- Opowiadanie: marcin0218 - Sam ze strachem

Sam ze strachem

Witam. Przesyłam fragment opowiadania, a dokładnie póki co całośc jaką napisałem. Związane jest to z moim blogiem, który dziś założyłem i mam zamiar pisać tam opowiadanie science-fiction. Miłęgo czytania. Moze komuś się spodoba. Tu adres mojego bloga: http://samzestrachem.blogspot.com/
 

Oceny

Sam ze strachem

Sam Ze Strachem

Moja wędrówka po wyludnionym świecie

 

Początek

 

Miałem zostać raperem, didżejem, piłkarzem, biegaczem, programistą i czerpać z tego hajs. Lub po prostu wygrać w totka i żyć z odsetek jak król. Nic z tego się nie udało. Nie znaczy to, że żyłem biednie. Miałem piękną żonę, fajny domek i psa. Ale to wszystko straciłem. Dlaczego? Przez moje słabe CV? Nie! To przez to, że wszyscy zginęli. Wszyscy ludzie! Nie ma nikogo. Oni nie wyparowali, oni są martwi. Wszędzie. Wszyscy. To znaczy chyba wszędzie i chyba wszyscy. Bo tego nie wiem.  Na pewno w Poznaniu, być może w Polsce, Europie, ale czy na świecie? Prądu nie ma, więc telefony nie działają, komputery i internet też. No wszystko co jest na prąd. Okej, żebyście się nie czepiali. Telefon miał trochę baterii i laptop też, ale WiFi nie działa bo na prąd, a w kablu od internetu cisza. Ale samochody działają!!! Póki im starczy energii w akumulatorach. Potem zawsze mogę ogolić jakiś sklep. Gorzej z benzyną, jak prądu nie ma to dystrybutory na stacji nie działają. Może jest inny sposób by paliwo z nich wydostać. Póki co nie próbowałem, minął dopiero tydzień, na razie mam wszystko pod dostatkiem by przeżyć. W sensie jedzenie i wodę.

Jak to wszystko się zaczęło? Ano tak, że obudziłem się pewnego ranka około 7 rano, tydzień temu w piątek 5 sierpnia 2016 roku. Obudził mnie dokładnie klakson. Wył non stop. Oczy jeszcze miałem zamknięte, a w łóżku było jakoś tak zimno. Przytuliłem się do żony, a ona lodowata. Sztywna. Cholera jasna. Śmiejecie się? To wyglądało tak naprawdę bardziej dramatycznie. Dotykam ją, a ona blada i zimna. Chciałem ją ocucić, ale czułem już, że to na nic. Wołałem, krzyczałem to nic nie dało. Chwyciłem za telefon dzwonię na pogotowie. Nikt nie odbiera. Jak do jasnej ciasnej nikt może tam nie odbierać. Zadzwoniłem na straż, policję i to samo. Wybiegłem szybko z łóżka i wpadłem na mojego psa. Żył. Patrzyła na mnie zatroskany swoimi wielkimi pięknymi oczami. Mój mały shi tzu. Ale lecę do sąsiada obok, walę w drzwi. Cisza. Samochód stoi, ale nikt nie odbiera. Lecę do kolejnego domu. To samo, biegnę dalej, a tam na ulicy zwłoki. Pod kolejnym domem też. W drzwiach. Sąsiad. Wbiegam do jego chaty, do kuchni, a tam leży żona. Przy stole martwe dzieci. Miałem dość. Wybiegłem i zwymiotowałem. Miliony myśli biły mi się w głowie. Pobiegłem do tego auta od klaksonu. Facet z głową na kierownicy. Otworzyłem drzwi, odchyliłem głowę by przestał trąbić. By było trochę ciszej. Zapewne tego hałasu nie długo będzie mi bardzo brakować. Chwyciłem jego telefon i jeszcze raz spróbowałem pogotowie, straż, policja. To samo. Nikt nie odbierał. Zrezygnowałem siadłem obok auta. Przybiegł do mnie po chwili mój psiak. Zapewne tak samo przerażony jak ja. Co mam teraz zrobić, pomyślałem. Pobiegłem z powrotem do domu, wziąłem kluczyki od auta, odpaliłem je, wsadziłem na siedzenie psiaka i ruszyłem pojeździć. Może spotkam kogoś żywego.

Tak to właśnie się zaczęło wszystko, albo nic. Bo co niby miało się zacząć? Boję się . Zostałem sam z moim strachem no i moim psiakiem. Nawet głupie myśli zaczęły mnie nachodzić. Może pola były pryskane jakimiś chemikaliami, które zabiły w pobliżu ludzi. Może trupy powstaną? Jezus, za dużo filmów się naoglądałem. Ale to co się dzieje może przywołać każdą myśl przecież…

Koniec

Komentarze

Cześć.

Oglądałeś “The Walking Dead”? Pewnie oglądałeś. Będzie on dobrym punktem odniesienia.

  1. Zaserwowałeś tam to samo, co w tym czy innym mieście po inwazji zombie, wirusa bądź czegokolwiek. Prawie każdy widział i czytał o czymś takim.
  2. W pierwszym akapicie zrobiłeś coś, co w znakomitym serialu działo się przez pierwsze 45 minut: wylałeś (na ogół używam zwrotu “wyrzygałeś”) przede mną wszystkie realia nowego świata i nie zostawiłeś niczego na: domysły, na grozę sytuacji, na takie czy inne odczucia lęku, samotności, wyobcowania, niezrozumienia itd. Rzuciłeś przede mną o glebę wszystkim, co najważniejsze i co powinno dać się odczuwać.
  3. To, co zrobiłeś w punkcie drugim, uczyniłeś w stylu typowym dla opowiadania pisanego przez ucznia ostatniej klasy gimnazjum. Dla jasności: dość często zdarza mi się czytać teksty gimnazjalistów i równie często je poprawiać. Albo pisać w takim stylu, jakiego oczekuje nauczycielka gimnazjalisty. I wiesz, co jest zawsze powtarzającym się elementem? Brak emocji u bohaterów bądź nieudane opisy zewnętrznych objawów emocji. Wskutek tego nie da się polubić takich postaci. Ba, ledwo da się je sobie wyobrazić! Bo jeżeli spodziewasz się, że będzie strach, panika, szok i takie tam, a gostek idzie i działa, zaś czasami autor sili się na wskazanie, jakie to nierozważne, bo pod wpływem emocji (to narrator mi wciska ten kit, zamiast po prostu dobrze pokazać spanikowaną postać!), to natychmiast dochodzę do wniosku, że przede mną kolejny raz jeden lub grupa robotów o emocjonalności przeszczepionej z pieska, kotka i dwunastolatka chowanego na “Counter Strike’u”. I co dalej się dzieje? U mnie niezmiennie: zamykam książkę, wyłączam audiobook, kończę przeglądać podstronę. Zapominam o tej chwilowej przykrości.

Teraz rada.

Możesz mnie zaatakować dowolnym uniwersum: własnym bądź cudzym. Może być oszałamiające i logiczne. Możesz mi zaserwować więcej akcji niż miał Bond, niż w “Mission Impossible” i więcej niż w “Niedopasowanej” (czy jak tam idzie tytuł tego głupkowatego filmu). Ale bez wyrazistych bohaterów ze swoimi wadami, zaletami, unikalnymi cechami i rozmaitymi wartościami/priorytetami sypniesz mi w oczy jakąś efekciarską nudą. Więc nie rób tak.

Wiesz, o czym się przekonuję chyba każdego dnia? O tym, że psuje się każdą książkę, film czy opowiadanie, serwując same przygody. Nawet jeśli dotrwam do końca, to za 10 minut nie pamiętam połowy fabuły i żadnego imienia. Następnego dnia jestem szczęśliwszy o to, że wymazałem z pamięci jeden śmieć. Za to da się napisać książkę, opowiadanie czy nakręcić film z fabułą o niczym lub prawie o niczym (bądź po prostu bez tych fajerwerków) z udziałem wspaniałych i wiarygodnych bohaterów.

“Mission Impossible”, owa “Niedopasowana”, filmy z Jamesem Bondem, z Indianą Jonesem są dla mnie jedynie przykładem tego, czego nie należy robić. Zarabiają kasę? No pewnie, bo przeciętny odbiorca jest jaki jest. Ale czy ktoś o nich pamięta? Czy wracam do kolejnych części takiego czegoś? Nie.

A jakie książki pamiętam i pamiętać będę? “Zbrodnia i kara”, “Proces”, “Mały Książę”, “Niezwyciężony”, “Gra o Tron”, “Dżuma”. Połowę z nich zdołałbyś streścić w jednym akapicie bez straty dla fabuły. A mimo to są kolosami w literaturze. Dlaczego? Powód już opisałem.

 

Myśl nad postaciami. Stwarzaj je, a potem stawaj się nimi. Ruszaj się tak, jak one, myśl tak, jak one. Mów tak, jak postać, którą stworzyłeś. Jedni mówią szybko, inni wolno. Ktoś sepleni, ktoś się jąka. Ktoś inny ma ulubione powiedzonko, zaś jeszcze ktoś zaczyna każde zdanie od “generalnie”. Każdy ma inne wartości, każdy powie coś innego, gdy zapyta się grupę, co myśli o karze śmierci czy życiu po śmierci. Są introwertycy i ekstrawertycy.

Bohaterowie nie są tobą, nie myślą jak masa stworzona z Twoich wyobrażeń.

Zacznij od nich i nigdy nie poprzestawaj. Reszta to tak naprawdę ozdobniki. I sporo warsztatu, aby nie zanudzać złożonością bohaterów.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Piotr Tomilicz powiedział już wszystko.

Od siebie dodam, że fragment jest napisany fatalnie. Niektóre zdania są nieczytelne, inne, zapewne wbrew Twojej intencji, brzmią zabawnie. Zdarzają się błędy i powtórzenia, a interpunkcja została zlekceważona.

Mam wrażenie, że pisałeś wszystko, co Ci akurat przyszło do głowy i wyszedł jeden wielki chaos. Po takim fragmencie, przykro mi to pisać, niestety, nie mam ochoty na poznanie dalszego ciągu historii.

 

te­le­fo­ny nie dzia­ła­ją, kom­pu­te­ry i in­ter­net też. – …te­le­fo­ny nie dzia­ła­ją, kom­pu­te­ry i In­ter­net też.

 

na razie mam wszyst­ko pod do­stat­kiem by prze­żyć. – Raczej: …na razie, aby przeżyć, mam wszyst­kiego pod do­stat­kiem.

 

obu­dzi­łem się pew­ne­go ranka około 7 rano… – Paskudne powtórzenie. Liczebniki zapisujemy słownie.

Wystarczy: …obu­dzi­łem się pew­ne­go ranka około siódmej

 

Obu­dził mnie do­kład­nie klak­son. – Co to znaczy, że klakson obudził dokładnie. Czy można się obudzić niedokładnie? ;-)

 

Chwy­ci­łem za te­le­fon dzwo­nię na po­go­to­wie. Chwy­ci­łem te­le­fon, dzwo­nię na po­go­to­wie.

 

Za­dzwo­ni­łem na straż, po­li­cję i to samo. – Raczej: Za­dzwo­ni­łem do straży, na po­li­cję, z tym samym skutkiem.

 

Wy­bie­głem szyb­ko z łóżka… – Jak wybiega się z łóżka?

 

wpa­dłem na mo­je­go psa. Żył. Pa­trzy­ła na mnie za­tro­ska­ny swo­imi wiel­ki­mi pięk­ny­mi ocza­mi. – Dlaczego pies był zatroskany swoimi oczami? ;-)

Czy pies mógł patrzeć cudzymi oczami?

Skoro piszesz o psie, to dlaczego pies patrzyła?

Pewnie miało być: Pa­trzy­ł na mnie, za­tro­ska­ny, wiel­ki­mi, pięk­ny­mi ocza­mi.

 

Po­bie­głem z po­wro­tem do domu, wzią­łem klu­czy­ki od auta, od­pa­li­łem je… – W jaki sposób odpalił kluczyki od auta? ;-)

 

Boję się . – Zbędna spacja przed kropką.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za komentarze :) Widzę, że negatywne. Przyjmuję to na klatę, bo pisarzem, żadnym nie jestem.  Dlatego, też forma dla Was profesjonalistów, rzeczywiście może być zwyczajnie prosta na poziomie gimnazjum, jak to określił Tomilicz. Być może to jest skierowane do gimnazjalistów. Robię, to głównie dla siebie, a nie po to by zaspokoić gusta kogoś, kto lubi Camusa. 

Walking Dead oglądałem kilka odcinków i nie przypadło mi do gustu. Wiem, że filmów i książek o Zombie  lub o świecie postapokaliptycznym było mnóstwo i zapewne mnóstwo jeszcze będzie. Glukhovsky dał radę, Brooks, a nawet King w podobnym temacie.  Ten gatunek sądzę, że będzie zawsze. Aczkolwiek u mnie zombie nie ma. Pomysł powielony, ale patrząc na to co napisałeś to widać, że zwyczajnie nie lubisz pewnych gatunków. Jak sam napisałeś Mission Impossible zarabia kasę bo są ludzie którzy lubią takie filmy, a są ludzie jak Ty, którzy nienawidzą. Nie bronię mojej historyjki. Bo ktoś kto lubi np. tylko space opery po przeczytaniu Twoich opowiadań może stwierdzić, że wieją nudą, a ktoś inny zapomni o cały świecie, bo tak go wciągną Twoje historie.

 

@regulatorzy

Tak, gramatyka u mnie leży.

– swoimi oczami – masz rację brzmi to dziwnie, bo teoretycznie cudzymi nie mógł patrzeć, aczkolwiek powieliłem w takim razie błąd, który jest spotykany na każdym kroku. Gdzie się nie spojrzy jest: Patrzył swoimi oczami, lub czuł to w swoim sercu.  Ale masz rację.

– Internet – aż zajrzałem do słownika :) – “Rada Języka Polskiego dopuszcza więc obie formy pisowni tego słowa, w zależności od jego znaczenia.”

– ”Jak wybiega się z łóżka?” – staje się na nim i zaczyna biec…

– tak, miało brzmieć momentami śmiesznie, a nie jak poważny dramat, takie było założenie

 

Ale dziękuję bardzo za te opinie, wiem przynajmniej na czym stoję.

Pozdrawiam

“Robię, to głównie dla siebie“.

No to i pisz dla siebie. W tym miejscu domyślnie wystawia się opinie i komentarze. Napisz wyraźnie, że piszesz dla siebie i masz w poważaniu komentarze, a wszyscy to uszanują.

Ja już zaczynam szanować to i postaram się pomijać Twoje wpisy.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

swoimi [wielkimi pięknymi] oczami – masz rację brzmi to dziwnie, bo teoretycznie cudzymi nie mógł patrzeć, aczkolwiek powieliłem w takim razie błąd, który jest spotykany na każdym kroku […] Ale masz rację.

Nie ma racji. To przykład hiperpoprawności, dość powszechnej na tej stronie, niestety.

Zaimek w tym przypadku podkreśla swoistość, ma charakter nie tylko ekspresyjny, co by wystarczyło, żeby usprawiedliwić jego obecność w zdaniu, ale wręcz zmienia subtelnie sens przekazu. Tak więc nawet z płytkologicznego punktu widzenia daje się ów zaimek uzasadnić. W ogóle to wyrażenia “swoim takim a takim czymś” oraz (jeszcze wyrazistsze) “tym swoim takim a takim czymś” można uznać za utrwalone zwroty, których celem jest właśnie podkreślenie swoistości/niezwykłości/konkretności “czegoś” i mocniejsze zwrócenie na to coś uwagi czytelnika.

 

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Nowa Fantastyka