- Opowiadanie: ssj333 - Piwnica

Piwnica

Piwnica i jej mrok.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Piwnica

Mała dziewczynka. Odkąd sięgała pamięcią, znała tylko jedno, pustą i ociekającą w czarną toń mroku piwnicę. 

Nie znała życia poza tym miejscem, dlatego śmierć jej oprawcy była dla niej szokiem. Wyciągnęli ją, a ona gryzła i drapała. Broniła się jak dziki kot. Smolista czerń jej brudnego ciała zostawiała ślady nie tylko na białym  uniformie pielęgniarzy, ale również na mundurze policjanta. Mętny powidok młodej dziewczyny byłby nie do zaakceptowania przez większość społeczeństwa, dlatego chciano ją uwięzić i zbadać.

 Dziewczynka czuła głęboko w środku swoją skończoność. Ulokowaną w danym miejscu i czasie świadomość, która chciała żyć, dlatego parsknęła niczym kot na policjanta i wyskoczyła jak strzała z piwnicy. Nikt nie mógł jej dogonić. Biegła przed siebie, choć nic nie widziała, a przy okazji poczuła, że dopiero teraz żyje. Wiatr w jej skołtunionych włosach podpowiadał, by biegła jeszcze szybciej. Biegła i biegła, aż wpadła do dołu pełnego śmieci i złomu. Po chwili oszołomienia, dziewczynka energicznie się wyprostowała i zaczęła omiatać wzrokiem przestrzeń. Wszystko co widziała, raziło niemiłosiernie. Z zewnątrz dziewczynka wyglądała jak skrzyżowanie wiedzmy ze skandynawską zabójczynią, która po dziesięciu latach mroku, spożywania surowych szczurów, wylazła na powierzchnię, żeby odkryć, że teraz może jeść ludzi.

 Uderzenie fali bezprzyczynowej i nieukierunkowanego głodu za czymś kompletnie niezidentyfikowanym, spowodowało, że dziewczynka zaatakowała wałęsającego się w okolicy psa. Zwierzak został zjedzony. Dziewczynka była niewyobrażalnie nostalgiczna i zawsze za czymś tęskniła. Nawet jej oprawca nie wiedział, jak jej pomóc. Wszystko przez to, że w wieku trzech lat zamordowała i zjadła kota sąsiadki. Później zaatakowała swojego brata, ale zdążyła zjeść tylko jego kciuk. Pomimo tego oprawca ją kochał. Był przecież jej ojcem i musiał jakoś poradzić sobie ze złem, które miała w sobie. Oprawca nie wiedział tylko, że jego córka ma jakieś problemy ze spójnością odbioru rzeczywistości. Ustalił tylko, że dziewczynka uwielbiała zabijać. Prawda była inna. Ona nie zabijała z powodu problemów z odbiorem realnego świata. Dziewczynka chciała zmieniać rzeczywistość, by stać się Boginią. Uwielbiała nadawać swoim ofiarom nowy, najlepiej brutalny kontekst. Czuła się wtedy spełniona i cała jej nostalgia znikała. 

Szkoda tylko, że ludzie nie rozumieli jej odzianego w elementy przemocy hobby.

Koniec

Komentarze

Dyżur, rzecz święta, więc przeczytałam Piwnicę.

Tracę nadzieję, że będzie mi dane przeczytać tekst Twojego autorstwa i nie zadać sobie pytania, o co w nim chodzi i dlaczego… :-(

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja mam, niestety, podobnie jak Reg.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Albo to jest podwójnie głębokie, albo tak banalne, że jedyne co mogę zrobić, to wzruszyć ramionami i spytać: no i co?

To chyba nie najlepszy pomysł, opierać szorty na postaci, której właściwie wciąż nie znamy, a jedyny wyróżnik owego dzieła, to psychopatyczne zachowanie głównej bohaterki. Fakt faktem, nie wiadomo, czy ojciec trzymał ją w piwnicy bo lubił, czy żeby uchronić przed nią świat, niemniej to za mało, żeby zafascynować. 

Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.

Nie widzę w tym horroru. Nie widzę i nie czuję żadnych emocji, ani nawet śladowego dreszczyku. 

Moim skromnym zdaniem nawet absurd musi posiadać jakąś logikę, której w Twoim tekście nie widzę. Poza tym tekst nie wygląda na opowiadanie, ale na szkic. Nie ma tu fabuły, akcji. Przedstawiasz jakieś dziecko i coś tam o nim piszesz, że było takie i owakie i lubiło to i tamto. I koniec.  Nie ma punktu zaczepienia, który zainteresowałby czytelnika i wciągnął. Nie ma nawet klimatu, który mógłby zastąpić akcję w tak krótkim tekście. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Cześć.

Zero grozy (jeżeli tam była – a tego sobie życzyłem – to wyjątkowo subtelna).

Niestety dość nudne. Ktoś sobie istnieje, ucieka, gryzie, zjada… Żadnych emocji, czyta się jak decyzję gwaranta.

Krótkie formy stanowią idealną pożywkę dla grozy: nie potrzeba kontekstu. Tu nie było niczego, co warto przeczytać.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Po ostatnim zdaniu przez moment zachciało mi się głośno śmiać, z powodu kontrastu wywołanego sympatycznym słowem “hobby”, w zestawieniu z całą resztą historyjki.

Po kilku sekundach opanowałem ten impuls i zreflektowałem się, że podzielam zdanie ogółu (a ponieważ ogół nie był całkiem jednomyślny, to podzielam zdanie Śniącej bardziej niż innych czytelników ;-P). 

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Czytając ten tekst, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że niektórych sformułowań używasz dlatego, że ładnie brzmią, nie do końca pojmując ich znaczenie i kontekst, do którego pasują. Mówię tu na przykład o “ociekaniu w toń” i “mętnym powidoku, którego nie może zaakceptować społeczeństwo”. Jest też parę truizmów, które ubierasz w wielkie słowa bez wyraźnej przyczyny. Odnoszę wrażenie, że nie do końca starcza ci warsztatu na operowanie metaforami w taki sposób, w jaki próbujesz to robić, przez co tekst traci na czytelności i przejrzystości, a u czytelnika – przynajmniej u mnie – wywołuje raczej uśmiech delikatnego politowania niż zadumę nad czytaną treścią.

Nowa Fantastyka