- Opowiadanie: Elitrom1993 - To historia miłości czy życia?

To historia miłości czy życia?

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Fasoletti

Oceny

To historia miłości czy życia?

 

Miłość? Smarku kopany, ze wszystkich tematów jakie można poruszyc, musiałeś poruszyć właśnie ten? Nie, nie. Nie powiem, żeby był to temat, który przyprawia mnie o łzy i zmusza do ucieczki pod kołdre. Nie zaprzeczę jednak, że i tak bywało. Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć.

Podaj mi piwo, zwilżę troche usta. Dlaczego tak się uniosłem? Bo ze wszystkich tematów możliwych, wybrałeś ten, który przeplata się przez całe moje życie. Nie, nie wszyscy patrzą na to w ten sposób. Gdyby nie miłość w moim życiu, nie rozmawiali byśmy teraz. Nic nie zmusiło mnie do tak radykalnych zmian, do tak zaciętej walki i tak niezłomnej wiary. Nic też tak bardzo nie powalało mnie na kolana., nie zniechęcało do życia, nie odbierało wiary. Taka jest to ta miłość. Rzuca cie na ziemie i przyciska gębą do błota, by następnie wznieść ponad chmury. Posłuchaj więc historii starego Redana.

Z czego oni pędzą to piwo? Rozcieńczone jakie czy co. Nieważne. Może przejdę do opowieści jeżeli naprawdeś taki ciekawy. Od czego, by tu zacząć. Noc młoda, o czas nie lza nam się martwić. Zacznę więc od początku. Tak jak się wydażyło naprawdę? Możesz być pewny, że opowiem to tak jak zapamiętałem.

Urodziłem się w Ghering, na podpalkach. Pochodziłem z biednej wieśnaickiej rodziny, ale nie ubolewałem nad tym wtedy jak wielu moich rówieśników, którzy zapatrzeni byli w pańczyków i rycerzyków jak damulki w zwierciadła.

We wsi było dużo dziewek, ale ja od kiedy pamiętam myślałem tylko o jednej. Elena jej było. Piękna jak statki na niebie. Tak się mówi, nie marudź. Zaloty do niej słałem od zawsze. Nigdy jednak nie spojrzała na mnie. Ciężko było mi patrzeć jak podrastamy do wieku, w którym dziewki zaczynają się rozglądać za kandydatami na kochanków czy przydupasów. Elena nie była inna od reszty dziewuch. Obserwowałem jak zaczyna chodzić na siano z największym skundlałym psem ze wsi. Nienawidziłem go. Potem pojawiali się kolejni, ale ja nigdy nie wątpiłem. Co jakiś czas wbrew sobie biegłem na pole, zbierałem bukiet najpiękniejszych kwiatów, spędzałem kilka godzin przed pergaminem wysilając się, by zebrać myśli w mądre słowa z pięknym przekazem.  

 Wyobraź sobie, że dla zwykłego chłopca z wiejskiej rodziny wysiłkiem było nauczyć się pisać i czytać, zwłaszcza, gdy do praktyki masz tylko stary egzemplarz przygód Weriliama Hamda traktujący o Nimfach. Śmieszne, że nie miałem wtedy pojęcia jak ugotować zupę, ale dobrze znane były mi fakty, że nimfy zakochują się raz na całe życie, czy też że tradycją dla nich jest nazwać dziecko po rodzicu. Tworzenie jakiejkolwiek prozy było niczym walka ze smokiem.  Chyba wolał bym nawet wtedy ze smokiem zawalczyć jeżeli wygraną miała by być ona. Nigdy jednak nie spojrzała na mnie w taki sposób w jaki bym chciał. Litość to najpiękniejsze co zdążyło mi się dostrzec w jej oczach. Najczęściej był to jednak wstręt.

No aż pewnego dnia, niedługo jakoś po moich siedemnastych postrzyżynach, przyjechał jakiś paniczyk do wsi. Przejazdem był i zatrzymał się w gospodzie na noc. Wtedy się spotkali, a ja już wiedziałem, że to skończy się jak się potem skończyło. Wyjechał kilka dni później, ale kilka kolejnych dni później znowu miałem okazje oglądać tego spasionego prosiaka. Powrócił, by się jej oświadczyć. Zgodziła się.

Wtedy do mnie dotarło. Wyśmiewałem się z rówiesników, którym śniły się ogromne rezydencje i dziesięciu służących na każde zawołanie. Wyśmiewałem się też z tych, którzy marzyli o wojaczce i chwale. O chwalebnej służbie u jakiegoś możnego władcy, lub o ubijaniu potworów i bandyckich szajk w obronie niewiast. Niby Elitrom jakiś. Cały ten czas nie rozumiałem ich, bo głęboko wierzyłem, że moje małe marzenie się spełni. Że kiedyś Eleonora zakocha się we mnie po uszy i stanie się dla mnie oddaną i lojalną żoną. Da mi piątke dzieci i będziemy wiedli spokojne życie. A ja głupi dopiero wtedy zrozumiałem prawdę. Gdy moje małe marzenie stało się oczywiście niedostępne, coś we mnie pękło. Zrozumiałem, że tak jak chłopcy ze wsi nie mam zamiaru spędzić reszty życia w polu.

Tamtymi właśnie czasy zrodziła się owa moda. Może przesadzam, ale jakoś głośno się o tym wtedy zrobiło. Najemników, czy łowców głów miałeś ci od zarania dziejów, ale poszukiwacze przygód to była wtedy nowa moda. Jakoś wtedy wielu chłopców w moim wieku usłyszało tę nazwe . I masowo po wsiach chłopcy łapali w ręce co tam mieli. Lagi, maczugi, stare zardzewiałe miecze z czasów, gdy dziadzia był na wojnie. I szli. Szli przed siebie. Zrobiłem to samo. Złapałem za stary ojcowy toporek, odkupiłem kuca od starego Maciejka i ruszyłem. Tak oto zamyka się rozdział mojej pierwszej miłości.

*

Po kim ty taki wyszczekany jesteś co? Piwa dużo popijam to i drugą stroną musi się owe ulotnić.

Kto ci pozwolił się sztyletu tykać? Dawaj go. Dobra, na czym ja to? Ah tak. Opuściłem rodzinne strony.

Trochę mi to zajęło. Może z miesiąc nawet, kiedy stwierdziłem, że był to kiepski pomysł. W mijanych grodach i wsiach zamykano mi drzwi przed nosem. Chwilę później nie pamiętałem już co to ciepłe łóżko i dach nad głową. Zrozmiałem, że nie co druga wioska ma proste zlecenie, za które rzuci mi mieszek miedziaków. Jak już trafiła się jakaś robota to przewyższające moje umiejętności i jaja. To banda dwudziestu w okolicy grasuje i napada, to bazyliszek w okolicy ma gniazdo, ale już kilku rycerzy dzielnych próbowało i rady nie dało. Pożałowałem decyzji i przyszło mi nawet przez myśl, by podkulić ogonek i wrócić do domu. I wtedy jakoś natrafiłem na ogłoszenie. Ogłoszenie o naborze do wojska. Jak się później dowiedziałem chodziło o rodzące się wówczas problemy na granicy z Hopos. Nie zwlekałem ani chwili.

Nad kolejnymi kilkoma miesiącami nie będę się rozgadywał. Ciężka praca, nauka taktyki wojennej i walki. Dyscyplina przede wszystkim. Jednak wtedy naprawdę nauczyłem się walczyć, a do tego dostałem prawdziwe wyposażenie. Zostałem żolnierzem.

Po kilku miesiącach katorgi zostaliśmy wysłani na front. I teraz nie moge ci nawet powiedzieć ilu zabiłem. Dokładnie pamiętam tylko pierwszego. Do dziś mam przed oczami jego oczy. Jego oczy i życie, które w nich dogasało.

Po kilku bitwach okazało się, że odparliśmy wroga, a ja zostałem dostrzeżony przez dowódców. Na początku mieli zrobić mnie dziesiętnikiem, ale ktoś z góry stwierdził, że idealnie nadam się do czego innego. Faktycznie dostałem dziesięciu ludzi, ale by kontrolować przygraniczne tereny jako dowódzca jednego z wielu oddziałów. A więc stało się. Zasmakowałem wojaczki i awansowałem szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Jednak zdałem sobie wtedy sprawę, że nie cieszy mnie to. Cały czas nosiłem w sercu potrzebę miłości.

Dołóż do ognia, nie widzisz, że przygasa? Komarów się zaraz nazlatuje. Dorzuć trochę lefy, ale oszczędnie jak chcemy, żeby starczyło. Dobrze, już mówię dalej. Tylko podaj mi jeszcze piwa.

Tak więc pilnowałem granicy już kilka miesięcy, ale nigdy nie natknęliśmy się na Hoposów. Inna rzeczą jest, że przepędziliśmy chyba wszystkie bandy z okolicy i nie jednego stwora utłukliśmy. Wieśniacy zaczęli mawiać, że wojsko po raz pierwszy się na coś przydaje. Głośno się o mnie zrobiło. Aż nadszedł ten dzień. Natkneliśmy się na obozowisko handlarzy niewolników. Szukałem ich już od kilku dni, gdyż wieśniacy narzekali na zaginione córki i synów. W Hopos niewolnictwo nie jest zabronione więc co odważniejsi lubią przedzierać się na ziemie Ghering i porywają ludzi. Po powrocie do domu, są oni już ich własnością. Ale co ja tam o polityce będe, słuchaj jak wtedy się udało smarku.

Pamiętam to jak dziś. Zajeżdżam z ludźmi w obóz handlarzy i pomimo że było tam chyba siedem klatek, ja od razu dostrzegłem tą jedną. Siedziała w niej taka bezradna. Spojrzała na mnie. Ja spojrzałem na nią. I już wiedziałem.

Zeskakuję z konia, ruszam w jej stronę nie czekając na swoich ludzi. Wskakuje w tłum Hoposów i rozgramiam jednego po drugim. Jak dziki.

Chwilę później otwierałem już klatkę patrząc na tą jedyną, która wydawała się wtedy godna uwagi. Tak poznałem Jagnę.

No cholera jasna! Usiądź szczylu, mówiłem ci, byś nie tykał się mojego sztyletu! Na czym ja to? Ah tak, Jagna. Okazała się bardzo urocza, kochająca i powiem ci jedno. Była zabójczo piękna. Takeśmy się rozumieli i lubowali już zaraz potem, że ślub to formalność była. Zamieszkaliśmy u niej, w rezydencji od jej ojca kupca. Pamiętam jaki to ja szczęśliwy byłem. Byłem zakochany strasznie, a ufałem to ja jej ponad wszystko. Wiedziałem, że nigdy się na niej nie zawiode. 

Nie zapomniałeś o czymś?  Dokładnie, ognia doglądaj. 

Co było potem? Z sielanki jaką żyłem w cudownym domu z jeszcze cudowniejszym ogrodem i najcudowniejszą kobietą u boku wybudziła mnie wojna. Hopos znowu zaatakowało, gdy tylko wyleczyło rany. I co zrobić można było? Racja stanu i na wojne mus. I ta wojna straszniejsza była od pierwszej. Morze krwi się przelało i nie zapowiadało się, byśmy to wygrali. Jak teraz sobie pomyślę to wolałem chyba oglądać te trupy za dnia niż wieczorami leżeć, by zebrać siły. Gdy walczyłem nie tęskniłem tak bardzo. 

Ale nie ma to tamto smarku. Król Weron wykazał się nie lada sprytem i jakimś cudem udało mu się zorganizować udany skrytobójczy atak na Królu Hopos. Niech mu ziemia kurwa ciężką będzie. Plotki chodziły, że skrytobójca był kiedyś Elitromem, ale kto to tam wie. Wojna się skończyła.

A więc wracam szczęśliwy i z takim utęsknieniem, że aż mnie skręca. Zajeżdżam pod rezydencje, a tam co? Drzwi otwiera Heremin, miejscowy paniczyk. Za nim w progu pojawia się Jagna. Dość skąpo ubrana. No i widzisz, na wojnie ranili mnie i ze dwa razy, ale chyba dałbym się im ukuć razy jeszcze i tysiąc, by uniknąć tego ukucia w sercu jakie wtedy poczułem. I ot co czar prysł. 

Jednak nie najgorsze było to co sie stało. Jej nagła zmiana w stosunku do mnie bolała najbardziej. Byłem tak zdesperowany, że chyba byłem nawet w stanie przełknąć to, że cała wieś, by ze mnie drwiła i wrócić do niej. Jednak nie chciala o tym słyszeć. Awanturowałem się, godziłem się odejść. Szedłem się upić, a potem budziłem się nie pamiętając nic, by w końcu przypomnieć sobie, że dobijałem się znowu do drzwi Jagny. Trwało to tak kilka miesięcy. Wszyscy się ode mnie odwrócili.

Hej! Hej! Nie ma to tamto, nie rozczulaj się. Pewnego poranka spojrzałem na siebie. Na swoje dotychczasowe życie i zdałem sobie sprawę, że tak dłuzej być nie może. Złapałem co tam mi potrzebne było, a czego nie zdążyłem sprzedać i ruszyłem przed siebie. Postanowiłem iść przed siebie i się nie oglądać. I tak zamyka się rozdział mojej drugiej miłości.

*

Gorzałka ma gębe wykrzywiać, a nie smakować. Jakbyś stwierdził, że ci smakuje to wtedy byłby problem. Masz to, zagryź sobie. Żałuj, że się nie widzisz, jakiś zniesmaczony. 

A więc podróżowałem długo. Przeszedłem granicę Hopos i przez Hopos całe też przeszedłem. I szedłem dalej. Nieszczęśliwy byłem, ale jak tak się zastanowie to chyba nie dlatego, że przeszłość sobie spieprzyłem tylko dlatego, że celu nie miałem. Bo widzisz jak cel masz smarku to i jakaś nadzieja jest, że się uda. Zapamiętaj jedno. Zawsze cel miej jakiś i podążaj zań.

Gdzie mnie nogi poniosły? Ho ho ho! Bardzo długo przeprawiałem się przez góry. Jak mnie pragnienie męczyło to wilki napierały. Co ubiłem to zjeść mogłem. A jak natrafiłem na strumień i wzdłóż niego szedłem to i zwierzyny ni widu nie słychu z głodu to żem zdychał. I jakem tak na zmianę głodny chodził i spragniony to siły gdzieś się ulatniały. Pewnego dnia jak szedłęm. Wróć. Człapałem ostatkiem sił, padłem i zaryłem twarzą w śnieg. Myślałem, że już koniec nadszedł. Tak się kończy moja historia – pomyślałem.

Nagle budzę się. Zanim otworzyłem oczy usłyszałem śpiew. Oj,  aż mnie ciarki przeszły od stóp do głów. To był najpiękniejszy śpiew jaki w życiu słyszałem. Otwieram oczy i widze ją. Kobieta o purpurowych włosach. Oczy to ze trzy razy przetarłem, bo kto to słyszał o purpurowych włosach? Jak już się z tego zdziwienia ocknąłem i jeszcze raz czujnie spojrzałem na tę damulkę co przy ognisku coś pichci to coś jeszcze zobaczyłem, co sprawiło, że oczy raz jeszcze przetarłem. Z jej nagich pleców wyrastały skrzydła. Takie przepiękne purpurowe skrzydła. I tak poznałem Elai. Jak sie potem okazało, znalazła mnie tam leżącego w śniegu i zaopiekowała sie mną.  

Tak sobie teraz myślę, że zawody miłosne bolą, ale też uczą. Gdyby nie te wszystkie porażki w tej dziedzinie nie byłbym tym kim jestem, ani nie zaszedł bym tam gdzie zaszedłem. Mówiłem ci wcześniej – miłość wrzuci cię do gnojówki po uszy, a potem każe jeszcze przysiady robić, aby następnie wznieść cię wyżej niż kiedykolwiek się znajdowałeś. Oto moja rada dla ciebie smarku, byś nigdy nie załamywał się przez swoje porażki, lecz uczył się na nich i na bólu, który im towarzyszy. To okrutny, ale i piękny ból.

Co było dalej? Rednerku, przecież wiesz. 

 

Koniec

Komentarze

Bardzo fajny tekst. Sentymentalny, za czym nie przepadam, ale ten bardzo przypadł mi do gustu. Tylko przeczytaj go jeszcze raz i popraw wszystkie literówki, bo sporo się tego znalazło. A tu akurat, z braku, według mnie, większych baboli, to one najbardziej rażą w oczy. 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ogonki przy ą ę – pogubiłeś przy kosmicznej ilości słów.

Interpunkcja jak u kaprala Marchewy. Ciężko łapankę robić, bo nie ma chyba zdania bez błędu i trzeba by było cały tekst cytować.

 

Kilka przykładów typowych usterek:

 

Gdyby nie miłość w moim życiu, nie rozmawiali byśmy teraz. – łącznie: rozmawialibyśmy; ten błąd powtarza się w tekście jeszcze kilka razy

 

Tak jak się wydażyło naprawdę? – wydarzyło; taki byk każdy edytor podkreśla, więc nie rozumiem, skąd się tu wziął

 

Pochodziłem z biednej wieśnaickiej rodziny – literówka, jest ich w tekście sporo

 

Litość to najpiękniejsze co zdążyło mi się dostrzec w jej oczach – jesteś pewien, że nie chodziło o zdarzyło?

 

No aż pewnego dnia, niedługo jakoś po moich siedemnastych postrzyżynach – ile razy miał postrzyżyny???

 

Niestety, ale przebrnęłam przez tekst z trudem. Język jest dla mnie ciężkostrawny, jednym z powodów jest to, że mieszasz próby archaizacji z językiem współczesnym. Do tego wspomniane powyżej usterki bardzo utrudniają czytanie.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A do mnie nie przemówiło. Ani jednego piwa bym takiemu narratorowi nie postawiła. Fantastyka pojawia się późno i niewiele wnosi.

Jeszcze sporo pracy nad warsztatem przed Tobą. Do uwag Śniącej dołożę informację, że w polskim nie ma słowa “ah”. Są tylko “ach” i “aha”.

Gdyby nie miłość w moim życiu, nie rozmawiali byśmy teraz.

To nadal pisze się łącznie. Dlaczego błędy jeszcze nie poprawione?

niedługo jakoś po moich siedemnastych postrzyżynach,

Mnie też te liczne postrzyżyny zaskoczyły.

Babska logika rządzi!

Mnie też te liczne postrzyżyny zaskoczyły

Rozbroiłaś mnie haha

 

Cóż, faktycznie powinienem był poprawić literówki przed wrzuceniem tekstu i na to nie ma wytłumaczenia. Jutro postaram się szybciutko poprawić błędy.  Bardzo dziękuje Finkla i Fasoletti za przebrnięcie przez moje wypociny i mam nadzieję, że gdy poprawię podstawy to i Śniąca da rade dojść do końca.

Przykro mi to pisać, ale przeczytałam z trudem, jako że opowiadanie jest pełne błędów, a i treść nie przypadła mi do gustu, nie wydała się zbyt zajmująca – ot, takie pitu pitu o niefortunnie lokowanych uczuciach i użalanie się nad sobą.

Wypisałam niektóre błędy i usterki, ale z literówkami, Elitromie, musisz powalczyć sam.

 

Nic też tak bar­dzo nie po­wa­la­ło mnie na ko­la­na., nie znie­chę­ca­ło… – Co robi kropka przed przecinkiem?

 

Z czego oni pędzą to piwo? – Piwa nie pędzi się, piwo się warzy.

 

za­pa­trze­ni byli w pań­czy­ków i ry­ce­rzy­ków… – …za­pa­trze­ni byli w paniczy­ków i ry­ce­rzy­ków

 

Za­lo­ty do niej sła­łem od za­wsze. – Zalotów się nie śle. Zaloty, to staranie się o czyjeś względy. Chcąc prosić pannę o rękę, śle się do nie swatów.

 

zbie­ra­łem bu­kiet naj­pięk­niej­szych kwia­tów, spę­dza­łem kilka go­dzin przed per­ga­mi­nem wy­si­la­jąc się, by ze­brać myśli w mądre słowa z pięk­nym prze­ka­zem… – Powtórzenia.

 

Chyba wolał bym nawet wtedy ze smo­kiem za­wal­czyć je­że­li wy­gra­ną miała by być ona.Chyba wolałbym nawet wtedy ze smo­kiem za­wal­czyć je­że­li wy­gra­ną miałaby być ona.

 

o ubi­ja­niu po­two­rów i ban­dyc­kich szajk… – …o ubi­ja­niu po­two­rów i ban­dyc­kich szajek

 

Gdy moje małe ma­rze­nie stało się oczy­wi­ście nie­do­stęp­ne… – Pewnie miało być: Gdy moje małe ma­rze­nie stało się nieziszczalne

 

Piwa dużo po­pi­jam to i drugą stro­ną musi się owe ulot­nić. – …musi się owo ulot­nić.

 

Nad ko­lej­ny­mi kil­ko­ma mie­sią­ca­mi nie będę się roz­ga­dy­wał.O ko­lej­ny­ch kil­ku mie­sią­ca­ch nie będę się roz­ga­dy­wał. Lub: Nad ko­lej­ny­mi kil­ko­ma mie­sią­ca­mi nie będę się rozwodził.

 

jako do­wódz­ca jed­ne­go z wielu od­dzia­łów. – …jako do­wódca jed­ne­go z wielu od­dzia­łów.

 

Do­rzuć tro­chę lefy, ale oszczęd­nie jak chce­my, żeby star­czy­ło. – Co to jest lefa?

 

nie jed­ne­go stwo­ra utłu­kli­śmy. – …niejed­ne­go stwo­ra utłu­kli­śmy.

 

Za­jeż­dżam z ludź­mi w obóz han­dla­rzy… – Za­jeż­dżam z ludź­mi do obozu han­dla­rzy

 

od razu do­strze­głem jedną. – …od razu do­strze­głem jedną.

 

pa­trząc na je­dy­ną… – …pa­trząc na je­dy­ną

 

mó­wi­łem ci, byś nie tykał się mo­je­go szty­le­tu! – …mó­wi­łem ci, byś nie tykał mo­je­go szty­le­tu!

 

ale chyba dał­bym się im ukuć razy jesz­cze i ty­siąc, by unik­nąć tego uku­cia w sercu… – Sprawdź znaczenie słów kućkłuć.

 

Byłem tak zde­spe­ro­wa­ny, że chyba byłem nawet… – Powtórzenie.

 

Za­wsze cel miej jakiś i po­dą­żaj zań.Za­wsze cel miej jakiś i podą­żaj/ zdążaj doń.

 

A jak na­tra­fi­łem na stru­mień i wzdłóż niego sze­dłem… – A jak na­tra­fi­łem na stru­mień i wzdłuż niego sze­dłem

 

nie za­szedł bym tam gdzie za­sze­dłem. – …nie za­szedłbym tam gdzie za­sze­dłem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki wielkie! Mam nadzieje, że uda mi się za jakiś czas zrobić efektowny comeback!  

Poprawiaj błędy, chłopie, przeczytaj całość raz jeszcze (uważnie!) i daj znać w komentarzu, że tekst jest już w lepszej kondycji. Wtedy zajrzę i zostawię parę słów ;)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Poprawek się nie doczekałem, ale psi jurorski los zobowiązuje, więc przeczytałem…

Jeśli zajrzysz tu, Autorze, to wiedz, że opowiadanie trochę mnie znużyło. Za wiele tego lamentowania narratora.

Za to wtręty z karczmy całkiem fajne, gdyby wszystko solidnie wykonać i dodać trochę mroczniejszego klimatu i solidniejszej akcji, wyszedłby niezły tekścik :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Nowa Fantastyka