- Opowiadanie: Lena.Venator - I Początek - Podróżując przez czas

I Początek - Podróżując przez czas

Oceny

I Początek - Podróżując przez czas

Słońce zaczęło powoli przebijać się przez zachmurzone niebo, zamieniając ciemne nocne niebo w jasny i okropnie słoneczny dzień. Kerra popatrzyła sennie na zegarek stojący na szafce tuż obok łóżka, oczy miała wciąż na wpół zamknięte. Chyba przegapiła śniadanie, ale nie była głodna, szybko przewróciła się na drugi bok, przykryła szczelnie kołdrą i starała się zasnąć ponownie. Pod kołdrę nie dostawało się światło słoneczne, lecz głosy z dołu zakłócały możliwość spokojnego snu. Jej rodzice znów się kłócili, wystarczał im byle jaki powód do wszczęcia kłótni. Ostatnimi czasy sprzeczali się coraz częściej… Wystarczało, że matka nie posmarowała dokładnie chleba masłem, aby ojciec mógł rozpocząć z nią spór. Kwestią czasu było to, kiedy któreś z nich w końcu rzuci temu drugiemu w twarz pozwem o rozwód. Kerra miała tego wszystkiego serdecznie dosyć, chciałaby się wyprowadzić z tego domu wariatów, ale niestety wiek jeszcze jej na to nie pozwalał. Dopiero za pół roku miała wkroczyć w pełnoletniość, a chciała najpierw skończyć szkołę, aby jakoś zacząć samodzielne życie. Wystarczyło tylko przeczekać te nieszczęsne pół roku i z tą myślą jakoś udało jej się w końcu ponownie zasnąć.

Kerra przeciągnęła się powoli i otworzyła oczy. Miała poczucie, że spała bardzo długo, lecz w pokoju było tak ciemno, że nie potrafiła niczego dostrzec. Lekko podniosła się z łóżka i usiadła, chciała, by jej oczy przyzwyczaiły się do panującego mroku. To niemożliwe, żeby przespała cały dzień, pokręciła głową, jakby chciała zaprzeczyć własnym myślom. Po kilku minutach zaczęła dostrzegać kształty mebli, lecz nie pasowały one do jej pokoju. Najwidoczniej rodzice musieli ją przenieść gdzieś, kiedy spała, tylko po co? Poza tym, nie była już dzieckiem i trochę ważyła, choć była szczupłą dziewczyną. Kerra wzruszyła ramionami i wstała, szukając drogi do drzwi. W ciemności mogła dostrzec tylko zarys mijanych mebli i wielkiego stołu, powoli zaczynała się niepokoić, ponieważ w jej domu stół był jedynie w kuchni, a spać w kuchni nie mogła, bo nie było tam łóżka. Zaczęła się denerwować i zastanawiać czy może została w nocy porwana i potraktowana jakąś substancją nasenną, co by wyjaśniało długi sen. Chociaż gdyby została porwana, to czy nie byłaby związana, czy chociażby przez kogoś pilnowana, aby nie mogła uciec? Nic nie pasowało w tej teorii, nie potrafiła tego złożyć w całość, może dlatego, że jej umysł nadal znajdował się na granicy jawy i snu, a może po prostu przez brak logicznego wytłumaczenia tej sytuacji. Kerra doszła do wniosku, że wciąż musi znajdować się we śnie, innego wytłumaczenia nie potrafiła znaleźć. Postanowiła poszukać jakiegoś światła, aby rzucić trochę blasku na pokój gdzie była i ostatecznie przekonać się gdzie jest.

Kerra ostrożnie doszła do drzwi, starając się robić jak najmniej hałasu. Dotknęła ściany, szukając włącznika po obu stronach drzwi, lecz nic nie znalazła. Nie było tu w ogóle prądu? Coraz mniej rozumiała z tego, co się działo… Nie wiedziała co robić i już chciała otworzyć drzwi, gdy usłyszała zza ściany jakieś głosy. Próbowała się w nie wsłuchać i zrozumieć, o czym rozmawiają, lecz ściany były zbyt grube, żeby usłyszeć przez nie jakieś słowa. Jedyne co mogła stwierdzić to to, że jeden głos należał do kobiety, a drugi do mężczyzny. Stwierdziła także, że na pewno nie należą one do jej rodziców. Postanowiła jednak wyjść z pokoju i dostać się bliżej drzwi skąd dobiegały odgłosy rozmowy. Miała nadzieję na to, że uda jej się coś podsłuchać, szczególnie liczyła na to, że rozmawiają o niej.

Dziewczyna wstrzymała oddech i nacisnęła klamkę, zrobiła to najciszej jak tylko mogła, lecz niespodziewanie okazało się, że drzwi niemiłosiernie skrzypią. Odskoczyła momentalnie od drzwi, jej serce zaczęło bić szybciej. Nasłuchiwała czy ktoś to zauważył, lecz głosy zza ściany były zbyt zajęte rozmową między sobą, by zwrócić uwagę na skrzypiące drzwi. Dziewczyna lekko się uspokoiła i starała się uspokoić drżące ręce. Sama nie wie, czego się bała, nawet nie wiedziała, gdzie się znajduje. Ponownie podeszła do drzwi, okazało się, że za pierwszym razem otworzyła je wystarczająco, aby się teraz przez nie przecisnąć, nie wywołując niepotrzebnego hałasu.

Po chwili znalazła się na korytarzu. W końcu była w stanie coś dostrzec, na ścianach zostały zamontowane świeczniki, na których teraz stały zapalone świece. Ruszyła naprzód. Zupełnie zapomniała o rozmowie jakichś ludzi zza ściany. Usłyszała, że z końca korytarza dobiegała wesoła muzyka, postanowiła pójść w tym właśnie kierunku. Im bardziej się zbliżała do końca, tym muzyka stawała się głośniejsza, była też w stanie usłyszeć śmiechy i wesołe, głośne rozmowy. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z nieodpowiedniego ubioru, miała na sobie jedynie długą jasnozieloną sukienkę nocną z bufiastymi rękawami, które wykończone były falbankami. Jej sukienka nocna była z grubego materiału i była dość ładna, więc mogła uchodzić nawet za zwykłą sukienkę. Kerra spojrzała na swoje stopy, nie miała żadnych butów, nawet kapci, więc szła na boso. Była zbyt wystraszona po obudzeniu się, aby zwracać uwagę na swój wygląd. Dotknęła ręką włosów, były związane niedbale żółtą gumką, a kilka kosmyków spadało zabawnie na jej twarz. Rozpuściła więc swoje płomienne rude włosy i przeczesała je palcami, a gumkę założyła na rękę.

Była już blisko, prawie poczuła fizycznie na sobie światło z końca długiego korytarza. Zrobiła jeszcze kilka kroków w przód i skręciła lekko w prawo, w tym momencie korytarz się kończył i oczom dziewczyny okazało się ogromne wejście na salę.

Dziewczyna stała sparaliżowana przy wejściu i po prostu patrzyła na wnętrze sali. Ludzie, którzy wesoło rozmawiali i tańczyli, najpewniej jej nie spostrzegli, bo nie przerywali poprzednich czynności. Wyglądało na to, że Kerra trafiła na jakiś bal, ale co tu robiła? Nadal nie mogła tego pojąć. Sala była wielka, wydawało jej się, że miała rozmiar jak pięćdziesiąt jej pokojów, a jej pokój był przecież największy w całym domu. Po każdej stronie stały kolumny z rozmaitymi zdobieniami, miała ochotę podejść i im się przyjrzeć, lecz nie mogła nawet poruszyć ręką. Na ścianach zawieszone były portrety, z tej odległości nie mogła ocenić kto na nich widnieje. Cała sala natomiast miała kolory czerwieni zmieszanej ze złotem. Zdobienia ze złota pojawiały się wszędzie, nawet na drzwiach przy których stała. Kerra zdała sobie sprawę z tego, że przez cały czas wstrzymywała oddech. Spojrzała na wesołych ludzi, byli poubierani dość dziwacznie, a to wszystko wyglądało jak scena z filmu kostiumowego. Kobiety miały na sobie długie suknie z gorsetami, przez które ledwo mogły oddychać. Mężczyźni natomiast mieli eleganckie długie płaszcze i przepięknie lśniące buty. Każdy z uczestników ubrany był inaczej i sala została zalana różnymi kolorami, wyglądało to naprawdę niesamowicie. Kerra w końcu weszła do sali i gdy zauważyły ją kobiety stojące bliżej, popatrzyły na nią z politowaniem. Po chwili jakiś czarny kształt szybko zbliżył się do niej i dziewczyna zwróciła się w tę stronę. Zobaczyła przed sobą małą kobietę, która mogła mieć najwyżej trzydzieści lat, miała związane włosy w dwa skromne warkocze, ubrana była cała na czarno, oprócz białego fartuszka, który miała zawiązany w pasie. Wyglądała jak pokojówka. Kobieta szybko złapała Kerrę pod rękę i prędko wyprowadziła ją z sali. Gdy znalazły się znów na korytarzu, kobieta skłoniła się nisko dziewczynie.

-Przepraszam, Panienko, ale panienka nie jest jeszcze ubrana – powiedziała z wyraźnym rumieńcem na twarzy. Najwidoczniej takie sytuacje nie zdarzały się tu często.

-T-tak – przytaknęła Kerra – dopiero co wstałam i nie wiedziałam gdzie iść.

-Zaprowadzę Panienkę do garderoby, jeśli się pospieszymy zdążymy przed przybyciem Pana Rafera.

-Kim jest Rafer? I jak w ogóle masz na imię? – Kerra była zmieszana i zupełnie nie wiedziała, co się dzieje i dlaczego ta kobieta się jej kłania i nazywa Panienką.

-Jestem Ursula, Panienko. A Pan Rafer jest narzeczonym panienki, czyżby Panienka się jeszcze nie obudziła? – zapytała z uśmiechem, jakby właśnie powiedziała najśmieszniejszy żart na świecie.

– Nie, chyba jeszcze nie – odpowiedziała Kerra i pokręciła głową, wciąż nie wiedząc, za kogo bierze ją ta kobieta. Przecież ona nawet nie znała nikogo o takim imieniu. Poza tym, w tym wieku nie mogła jeszcze posiadać narzeczonego, nawet nigdy nie miała chłopaka. Musiała szybko dowiedzieć się co tu właściwie się dzieje. Ursula ruszyła, wskazując jej drogę, więc Kerra postanowiła pójść za nią.

Po wędrówce przez kręte korytarze, Kerra wraz z Urszulą znalazły się w niewielkim pomieszczeniu, w którym miała znajdować się garderobą. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, po prawej stronie stała wielka szafa, zajmująca większą część pokoju, a naprzeciwko znajdowało się wielkie lustro z półkami obok, na których stały kapelusze i biżuteria poukładana starannie w pudełeczkach.

Ursula otworzyła szafę, w której były same długie suknie. Po czym gestem wskazała jej, że powinna podejść i coś sobie wybrać. Kerra nieśmiało podeszła i pogładziła ręką materiał pierwszej zielonej sukni z czerwonymi zdobieniami. Materiał był bardzo delikatny i w dotyku przypominał zamsz, lecz był dość ciężki, więc jej ręka musnęła kolejną suknię. Okazała się koloru brązowego, a zdobienia wykonane były złotą nitką. Wszystkie suknie wiszące w szafie były przepiękne i zapewne również bardzo drogie. Ursula patrzyła niecierpliwie na dziewczynę oglądającą sukienki.

-Panienko, za moment przybędzie Pan Rafer, a Panienka jeszcze nie gotowa… – powiedziała cicho.

-No tak, prawie zapomniałam – westchnęła Kerra i chwyciła brązową suknię.

Ursula od razu zabrała suknię z jej rąk i pomogła jej się przebrać. Na koniec zawiązała ciasno gorset, tak, że ledwo można było w nim oddychać. Służąca zmusiła Kerrę, aby usiadła przed lustrem i zaczęła tworzyć coś skomplikowanego na jej głowie z ognistych włosów. Kerra przyglądała się z zaciekawieniem odbiciu w lustrze. Zwinne palce Urszuli zaplatały jej włosy i spinały w jakąś fryzurę. Po chwili była prawie gotowa. Ursula spięła jej włosy w coś w rodzaju koka z drobnymi warkoczami, jednak zostawiła kilka rudych kosmyków, które wydostawały się estetycznie z fryzury i uformowane w ładne sprężynki, podskakiwały lekko przy każdym jej ruchu.

-Naprawdę, piękne. Dziękuję – Kerra zwróciła się do Urszuli. A ta, tylko lekko się skłoniła, najwidoczniej to należało do jej zadań. Pomogła jeszcze dobrać jej biżuterię do sukni, którą okazał się komplet brylantów.

-To te, które dostała Panienka na urodziny od Pana Rafera – powiedziała z dumą w głosie.

Kerra nic nie odpowiedziała, założyła tylko brylantowe kolczyki, które mieniły się jej w dłoniach i pozwoliła, aby służąca założyła jej naszyjnik. Zarazem chciała i nie chciała poznać Rafera, budził w niej ciekawość, ale zarazem bała się tego, jaki to będzie człowiek. Z zadumy wyrwała ją Ursula, która pokazała jej wszystkie kosmetyki leżące na toaletce. Kerra uśmiechnęła się do niej i usiadła ponownie przed lustrem, oglądając wszystkie pudełeczka ze specyfikami, a Ursula podpowiadała jej, do czego służą.

-Wyjątkowo Panienka dzisiaj zaspana, że nawet nie pamięta, do czego służą kosmetyki – zachichotała Ursula, lecz szybko zakryła ręką usta i spuściła głowę, przepraszając.

-Nic się nie stało, Ursulo – odparła Kerra, spojrzawszy na kobietę. Naprawdę zaczynała ją lubić.

Kerra wstała i podeszła do większego lustra. Wyglądała niezwykle pięknie, gorset podkreślał jej kobiece kształty, a suknia pasowała do koloru jej włosów, blasku zaś dodała jej biżuteria od tajemniczego Rafera.

-Czy ja już spotkałam Rafera? – Kerra zwróciła się do służącej, marszcząc brwi, nie mogąc przestać myśleć o tym mężczyźnie.

-Jeszcze nie, Panienko. Ojciec Panienki i Pana Rafera postanowili o waszym małżeństwie, ale dziś pierwszy raz Panienka go zobaczy.

– D-dobrze – odpowiedziała Kerra, ale zrobiło jej się ciemno przed oczami, straciła kontrolę nad własnym ciałem i zachwiała się lekko. Zemdlała, lecz Ursula zdążyła ją w porę złapać.

Gdy Kerra otworzyła oczy, ujrzała służącą, która ją wachlowała i podstawiała jakąś substancję do nosa.

– W końcu Panienka się obudziła! – krzyknęła Ursula.

– C-co się stało?– wydukała Kerra, rozglądając się dookoła.

– Zemdlała Panienka, to pewnie przez gorset. Już trochę go poluźniłam, aby na sali Panienka nie omdlała.

– Dziękuję Urszulo – Kerra skinęła kobiecie głową i wstała, chociaż wciąż kręciło jej się w głowie.

– A teraz czas iść na spotkanie Pana Rafera – stwierdziła Ursula i poprowadziła Kerrę znów poprzez długi korytarz, aby ponownie wejść na salę.

Kerra jeszcze raz rozejrzała się po korytarzu, wydawał się jej dłuższy i szerszy niż wcześniej, a to, co wcześniej wzięła za świeczniki, okazało się rzeźbami wychodzącymi ze ścian, trzymającymi w swoich nieruchomych dłoniach palące się świece.

Wzięła głęboki wdech i wpadła do sali.

Koniec

Komentarze

Słońce zaczęło powoli przebijać się przez zachmurzone niebo, zamieniając ciemne nocne niebo w jasny i okropnie słoneczny dzień – powtórzenie, dlaczego “okropnie”?

Przepraszam, Panienko, – panienko (mała literą, to nie list)

Pan Rafer – tak samo

-To te, które dostała Ppanienka na urodziny od Ppana Rafera – spacja po myślniku rozpoczynającym dialog. Ten błąd powtarzasz wielokrotnie.

Masz całą masę brzydkich powtórzeń.

A tekst? Pomijając fakt, że to tylko fragment, to niespecjalnie mnie zaciekawił. Szczególnie początek – długi, nudnawy, z masą powtarzanych informacji. Jeśli ma to być coś dłuższego, radzę na razie nie rozpoczynać, a popracować nad warsztatem.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Leno, tytuł sugeruje, że to nie jest skończone opowiadanie. Jeśli tak jest rzeczywiście, bądź uprzejma zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podejrzewam, że będzie to kolejna wersja Godziny pąsowej róży. Gdy byłam podlotkiem, książkę Marii Krüger przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Natomiast Twój fragment, Leno, zmęczył mnie okrutnie, jako że jest po prostu nudny i w dodatku fatalnie napisany. Popełniasz sporo różnych błędów, z czego najbardziej zauważalne są niezliczone powtórzenia, mnóstwo zbędnych zaimków i źle zapisane dialogi; pewnie przyda się ten wątek: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550. Zdarzają się zdania skonstruowane w sposób uniemożliwiający ich właściwe zrozumienie, zdarzają się także zabawne, choć jestem pewna, że rozbawienie czytelnika nie było Twoim zamiarem.

Masz przed sobą mnóstwo pracy.

Nie chciałabym Cię odwodzić od prób literackich, ale sugeruję abyś na jakiś czas odłożyła prace nad opowieścią i postarała się ćwiczyć umiejętności, pisząc krótkie opowiadania. Powinnaś też dużo, bardzo dużo czytać.

Czy Twoja opowieść to na pewno SF, czy może raczej fantasy?

 

Słoń­ce za­czę­ło po­wo­li prze­bi­jać się przez za­chmu­rzo­ne niebo, za­mie­nia­jąc ciem­ne nocne niebo w jasny i okrop­nie sło­necz­ny dzień. – Powtórzenia.

 

przy­kry­ła szczel­nie koł­drą i sta­ra­ła się za­snąć po­now­nie. Pod koł­drę… – Powtórzenie.

 

głosy z dołu za­kłó­ca­ły moż­li­wość spo­koj­ne­go snu. Jej ro­dzi­ce znów się kłó­ci­li, wy­star­czał im byle jaki powód do wsz­czę­cia kłót­ni. – Powtórzenia.

 

rzu­cić tro­chę bla­sku na pokój gdzie była… – …rzu­cić tro­chę bla­sku na pokój, w którym była

 

Kerra ostroż­nie do­szła do drzwi, sta­ra­jąc się robić jak naj­mniej ha­ła­su. Do­tknę­ła ścia­ny, szu­ka­jąc włącz­ni­ka po obu stro­nach drzwi… – Powtórzenie.

 

usły­sza­ła zza ścia­ny ja­kieś głosy. Pró­bo­wa­ła się w nie wsłu­chać i zro­zu­mieć, o czym roz­ma­wia­ją, lecz ścia­ny były zbyt grube, żeby usły­szeć przez nie ja­kieś słowa. Je­dy­ne co mogła stwier­dzić to to, że jeden głos na­le­żał do ko­bie­ty, a drugi do męż­czy­zny. Stwier­dzi­ła także… – Powtórzenia.

 

Miała na­dzie­ję na to, że uda jej się coś pod­słu­chać, szcze­gól­nie li­czy­ła na to, że roz­ma­wia­ją o niej. – Powtórzenie.

 

że drzwi nie­mi­ło­sier­nie skrzy­pią. Od­sko­czy­ła mo­men­tal­nie od drzwi… – Powtórzenie.

 

Dziew­czy­na lekko się uspo­ko­iła i sta­ra­ła się uspo­ko­ić drżą­ce ręce. – Powtórzenie.

 

Po­now­nie po­de­szła do drzwi, oka­za­ło się, że za pierw­szym razem otwo­rzy­ła je wy­star­cza­ją­co… – A kiedy otworzyła drzwi drugi raz?

 

na ścia­nach zo­sta­ły za­mon­to­wa­ne świecz­ni­ki, na któ­rych teraz stały za­pa­lo­ne świe­ce. – Świece nie stoją na świecznikach, w świecznikach świece się osadza. Świeczniki zamontowane na ścianach, to kinkiety.

 

miała na sobie je­dy­nie długą ja­sno­zie­lo­ną su­kien­kę nocną z bu­fia­sty­mi rę­ka­wa­mi… – Damski/ dziewczęcy strój przeznaczony do spania, to nocna koszula, nie sukienka.

 

z bu­fia­sty­mi rę­ka­wa­mi, które wy­koń­czo­ne były fal­ban­ka­mi. Jej su­kien­ka nocna była z gru­be­go ma­te­ria­łu i była dość ładna… – Początki byłozy! Wystrzegaj się jej!

 

Kerra spoj­rza­ła na swoje stopy… –  Zbędny zaimek. Czy będąc sama, mogła spojrzeć na cudze stopy?

 

nie miała żad­nych butów, nawet kapci, więc szła na boso. – …więc szła boso.

Można iść np. na randkę, na spacer, ale nie można iść na boso.

 

Była zbyt wy­stra­szo­na po obu­dze­niu się, aby zwra­cać uwagę na swój wy­gląd. Do­tknę­ła ręką wło­sów, były zwią­za­ne nie­dba­le żółtą gumką, a kilka ko­smy­ków spa­da­ło za­baw­nie na jej twarz. Roz­pu­ści­ła więc swoje pło­mien­ne rude włosy… – Zbędne zaimki. Byłoza.

 

oczom dziew­czy­ny oka­za­ło się ogrom­ne wej­ście na salę. Dziew­czy­na stała spa­ra­li­żo­wa­na przy wej­ściu i po pro­stu pa­trzy­ła na wnę­trze sali. – Literówka. Powtórzenia.

 

Sala była wiel­ka, wy­da­wa­ło jej się, że miała roz­miar jak pięć­dzie­siąt jej po­ko­jów, a jej pokój był prze­cież naj­więk­szy w całym domu. – Powtórzenia, byłoza, nadmiar zaimków.

 

miała ocho­tę po­dejść i im się przyj­rzeć, lecz nie mogła nawet po­ru­szyć ręką. – Miała zamiar iść na rękach? ;-)

 

Cała sala na­to­miast miała ko­lo­ry czer­wie­ni zmie­sza­nej ze zło­tem. – Nie wydaje mi się, by kolory były zmieszane.

Proponuję: Cała sala na­to­miast mieniła się kolorami czer­wie­ni i zło­ta.

 

Ko­bie­ty miały na sobie dłu­gie suk­nie z gor­se­ta­mi, przez które ledwo mogły od­dy­chać. – Kobiety oddychały przez gorsety? ;-)

 

Męż­czyź­ni na­to­miast mieli ele­ganc­kie dłu­gie płasz­cze i prze­pięk­nie lśnią­ce buty. – Jak, nie przymierzając, ekshibicjoniści? ;-)

 

która mogła mieć naj­wy­żej trzy­dzie­ści lat, miała zwią­za­ne włosy w dwa skrom­ne war­ko­cze, ubra­na była cała na czar­no, oprócz bia­łe­go far­tusz­ka, który miała za­wią­za­ny w pasie. – Powtórzenia.

Włosów nie związuje się w warkocze, włosy w warkocze się splata.

 

-Prze­pra­szam, Pa­nien­ko, ale pa­nien­ka nie jest jesz­cze ubra­na… – Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Ten błąd występuje w opowiadaniu wielokrotnie.

Dlaczego panienka jest raz wielką, a raz małą literą, podczas gdy w obu przypadkach powinna być mała litera? Formy grzecznościowe piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś  listownie. Ten błąd występuje w opowiadaniu wielokrotnie.

 

do­pie­ro co wsta­łam i nie wie­dzia­łam gdzie iść. – …do­pie­ro co wsta­łam i nie wie­dzia­łam dokąd iść.

 

z pół­ka­mi obok, na któ­rych stały ka­pe­lu­sze… – Kapelusze nie stoją, kapelusze leżą.

 

-Pa­nien­ko, za mo­ment przy­bę­dzie Pan Rafer, a Pa­nien­ka jesz­cze nie go­to­wa– Pa­nien­ko, za mo­ment przy­bę­dzie pan Rafer, a pa­nien­ka jesz­cze niego­to­wa

 

wes­tchnę­ła Kerra i chwy­ci­ła brą­zo­wą suk­nię. Ur­su­la od razu za­bra­ła suk­nięjej rąk i po­mo­gła jej się prze­brać. – Powtórzenie. Czy oba zaimki są niezbędne?

 

i za­czę­ła two­rzyć coś skom­pli­ko­wa­ne­go na jej gło­wie z ogni­stych wło­sów. – Ze zdania wynika, że Kerra miała głowę z ognistych włosów. ;-)

Proponuję zwyczajnie: …i zaczęła czesać ogniste włosy.

 

Zwin­ne palce Ur­szu­li za­pla­ta­ły jej włosyspi­na­ły w jakąś fry­zu­rę. Po chwi­li była pra­wie go­to­wa. Ur­su­la spię­ła jej włosy… – Powtórzenia.

Raz piszesz Urszula, innym razem Ursula. Chciałabym wiedzieć, jak ma na imię pokojówka?

 

Po­mo­gła jesz­cze do­brać jej bi­żu­te­rię do sukni, którą oka­zał się kom­plet bry­lan­tów. – Ze zdania wynika, że suknią okazał się komplet brylantów. ;-)

 

po­wie­dzia­ła z dumą w gło­sie. Kerra nic nie od­po­wie­dzia­ła, za­ło­ży­ła tylko bry­lan­to­we kol­czy­ki, które mie­ni­ły się jej w dło­niach i po­zwo­li­ła, aby słu­żą­ca za­ło­ży­ła jej na­szyj­nik.  – Powtórzenia.

Skoro Kerra założyła kolczyki, to myślałam, że ozdobiły jej uszy, dlatego nie rozumiem, czemu rzeczone precjoza mieniły się w dłoniach… Czy ona założyła kolczyki na dłonie? ;-)

 

Wy­glą­da­ła nie­zwy­kle pięk­nie, gor­set pod­kre­ślał jej ko­bie­ce kształ­ty, a suk­nia pa­so­wa­ła do ko­lo­ru jej wło­sów, bla­sku zaś do­da­ła jej bi­żu­te­ria… – Czy wszystkie zaimki są niezbędne?

 

Wzię­ła głę­bo­ki wdech i wpa­dła do sali. – Wpadła? Chyba weszła.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka