, że ludność połączy ich osoby z tymi wydarzeniami, więc troje z nich idzie spać w noc ucieczki, a czwarty rozmyśla, lecz nie nad ową eskapadą, lecz nowym wynalazkiem? To się nie trzyma kupy.

 

(studiowałem u niego magię i alchemię)

Ten nawias jest zbędny, można to potraktować jako osobne zdanie. Kolejne nawiasy też są zbędne…

 

morzem Ateńskim

Morzem Ateńskim.

 

 

Muszę zapytać, czy postaci Phazifaosa i jego siostry są prawdziwe? Czy może to zgrabne nawiązanie do mitu o Dedalu i Ikarze, lecz podparte inwencją Autora? Jeśli to drugie, to pomysł mi się podoba. Klimat antyku został fajnie oddany, imiona pasowały – no, może poza nieszczęsnym Zenonem. Końcówka nawiązująca do mitu podobała mi się dużo bardziej, niż pierwsze dwie części, które są zasadniczą częścią opowiadania, jeśli chodzi o realizację tematu konkursu, według mnie. Niemniej, jak miłe wrażenia ten tekst by nie wywołał, to usterki, którymi jest napstrzony, bardzo psują odbiór tekstu. Kiepski warsztat niestety położył tę historię, tak w ogóle – dość przewidywalną. Nie przypuszczasz, nie meandrujesz pomiędzy faktami rzucając prawdziwe i fałszywe wskazówki. Szkoda, że wszystko jest podane w tak toporny sposób.

Pozdrawiam!

Phazifae, Polikarp, Selene i… Zenon. Uśmiechnąłem się. Ten Zenek pasuje tutaj jak pięść do oka…

A o paradoksie Zenona słyszałeś? To taki filozof był. Grecki. ;-)

Babska logika rządzi!

Ups. Nigdy nie przepadałem za mitologią. ;) W takim razie cofam moje słowa, Zenek pasuje. Jednak nadal mnie bawi. :)

Hej! Ten Zenek był prawdziwy. Rozważał między innymi coś, do czego dzisiaj wykorzystuje się rachunek różniczkowy…

Babska logika rządzi!

Za matematyką też nie przepadałem, poświęciłem się chemii i biologii! Mea culpa, bo nie usprawiedliwia to mojej ignorancji, ale naprawdę pierwszy raz spotykam Zenona w temacie greckiego antyku i rozbawiło mnie to! :)

Jak dla mnie, bez rewelacji. Pomysł miałeś dobry i pomieszanie mitologii z wyobraźnią dałoby niezły efekt, gdyby Twoje umiejętności, Fiore, dorównywały fantazji. Niestety, tu zaistniała rozbieżność, skutkiem której, miast oddać się lekturze, zostałam zmuszona do wyławiania licznych usterek.

Mam jednak nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą dopracowane znacznie lepiej. ;-)

 

wtu­lić się niszę za po­są­giem oke­ani­dy. – …wtu­lić się w niszę za po­są­giem oke­ani­dy.

 

Trój­ka męż­czyzn przy­sta­nę­ła zaraz przed jej kry­jów­ką. – Raczej: Trzech męż­czyzn przy­sta­nę­ło tuż przed jej kry­jów­ką.

 

Na chwi­le za­pa­dła cisza. – Literówka. Chyba że cisza zapadła na kilka chwil.

 

Sied­miu męż­czyzn i sie­dem ko­biet było lo­so­wa­nych z po­śród wszyst­kich miesz­kań­ców nie ważne, czy wol­nych czy nie.Sied­miu męż­czyzn i sie­dem ko­biet było lo­so­wa­nych spo­śród wszyst­kich miesz­kań­ców nieważne, czy wol­nych, czy nie.

 

Kró­lew­ska rada kon­ty­nu­owa­ła roz­mo­wę przed jej kry­jów­ką, ale ukry­ta za po­są­giem zło­dziej­ka… – Nie brzmi to najlepiej.

Może: …ale schowana za po­są­giem zło­dziej­ka…  

 

Omi­ja­ła ich gdzie tylko mogła, a gdzie się nie dało uży­wa­ła łokci. – Powtórzenie.

Może: Omi­ja­ła ich gdzie tylko mogła, a jeśli się nie dało, uży­wa­ła łokci.

 

za­to­pić się na chwi­le w zie­lo­nej głębi… – Literówka.

 

– Dedal? – po­wie­dzia­ła ze zdzi­wie­niem pa­trząc na niego z góry – Co tu ro­bisz? – Dedal? – po­wie­dzia­ła ze zdzi­wie­niem, pa­trząc na niego z góry. – Co tu ro­bisz? Lub: – Dedal? – po­wie­dzia­ła ze zdzi­wie­niem, pa­trząc na niego z góry – co tu ro­bisz?

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Może przyda się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

 

Twój brat ma eks­pe­ry­ment w pra­cow­ni mi­strza. – Czy można mieć eksperyment?

 

uniósł dłoń w po­zdro­wie­niu dla zgro­ma­dzo­ne­go tłumu. – Raczej: …uniósł dłoń, po­zdrawiając zgro­ma­dzo­ny tłum.

 

Ka­pła­ni po­de­rżnę­li gar­dło ko­lej­ne­go kozła. Król wy­cią­gnął ka­mień i od­czy­tał imię ko­lej­ne­go bo­skie­go wy­brań­ca. – Powtórzenie.

 

Tłum po­rwał wy­bran­kę w stro­nę scho­dów świą­ty­ni. Niósł ura­do­wa­ną wy­bran­kę… – Powtórzenie.

 

Przy stop­niach za ra­mio­na ujęli ka­pła­ni, aby pomóc jej wejść na szczyt śli­skich scho­dów. Rów­no­cze­śnie ro­ze­bra­li z bru­nat­ne­go chi­to­nu. Król Ege­usz objął … – czy wszystkie zaimki są konieczne?

Zdarza się, że nadużywasz zaimków.

 

Pha­zy­fa­ei zda­wa­ło się… – Pha­zy­fa­e zda­wa­ło się

Tego imienia nie odmieniamy.

 

uwol­nił się po­now­nie – ale nie mogę ob­ra­zić bogów, ani mia­sta. – Nie chcę, żebyś od­cho­dził – po­now­nie do niego przy­lgnę­ła. – Powtórzenie.

 

Ateny po­grą­ży­ły w mrocz­nym okre­sie peł­nym ża­ło­by.Ateny po­grą­ży­ły się w mrocz­nym okre­sie peł­nym ża­ło­by.

 

– To zwy­kły kwa­sior… – Obawiam się, że starożytni chyba nie mówili tak o winie.

 

– Chyba się tro­chę stre­su­ję – po­wie­dział… – Jestem przekonana, że nie mógł tak powiedzieć, bowiem pojęcie stresu został wprowadzone mniej więcej w połowie XX wieku.

 

Za­pach kwa­śne­go wina i mig­da­łów po­bu­dził jego pa­mięć. – Kwaśne wino przestaje być winem, staje się octem.

 

Pha­zi­fae ucie­kła z agory, gdy tylko tłum się roz­rze­dził. – Raczej: Pha­zi­fae ucie­kła z agory, gdy tylko tłum się prze­rze­dził.

 

Pha­zi­fae z po­cząt­ku za­milkł, ale po chwi­li zre­zy­gno­wa­na… – Literówka.

 

wciąż klę­cza­ła przed De­da­lem po­zwa­la­jąc mu pa­trzeć na nią z góry. – …wciąż klę­cza­ła przed De­da­lem po­zwa­la­jąc mu pa­trzeć na siebie z góry.

 

or­szak bo­skich wy­brań­ców do­tarł do stóp scho­dów Wiel­kiej Świą­ty­ni. Ostat­nia para wspię­ła się na scho­dy, gdy Dedal do­tarł w końcu… – Powtórzenia.

 

Ale z każ­dym kro­kiem Pha­zi­fa­ei… – Ale z każ­dym kro­kiem Pha­zi­fa­e

 

Pył za­czął sypać się z bu­dyn­ków i po­mni­ków. Nie­któ­rzy za­czę­li czuć, że dzie­ję się coś złego. Prze­sta­li wi­wa­to­wać i za­czę­li roz­glą­dać się wkoło. – Powtórzenia.

 

sku­pi­ło się na ateń­skiej ago­rze i Wiel­ki Świą­ty­ni. – Literówka.

 

Wi­dzia­łeś, co stało się na przed świą­ty­nią. – Dwa grzybki w barszczyku.

 

Nie mieli gdzie ucie­kać. – Raczej: Nie mieli którędy ucie­kać.

 

Jak mógł się wplą­tać w  roz­ryw­kę mię­dzy bo­ga­mi?Jak mógł się wplą­tać w  roz­ryw­kę mię­dzy bo­ga­mi?

 

Ich mistrz nie­daw­no wy­ko­nał nowy pro­to­typ stat­ku. – Czy istniała możliwość wykonania starego prototypu.

 

Gdzie mieli po­pły­nąć?Dokąd mieli po­pły­nąć?

 

To oni spro­wa­dzi­li ko­niec Bo­skiej Lo­te­rii i bło­go­sła­wień­stwa na mia­sto. – Zrozumiałam, że choć nastąpił koniec Loterii, to na miasto spłynęły błogosławieństwa.

 

Każąc Ateny był je­dy­nie wy­ko­naw­cą bo­skie­go gnie­wu… – Karząc Ateny, był je­dy­nie wy­ko­naw­cą bo­skie­go gnie­wu

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za komentarze. To mój pierwszy tekst na tej stronie i jestem pozytywnie zaskoczony ich wnikliwością. Na swoją obronę powiem tylko, że dowiedziałem się o konkursie dopiero dwa tygodni przed terminem końcowym. Przyznaję się. Opowiadanie powstało zbyt szybko. Mam nadzieję, że następny tekst, który zamieszczę przysporzy wam więcej rozrywki. Jeśli chodzi o odniesienia mitologiczne. Phazifaos nie jest “prawdziwą” postacią. Innych z głównych bohaterów można odnaleźć w mitach greckich, choć ich historie znacznie się różnią. A Zenonów w starożytnej Grecji ci pod dostatkiem. P.S. Pisząc ten komentarz obawiam się, że będzie poddany takiej samej analizie, jak samo opowiadanie.

Fiore, skoro Boskich stworzyłeś w ciągu dwóch tygodni, nie przykładając się zbytnio, bo termin naglił, to jestem przekonana, że nie ulegając presji czasu, napiszesz coś naprawdę interesującego. ;-)

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Warunki konkursowe spełnione. Mimo zacnych intencji, zło bardzo złe. Właściwie w każdej części.

Ujął mnie pomysł na fabułę, zgrabne przeinaczenie greckich mitów (a lubię tę tematykę), egzotyczna sceneria, dobrze rozegrany motyw niewłaściwie interpretowanej przepowiedni. Czytałam z zainteresowaniem. Podział na części i przedstawienie każdej z punktu widzenia innej osoby też na plus. Taki zabieg zawsze ożywia tekst. I pozwala pokazać zróżnicowanie bohaterów, ich myśli, nadzieje, dążenia…

Opowiadanie zostało mocno skrzywdzone wykonaniem – masz nie tylko niedoróbki interpunkcyjne i literówki, ale nawet błędy ortograficzne; te złośliwe, których nie podkreśla edytor – pomylenie „tępa” i „tempa”, „każąc” i „karząc”.

Babska logika rządzi!

Podziwiam Twoją znajomość mitologii i chęć w niej zamieszania. Myślę, ze łatwiej byłoby mi wejść w tekst, gdybym podzielał Twoje pasje. Znajomość tematu imponująca, proszę jednak w następnym tekście o taryfę ulgową dla takiego laika jak ja ;)

Mnie także całkiem podobał się pomysł na twórcze przekształcenie tematów mitycznych. Aż zaczęłam się zastanawiać, czy w którejś wersji mitu nie ma bliźniaków… 

 

Szkoda, że fabuła została przedstawiona tak skrótowo, a kluczowe sceny pokazane retrospektywnie. Jeszcze skacowany Dedal opowiadający o bliźniakach daje radę (gdyby naprawdę dobrze zbudować te sceny, stworzyć porządną akcję i stopniować napięcie np. właśnie w oparciu o przekraczanie progu świątyni przez kolejne pary, co próbowałeś – nie do końca udanie – zrobić), o tyle końcówka, gdzie wiele dramatycznych wydarzeń zostaje opowiedzianych ot tak, pozostawia czytelnika zupełnie obojętnym. A ten Phazifaos jest nieco papierowy – szkoda, bo mógłby być fascynującym bohaterem.

 

Ciekawa interpretacja postaci Dedala.

 

Sporo niedoróbek językowych.

 

The only excuse for making a useless thing is that one admires it intensely. All art is quite useless. (Oscar Wilde)

Pomysł ciekawy, wykonanie totalnie leży. Nic dodać, nic ująć. Musisz popracować nad warsztatem, a będzie dużo lepiej, bo o dobre pomysły jednak trudniej ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Nowa Fantastyka