- Opowiadanie: adonis - Obudziłem się 3

Obudziłem się 3

Oceny

Obudziłem się 3

– To było straszne – mówiła Lisa, żona Morley’a, która powitała ich w drzwiach – zachowywał się jak zombie, przestraszyłam się. Już chciałam wezwać pogotowie, ale mu przeszło.

– Na szczęście zobaczyła tylko końcówkę – zaśmiał się Morley.

– Słuchajcie – poważnym głosem zaczął Ben. – Jesteśmy w niebezpieczeństwie. Z jednej strony nie wiemy, jaki potencjał wyzwoliliśmy, a z drugiej zagrażają nam ludzie.

– Co ludzie mogą nam zrobić? – zapytała Lisa.

– To, co stworzyliśmy, byłoby doskonałą bronią. Zamiast zabijać wrogów wystarczy wyrzucić z nich świadomość i w to miejsce włożyć nową, odpowiednio spreparowaną. Jeśli to, co tu się stało, wyjdzie poza ten pokój, to najprawdopodobniej skończymy w stalowych bunkrach na Kamczatce. Przy czym dla bezpieczeństwa nasze dane personalne zostaną wymazane do sześciu pokoleń wstecz.

 Morley i Lisa popatrzyli po sobie.

– To co możemy teraz zrobić?

– Dwie rzeczy: najpierw znaleźć i zneutralizować to, co wykreowaliśmy, potem zniszczyć FD-323. Gdzie on jest?

 

Zeszli po schodach. Morley otworzył drzwi i Ben oniemiał z wrażenia. Laboratorium było wyposażone lepiej niż w Instytucie. Znajdowało się tu mnóstwo urządzeń, o których Ben nie miał pojęcia. FD-323 stał w centralnym miejscu. Wyglądem przypominał klasycznego, humanoidalnego robota, o przeźroczystej obudowie.

– Dlaczego świadomość z niego wyszła? – zapytał Morley.

– Prawdopodobnie dlatego, że nie zainstalowałem mu nanosensora.

– Co to jest?

– To odpowiednik naszych emocji. Żeby życie rozwijało się, natura wyposażyła wszystkie organizmy w potrzebę walki o przetrwanie. Tym mechanizmem są emocje, czyli strach przed śmiercią i pragnienie ekspansji. Początkowo dałem mu go, ale potem doszedłem do wniosku, że jak coś nie wyjdzie i trzeba będzie go zneutralizować, to zacznie walczył o życie, co może stać się tragiczne w skutkach. Widzisz, emocje, to takie małe oszustwo, jakiego natura dopuściła się w stosunku do nas. To właśnie one każą nam wierzyć, że jak opuścimy ciało to umrzemy i w ogóle kierują naszym myśleniem torami nie zawsze dla nas najlepszymi.

– Ale chyba w takim razie najlepszymi dla natury – zaśmiał się Morley. – Czyli gdyby FD-323 miał nanosensor, to bałby się, że jak wyjdzie ze swojego ciała to umrze?

– Prawdopodobnie tak, ale musimy to sprawdzić.

– Jak chcesz to zrobić?

– Bardzo prosto: zainstaluję mu nanosensor, a ty go odpalisz w swojej próżni i zobaczymy.

– Nie powiesz chyba, że chcecie… – zaczęła Lisa.

– Tak, to jest właśnie to, co musimy zrobić.

– Ale ja już więcej nie chcę…

– Słuchaj, sami nie znajdziemy tej świadomości. Jedyna nasza szansa to poprosić o pomoc FD-323.

 

Ben usiadł przed komputerem.

– Włącz go, a ja ściągnę nanosensor z serwera.

Morley przez chwilę wpatrywał się w seledynowy poblask generatora próżniowego. Po chwili przełączył na zasilanie wewnętrzne. Jednostajny szum przybrał na sile.

– Widzisz, dowodem na to, że moja teoria jest prawdziwa, jest to, że ta szafa sama się napędza. Zasilanie potrzebne jest tylko na początku. Potem mam energii więcej niż całe miasto mogłoby zużyć.

– Czy mówiłeś już o tym komuś?

– Nie, ale przygotowuję referat i publikację. W przyszłym miesiącu będę miał odczyt.

– Nie radziłbym ci się z tym spieszyć, bo to temat równie niebezpieczny jak mój FD-323.

Morley popatrzył na Bena.

– Chyba masz rację.

Przez dłuższą chwilę milczeli, zajęci swoimi zadaniami, po czym Morley zapytał:

– Czy nie byłeś w stanie przewidzieć, co może nastąpić po uruchomieniu FD-323?

– Brałem pod uwagę kilka możliwości. Ale nigdy bym nie przypuszczał, że może się wygenerować świadomość, która sama wyjdzie z tej puszki i jeszcze będzie atakować ludzi. Raczej skłonny byłem sądzić, że coś takiego byłoby jego końcem.

 

– Gotowe – powiedział Ben.

 

– Lisa, idź na górę! – zawołał Morley, przekrzykując szum generator. – Jakby się coś stało, to ktoś żywy musi zostać – zaśmiał się.

 

Przez chwilę nic się nie działo. Potem na monitorze zaczęły pojawiać się cyfry. Śledzili je z uwagą.

– To poziom, do którego udało mi się dojść w moim laboratorium – powiedział Ben, gdy liczba na wyświetlaczu stała się ośmiocyfrowa.

– Coś jak świadomość roślin – dodał Morley.

– Ale patrz jak szybko rośnie.

– Teraz to chyba świadomość owadów.

– Nie, już gadów.

Cyfry zaczęły się wydłużać.

– Przy sześćdziesięciu czterech zerach mamy człowieka – powiedział Ben. – Do ilu doszedłeś poprzednio?

– Nie wiem. Przy sześćdziesięciu zakręciło mi się w głowie i niczego już nie pamiętam, ale kamery pokazują, że maszyna szła jeszcze chwilę. Na szczęście ustawiłem tak, że każde kolejne dziesięć potwierdzałem ręcznie, czyli mogła dojść maksymalnie do siedemdziesięciu.

Oczy Bena powiększyły się.

– Z moich obliczeń wynika, że sześćdziesiąt pięć to maksimum?

– A co mogłoby się stać powyżej?

– Nie wiem, geniusz albo szaleniec.

– To dajmy mu sześćdziesiąt pięć. Niech będzie mądry.

 

Gdy cyfry przekroczyły sześćdziesiąt Morley poczuł, że oblewa go zimny pot.

– Mam nadzieję, że nic się nie stanie – powiedział.

– Jakby coś miało się stać, to już by się działo – odparł spokojnie Ben.

Przy sześćdziesięciu pięciu wyłączyli generator.

– I co teraz? – zapytał Morley.

– Nie wiem, musimy poczekać. Czy na twoim filmie FD-323 robi coś, czy się nie rusza?

– FD-323 nawet nie drgnął, tylko ja zachowuję się jak idiota.

Nagle maszyna poruszyła się.

– Czy słyszysz mnie? – zapytał Ben.

Nie było odpowiedzi, a robot wydawał się wykonywać jakieś niezdarne ruchy. Ben wziął klawiaturę.

– Może w ten sposób da się z nim pogadać.

Napisał kilka pytań, ale nie było reakcji. Wszedł do systemu i zaczął przeglądać logi. Ale nie znalazł nic poza wpisami dotyczącymi ruchu, jaki właśnie maszyna wykonywała.

– I jak wam idzie? – usłyszeli w głośnikach głos Lisy – widzę was na monitorze.

– Lepiej zrób kawę i coś do jedzenia, bo w brzuchach burczy! – krzyknął Morley.

Nagle w tych samych głośnikach pojawił się komputerowo generowany nieznajomy głos:

– Gdzie ja jestem?

– Czy mnie słyszysz? – Zapytał Ben.

– Gdzie ja jestem? – powtórzył ten sam głos.

– Czy mnie słyszysz? – Głos Bena drżał.

– Słyszę, gdzie jestem?

– Jesteś w laboratorium. Powiedz, co widzisz.

– Nic nie widzę. Dlaczego tu jestem? Wypuście mnie.

Robot nadal wykonywał nieskoordynowane ruchy.

– Spróbuj coś zobaczyć. Masz do tego wszystkie potrzebne urządzenia. Skoncentruj się – powiedział Ben.

– W jakim laboratorium jestem i dlaczego? Wypuście mnie! Policja!!!

Popatrzyli po sobie.

– Wygląda na to, że jakiś żywy człowiek wpadł nam do baniaka – szepnął Morley.

– Jak masz na imię? – zapytał Ben.

– Winny Blaire. Wypuście mnie.

– Poczekaj chwilę, sprawa jest trochę skomplikowana. Wypuścimy cię tak szybko, jak będzie to możliwe. A na razie powiedz nam gdzie mieszkasz.

– W Auckland City.

– Czy możesz podać adres i telefon?

– Mandara Road 41 Telefon. 54353455. Czy jestem więźniem, czy królikiem doświadczalnym?

– Ani jednym, ani drugim. Prosimy o trochę cierpliwości.

– Rozmawiaj z nim, a ja pójdę zadzwonić – szepnął Ben i wybiegł na górę. Wykręcił numer. Odebrała kobieta.

– Czy mogę rozmawiać z Winny Blairem? Tu Ron, kolega z dawnych lat.

– Kto? – zapytała kobieta.

– Ron Peterson – wymyślił na poczekaniu.

– Zaraz go zawołam.

– Hallo? – usłyszał męski głos.

– Czy to Winny?

– Tak, a kto mówi?

– Czy twój adres to  Mandara Road 41, Auckland City?

– Tak, a o co chodzi?

Ben odłożył słuchawkę.

Zbiegł po schodach.

– Winny! – zawołał.

– Poczekaj – powstrzymał go Morley, właśnie się uczymy kontrolować ruchy.

– Coś mi tu nie gra, dzwoniłem do niego i odebrał telefon.

– Kto?

– Winny Blaire jest w domu i właśnie z nim rozmawiałem.

– Jak to?

– Nie wiem, może ktoś podszył się pod niego.

– Tylko po co? A może ten nasz to podróba?

– Mam pewien pomysł: podłączmy go do telefonu, niech sam porozmawia.

– OK.

– Winny – zawołał Ben – słyszysz mnie.

– Tak, i słyszałem twoją rozmowę telefoniczną. Dzwoniłeś do mnie do domu. Tam jest ktoś, kto podszywa się pode mnie. Czy możecie mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?

– Prawdę mówiąc, sami nie wiemy – zaczął Ben – ale będziemy z tobą szczerzy. Otóż jesteśmy w laboratorium, gdzie dokonujemy pewnych eksperymentów i nagle okazało się, że tam, gdzie powinna wygenerować się syntetyczna świadomość, pojawiłeś się ty. Nie wiemy jak to się stało i próbujemy to wyjaśnić. Zadzwoniłem do ciebie do domu i okazało się, że Winny Blaire odebrał telefon i rozmawiałem z nim. Jak mam to rozumieć?

– Nie wiem, ale chyba to jakiś spisek przeciwko mnie. Ktoś odebrał mi tożsamość i nawet ciało.

– Czy jak wykręcę numer do ciebie, to możesz porozmawiać ze sobą?

– Najpierw chcę porozmawiać z żoną.

– Dobrze, ale pamiętaj, ona nie pozna twojego głosu, bo jest syntezowany przez komputer. Dlatego powiedz jej najpierw coś, co wiecie tylko wy, a czego nikt inny nie wie, żeby uwiarygodnić, że to ty.

Ben i wybrał numer i ustawił na głośne mówienie.

– Hallo? – Rozległ się kobiecy głos.

– Linda?

– Tak.

– To ja, twój mąż? Wiem, że mnie nie poznajesz po głosie, bo mówię przez komputer, ale muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego.

– Przecież jesteś w swoim gabinecie, po co dzwonisz i to przez komputer.

– Posłuchaj, stało się coś strasznego. Ten w domu, w gabinecie, to nie ja. Nie wiem kto to jest, ale on ukradł moje ciało. Podszywa się pode mnie. Ja teraz jestem w jakimś laboratorium, w jakiejś maszynie. Nie mam ciała. Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć, żebyś uwierzyła, że to ja. Na przykład to, że poznaliśmy się u twojej kuzynki Margaret na urodzinach. Teraz idź do niego do gabinetu i zapytaj czy to wie. Albo nie idź, bo to na pewno bandyta. Zadzwoń na policję.

Nie usłyszał odpowiedzi.

– I co? – Zapytał Ben.

– Nie wiem, telefon zamilkł, może on go odłączył. Trzeba tam jechać. Zadzwońcie na policję. Może ją zabił!

– Popatrzmy na mapę, ile to kilometrów stąd?

– Jakieś dwieście z hakiem – powiedział Morley – przed zmrokiem będziemy. Bierzemy go ze sobą?

– Tak – odparł Ben – czy masz jakąś broń?

– Pistolet i dwa paralizatory.

– To weź.

– Jadę z wami – usłyszeli głos Lindy.

– Nie, ty będziesz stąd nas monitorować.

Chwilę później byli już w drodze.

 

– Jak udało ci się go ukraść – zapytał Ben.

– Podłączyłem się w budynku do kilku węzłowych punktów i w nocy tak zwiększyłem poziom energii, jakby piorun uderzył. Wiedziałem, że robotom naprawczym zajmie około pół godziny, żeby to usunąć. Tyle mi wystarczyło.

– A ochrona, a kamery?

– Kamery przestały działać, ochrona spała.

– A jak go wyniosłeś.

– Przecież umie chodzić. Doszedł do okna i… wyfrunął.

Ben zmarszczył brwi.

– Nie powiesz chyba, że wiesz…

– Tak, wiem. Nie mówiłem ci, że czytałem wszystko, co kiedykolwiek napisałeś? Zawsze byłeś dla mnie wzorem, geniuszem. Wiedziałem, że jak ty nad czymś pracujesz, to musi w tym naprawdę coś być. Gdy byłeś moim wykładowcą zwykle mawiałeś, że świadomość oprócz tego, że jest świadomością, to jest również świadoma. – Zaśmiał się. – Początkowo nawet chciałem tak jak ty specjalizować się w świadomości, ale pomyślałem, że dwóch geniuszy w tej samej dziedzinie w jednym instytucie to za dużo i zdecydowałem się na energię.

– Poczekaj – przerwał mu Ben – jak dowiedziałeś się, że on potrafi latać, to była tajemnica. W żadnych dokumentacjach tego nie umieściłem.

– Nie mówiłem ci, że jesteśmy podobni do siebie? Pamiętasz twój referat o sterowaniu maszyn świadomością?

– To było dwa lata temu.

– Tak czternastego lipca. Prezentowałeś wtedy latającą zabawkę, uruchamianą impulsem mentalnym.

– I co?

– Przeglądając dokumentację FD323 znalazłem te same czujniki.

– One mają wiele funkcji.

– Tak, ale wtedy o tym nie wiedziałem. Znałem tylko jedną – latanie, a więc pomyślałem, że zrobiłeś coś, co na pewno ja również bym zrobił – dałeś mu możliwość latania. A ponieważ według przepisów cywilnym robotom nie wolno latać, więc musiałeś to ukryć. Potem zacząłem szukać, jaki napęd zastosowałeś i jak to ukryłeś. I tu znowu chylę czoła przed twoim geniuszem.

 

FD323 poruszył się.

– Nie wyłączyłeś go?

– Dałem mu stand by, ale chyba się obudził.

– Winny! – Zawołał Morley – słyszysz mnie?

– Słyszę, gdzie jestem?

– Jesteśmy w aucie. Jedziemy do twojego domu.

– Czy jak złapiecie tego drania to zwrócicie mi moje ciało?

– Zrobimy, co w naszej mocy. Opowiedz, jak to się stało

– Nie wiem, nie pamiętam, chyba zasnąłem czytając i obudziłem się w waszym laboratorium.

– Kim w ogóle jesteś?

– Urzędnikiem bankowym.

– Czy zdarzały ci się wcześniej jakieś niezwykłe wydarzenia?

– Nie przypominam sobie.

– Powiedz, jak się aktualnie czujesz.

– Nic nie czuję. W czym mnie trzymacie?

– Jesteś wewnątrz FD323. To najnowszej generacji robot. Jak się skupisz, to nauczysz się nim sterować. On ma wszystkie zmysły. Możesz chodzić, widzieć, czuć zapachy.

– Ale jak to zrobić?

– A co zrobiłeś, żeby mówić i słyszeć?

– Nie wiem. Samo się stało. Chyba jak usłyszałem głos w głośniku, to się coś przebiło.

– To spróbuj przebijać dalej. Ten robot ma intuicyjne czujniki świadomości, jak dobrze się skoncentrujesz, to myślą możesz nim sterować.

– To takie cuda są już możliwe?

– To nie cuda – odparł Ben – przecież tak samo sterowałeś swoim ciałem. Jak chciałeś ruszyć ręką, to myślałeś o tym i ręka się ruszała.

– Niby tak. To od czego zacząć naukę?

– Skoncentruj się i spróbuj poczuć tego robota, gdzie się zaczyna, gdzie kończy, tak jak czuje się ciało.

– Ale ciała się nie czuje dopóki cię coś nie boli – zaśmiał się Morley.

– Nie przeszkadzaj.

– Ale czym mam czuć, jak nie mam ciała? – jęknął robot.

– A czym mówisz, jak nie masz języka?

– Jakimś komputerem.

– To spróbuj tym komputerem coś zobaczyć.

– Stój!!! – Nagle krzyknął robot. Zatrzymaj się!

Ben nacisnął hamulec i zjechał na pobocze.

– Co się stało?

– Nie wiem.

Rozglądali się wokoło, ale nic niezwykłego nie było.

– Długo mamy stać, czy możemy już jechać – zapytał po chwili Morley.

– Nie wiem. Ale chyba coś widzę. Czy z wami jest kobieta?

– Nie.

– Widzę kobietę, niewyraźnie, obraz znika. Jest znowu! Ona jest w jakimś domu. Ktoś na nią krzyczy, ale nic nie słyszę, uderza ją, ona jest w pomieszczeniu z komputerami, z jakimiś urządzeniami. Ktoś patrzy na monitor i widzi dwóch mężczyzn i robota w samochodzie. Widzi nas!

– Morley błyskawicznym ruchem uderzył w przełącznik.

– Znikło. Co wyłączyłeś?

– Oni są u mnie w domu – powiedział. – Wracamy. – Czy ta kobieta była niska, drobna i miała czarne włosy?

– Tak.

– To Lisa, moja żona. Daj, ja poprowadzę.

– Nie, jesteś zdenerwowany. Pojadę najszybciej jak się da.

– Winny, co jeszcze widzisz?

– Nic, bo wyłączyliście.

– Wyłączyłem monitorowanie nas z domu, ale przez to urządzenie domu z auta nie można zobaczyć.

– Widocznie FD323 może – powiedział Ben – włącz monitorowanie, ale zakryj kamerę, którą mamy w aucie. Oni nie będą nas widzieć, a FD323 ich zobaczy.

– Spróbuję najpierw moją komórką.

Wybrał kilka numerów i po chwili rzucił telefon.

– Wyłączyli kamery. Winny, skoncentruj się.

– On też nic nie zobaczy bez kamer – rzucił Ben.

– Widzę – usłyszeli głos robota – kobieta leży, żyje, czterech mężczyzn przeszukuje duże pomieszczenie pełne jakichś urządzeń.

– Żeby nie Lisa, wysadziłbym ich w powietrze, wystarczy wcisnąć jeden guzik.

– Uspokój się – Ben popatrzył mu w oczy – zapomniałeś, to my jesteśmy geniuszami. Poradzimy sobie z nimi.

– Włączyli jakieś urządzenie – powiedział robot.

– Jakie – zapytał Morley.

– Duże z zieloną obudową, zaczyna iskrzyć.

– Nie dadzą rady.

 

Ben pędził nie zwracając uwagi na znaki. Gdy wjechali do miasta pojawiła się policja.

– Niedobrze, jadą za nami.

– A może właśnie dobrze – powiedział Morley i właczył CB.

– Tu Morley Wein do patrolu policyjnego. Czy mnie słyszycie!

– Tu sierżant Marlon z patrolu 344. Proszę natychmiast zatrzymać się!

– Tu Morley Wein, w moim domu właśnie odbywa się napad. Moja żona leży pobita, nieprzytomna. Proszę o pomoc!

 Dojeżdżali do posesji. Ben zahamował ostro i pchnął robota między siedzenia.

– Nie ruszaj się – powiedział.

Wyskoczyli z auta. Morley wyjął pistolet.

– Mam pozwolenie – krzyknął do policjantów.

Wbiegli do środka. Lisa leżała na podłodze. Pochylił się nad nią.

– Są na dole – powiedziała słabym głosem.

Policjanci ruszyli we wskazanym przez nią kierunku.

– Ben, zadzwoń po karetkę.

Usłyszeli strzał. Morley zbiegł na dół. Jeden z policjantów trzymał się za zakrwawioną rękę. Za oknem usłyszeli warkot samochodu.

– Uciekli waszym autem – powiedział drugi policjant. Pierwszy raz widzę piwnicę, któa ma dwa wyjścia.

Koniec

Komentarze

Akcja toczy się na tyle żwawo, że w końcówce zapanował chaos i zupełnie się pogubiłam. Przykro mi to mówić, ale jest to najgorzej napisany fragment. Mam nadzieję, że w kolejnych będzie zdecydowanie lepiej.

 

za­śmiał się się Mor­ley. – Dwa grzybki w barszczyku.

 

za­czął Ben. – je­ste­śmy w nie­bez­pie­czeń­stwie. – …za­czął Ben. – Je­ste­śmy w nie­bez­pie­czeń­stwie.

Po kropce, nowe zdanie rozpoczynamy wielką literą.

 

– Co lu­dzie mogą nam zro­bić? – Za­py­ta­ła Lisa.– Co lu­dzie mogą nam zro­bić? – za­py­ta­ła Lisa.

Nadal źle zapisujesz dialogi, a przecież w łapance pod pierwszą częścią podałam Ci stosowny link.

 

Znaj­do­wa­ło się tam mnó­stwo urzą­dzeń… – Raczej: Znaj­do­wa­ło się tu mnó­stwo urzą­dzeń

 

i trze­ba bę­dzie go zneu­tra­li­zo­wać, to bę­dzie wal­czył o życie, co może być tra­gicz­ne w skut­kach. – Powtórzenia.

 

to takie małe oszu­stwo, ja­kie­go na­tu­ra do­pu­ści­ła się w sto­sun­ku do nas. – …to takie małe oszu­stwo, którego na­tu­ra do­pu­ści­ła się w sto­sun­ku do nas.

 

wo­gó­le kie­ru­ją nasze my­śle­nie… – …w o­gó­le kie­ru­ją nasze my­śle­nie

 

Ben usiadł za kom­pu­te­rem. – Raczej: Ben usiadł przed kom­pu­te­rem.

 

– A co mo­gło­by by się stać po­wy­żej?– A co mo­gło­by się stać po­wy­żej?

 

czy wo­gó­le się nie rusza? – …czy w o­gó­le się nie rusza?

 

– Czy Twój adres… – – Czy twój adres

Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

– Jadę z Wami – usły­sze­li głos Lindy. – Jadę z wami – usły­sze­li głos Lindy.

 

Po­łą­czy­łem się w bu­dyn­ku do kilku wę­zło­wych punk­tów… – Czy nie powinno być: Pod­łą­czy­łem się w bu­dyn­ku do kilku wę­zło­wych punk­tów

 

Do­szedł do okna i…. wy­fru­nął. – Wielokropek ma zawsze trzy kropki!

 

– Nie po­wiesz chyba, że wiesz……. – Nigdy nie stawia się dwóch wielokropków! Nigdy nie stawia się kropki po wielokropku! Powtarzam: wielokropek ma zawsze trzy kropki!

 

– Tak 14 lipca.– Tak czternastego lipca.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

– Kim wo­gó­le je­steś?– Kim w o­gó­le je­steś?

 

włącz mo­ni­to­ro­wa­nie, ale za­kryj ka­me­re. – Literówka.

 

Uspo­kuj się – Ben po­pa­trzył mu w oczy… – Uspo­kój się – Ben po­pa­trzył mu w oczy

 

Nie do­brze, jadą za nami.Niedo­brze, jadą za nami.

 

– Tu sięr­żant Mar­lon z pa­tro­lu 344.– Tu sier­żant Mar­lon z pa­tro­lu trzysta czterdzieści cztery.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

EDIT: Regulatorka zdążyła opublikować komentarz przede mną, niemniej nie będę wyłuskiwać, czy nam się powtórzyło ;)

 

“– Słuchajcie – poważnym głosem zaczął Ben. – jesteśmy w niebezpieczeństwie.“ – Jesteśmy wielką literą.

 

“– Co ludzie mogą nam zrobić? – Zapytała Lisa.“ – zapytała małą literą

 

“– To, co stworzyliśmy[+,] byłoby doskonałą bronią.“

 

“Przy czym dla bezpieczeństwa, nasze dane“ – albo również z przecinkiem po “czym”, albo bez przecinka w ogóle

 

“– Dlaczego świadomość z niego wyszła? – Zapytał Morley.“ – zapytał małą literą

 

“– To odpowiednik naszych emocji. Żeby życie rozwijało się, natura wyposażyła wszystkie żywe organizmy“ – powtórzenie, tym bardziej że dalej w akapicie jest jeszcze jedno “życie”.

 

W tym samym akapicie zresztą są również cztery wariacje “emocji”.

 

“wogóle kierują nasze myślenie, torami nie zawsze dla nas najlepszymi“ – w ogóle rozdzielnie; ponad to jeśli już to kierują czym? – naszym myśleniem, a nie nasze myślenie

 

“– Nie powiesz chyba, że chcecie… – Zaczęła Lisa.“ – zaczęła małą literą

 

“Ben usiadł za komputerem.“ – raczej przed

 

“Morley popatrzył na Bena. – Chyba masz rację.“ – kwestia dialogowa powinna być od nowego wiersza

 

“– Lisa[+,] idź na górę[+!] – zawołał Morley[+,] przekrzykując szum generatora[+.] – Jakby się coś stało, to ktoś żywy musi zostać – zaśmiał się.“

 

“– Przy sześćdziesięciu czterech zerach mamy człowieka – powiedział Ben[+.]dDo ilu doszedłeś poprzednio?“

 

“– A co mogłoby by się stać powyżej?“

 

“– I co teraz[+?] – zapytał Morley.“

 

“– Nie wiem[+,] musimy poczekać.“

 

“– FD-323 nawet nie drgnął, tylko ja zachowuję się jak idiota.

Nagle maszyna drgnęła.“

 

“– Czy słyszysz mnie[+?] – zapytał Ben.“

 

Czemu tak często pomijasz pytajniki przy pytaniach czy wykrzykniki przy zawołaniach?

 

“– I jak wam idzie[+?] – usłyszeli w głośnikach głos Lisy[+.]wWidzę was na monitorze.“

 

“– Lepiej zrób kawę i coś do jedzenia, bo w brzuchach burczy[+!] – krzyknął Morley.“

 

“– I jak wam idzie – usłyszeli w głośnikach głos Lisy – widzę was na monitorze.

– Lepiej zrób kawę i coś do jedzenia, bo w brzuchach burczy[+!] – krzyknął Morley.

– Gdzie ja jestem? – Usłyszeli w tych samych głośnikach nieznajomy głos.“

Z ciekawości: czemu jedno “usłyszeli” zacząłeś małą, a drugie wielką literą?

 

“– Czy mnie słyszysz? – Zapytał Ben.

– Gdzie ja jestem? – Powtórzył ten sam głos.

– Czy mnie słyszysz? – Powtórzył Ben.“

We wszystkich trzech kwestiach powyżej słowo po półpauzie powinno zaczynać się małą literą. Poza tym masz brzydkie powtórzenie “powtórzył”. Linijka po linijce bardzo, ale to bardzo rzuca się w oczy i zgrzyta.

 

“– Jak masz na imię? – Zapytał Ben.“ – zapytał małą literą

 

“– Czy możesz podać adres i telefon.“ – na końcu znak zapytania

 

“– 41 Mandara Rd. Tel. 54353455.“ – nie Rd tylko Road i nie Tel., tylko telefon/numer. Nic nie uzasadnia użycia takich skrótów w zapisie dialogów. Bohater powiedział “Road”, a nie “Ardi”, prawda? Poza tym sądzę, że – zważywszy, że jesteśmy w Polsce – każdy tłumacz z oryginału przetłumaczyłby to raczej jako “Mandara Road 41”, a nie “41 Mandara Road”.

 

“– Czy mogę rozmawiać z Winny Blaire’m?“ – Blairem.

 

“– Hallo? – Usłyszał męski głos.“ – usłyszał

 

“– Czy Twój adres to 41 Mandara Rd, Auckland City.“ – jak wyżej co do adresu, ponad to “twój” małą literą, a jeszcze ponad to – na koniec pytania brakuje odpowiedniego znaku interpunkcyjnego.

 

“– Winny[+!] – zawołał.“

 

Widzę, że im dalej, tym więcej tych braków znaków zapytania przy pytania, wykrzykników przy zawołaniach itp. Nie będę wszystkich kopiować, bo za dużo tego. Podobnie jak daruję już sobie kwestię wielkości litery po kwestii dialogowej.

 

“– Prawdę mówiąc, sami nie wiemy – zaczął Ben, ale powiemy ci to, co wiemy.“ – pomieszałeś dialog z opisem. Po “Ben” powinien być nie przecinek, a kontynuacja dialogu, czyli półpauza. Abstrahując od zapisu “nie wiemy, ale powiemy, co wiemy” brzmi bardzo niezręcznie.

 

“– To ja, Winny?“ – czy on pyta sam siebie?

 

“Zadzwońcie na policje.“ – policję

 

“– Jadę z Wami – usłyszeli głos Lindy.“ – wami małą literą

 

“– Połączyłem się w budynku do kilku węzłowych punktów i w nocy tak zwiększyłem poziom energii[+,] jakby piorun uderzył. Wiedziałem, że robotom naprawczym zajmie około pół godziny[+,] żeby to usunąć.“

 

“Doszedł do okna i…. wyfrunął.“ – wielokropek ma trzy kropki, nie cztery

 

“– Nie powiesz chyba, że wiesz…….“ – …a na pewno nie ma ich siedmiu…

 

“musi w tym na prawdę coś być“ – naprawdę łącznie

 

“…to jest również świadoma. – Zaśmiał się[+.] – Początkowo nawet…“

 

“– Tak 14 lipca.“ → “Tak, czternastego lipca”.

 

“– Nie wyłączyłeś go“ – brak znaku interpunkcyjnego na końcu zdania.

 

“– Zrobimy[+,] co w naszej mocy. Opowiedz[+,] jak to się stało“

 

“– Powiedz[+,] jak się aktualnie czujesz.“

 

“– Jesteś wewnątrz FD323[+.] To najnowszej generacji robot.“

 

“– A co zrobiłeś[+,] żeby mówić i słyszeć?“

 

“– To nie cuda – dodał Ben“ – Dlaczego: dodał? Ben nie mówił wcześniej nic na ten temat, więc nie mógł niczego dodać. Powiedział, odparł itp., ale nie dodał.

 

“– Niby tak. To[-,] od czego zacząć naukę?“

 

“– Ale czym mam czuć[+,] jak nie mam ciała? – jęknął robot.

– A czym mówisz[+,] jak nie masz języka?“

 

“Ona jest w jakimś pomieszczeniu. Ktoś na nią krzyczy, ale nic nie słyszę, uderza ją, ona jest w pomieszczeniu z komputerami“

 

“– Morley błyskawicznym ruchem uderzył w przełącznik.“ – zbędna półpauza na początku, bo to opis, a nie dialog

 

“– Oni są u mnie w domu – powiedział – wracamy – czy ta kobieta była niska, drobna i miała czarne włosy?

– Tak.

– To Lisa, moja żona – daj, ja poprowadzę.“

Skąd tyle półpauz w tym fragmencie? Te po “wracamy” i po “żona” są niczym nieuzasadnione. Powinno być:

 

“– Oni są u mnie w domu – powiedział. – Wracamy. Czy ta kobieta była niska, drobna i miała czarne włosy?

– Tak.

– To Lisa, moja żona. Daj, ja poprowadzę.“

 

“zakryj kamere.“ – kamerę

 

“Winny[+,] skoncentruj się.“

 

“czterech mężczyzn[-,] przeszukuje duże pomieszczenie pełne jakichś urządzeń.“

 

“– Uspokuj się“ – Paskudny, drastyczny, potworny błąd ortgoraficzny. Czy nie masz modułu sprawdzania pisowni w swoim edytorze…?

 

“– Nie dobrze, jadą za nami.“ – Niedobrze łącznie

 

“powiedział Morley – i właczył CB.“ – znów nieuzasadniona półpauza, a także literówka: włączył

 

“– Tu sięrżant Marlon“ – Stanowczo nie używasz modułu sprawdzania pisowni. Powinieneś zacząć, bo takie błędy świadczą o wielkim niedbalstwie autora. Coś, co edytor podkreśla, łatwo wyeliminować. Fakt, że co najmniej kilka podkreślanych błędów dostało się do opublikowanego tekstu jest smutny. Pal licho edytor, ale wygląda na to, że sam nie skupiłeś się należycie nad własnym tekstem przed podaniem go czytelnikom.

 

“prosze jechać za nami“ – proszę

 

Poza ty powtórzenia:

 

“Proszę natychmiast zatrzymać się.

– Tu Morley Wein, prosze jechać za nami. W moim domu właśnie odbywa się napad. Moja żona leży pobita, nieprzytomna. Proszę o pomoc.“

 

“– Dojeżdżali do posesji.“ – zbędna półpauza na początku

 

“– Idźcie na dół – wskazał policjantom.“ – Od kiedy cywil rozkazuje policjantom? A oni go słuchają? Na dodatek bardzo nieudolni ci funkcjonariusze… Poza tym fakt, że zobaczyli Lisę zaraz po wejściu do domu sugeruje, że leżała tuż za drzwiami, na parterze. Jeśli policjanci stamtąd poszli “na dół”, to chyba do piwnicy, tak? Jeśli więc złoczyńcy skrywali się “na dole”, gdzie nadal byli bohaterowie z Lisą, to jakim cudem udało im się – złoczyńcom znaczy – wyjść z domu i odjechać ukradzionym samochodem?

 

Nie oceniam fabuły, bo jest to fragment trzeci, a ja nie znam dwóch pierwszych. Mogę tylko zauważyć, że ostatnia scena jest bardzo nieprzemyślana i niedopracowana (w skrócie: niewiarygodna), a wcześniej przez cały czas drażniło mnie to, że całość tekstu w zasadzie jest jednym wielkim, i to nie za dobrze napisanym, dialogiem. To opowiadanie czy scenariusz? Brakuje opisów, które pozwalałyby się wczuć i wyobrazić sobie to, co się dzieje, jechanie na samych dialogach jest bardzo, bardzo trudne. Wykonalne, ale trzeba być mistrzem konstruowania kwestii, by tak napisany tekst miał ręce i nogi.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Witam i kolejny raz dziękuję zarówno Regularorom jak i Joseheim za ogromny wkład pracy jaki dokonaliście nad moim tekstem. Nie wyobrażam sobie żeby w dzisiejszym swiecie ktokolwiek był chętny bezinteresownie coś takiego robić. Jak mogę się odwdzięczyć: czy pisząc nadal, czy raczej przestać pisać, żeby nie przysparzać Wam dodatkowej pracy?

Tekst poprawiłem zgodnie z zaleceniami.

A na Twoje pytanie Joseheim odpowiem, że rzeczywiście nie mam modułu sprawdzającego pisownię, to znaczy mam, ale angielski, bo mieszkam w Australii. Ale pomyśle o polskim.

Oj, pomyśl, pomyśl, to przecież nie powinien być żaden problem – wystarczy zainstalować chociażby darmowego Libre Office’a po polsku ;) A wtedy przynajmniej takich okropnych ortografów nie trzeba się później wstydzić ;)

 

Sądzę, że przede wszystkim powinieneś popracować nad zapisem dialogów (tym bardziej, że tak bardzo je lubisz ;), bo potknięcia w nich najbardziej rzucają się w tej chwili w oczy (znaki interpunkcyjne i gdzie mała, a gdzie wielka litera).

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie znam dwóch poprzednich fragmentów, ale chyba sięgnę, bo mimo dosyć słabego wykonania i błędów konstrukcyjnych, napisane płynie i lekko, a sama historia cokolwiek wciągająca. Gdy – a raczej: jeśli, bo niczego nie obiecuję – przeczytam dwa poprzednie fragmenty, pewnie będę miał jakiś materiał do wymądrzania się, ale na razie mogę powiedzieć tylko, że jest zupełnie nieźle; widzę potencjał, z którym zdecydowanie warto pracować i go rozwijać.

 

Peace!

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Dziękuję  Joseheim zastosuję się do Twojej rady. Na razie jestem w podróży, aktualnie w Peru i trudno sie skoncentrować na szczegółach, ale wkładam kolejny kawałek.

Cień Burzy, dziękuję za komentarz. Czuję się nim podbudowany.

Nowa Fantastyka