- Opowiadanie: FoloinStephanus - Tyle dusz...

Tyle dusz...

Minął ponad rok od bety.

Dam w końcu szansę temu tekstowi.

Dziękuję betującym.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

bemik, Naz

Oceny

Tyle dusz...

1. Rok 1948, hrabstwo Richmond w stanie Nowy Jork

Późnym popołudniem do białej secesyjnej willi weszła młoda, czarnoskóra kobieta. Przywitała się wesoło z pustką i ciszą, choć dobrze wiedziała, że właściciel domu siedzi na tarasie. Nieśpiesznie przeszła do kuchni, rozpakowała zakupy, nastawiła wodę na herbatę i przygotowała dwa kubki. Czekając aż czajnik zagwiżdże, przyrządziła kanapki. Później ułożyła gotowy posiłek na talerzu, obok postawiła kubek z parującym płynem, flakonik z różą, a tuż obok niego położyła tabletki.

Przechodząc na taras zanuciła, przypomniawszy sobie jedynie parę słów, My God, to Thee. Och, jak pięknie śpiewał to chór pastora Harpera, pomyślała stawiając tacę na stoliku.

– Dzień dobry, Edwardzie. – Pozwoliła sobie. Wiedziała, że stary śpi i nie będzie marudzić, jak odezwie się do niego po imieniu. Usiadła naprzeciwko i czekała.

 

* * *

 

Około piątej powinien się obudzić, ale gdy wybiła siedemnasta, później osiemnasta, służąca zadowolona, że starzec jeszcze śpi, doczytała książkę. Dopiero skończywszy, podeszła do niego.

– Proszę się obudzić – powiedziała głośno, zaniepokojona tym, że nie łyknął jeszcze leków. Lekko szarpnęła za ramię, wtedy głowa opadła bezwładnie na od dawna nieporuszającą się pierś.

– Boże, panie Smith! Niech się pan… Chryste!

Kobieta wbiegła do domu, odnalazła aparat telefoniczny i wykręciła numer na pogotowie.

 

* * *

 

Trzy dni później

Niemal wszyscy podskoczyli, gdy oddano salwę honorową. Później myśli zgromadzonych skupiły się na smętnych dźwiękach trąbki i donośnym glosie solistki z chóru pastora Harpera. Tłum powoli zaczął się rozchodzić i w końcu przy trumnie została najbliższa rodzina.

– To była piękna uroczystość. Tyle wdzięcznych, bezpiecznie dowiezionych dusz… – szepnął Murdoch, suchy staruszek z bujnym wąsem.

– Tak. Piękny koniec… – odparł Wilde, który mimo wieku skronie miał zaledwie przyprószone siwizną.

 

2. Rok 1999, stocznia rozbiórkowa w Bangladeszu

Przybój sprawił, że ciało, zanim pochłonęło je morze, uderzyło o jedną z łodzi. Odgłos szurania, stukot czaszki o deski i po chwili mężczyzna owinięty w brudne prześcieradło poszedł na dno.

– Zawracamy! – rzucił jeden z robotników. Przysłonił oczy i spojrzał w stronę stoczni. – Dzisiaj przypływa nowy, trzeba się pośpieszyć.

Wiosła zanurzono na powrót w sinej od smaru wodzie i po chwili dwie szalupy obrały powrotny kurs. Po niespełna połowie godziny znalazły się w naturalnym porcie. Chłopcy stojący na brzegu wyciągnęli łodzie, odwrócili dnami do góry i wrócili do pracy. Robotnicy, którzy właśnie skończyli żegnać kolegę, podążyli do składu flag. Stamtąd kolejno wynieśli sześć tyk – trzy z żółtymi oznaczeniami, trzy z szaroniebieskimi. Wbili je w błoto, w równych odstępach, wyznaczając miejsce dokowania.

Teraz wystarczyło czekać.

 

* * *

 

Późnym wieczorem Barlhab wyjrzał przez dziurę w szmacie. W czerwonym świetle zachodu dostrzegł nadpływający statek – znak, że trzeba zbierać się do pracy. Wygrzebał się z barłogu, przy okazji budząc śpiącego obok brata. Przeciągnął się, ziewnął głośno, po czym przelazł nad pozostałymi mieszkańcami baraku. Chwycił leżące na stole rękawice, wyszedł.

Właśnie zaczynał się przypływ. Woda zalewała powoli błotnisty brzeg, unosząc resztki poprzedniego dnia. Kawałki plastiku pstrokaciły morze. Nieliczne mewy dryfowały pośród nich, czekając na fragment pasujący do budowanego od niedawna gniazda. Uciekające przed pstrokatą mazią wrony chwytały w pośpiechu leżące na plaży druty.

Obok Barlhaba stanął wysoki, brodaty Saahani. Był starszy od chłopaka i w stoczni pracował dłużej niż on, ale traktowano ich jak równych sobie. Tu nikt nie był gorszy, ani nikt nie umiał być lepszy.

– Będziemy mieli co jeść. Taki kolos… – stwierdził nieco pogardliwie starzec, zacierając ręce. – Idę pomóc przy wyciągarce.

Pozostali mężczyźni powoli wylegli z baraków. Część poszła za Saahanim. Część, jak Barlhab, stała, przypatrując się grze toczonej ze statkiem. Wyglądało to jak groteskowy kondukt żałobny – wrak otoczony kilkunastoma łódkami skleconymi z desek, odprowadzany na miejsce wiecznego spoczynku. Tylko tu nikt nie grzebał zmarłych. Nie było cmentarza, nie było gdzie złożyć kwiatów. Zresztą kto by chciał to zrobić… Byli tylko oni. Robotnicy, niczym rzeźnicy, złodzieje, grabarze. Obdzierali ze skóry, wybebeszali, chowali, by w końcu sprzedać tanio przegniłe mięso.

Barlhab widząc jak dziób rozpiera błoto, założył rękawice. Wyciągarka zawyła głośno. Ktoś przeklął soczyście, a chwilę później zwołano załogę.

Pierwsze prace miały się zacząć jeszcze przed zmrokiem.

 

* * *

 

– Ja wyjadę i kupię sobie taksówkę. Zobaczysz. Będę żył w mieście, za swoje – chwalił się niedorostek, zarzucając na ramię ciężkie jak diabli stalowe kable. Popatrzył na Barlhaba wymownie i dodał: – A nie jak ty, do burdelu będę chodził przy każdej okazji.

Po pomieszczeniu poniósł się rechot, nawet Barlhab zaśmiał się, choć akurat ciężka butla zmusiła go do wzięcia głębokiego wdechu. Chłopak przystanął na ledwo widocznym pęknięciu. Położył butlę przed sobą, by odsapnąć. Naraz ktoś pociągnął go za koszulę i Barlhab runął do tyłu. Wtedy rozległ się huk. Potężny kawał stali, na którym przed chwilą oparł nogi, opadł z jękiem w błoto. Wraz z nim butla z gazem.

– Allah czuwa. – Barlhab usłyszał nad sobą głos Saahaniego. Starzec przykucnął przy nim, przyłożył mu dłoń do piersi, a po chwili poklepał go po niej. – Uspokój się trochę. Butla nie wybuchła. Zejdziesz po nią i wrócisz do pracy. No. Uspokój się.

Chłopak, oddychając ciężko, przymknął na chwilę oczy, ale zaraz spojrzał na towarzysza. Ten nie był zadowolony. Barlhab marnował jego cenny czas. Widząc minę starca, wstał i mimo że nogi trzęsły mu się niemiłosiernie, zszedł po butlę.

 

* * *

 

Całe szczęście nie była pęknięta. Nikt by mu jej nie wymienił, a jeśli już, to na jego koszt. Niestety nie było go stać na takie luksusy. Schodząc z rufy odciętej od reszty kadłuba, zauważył pod złuszczoną białą farbą napis. Barlhab nie umiał czytać wszystkich zachodnich liter, znał tylko kilka – między innymi pierwszą i ostatnią wydobytą przez czas spod pożółkłych maźnięć – T i C.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Dwa obrazki z różnych lat i… I prawdę powiedziawszy, nie mam pojęcia o co tu chodzi. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż, właśnie tego się obawiałem. Biorę na klatę. Nie chcę tłumaczyć już teraz, ale z drugiej strony…

SPOILER

Tu chodzi o Tytanica, jego załogę i ich alternatywny koniec. Liczyłem się i liczę z brakiem zrozumienia. To taki mały eksperyment miał być.

F.S

Że chodzi o Titanica, domyśliłam się po literach, ale nic mi to nie powiedziało. Starałam się dociec związku z wydarzeniem z 1948 roku w Richmond, a tym co dzieje się w 1999 w Bangladeszu i nijak mi się to nie chce złożyć do kupy. :(

Skąd Titanic w Bangladeszu?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Chodziło mi głownie o kontrast między losem dowódcy jednostki a losem statku. A w Bangladeszu Titanic umiera.

F.S

O, historia alternatywna nie o wojnie i nawet bez Polski. Niczym powiew rześkiej bryzy. Przeczytałem, mimo że brzydzę się tekstami betowanymi i jakoś zupełnie nie żałuję tego karygodnego samogwałtu własnych zasad. Problem polega na tym, że poza głównym założeniem fabularnym nie ma tu właściwie fantastyki, sam obyczaj, a dodatkowo nie samą plastycznością wizji szort stać powinien.

I tak mi się podoba. Bilbioteki Ci co prawda za to betowanie nie kliknę, ale chciałbym, a to już najwyższej klasy komplement.

na emeryturze

Napisane sprawnie, ale niestety nie zrozumiałem, że chodzi o tenże statek. Myślałem, że rozwiązanie kryje się gdzieś w tekście, a nie w wiedzy ogólnej. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Przyjmuję do wiadomości, ale nie widzę związku między opisanymi wydarzeniami. :(

Skąd Titanic w Bangladeszu?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Funie, dobrze, że chociaż napisane… :) Dzięki za odwiedziny.

Reg, może i rzeczywiście nie mają związku. Przykro mi, że tak wyszło.

Gary, cieszę się, że mimo zasady zajrzałeś i cieszę się, że Ci się spodobało. Dziękuję za biblioteczne chęci. 

F.S

Hmmm. Ja też nie dostrzegłam związku między częściami. Titanica jeszcze da się zgadnąć, ale imienia i nazwiska jego kapitana nie pamiętałam.

A w ogóle miałam problem z częścią drugą – nie wiem, czy oni rozbierali te statki legalnie, czy nie. Bo miałam wrażenie, że podstępem zwabiają na mieliznę i tam kanibalizują. I pojawia się tłum ludzi, którzy nie mają cech szczególnych, nie odróżniałam ich.

Babska logika rządzi!

Dzięki za przeczytanie. Tego typu stocznie są legalne.

F.S

Ja też miałam problem z połączeniem obu części. Titanica zgadłam, kapitana wygooglowałam, ale nadal nie widzę większego sensu. Przecież Titanic spoczywa sobie gdzieś na dnie, skąd więc raptem stocznia, rozbiórka i te rzeczy? 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ja też miałam problem z połączeniem obu części. Titanica zgadłam, kapitana wygooglowałam, ale nadal nie widzę większego sensu. Przecież Titanic spoczywa sobie gdzieś na dnie, skąd więc raptem stocznia, rozbiórka i te rzeczy? 

Nie wygooglałaś do końca. Kapitan Titatnica zatonął razem wraz ze statkiem, więc jeżeli dokonał żywota w Richmond, to i Titanic mógł go dokonać niekoniecznie na dnie Atlantyku (co dodatkowo jest podkreślone rozmową w trakcie pogrzebu starca)

 

@FoloinStephanus

Mam nadzieję, że nie ulegniesz pokusie pisania rzeczy bardziej przystępnych. Nie wszystko i wszędzie musi być wyłożone, jak kawa na ławę, a tutaj akurat udzieliłeś wszystkich niezbędnych do zrozumienia fabuły wskazówek, subtelnie i bez pudła.

 

na emeryturze

Masz rację, Gary – przeoczyłam jakoś ten fragment o pogrzebie. Zupełnie zmienia to teraz moje zdanie o tekście. Mogę tylko zwalić winę na upał, który wysysa ze mnie resztki sił witalnych i intelektualnych. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Gary, dzięki. Postaram się nie zawieść.

Bemik, dzięki za klik. Cieszę się, że ostatecznie się spodobało.

Co się porobiło… Już chyba rozumiem w czym jest “problem”, śniąca zwracała mi uwagę na nazwiska – że są dosyć pospolite – nie zmienię przecież historii (przynajmniej nie aż tak bardzo :)

F.S

Należałby dopracować tekst edycyjnie.  Pomiędzy rozdziałami a gwiazdkami jedna interlinia odstępu, To jest kanon, ułatwiający czytanie. I tekst się nie zlewa. A gwiazdki dobrze byłoby wypośrodkować.

Zdziwił mnie sposób parzenia herbaty.w pierwszym rozdziale. Wtedy nie używano imbryków? Nie wydaje mi się.

A wiosła chyba  jednak  się zanurzyły. I nie skorupy, tylko chyba szalupy…

Wrócę jeszcze.

Pozdrówka.

Rogerze, niech będą szalupy, ale łódki, którymi pływają ci robotnicy, często przypominając sklecone na poczekaniu tratwy a nie szlupy. A co do czajnika – to nie było jakieś przyjęcie, czy spotkanie, więc służąca zapewne stwierdziła, że imbryk będzie zbyt wystawny.

Dzięki za odwiedziny.

F.S

– Dzień dobry, Edwardzie – Pozwoliła sobie. Wiedziała, że stary śpi i nie będzie marudzić, jak odezwie się do niego po mieniu. Usiadła naprzeciwko i czekała.

Kobieta wbiegła do domu, odnalazła aparat telefoniczny i wykręciła numer na pogotowie.

– nie wiedziała gdzie go szukać? To nie komórka… ;)

Później myśli zgromadzonych skupiły się na smętnych dźwiękach trąbki i donośnym glosie solistki z chóru pastora Harpera.

Właśnie zaczynał się przypływ. Woda zalewała powoli błotnisty brzeg, unosząc resztki poprzedniego dnia. Kawałki plastiku pstrokaciły morze, niczym unoszący się na powierzchni piach.

Od tego miejsca już nie zwracałem uwagi na błędy… Musisz sobie to jeszcze raz przewertować ;)

 

Co by było, gdyby Titanic nigdy nie zatonął? Może właśnie to – rozbiórka gdzieś w Bangladeszu, w zapomnieniu…

 

Pozdrawiam

 

 

 

 

A jak kinematografia by ucierpiała! ;-)

Babska logika rządzi!

Dokładnie. Chociaż jeżeli chodzi o najgłośniejszy film o Titanicu, to dalej twierdzę, że te drzwi pomieściłyby dwie osoby… Ewidentny błąd reżysera ;)

Blacktomie, dzięki za odwiedziny – poprawiłem, przejrzałem ale wiadomo jak to jest…

F.S

Tak, ślepota własnotekstna… Też cierpię na tę dolegliwość. Straszny syf ;)

W dodatku rokowania marne :)

F.S

Oj tam, oj tam. Po przeczytaniu (najlepiej z łapanką) tysiąca cudzych tekstów ślepota autorska bardzo się poprawia. ;-)

Babska logika rządzi!

Po przeczytaniu sześciu tysięcy, byczki same wytłuszczają się i występują przed szereg. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, ale dawajmy ludziom jakieś w miarę realistyczne zadania, bo się zrażą. ;-)

Babska logika rządzi!

Najlepiej to być tak leniwym, że aż się nie chce popełniać błędów. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie wiem, można dojść do wniosku, że prościej jest nie pisać nic… ;-)

Babska logika rządzi!

No ale jak piszesz bestsellery, to nie musisz chodzić do pracy! 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

– Dzień dobry, Edwardzie – Pozwoliła sobie.

Błędny zapis dialogu. Albo dodatkowa kropa po Edwardzie, albo pozwoliła z małej litery. Skłaniałbym się ku tej drugiej opcji, bo to didaskalium (to ma taką liczbę pojedynczą? :D) opisuje jak coś zostało powiedziane. Druga sprawa, że brakuje mi doprecyzowania na co pozwoliła sobie bohaterka, np. “pozwoliła sobie się przywitać”.

 

Około piątej powinien się obudzić, ale gdy wybiła siedemnasta, później osiemnasta, zadowolona, że starzec jeszcze śpi, doczytała książkę.

Zgubiłeś podmiot; z tego zdania wynika, że siedemnasta była zadowolona.

 

Kobieta wbiegła do domu, odnalazła aparat telefoniczny i wykręciła numer na pogotowie.

Niefortunnie dobrane słowo. W latach 40. nikt nawet nie myślał o przenośnych telefonach, a stacjonarne wisiały w dobrze znanych miejscach, na widoku. Szukanie telefonu miałoby sens, gdyby kobieta była w willi pierwszy raz, ale ewidentnie zajmuje się starcem i mniej więcej zna dom. Lepiej więc wyglądałoby coś w stylu: dopadła do aparatu.

 

Komentarze wyjaśniły mi o co tutaj chodzi, ale niestety miałem problem z połączeniem wątków przed zajrzeniem niżej. :<

…bo to didaskalium (to ma taką liczbę pojedynczą? :D)

MrBrightside, niestety, didaskalia nie mają liczby pojedynczej, jedynie mnogą. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niestety też nie zrozumiałam. Dopiero komentarze rozjaśniły, o co chodziło. :(

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

MrB – dzięki za uwagi, naniosłem prócz jednej.

MrB, Morgiano – liczyłem się z brakiem zrozumienia.

F.S

Nie chce mi się czytać wszystkich komentarzy, ale widzę, że nie tylko ja nie złapałem koincydencji w opisywanych zdarzeniach. Zatem sens mi umknął. Ale za to napisane ładnie, więc z zadowoleniem przeczytałem.

Czy to jest sygnaturka?

Na początku niestety nie zrozumiałem tekstu. Twój pierwszy komentarz otworzył oczy na powiązania. Potem jeszcze wsparłem się Internetem i zrozumiałem, kim był “Edward Smith”.

Przeczytałem bez problemu, ale powtórzę za innymi – przydałoby się więcej informacji, by zaczepić tekst i powiązać wydarzenia. Jakaś jedna wzmianka o Tytanicu. Nie musi być wyłożona kawą na ławę, ale coś bardziej znanego. Bo Smithów w historii było bez liku. Może coś o rekordzie przepłynięcia albo o liniach White Star? Ot, takie pomysły na luźno.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Coś o niezatapialności?

Babska logika rządzi!

A napis na kadłubie zaczynający się na "T" a kończący na “C” ? 

;)

kchrobaku – dzięki za przeczytanie i komentarz.

NWM – przykro mi, ale zostaje tak jak jest. Liczyłem się z brakiem zrozumienia.

F.S

Blactomie, no tak – ale napis jest w części o statku. A przydałoby się jeszcze coś w części o kapitanie.

Babska logika rządzi!

W tym wszystkim podoba mi się tylko pomysł – Titanic nie zatonął. Poza tym, wybacz, nic mnie nie ujęło. Ani nie przejęła śmieć starszego pana – pokazane niewiarygodnie. Opisy nie są obrazotwórcze. Jeśli to miała być pozytywna historia alternatywna, to nie ma tu ekspozycji emocji związanej z “bohaterem”. Żeby chociaż styl był bardziej poetycki, to  szorta by ubarwił, ale niestety jest opisowy. 

Ech… nie lubię pisać niegatywnych komentarzy, ale oszukiwać też nie wypada. Ogólnie nie podoba mi się. 

Blackburn – dzięki

F.S

Przeczytałem sobie. Nie wpadłem na to, żeby zgooglować pana Smitha. Po prostu przyjąłem, że tego epizodu nie da się zrozumieć i już. Zapomniałem i poszedłem dalej.

Ale generalnie myślę sobie, że to nie było złe. Takie teksty o szeroko otwartej fabule nawet lubię, bo pozwalają błądzić wyobraźni. Nie przyszło mi tylko niestety do głowy, że to taki właśnie tekst.

Ech, vargu, nie pozostaje mi nic innego jak podziękować za dotrwanie do końca…

;-)

F.S

Rozumiem, ale nie rozumiem. Znaczy tak: że Titanic pojąłem, że starzec z początku to kapitan się domyśliłem, a google potwierdziło. Nie rozumiem za to, czemu miało służyć tyle scen w Bangladeszu. Titanic nie zatonął, ok, jest to pomysł na historię alternatywną. Titanic, gdy staje się nieprzydatny, zostaje zezłomowany, ok. A dalej… Nic? I tu mi zgrzyta, bo opowiadanie to w zasadzie tylko te dwie wizje. Napisane nieźle, ciekawe klimaty (chyba pierwszy raz czytam coś z akcją osadzoną w Bangladeszu), czuję, że jakiś dodatkowy wątek bardzo podciągnąłby ten tekst.

Reinee, dzięki za odwiedziny. Cieszę się, że zrozumiałeś :) Natomiast co do wątków, zawsze na nie patrzyłem przez pryzmat tytułu. Druga część tekstu (oczywiście pomijając motyw Titanica) jest dość osobista, może dlatego taka rozbudowana.

Jeszcze raz dziękuję.

F.S

Niemal wszyscy podskoczyli[+,] gdy oddano salwę honorową.

Zabrakło przecinka.

Czytało mi się bardzo dobrze, tyle, że (oczywiście, jak to u mnie) litery T i C nie powiedziały mi nic, więc trochę się zdziwiłam, że to już koniec.

 

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet, za odwiedziny i komentarz. Przecinek doprawiony.

F.S

Nie zrozumiałem tekstu, bądź przesłania, czy ktoś przede mną też? ;)

Trochę za dużo tych niedomówień Foloinie, choć czytało mi się bez większych problemów. Używasz nietypowych sformułowań, myślę sobie, czasami żeby uniknąć powtórzeń, ale czasami nie wiem po co. Poniżej to, co dla mnie brzmiało nienaturalnie:

ułożyła gotowy posiłek na talerzu

Posiłek jest gotowy, gdy go ułożysz na talerzu, ale po ułożeniu, nie przed.

kubek z parującym płynem

Naprawdę nie lubię tego typu sformułowań “czerwony trunek, przeźroczysty alkohol, buzujący napój” itd.

stukot czaszki o deski, dwie szalupy obrały powrotny kurs, Kawałki plastiku pstrokaciły morze, wrony chwytały w pośpiechu leżące na plaży druty, ani nikt nie umiał być lepszy, Barlhab nie umiał czytać wszystkich zachodnich liter,

Stukotu z czaszką raczej bym nie powiązał, szalupy same nie obierają kursu, jedynie marynarze. Pstrokacić morze wydaje mi się ładnym określeniem, nie kojarzącym się z zanieczyszczaniem wody plastikiem. Wrony to dosyć rozumne ptaki, w ogóle nie kojarzę aby ptaki zbierały stalowe druty. Jak to jest nie umieć być lepszym? Miałeś na myśli język angielski czy w ogóle alfabet rzymski? Są w ogóle zachodnie litery?

Podsumowując, nie zrozumiałem tekstu, a także niektórych określeń, czy zwrotów. To uczyniło lekturę niezbyt satysfakcjonującą niestety.

 

Darconie, zasadniczą sprawę w tekście rzadko kto wyłapał bez guglania.

Dla ludzi z Bangladeszu określenie “zachodnie litery” wydaje mi się naturalne. Jak dla nas religie wschodu czy piktogramy. Dlaczego mieliby wnikać, czy to po łacinie czy po angielsku?

Babska logika rządzi!

Melduję, że też nie zrozumiałem, choć Titanica się domyśliłem. Myślę, że część problemu leży w dysproporcji obu wątków. Rozbudowanie pierwszej części, ze wzmocnieniem przekazu o profesji, czy też nawet tożsamości kapitana (bo nie licząc mało jednak charakterystycznego nazwiska, mamy tylko “tyle bezpiecznie dowiedzionych dusz”) i redukcja drugiej części (marzenia Barlhaba czy wypadek z butlą, choć ciekawe od strony obyczajowej tłamszą główny twist).

Bo pomysł był fajny. Ale przy takiej konstrukcji, to pierwsza część opowiadania (przyczyny) powinna być obszerniejsza niż druga (zaskakujący skutek).

Wiem, że Titanic nigdy nie zatonął – tudzież akceptuję te teorię, którą niegdyś studiowałam, gdzie wysyłają w morze inny statek w konkretnych celach. Bo akceptuję naturalność tak fatalnych zachowań ludzkich. Dlatego twój tekst okazał się całkiem ciekawy. Załapałam, w czym rzecz.

 

– Dzień dobry, Edwardzie. – Pozwoliła sobie. ← czy to nie jest czynność gębowa? 

 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Gdybym wiedział, że to jest o Titanicu, to przeczytałbym dużo wcześniej ;-D Sam kiedyś maniakalnie męczyłem ten temat i zdarzyło mi się popełnić kilka akapitów na ten temat, z tym większym zainteresowaniem podszedłem do Twojego tekstu.

I szczerze mówiąc, gdybym nie zaspojlerował się komentarzami, to musiałbym czytać go dwa razy. Bo o czym on właściwie jest, można wywnioskować na podstawie dwóch rzeczy – po nazwisku kapitana i po nazwie statku. Wtedy musiałbym wrócić do początku i przeczytać jeszcze raz, by wyłapać wszystko tak jak miło to zostać wyłapane. Może nie grzeszę błyskotliwością, ale tak właśnie musiałbym zrobić ;-D

Zaś sam pomysł mi się podoba, tekst sam w sobie napisany przyzwoicie i jakoś poczułem ten sam klimat, który towarzyszył mi zarówno podczas oglądania filmu z 97., jak i podczas wertowania ciekawostek w internecie – czyli na plus. Tylko krótkie to trochę, rozwinięcie wątków by chyba dobrze mu zrobiło ;)

 

Verman

Darconie,

Posiłek jest gotowy, gdy go ułożysz na talerzu, ale po ułożeniu, nie przed.

Kwestia bardzo sporna, bo przecież kanapka gotowa jest przed położeniem gdziekolwiek i nie trzeba jej kłaść na talerzu by ją zjeść :D  

Wrony to dosyć rozumne ptaki, w ogóle nie kojarzę aby ptaki zbierały stalowe druty.

Opisałem, co widziałem.

Miałeś na myśli język angielski czy w ogóle alfabet rzymski? Są w ogóle zachodnie litery?

W Bangladeszu króluje arabski… Finkla trafiła w dziesiątkę.

Do reszty się nie odniosę, bo tak samo są to kwestie sporne jak i gotowy posiłek :)

 

Coboldzie, może masz rację z tymi proporcjami. Też się z początku zastanawiałem czy to nie o to chodzi.

 

Naz, dzięki za bibliotekę.

 

Vermanitus, dzięki :)

 

F.S

Nowa Fantastyka