- Opowiadanie: Reinee - Szczur na patyku, serce w papierku

Szczur na patyku, serce w papierku

Moja pierwsza batalia z absurdem. Życzę miłej lektury!

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Szczur na patyku, serce w papierku

Ze snu wybudziło mnie uderzenie pioruna.

– Ktoś puka – rzuciło i przewróciło się na drugi bok.

Podniosłem się, przetarłem oczy. Faktycznie, ktoś dobijał się do drzwi. Zerknąłem za okno – noc. Zerknąłem na zegarek – noc. Oba nie mogły kłamać. Kłamał więc mój tajemniczy gość, udając, że nie wie, iż to nieodpowiednia pora na odwiedziny. Oburzony włożyłem kapcie i pognałem na parter powiedzieć mu coś do słuchu. W oburzeniu mym zapomniałem zerknąć przez judasza. Gdy tylko otworzyłem drzwi, ktoś wpadł do środka. Po chwili poznałem Jacoba. Był cały przemoczony. Gdy podniósł głowę, ujrzałem lęk w jego oczach.

– John! – krzyknął łapiąc mnie za ramiona. – O Boże, John, co ja zrobiłem…

– Złapałeś mnie za ramiona, Jacobie.

– Owinąłem go w papierek! – Zapłakał i kilka razy, spazmatycznie, złapał powietrze. – Owinąłem szczura w papierek, John!

 

*

 

Ukrywałem przyjaciela przez dwa miesiące. Najpierw w łazience, ale tam mu kapało. Następnie w szafie, jednak w międzyczasie przyznał się do homoseksualizmu i z niej wyszedł. Zaczynało brakować kryjówek w moim domu. Postanowiłem przygotować się na najgorsze – zatrzymanie Jacoba i sprawę w sądzie. Musiałem zgłębić annały prawa. Przygotowałem sobie wygodny fotel, dzbanek mocnej kawy i stoliczek. Miałem już na sobie szlafrok, bambosze i fez, gdy w geście zrozumienia klepnąłem się w czoło. Przecież wszystko już wiem. Porwany wolą pomocy przyjacielowi zapomniałem, iż byłem naocznym świadkiem przemian społecznych w kraju.

 

*

 

Stałem na ulicy wpatrzony w polityczny bilbord. Uśmiechał się z niego Joachim Paczyniuk. Jego hasło wyborcze, mocne, dosadne, mówiło wszystko. „Syn starego Paczyniuka”. Tak, to kandydat dla mnie. Pół roku od zwycięstwa Joachima przyszły zmiany na lepsze. Siadaliśmy wokół nich w kółeczku niczym dzieci w przedszkolu i słuchaliśmy mądrych rad. Podziałało. Skończyło się bezprawie, bandytyzm, łapówkarstwo i spożywanie alkoholu w miejscach publicznych. Osiągnęliśmy wyższy poziom cywilizacyjny, w jakim nie dopuszczano się przestępstw i zła wszelkiej maści. A podatki każdy płacił z własnej woli i wedle uznania. O dziwo starczało na wszystko. Prawo przestało być potrzebne, więc je usunięto. I tu pojawił się zgrzyt. Co z milionami urzędników, sędziów i policjantów? Co z Tomkiem Paczyniukiem ze Straży Miejskiej? Do dziś pamiętam, jak w telewizji zalewał się łzami głaszcząc swoją blokadę na koło. Tak nie mogło być, ci biedni ludzie musieli mieć cel funkcjonowania. Powstało prawo zastępcze. Bardzo proste, a przy tym raczej ciężkie do złamania, składające się z jednej tylko zasady. Szczur na patyku, serce w papierku. To cała nasza konstytucja, tego uczą się przez trzy lata studenci prawa. Urzędnicy mogą z zadowoleniem wsuwać wuzetki za biurkami, policjanci z poczuciem misji przemierzają ulice. Sielanka.

 

*

 

– Jacob, myślę, że niedługo będziesz mógł przestać się ukrywać.

– Naprawdę?

– Bo cię złapią.

– Uch…

– Słuchaj… – Usiadłem na kanapie, z wnętrza której dobiegał jego głos. – Ochłonąłeś już chyba nieco? Może mi w końcu opowiesz, jak to dokładnie było?

Przez chwilę walczył ze sobą, ledwo co utrzymałem się w pozycji siedzącej.

– Tamtej nocy – zaczął mówić jąkając się lekko – miałem w domu szczura i serce…

– Skąd miałeś serce?

Milczał, ale go nie popędzałem.

– Skradłem – przyznał zawstydzony.

Złapałem się odruchowo za pierś, musiał wyczuć mój lęk.

– Spokojnie. Nie twoje.

– Uf. Wiesz, żonie już i tak się nie podoba, że tu mieszkasz. A szczur?

– Lądowy.

– No tak. I co było dalej?

– Chciałem nabić szczura na patyk, a serce zawinąć w papierek. – Wyjaśnił niemal oburzonym tonem. – Chyba nie ma w tym nic dziwnego? Cała nasza cywilizacja polega na tym pięknym akcie!

– Oczywiście… Ale na Boga, Jacob! Zrobiłeś to odwrotnie!

Z kanapy doszło ciche pochlipywanie, na dywanie wkoło rosła plama wilgoci.

– Spanikowałem! – załkał żałośnie.

Wtem pojawili się antyterroryści. Okazało się, że jeden cały czas udawał stolik, drugi dywan, a trzeci moją żonę. Poczułem się niewymownie zdradzony i spojrzałem na stojącego w korytarzu Reksia. Uciekł wzrokiem i wyciągnął odznakę. Kolejne fale policjantów wpływały drzwiami i oknami. Otoczyli mnie ze wszystkich stron.

– ABW! – wydarł się jeden. – Prowadzimy sprawę nabicia serca na patyk!

– UOP! – zawtórował inny. – Owinięcie szczura w papierek!

– CBA! Nabicie serca na patyk, przy jednoczesnym owinięciu szczura w papierek!

– WSW MON! Owinięcie szczura w papierek, przy jednoczesnym nabiciu serca na patyk!

– IDP KGPP! Owinięcie papieru w szczura!

– SWW! Chyba coś się panu pomyliło, kolego.

– IDP KGPP! Szlag, a chciałem dzisiaj wyjść wcześniej!

– BOR, FYROM, USA, C2H5OH!

Skuli mi ręce za plecami i wyprowadzili z domu, podobnie postąpili z kanapą.

 

*

 

Z transportu sądowego uciekliśmy przypadkiem. Kierowca i strażnicy tak długo nie przewozili nikogo, że zapomnieli o kilku podstawowych obowiązkach, w tym wprowadzeniu nas do samochodu. Usiedliśmy na przystanku i zapaliliśmy po papierosie. Podeszło do nas dwóch mężczyzn w prochowych płaszczach i lenonkach maskujących oczy.

– Dzień dobry. To mój przyjaciel Hababuk Brown, a ja jestem incognito. – Wyjaśnił jeden, a drugi uderzył go łokciem w żebra.

– To ja jestem incognito. – Sprostował.

– Racja. W takim razie ja jestem Hababuk Brown. Reprezentujemy Rewolucyjną Armię Nabijania Szczurów na Serca, ekstremistyczną organizację terrorystyczną domagającą się respektowania i poszanowania podstawowego prawa ludzkiego, jakim jest…

– Ale ja nabiłem serce na patyk. – Zmarszczył brwi Jacob. – A szczura owinąłem. W papierek. I to raczej przypadkiem. Nie chcę do was dołączyć.

Panowie popatrzyli po sobie.

– Och, nie! – Pan incognito zaśmiał się cicho. – Nie zamierzaliśmy pana zwerbować. Uważamy, że pański czyn był obrzydliwym aktem kpiącym z podstawowego prawa ludzkiego, jakim jest… No, przyszliśmy się pana pozbyć.

Tym razem to ja i Jacob wymieniliśmy spojrzenia.

– To zrozumiałe, biorąc pod uwagę panów orientację polityczną. – Zabrałem głos. – Jednak żyjemy w czasach, w których ludzie zaniechali szkodliwej przemocy, o morderstwach już nie wspominając. Więc jak panowie zamierzają…?

– Mamy swoje sposoby… – Zapewnił pan Brown i razem z panem incognito sięgnęli sobie nawzajem do kieszeni płaszczy.

Przyznaję, że nieco się wtedy wystraszyłem, Jacobowi papieros aż wypadł z ust (złapał go oczywiście w locie, gdyż ludzie na naszym poziomie cywilizacyjnym nie śmiecą), zupełnie jednak niepotrzebnie. Pan Brown trzymał w dłoni paczkę papierosów bez filtra, pan incognito tomik poezji elegicznej.

– Proszę się częstować, proszę poczytać! – Zachęcali.

Od tego czasu włóczyli się za nami niczym cienie. Częstowali Jacoba alkoholem i papierosami, stawiali mu obiady w fast foodach, namawiali do późnego chodzenia spać i niemycia zębów. Krótko mówiąc, chcieli chłopa wykończyć. Czasami stosowali odmienną taktykę. Pożyczali mu tomiki depresyjnej poezji, zabierali na dramaty do kin, pokazywali zdjęcia martwych zwierzątek i w przebraniach ponurych żniwiarzy tańczyli pod oknem domu. Mojego domu, do którego Jacob zdążył się przywiązać.

– Zamęczą mnie… – Żalił się przy kieliszku. – John, pomóż mi, błagam! Ten ostatni raz…

Wypiliśmy. Zgodziłem się. Czemu ja się zawsze zgadzam?

– Przemyślałem to wszystko – wyszeptał konspiracyjnie. – I wyszło mi, że jest jeden sposób. Muszę wrócić do domu i odwinąć szczura. A, i zdjąć serce z patyka.

Dokończyliśmy butelkę soku pomidorowego i zaczęliśmy przygotowania. Misja była tajna, założyłem więc obcisły, czarny kombinezon i noktowizor, Jacob przebrał się za meksykańskiego imigranta.

– Bien. Rapidamento, tu es el coche!

Tylnymi drzwiami dostaliśmy się na parking. Odpaliłem mój wóz i ruszyliśmy. Było dobrze po północy, drogi niemal puste. Lecz ktoś za nami podążał.

– Sacrebleu, senior Marron y senior incognito! – krzyknął Jacob i wyciągnął pistolet spod sombrera.

– Co to? – Zezowałem na niego wciąż prowadząc. – Strzelanie do ludzi jest bardzo nieodpowiednie na nasz poziom cywilizacyjny!

– No tengo mieda, Juan! To ślepe naboje! Może się wystraszą i przestaną nas gonić! Albo dostaną zawału!

Skupiłem się na drodze. Pościg nie był zbyt dynamiczny przy ograniczeniu do pięćdziesiątki, ale strzelanie przez uchylone okno w wykonaniu Diego dodawało mu blrichtu. Dojechaliśmy pod jego kamienicę, osłaniał mnie, gdy wrzucałem monety do parkometru.

– Para mi! – Santiago wbiegł do klatki.

Ruszyłem biegiem za nim, wpadłem do mieszkania przez uchylone drzwi. Zamarłem. Kocioł.

– Proszę, proszę, proszę. – Wąsaty policjant wyszedł przed szereg swoich podkomendnych. – Miałem przeczucie, żeby czekać tutaj, a nie u pana, panie John. Przestępca zawsze wraca na miejsce zbrodni, a nie na miejsce, gdzie go złapano. Brać ich!

Jacob chciał uciec, ale potknął się o zawinięty dywan i padł jak długi. Jego pistolet wylądował pod moimi stopami.

– Disparar, Juan! – krzyczał Jacob, gdy go skuwali. – Wystrasz ich! Tak do zawału!

Podniosłem broń drżącą dłonią. Boże, jak ja się w to wpakowałem? Chciałem tylko pomóc przyjacielowi, a za chwilę będę straszył policjantów. Wycelowałem w dowódce.

– Śmiało… – Uśmiechnął się.

– Juan!!!

Strzeliłem. Wąsaty złapał się za serce i osunął na podłogę.

– O Jezu… – wysapał. – Ale się wystraszyłem…

Usłyszałem nieprzyjemny śmiech z meksykańskim akcentem. To Jacob stał wyprostowany, jeden policjant zdejmował mu kajdanki, drugi zasalutował.

– Doskonale przeprowadzona akcja, komisarzu!

Zbaraniałem. Zrobiłem krok w tył i wpadłem na panów incognito i Browna. Mieli na szyjach policyjne odznaki.

– Co… Co się dzieje, Jacob? – Starałem się zrozumieć.

Pstryknął palcami.

– Może to ci coś wyjaśni.

Do pokoju weszło dwóch kolejnych policjantów. Trzymali… Szczura na patyku i serce w papierku!

– A więc… – Po plecach spłynął mi zimny pot. – Nie było żadnego przestępstwa…

– Nie, nie było – przyznał Jacob zapalając cygaro. – Aż do teraz. Policyjna prowokacja! Jesteś aresztowany.

– Ale… Ale… – Poczułem pętlę wokół szyi. – Ale ja nic nie zrobiłem! Nie owinąłem szczura! Jacob! Pomagałem ci! Ukrywałem przed policją! Przed Brownem! Dla ciebie strzeliłem do człowieka!

Mój dawny przyjaciel pokiwał tylko głową, wypuścił niewielkie kółeczko z dymu.

– No właśnie, John. Wszystko byś dla mnie zrobił. Szczur na patyku, serce w papierku, John! Nie rozumiesz? Serce w papierku, nie na dłoni!

 

Koniec

Komentarze

Przeczytałam heart

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ze wszystkich nadesłanych prac na konkurs, ta podoba mi się najbardziej. Jest zrozumiała (tak, absurd też musi taki być – jeśli czytam coś i kompletnie tego nie rozumiem, to nie jest to dla mnie wyśmienicie napisany absurd, bo po prostu dalej nie czytam), zabawna i przyjemna w odbiorze. Każdy wie, że początek jest najważniejszy. Równie ważne jest zakończenie, a twoje jest muy genial y extraordinario, senior! ;D Poza tym, świetnie wywiązałeś się z wybranego tytułu.

Ubawiłeś mnie istną dozą absurdu! Najbardziej spodobała mi się scena, oprócz zakończenia, kiedy policjanci wpadają do mieszkania głównego bohatera. Powodzenia w konkursie :)

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Piękne! Ten absurd jest jak muy pendejo – wściekły perro i wyszczerzony klaun zarazem!

 

"Nieodpowiednie" razem piszemy. A poza tym jestem wielce kontent, a nawet kontener! :-)

Edit: 

Muszę też przyznać, że ilość służb przygniata efektem skali… :-)

/edit

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Szczur na patyku i serce w papierku, to jest to, czym mieszkający we mnie nonsensożerca i absurdojad mogą pożywiać się o każdej porze dnia i nocy, by potem wespół przeżywać radość o poranku. ;-D

 

strze­la­nie przez uchy­lo­ne okno w wy­ko­na­niu Diego do­da­wa­ło mu blrich­tu. – Chyba blichtru, o ile nie jest to celowy przekręt na słowie. ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzom rada z lektury, ubawiłam się wielce. Szczególnie początek ucieszny, potem imo tekst trochę traci rozpęd i tę fajną energię. Ale za scenę z antyterrorystami – się Monty Python przypomniał – masz ode mnie klika. 

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Absurd uśmiechał. Przyjemne opowiadanie. Gratuluję. B.

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dzięki za komentarze :) Bałem się, że wyszło jednak za mało absurdalnie, więc pozytywny odbiór bardzo mnie cieszy. 

 

@Regulatorzy 

Powiedzmy, że tak miało być ‘;) 

Przyjemny absurd, taki nawet dość zrozumiały. Misie.

Też znalazłam tę literówkę, ale skoro zamierzona…

 

Babska logika rządzi!

Tak też pomyślałam, Reinee, i nie chciałam ignorować zbyt stanowczo… ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobra szydera z wielu spraw, które w rzeczywistości są coraz mniej zabawne. 

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Wspaniały pomysł na interpretację tytułu.

W pewnym sensie przerażające.

 

Przynoszę radość :)

– Dzień dobry. To mój przyjaciel Hababuk Brown, a ja jestem incognito. – Wyjaśnił jeden, a drugi uderzył go łokciem w żebra.

– To ja jestem incognito. – Sprostował.

To ja jestem incognito! :)

Tekst świetny, absurd czytelny i jednocześnie zabawny, wyśmianie panującej sytuacji – bardzo zgrabne, błędów (logicznych też) brak, czyli podobało mi się.

 

Kawał dobrego opowiadania :) Bardzo przyjemny absurd.

 

zaczął mówić jąkając się lekko → zaczął mówić, jąkając się lekko

Bardzo udany tekst, przeczytałem z przyjemnością i z uśmiechem na twarzy. Poprawiłbym literówkę w słowie "blichtr".

Już pisałam, więc się powtórzę: Tak jak lubię! Jest absurd, jest śmiesznie, dzieje się, papierek, serce, szczur i patyk mają swoją rolę… no nie wiem, co powiedzieć. Super.

Ciekawa metafora ucisku i życia politycznego. Oby do tego nie doszło! Tekst bawi i wciąga, a tytuł idealnie wpasował się w opowiadanie. I kto by pomyślał, że tak można je napisać! Bardzo dobry tekst.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nowa Fantastyka